Reklama

Po wyborach październikowych 2007 roku wydawało się, że rządy Donalda Tuska i szybko przez niego stworzonej koalicji, będą pozbawione jakichkolwiek konotacji ideologicznych.

Po wyborach październikowych 2007 roku wydawało się, że rządy Donalda Tuska i szybko przez niego stworzonej koalicji, będą pozbawione jakichkolwiek konotacji ideologicznych. Że możemy się raczej spodziewać spokojnego okresu rządzenia, bardziej technokratycznego, bez napięć społecznych, a już bez konfliktów ideologicznych na pewno. Okazało się, że bardzo się w tej materii pomylono, ponieważ spór ideologiczny, a ściśle, spór pomiędzy Kościołem Katolickim, a państwem – i społeczeństwem – toczy się stale.

Praktycznie od samego początku, od dni po wyborach, Kościół Katolicki jest w natarciu. Główne tematy sporu, to sprawa zapłodnień in vitro, religia w szkołach – a ostatnio – restytucja majątku kościelnego.

Reklama

W grudniu 2007 roku pojawił się list Konferencji Episkopatu Polski, skierowany do posłów i senatorów, nawiązujący do dyskusji, odnoszącej się do refinansowania zabiegów in vitro przez państwo. Wspomniała o tym minister zdrowia Ewa Kopacz, zaraz po powołaniu rządu, później wsparł ją premier Donald Tusk.
List ten, podpisany był przez biskupa Kazimierza Górnego, Przewodniczącego Rady ds. Rodziny, oraz Andrzeja Rębacza, Dyrektora Duszpasterstwa Rodzin KEP.

List KEP świadczył o tym, że w obronie swojej pozycji jedynego drogowskazu moralnego, Kościół Katolicki w Polsce jest gotów na wojnę ideologiczną z państwem ? i nie chodzi tu o sprawy prawne ? lecz doktrynalne. Jest on także, podobnie jak wypowiedzi hierarchów, szantażem wobec obywateli ? w tym katolików. To nic innego, jak dbałość o ideologię, kosztem ludzi, którzy borykają się z poważnymi problemami osobistymi. Nazywanie zabiegów in vitro ?wyrafinowaną metodą aborcji?, świadczy o tym, że Kościół nie odda pola łatwo.

Spór ideologiczny sięga jednak dalej, niż tylko w sferę pomiędzy państwem a Kościołem i jego zastępami tak zwanych obrońców życia. Ci, jak każda grupa, mają prawo do wyrażania swoich poglądów i ich manifestowania. W Polsce rządzi obecnie dalej układ polityczny, który nie ma zamiaru powiększać praw człowieka i obywatela, poszerzać jego horyzontów wolności, otwierać dróg na swobodę indywidualną i prawo do pełnej wolności osobistej. Jest oczywiste, że żyjąc w Polsce, w ramach określonego porządku prawnego i w społeczeństwie, które jest przyzwyczajone do określonych postaw, często implikowanych naciskami Kościoła Katolickiego ? wysuwając projekty i postulaty rozszerzenia wolności osobistej ? będziemy się stykali z dezaprobatą, sprzeciwem i agresją. Fundamentaliści katoliccy mają żelazną wolę i ambicje kształtowania społeczeństwa według własnych reguł i dążenie do zmian w prawie państwa według własnego, dogmatycznego oglądu rzeczywistości.

I tak, jak fundamentaliści budują swoją własną, zamkniętą ideologię ? i próbują ją zaszczepić we wszystkich sferach życia ? i to już nie tylko społecznego ? ale również osobistego ? tak ludzie o poglądach otwartych, tolerancyjnych ? muszą im przeciwstawić takie same, twarde i pryncypialne stanowisko.

Ludzie dążący do stworzenia wolnego i otwartego społeczeństwa muszą wyjść z założenie, że powinni dążyć nieustannie do stanu, gdzie panuje niczym nie skrępowana wolność słowa i czynu, gdzie wartości moralne nie są narzucone z góry przez dogmaty ? lecz są wynikiem konsensu społecznego.

Wczorajsza konferencja prasowa premiera Donalda Tuska, na której ogłosił on, że zabiegi zapłodnień in vitro będą refinansowane z budżetu państwa, nie jest żadnym krokiem ku zwiększeniu dostępu par do tego leczenia, lecz raczej dalszym ograniczeniem. Wbrew temu, co się mówi, premier Donald Tusk nie zamierza rozszerzać praw obywateli do leczenia bezpłodności, lecz je ograniczać.

Polska, która podpisała w roku 1997 Konwencję Bioetyczną Rady Europy, musi ją teraz ratyfikować. Aby to uczynić, musi opracować i wdrożyć przepisy, w formie ustaw, regulujące zapisy tej konwencji. W tym zagadnienia dotyczące eugeniki, produkcji zarodków do celów innych, niż prokreacja i właśnie – zapłodnień metodą in vitro.

Zespół ds bioetyki, w skład którego wchodzą prawnicy, lekarze, biolodzy, filozofowie i etycy, pracujący pod kierownictwem posła PO, Jarosława Gowina, opracował raport, na podstawie którego ma zostać przygotowana ustawa o in vitro.

Jednak to nie rząd będzie decydował o tym, jaki kształt będzie miała ta ustawa, i jakie i w jaki sposób realizowane będą zapłodnienia tą metodą. Ogłoszenie tego, że metoda ta będzie refinansowana przez państwo, zbiegło się z niedawnymi obradami komisji wspólnej rządu i KEP. I to tam właśnie zapadła decyzja na ten temat.

Donald Tusk potraktował tę sprawę jako kolejne zagranie natury politycznej i marketingowej.
Po pierwsze, jest to ukłon w stronę lewicy, takie małe oczko puszczone w jej stronę, że Platforma i jej rząd są liberalne światopoglądowo. I zaproszenie do handlu politycznego, w sprawie ustaw zdrowotnych i ustawy medialnej.

Po drugie, ukłon w stronę tej części elektoratu, której nie podoba się uleganie wpływom Kościoła Katolickiego na państwo.
Już wiemy, że zabiegi nie będą refinansowane w całości, co oznacza, że osoby biedne nie będą miały dalej do nich dostępu. Nie wiemy jednak tego najważniejszego – jaki model ustawodawczy zostanie przyjęty.

Dwa skrajne modele, to model niemiecki i brytyjski.

Ten pierwszy zabrania wykorzystywania zarodków do celów innych niż tylko prokreacyjne, limituje ich liczbę do 3, wprowadzi zakaz krzyżówek transgenicznych, zabrania także zawierania umów o dziecko, czyli macierzyństwa zastępczego. I do tego pozwala na odmowę przez lekarza dokonania zabiegu. Oczywiście, dostęp jest przeznaczony tylko dla par małżeńskich.

Z kolej model brytyjski jest bardzo liberalny. Pozwala on nawet na stosowanie in vitro z użyciem nasienia nieżyjącego już mężczyzny, do metody tej mają dostęp zarówno pary niemałżeńskie, jak i osoby samotne.

Znając polskie uwarunkowania, ustawa polska będzie maksymalnie restrykcyjna. I w tym cała nadzieja, że lewica jej nie poprze. O tym, że zostanie ona zakwestionowana przez PiS, a następnie zawetowana przez Lecha Kaczyńskiego – możemy być pewni.

Kościół Katolicki już oczywiście zaprotestował, głosami biskupów Michalika i Dembowskiego, ale nie sądzę, aby podjął dalsze kroki, w celu blokowania prac nad ustawą o in vitro. Nie jest to mu na rękę, lepiej zawrzeć, w myśl swoich interesów kompromis, który może być zwycięski dla niego.Podobnie, jak było z ustawą antyaborcyjną z roku 1993 . Cele polityczne polskiego Kościoła Katolickiego daleko wychodzą poza tego rodzaju ?drobiazgi?, jak metoda in vitro.

Obie strony – i rząd Donalda Tuska i Komisja Episkopatu Polski będą tańczyły przez pewien czas swoistego kontredansa, będą prowadziły grę pozorów. Do czasu, kiedy nie zaistnieje konieczność zawarcia innego kompromisu – równie zgniłego.

Wpływ Kościoła na życie społeczne w Polsce jest ogromny. Pomimo tego, że kościół instytucjonalny w szybkim tempie pozbywa się resztek autorytetu.Rak toczący polski Kościół nie wynika z tego, że brak w nim autorytetów, że Jan Paweł II go osierocił. Jest on dużo głębszy ? i wbrew pozorom ? nie tkwi tylko wewnątrz samego Kościoła ? ale jest związany z jego pozycją w państwie. Za dużą pozycją. Jest rzeczą niespotykaną w demokracji, aby związki pomiędzy Kościołem i państwem, pomimo tak jednoznacznych zapisów konstytucji i konkordatu ? były tak ścisłe. Sojusz ołtarza kościelnego i fotela premiera rządu działa w najlepsze.

Donald Tusk chce prezentować jako otwarty, nowoczesny, niekoniunkturalny i samodzielny polityk. Jednak, kiedy przychodzi moment, że musi się zderzyć z sondażami – cała jego determinacja, plany – i co najgorsze – poglądy – ulatniają się błyskawicznie. Woli on, za każdą cenę, dokonać kompromisu.

Tym razem jest to kompromis, który pozbawi dziesiątki, a może i setki tysięcy par możliwości doczekania się ukochanego dziecka.

Azrael

Reklama

4 KOMENTARZE

  1. zło-wieszczysz, Azraelu
    a ja naiwnie myślałam, że rzeczywiście rysuje się kompromis; co więcej, w istniejących warunkach społecznych (czy nam się to podoba, czy nie) zakaz przechowywania niewykorzystywanych zarodków wydawał mi się stosunkowo niską “ceną” za uzyskanie refundacji metody; politycznie wszystko wydaje się zależeć od SLD, czy zgodzi się na ten “zgniły” kompromis, czy zastosuje rozumowanie podobne do Twojego: wszystko (model brytyjski) albo nic

  2. zło-wieszczysz, Azraelu
    a ja naiwnie myślałam, że rzeczywiście rysuje się kompromis; co więcej, w istniejących warunkach społecznych (czy nam się to podoba, czy nie) zakaz przechowywania niewykorzystywanych zarodków wydawał mi się stosunkowo niską “ceną” za uzyskanie refundacji metody; politycznie wszystko wydaje się zależeć od SLD, czy zgodzi się na ten “zgniły” kompromis, czy zastosuje rozumowanie podobne do Twojego: wszystko (model brytyjski) albo nic

  3. zło-wieszczysz, Azraelu
    a ja naiwnie myślałam, że rzeczywiście rysuje się kompromis; co więcej, w istniejących warunkach społecznych (czy nam się to podoba, czy nie) zakaz przechowywania niewykorzystywanych zarodków wydawał mi się stosunkowo niską “ceną” za uzyskanie refundacji metody; politycznie wszystko wydaje się zależeć od SLD, czy zgodzi się na ten “zgniły” kompromis, czy zastosuje rozumowanie podobne do Twojego: wszystko (model brytyjski) albo nic

  4. zło-wieszczysz, Azraelu
    a ja naiwnie myślałam, że rzeczywiście rysuje się kompromis; co więcej, w istniejących warunkach społecznych (czy nam się to podoba, czy nie) zakaz przechowywania niewykorzystywanych zarodków wydawał mi się stosunkowo niską “ceną” za uzyskanie refundacji metody; politycznie wszystko wydaje się zależeć od SLD, czy zgodzi się na ten “zgniły” kompromis, czy zastosuje rozumowanie podobne do Twojego: wszystko (model brytyjski) albo nic