I (pierwszy atak)
migotanie świecy wprawiało ją w szał
ściany zwierały się w dusznym ucisku
pragnienie wyjścia na zewnątrz
odbierało oddech
nad piersi zbytkowny szczegół
drażnił estetykę zakłócał
harmoniczny przepływ energii
między przedmiotami
tak uwierzył
II (drugi atak)
nie słyszała już wołania
z tej komnaty
podmuchy wiatru upajające powietrze
nowość pełzła po murze
na piersiach pustka
papieros tlił się w ustach
założone za głową dłonie
zbierały wszystkie myśli
i strącały do szklanki obok łóżka
szczęście było gdzieś blisko
taką miał nadzieję
III (trzeci atak)
przed nią brama cień bramy wolność
rozkoszowała się ucieczką
dziwiła ją jedynie ustępująca
trwoga malująca się u tych
co biegli w odwrotnym kierunku
splunął w lustro z obrzydzeniem
ślina spływała po obliczu
znienawidzonego gatunku
obraz ów przyozdobił zwierzęcym uśmiechem
tak umiłował
IV (w tej komnacie)
smutek