Reklama

Trzeba będzie posłać umyślnego z koszem czegoś na jedn

Trzeba będzie posłać umyślnego z koszem czegoś na jedna nóżkę i zagrychą, bo chyba dłużej nie da się udawać, że oszołom Janusz Korwin Mikke nie miał racji. Chodzi nie o tę rację co to się zdrowi od inwalidów zarażają, ale o jedną wielką rację w kwestii Unii Europejskiej. Nie potrafię dłużej udawać, że Mikke nie ma racji, ma cholerną i absolutną rację, może z parą drobnych wyjątków. Jak każdy doktryner zapomniał o dwóch rzeczach. O tym, że dopóki to my ich, nie oni nas, nie ma powodów do narzekań. Druga rzecz to wstęp do rzeczy pierwszej. Trzeba było wstąpić do europejskiego kołchozu i jak na razie wychodzimy na tym do przodu. Co to zatem za racją, jeśli wyjątki to sprawy podstawowe, a w sprawach podstawowych racji brak. Racja jest, cholerna i absolutna co do definicji i kierunku „rozwoju” struktury. Definicją jest oczywiście kołchoz. Unia już nawet nie stara się udawać, że marzeniem Unii jest coś innego niż centralna jednostka zarządzenia, której decyzje zniosą wszystkie lokalne normy prawne, ekonomiczne, kulturowe i te nieszczęsne religijne. Jeden wielki urząd do spraw koncesji wszelakich i regulacji światopoglądu.

Reklama

Wyjątkowo nie jestem w bojowym nastroju i nie chciałbym dosadnie się wyrazić lecz lepszego sformułowania dla UE niż komunizm bez twarzy nie znajduję. Przez lata eksperymentowano z realnym socjalizmem, z komunizmem z ludzką twarzą i jak wiadomo to się nie udało, gdyż się nie mogło udać. Teraz jesteśmy w fazie eksperymentu zwanego komunizmem bez twarzy i rzecz polega na tym, że jak się skryje komunizm między dłonie, to jest szansa, że wielu nie zauważy twarzy tego co przecież twarz straciło dawano. Dlaczego się upieram przy terminie komunizm, a nie łagodniejszej formie zwanej socjalizmem? Socjalizm to jednak zakładał jakąś mistyfikację pluralizmu. W Polsce na przykład socjalizm dawał możliwość powstawania GS dla rolników i Społem dla miastowych. Związek Literatów Polskich i Zaiks, w Unii nie ma czegoś takiego, jest jeden Komitet Centralny i ten zapewnia dopłaty rolnikom, przepisy artystom i miastowym ładne, białe, niczym nieskażone szkolne ściany. Taki jest kierunek rozwoju – centralizacja wszystkiego co stanowi odrębność i jeszcze nie jest „wspólne” co rozumie się jako identyczne. W tym kierunku pozornej identyczności, chodzi o to, żeby to ci co mają mniej do powiedzenia, upodobniali się do tych, co mówią jak ma być i jak jest dobrze.

W praktyce sprowadza się to do tego, że narodowe i nierzadko ideologiczne interesy bogatego i większego są realizowane na poziomie umowy zakulisowej, a następnie przedstawia się ludowi europejskiemu fasadę demokracji i wizję cudownej wspólnoty, w której nigdy więcej wojen, ponieważ wszyscy jedziemy na tym samym wózku. Efekty tych działań zawsze tożsame, okazuje się nagle, że to co służy Francji, Niemcom, Wielkiej Brytanii, Włochom jest dobre dla pozostałych 23 krajów. Weźmy ostatnie dobra. Przełomowa sprawa, mianowicie „prezydent” europejski i minister spraw zagranicznych. Pono czekano na to latami. Nie wiem jak odbierają to inni Europejczycy, ale mnie się jakoś podniecenie nie udzieliło i z tego co zauważyłem media też mi nie dostarczały podniet. Ważna była już któryś dzień z rzędu A/H1N1, ważny był pan prezes Michał co prosił, żeby mimo wszystko mówić mu Listkiewicz, ważna była ustawa błyskawicznie zakazująca hazardu. Prezydent europejski zszedł gdzieś pod koniec dziesiątki codziennego topu i jak się okazuje słusznie.

Proszę mnie nie pytać kto został prezydentem, ponieważ to naprawdę nie ważne, ważne kto go tam posadził. Mógłbym oczywiście sprawdzić bez trudu kto zacz i wyjść na europejskiego świtowca, ale wtedy zepsułbym efekt zaskoczenia charakterystycznego dla kołchozu europejskiego. Prezydentem został jakiś Belg co naprawdę nikt go nie zna, nikt poza żoną i tymi co go za kulisami wybrali na prezydenta. Jak bardzo nie ważne jest to, kto zostanie prezydentem świadczy właśnie ten fakt, że prezydentem został nikt. Prezydentem UE został nieznany Belg, a ministrem UE została nieznana nikomu oprócz męża, baronessa z Wielkiej Brytanii. Przed tym wyborem polska delegacja zaproponowała coś w rodzaju głębszego kamuflażu. Weźmy i zróbmy jakiś konkurs na program i wizję kandydatów na to stanowisko. Jak relacjonował Wojtek Olejniczak, ta propozycja wywołała głośny śmiech pozostałych krajów członkowskich, zwłaszcza starej unii. Co ciekawe pan Wojtek relacjonował to tak jakby chciał powiedzieć, że znów robimy z siebie idiotów i ciemnogród, ale to już zakompleksiona polska noram. Nieco łagodził to stanowisko przewodniczący Buzek, wspominając coś, że może odrobinę za późno ta propozycja o merytoryczną debatę, natomiast nie wspomniał, dlaczego w całej UE nikomu nie przyszedł ten głupi pomysł do głowy w dowolnej i wcześniejszej chwili.

 

Nie ważne kogo wybiorą, ważne kto go wybrał. Ci co mieli, ustalili i mają prezydenta do dyspozycji na miejscu i na wynos. Takim sposobem panowie i panie z UE wybrali bezpłciową nikomu nieznaną parę, nie sprawdzając ich programów i wizji, bo to program i wizja tych co wybrali będzie realizowana. Po wyborze wybierający przedstawili wybrańców ludowi europejskiemu jako tych co nas przeprowadzą przez Morze Czerwone. Taką informację dostał lud. Macie tu prezydenta i ministra jak się patrzy i ci oczywiście są dziećmi traktatu. Od teraz będzie wspólnie, integracyjnie i bez wojen. Ktoś mógłby pomyśleć, że to nie działa. Takie kanty ewidentne jak zakulisowe wybieranie pacynek, które będę realizowały narodowe interesy tych największych nie może działać, zbyt grubą nitką to szyte. Nic podobnego, to nie tylko zadziała, ale mnie tu zaraz oczy zostaną wydrapane i rozum odjęty za bluźniercze słowa. Ci co układają ten komunizm bez twarzy doskonale znają mechanizmy i trendy społeczne. Każdy idiotyzm, każdą fasadę jeśli się przystroi w poprawność polityczną i prawa dla uciśnionych ze wzglądu na płeć i zranione uczucia, plus kilka pięknych haseł w stylu miłość, szmaragd i krokodyl, da się sprzedać jak towar pierwszej jakości.

 

Komunizm dokładnie tak somo sprzedano, tylko tym razem wzięto poprawkę i to w dwóch kierunkach. Kierunek pierwszy – żadnej rewolucji, żadnych prześladowań, ewolucja i dyplomacja. Nie wiesza się na siłę nowych symboli komunizmu bez twarzy, wydaje się wyroki w obronie prawa jednanej Finki mieszkającej we Włoszech, do nie oglądania starych symboli. Kierunek drugi – masowość na bazie incydentu. Taki wyrok dla jednej i na wielu z automatu przekłada się na cały kołchoz. Każda nowa ideologia zaczynała od symboliki. Swastyka, sierp i młot, itd. Zdejmowano stare symbole, bezczeszczono, następnie wciągano na maszt nową wiarę, a tym co się sprzeciwiali pała lub kula w łeb. Tym razem trzeba przyznać jest cholernie sprytnie, co prawda dalej trzeba zdejmować, ale nie ma żadnej przemocy, to znaczy jest, na tych co muszą na symbole patrzeć. Cały spryt polega na tym, że nie atakuje się dawnych wiernych, ale z nich czyni się agresorów, bardzo sprytne. Żadnych symboli, niech będzie czysta ściana. Na pewno? Czy trafił do trybunału jeden jedyny wniosek z żalem o to, że flaga europejska powiewa w szkołach i rani uczucia mniejszości etnicznej, choćby Cyganów? A jeśli trafił, to czy przyznano prawo Cygance mieszkającej w Belgii do obrony jej zranionych etniczynych uczuć, a następnie ten wyrok przeniesiono na cały kołchoz?

 

Prezydent Czech, został zaatakowany nie za to, że nie zdejmuje symboli, ale za to, że nie wciąga flagi europejskiej na maszt, w miejscu publicznym, jakim jest siedziba prezydenta Czech. Zatem z tą pustą ścianą nie jest tak jak się ludowi tłumaczy. Uczucia są atakowane przez stare symbole, nie powiesić nowego symbolu to ciemnogród. Tyle jest krzyku wokół rzeczy śmiesznych, bo śmieszną rzeczą jest to, czy symbol z drewna i metalu wydłubany, czy z materiału i farby szyty ma dominować. Natomiast już śmiertelnie poważnym jest, aby stara wiara została zastąpiona nową wiarą i do tego symbole są niezbędne. Ta dygresja jak najbardziej a propos tego, czy lud kupi fasadę? Kupi, lud jak usłyszy co się w tym sezonie nosi poleci do supermarketu bez namysłu i będzie się jeszcze zabijał jak wyprzedaż ogłoszą. Niewielu będzie chętnych do zastanowienia się nad rzeczą banalnie prostą, którą wedle życzenia będą pięknymi słowy realizować nieznani wybrańcy. Jak to się dzieje, że Niemcy i Francja chcą sponsorować Polskę? Co te głupie kraje z tego mają? Gdyby się jednak zastanowili, to usłyszą w odpowiedzi, że to poświęcenie wynika stąd, że te wielkie narody mają wielką wizję wspólnego raju i nie będą na tej wizji oszczędzać. Chodzi o to, że Europa jest jedna i czy Niemiec będzie bogaty czy Polak, to nie ma znaczenia, gdyż wszyscy mają być szczęśliwi. Uwierzy lud? Jakby miał nie uwierzyć, przecież aż w dołku ściska. Jedną Finką zajmuje się Europa i biedą w Polsce, to się nazywa drobiazgowość w sprawiedliwości, dobra Bozia Unia czuwa nad nami. Natomiast na pewno nie uwierzy lud w to, że koncesje na CO2, które przyniosą Francji miliardy, są tym o co w UE chodzi. Wciągnąć głupiego, bo biednego darmową próbką w ramach akwizycji i potem wcisnąć towar właściwy, za który trzeba bulić niebotyczną kasę, a pożytku z tego tyle co z wynalazków oferowanych w Telezakupach.

 

Nie może w to lud uwierzyć, ponieważ nie chodzi o żadne pieniądze dla Francji, ale o to, żeby cała Europa oddychała czystym powietrzem i wspomagała biedne kraje z Afryki. Znów uścisk w dołku, bo to takie piękne o czym nam pięknie opowie pan prezydent i pani minister, oczywiście dla ludu wybrany demokratycznie na oczach ludu, a pod ladą na spotkaniach, gdzie konkurs świadectw wywołuje śmiech i pukanie w czoło, dla tych co wiedzą o co chodzi. Absolutnie ma rację Korwin Mikke, to już nie są żarty to socjalizm z ludzką twarzą według Korwina, a według mnie, to komunizm bez twarzy. Traktat, który jest niezrozumiałym bełkotem, fasadowa demokracja, bezpłciowe pajacyki dyspozycyjnie delegowane na najwyższe urzędy i wszystko jakoś tak po cichu, bez większego halo – klasyka gatunku. Gdy chcesz ubić prostacki interes, pamiętaj aby odśpiewać hymn, powiedzieć wiersz, tudzież przywołać wartości w trakcie sprzedaży, nic skuteczniej nie odwraca uwagi od towaru.

 

No dobrze, ale co proponuję w takim razie, bo się jak zwykle nagadałem, taki mądry jestem, ale co dalej? Dalej moi kochani Polacy? Dalej ciemnogród. Jak tylko, w którymś roku wyjdzie nam, że zapłaciliśmy o jedną złotówkę więcej niż „dostaliśmy”, spieprzamy co tchu do swojego ciemnogrodu i zamykamy się na cztery spusty.  Jak sobie sami damy radę, tacy odizolowani? Moi kochani ciemnogrodzianie, do kiwania samych siebie, to my już nawykliśmy i wiemy jak to działa. Sami to my przynajmniej mamy cień szansy na przetrwanie, dymani przez większych i naokoło szansę tracimy, bo jak wiemy zwycięskie powstania to nie jest nasza specjalność. Tylko proszę aby tego wszystkiego znów opatrznie nie zrozumieć, żadnych nerwowych gestów, żadnych patriotycznych uniesień. Szeroko się uśmiechajmy do towarzyszy z Unii, zapewniajmy i okazujmy głęboką wiarę w nową religię, a gdy na tacy przestanie brzęczeć, grzecznie podziękujmy za współpracę, tłumacząc, że mamy coś pilnego do załatwienia we własnym domu. Nie mówimy żegnaj Unio, ale na razie musimy się uporać z własnym ciemnogrodem. Nie mówimy nie, oczekujemy sensownej propozycji, którą da się policzyć i to na plus. Jeśli ma być sprawiedliwie to musimy sobie pomagać, prawda? Ci co mają więcej muszą pomóc tym co im brakuje, jak komunizm to komunizm, twarzy może nie mieć, ale żołądki te same i porcje muszą być identyczne. Nowa religia musi nadrabiać manną z nieba, bo piekłem na ziemi końcem Europy to każda sekta straszy. Póki co nie straszmy, bo jesteśmy na plus, dlatego zaśpiewajmy ładnie Unii o wspólnych wartościach, po 300 Euro za bilety, zysk zostanie przeznaczony na szlachetny cel – komputeryzacja szkół europejskich położonych w Białostockiem.

Reklama

50 KOMENTARZE

  1. Jako stary czytelnik ,,Najwyższego Czasu” pozwolę sobie
    przypomnieć inne jeszcze – równie obrazoburcze – tezy ,,wariata w muszce” /jak go nazwał bez ceregieli Kabanos Durczok/.Zanim jeszcze w Polsce zaczęły szaleć samorządy /to ich długi dobiją ten kraj/,Korwin głosił tezę,że dopuszczenie do powstania samorządowych przedsiębiorstw i przeróżnych ,,spółek” doprowadzi jedynie do demoralizacji i korupcji .Za lat kilka jego przepowiednia się sprawdziła – samorządowy ,,biznes” to bagno.Obalał również mity ,,liberalnego państwa” za pomocą danych z Generalnej Guberni – podatki były niższe i firmę zakładało się łatwiej.Jego prywatna wojna z eurolandem albo eurokołchozem zepchnęła go do politycznego zoo i w takim też charakterze jest pokazywany w telewizjach – jako okaz.Dobrze zachowany okaz wymierającego gatunku – eurosceptyków.Korwin rozumie doskonale na czy polega mechanizm unijny /na obecnym etapie/ – na korumpowaniu nie tyle całych narodów ile tych grup społecznych,które mają istotny wpływ na poziom życia i nastroje szarej masy czyli tuszy wyborczej.W pierwszej kolejności zdemoralizowani zostali tzw.dopłatami – rolnicy,bo wiadomo ile powstań i wojen było z powodu chleba i kiełbasy, a właściwie ich braku.Nawet w niemieckim filmie o Stoczni i Solidarności /nasi twórcy nie mają głowy do takich zwyczajnych i przyziemnych tematów/ – jest postawiona teza,że cały ten cyrk z Walentynowicz i Lechem to przez brak wkładki w zupie regeneracyjnej.Następnie unia finansuje różne projekty , infrastrukturalne najczęściej ,jako najbardzie widoczne /niebieska tablica z gwiazdkami /,żeby było wiadomo komu zawdzięczamy.Poza tym takie projekty robione na poziomie samorządu i róznych jego takich tam /jak wyżej/ dają szansę na szybkie wyrównanie szans,może nie wszystkim od razu,ale panu burmistrzowi,jego rodzinie i kolegom – na pewno.Zresztą,nikt się tam – w brkselselskiej centrali – nie rozczula nad milionem euro,nawet jeżeli trzeba zatrudnić na etacie przydupasa pani komisarz albo osobistego dentystę.Tak więc dobry przykład spływa z góry na dół , a z nim miliardy dobrych euro.Ale do czasu.Do czasu jak paru facetów ,albo jedna pani/casus stoczni/ uznają,że – bastaya,ende,finito,the end,koniec.Czyli – albo jesteśmy już europejczyki pełną gembą/znaczy nażartą/ i zostajemy płatnikiem netto,albo rzeka euro wysycha z powodu kryzysu/znamy jako : chwilowe,przejściowe…/.I tu dochodzimy do sedna – wszystko będzie fajne,żadnych głupich pytań,żadnych kompromitujących apeli ani żądań,żadnych śmiesznych obaw o wiejską tożsamość – do czasu pełnych dopłat,projektów i grantów.Co będzie później? Ja myślę,że wiedzą ci ,którzy wybrali jakiegoś Belga na ,,naszego prezydenta” , no i paru oszołomów, których JESZCZE prawie nikt nie słucha ani nie czyta.

  2. Jako stary czytelnik ,,Najwyższego Czasu” pozwolę sobie
    przypomnieć inne jeszcze – równie obrazoburcze – tezy ,,wariata w muszce” /jak go nazwał bez ceregieli Kabanos Durczok/.Zanim jeszcze w Polsce zaczęły szaleć samorządy /to ich długi dobiją ten kraj/,Korwin głosił tezę,że dopuszczenie do powstania samorządowych przedsiębiorstw i przeróżnych ,,spółek” doprowadzi jedynie do demoralizacji i korupcji .Za lat kilka jego przepowiednia się sprawdziła – samorządowy ,,biznes” to bagno.Obalał również mity ,,liberalnego państwa” za pomocą danych z Generalnej Guberni – podatki były niższe i firmę zakładało się łatwiej.Jego prywatna wojna z eurolandem albo eurokołchozem zepchnęła go do politycznego zoo i w takim też charakterze jest pokazywany w telewizjach – jako okaz.Dobrze zachowany okaz wymierającego gatunku – eurosceptyków.Korwin rozumie doskonale na czy polega mechanizm unijny /na obecnym etapie/ – na korumpowaniu nie tyle całych narodów ile tych grup społecznych,które mają istotny wpływ na poziom życia i nastroje szarej masy czyli tuszy wyborczej.W pierwszej kolejności zdemoralizowani zostali tzw.dopłatami – rolnicy,bo wiadomo ile powstań i wojen było z powodu chleba i kiełbasy, a właściwie ich braku.Nawet w niemieckim filmie o Stoczni i Solidarności /nasi twórcy nie mają głowy do takich zwyczajnych i przyziemnych tematów/ – jest postawiona teza,że cały ten cyrk z Walentynowicz i Lechem to przez brak wkładki w zupie regeneracyjnej.Następnie unia finansuje różne projekty , infrastrukturalne najczęściej ,jako najbardzie widoczne /niebieska tablica z gwiazdkami /,żeby było wiadomo komu zawdzięczamy.Poza tym takie projekty robione na poziomie samorządu i róznych jego takich tam /jak wyżej/ dają szansę na szybkie wyrównanie szans,może nie wszystkim od razu,ale panu burmistrzowi,jego rodzinie i kolegom – na pewno.Zresztą,nikt się tam – w brkselselskiej centrali – nie rozczula nad milionem euro,nawet jeżeli trzeba zatrudnić na etacie przydupasa pani komisarz albo osobistego dentystę.Tak więc dobry przykład spływa z góry na dół , a z nim miliardy dobrych euro.Ale do czasu.Do czasu jak paru facetów ,albo jedna pani/casus stoczni/ uznają,że – bastaya,ende,finito,the end,koniec.Czyli – albo jesteśmy już europejczyki pełną gembą/znaczy nażartą/ i zostajemy płatnikiem netto,albo rzeka euro wysycha z powodu kryzysu/znamy jako : chwilowe,przejściowe…/.I tu dochodzimy do sedna – wszystko będzie fajne,żadnych głupich pytań,żadnych kompromitujących apeli ani żądań,żadnych śmiesznych obaw o wiejską tożsamość – do czasu pełnych dopłat,projektów i grantów.Co będzie później? Ja myślę,że wiedzą ci ,którzy wybrali jakiegoś Belga na ,,naszego prezydenta” , no i paru oszołomów, których JESZCZE prawie nikt nie słucha ani nie czyta.

  3. pżyjemy, zobaczymy
    Jesteś nadmiernym optymistą sądząc, że Unia chce jedynie ujednolicić imperium ideowo, natomiast kasa płynie więc nie jest tak żle.
    Sądzę, że akurat w sprawach uczuciowych Oni pójdą na ustępstwa, bo to nic nie kosztuje.

    Jeżeli dla Polaków krzyże są ważniejszą sprawą niż wyrzucanie forsy za okno w imię dziwnych pomysłów np. klimatycznych, to dadzą im te krzyże, niech się cieszą.
    Jeśli jakiś kraj woli finansować swój Kościół zamiast szkół i szpitali – jego wybór, Unia nigdy nie protestowała w takich przypadkach.
    Natomiast w gospodarce i finansach Uni nie popuści, i tu jest problem.

    Na razie jesteśmy na plusie ze względu na kupę pieniędzy otrzymanych we wstępnej fazie integracji, ale bilans stale się pogarsza. Prędzej czy później wyjdzie na zero, i co wtedy?
    Niekoniecznie zerowy, lub nawet ujemny bilans wpłat i dotacji musi być w sumie niekorzystny.
    Kraje silne, bogate stać nawet na dopłacanie, jeśli w zamian uzyskują możliwość sterowania Unią zgodnie ze swoimi interesami. Dla nas taka rola nie wchodzi w grę, musimy skakać jak nam każą, więc jedyny, i stale malejący zysk z integracji to ten bilans wpłat.

    Sytuacja ulegnie gwałtownemu pogorszeniu od momentu gdy trzeba będzie płacić za „zabójczy dwutlenek”, wtedy spłacimy wszystkie te dotacje, drogi i całą tą darmochę którą tak ponoć hojnie Unia nam „daje”.

    Zachód dorobił się w epoce gwałtownego rozwoju gospodarczego, w czasie gdy o ekologii i nieszczęściu płynącemu z ciepłego klimatu nikt nie mówił.
    Potem nastąpiła faza konsumpcji i żarcia tego co wypracował. Kiedy już dobrobyt był ugruntowany, brzuchy napełnione i gazy upuszczone, powiedziano nam – “koniec ze zbójecką gospodarką, od teraz trzeba rozwijać się powoli, szanując przyrodę i święte prawa robotnicze, zadbać też należy o nakarmienie Afryki, o samopoczucie misiów w Arktyce, o nienaruszalne prawo banków do zysków bez względu na skutki ich działalności, i o inne ważniejsze sprawy”.

    Wracając do ideologii, to nie istnieje żadna specyficznie europejska ideologia, bowiem musiałaby powstać w opozycji do innych ideologii (amerykańskiej, azjatyckiej itd.). Nic takiego nie widać, to co się ogłasza, jest zbiorem haseł ogólnoludzkich, uniwersalnych, a więc brak tu kontrastu typu – „my europejczycy”,a reszta świata, raczej słychać gadki typu „wszyscy ludzie na świecie są braćmi”, i inne takie.
    Taka luźna ideologia ma tą wadę, że słabo integruje ludność Europy, nie wyróżnia jej bowiem niczym na tle pozostałych sapiensów. Bycie jewropejcem nie staje się więc czymś ekskluzywnym i wyróżniającym. Sprzyjać to może nawrotom do lokalnych, sprawdzonych szowinizmów i wypinania narodowego zada w kierunku Brukseli.
    No, ciekawe, jak to się wszystko skończy.

  4. pżyjemy, zobaczymy
    Jesteś nadmiernym optymistą sądząc, że Unia chce jedynie ujednolicić imperium ideowo, natomiast kasa płynie więc nie jest tak żle.
    Sądzę, że akurat w sprawach uczuciowych Oni pójdą na ustępstwa, bo to nic nie kosztuje.

    Jeżeli dla Polaków krzyże są ważniejszą sprawą niż wyrzucanie forsy za okno w imię dziwnych pomysłów np. klimatycznych, to dadzą im te krzyże, niech się cieszą.
    Jeśli jakiś kraj woli finansować swój Kościół zamiast szkół i szpitali – jego wybór, Unia nigdy nie protestowała w takich przypadkach.
    Natomiast w gospodarce i finansach Uni nie popuści, i tu jest problem.

    Na razie jesteśmy na plusie ze względu na kupę pieniędzy otrzymanych we wstępnej fazie integracji, ale bilans stale się pogarsza. Prędzej czy później wyjdzie na zero, i co wtedy?
    Niekoniecznie zerowy, lub nawet ujemny bilans wpłat i dotacji musi być w sumie niekorzystny.
    Kraje silne, bogate stać nawet na dopłacanie, jeśli w zamian uzyskują możliwość sterowania Unią zgodnie ze swoimi interesami. Dla nas taka rola nie wchodzi w grę, musimy skakać jak nam każą, więc jedyny, i stale malejący zysk z integracji to ten bilans wpłat.

    Sytuacja ulegnie gwałtownemu pogorszeniu od momentu gdy trzeba będzie płacić za „zabójczy dwutlenek”, wtedy spłacimy wszystkie te dotacje, drogi i całą tą darmochę którą tak ponoć hojnie Unia nam „daje”.

    Zachód dorobił się w epoce gwałtownego rozwoju gospodarczego, w czasie gdy o ekologii i nieszczęściu płynącemu z ciepłego klimatu nikt nie mówił.
    Potem nastąpiła faza konsumpcji i żarcia tego co wypracował. Kiedy już dobrobyt był ugruntowany, brzuchy napełnione i gazy upuszczone, powiedziano nam – “koniec ze zbójecką gospodarką, od teraz trzeba rozwijać się powoli, szanując przyrodę i święte prawa robotnicze, zadbać też należy o nakarmienie Afryki, o samopoczucie misiów w Arktyce, o nienaruszalne prawo banków do zysków bez względu na skutki ich działalności, i o inne ważniejsze sprawy”.

    Wracając do ideologii, to nie istnieje żadna specyficznie europejska ideologia, bowiem musiałaby powstać w opozycji do innych ideologii (amerykańskiej, azjatyckiej itd.). Nic takiego nie widać, to co się ogłasza, jest zbiorem haseł ogólnoludzkich, uniwersalnych, a więc brak tu kontrastu typu – „my europejczycy”,a reszta świata, raczej słychać gadki typu „wszyscy ludzie na świecie są braćmi”, i inne takie.
    Taka luźna ideologia ma tą wadę, że słabo integruje ludność Europy, nie wyróżnia jej bowiem niczym na tle pozostałych sapiensów. Bycie jewropejcem nie staje się więc czymś ekskluzywnym i wyróżniającym. Sprzyjać to może nawrotom do lokalnych, sprawdzonych szowinizmów i wypinania narodowego zada w kierunku Brukseli.
    No, ciekawe, jak to się wszystko skończy.

  5. Dobry wieczór, AP
    Wszystko pięknie, wojen nie będzie i ja się cieszę, ale robi mi się jakoś gorzej, gdy słyszę, że nowo wybrany Van Rompuy ma federalistyczne zapędy i zamierza pozamieniać symbole narodowe na unijne. Zagraniczne gazety o tym piszą, a Torysi już zapowiadają, że jeśli takie projekty się pokażą, Brytyjczycy powinni w referendum opowiedzieć się w sprawie swego członkostwa w UE. Szczerze powiem, mnie się pomysł z symbolami UE wcale nie podoba, a już całkowicie wkurza drugi pomysł Van Rompuya o wprowadzeniu w UE jednakowych podatków. W kontekście obu spraw i federalizmu pana VR jego niebywały talent do wypracowania konsensu nastraja mnie raczej pesymistycznie. Skonfederowana Europa mi się nie podoba.
    Pozdrawiam.

  6. Dobry wieczór, AP
    Wszystko pięknie, wojen nie będzie i ja się cieszę, ale robi mi się jakoś gorzej, gdy słyszę, że nowo wybrany Van Rompuy ma federalistyczne zapędy i zamierza pozamieniać symbole narodowe na unijne. Zagraniczne gazety o tym piszą, a Torysi już zapowiadają, że jeśli takie projekty się pokażą, Brytyjczycy powinni w referendum opowiedzieć się w sprawie swego członkostwa w UE. Szczerze powiem, mnie się pomysł z symbolami UE wcale nie podoba, a już całkowicie wkurza drugi pomysł Van Rompuya o wprowadzeniu w UE jednakowych podatków. W kontekście obu spraw i federalizmu pana VR jego niebywały talent do wypracowania konsensu nastraja mnie raczej pesymistycznie. Skonfederowana Europa mi się nie podoba.
    Pozdrawiam.

  7. Gwiazdki z krzyżem – bingo!
    Jeszcze za czasów prac nad “konstytucją” UE i sporów o wartości chrześcijańskie w preambule, słyszałam od pewnej damy w charakterystycznym nakryciu głowy (realnym, nie symbolicznym), że te gwiazdki to są z Apokalipsy, droga pani, bo wie pani, że tam MATKA BOSKA w koronie z dwunastu gwiazd występuje, więc “mogo sobie te bezbożne parambuły pisać, ile chco” (cytat z pamięci, ale w miarę dokładny, tak mi się wbił!), a każden jeden wie, że flaga Unii z katolickiego (!)symbolu się wywodzi. No ja już widzę, jak by się UE ucieszyła, słysząc taką egzegezę symbolu.

  8. Gwiazdki z krzyżem – bingo!
    Jeszcze za czasów prac nad “konstytucją” UE i sporów o wartości chrześcijańskie w preambule, słyszałam od pewnej damy w charakterystycznym nakryciu głowy (realnym, nie symbolicznym), że te gwiazdki to są z Apokalipsy, droga pani, bo wie pani, że tam MATKA BOSKA w koronie z dwunastu gwiazd występuje, więc “mogo sobie te bezbożne parambuły pisać, ile chco” (cytat z pamięci, ale w miarę dokładny, tak mi się wbił!), a każden jeden wie, że flaga Unii z katolickiego (!)symbolu się wywodzi. No ja już widzę, jak by się UE ucieszyła, słysząc taką egzegezę symbolu.