Reklama

Powszechne przekonanie, że coś jes

Powszechne przekonanie, że coś jest takie, jak się powiada. Jedno krótkie zdanie tytułem refleksji, po lekturze tekstów i komentarzy na Portalu. Nieśmiertelna debata na temat „spisku” przetacza się cyklicznie po sieci i nie omija także tego miejsca, głownie za moja sprawą, ale cieszy mnie, że pojawiają się kolejne "oszołomy". Nawet jeśli nie wszystko mi się kupy trzyma, to podoba mi się sama czujność humanitarna okazywana w zwątpieniu co do intencji dystrybutorów dóbr unikalnych. Powiedziałem już w tej materii tyle, że mam prawo odpocząć, z którego to prawa chętnie korzystam. Niemniej mam też ochotę zabawić się w krótką lecz treściwą analizę, jednego małego przypadku pozostającego w ścisłym związku ze „spiskiem”. Obok zwyczajowej debaty kto nami chce zawładnąć, pojawiła się mini debata w sprawie używania telefonów komórkowych na pokładzie samolotów. Potoczna wiedza na ten temat jest taka, że nie wolno, każdy odpowiedzialny przyzna, że nie wolno. Nie wolno bo? No wiadomo, że w samolocie działają różne nadajniki, odbiorniki, cała skomplikowana elektronika i takie telefony w sposób oczywisty zakłócają samolotowe systemy, a z tym nie ma żartów. Podobne opinie powielają ludzie, którzy jak ja nie mają pojęcia jaki jest faktyczny, wpływ telefonu na samolot, ale przyjmują na wiarę to co słyszą na wizji i fonii oficjalnych kanałów. I tym bardziej, że się nie znamy, powtarzamy „fachowe” opinie. Fachowe z jakiej dziedziny? Z wielu dochodowych, ale nie z dziedziny elektroniki, fal takich czy innych, nadajników i odbiorników.

Pozwolę sobie na mały eksperyment, który mam opanowany dość ściśle, a to z tej racji, że często go używam. Nie znając się na rzeczy powiem co myślę. Myślę, że w tym co się słyszy w często powielanych opiniach na temat trudności faz lotu, opinia mówiąca o tym, że najcięższe chwile samolot i pasażerowie przeżywają w trakcie startu i lądowania, jest zawarta sama prawda. Biorę te założenia w ciemno, z całym dobrodziejstwem. Teraz na założenie nakładam powszechną opinię, że telefon komórkowy szkodzi samolotowej aparaturze, ponieważ odbiera jakieś tam fale i jakieś tam nadaje. Hym, już po wstępnej ocenie, wychodzi mi na to, że jeśli taka teoria ma być praktycznie prawdziwa, to telefon szkodzi samolotowi w najłatwiejszej fazie lotu, w fazie gdy samolot jest w powietrzu. Skąd taki wniosek? A to proste akurat. Stawiam swoje marne życie, że samolot każdej linii lotniczej, startujący i lądujący w wielkich miastach nie zabezpiecza tych manewrów informacjami do sieci komórkowych, aby na czas manewru powyłączano wszelkie urządzenia nadawcze i odbiorcze. Jak rozumiem na lotnisku używanie telefonów jest dozwolone i w pobliżu lotniska istnieją dziesiątki odbiorników i nadajników rozmaitych operatorów, w tym komórkowych i nic się nie dzieje chociaż pola magnetyczne i siłą sygnałów między nadajnikami i telefonami jest nieporównywalnie większa. Ludzkość dotąd nie słyszała, że telefon komórkowy strącił samolot w trakcie lądowania lub startowania. Można się czepiać, że co innego w samolocie, w bliskim kontakcie, a co innego na lotnisku i wokół lotniska. Skoro tak, to pójdę dalej. Stawiam swoje marne życie, że zamontowanie odbiornika, coś na wzór i podobieństwo wzmacniacza w samolotach pasażerskich, tak żeby na wysokości gdzie komórki tracą zasięg dało się nadal rozmawiać jest nie tylko bezpieczne, ale i na pewno przygotowywane.

Reklama

O co to w takim razie chodzi z używaniem telefonów na pokładzie samolotu? O spisek! O spisek operatorów komórkowych. Wiadomo, że samolot lecąc z państwa A do państwa B pokonuje granice, których pono nie ma. Pokonując granice zmieniamy operatorów sieci i wpadamy w tzw roamingu, czyli płacimy za rozmowy niebotyczne stawki. Gdyby w samolotach można było rozmawiać zapewne większość rozmów na trasie Warszawa – Berlin odbyła by się na odcinku Wisła – Odra. Jak to ma miejsce w przypadku rozmów drogą lądową. Ponieważ nie wolno rozmawiać, a choćby po wylądowaniu trzeba zadzwonić do domu i przekazać, że wszystko ok., kasa leci. Taką mam spiskową teorię, chociaż się nie znam, tak sobie główkuję po raz kolejny narażając się na śmieszność. Odezwał się ten co się na wszystkim zna! Pewnie, że się znam, tu oprócz wspomnianego pewnie chodzi jeszcze o jakieś opcje „flay”, albo inne cuda za dodatkową opłatą, bo to chińczyk musi wpiąc jednego chipa za 5 centów do wszystko mającej Nokii za 300 dolców. Żartowałem. Oczywiście tylko z tym, że się na wszystkim znam. Nie znam się na wszystkim, tylko znam się na myśleniu i znów zebrałbym w tyłek grubą internetową solą, gdyby nie jeden myk, o którym delikatnie wspomniałem. Tym razem w eksperymencie posunąłem się dalej. Otóż od początku przypuszczałem to co przypuszczałem, ale na wszelki wypadek sprawdziłem jak moje przypuszczenia mają się do rzeczywistości.

Po kilku kliknięciach dotarłem do artykułu, a w nim znalazłem wszelkie potwierdzenia swoich bezczelnie ignoranckich przypuszczeń:

W kwietniu 2008 roku Komisja Europejska wprowadziła przepisy dotyczące warunków świadczenia usług telefonii komórkowej na pokładzie samolotów w całej Unii Europejskiej. Rok później działalność rozpoczęło w Europie dwóch dostawców usług telefonii komórkowej na pokładzie samolotu – OnAir z Genewy i AeroMobile z Londynu.

Komisja Europejska poinformowała również, że linie lotnicze analizują skalę zainteresowania usługą. Jej cena to około 1,60 euro za minutę połączenia głosowego i około 0,43 euro za wiadomość tekstową w zależności od operatora naziemnej telefonii komórkowej, z którego usług korzysta pasażer.
Operatorzy komórkowi muszą podpisywać z dostawcami umowy, aby ich klienci mogli korzystać z telefonów komórkowych na pokładach samolotów. W ubiegłym roku takie umowy z firmą OnAir podpisała Polska Telefonia Cyfrowa, operator sieci Era, oraz P4, operator sieci Play.


Redaktor naczelny "Skrzydlatej Polski" Grzegorz Sobczak wyjaśnił natomiast, że w samolotach montowane są stacje bazowe, bez których nie byłoby możliwe korzystanie z telefonów komórkowych z uwagi na zbyt mały zasięg tych urządzeń. Stacje te łączą telefony komórkowe z naziemną siecią telefoniczną przez satelitę. To kolejna możliwość dla przewoźników lotniczych, żeby zarobić jakieś pieniądze. Może nie będą to wielkie kwoty, ale na pewno dochód, którym nikt nie pogardzi – zauważył.

To są fragmenty, cały artykuł tutaj: http://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-z-telefonem-komorkowym-na-pokladzie-samolotu,nId,164801 Co jeszcze bardziej ciekawe, podobne dywagacje, do tych moich dyletanckich uwag spisał nie jakiś tam „The Table Bable”, ale The Economist, niestety z angielskiego jestem noga i do źródła dogrzebać się nie mogę, chociaż daje gwarancję, że taki artykuł był, gdzie obala się „teorię spiskową” na temat używania telefonów komórkowych. Jak działa teoria spiskowa? Powtórzę! Nie ma żadnych teorii spiskowych jest biznes i proszę spojrzeć, że przy tak głupiej sprawie, bo w sumie jakież to kwoty można zarobić na takim roamingu, czy tych wzmacniaczach fal komórkowych, opłaca się z ludzi robić wariatów. Jakiż to potężny mechanizm, że nie pozwala człowiekowi nacieszyć się telefonem, tam gdzie szuka się sposobu na niewielkie, ale jednak pieniądze? Taki sam mechanizm, jak wysypywanie kawy i herbaty do morza, żeby utrzymać cenę, jak wirtualne nabywanie baryłek w Londynie, jak opcje walutowe. A co ja bredzę. Gorzej, to jest taki sam mechanizm jak paczki słane z Jemenu przed wielkim rozdaniem stołków w USA. Trzeba jednak przyznać, że to już nie dawny rozmach, żadnych trupów, toporne to wszystko, jak niedawne historie na lotniskach tuż przed próbą wprowadzenia obowiązkowych skanerów. Próba się średnio udała, incydenty jak ręką odjął zniknęły.

A jeszcze nie tak dawno rozbijały się samoloty o wieże w NYC i Pentagon, ale to tak, że topiły budynki i zachowywały papierowe arabskie paszporty. I kto dziś pamięta, że bombardowania afgańskich skał, w których dawno nie było już agenta CIA, brodatego Osamy było jawnym robieniem sobie jaj z człowieka? Kto dziś pamięta, że w Iraku nie było żadnej broni masowego rażenia, a przekręty jakie urządzali amerykańscy i angielscy politycy, żeby wywołać zyskowną wojnę, są już żadną spiskową teorią, ale od ujawnienia faktów w Anglii poleciało kilka głów, w tym lider Partii Pracy beknął stanowiskiem? Nikt nie pamięta i o takiej bzdurze, jak telefony w samolocie nie będzie pamiętał. Po co straszyć biednych ludzi wulkanicznym pyłem z Islandii, jak już pył z Indonezji jest nieszkodliwy? Wiem, że mogą być inne wulkany, ale pytam się gdzie jakakolwiek oddanie proporcji? Jeśli tamten pył zatrzymał cały świat, to dlaczego ten nie zatrzymał chociaż kontynentu, albo przynajmniej paru wysp?

Problem z tymi teoriami spiskowymi polega na tym, że żadne logiczne myślenie nie przemówi do ludu hodowanego na przekazie płynącym z eteru. Gdybym nie mógł się podeprzeć Komisją UE i opiniami z poważnej prasy, byłbym śmieszny niepoliczalny raz z głupią "komórą". Problem polega też na tym, że w przypadku telefonów chodzi o zasadę, chodzi o to, żeby człowiek, dalej pogardliwie zwany: klientem, petentem, obywatelem, żołnierzem, wiedział jak najmniej i był jak najsolidniej wytresowany. Chodzi o nawyk. Nie masz myśleć, słuchaj „Ekspertów”, co w rezultacie przekłada się na „Kupuj gówno w worku”, sam nie kombinuj, bo za cienki w uszach jesteś. Specjaliści owszem, ale od inżynierii dusz. I ten mechanizm nie jest trenowany na tajnych naradach, to jest we krwi. Nikt tu się z nikim nie umawia, a sprawa się rypie, gdy zachodzi konflikt interesów. Taki głupi telefon, te parę złoty i się chciało, komisje, systemy, rady, certyfikaty, specjalistów i przekaz globalny uruchamiać. Ileż razy bardziej się chce i na nic nie zważa, kiedy chodzi o potężną władzę i poważne pieniądze? Czasami coś większego się sypnie, jak zwierzęca grypa, bo nie wzystkie korporacje załapały się na biznes, ale bywają sprawy, że się nie ruszyć. Czy takie WTC przygotowane dla utrzymania władzy i rozpętanie dochodu na „islamskim fanatyzmie naftowym”, plus polityczny interes możnych tego świata, naprawdę tak trudno sobie wyobrazić? Nie mówię uwierzyć, bo co ludzie powiedzą? Ale tak w duchu, po cichu, no nawet dla jaj, po prostu sobie wyobrazić. I tylko wyobrazić, bo niestety linków do The Economist i innych prac komisji poważnych instytucji w tym przypadku nie będzie, zbyt poważna sprawa, zbyt poważni ludzie, żeby się narażać na konflikt interesów.

Reklama

126 KOMENTARZE

  1. Bardzo zgrabny tekst ci wyszedł 🙂
    Komóry komórami,ale skoro fale takie szkodliwe dla awioniki to jak wytłumaczyć to,że można sobie w samolocie kupić dostęp do internetu bezprzewodowego? Laptop z WiFi i jakoś fale samolotu nie strącają 🙂 Do tego prezydencki Tutek z telefonem satelitarnym i rządową elektroniką, typu jakieś kodowanie wojskowe czy coś, na bank byłby odporny na działanie jednego telefonu. Nawet tych 19tu znalezionych 🙂 Ale ciemny lud lemingów kupi wszystko,ważne żeby pochodziło z jedynego nieobciachowego źródła.
    Co do telefonów i Smoleńska. Znaleziono wreszcie tel. satelitarny Ś.P. Lecha i pukawki BORowików? Czy dalej będzie jakieś pierdzenie,że to Błasik wykoleił samolot a Ryszard C. miał plany go zdetonować?
    Pozdrawiam

  2. Bardzo zgrabny tekst ci wyszedł 🙂
    Komóry komórami,ale skoro fale takie szkodliwe dla awioniki to jak wytłumaczyć to,że można sobie w samolocie kupić dostęp do internetu bezprzewodowego? Laptop z WiFi i jakoś fale samolotu nie strącają 🙂 Do tego prezydencki Tutek z telefonem satelitarnym i rządową elektroniką, typu jakieś kodowanie wojskowe czy coś, na bank byłby odporny na działanie jednego telefonu. Nawet tych 19tu znalezionych 🙂 Ale ciemny lud lemingów kupi wszystko,ważne żeby pochodziło z jedynego nieobciachowego źródła.
    Co do telefonów i Smoleńska. Znaleziono wreszcie tel. satelitarny Ś.P. Lecha i pukawki BORowików? Czy dalej będzie jakieś pierdzenie,że to Błasik wykoleił samolot a Ryszard C. miał plany go zdetonować?
    Pozdrawiam

  3. Bardzo
    dobry wpis Ci wyszedł. Mający zastosowanie do praktycznie we wszystkich dziedzinach gospodarki w których maczają palce korporacje. Począwszy od żarówek energoooszczędnych poprzez banany aż do całego sektora usług bankowych.
    Hm. Jednak banki mnie najbardziej wq…ją. Nie dość, że oprocentowanie konta praktycznie zerowe, nie dość, że kroją sklepy za płatności klientów za pomocą kart, nie dość że wydzwaniają w celach marketingówych i wysyałają tony makulatury reklamowej to jeszcze s…….y podnoszą opłatę za prowadzenie konta.
    Uff. Dałem upust swojej frustracji ale to nie zmienia niczego.

  4. Bardzo
    dobry wpis Ci wyszedł. Mający zastosowanie do praktycznie we wszystkich dziedzinach gospodarki w których maczają palce korporacje. Począwszy od żarówek energoooszczędnych poprzez banany aż do całego sektora usług bankowych.
    Hm. Jednak banki mnie najbardziej wq…ją. Nie dość, że oprocentowanie konta praktycznie zerowe, nie dość, że kroją sklepy za płatności klientów za pomocą kart, nie dość że wydzwaniają w celach marketingówych i wysyałają tony makulatury reklamowej to jeszcze s…….y podnoszą opłatę za prowadzenie konta.
    Uff. Dałem upust swojej frustracji ale to nie zmienia niczego.

  5. Nie mam pojęcia o zakazie
    Nie mam pojęcia o zakazie używania komórki w samolocie. Mam za to telefon który zwiedziłam dokładnie i w nim odkryłam opcję TRYB SAMOLOTOWY. W razie gdyby, to przełączam i dzwonię. Jeśli zabronione to po co jest? Jest, czyli używać można. Taniej od Wisły do Odry. Tyle wiem, zatem skwapliwie z tego skorzystam na dłuższą pogawędkę. Najwyżej się dowiem, że to opcja ozdobna, żeby komórka była droższa.
    Teorie spiskowe za ileś tam lat mogą okazać się prawdą. Albo i nie. W coś trzeba wierzyć, póki co, we wszystko na raz się nie da.

  6. Nie mam pojęcia o zakazie
    Nie mam pojęcia o zakazie używania komórki w samolocie. Mam za to telefon który zwiedziłam dokładnie i w nim odkryłam opcję TRYB SAMOLOTOWY. W razie gdyby, to przełączam i dzwonię. Jeśli zabronione to po co jest? Jest, czyli używać można. Taniej od Wisły do Odry. Tyle wiem, zatem skwapliwie z tego skorzystam na dłuższą pogawędkę. Najwyżej się dowiem, że to opcja ozdobna, żeby komórka była droższa.
    Teorie spiskowe za ileś tam lat mogą okazać się prawdą. Albo i nie. W coś trzeba wierzyć, póki co, we wszystko na raz się nie da.

  7. Pozwoliłem sobie zasięgnąć opinii
    fachowca, inżyniera elektronika, który pracuje w jednej z sieci komórkowych, nadzoruje instalowanie stacji bazowych (w całym regionie) i co do zasięgu, łączności komórka – stacja bazowa itp. zagadnień orientuje się lepiej ode mnie. Powiedział mi na ten temat rzeczy następujące:

    1. Zasięg stacji bazowych GSM to nie jest sfera, tzn. anteny są kierunkowe i pokrywają przestrzeń nad ziemią do jakiejś wysokości – mało prawdopodobne jest złapanie efektywnego sygnału GSM w samolocie lecącym na wysokości 8-10 km, dlatego montowane są wzmacniacze, stacje bazowe o zasięgu samolotu etc. Owszem, dodatkowo płatne.

    2. Kwestia prędkości – już w pociągach InterCity, jadących nawet 160 km/h (powiedzmy na wybranych trasach, typu Poznań-Wawa) montuje się osobne wzmacniacze i przekaźniki (mój rozmówca użył określenia “mikrokomórki”). Z samochodu, jadącego autostradą w granicach 130 km/h, da się rozmawiać przez GSM, ale już łączenie się z Internetem via GPRS jest utrudnione, co niestety przećwiczyłem osobiście. W samolotach, lecących z prędkościami rzędu 800-900 km/h, nawet rozmowa byłaby utrudniona.

    3. Działanie włączonego telefonu komórkowego (lub większej ich ilości) na systemy samolotu jest oficjalnie niezbadane, więc zakaz został wprowadzony “na wszelki wypadek”, na zasadzie “lepiej tysiąc razy zakazać, niż raz pozwolić i niech coś się stanie”. Ponadto są różne telefony, z nadajnikami o różnej mocy i drobnymi różnicami w konstrukcji anten etc. – dlatego utrudnione jest zbadanie ich wpływu na systemy różnych samolotów, które też przecież nie są jednakowe.

    4. Poza komórkami nie wolno używać w samolocie (przynajmniej przy starcie i lądowaniu) również żadnych urządzeń nagrywających, takich jak wypalarki płyt w laptopach lub kamery nagrywające bezpośrednio na DVD. Tutaj już chyba argument o finansowej stronie zakazu odpada, w końcu nikt nie oferuje za pieniądze nagrywani płyt w samolotach?

    Edit: Wszystko to nie oznacza, że nie należy szukać podejrzanych działań, mających na celu wyciągnięcie kasy od obywatela, a bazujących na jego nieświadomości.

    • Cześć Q.
      Stanowczo na zbyt wielu rzeczach się znasz bądź masz znajomych, którzy orientują się w danym temacie. Dla reszty użytkowników internetu może to być frustrujące. Może to być tak frustrujące, że popadną w alkoholizm albo inne depresje. Albo zostaną jednocześnie socjopatami i psychopatami. Nie żal ci tej całej zbiorowości ludzkiej, która przez Ciebie się stoczy?;-)
      A potem się dziwć, że ludzie bomby wysyłają to tu to tam.
      Pzdr.

      • Dzień dobry OBU Panom
        Jeżeli mam okazję zasięgnąć fachowej opinii, a fachowiec znajdzie dla mnie czas – czemu nie skorzystać i w miarę możności podzielić się na forum?
        Jeżeli mam wyrobione zdanie na jakiś temat, na podstawie konkretnych danych – mogę się nim podzielić, zaznaczając, że ono jest moje i niekoniecznie słuszne (“Przekonaj mnie, jeżeli moje dane są niespójne”).
        Jeżeli nic nie wiem, staram się siedzieć cicho, co nie zawsze mi się udaje.

        Proszę nie udawać Greka i nie wysyłać mi żadnych bomb : )))

    • No ja niestety nie mam
      No ja niestety nie mam znajomych od komórek, ale przypuszczam, że tak ERA i czy inny Play jako tako się na tym zna. I to te firmy wraz z przewoźnikami podpisały umowę na świadczenie usług na wysokościach i prędkościach. Co więcej te usługi DZIAŁAJĄ JUŻ U WIELU PRZEWOŹNIKÓW I OPERATORÓW. Czy znajomy o tym wie? Pierwsze punkty dotyczą dywagacji o niemożliwościach technicznych, jak sądzę nie mają większego sensu w obliczu FAKTU, że usługa potwierdziła sama KE. Logika tego wywodu jest mniej więcej taka. Nie wiadomo czy komórki mogą szkodzić i dlatego należy je wyłączać, ale z taą samą wiedzą buduje się systemy i usługi wzmacniające sygnał, żeby komórki odbierały na 10 tys metrów? Dobrze zrozumiałem? Jak powiadam, ja się na niczym nie znam, poza myśleniem. Bardzo nie lubię dyskusji przez AUTORYTET. Do niedawna był tu lekarz, który uzasadniał “naukowo” wielki kan N1Ah1, też dostawał po 6 gwiazdek od tych samych europejskich, poważnych, rozumnych, “niespiskowych”. Nie wiem jak działają nadajniki i odbiorniki GSM, ale nie muszę tego wiedzieć, żeby widzieć, że wzmocniony sygnał GSM nie szkodzi, a brak zasięgu szkodzi. Przecież to idiotyzm w sterylnej postaci.

      • Zgadza się,
        podpisały umowę o świadczeniu usług na wysokościach i prędkościach, w tym celu instalując (dokładając się do zainstalowania) na pokładach samolotów przekaźniki, tego samego rodzaju, co we wspomnianych pociągach IC, chociaż zapewne – jak można się domyślać – innego typu, zaprojektowane i działające tak, żeby zasady bezpieczeństwa były zachowane, a ewentualny wpływ na działanie systemów samolotu – zminimalizowany.

        Jeżeli nie lubisz dyskusji przez autorytet, jak chcesz mieć merytoryczne, unikalne teksty, które postulowałeś? Tzn. nie ma sprawy, następnym razem oszczędzę czas swój i znajomego plus opłatę dla operatora komórkowego za rozmowę, a tutaj będę siedział cicho, jak deklarowałem. Albo opublikuję następnego Lajkonika, tak zdaje się będzie lepiej.

        • Nie wiadomo BYŁO czy komórki mogą szkodzić.
          Cytuję MK : “Nie wiadomo czy komórki mogą szkodzić
          i dlatego należy je wyłączać, ale z tą samą wiedzą
          buduje się systemy i usługi wzmacniające sygnał”.
          Wg. mnie nie ma tu sprzeczności. Jest to problem
          bezwładności oficjalnych ustaleń mówiących
          o niewiadomym ryzyku szkodliwego oddziaływania
          komórek na systemy samolotowe i bezwładności
          przepisów, które zalecają komórki wyłączać.
          Tak przy okazji, Quackie nie napisał, że “OBECNIE
          nie wiadomo, czy komórki szkodzą”, a cytowany
          powyżej fragment to twierdzenie mu imputuje.
          Krótko : “Nie wiadomo było”, a teraz
          najprawdopodobniej “już wiadomo”,
          że nie szkodzą.

        • Nienawidzę dyskusji przez
          Nienawidzę dyskusji przez autorytet i aż dziw bierze, że po 3 latach batalii z tego rodzaju dyskusją znów muszę podejmować rękawicę. Dyskusja przez autorytet, jest zaprzeczeniem merytorycznej dyskusji, profanacją tejże. Quackie obaj wiemy, że znajomego fatygowałeś niepotrzebnie, a już koszta poniosłeś zupełnie bez sensu. WSZYSTKIE INFORMACJE zawarte w punktach znajomego są nie tylko dostępne pod pierwszym linkiem w google, ale w artykule, do ktrórego link podałem. Na marginesie mam taka bulwersującą uwagę. Jak wiadomo jestem oponiarz, ale gdyby mi ktoś kazał dobrać oponę do samolotu, puknąłbym go w czoło. Zmierzam do tego, że znajomy wiedzę na temat systemów w samolocie prawdopodobnie ma taką samą jak ja i Ty, mimo wiedzy z dziedziny. I to jest właśnie dyskusja przez AUTORYTET, przedstawiona wiedza jest powszechnie dostępna po jednym kliknięciu, co innego montować nadajniki, co innego wiedzieć jaki ma to wpływ na te wszystkie urządzenia w samolocie. Znajomy jest tu zupełnie zbędny, niczego do dyskusji nie wnosi poza jednym retorycznym chwytem, nie twierdzę, że zamierzonym, ale takim że: “ZNA SIĘ I NIE MA CO Z NIM DYSKUTOWAĆ”.

          A co do meritum to zauważ proszę jedną rzecz, chociaż w dwóch przypadkach. W obu powołujesz się, że coś jest na “wszelki wypadek niebezpieczne”, a coś innego jest “bezpieczne”. Skąd to wiadomo? Przecież sam pisałeś, że NIKT TEGO POWAŻNIE NIE WERYFIKOWAŁ. W tym właśnie sedno! Otóż coś jedno jest ekonomiczne, wraz z wzrostem popularności komórek i walki na rynku przewoźników, gdzie usługa typu “komóra” może przy tej samej cenie biletu, a nawet wyższej stanowić o atrakcyjności, a coś innego przynosi straty. Przecież nie wszystkie samoloty latają na 10 tysiącach i mają 800 km/h na liczniku, ba nasza “flota” brazylijskich trabantów może sobie tylko pomarzyć o takich parametrach. A zakaz komórkowy jest/był powszechny i roaming też. Podsumowując i żeby nie było co nie słucham głosu rozsądku. Słucham i co więcej przyznaję Ci rację, w tym aspekcie, że oprócz klasycznej ściemy marketingowców i syfu korporacyjnego, podtrzymujących pewną “zbiorową świadomość”, w tym wypadku zadziałał również koszt usługi, którym podzieliły się korporacje. Tego kosztu faktycznie nie ująłem i faktycznie wskazanie na taki aspekt sprawy jest MERYTORYCZNE. Z tym, że zupełnie niepotrzebny jest tu znajomy i w żadnym razie to słuszne spostrzeżenie nie znosi głównej tezy, jaką w tekście zawarłem, jedynie zwraca słuszną uwagę, że bywają akcje nieco bardziej skomplikowane, chociaż mieszczące się w schemacie działań. I drugie, żeby nie było. Twój wpis uważam za wartościowy, ja się tylko nie godzę na model dyskusji, którą tępię z całą siła, nie godzę się na dyskusję przez AUTORYTET i nie mam najmniejszych wątpliwości, że doskonale wiesz o co chodzi i jeszcze sprawniej potrafisz to oddzielić od dyskusji merytorycznej.

          • OK, rozumiem.
            Z tym jestem w stanie się zgodzić.

            Co do telefonu do przyjaciela, to byłem przekonany np. o tym, że jeżeli w terenie jestem w stanie rozmawiać z komórki w odległości 15 km (w poziomie) od najbliższego przekaźnika, to nie ma najmniejszego problemu, żeby rozmawiać również z podobnej odległości “z góry” – to mi znajomy naprostował, jak również zwrócił uwagę na aspekt prędkości (z którym się przecież w zakresie netu zetknąłem na autostradzie), wspominając choćby o mikrokomórkach w pociągach. W tym sensie i zakresie uważam, że ta rozmowa nie była stratą czasu.

            Co do zasady i dmuchania na zimne – właśnie się zastanawiam, jak to możliwe, że nikt tego nie zmierzył ani nie zweryfikował? Chyba w którymś momencie ktoś MUSIAŁ to zrobić, bo skąd by wzięli wartość 1mW (miliwata, zdaje się) w tym chociażby artykule (http://www.t-k.pl/p/artykul?i26=1780&o27=1 – pierwszy link z brzegu z gugla)? Podejrzewam, że to może mieć również związek z rozwojem technologii, do któregoś momentu wystarczająco bezpieczne (ale znów – bezpieczne, ponieważ?) rozwiązanie było nieopłacalne.

  8. Pozwoliłem sobie zasięgnąć opinii
    fachowca, inżyniera elektronika, który pracuje w jednej z sieci komórkowych, nadzoruje instalowanie stacji bazowych (w całym regionie) i co do zasięgu, łączności komórka – stacja bazowa itp. zagadnień orientuje się lepiej ode mnie. Powiedział mi na ten temat rzeczy następujące:

    1. Zasięg stacji bazowych GSM to nie jest sfera, tzn. anteny są kierunkowe i pokrywają przestrzeń nad ziemią do jakiejś wysokości – mało prawdopodobne jest złapanie efektywnego sygnału GSM w samolocie lecącym na wysokości 8-10 km, dlatego montowane są wzmacniacze, stacje bazowe o zasięgu samolotu etc. Owszem, dodatkowo płatne.

    2. Kwestia prędkości – już w pociągach InterCity, jadących nawet 160 km/h (powiedzmy na wybranych trasach, typu Poznań-Wawa) montuje się osobne wzmacniacze i przekaźniki (mój rozmówca użył określenia “mikrokomórki”). Z samochodu, jadącego autostradą w granicach 130 km/h, da się rozmawiać przez GSM, ale już łączenie się z Internetem via GPRS jest utrudnione, co niestety przećwiczyłem osobiście. W samolotach, lecących z prędkościami rzędu 800-900 km/h, nawet rozmowa byłaby utrudniona.

    3. Działanie włączonego telefonu komórkowego (lub większej ich ilości) na systemy samolotu jest oficjalnie niezbadane, więc zakaz został wprowadzony “na wszelki wypadek”, na zasadzie “lepiej tysiąc razy zakazać, niż raz pozwolić i niech coś się stanie”. Ponadto są różne telefony, z nadajnikami o różnej mocy i drobnymi różnicami w konstrukcji anten etc. – dlatego utrudnione jest zbadanie ich wpływu na systemy różnych samolotów, które też przecież nie są jednakowe.

    4. Poza komórkami nie wolno używać w samolocie (przynajmniej przy starcie i lądowaniu) również żadnych urządzeń nagrywających, takich jak wypalarki płyt w laptopach lub kamery nagrywające bezpośrednio na DVD. Tutaj już chyba argument o finansowej stronie zakazu odpada, w końcu nikt nie oferuje za pieniądze nagrywani płyt w samolotach?

    Edit: Wszystko to nie oznacza, że nie należy szukać podejrzanych działań, mających na celu wyciągnięcie kasy od obywatela, a bazujących na jego nieświadomości.

    • Cześć Q.
      Stanowczo na zbyt wielu rzeczach się znasz bądź masz znajomych, którzy orientują się w danym temacie. Dla reszty użytkowników internetu może to być frustrujące. Może to być tak frustrujące, że popadną w alkoholizm albo inne depresje. Albo zostaną jednocześnie socjopatami i psychopatami. Nie żal ci tej całej zbiorowości ludzkiej, która przez Ciebie się stoczy?;-)
      A potem się dziwć, że ludzie bomby wysyłają to tu to tam.
      Pzdr.

      • Dzień dobry OBU Panom
        Jeżeli mam okazję zasięgnąć fachowej opinii, a fachowiec znajdzie dla mnie czas – czemu nie skorzystać i w miarę możności podzielić się na forum?
        Jeżeli mam wyrobione zdanie na jakiś temat, na podstawie konkretnych danych – mogę się nim podzielić, zaznaczając, że ono jest moje i niekoniecznie słuszne (“Przekonaj mnie, jeżeli moje dane są niespójne”).
        Jeżeli nic nie wiem, staram się siedzieć cicho, co nie zawsze mi się udaje.

        Proszę nie udawać Greka i nie wysyłać mi żadnych bomb : )))

    • No ja niestety nie mam
      No ja niestety nie mam znajomych od komórek, ale przypuszczam, że tak ERA i czy inny Play jako tako się na tym zna. I to te firmy wraz z przewoźnikami podpisały umowę na świadczenie usług na wysokościach i prędkościach. Co więcej te usługi DZIAŁAJĄ JUŻ U WIELU PRZEWOŹNIKÓW I OPERATORÓW. Czy znajomy o tym wie? Pierwsze punkty dotyczą dywagacji o niemożliwościach technicznych, jak sądzę nie mają większego sensu w obliczu FAKTU, że usługa potwierdziła sama KE. Logika tego wywodu jest mniej więcej taka. Nie wiadomo czy komórki mogą szkodzić i dlatego należy je wyłączać, ale z taą samą wiedzą buduje się systemy i usługi wzmacniające sygnał, żeby komórki odbierały na 10 tys metrów? Dobrze zrozumiałem? Jak powiadam, ja się na niczym nie znam, poza myśleniem. Bardzo nie lubię dyskusji przez AUTORYTET. Do niedawna był tu lekarz, który uzasadniał “naukowo” wielki kan N1Ah1, też dostawał po 6 gwiazdek od tych samych europejskich, poważnych, rozumnych, “niespiskowych”. Nie wiem jak działają nadajniki i odbiorniki GSM, ale nie muszę tego wiedzieć, żeby widzieć, że wzmocniony sygnał GSM nie szkodzi, a brak zasięgu szkodzi. Przecież to idiotyzm w sterylnej postaci.

      • Zgadza się,
        podpisały umowę o świadczeniu usług na wysokościach i prędkościach, w tym celu instalując (dokładając się do zainstalowania) na pokładach samolotów przekaźniki, tego samego rodzaju, co we wspomnianych pociągach IC, chociaż zapewne – jak można się domyślać – innego typu, zaprojektowane i działające tak, żeby zasady bezpieczeństwa były zachowane, a ewentualny wpływ na działanie systemów samolotu – zminimalizowany.

        Jeżeli nie lubisz dyskusji przez autorytet, jak chcesz mieć merytoryczne, unikalne teksty, które postulowałeś? Tzn. nie ma sprawy, następnym razem oszczędzę czas swój i znajomego plus opłatę dla operatora komórkowego za rozmowę, a tutaj będę siedział cicho, jak deklarowałem. Albo opublikuję następnego Lajkonika, tak zdaje się będzie lepiej.

        • Nie wiadomo BYŁO czy komórki mogą szkodzić.
          Cytuję MK : “Nie wiadomo czy komórki mogą szkodzić
          i dlatego należy je wyłączać, ale z tą samą wiedzą
          buduje się systemy i usługi wzmacniające sygnał”.
          Wg. mnie nie ma tu sprzeczności. Jest to problem
          bezwładności oficjalnych ustaleń mówiących
          o niewiadomym ryzyku szkodliwego oddziaływania
          komórek na systemy samolotowe i bezwładności
          przepisów, które zalecają komórki wyłączać.
          Tak przy okazji, Quackie nie napisał, że “OBECNIE
          nie wiadomo, czy komórki szkodzą”, a cytowany
          powyżej fragment to twierdzenie mu imputuje.
          Krótko : “Nie wiadomo było”, a teraz
          najprawdopodobniej “już wiadomo”,
          że nie szkodzą.

        • Nienawidzę dyskusji przez
          Nienawidzę dyskusji przez autorytet i aż dziw bierze, że po 3 latach batalii z tego rodzaju dyskusją znów muszę podejmować rękawicę. Dyskusja przez autorytet, jest zaprzeczeniem merytorycznej dyskusji, profanacją tejże. Quackie obaj wiemy, że znajomego fatygowałeś niepotrzebnie, a już koszta poniosłeś zupełnie bez sensu. WSZYSTKIE INFORMACJE zawarte w punktach znajomego są nie tylko dostępne pod pierwszym linkiem w google, ale w artykule, do ktrórego link podałem. Na marginesie mam taka bulwersującą uwagę. Jak wiadomo jestem oponiarz, ale gdyby mi ktoś kazał dobrać oponę do samolotu, puknąłbym go w czoło. Zmierzam do tego, że znajomy wiedzę na temat systemów w samolocie prawdopodobnie ma taką samą jak ja i Ty, mimo wiedzy z dziedziny. I to jest właśnie dyskusja przez AUTORYTET, przedstawiona wiedza jest powszechnie dostępna po jednym kliknięciu, co innego montować nadajniki, co innego wiedzieć jaki ma to wpływ na te wszystkie urządzenia w samolocie. Znajomy jest tu zupełnie zbędny, niczego do dyskusji nie wnosi poza jednym retorycznym chwytem, nie twierdzę, że zamierzonym, ale takim że: “ZNA SIĘ I NIE MA CO Z NIM DYSKUTOWAĆ”.

          A co do meritum to zauważ proszę jedną rzecz, chociaż w dwóch przypadkach. W obu powołujesz się, że coś jest na “wszelki wypadek niebezpieczne”, a coś innego jest “bezpieczne”. Skąd to wiadomo? Przecież sam pisałeś, że NIKT TEGO POWAŻNIE NIE WERYFIKOWAŁ. W tym właśnie sedno! Otóż coś jedno jest ekonomiczne, wraz z wzrostem popularności komórek i walki na rynku przewoźników, gdzie usługa typu “komóra” może przy tej samej cenie biletu, a nawet wyższej stanowić o atrakcyjności, a coś innego przynosi straty. Przecież nie wszystkie samoloty latają na 10 tysiącach i mają 800 km/h na liczniku, ba nasza “flota” brazylijskich trabantów może sobie tylko pomarzyć o takich parametrach. A zakaz komórkowy jest/był powszechny i roaming też. Podsumowując i żeby nie było co nie słucham głosu rozsądku. Słucham i co więcej przyznaję Ci rację, w tym aspekcie, że oprócz klasycznej ściemy marketingowców i syfu korporacyjnego, podtrzymujących pewną “zbiorową świadomość”, w tym wypadku zadziałał również koszt usługi, którym podzieliły się korporacje. Tego kosztu faktycznie nie ująłem i faktycznie wskazanie na taki aspekt sprawy jest MERYTORYCZNE. Z tym, że zupełnie niepotrzebny jest tu znajomy i w żadnym razie to słuszne spostrzeżenie nie znosi głównej tezy, jaką w tekście zawarłem, jedynie zwraca słuszną uwagę, że bywają akcje nieco bardziej skomplikowane, chociaż mieszczące się w schemacie działań. I drugie, żeby nie było. Twój wpis uważam za wartościowy, ja się tylko nie godzę na model dyskusji, którą tępię z całą siła, nie godzę się na dyskusję przez AUTORYTET i nie mam najmniejszych wątpliwości, że doskonale wiesz o co chodzi i jeszcze sprawniej potrafisz to oddzielić od dyskusji merytorycznej.

          • OK, rozumiem.
            Z tym jestem w stanie się zgodzić.

            Co do telefonu do przyjaciela, to byłem przekonany np. o tym, że jeżeli w terenie jestem w stanie rozmawiać z komórki w odległości 15 km (w poziomie) od najbliższego przekaźnika, to nie ma najmniejszego problemu, żeby rozmawiać również z podobnej odległości “z góry” – to mi znajomy naprostował, jak również zwrócił uwagę na aspekt prędkości (z którym się przecież w zakresie netu zetknąłem na autostradzie), wspominając choćby o mikrokomórkach w pociągach. W tym sensie i zakresie uważam, że ta rozmowa nie była stratą czasu.

            Co do zasady i dmuchania na zimne – właśnie się zastanawiam, jak to możliwe, że nikt tego nie zmierzył ani nie zweryfikował? Chyba w którymś momencie ktoś MUSIAŁ to zrobić, bo skąd by wzięli wartość 1mW (miliwata, zdaje się) w tym chociażby artykule (http://www.t-k.pl/p/artykul?i26=1780&o27=1 – pierwszy link z brzegu z gugla)? Podejrzewam, że to może mieć również związek z rozwojem technologii, do któregoś momentu wystarczająco bezpieczne (ale znów – bezpieczne, ponieważ?) rozwiązanie było nieopłacalne.

  9. Yo la mówię jeszcze bardziej
    Yo la mówię jeszcze bardziej poważnie. Zapłacę Ci za te płatne linki w “The Economist” i “The Times”, mam nadzieję, że tak się to pisze. Proszę ściągnij mi po dwa artykułu z początków wielkiego światowego kantu N1AH1 z tych zacnych pism, które pisząc idiotyzmy, bynajmniej nie straciły renomy. Ale koniecznie z początku ściągnij, potem to ja wiem, że były już mądre i rozsądne jak oszołom MK. A potem jakbyś mógł dołóż ze dwa bezpłatne linki z tych tabloidów, też z początków wielkiego kantu. Wówczas pogadamy o powadze, dowcipie, może nawet racji. Problem nie leży w prasie, ale w mentalności, w postawie życiowej. Ludzi najprościej można podzielić na anarchistów i niewolników. Anarchista to taki co pierdoli wszystko, a niewolnik to ten co da się każdemu wydymać. Być może wioskowo i zabawnie jest być anarchistą, ale odpowiada mi ten status seksualny i intelektualny. Na każde słowo reaguję umysłem, nigdy nazwiskami i tytułami. Twierdzę, że dobijanie rannych w Smoleńsku to mowa debila, ale twierdze również, że WTC w swej oficjalnej wersji, to dymanie niewolników, które większości się podoba. Za stary jestem na zmiany.

  10. Yo la mówię jeszcze bardziej
    Yo la mówię jeszcze bardziej poważnie. Zapłacę Ci za te płatne linki w “The Economist” i “The Times”, mam nadzieję, że tak się to pisze. Proszę ściągnij mi po dwa artykułu z początków wielkiego światowego kantu N1AH1 z tych zacnych pism, które pisząc idiotyzmy, bynajmniej nie straciły renomy. Ale koniecznie z początku ściągnij, potem to ja wiem, że były już mądre i rozsądne jak oszołom MK. A potem jakbyś mógł dołóż ze dwa bezpłatne linki z tych tabloidów, też z początków wielkiego kantu. Wówczas pogadamy o powadze, dowcipie, może nawet racji. Problem nie leży w prasie, ale w mentalności, w postawie życiowej. Ludzi najprościej można podzielić na anarchistów i niewolników. Anarchista to taki co pierdoli wszystko, a niewolnik to ten co da się każdemu wydymać. Być może wioskowo i zabawnie jest być anarchistą, ale odpowiada mi ten status seksualny i intelektualny. Na każde słowo reaguję umysłem, nigdy nazwiskami i tytułami. Twierdzę, że dobijanie rannych w Smoleńsku to mowa debila, ale twierdze również, że WTC w swej oficjalnej wersji, to dymanie niewolników, które większości się podoba. Za stary jestem na zmiany.

  11. maść z nietoperza dobra na GSM
    Piszesz o czymś co wiąże się z ze zjawiskiem zabobonów naukowych.
    To są prawdy tego typu jak np leczenie bólu zęba okładem z końskiego łajna, tyle że poparte naukowym autorytetem.
    Właśnie w tym rzecz że nie są oparte na badaniach, a na autorytecie specjalisty który z definicji jest nieomylny.
    Kiedyś nauka twierdziła że człowiek uniesiony nad ziemię niechybnie umrze, prędkość ponad 40 km/h też uważano za śmiertelną (najpierw miały popękać bębenki w uszach, potem paraliż i popadnięcie w obłęd).
    Tego typu zabobony można teoretycznie zweryfikować wynikami obiektywnych badań, tyle że wyniki badań zależą od tego kto i po co je zamawia. Badaniami obiektywnymi zajmują się jedynie ludzie nie zainteresowani materialnie czyli studenci, część doktorantów i naukowcy w ramach hobby lub na specjalne zlecenia (ale zwykle wówczas wyniki są utajnione).

    Szukałem czegoś na temat wpływu telefonów na urządzenia lotnicze i nic nie znalazłem, To znaczy niby znalazłem dwa zdania w różnych miejscach: “badania potwierdziły szkodliwy wpływ sygnału GSM (rok 2004)” i drugie ” W ostatnich latach (??)badania nie potwierdziły zagrożenia płynącego z telefonów komórkowych na awionikę samolotów”.
    Czyli można to sobie wsadzić…
    Prawdą jest że telefon pozbawiony zasięgu może emitować sygnał z nienormalnie dużą mocą, jednak piloci notorycznie zapominają o wyłączeniu osobistych telefonów i nic się nie dzieje (poza jednym przypadkiem paniki w kokpicie wywołanej dzwonkiem) ,w dodatku regulaminy linii lotniczych nie nakazują pilotom wyłączania telefonów, co może oznaczać że odpowiednie pomiary były kiedyś przeprowadzone a wyniki wsadzono do szuflady.
    Dopiero jak zrobił się szum, dlaczegóż to prostym pasażerom nie wolno a pilotom wolno, zalecono personelowi wyłączanie, tak dla świętego spokoju i dla sprawiedliwości społecznej.
    Zabobony naukowe są tak wygodnym narzędziem do sterowania zachowaniami społecznymi i gospodarczymi że widzę dla nich i dla ludzi z nich żyjących, świetlaną przyszłość.

  12. maść z nietoperza dobra na GSM
    Piszesz o czymś co wiąże się z ze zjawiskiem zabobonów naukowych.
    To są prawdy tego typu jak np leczenie bólu zęba okładem z końskiego łajna, tyle że poparte naukowym autorytetem.
    Właśnie w tym rzecz że nie są oparte na badaniach, a na autorytecie specjalisty który z definicji jest nieomylny.
    Kiedyś nauka twierdziła że człowiek uniesiony nad ziemię niechybnie umrze, prędkość ponad 40 km/h też uważano za śmiertelną (najpierw miały popękać bębenki w uszach, potem paraliż i popadnięcie w obłęd).
    Tego typu zabobony można teoretycznie zweryfikować wynikami obiektywnych badań, tyle że wyniki badań zależą od tego kto i po co je zamawia. Badaniami obiektywnymi zajmują się jedynie ludzie nie zainteresowani materialnie czyli studenci, część doktorantów i naukowcy w ramach hobby lub na specjalne zlecenia (ale zwykle wówczas wyniki są utajnione).

    Szukałem czegoś na temat wpływu telefonów na urządzenia lotnicze i nic nie znalazłem, To znaczy niby znalazłem dwa zdania w różnych miejscach: “badania potwierdziły szkodliwy wpływ sygnału GSM (rok 2004)” i drugie ” W ostatnich latach (??)badania nie potwierdziły zagrożenia płynącego z telefonów komórkowych na awionikę samolotów”.
    Czyli można to sobie wsadzić…
    Prawdą jest że telefon pozbawiony zasięgu może emitować sygnał z nienormalnie dużą mocą, jednak piloci notorycznie zapominają o wyłączeniu osobistych telefonów i nic się nie dzieje (poza jednym przypadkiem paniki w kokpicie wywołanej dzwonkiem) ,w dodatku regulaminy linii lotniczych nie nakazują pilotom wyłączania telefonów, co może oznaczać że odpowiednie pomiary były kiedyś przeprowadzone a wyniki wsadzono do szuflady.
    Dopiero jak zrobił się szum, dlaczegóż to prostym pasażerom nie wolno a pilotom wolno, zalecono personelowi wyłączanie, tak dla świętego spokoju i dla sprawiedliwości społecznej.
    Zabobony naukowe są tak wygodnym narzędziem do sterowania zachowaniami społecznymi i gospodarczymi że widzę dla nich i dla ludzi z nich żyjących, świetlaną przyszłość.

  13. Historia z telefonami komórkowymi w samolotach
    jest bardziej skomplikowana niż się komukolwiek wydaje. Na nic tutaj jakieś ,,testy” w śmiesznych programach popularno-naukowych. Telefon jest najzwyklejszym nadajnikiem w zakresie częstotliwości 850 MHz do 1900MHz. Nie stanowi zagrożenia w starych (radzieckich) samolotach , natomiast w supernowoczesnych zautomatyzowanych , gdzie procesor centralny steruje peryferiami zdalnie lub szyną danych – wszelkiego rodzaju zakłocenia transmisji stanowią smiertelne niebezpieczeństwo. Ze względu na ekranowanie (duraluminium) i mnogośc systemów ,tak GSM jak i pokładowych , nie da się przeprowadzić jednej autorytatywnej symulacji . Poza tym nadajnik własny samolotu ani radiowysokościomierz nie mogą być zakłócone w zaden sposób. Nie wspominając o procesie ,,orientacji” samolotu w oparciu o satelity GPS i radiolatarnie w trakcie lotu na autopilocie.
    Mamy wię nieustanny transfer śmiertelnie ważnych danych na wielu częstotliwościach,Pomijając wpływ nadajników o identycznych lub zbliżonych częstotliwościach ,co załatwiają międzynarodowe przepisy dot. przydziału pasm i częstotliwości , pozostają interferencje oraz odporność systemów na zakłócenia. Wprowadzenie modulacji cyfrowej w miejsce modulacji amplitudy lub częstotliwości umożliwiło zmniejszenie zajmowanego pasma częstotliwości a tym samym podniosło bezpieczeństwo takich właśnie systemów. To z kolei – powolne dopuszczenie łaczności GSM na pokłady samolotów.
    W fazie startu i lądowania współczesny samolot przechodzi przez 2-3 strefy kontroli lotu , więc różnymi radarami (o różnej mocy ) jest ,,namierzany”,pomijając wszystkie układy wspomagania pilotów ,jak osławiony ILS.Z powodu zbliżonych częstotliwości pracy radaru z częstotliwościami górnego pasma GSM . oraz tego,że bodaj 60% katastrof ma miejsce podczas lądowania – należy zrozumieć i ZAAKCEPTOWAĆ zakaz używania telefonów komórkowych w trakcie całej procedury lądowania samolotu.

      • Nie czytałem,ale można to zrobić w taki sposób
        że została wyznaczona , np. przez zrzeszenie producentów samolotów , neutralna częstotliwość albo wąskie pasmo ,które w żaden sposób nie koliduje z obecnie eksploatowanymi systemami ani też z planowanymi w przyszłości (kompatybilność). Również producent samolotu określi miejsce takiego nadajnika na pokładzie samolotu , moc oraz warunki propagacji ( kształt i charakterystykę anteny). Nie inaczej.
        W dotychczasowym ,,stanie” mamy tyle systemów ile zalogowanych telefonów i tyle nadajników.

    • Dla upartych sceptyków:
      Spróbujcie w samochodzie , najlepiej na postoju, zbliżyć ,,dzwoniący” lub tylko logujący się w sieci telefon komórkowy do samochodowego radyjka. Usłyszycie różne dziwne dźwięki , choć z wielkiej różnicy zakresów częstotliwości pracy (10-krotnej) oraz rodzaju modulacji (cyfrowa w GSM , analogowa w FM) – wynika,że powinna być ,,cisza”.
      To wynik różnego rodzaju interferencji właśnie i demodulacji (detekcji) sygnału przez elementy które ,,normalnie” spełniają inną rolę.

      • Nawet niekoniecznie samochodowe.
        Mam podpiętą pod komputer starą miniwieżę, jak komórka leży w promieniu 20-30 cm od niej, to słychać bzyczenie w głośnikach tuż przed każdym połączeniem. SMSem, a czasem nawet bez dalszych następstw (komórka prawdopodobnie potwierdza obecność w sieci co jakiś czas).

        Tylko jak to się przekłada na zakłócenia aparatury w samolocie? No i jakoś łączenie się ze “pikokomórką” jest możliwe?

        • Otóż właśnie to, takie to
          Otóż właśnie to, takie to gadanie dalekosiężne naukowo, a tak naprawdę współczesny strach przed elektryfikacją. Wiadomo, że telefon przystawiony do radia robi jakieś trzaski, ale co z tego wynika? Że Nokią można przesterować samolot? Skąd taki wniosek. Trzeszczy sobie i tyle i nawet stacji nie zmienia, a już na pewno nie sprawi, że pani redaktor zacznie mówić po polsku. Nie widzę ŻADNEJ zależności między trzeszczącym radiem i wysadzaniem samolotów przy pomocy Noki za złotówkę. Takich analogii na siłę można snuć tysiące. Mnie co drugi raz kopie prawie każdy samochód, nie wiem może maj jakiś sweterek elastyczny, albo coś we mnie mi spokoju nie daje, ale tak jest często. I co z tego wynika? Że samochód mnie prądem zabije, albo sweterek? Wszystko ma swoje proporcje. Chyba nikt nie twierdzi, że telefon nie ma wpływu na urządzenia domowe i samolotowe, pytanie czy to jest wpływ śmiertelny, czy niegroźne efekty specjalne. Od trzasków w radiu do wpływu na pilotaż jest mniej więcej taka sama różnica jak między oglądaniem się za laską, a gwałtem z zabójstwem. Jak w starym dowcipie, każdy facet nosi narzędzie gwałtu przy sobie. To są dywagacje oparte na emocjach, nie NAUCE.

          • Ale gdyby
            znalazł się człek, który by czarno na białym napisał, jakie urządzenia w samolocie się kłócą z komórką, konkretnie, z nazwami i częstotliwościami, na jakich pracują – zaakceptowałbyś?

            Bo ja takiego nie znam, ale mam problem, który polega na tym, że jakby ojciec_milicjant – albo ktokolwiek – zaprosił tu takiego, względnie zacytował, to nie byłbym w stanie zweryfikować, że to, co mówi, zgadza się ze stanem faktycznym : (

          • Pytam raz jeszcze o prostą
            Pytam raz jeszcze o prostą rzecz. Dlaczego plastikowy grzebień jest zatrzymywany na lotniskach, a śmiercionośne komórki pozostawia się pasażerom z prośbą o wyłączenie? No o czym mowa? Chlor mówi znacznie precyzyjnie o “naukowym zabobonie”, to jest takie znachorstwo, które podpiera się EKSPERTEM. A ekspert jest zawsze do wynajęcia. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, że śmiercionośne komórki pozostają w gestii pasażerów ich dobrej woli, pamięci, dyscyplinie i tak dalej. Przecież to absurd i naprawdę tylko dywagacje “popularno-naukowe”.

          • Ech,Matko , nie przeczytałeś uważnie
            Ten banalny eksperymencik pozwala TYLKO I WYŁĄCZNIE uzmysłowić problem interferencji i zakłóceń w technice odbiorczej i nadawczej . Jednym słowem – w świecie w którym żyjemy nic nie jest doskonałe, pełno jest tandety KTÓRA NIE SPEŁNIA DEKLAROWANYCH NORM i przez to właśnie jest niebezpieczna. Bo powszechnie dostępna , w postaci ,,produktów masowych”.
            Tylko tyle.Nic więcej.

    • No ja wszystko rozumiem,
      No ja wszystko rozumiem, nawet to, że wielu technicznych zawiłości nie rozumiem. Ale spytam jak chlor. Gdzie te badania? I dodam od siebie, co się takiego stało z telefonami i nadajnikami poza tym, że jest ich więcej i mają więcej pixeli plus dzwonków? Zasad działania jest ciągle ta sama. Nie było można, chociaż nikt nigdy tego NAUKOWO nie wyjaśnił, poza teoriami mniej lub bardziej nośnymi, ale tylko teoriami. Teraz nie tylko sygnał nie zakłóca, ale należy go wzmocnić, aby odbierać bliżej Pana Boga. Nic tu się kupy nie trzyma, ale to absolutnie nic. Za chwilę będą samochody naprowadzana satelitą, będą odbierały różne radary i inne ILS, żeby mogły same jechać. I co wtedy? Będzie zakaz używania telefonów przy ruszaniu i hamowaniu w takim samochodzie? Przecież samolot w trakcie lądowania i startowania jest narażony na dziesiątki częstotliwości, które mogą zakłócać ILS, na przykład TOK FM, może. Co napisałeś, brzmi pozornie logicznie i groźnie, w końcu ludzkie życie, ale mnie się kupy nie trzyma. No i jeszcze jedna prosta rzecz. Jeśli samolot można by wysadzić w powietrze przy lądowaniu i startowaniu sygnałem komórki, to dlaczego na miły Bóg odbiera się plastikowe grzebienie, a komórki prosi się tylko uprzejmie wyłączyć. Ba, z ziemi można by wejść na częstotliwość ILS, czy czegoś tam, gdyby to takie proste były, że telefony zakłócają lot. Jak podejrzewam, te częstotliwości są lata świetlne za lub przed częstotliwościami użytkowymi, mało tego, nie wyobrażam sobie, aby byo inaczej, bo dopiero wtedy byłoby to śmiertelne zagrożenie, gdy łepek sterujący samochodzikiem na baterię puknąłby rejs Warszawa Chicago. Kupy się to nie trzyma, równie dobrze można wchodzić na pokład z bronią, z zastrzeżeniem, żeby wcześniej zabezpieczyć. Kompletnie nie widzę konsekwencji i nauki, widzę luźne teorie, nie przeczę atrakcyjne, jednak kupy się nie trzymające.

      • Matka – my jesteśmy z cywilizacji w której życie ludzkie
        niewiele znaczy. Ba, sto tysięcy trupów ,,dla sprawy” albo przegranej- wygranej wojny to drobiazg.Już nie będę wspominał Tupolewa i kto w nim zginął i po co , ani tego jaki skutek dla Narodu.
        Więc samoloty pasażerskie ( na nasze szczęście) projektują i budują ludzie , którzy nie dopuszczają myśli , że coś MOŻE SIĘ STAĆ. Najgorzej , jeśli to COŚ stanie się amerykańskiemu pasażerowi . Bo polskiemu to wiadomo .
        Więc już na poziomie projektowania samolotu (A 380 jest ostatnim duraluminiowym) rezygnuje się z tego ,wielkiego jednak,komfortu na rzecz bezpieczeństwa,mimo,że prawdopodobieństwo interferencji lub zakłóceń jest wyrażone w promilach. Teraz o Dreamliner Boeinga – jest zbudowany z kompozytów , więc dla wszelkich pól elektromagnetycznych bardziej ,,przezroczysty”.Innymi słowy – łatwiej zakłócić z zewnątrz działanie systemów pokładowych . Ale będzie(prawdopodobnie) ,,lepszy” do nawiązania łaczności z ziemią.Wypada więc przejrzeć specyfikację techniczną pod kątem : terminal(-e) GSM i kwestia łaczności np. w business class. Jeżeli Boeing przewidział w swoim najnowszym produkcie taki rodzaj łączności – więc tym torem podąży reszta świata.
        Co zaś się tyczy badań i testów , to takie małe zobrazowanie:
        L 1–2 GHz 15–30 cm L – ang. long – długi; duży zasięg, pasmo wykorzystywane w cywilnych urządzeniach kontroli przestrzeni powietrznej oraz wojskowych radarach obserwacji, jak np. stacja radiolokacyjna polskiej produkcji – NUR-31.
        S 2–4 GHz 7,5–15 cm S – ang. short – krótki; stosowane w terminalach kontroli ruchu powietrznego, radarach pogodowych, morskich, wysokościomierzach, jak np. polski radar NUR-41.

        z którego wynika,że częstotliwości się POKRYWAJĄ ( ,,amerykański ” GSM 1,9GHz i nasz radar)
        poza tym rozwój sieci GSM ewoluuje w kierunku , którego nikt nie jest w stanie przewidzieć(sięgnijcie do szuflady po komórki sprzed 3 lat), konstruktorzy radarów i autopilotów też nie śpią. Jest zbyt wiele niewiadomych w tym równaniu na ludzkie życie,jednak.

        • Mnie nikt nie musi
          Mnie nikt nie musi przekonywać jak wygląda ciągnik typu Białoruś, w którym praca przypomina robotę w kamieniołomie, a jak wyglądał chociażby czeski ciągnik w czasach słusznie minionych, że o zachodnich nie wspomnę. Nie ma mnie też co prostować w kwestii szacunku dla życia ludzkiego. Ale to ma się nijak do mojego aktualnego pytania. GDYBY KOMÓRKI BYŁY ŚMIERCIONOŚNE, ALBO CHOCIAŻ STANOWIŁY NIEWIELKIE ZAGROŻENIE, NIKT O ZDROWYCH ZMYSŁACH, NIE POWIERZYŁBY ICH WYŁĄCZANIA KILKUSET LUDZIOM O RÓŻNYCH CHARAKTERACH, STOPNIACH ODPOWIEDZIALNOŚCI, ŻE O TERRORYZMIE NIE WSPOMNĘ. Nawet, a może przede wszystkim przy Twojej argumentacji o odpowiedzialności i dmuchaniu na zimne, podobnej beztroski wyjaśnić i obronić się nie da. Wiem, że każdy z nas jest przywiązany do swoich racji, ja strasznie jestem, ale Twoich racji w tym wypadku logicznie obronić się nie da. Rozumiem doskonale Twoją argumentację, ale wnioski z argumentacji w przypadku tej jednej kwestii kupy się nie trzymają. Innymi słowy akceptuję tego rodzaju podejście do bezpieczeństwa i tym bardziej jest to dla mnie dowód, że z komórkami to czyste pieprzenie marketingowe i dyscyplinujące, nic więcej.

          • Tak na marginesie właśnie
            Tak na marginesie właśnie słucham idioty, tępego wyjątkowo, trepa zidiociałego, który jako ekspert i dawny odpowiedzialny opowiada o szkoleniach, że w latach 80-tych nie było symulatorów i ludziom się żyło dostatnio, a licencja pilotów to tylko papier. Nawet Pochanke ciśnie jełopa, oby tylko jełopa, dla mnie to już połowa bandyty. Obojętnie co się działo za jego kadencji, tylko za to co mówi w TV powinien już siedzieć. Ale chce też przez to powiedzieć, żeby nie dostawać na głowę z tym Smoleńskiem, nie wszystko musi pasować pod tę tezę, że organizacja była dnem i nawet nie powinno. Komórki na pokładzie TU 154 nikogo nie zabiły, tych ludzi zabiło coś zupełnie innego i już wiele razy pisałem co.

          • Za chwilę ludzie będą uciekać na dźwięk Tu
            Ale ten 101 był ,,przystosowany” do prowadzenia rozmów przez GSM. Więc stary radziecki , który ma wszystko mechaniczne , do tego zdublowane – jest ,,z natury” odporny za zakłócenia radioelektroniczne . On tylko został wyposażony przez Amerykanów w system TAWS .
            Więc ktoś,kto wciska taki temat do rozważań o tamtej katastrofie robi dokładnie to,co spece od zamgławiaczy czy jak im tam.
            Zagrożenie GSM dotyczy samolotów zbudowanych w oparciu o elektronikę na podobnym poziomie. Więc , dla jasności przekazu, zostańmy przy Boeing-ach i Airbus-ach.
            Samochód albo autobus najwyżej STANIE. Poza tym, nie ma żadnego porównania w skomplikowaniu autobusu z samolotem.
            Chyba,że ktoś porównuje modele sterowane radyjkiem. Czterokanałowym.

  14. Historia z telefonami komórkowymi w samolotach
    jest bardziej skomplikowana niż się komukolwiek wydaje. Na nic tutaj jakieś ,,testy” w śmiesznych programach popularno-naukowych. Telefon jest najzwyklejszym nadajnikiem w zakresie częstotliwości 850 MHz do 1900MHz. Nie stanowi zagrożenia w starych (radzieckich) samolotach , natomiast w supernowoczesnych zautomatyzowanych , gdzie procesor centralny steruje peryferiami zdalnie lub szyną danych – wszelkiego rodzaju zakłocenia transmisji stanowią smiertelne niebezpieczeństwo. Ze względu na ekranowanie (duraluminium) i mnogośc systemów ,tak GSM jak i pokładowych , nie da się przeprowadzić jednej autorytatywnej symulacji . Poza tym nadajnik własny samolotu ani radiowysokościomierz nie mogą być zakłócone w zaden sposób. Nie wspominając o procesie ,,orientacji” samolotu w oparciu o satelity GPS i radiolatarnie w trakcie lotu na autopilocie.
    Mamy wię nieustanny transfer śmiertelnie ważnych danych na wielu częstotliwościach,Pomijając wpływ nadajników o identycznych lub zbliżonych częstotliwościach ,co załatwiają międzynarodowe przepisy dot. przydziału pasm i częstotliwości , pozostają interferencje oraz odporność systemów na zakłócenia. Wprowadzenie modulacji cyfrowej w miejsce modulacji amplitudy lub częstotliwości umożliwiło zmniejszenie zajmowanego pasma częstotliwości a tym samym podniosło bezpieczeństwo takich właśnie systemów. To z kolei – powolne dopuszczenie łaczności GSM na pokłady samolotów.
    W fazie startu i lądowania współczesny samolot przechodzi przez 2-3 strefy kontroli lotu , więc różnymi radarami (o różnej mocy ) jest ,,namierzany”,pomijając wszystkie układy wspomagania pilotów ,jak osławiony ILS.Z powodu zbliżonych częstotliwości pracy radaru z częstotliwościami górnego pasma GSM . oraz tego,że bodaj 60% katastrof ma miejsce podczas lądowania – należy zrozumieć i ZAAKCEPTOWAĆ zakaz używania telefonów komórkowych w trakcie całej procedury lądowania samolotu.

      • Nie czytałem,ale można to zrobić w taki sposób
        że została wyznaczona , np. przez zrzeszenie producentów samolotów , neutralna częstotliwość albo wąskie pasmo ,które w żaden sposób nie koliduje z obecnie eksploatowanymi systemami ani też z planowanymi w przyszłości (kompatybilność). Również producent samolotu określi miejsce takiego nadajnika na pokładzie samolotu , moc oraz warunki propagacji ( kształt i charakterystykę anteny). Nie inaczej.
        W dotychczasowym ,,stanie” mamy tyle systemów ile zalogowanych telefonów i tyle nadajników.

    • Dla upartych sceptyków:
      Spróbujcie w samochodzie , najlepiej na postoju, zbliżyć ,,dzwoniący” lub tylko logujący się w sieci telefon komórkowy do samochodowego radyjka. Usłyszycie różne dziwne dźwięki , choć z wielkiej różnicy zakresów częstotliwości pracy (10-krotnej) oraz rodzaju modulacji (cyfrowa w GSM , analogowa w FM) – wynika,że powinna być ,,cisza”.
      To wynik różnego rodzaju interferencji właśnie i demodulacji (detekcji) sygnału przez elementy które ,,normalnie” spełniają inną rolę.

      • Nawet niekoniecznie samochodowe.
        Mam podpiętą pod komputer starą miniwieżę, jak komórka leży w promieniu 20-30 cm od niej, to słychać bzyczenie w głośnikach tuż przed każdym połączeniem. SMSem, a czasem nawet bez dalszych następstw (komórka prawdopodobnie potwierdza obecność w sieci co jakiś czas).

        Tylko jak to się przekłada na zakłócenia aparatury w samolocie? No i jakoś łączenie się ze “pikokomórką” jest możliwe?

        • Otóż właśnie to, takie to
          Otóż właśnie to, takie to gadanie dalekosiężne naukowo, a tak naprawdę współczesny strach przed elektryfikacją. Wiadomo, że telefon przystawiony do radia robi jakieś trzaski, ale co z tego wynika? Że Nokią można przesterować samolot? Skąd taki wniosek. Trzeszczy sobie i tyle i nawet stacji nie zmienia, a już na pewno nie sprawi, że pani redaktor zacznie mówić po polsku. Nie widzę ŻADNEJ zależności między trzeszczącym radiem i wysadzaniem samolotów przy pomocy Noki za złotówkę. Takich analogii na siłę można snuć tysiące. Mnie co drugi raz kopie prawie każdy samochód, nie wiem może maj jakiś sweterek elastyczny, albo coś we mnie mi spokoju nie daje, ale tak jest często. I co z tego wynika? Że samochód mnie prądem zabije, albo sweterek? Wszystko ma swoje proporcje. Chyba nikt nie twierdzi, że telefon nie ma wpływu na urządzenia domowe i samolotowe, pytanie czy to jest wpływ śmiertelny, czy niegroźne efekty specjalne. Od trzasków w radiu do wpływu na pilotaż jest mniej więcej taka sama różnica jak między oglądaniem się za laską, a gwałtem z zabójstwem. Jak w starym dowcipie, każdy facet nosi narzędzie gwałtu przy sobie. To są dywagacje oparte na emocjach, nie NAUCE.

          • Ale gdyby
            znalazł się człek, który by czarno na białym napisał, jakie urządzenia w samolocie się kłócą z komórką, konkretnie, z nazwami i częstotliwościami, na jakich pracują – zaakceptowałbyś?

            Bo ja takiego nie znam, ale mam problem, który polega na tym, że jakby ojciec_milicjant – albo ktokolwiek – zaprosił tu takiego, względnie zacytował, to nie byłbym w stanie zweryfikować, że to, co mówi, zgadza się ze stanem faktycznym : (

          • Pytam raz jeszcze o prostą
            Pytam raz jeszcze o prostą rzecz. Dlaczego plastikowy grzebień jest zatrzymywany na lotniskach, a śmiercionośne komórki pozostawia się pasażerom z prośbą o wyłączenie? No o czym mowa? Chlor mówi znacznie precyzyjnie o “naukowym zabobonie”, to jest takie znachorstwo, które podpiera się EKSPERTEM. A ekspert jest zawsze do wynajęcia. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, że śmiercionośne komórki pozostają w gestii pasażerów ich dobrej woli, pamięci, dyscyplinie i tak dalej. Przecież to absurd i naprawdę tylko dywagacje “popularno-naukowe”.

          • Ech,Matko , nie przeczytałeś uważnie
            Ten banalny eksperymencik pozwala TYLKO I WYŁĄCZNIE uzmysłowić problem interferencji i zakłóceń w technice odbiorczej i nadawczej . Jednym słowem – w świecie w którym żyjemy nic nie jest doskonałe, pełno jest tandety KTÓRA NIE SPEŁNIA DEKLAROWANYCH NORM i przez to właśnie jest niebezpieczna. Bo powszechnie dostępna , w postaci ,,produktów masowych”.
            Tylko tyle.Nic więcej.

    • No ja wszystko rozumiem,
      No ja wszystko rozumiem, nawet to, że wielu technicznych zawiłości nie rozumiem. Ale spytam jak chlor. Gdzie te badania? I dodam od siebie, co się takiego stało z telefonami i nadajnikami poza tym, że jest ich więcej i mają więcej pixeli plus dzwonków? Zasad działania jest ciągle ta sama. Nie było można, chociaż nikt nigdy tego NAUKOWO nie wyjaśnił, poza teoriami mniej lub bardziej nośnymi, ale tylko teoriami. Teraz nie tylko sygnał nie zakłóca, ale należy go wzmocnić, aby odbierać bliżej Pana Boga. Nic tu się kupy nie trzyma, ale to absolutnie nic. Za chwilę będą samochody naprowadzana satelitą, będą odbierały różne radary i inne ILS, żeby mogły same jechać. I co wtedy? Będzie zakaz używania telefonów przy ruszaniu i hamowaniu w takim samochodzie? Przecież samolot w trakcie lądowania i startowania jest narażony na dziesiątki częstotliwości, które mogą zakłócać ILS, na przykład TOK FM, może. Co napisałeś, brzmi pozornie logicznie i groźnie, w końcu ludzkie życie, ale mnie się kupy nie trzyma. No i jeszcze jedna prosta rzecz. Jeśli samolot można by wysadzić w powietrze przy lądowaniu i startowaniu sygnałem komórki, to dlaczego na miły Bóg odbiera się plastikowe grzebienie, a komórki prosi się tylko uprzejmie wyłączyć. Ba, z ziemi można by wejść na częstotliwość ILS, czy czegoś tam, gdyby to takie proste były, że telefony zakłócają lot. Jak podejrzewam, te częstotliwości są lata świetlne za lub przed częstotliwościami użytkowymi, mało tego, nie wyobrażam sobie, aby byo inaczej, bo dopiero wtedy byłoby to śmiertelne zagrożenie, gdy łepek sterujący samochodzikiem na baterię puknąłby rejs Warszawa Chicago. Kupy się to nie trzyma, równie dobrze można wchodzić na pokład z bronią, z zastrzeżeniem, żeby wcześniej zabezpieczyć. Kompletnie nie widzę konsekwencji i nauki, widzę luźne teorie, nie przeczę atrakcyjne, jednak kupy się nie trzymające.

      • Matka – my jesteśmy z cywilizacji w której życie ludzkie
        niewiele znaczy. Ba, sto tysięcy trupów ,,dla sprawy” albo przegranej- wygranej wojny to drobiazg.Już nie będę wspominał Tupolewa i kto w nim zginął i po co , ani tego jaki skutek dla Narodu.
        Więc samoloty pasażerskie ( na nasze szczęście) projektują i budują ludzie , którzy nie dopuszczają myśli , że coś MOŻE SIĘ STAĆ. Najgorzej , jeśli to COŚ stanie się amerykańskiemu pasażerowi . Bo polskiemu to wiadomo .
        Więc już na poziomie projektowania samolotu (A 380 jest ostatnim duraluminiowym) rezygnuje się z tego ,wielkiego jednak,komfortu na rzecz bezpieczeństwa,mimo,że prawdopodobieństwo interferencji lub zakłóceń jest wyrażone w promilach. Teraz o Dreamliner Boeinga – jest zbudowany z kompozytów , więc dla wszelkich pól elektromagnetycznych bardziej ,,przezroczysty”.Innymi słowy – łatwiej zakłócić z zewnątrz działanie systemów pokładowych . Ale będzie(prawdopodobnie) ,,lepszy” do nawiązania łaczności z ziemią.Wypada więc przejrzeć specyfikację techniczną pod kątem : terminal(-e) GSM i kwestia łaczności np. w business class. Jeżeli Boeing przewidział w swoim najnowszym produkcie taki rodzaj łączności – więc tym torem podąży reszta świata.
        Co zaś się tyczy badań i testów , to takie małe zobrazowanie:
        L 1–2 GHz 15–30 cm L – ang. long – długi; duży zasięg, pasmo wykorzystywane w cywilnych urządzeniach kontroli przestrzeni powietrznej oraz wojskowych radarach obserwacji, jak np. stacja radiolokacyjna polskiej produkcji – NUR-31.
        S 2–4 GHz 7,5–15 cm S – ang. short – krótki; stosowane w terminalach kontroli ruchu powietrznego, radarach pogodowych, morskich, wysokościomierzach, jak np. polski radar NUR-41.

        z którego wynika,że częstotliwości się POKRYWAJĄ ( ,,amerykański ” GSM 1,9GHz i nasz radar)
        poza tym rozwój sieci GSM ewoluuje w kierunku , którego nikt nie jest w stanie przewidzieć(sięgnijcie do szuflady po komórki sprzed 3 lat), konstruktorzy radarów i autopilotów też nie śpią. Jest zbyt wiele niewiadomych w tym równaniu na ludzkie życie,jednak.

        • Mnie nikt nie musi
          Mnie nikt nie musi przekonywać jak wygląda ciągnik typu Białoruś, w którym praca przypomina robotę w kamieniołomie, a jak wyglądał chociażby czeski ciągnik w czasach słusznie minionych, że o zachodnich nie wspomnę. Nie ma mnie też co prostować w kwestii szacunku dla życia ludzkiego. Ale to ma się nijak do mojego aktualnego pytania. GDYBY KOMÓRKI BYŁY ŚMIERCIONOŚNE, ALBO CHOCIAŻ STANOWIŁY NIEWIELKIE ZAGROŻENIE, NIKT O ZDROWYCH ZMYSŁACH, NIE POWIERZYŁBY ICH WYŁĄCZANIA KILKUSET LUDZIOM O RÓŻNYCH CHARAKTERACH, STOPNIACH ODPOWIEDZIALNOŚCI, ŻE O TERRORYZMIE NIE WSPOMNĘ. Nawet, a może przede wszystkim przy Twojej argumentacji o odpowiedzialności i dmuchaniu na zimne, podobnej beztroski wyjaśnić i obronić się nie da. Wiem, że każdy z nas jest przywiązany do swoich racji, ja strasznie jestem, ale Twoich racji w tym wypadku logicznie obronić się nie da. Rozumiem doskonale Twoją argumentację, ale wnioski z argumentacji w przypadku tej jednej kwestii kupy się nie trzymają. Innymi słowy akceptuję tego rodzaju podejście do bezpieczeństwa i tym bardziej jest to dla mnie dowód, że z komórkami to czyste pieprzenie marketingowe i dyscyplinujące, nic więcej.

          • Tak na marginesie właśnie
            Tak na marginesie właśnie słucham idioty, tępego wyjątkowo, trepa zidiociałego, który jako ekspert i dawny odpowiedzialny opowiada o szkoleniach, że w latach 80-tych nie było symulatorów i ludziom się żyło dostatnio, a licencja pilotów to tylko papier. Nawet Pochanke ciśnie jełopa, oby tylko jełopa, dla mnie to już połowa bandyty. Obojętnie co się działo za jego kadencji, tylko za to co mówi w TV powinien już siedzieć. Ale chce też przez to powiedzieć, żeby nie dostawać na głowę z tym Smoleńskiem, nie wszystko musi pasować pod tę tezę, że organizacja była dnem i nawet nie powinno. Komórki na pokładzie TU 154 nikogo nie zabiły, tych ludzi zabiło coś zupełnie innego i już wiele razy pisałem co.

          • Za chwilę ludzie będą uciekać na dźwięk Tu
            Ale ten 101 był ,,przystosowany” do prowadzenia rozmów przez GSM. Więc stary radziecki , który ma wszystko mechaniczne , do tego zdublowane – jest ,,z natury” odporny za zakłócenia radioelektroniczne . On tylko został wyposażony przez Amerykanów w system TAWS .
            Więc ktoś,kto wciska taki temat do rozważań o tamtej katastrofie robi dokładnie to,co spece od zamgławiaczy czy jak im tam.
            Zagrożenie GSM dotyczy samolotów zbudowanych w oparciu o elektronikę na podobnym poziomie. Więc , dla jasności przekazu, zostańmy przy Boeing-ach i Airbus-ach.
            Samochód albo autobus najwyżej STANIE. Poza tym, nie ma żadnego porównania w skomplikowaniu autobusu z samolotem.
            Chyba,że ktoś porównuje modele sterowane radyjkiem. Czterokanałowym.

  15. Tak z grubsza działa to tak
    Tak z grubsza działa to tak:

    W każdym środku lokomocji (autobus, samolot – dlaczego autobus o tym później) nowszej generacji znajduje się od kilkuset metrów do kilkudziesięciu (może kilkuset) km przewodów elektrycznych a i zapewne optycznych. W nowej generacji systemach po tych przewodach idą sygnały cyfrowe, które obsługują od kilkunastu do kilku tysięcy różnych elementów i ich parametry (np. kąt wychylenia itd).

    Gdyby bardzo chcieć obsługiwać każdy z tych elementów osobno to od jednostki centralnej do elementów tych przewodów byłoby kilka tysięcy razy więcej, dlatego wszystko idzie w tzw. magistrali danych. Gdyby w samolocie lub w autobusie była tylko 1 taka magistrala to wypadków byłoby znacznie więcej, dlatego systemy sterowania i kontroli dubluje się albo zwielokrotnia więcej niż 2 razy. W samolocie myślę, że jest to zwielokrotnione przynajmniej 4 razy a w samochodzie pewnego producenta na “B” z Monachium systemy sterowania hamulcami są na pewno zdublowane. Do tego dochodzi priorytetyzacja danych na różnych magistralach i takie tam, o których szkoda więcej pisać.

    Każde urządzenie generuje promieniowanie elektromagnetyczne. Im większe moce tym większe promieniowanie. Fizyka się kłania: każde promieniowanie elektromagnetyczne wzbudza w przewodniku prąd. W tym przypadku sygnałów sterujących możemy nazwać to zakłóceniami. Tu nie musi być aż interferencja sygnałów o zbliżonych częstotliwościach, żeby doszło do zakłóceń.
    Wprowadzenie techniki cyfrowej do przesyłu danych spowodowało zwiększenie marginesu błędu sygnału, ponieważ sygnał cyfrowy ma tylko 2 stany (3-ci, o którym wiedzą wtajemniczeni pomijam, nie o to tu chodzi). Zwiększenie poziomu napięć sygnałów cyfrowych, czy interface’y symetryczne służą zmniejszeniu wrażliwości na zakłócenia. Jeszcze bardziej wzrasta odporność na zakłócenia po zmianie medium na światłowód, w którym nie indukują się żadne napięcia zakłócające. Przewody elektryczne można zabezpieczyć dodatkowo wprowadzając tzw. ekran podłączony do masy urządzeń. Niestety ekranowanie siatką, oplotem miedzianym nie do końca jest szczelne. Tak naprawdę musiałby to zapewne być gruby ołowiany pancerz (w samolocie???)

    I to jest potencjalna luka dla zakłóceń od telefonu GSM.

    Telefon zawsze generuje jakieś promieniowanie, tak samo jak grajki mp3 i inne urządzenia. Telefon generuje największe promieniowanie elektromagnetyczne, kiedy występuje jakaś wymiana danych: może to być rozmowa, wysłanie lub odebranie (!) SMSa, transmisja GPRS, EDGE itd, a także nazwijmy to “sygnalizacja obecności”. Telefon GSM w zależności od włożonej karty SIM co 45 minut do co 4 h dogaduje się bez naszej wiedzy z BTS-em (stacja bazową GSM) i prawdopodobnie próbuje to robić nawet jak nie ma zasięgu (próba logowania do sieci). Na potwierdzenie proszę zostawić tak jak już tu ktoś napisał komórę przy włączonym radio albo wieży muzycznej i usłyszy co jakiś czas pikanie, po którym na telefonie nic nie ma (ani śladu rozmowy, ani nowego SMS-a).

    To teraz wyobraźcie sobie 30-50 telefonów logujących się do sieci w czasie startu lub lądowania. W czasie lotu 1 błąd transmisji nic nie znaczy, algorytmy sterowania działają na pewno ze sprzężeniem zwrotnym i komputer koryguje. W czasie startu i lądowania wszystko podlega presji czasu, ilość danych gwałtownie wzrasta, na pewno dopuszczalna jest jakaś ilość błędów transmisji, ale jeśli wystąpi ich za dużo to komputery pokładowe zgłupieją. Przerwanie startu lub lądowania nie wchodzi w rachubę.

    Czy wiecie, że w takim nieco lepszym nowym samochodzie jest około 10-40 komputerów?
    No to proszę wyobrazić sobie teraz ile jest w samolocie.

    A teraz autobus (chyba to był Solaris albo MAN). Nie mam niestety linka a tylko pamiętam: chyba u mnie w mieście, albo gdzieś w Polsce, ale bardziej to pierwsze. Ktoś w czasie jazdy stał z przodu za kabiną kierowcy. Odebrał rozmowę, SMSa czy dzwonił. W tym momencie jakiś komputer autobusu się zwiesił (tu dalej nie pamiętam czy nastąpiło zatrzymanie pojazdu czy też bus nie mógł już ruszyć). Wiem, że później zostało stwierdzone, że przyczyną była komórka i od tamtej pory w tych busach pojawił się zakaz rozmów przez komórkę przy kabinie kierowcy (nie miało to związku z przeszkadzaniem kierowcy w czasie jazdy). Zdaje się, że od tamtej pory systemy w autobusach są już lepiej zabezpieczone.

    Przepraszam, jeśli to co tu napisane jest zbyt skomplikowane, ale akurat w dużej części jest to zbieżne z moim zajęciem (wykształconym jak również wykonywanym).

    Pozdrawiam

    • Nie no to jest kolejna
      Nie no to jest kolejna ciekawa analiza, naprawdę wielu rzeczy się tu dowiedziałem, ale tak to właśnie działa. Nie to o czym piszesz, ale to co jest kolportowane. Jest przekazana jakaś wiedza, która nie jest dostępna przeciętnemu, ta widza poukłada jest w pozornie logiczną całość i człowiek bez wiedzy ma nikłe szanse, aby cokolwiek w tym ciągu podważyć. A ja podobnie jak wszystkich pytam i Ciebie. Jeśli prawdą jest co PRZYPUSZCZASZ, że zalogowanie się 50 telefonów w samolocie wywołałoby kataklizm, to odpowiedz mi czy przewoźnicy, konstruktorzy i inne służby techniczne są aż takimi idiotami, aby pakować do samolotu pod 200 komórek i powierzać je tylko ludziom? Tak to niestety jest, że ludzie z racji zawodowych i wykształcenia skupiają się na teoretycznych zawiłościach i MOŻLIWOŚCIACH, co zrozumiałe, ale niestety zapominają o najbardziej oczywistych podstawach, takich ogólnych dla wszystkich zjawisk. Nie dajesz dziecku zapałek z przykazaniem, nie zapalaj? Wybacz, ale powiem to co wszystkim piszącym w podobny sposób, gdyby było tak jak piszesz, NIE WYOBRAŻAM SOBIE ABY NA POKŁAD MOŻNA BYŁO WNIEŚĆ TELEFON. Ja sobie nie wyobrażam i nikt odpowiedzialny nie powinien sobie wyobrażać. Wiedzę szanuję i nie komentuję, ale oprócz wiedzy ściśle technicznej z konkretnej dziedziny jest jeszcze po prostu logiczne myślenie, na elementarnym poziomie i cały ten bardzo imponujący wywód, tej próby nie wytrzymuje. Zatem śmiem twierdzić, że to jest tylko i wyłącznie rozbudowana teoria, choćby taka jak ta przywoływana przez Chlora, że człowiek zemrze po przekroczeniu pewnej prędkości.

      • Hmm
        Piotrze, tak będzie do pierwszego wypadku lotniczego, w którym udowodnią, że przyczyną były komórki. Tak jak było z zacinającym się pedałem gazu w samochodach japońskiego producenta. Przecież sprzedając te samochody producent nie mówił: nie używajcie pedału gazu w czasie ruszania i hamowania.

        Wszystko zawsze jest dokładnie testowane. Od czasu bodajże wypadku wahadłowca w latach 80-tych procedury testowania elektroniki, oprogramowania totalnie się zmieniły. Te same metody przeszły błyskawicznie do procedur testów lotniczych, automatyki przemysłowej, samochodów. Tzw. przypadki testowe projektuje się już na etapie wykonywania projektu całego systemu, jeszcze zanim produkt ujrzy światło dzienne. A jednak zawsze zostają jakieś niewykryte błędy.

        Jeśli producent pozwala, to znaczy, że w czasie jego testów nie wykrył znaczącego wpływu komórek na systemy samolotu, ale na pewno jakiś wpływ był. Żaden interfejs przemysłowy nie gwarantuje 0% błędów przy transmisji. Ryzyko wystąpienia błędu minimalizuje się przy pomocy oprogramowania, a co jeśli w nim też jest błąd niewykryty w czasie testów?

        Czy zwróciłeś uwagę instalując programy, nie wiem np. Microsoft, czy inne bezpłatne, shareware itd na to to co jest w licencji napisane? Tam jest np:

        THE SOFTWARE IS PROVIDED “AS IS”, WITHOUT WARRANTY OF ANY KIND, EXPRESS OR
        IMPLIED, INCLUDING BUT NOT LIMITED TO THE WARRANTIES OF MERCHANTABILITY,
        FITNESS FOR A PARTICULAR PURPOSE AND NONINFRINGEMENT. IN NO EVENT SHALL THE
        AUTHORS OR COPYRIGHT HOLDERS BE LIABLE FOR ANY CLAIM, DAMAGES OR OTHER
        LIABILITY, …..

        Produkt jest dostarczony taki jaki jest bez jakiejkolwiek gwarancji itd… Autorzy lub właściciele praw autorskich nie będą odpowiedzialni za jakiekolwiek roszczenia, szkody itd

        Samolot na szczęście nie lata pod kontrolą Windows 😉

        Producent zezwalając na komórki decyduje się na pewne skalkulowane ryzyko. W jednym przypadku na 100 tys. przyrządy zgłupieją, w drugim samolot może się rozwali (a może i nie?).

        • Nie, nie, nie nie. Bez
          Nie, nie, nie nie. Bez klasyki internetu, czyli barwnych i tylko pozornych analogii. Mamy fakty, które są takie:

          1) Nie wolno używać telefonów komórkowych, co się tłumaczy śmiertelnym zagrożeniem dla lotów.
          2) Telefony i tak nie działają w samolocie, po uzyskaniu pewnych pułapów wysokości i prędkości.
          3) Nie działają, stwarzają potencjalne zagrożenie, a mimo to wolno je wnosić na pokład i obdarza się pełnym zaufaniem pasażerów, którzy na zwykłe polecenie stewardesy, schowają swoje śmiercionośne aparaty.

          Dla mnie w tych irracjonalnych warunkach nie ma o czym dyskutować. Nie da się po prostu uzasadnić bezpieczeństwa, totalną beztroską. Zatem wnioski mogą być tylko dwa:

          1) Telefony nie są żadnym realnym i poważnym zagrożeniem dla samolotu.
          2) Ludzie odpowiedzialni za loty, od konstruktorów, przez obsługę techniczną, serwis, aż po przewoźnika i ubezpieczycieli są idiotami, godząc się na zastany stan rzeczy.

          Nie ma innych wniosków, o ile opierać się na faktach i rozumie, reszta jest mniej lub bardziej barwną dywagacją. Być może jest telefon potencjalnym zabójcą samolotów, ale wtedy nie da się uciec przed wnioskiem nr 2, wnioskiem bardzo przerażającym, nawet jak na moje brawurowe wyobrażenia. No i jeszcze jedno pytanie. Pytanie o skalę zagrożeń, bo jak wiadomo na ileś tam położonych instalacji płonie jeden dem lub mieszkanie. Na ileś tam milionów ludzi pszczoła zabija jednego człowieka. Ale z tego tytułu nie tępimy pszczół i nie wracamy do lamp naftowych. Jak dla mnie mówimy o takiej skali zagrożenia, która istnieje zawsze i przy prawie każdej ludzkiej działalności. Być może przy kilkudziesięciu niesamowitych zbiegach okoliczności, komórka powali samolot, ale pewnie w takim stopniu jest to niebezpieczne jak gołąb w powietrzu. Nie można wykluczyć, że komórka może wykończyć samolot, ale na takiej zasadzie jak niczego nie można w ludzkim życiu wykluczyć. Na pewno nie jest to poważna skala zagrożenia, bo jeśli nawet przewoźnicy i konstruktorzy są idiotami, to ubezpieczyciele nigdy idiotami nie są i mieliby fenomenalną furtkę do obracania się na pięcie. Jeśli coś zabija nie można tego powszechnie powierzać przypadkowo zebranym ludziom i liczyć na ich rozwagę, ŻADEN SYSTEM ZABEZPIECZEŃ TAK NIE DZIAŁA. No i na koniec przypomnę, że rozmawiamy o czymś, CO JUŻ DZIAŁA!

      • Odsyłam do podstaw elektroniki
        Odsyłam do podstaw elektroniki a jeśli chodzi o trzeci stan to każdy student elektroniki a może i część uczniów jeszcze szkół technicznych “elektronicznych” odpowie bez zastanowienia.
        PS. Nie ma doskonałych ekranów, musi być przynajmniej zamknięcie w metalową puszkę.

    • Panie Głośny – wyjaśnij stan trzeci
      Bo jak na teraz, stan trzeci kojarzy mi się z feudalizmem.

      Nie byłam w technikum, a liceum mat-fiz, w czasach analogowych. Fizykę kumam, zatem jeśli znajdziesz ten komentarz i zechcesz wyjaśnić, to powinnam zrozumieć.

      Dzięk.

      • Solano, stan 3-ci to
        Solano, stan 3-ci to stan wysokiej impedancji (czyli odłączenie), kiedy element nie ma dostępu do magistrali. Z grubsza jak masz zwykłego PC-ta, laptopa to w środku komunikują się ze sobą procesor, pamięć, kontrolery grafiki, dysków twardych itd. Są podłączone do jednej magistrali (oczywiście z wyjątkami, na które nie ma tu miejsca bo to zależne od architektury). Nie może być tak, że 2 elementy naraz kontrolują jedną magistralę. Tylko jeden, a reszta czyta lub jest w stanie wysokiej impedancji (odłączenia).
        Pozdrawiam

      • Droga Solano – nie zdarzyło się Tobie przedawkować
        tequili albo burbona? Czy co tam teraz dają dobrego w California:-)
        Później,jak leżysz , zamykasz oczy i wirujesz – najpierw pomału później coraz szybciej… aż otwierasz oczy i włączasz światło (ON) – i to jest czwarty stan. Świadomości.

        • A Tobie o co znów chodzi? 🙂
          W California pije się wino, bo to stymuluje lokalną ekonomię. Trzeba być patriotą, nie?

          Stan trzeci? Francuski feudalizm przed rewolucją 1789. Były trzy stany: arystokracja, duchowieństwo, oraz stan trzeci (chłopi, mieszczaństwo i Żydzi).

          Co się tyczy czwartego stanu, o którym wspomniałeś, to napisz więcej! Brzmi zachęcająco 🙂

  16. Tak z grubsza działa to tak
    Tak z grubsza działa to tak:

    W każdym środku lokomocji (autobus, samolot – dlaczego autobus o tym później) nowszej generacji znajduje się od kilkuset metrów do kilkudziesięciu (może kilkuset) km przewodów elektrycznych a i zapewne optycznych. W nowej generacji systemach po tych przewodach idą sygnały cyfrowe, które obsługują od kilkunastu do kilku tysięcy różnych elementów i ich parametry (np. kąt wychylenia itd).

    Gdyby bardzo chcieć obsługiwać każdy z tych elementów osobno to od jednostki centralnej do elementów tych przewodów byłoby kilka tysięcy razy więcej, dlatego wszystko idzie w tzw. magistrali danych. Gdyby w samolocie lub w autobusie była tylko 1 taka magistrala to wypadków byłoby znacznie więcej, dlatego systemy sterowania i kontroli dubluje się albo zwielokrotnia więcej niż 2 razy. W samolocie myślę, że jest to zwielokrotnione przynajmniej 4 razy a w samochodzie pewnego producenta na “B” z Monachium systemy sterowania hamulcami są na pewno zdublowane. Do tego dochodzi priorytetyzacja danych na różnych magistralach i takie tam, o których szkoda więcej pisać.

    Każde urządzenie generuje promieniowanie elektromagnetyczne. Im większe moce tym większe promieniowanie. Fizyka się kłania: każde promieniowanie elektromagnetyczne wzbudza w przewodniku prąd. W tym przypadku sygnałów sterujących możemy nazwać to zakłóceniami. Tu nie musi być aż interferencja sygnałów o zbliżonych częstotliwościach, żeby doszło do zakłóceń.
    Wprowadzenie techniki cyfrowej do przesyłu danych spowodowało zwiększenie marginesu błędu sygnału, ponieważ sygnał cyfrowy ma tylko 2 stany (3-ci, o którym wiedzą wtajemniczeni pomijam, nie o to tu chodzi). Zwiększenie poziomu napięć sygnałów cyfrowych, czy interface’y symetryczne służą zmniejszeniu wrażliwości na zakłócenia. Jeszcze bardziej wzrasta odporność na zakłócenia po zmianie medium na światłowód, w którym nie indukują się żadne napięcia zakłócające. Przewody elektryczne można zabezpieczyć dodatkowo wprowadzając tzw. ekran podłączony do masy urządzeń. Niestety ekranowanie siatką, oplotem miedzianym nie do końca jest szczelne. Tak naprawdę musiałby to zapewne być gruby ołowiany pancerz (w samolocie???)

    I to jest potencjalna luka dla zakłóceń od telefonu GSM.

    Telefon zawsze generuje jakieś promieniowanie, tak samo jak grajki mp3 i inne urządzenia. Telefon generuje największe promieniowanie elektromagnetyczne, kiedy występuje jakaś wymiana danych: może to być rozmowa, wysłanie lub odebranie (!) SMSa, transmisja GPRS, EDGE itd, a także nazwijmy to “sygnalizacja obecności”. Telefon GSM w zależności od włożonej karty SIM co 45 minut do co 4 h dogaduje się bez naszej wiedzy z BTS-em (stacja bazową GSM) i prawdopodobnie próbuje to robić nawet jak nie ma zasięgu (próba logowania do sieci). Na potwierdzenie proszę zostawić tak jak już tu ktoś napisał komórę przy włączonym radio albo wieży muzycznej i usłyszy co jakiś czas pikanie, po którym na telefonie nic nie ma (ani śladu rozmowy, ani nowego SMS-a).

    To teraz wyobraźcie sobie 30-50 telefonów logujących się do sieci w czasie startu lub lądowania. W czasie lotu 1 błąd transmisji nic nie znaczy, algorytmy sterowania działają na pewno ze sprzężeniem zwrotnym i komputer koryguje. W czasie startu i lądowania wszystko podlega presji czasu, ilość danych gwałtownie wzrasta, na pewno dopuszczalna jest jakaś ilość błędów transmisji, ale jeśli wystąpi ich za dużo to komputery pokładowe zgłupieją. Przerwanie startu lub lądowania nie wchodzi w rachubę.

    Czy wiecie, że w takim nieco lepszym nowym samochodzie jest około 10-40 komputerów?
    No to proszę wyobrazić sobie teraz ile jest w samolocie.

    A teraz autobus (chyba to był Solaris albo MAN). Nie mam niestety linka a tylko pamiętam: chyba u mnie w mieście, albo gdzieś w Polsce, ale bardziej to pierwsze. Ktoś w czasie jazdy stał z przodu za kabiną kierowcy. Odebrał rozmowę, SMSa czy dzwonił. W tym momencie jakiś komputer autobusu się zwiesił (tu dalej nie pamiętam czy nastąpiło zatrzymanie pojazdu czy też bus nie mógł już ruszyć). Wiem, że później zostało stwierdzone, że przyczyną była komórka i od tamtej pory w tych busach pojawił się zakaz rozmów przez komórkę przy kabinie kierowcy (nie miało to związku z przeszkadzaniem kierowcy w czasie jazdy). Zdaje się, że od tamtej pory systemy w autobusach są już lepiej zabezpieczone.

    Przepraszam, jeśli to co tu napisane jest zbyt skomplikowane, ale akurat w dużej części jest to zbieżne z moim zajęciem (wykształconym jak również wykonywanym).

    Pozdrawiam

    • Nie no to jest kolejna
      Nie no to jest kolejna ciekawa analiza, naprawdę wielu rzeczy się tu dowiedziałem, ale tak to właśnie działa. Nie to o czym piszesz, ale to co jest kolportowane. Jest przekazana jakaś wiedza, która nie jest dostępna przeciętnemu, ta widza poukłada jest w pozornie logiczną całość i człowiek bez wiedzy ma nikłe szanse, aby cokolwiek w tym ciągu podważyć. A ja podobnie jak wszystkich pytam i Ciebie. Jeśli prawdą jest co PRZYPUSZCZASZ, że zalogowanie się 50 telefonów w samolocie wywołałoby kataklizm, to odpowiedz mi czy przewoźnicy, konstruktorzy i inne służby techniczne są aż takimi idiotami, aby pakować do samolotu pod 200 komórek i powierzać je tylko ludziom? Tak to niestety jest, że ludzie z racji zawodowych i wykształcenia skupiają się na teoretycznych zawiłościach i MOŻLIWOŚCIACH, co zrozumiałe, ale niestety zapominają o najbardziej oczywistych podstawach, takich ogólnych dla wszystkich zjawisk. Nie dajesz dziecku zapałek z przykazaniem, nie zapalaj? Wybacz, ale powiem to co wszystkim piszącym w podobny sposób, gdyby było tak jak piszesz, NIE WYOBRAŻAM SOBIE ABY NA POKŁAD MOŻNA BYŁO WNIEŚĆ TELEFON. Ja sobie nie wyobrażam i nikt odpowiedzialny nie powinien sobie wyobrażać. Wiedzę szanuję i nie komentuję, ale oprócz wiedzy ściśle technicznej z konkretnej dziedziny jest jeszcze po prostu logiczne myślenie, na elementarnym poziomie i cały ten bardzo imponujący wywód, tej próby nie wytrzymuje. Zatem śmiem twierdzić, że to jest tylko i wyłącznie rozbudowana teoria, choćby taka jak ta przywoływana przez Chlora, że człowiek zemrze po przekroczeniu pewnej prędkości.

      • Hmm
        Piotrze, tak będzie do pierwszego wypadku lotniczego, w którym udowodnią, że przyczyną były komórki. Tak jak było z zacinającym się pedałem gazu w samochodach japońskiego producenta. Przecież sprzedając te samochody producent nie mówił: nie używajcie pedału gazu w czasie ruszania i hamowania.

        Wszystko zawsze jest dokładnie testowane. Od czasu bodajże wypadku wahadłowca w latach 80-tych procedury testowania elektroniki, oprogramowania totalnie się zmieniły. Te same metody przeszły błyskawicznie do procedur testów lotniczych, automatyki przemysłowej, samochodów. Tzw. przypadki testowe projektuje się już na etapie wykonywania projektu całego systemu, jeszcze zanim produkt ujrzy światło dzienne. A jednak zawsze zostają jakieś niewykryte błędy.

        Jeśli producent pozwala, to znaczy, że w czasie jego testów nie wykrył znaczącego wpływu komórek na systemy samolotu, ale na pewno jakiś wpływ był. Żaden interfejs przemysłowy nie gwarantuje 0% błędów przy transmisji. Ryzyko wystąpienia błędu minimalizuje się przy pomocy oprogramowania, a co jeśli w nim też jest błąd niewykryty w czasie testów?

        Czy zwróciłeś uwagę instalując programy, nie wiem np. Microsoft, czy inne bezpłatne, shareware itd na to to co jest w licencji napisane? Tam jest np:

        THE SOFTWARE IS PROVIDED “AS IS”, WITHOUT WARRANTY OF ANY KIND, EXPRESS OR
        IMPLIED, INCLUDING BUT NOT LIMITED TO THE WARRANTIES OF MERCHANTABILITY,
        FITNESS FOR A PARTICULAR PURPOSE AND NONINFRINGEMENT. IN NO EVENT SHALL THE
        AUTHORS OR COPYRIGHT HOLDERS BE LIABLE FOR ANY CLAIM, DAMAGES OR OTHER
        LIABILITY, …..

        Produkt jest dostarczony taki jaki jest bez jakiejkolwiek gwarancji itd… Autorzy lub właściciele praw autorskich nie będą odpowiedzialni za jakiekolwiek roszczenia, szkody itd

        Samolot na szczęście nie lata pod kontrolą Windows 😉

        Producent zezwalając na komórki decyduje się na pewne skalkulowane ryzyko. W jednym przypadku na 100 tys. przyrządy zgłupieją, w drugim samolot może się rozwali (a może i nie?).

        • Nie, nie, nie nie. Bez
          Nie, nie, nie nie. Bez klasyki internetu, czyli barwnych i tylko pozornych analogii. Mamy fakty, które są takie:

          1) Nie wolno używać telefonów komórkowych, co się tłumaczy śmiertelnym zagrożeniem dla lotów.
          2) Telefony i tak nie działają w samolocie, po uzyskaniu pewnych pułapów wysokości i prędkości.
          3) Nie działają, stwarzają potencjalne zagrożenie, a mimo to wolno je wnosić na pokład i obdarza się pełnym zaufaniem pasażerów, którzy na zwykłe polecenie stewardesy, schowają swoje śmiercionośne aparaty.

          Dla mnie w tych irracjonalnych warunkach nie ma o czym dyskutować. Nie da się po prostu uzasadnić bezpieczeństwa, totalną beztroską. Zatem wnioski mogą być tylko dwa:

          1) Telefony nie są żadnym realnym i poważnym zagrożeniem dla samolotu.
          2) Ludzie odpowiedzialni za loty, od konstruktorów, przez obsługę techniczną, serwis, aż po przewoźnika i ubezpieczycieli są idiotami, godząc się na zastany stan rzeczy.

          Nie ma innych wniosków, o ile opierać się na faktach i rozumie, reszta jest mniej lub bardziej barwną dywagacją. Być może jest telefon potencjalnym zabójcą samolotów, ale wtedy nie da się uciec przed wnioskiem nr 2, wnioskiem bardzo przerażającym, nawet jak na moje brawurowe wyobrażenia. No i jeszcze jedno pytanie. Pytanie o skalę zagrożeń, bo jak wiadomo na ileś tam położonych instalacji płonie jeden dem lub mieszkanie. Na ileś tam milionów ludzi pszczoła zabija jednego człowieka. Ale z tego tytułu nie tępimy pszczół i nie wracamy do lamp naftowych. Jak dla mnie mówimy o takiej skali zagrożenia, która istnieje zawsze i przy prawie każdej ludzkiej działalności. Być może przy kilkudziesięciu niesamowitych zbiegach okoliczności, komórka powali samolot, ale pewnie w takim stopniu jest to niebezpieczne jak gołąb w powietrzu. Nie można wykluczyć, że komórka może wykończyć samolot, ale na takiej zasadzie jak niczego nie można w ludzkim życiu wykluczyć. Na pewno nie jest to poważna skala zagrożenia, bo jeśli nawet przewoźnicy i konstruktorzy są idiotami, to ubezpieczyciele nigdy idiotami nie są i mieliby fenomenalną furtkę do obracania się na pięcie. Jeśli coś zabija nie można tego powszechnie powierzać przypadkowo zebranym ludziom i liczyć na ich rozwagę, ŻADEN SYSTEM ZABEZPIECZEŃ TAK NIE DZIAŁA. No i na koniec przypomnę, że rozmawiamy o czymś, CO JUŻ DZIAŁA!

      • Odsyłam do podstaw elektroniki
        Odsyłam do podstaw elektroniki a jeśli chodzi o trzeci stan to każdy student elektroniki a może i część uczniów jeszcze szkół technicznych “elektronicznych” odpowie bez zastanowienia.
        PS. Nie ma doskonałych ekranów, musi być przynajmniej zamknięcie w metalową puszkę.

    • Panie Głośny – wyjaśnij stan trzeci
      Bo jak na teraz, stan trzeci kojarzy mi się z feudalizmem.

      Nie byłam w technikum, a liceum mat-fiz, w czasach analogowych. Fizykę kumam, zatem jeśli znajdziesz ten komentarz i zechcesz wyjaśnić, to powinnam zrozumieć.

      Dzięk.

      • Solano, stan 3-ci to
        Solano, stan 3-ci to stan wysokiej impedancji (czyli odłączenie), kiedy element nie ma dostępu do magistrali. Z grubsza jak masz zwykłego PC-ta, laptopa to w środku komunikują się ze sobą procesor, pamięć, kontrolery grafiki, dysków twardych itd. Są podłączone do jednej magistrali (oczywiście z wyjątkami, na które nie ma tu miejsca bo to zależne od architektury). Nie może być tak, że 2 elementy naraz kontrolują jedną magistralę. Tylko jeden, a reszta czyta lub jest w stanie wysokiej impedancji (odłączenia).
        Pozdrawiam

      • Droga Solano – nie zdarzyło się Tobie przedawkować
        tequili albo burbona? Czy co tam teraz dają dobrego w California:-)
        Później,jak leżysz , zamykasz oczy i wirujesz – najpierw pomału później coraz szybciej… aż otwierasz oczy i włączasz światło (ON) – i to jest czwarty stan. Świadomości.

        • A Tobie o co znów chodzi? 🙂
          W California pije się wino, bo to stymuluje lokalną ekonomię. Trzeba być patriotą, nie?

          Stan trzeci? Francuski feudalizm przed rewolucją 1789. Były trzy stany: arystokracja, duchowieństwo, oraz stan trzeci (chłopi, mieszczaństwo i Żydzi).

          Co się tyczy czwartego stanu, o którym wspomniałeś, to napisz więcej! Brzmi zachęcająco 🙂

  17. podatnika czeka kolejny udój
    W sumie cała ta sprawa nie jest zbyt ważna, bo nie stoją za nią duże pieniądze do stracenia. Prawdziwy interes zacznie się wtedy, gdy rządy i firmy znajdą sposób jak zarobić na teorii o szkodliwości obecnych komórek dla zdrowia człowieka.
    Wyprodukowanie całkiem nowych telefonów zdrowych dla mózgu, wywalenie na złom starych telefonów i stacji bazowych, podatek od złomowania, budowa nowych nadajników, zdrowych i przyjaznych białym niedźwiedziom – to jest dopiero oszałamiająca perspektywa.

    • Mi się przypomina klasyka
      Mi się przypomina klasyka gatunku, czyli Y2K bug. Pamiętacie te wizje apokaliptyczne? – komputery szaleją, elektrownie atomowe wybuchają, wszystkie bazy danych diabli biorą, powszechny chaos, rozpad państw, koniec świata. Ale co firmy informatyczne przytuliły kasy to ich.
      ps. I tak sobie pomyślałem, że kiedyś sprzedać maść na szczury to musiała być prawdziwa sztuka. Brak dostępu do tzw. autorytetów, brak atestów, oraganizacji do spraw ochrony wszystkiego. Człowiek musiał bardziej polegać na własnym zdrowym rozsądku. Dzisiaj wystarczy, że fachowiec przyklepie lub powie, że be. Nie to, że fachowiec zły – fachowiec też chce godnie żyć.

      • Dżuma, kiepska analogia z Y2K. Lepiej było wspomnieć o grypie.
        Dżuma, problem Y2K znam z autopsji.
        Od ćwierć wieku działam, jako programista,
        dziś już coraz bardziej, jako zwykły, tzn. najwyżej
        “skryptujący” informatyk.
        Z powodu Y2K musiałem poprawiać mnóstwo
        linijek kodu własnych programów.
        Jeszcze przez kilka miesięcy po roku 2000
        wychodziły błędy związane z tym problemem
        i je poprawiałem. Włożyłem w to mnóstwo
        pracy i nie dlatego żeby zarobić, lecz dlatego,
        że programy wykazywały błędy po symulowanym
        ustawieniu roku 2000. Symulacja roku 2000
        była wykonywana w roku 1999, tak, aby
        w roku milenijnym nie obudzić się z ręką
        w nocniku.
        Problem faktycznie istniał. Nie była to ściema.
        To, że nie było poważnych problemów wzięło
        się stąd, że odpowiednio wcześnie ten problem
        nagłośniono i zdążono zaktywizować programistów
        do usuwania błędów.
        Lepiej było tu się powołać na ściemę z szczepionkami
        przeciwko grypie, bo Polska ich nie kupiła,
        a miliony ludzi nie zginęły.

        • Nie mówię, że nie było
          Nie mówię, że nie było problemu. Mówię o tym, że problem przegłośniono, żeby nawet ci, którzy nie potrzebowali, zakupili na wszelki wypadek szczepionkę.
          ps. Równie dobrze można powiedzieć, że grypa to nie jest dobry przykład, bo
          1. wyodrębnienie wirusa AH1N1 jest faktem
          2. zarejestrowanie zgonów nim wywołanych jest faktem

  18. podatnika czeka kolejny udój
    W sumie cała ta sprawa nie jest zbyt ważna, bo nie stoją za nią duże pieniądze do stracenia. Prawdziwy interes zacznie się wtedy, gdy rządy i firmy znajdą sposób jak zarobić na teorii o szkodliwości obecnych komórek dla zdrowia człowieka.
    Wyprodukowanie całkiem nowych telefonów zdrowych dla mózgu, wywalenie na złom starych telefonów i stacji bazowych, podatek od złomowania, budowa nowych nadajników, zdrowych i przyjaznych białym niedźwiedziom – to jest dopiero oszałamiająca perspektywa.

    • Mi się przypomina klasyka
      Mi się przypomina klasyka gatunku, czyli Y2K bug. Pamiętacie te wizje apokaliptyczne? – komputery szaleją, elektrownie atomowe wybuchają, wszystkie bazy danych diabli biorą, powszechny chaos, rozpad państw, koniec świata. Ale co firmy informatyczne przytuliły kasy to ich.
      ps. I tak sobie pomyślałem, że kiedyś sprzedać maść na szczury to musiała być prawdziwa sztuka. Brak dostępu do tzw. autorytetów, brak atestów, oraganizacji do spraw ochrony wszystkiego. Człowiek musiał bardziej polegać na własnym zdrowym rozsądku. Dzisiaj wystarczy, że fachowiec przyklepie lub powie, że be. Nie to, że fachowiec zły – fachowiec też chce godnie żyć.

      • Dżuma, kiepska analogia z Y2K. Lepiej było wspomnieć o grypie.
        Dżuma, problem Y2K znam z autopsji.
        Od ćwierć wieku działam, jako programista,
        dziś już coraz bardziej, jako zwykły, tzn. najwyżej
        “skryptujący” informatyk.
        Z powodu Y2K musiałem poprawiać mnóstwo
        linijek kodu własnych programów.
        Jeszcze przez kilka miesięcy po roku 2000
        wychodziły błędy związane z tym problemem
        i je poprawiałem. Włożyłem w to mnóstwo
        pracy i nie dlatego żeby zarobić, lecz dlatego,
        że programy wykazywały błędy po symulowanym
        ustawieniu roku 2000. Symulacja roku 2000
        była wykonywana w roku 1999, tak, aby
        w roku milenijnym nie obudzić się z ręką
        w nocniku.
        Problem faktycznie istniał. Nie była to ściema.
        To, że nie było poważnych problemów wzięło
        się stąd, że odpowiednio wcześnie ten problem
        nagłośniono i zdążono zaktywizować programistów
        do usuwania błędów.
        Lepiej było tu się powołać na ściemę z szczepionkami
        przeciwko grypie, bo Polska ich nie kupiła,
        a miliony ludzi nie zginęły.

        • Nie mówię, że nie było
          Nie mówię, że nie było problemu. Mówię o tym, że problem przegłośniono, żeby nawet ci, którzy nie potrzebowali, zakupili na wszelki wypadek szczepionkę.
          ps. Równie dobrze można powiedzieć, że grypa to nie jest dobry przykład, bo
          1. wyodrębnienie wirusa AH1N1 jest faktem
          2. zarejestrowanie zgonów nim wywołanych jest faktem

  19. Żeby nie przynudzać: ostateczny,niepodważalny dowód
    w tym właśnie cały problem,że być może gdzieś leży , albo leżą (6 stóp pod ziemią).Może być pośród tych 50-56% procent przyczyn katastrof definiowanych jako ,,błąd pilota”. Bo chwilowy zanik transmisji,błąd transmisji, przesunięcie fazowe sygnału,zniekształcenie sygnału skutkować może NIEWYKONANIEM rozkazu wysłanego przez procesor do serwokontrolera i nie zostanie to zapisane w żadnym rejestratorze . Albo zapisane błędnie.
    Bo słynne AI (sztuczna inteligencja) to tylko program napisany przez ludzi , więc żadne urządzenie nie potrafi zinterpretować żadnych danych.
    Zrobi to później zespół zwany komisja do spraw ….
    Na podstawie pewnej ,ograniczonej , liczby zarejestrowanych danych.

  20. Żeby nie przynudzać: ostateczny,niepodważalny dowód
    w tym właśnie cały problem,że być może gdzieś leży , albo leżą (6 stóp pod ziemią).Może być pośród tych 50-56% procent przyczyn katastrof definiowanych jako ,,błąd pilota”. Bo chwilowy zanik transmisji,błąd transmisji, przesunięcie fazowe sygnału,zniekształcenie sygnału skutkować może NIEWYKONANIEM rozkazu wysłanego przez procesor do serwokontrolera i nie zostanie to zapisane w żadnym rejestratorze . Albo zapisane błędnie.
    Bo słynne AI (sztuczna inteligencja) to tylko program napisany przez ludzi , więc żadne urządzenie nie potrafi zinterpretować żadnych danych.
    Zrobi to później zespół zwany komisja do spraw ….
    Na podstawie pewnej ,ograniczonej , liczby zarejestrowanych danych.

  21. Kilka uwag
    1. To, że czegoś nie ma w google, nie oznacza jeszcze, że to coś nie istnieje. Ciekawych przeróżnych zagadnień związanych z kompatybilnością elektromagnetyczną i okolicami zapraszam do bibliotek wydziałów elektroniki, telekomunikacji itp. Zapewniam, że przeróżnych prac na tematy poruszane w powyższych komentarzach jest mnóstwo.

    2. Co do tematu różnic między pracą komórki przy próbach łączenia się ze stacją bazową na ziemi a stacją zainstalowaną w samolocie, to jest zasadnicza: przy łączeniu ze stacją umiejscowioną w odległości rzędu setek czy też tysięcy metrów od telefonu wymagana moc nadajnika jest tysiące razy większa niż przy połączeniu ze stacją bazową umiejscowioną na pokładzie (wzrost 6dB na podwojenie odległości).

    • A nie no to ja wiem, świat
      A nie no to ja wiem, świat jest pełen bibliotek i nawet takich poświęconych w całości życiu turkucia podjadka. Problem w tym, że ja pytam o prostą rzecz, tak z czystek ludzkiej ciekawości, a nie o tajemną elektroniczną wiedzę, która w najmniejszym stopniu mnie nie zajmuje. Jak sądzę w tej bibliotece można by znaleźć ze sto tomów na różne ciekawe tematy i wpływy energii, prądu, fal na inne energie, prądy i fale. W bibliotekach istnieje też z kilka tysięcy pozycji dowodzących, że ziemia jest płaska w tym tak znamienitych autorów jak Arystoteles, a już o tym, że atom jest najmniejszą cząstką materii będzie kilkadziesiąt tysięcy pozycji. Tymczasem ja pytam o jedną jedyną pozycję dotyczącą wpływu komórek na lot samolotów. Jak mi podasz tytuł i autora, bibliotekę już sobie znajdę. Jestem pasażerem i nie interesuje mnie interferencja i Bóg wie co tam jeszcze. Pytam dlaczego ten tam pod oknem wygląda na szemranego i bawi się wyłączoną, ale śmiercionośną komórką. Jaką mam gwarancję, że mnie zaraz nie wysadzi w powietrzu i kto do takiego stanu dopuścił, skoro to takie zagrożenie? Na to proste pytanie jak dotąd nikt nie odpowiedział i nie odpowie, bo to można nie mieć pojęcia co volt, a co wat, żeby wiedzieć co jest procedurą bezpieczeństwa, co robieniem sobie jaj zresztą z tych co się sami o to proszą.

  22. Kilka uwag
    1. To, że czegoś nie ma w google, nie oznacza jeszcze, że to coś nie istnieje. Ciekawych przeróżnych zagadnień związanych z kompatybilnością elektromagnetyczną i okolicami zapraszam do bibliotek wydziałów elektroniki, telekomunikacji itp. Zapewniam, że przeróżnych prac na tematy poruszane w powyższych komentarzach jest mnóstwo.

    2. Co do tematu różnic między pracą komórki przy próbach łączenia się ze stacją bazową na ziemi a stacją zainstalowaną w samolocie, to jest zasadnicza: przy łączeniu ze stacją umiejscowioną w odległości rzędu setek czy też tysięcy metrów od telefonu wymagana moc nadajnika jest tysiące razy większa niż przy połączeniu ze stacją bazową umiejscowioną na pokładzie (wzrost 6dB na podwojenie odległości).

    • A nie no to ja wiem, świat
      A nie no to ja wiem, świat jest pełen bibliotek i nawet takich poświęconych w całości życiu turkucia podjadka. Problem w tym, że ja pytam o prostą rzecz, tak z czystek ludzkiej ciekawości, a nie o tajemną elektroniczną wiedzę, która w najmniejszym stopniu mnie nie zajmuje. Jak sądzę w tej bibliotece można by znaleźć ze sto tomów na różne ciekawe tematy i wpływy energii, prądu, fal na inne energie, prądy i fale. W bibliotekach istnieje też z kilka tysięcy pozycji dowodzących, że ziemia jest płaska w tym tak znamienitych autorów jak Arystoteles, a już o tym, że atom jest najmniejszą cząstką materii będzie kilkadziesiąt tysięcy pozycji. Tymczasem ja pytam o jedną jedyną pozycję dotyczącą wpływu komórek na lot samolotów. Jak mi podasz tytuł i autora, bibliotekę już sobie znajdę. Jestem pasażerem i nie interesuje mnie interferencja i Bóg wie co tam jeszcze. Pytam dlaczego ten tam pod oknem wygląda na szemranego i bawi się wyłączoną, ale śmiercionośną komórką. Jaką mam gwarancję, że mnie zaraz nie wysadzi w powietrzu i kto do takiego stanu dopuścił, skoro to takie zagrożenie? Na to proste pytanie jak dotąd nikt nie odpowiedział i nie odpowie, bo to można nie mieć pojęcia co volt, a co wat, żeby wiedzieć co jest procedurą bezpieczeństwa, co robieniem sobie jaj zresztą z tych co się sami o to proszą.

  23. Bardzo ciekawe czytowisko, ukłony się wszystkim należą
    Jestem wzbogacona o wiele częstotliwości, a co za tym idzie: o okresy, za co Panom serdecznie dziękuję!

    Żeby nie było, że ja zawsze wszystko spieprzę, oto moja logika:

    1. Nie jest “stwierdzone”, że telefony komórkowe są przeszkodą w lataniu, zatem nikt ich pasażerom nie zabiera. Wyobrażam sobie, a raczej: nie wyobrażam sobie, wielkiego zamętu przy zabieraniu i oddawaniu! Przedmioty podejrzane typu szampon, albo mleko dla dziecka :), nie idą w depozyt; nie mogą być wniesione i muszą być wyrzucone do kosza. Mleko w butelce matka musi przy pograniczniku spróbować i oni patrzą, czy matka wybucha, czy może nie?

    2. Jeśli jest tylko “podejrzenie”, że komórki mogą stanowić zagrożenie, to się je pozwala wnosić na pokład, ale w czasie lotu mają być wyłączone. Na polecenie stewardes, a potem kapitana, mówiącego, że będziemy startować, proszę zapiąć pasy, etc.., i wyłączyć wszystkie urządzenia elektroniczne – ludzie sięgają do toreb i kieszeni, i je wyłączają. Jak ktoś przegapi, to nic się nie dzieję, jest zwrócona uwaga, ale większość słucha poleceń załogi. Co innego Rokita family… i dlatego mają kłopoty, obciach pomijam.

  24. Bardzo ciekawe czytowisko, ukłony się wszystkim należą
    Jestem wzbogacona o wiele częstotliwości, a co za tym idzie: o okresy, za co Panom serdecznie dziękuję!

    Żeby nie było, że ja zawsze wszystko spieprzę, oto moja logika:

    1. Nie jest “stwierdzone”, że telefony komórkowe są przeszkodą w lataniu, zatem nikt ich pasażerom nie zabiera. Wyobrażam sobie, a raczej: nie wyobrażam sobie, wielkiego zamętu przy zabieraniu i oddawaniu! Przedmioty podejrzane typu szampon, albo mleko dla dziecka :), nie idą w depozyt; nie mogą być wniesione i muszą być wyrzucone do kosza. Mleko w butelce matka musi przy pograniczniku spróbować i oni patrzą, czy matka wybucha, czy może nie?

    2. Jeśli jest tylko “podejrzenie”, że komórki mogą stanowić zagrożenie, to się je pozwala wnosić na pokład, ale w czasie lotu mają być wyłączone. Na polecenie stewardes, a potem kapitana, mówiącego, że będziemy startować, proszę zapiąć pasy, etc.., i wyłączyć wszystkie urządzenia elektroniczne – ludzie sięgają do toreb i kieszeni, i je wyłączają. Jak ktoś przegapi, to nic się nie dzieję, jest zwrócona uwaga, ale większość słucha poleceń załogi. Co innego Rokita family… i dlatego mają kłopoty, obciach pomijam.

  25. Tak na marginesie . To tylko awaria:
    Awaria największego samolotu świata
    jen 04-11-2010, ostatnia aktualizacja 04-11-2010 07:54
    Samolot australijskich linii Qantas stracił jeden z silników nad Indonezją i awaryjnie wylądował w Singapurze. Linie zawiesiły loty tego modelu

    źródło: AFP
    +zobacz więcejNa pokładzie Airbusa A380 było 459 osób. Podczas lądowania nikt z 433 pasażerów i 26 członków załogi nie ucierpiał – zapewnił rząd Australii.

    Wcześniejsze wiadomości o locie QF32 z Singapuru do Sydney były dramatyczne. Agencje poinformowały, że australijska maszyna eksplodowała nad indonezyjską wyspą Batam. Świadkowie, na których się powoływały, mówili, że słyszeli potężny huk i widzieli jak na ziemię spadają kawałki samolotu.

    – To awaria, a nie katastrofa. Samolot stracił jeden z czterech silników, ale może bezpiecznie lecieć i lądować – oświadczyła rzeczniczka linii Qantas. Samolot zawrócił do Singapuru i bezpiecznie wylądował.

    – Zawiesimy wszystkie usługi A380, dopóki nie będziemy zupełnie pewni, że zostały spełnione warunki bezpieczeństwa obowiązujące w Qantas – mówił Alan Joyce, prezes linii, które są uważane za najbezpieczniejsze na świecie. W 90-letniej historii ich istnienia nie zdarzyła się katastrofa.

    • Nie przypuszczalem Ojciec, ze ta wiadomosc obiegnie swiat
      Problem ten moze polegac w oszczedzaniu pieniedzy. Qantas jest jedna z bardzo niewielu linii lotniczych, bez katastrof. Niestety, od paru lat Qantas zwolnil mase swoich technikow w Australii i dal swoje samoloty do serwisu w Malezji lub Indonezji, nie pamietam. Przyczynilo sie to podobnie do poprawy finansowej tej linii lotniczej, ktorej symbolem jest latajacy kangur, niestety od tego czasu co pare tygodni, dochodzi do jakis awarii, ktore sa coraz powazniejsze, narazie wszystko konczy sie szczesliwie i mam nadzieje, ze na drobnych awariach sie skonczy. Ciekawostka Qantas jest skrotem od linii lotniczej, ktora latal kiedys tylko pomiedzy tylko dwoma stanami, Queensland i Northern Territory “Queensland and Northern Territory Aerial Services”.

  26. Tak na marginesie . To tylko awaria:
    Awaria największego samolotu świata
    jen 04-11-2010, ostatnia aktualizacja 04-11-2010 07:54
    Samolot australijskich linii Qantas stracił jeden z silników nad Indonezją i awaryjnie wylądował w Singapurze. Linie zawiesiły loty tego modelu

    źródło: AFP
    +zobacz więcejNa pokładzie Airbusa A380 było 459 osób. Podczas lądowania nikt z 433 pasażerów i 26 członków załogi nie ucierpiał – zapewnił rząd Australii.

    Wcześniejsze wiadomości o locie QF32 z Singapuru do Sydney były dramatyczne. Agencje poinformowały, że australijska maszyna eksplodowała nad indonezyjską wyspą Batam. Świadkowie, na których się powoływały, mówili, że słyszeli potężny huk i widzieli jak na ziemię spadają kawałki samolotu.

    – To awaria, a nie katastrofa. Samolot stracił jeden z czterech silników, ale może bezpiecznie lecieć i lądować – oświadczyła rzeczniczka linii Qantas. Samolot zawrócił do Singapuru i bezpiecznie wylądował.

    – Zawiesimy wszystkie usługi A380, dopóki nie będziemy zupełnie pewni, że zostały spełnione warunki bezpieczeństwa obowiązujące w Qantas – mówił Alan Joyce, prezes linii, które są uważane za najbezpieczniejsze na świecie. W 90-letniej historii ich istnienia nie zdarzyła się katastrofa.

    • Nie przypuszczalem Ojciec, ze ta wiadomosc obiegnie swiat
      Problem ten moze polegac w oszczedzaniu pieniedzy. Qantas jest jedna z bardzo niewielu linii lotniczych, bez katastrof. Niestety, od paru lat Qantas zwolnil mase swoich technikow w Australii i dal swoje samoloty do serwisu w Malezji lub Indonezji, nie pamietam. Przyczynilo sie to podobnie do poprawy finansowej tej linii lotniczej, ktorej symbolem jest latajacy kangur, niestety od tego czasu co pare tygodni, dochodzi do jakis awarii, ktore sa coraz powazniejsze, narazie wszystko konczy sie szczesliwie i mam nadzieje, ze na drobnych awariach sie skonczy. Ciekawostka Qantas jest skrotem od linii lotniczej, ktora latal kiedys tylko pomiedzy tylko dwoma stanami, Queensland i Northern Territory “Queensland and Northern Territory Aerial Services”.

  27. Podsumowując. Stawiam 10
    Podsumowując. Stawiam 10 tysięcy kołchozów (euro), że w ciągu najbliższych 5 lat używanie nie tylko komórki, ale Wi-Fi, dostępu do interentu i innych HDSPA będzie POWSZECHNE, a ” zbiorowa świadomość” taka, że nie ma w tym nic niebezpiecznego, o wszystko zadbali eksperci. Do tej rewolucji nikt nie zrobi żadnych wielkich opracowań, po prostu badania wykażą, że wszystko ok. A badania sprowadzą się do tego co zrobiła Lufthansa. Wsadzą na pokład z 200 włączonych telefonów i notebooków z Wi-Fi do tego pilota oblatywacza, karną się ze trzy razy z takim zestawem i mamy CERTYFIKAT. Są chętni? Ktoś chce przebić?

    • Za chwilę pojawią się telefony z ATESTEM do używania
      w samolotach . Oczywiście , że lepsze bo ,,specjalne” i droższe. Albo takiej konstrukcji jak terminale i z daleka będzie widać , kto ,,światowiec – obieżyświat” a kto prostak – w świecie niebywały.
      Tak serio: jest (stary jak GSM) projekt TFTS (system naziemnej łączności lotniczej) opracowany i znormalizowany przez ETSI(Europejski Istytut Norm Telekomunikacyjnych).

  28. Podsumowując. Stawiam 10
    Podsumowując. Stawiam 10 tysięcy kołchozów (euro), że w ciągu najbliższych 5 lat używanie nie tylko komórki, ale Wi-Fi, dostępu do interentu i innych HDSPA będzie POWSZECHNE, a ” zbiorowa świadomość” taka, że nie ma w tym nic niebezpiecznego, o wszystko zadbali eksperci. Do tej rewolucji nikt nie zrobi żadnych wielkich opracowań, po prostu badania wykażą, że wszystko ok. A badania sprowadzą się do tego co zrobiła Lufthansa. Wsadzą na pokład z 200 włączonych telefonów i notebooków z Wi-Fi do tego pilota oblatywacza, karną się ze trzy razy z takim zestawem i mamy CERTYFIKAT. Są chętni? Ktoś chce przebić?

    • Za chwilę pojawią się telefony z ATESTEM do używania
      w samolotach . Oczywiście , że lepsze bo ,,specjalne” i droższe. Albo takiej konstrukcji jak terminale i z daleka będzie widać , kto ,,światowiec – obieżyświat” a kto prostak – w świecie niebywały.
      Tak serio: jest (stary jak GSM) projekt TFTS (system naziemnej łączności lotniczej) opracowany i znormalizowany przez ETSI(Europejski Istytut Norm Telekomunikacyjnych).

    • Dość surowe tlumaczenie

      podlinkowanego tekstu. Mam nadzieję, że zrozumiałe i bez większych baboli, jeżeli takowe są, chętnie naniosę zmiany w tekście.

      "JON G. AUERBACH
      Reporter THE WALL STREET JOURNAL

      KOMÓRKI W SAMOLOTACH

      Ktokolwiek z was leciał samolotem, słyszał na pewno, że używanie telefonu komórkowego na pokładzie jest niebezpieczne.

      American Airlines ostrzega pasażerów, że telefony komórkowe „mogą kolidować z systemami komunikacyjnymi i nawigacyjnymi samolotu”. Podobne ostrzeżenia nadają linie lotnicze Delta, United i Continental. British Airways wiąże wpływ telefonów komórkowych z potencjalnymi problemami z kompasem, czy nawet ciśnieniem w kabinie.

      Linie lotnicze nie mówią jednak pasażerom, że nie ma naukowego dowodu na poparcie tych twierdzeń. Przekonania na temat telefonów komórkowych na pokładzie samolotów wywodzą się ze świata anegdot i teorii – i do pewnego stopnia ze świata wyliczeń finansowych. Jeżeli komórki będą używane podczas lotu, zarówno operatorzy jak i linie lotnicze mają pieniądze do zarobienia – lub do stracenia.

      Bateria testów

      Opracowanie z 1996 roku, zamówione przez Federalną Administrację Lotnictwa Stanów Zjednoczonych, oparte na tysiącach zapisów lotów, nie wykazało nawet jednego przypadku, w którym bezprzewodowy telefon wpłynąłby na działanie aparatury w samolocie. Opracowanie zostało stworzone przez RTCA Inc., organizację non-profit, ustalającą standardy przemysłowe dla elektroniki w samolotach.

      Producenci samolotów – zarówno Boeing, jak i Airbus – zbombardowali swoje samoloty częstotliwościami komórek i nie odkryli ich wpływu na komunikację, nawigację, ani inne systemy. Prawdopodobny powód, dla którego nie znaleziono żadnych problemów: telefony komórkowe nie operują na żadnej z częstotliwości używanych przez systemy samolotu.

      “Linie lotnicze zwodzą podróżników” mówi John Sheehan, który dowodził zespołem tworzącym wspomniane opracowanie RTCA i dodaje, że on sam często używał własnej komórki podczas lotu. „Nie ma realnego związku pomiędzy częstotliwościami komórki i częstotliwościami systemów nawigacyjnych lub komunikacyjnych”.

      Używanie komórek podczas lotu prywatnymi czy liniowymi samolotami jest zakazane nie przez FAA (Federalną Administrację Lotnictwa – przyp. quackie), ale przez Federalną Komisję Komunikacji (FCC), która reguluje używanie telefonów. Zakazując używania komórek w powietrzu w roku 1991, FCC kierowała się głównie ich potencjałem w zakresie wpływu na naziemne transmisje komórkowe (??? quackie).

      FAA nigdy nie wyjęła spod prawa używania komórek w samolotach. Ale agencja ta popiera zakaz FCC „z powodu potencjalnego zakłócania”, zgodnie z opinią FAA. Pani rzecznik FAA powiedziała, że pomimo wniosków płynących z opracowania RTCA z 1996 r. FAA wyraża zaniepokojenie niepotwierdzonymi dowodami zakłóceń pochodzących od komórek w zapisach lotów.

      FAA nie jest jedyną zaniepokojoną stroną. Boeing nadal odradza liniom lotniczym używanie komórek podczas lotu. Jako powód podaje fakt, że ładunek elektryczny z baterii większości aparatów przekracza standardy przewidziane przez twórców samolotów. Chociaż testy Boeinga nigdy nie wykazały, że jest to [realny] problem, elektryczność pochodząca z urządzenia mogłaby zakłócić działanie systemów samolotu.

      Impuls ekonomiczny

      Linie lotnicze i firmy telekomunikacyjne mają również ekonomiczne pobudki, aby kazać wyłączać telefony komórkowe podczas lotu. Przewoźnicy otrzymują część dochodów z opłat za telefony zainstalowane na pokładzie. Dwóch głównych dostawców usługi telefon-z-pokładu, GTE Corp i AT&T liczy sobie ok. 6 USD za jednominutową rozmowę, co stanowi więcej niż dwudziestokrotność typowych stawek komórkowych.

      Te pokładowe telefony także używają technologii komórkowej – używając pojedynczej anteny, do której podłączone są telefony na pokładzie. AT&T i GTE, które ostatnio porozumiały się ws. sprzedaży swojej wspólnej usługi Airfone, odmawiają dyskusji na temat finansowych aspektów tego serwisu, podobnie jak poszczególne linie lotnicze. Pan Sheehan twierdzi jednak, że linie lotnicze otrzymują ok. 15% przychodu generowanego przez telefony pokładowe w ich samolotach. GTE odmawia dyskusji o przychodach z usług Airfone, ale analitycu oceniają roczne przychody na 150 mln USD.

      Niektóre linie lotnicze zakazują używania komórek również na ziemi, czego nie dotyczy zakaz FCC, a co FAA pozostawia do decyzji samym liniom. Sheehan uważa, że przewoźnicy powietrzni są przeciwni zezwalaniu na używanie komórek na ziemi, ponieważ to „zmniejsza dochód, jaki otrzymują za używanie telefonu pokładowego”.

      Linie lotnicze zaprzeczają temu i twierdzą, że zakazy służyć mają pasażerom [i ich bezpieczeństwu]. „Nie uważamy, żeby dobrą decyzją dotyczącą bezpieczeństwa” było zezwolenie ludziom na używanie normalnych komórek, mówi Andy Plews, rzecznik UAL [holdingu – właściciela linii] United Airlines „Wolelibyśmy, aby ludzie używali telefonów pokładowych”.

      Gąbka na niebie

      Obawy FCC dotyczące zakłóceń komórkowych ziemia-powietrze są prawdziwe. Z wysoka telefon komórkowy działa jak gąbka, wysysająca pojemność [przepustowość] ze stacji przekazujących rozmowy. Komórki użytkowników naziemnych porozumiewają się, łącząc się do jednej stacji naraz; z powietrza, w związku z wysokością i szybkością samolotu, telefony często łapią kontakt z wieloma stacjami naraz. Jeżeli by się na to pozwoliło, ograniczyłoby to przepustowość stacji, co oznaczałoby mniej przychodu [ze „zwykłych” rozmów], mówi Howard Sherry, szef zespołu naukowców zajmujących się komunikacją bezprzewodową w Telcordia Technologies Inc., dawniej w dziale badań firm telefonicznych Baby Bell, w Morristown, New Jersey.

      Sygnał komórkowy z powietrza jest również szczególnie silny, ponieważ nie jest zakłócany przez budynki czy inny naziemny bałagan. To często oznacza, że może on „wskoczyć” na częstotliwość, która już jest w użyciu na ziemi, powodując przerwy w rozmowach lub ich niekontrolowane zakończenie. Rozmowy przez komórkę z powietrza są czasami darmowe, ponieważ sygnał porusza się tak szybko pomiędzy stacjami, że oprogramowanie na ziemi ma problem z zarejestrowaniem rozmowy, mówi Bentley Alexander, starszy inżynier w dziale bezprzewodowym AT&T.

      Zapuszkowany w Anglii

      FCC podaje, że żaden z pasażerów w USA nie był ścigany za łamanie jej przepisów, ponieważ linie lotnicze gorliwie wymuszają stosowanie zakazu. Ale Neil Whitehouse, brytyjski pracownik przemysłu paliwowego, odsiedział w 1999 r. w Anglii dwunastomiesięczny wyrok za odmowę wyłączenia swojej komórki podczas lotu liniami British Airways z Hiszpanii w 1998.

      Sue Redmond, rzeczniczka BA, mówi, że pan Whitehouse naraził samolot na ryzyko, ponieważ telefony komórkowe mogą zakłócić działanie autopilota, kontrolek ciśnienia kabiny i „każdego systemu, potrzebnego, aby zapewnić samolotowi bezpieczeństwo podczas lotu”.

      Jednym z biegłych podczas procesu Whitehouse’a był Daniel Hawkes, szef zespołu zajmującego się systemami awioniki w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego (CAA), brytyjskim odpowiedniku FAA. W wywiadzie telefonicznym pan Hawkes powiedział, że telefony mają „potencjał do bycia problemem”, ale przyznał również, że nie ma „twardych dowodów” na jakikolwiek problem. Mimo to stwierdził, że nie byłoby mądrze pozwolić na używanie komórek na pokładach samolotów. Ponieważ stały gwar rozmów mógłby zdenerwować innych pasażerów. „Mielibyście prawdopodobnie więcej przypadków ataków wściekłości w powietrzu”, powiedział.

      Rzeczywiście, ostatni trend pewnych amerykańskich linii, aby zezwolić na używanie komórek w samolotach zaparkowanych przy bramie [oczywiście chodzi o gate, przez którą wchodzi się na pokład], zbiega się z rosnącą frustracją pasażerów, związaną z opóźnieniami lotów i kiepską obsługą. Wśród tych przewoźników są Northwest Airlines Corp., United, AMR Corp.’s American oraz Delta Air Lines Inc. Pozwalanie pasażerom na rozmowy na ziemi oznacza „dobrą obsługę pasażerów” mówi rzecznik linii Delta, John Kennedy.

      Dawne dni

      Telefony komórkowe na pokładach samolotów po raz pierwszy stały się problemem w późnych latach 80’. W tym czasie do powszechnego użytku wchodziło wiele bezprzewodowych urządzeń, w tym laptopy [??? – quackie] i magnetofony kasetowe. Odpowiedzialność za ustalenie reguł spadła na FCC, które wraz z FAA sprawuje jurysdykcję w zakresie zasad używania sprzętu bezprzewodowego w samolotach. Operatorzy komórkowi byli zdecydowanie przeciwni zezwoleniu na używanie komórek w powietrzu, ale generalnie popierali ich używanie w samolotach na ziemi.

      Z początku FAA skłaniała się ku zakazowi używania komórek we wszystkich przypadkach. W liście do FCC z 1989 r. FAA ostrzegała, że używanie komórek może „znacząco podwyższyć ryzyko grożące bezpieczeństwu awiacji”, [niezależnie od tego,] czy „używa się ich na ziemi, czy w powietrzu”.

      To stanowisko było popierane przez większość dużych linii. [Przedstawiciele] Trans World Airlines Inc. przekazali FCC, że zezwolenie na używanie komórek, nawet na ziemi „może sprowadzić zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego”.

      Operatorzy komórkowi byli już wymieniani jako przeciwni użyciu telefonów podczas lotu – ale z innych powodów. W liście do FCC z 1988 r. od McCaw Cellular Communications Inc. napisano, że użycie w powietrzu mogłoby spowodować „niezwykle uciążliwe zakłócenia w systemie komórkowym” z powodu „znacznego zwiększenia zasięgu transmisji”, który komórki mają w powietrzu. Nynex Mobile Communications Co. ostrzegała, że użycie w powietrzu „najprawdopodobniej doprowadzi do znaczących zakłóceń innych transmisji komórkowych”,

      Dyskusje na ziemi

      Kiedy FCC kontynuowała pracę nad regulacjami, operatorzy komórkowi próbowały zaprzeczyć twierdzeniom FAA co do potencjalnego zakłócania przez telefony komórkowe krytycznych systemów samolotu podczas jego postoju na ziemi. McCaw, Motorola Inc. i Alltel Mobile Communications Inc.– obecnie część Alltel Corp. – zauważyły brak naukowych opracowań wspierających te twierdzenia. Z listu Alltela do FCC, z r. 1990: „Jeżeli telefony komórkowe naprawdę powodują zakłócenia, ciekawić może, dlaczego nie wynikły jak dotąd żadne problemy z używania ich w halach odlotów, na parkingach i w innych miejscach tego typu w bezpośredniej bliskości samolotów.” McCaw przywołał również fakt powszechnego użycia osobistych radiostacji przez pracowników lotnisk i obsługi naziemnej.

      W 1991 FAA wycofała się z zakazu używania komórek na ziemi, pozostawiając zezwolenie na nie w gestii linii lotniczych i pilotów. Nieco później w tym samym roku FCC wprowadziła oficjalny zakaz używania komórek podczas lotu. Zakaz ten nie dotyczył telefonów zainstalowanych na pokładach samolotów. Każdy z tych telefonów jako integralna część samolotu musiał przejść rygorystyczne testy FAA, zanim dopuszczono je do użycia w samolotach. Testy te nie wykazały żadnych problemów. [Natomiast] telefony komórkowe, podobnie jak podręczny bagaż pasażerów, nigdy nie przechodziły testów wyposażenia FAA.

      Zainstalowane telefony pokładowe również nie stwarzały problemów dla systemów komórkowych na ziemi. Zewnętrzna antena samolotowa, przekazująca rozmowy z telefonu pokładowego również łączy się z naziemną siecią komórkową, ale z jej ogniwami położonymi sporo dalej od siebie, aby uniknąć wielokrotnych połączeń tego samego telefonu z siecią naziemną.

      Problem zaczął znów być palący w 1992 r. kiedy Bob Carr, kongresman z Michigan i wiceprzewodniczący podkomitetu środków transportu zapytał FAA o szczegóły domniemanych zakłóceń komórkowych. Kongresman Carr został upomniany przez stewarda z United za używanie swojego telefonu komórkowego podczas gdy jego opóźniony samolot do Chicago stał na ziemi, [na lotnisku] w Detroit. Pan Carr, pilot, powiedział, że regularnie używał swojej komórki latając rejsowymi samolotami w późnych latach 80’. Stwierdził również, że jest przekonany o tym, iż zakaz był i jest „bzdurą”, nie mającą oparcia w nauce. FAA zleciło RTCA zbadanie sprawy.

      Raporty o wypadkach

      Kiedy podczas lottu cokolwiek idzie nie tak, piloci lub pracownicy obsługi mają obowiązek zgłoszenia „raportu o wypadku”. Raporty te są zbierane w bazie danych prowadzonej przez Państwową Agencję Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (NASA). Zespół RTCA, który zaczął tworzyć swoje opracowanie w roku 1992 przesiał takie raporty z całej dekady – w sumie 70 tysięcy, dotyczących zarówno lotów rejsowych jak i prywatnych. Zespół RTCA (…) w późniejszych latach otrzymał również dostęp do poufnych raportów, przechowywanych przez niektóre linie lotnicze.

      Pracownicy RTCA stwierdzili, że w 384 wypadkach, w których piloci podejrzewali wpływ zakłóceń elektronicznych, większość podejrzeń była bezpodstawna lub okazała się niezwiązana z żadną elektroniką. Tylko dziesięć z nich „mogło być spowodowanych przez zakłócenia z elektronicznych urządzeń przewożonych na pokładzie”, stwierdził [cytowany już] Sheehan. W żadnym z tych dziesięciu nie stwierdzono udziału telefonu komórkowego.

      W teorii jakiekolwiek urządzenie, które emituje fale elektroniczne [elektromagnetyczne? – quackie] – w tym laptopy, gry elektroniczne, rozruszniki serca i aparaty słuchowe – może spowodować zakłócenia [w pracy systemów] samolotu. Częścią problemu jest fakt, że samoloty są wypchane olbrzymią ilością wyposażenia elektronicznego, od radia i sprzętu nawigacyjnego do wykrywaczy dymu i pokładowego systemu wideo. Te systemy mogą zakłócać się nawzajem. Co więcej samoloty w powietrzu lecą stale przez coś, co inżynierowie nazywają gęstą elektroniczną zupą emisji z przekaźników radiowych i TV, transmisji satelitarnych i innych nadajników. Dlatego wykrycie i określenie pojedynczego faktu zakłócenia jest w wielu wypadkach niemal niemożliwe.

      Przed sześciu laty Boeing dostał cynk, że [pewien] laptop jest podejrzewany o wyłączenie autopilota w jednym z ich odrzutowców podczas rejsowego lotu z Londynu do Paryża. Pilot przeprowadził testy, włączając i wyłączając komputer, co – jak twierdzi linia lotnicza – znowu spowodowało błąd autopilota. Przedstawiciele linii „byli w 100% pewni, że problem dotyczył tego konkretnego laptopa” powiedział Bruce Donham, starszy inżynier-elektromagnetyk u Boeinga.

      Boeing wysłał do Europy inżynierów, odkupił laptopa od pasażera i bez sukcesu próbował odtworzyć problem z tego samego fotela i dokładnie w tej samej chwili lotu. Później Boeing wysłał również pusty samolot na trasę Londyn-Paryż, zmieniając lokalizację laptopa na pokładzie podczas lotu. Nie wykryto żadnych zakłóceń. Producent samolotów zawiózł następnie laptopa do Seattle i testował go we własnym laboratorium. Pan Donham powiedział, że testy nie pokazały żadnej zależności pomiędzy elektroniczną emisją z laptopa a komputerem autopilota.

      Bez empirycznych danych

      Po stworzeniu opracowania RTCA zadecydowała, by zezwolić na używanie laptopów, gier elektronicznych i odtwarzaczy CD podczas lotu, ponieważ nie potrafiono odtworzyć zakłóceń. Aby zachować bezpieczeństwo, RTCA rekomenduje zakaz [używania] całej elektroniki podczas krytycznych faz lotu, za jakie są uważane start i lądowanie, kiedy samolot jest poniżej 10.000 stóp [ok. 3 tys. m].

      Co do telefonów komórkowych, zespół RTCA nie odnalazł „żadnych danych empirycznych” wiążących ich używanie z problemami bezpieczeństwa na ziemi lub w powietrzu. Ale zanim RTCA mogła przeprowadzić testy z użyciem współczesnych telefonów w różnych typach samolotów – skończyły się jej czas i pieniądze. Dlatego organizacja, działając konserwatywnie, zarekomendowała zakaz używania telefonów komórkowych i innych tzw. intencjonalnych nadajników – takich jak zabawki kontrolowane radiem.

      Wraz ze wzrostem ilości urządzeń bezprzewodowych [będących w użyciu] producenci samolotów przeprowadzali własne testy. Airbus, światowy numer 2 w produkcji samolotów, był blisko wypuszczenia swojej pierwszej w pełni skomputeryzowanej maszyny w połowie lat 80’. Odrzutowiec ten, A320, został dostarczony do bazy francuskiego lotnictwa wojskowego w Tulonie i zaparkowany w odległości 10 stóp od baterii radarów i elektronicznych nadajników, w tym symulujących telefony komórkowe i inne bezprzewodowe urządzenia. Rzecznik [Airbusa] David Venz stwierdził: „To nie ma wpływu na systemy samolotu”. Boeing poddał swoje samoloty podobnemu testowi w 1991 roku i stwierdził, że nie znaleziono żadnych zakłóceń.

      Ale kiedy linie lotnicze, zaniepokojone rosnącą ilością komórek używanych na ziemi, zapytały w 1993 r. producenta samolotów o wskazówki, poradził on im zakazać używania „intencjonalnych nadajników”, w tym komórek, zarówno na ziemi jak i podczas lotu. Pan Donham, inżynier Boeinga, stwierdził, że firma przejęła „konserwatywne nastawienie” ponieważ nie wiedziała wystarczająco dużo, żeby wszystko wyjaśnić.

      Boeing testował dalej. W 1995 r. inżynierowie producenta samolotów przeprowadzili czterogodzinny test modelu 737, ustawiając w samolocie ok. 20 telefonów komórkowych i monitorując radia samolotu, sprzęt nawigacyjny i inne przyrządy. „Zasymulowano różnorodne warunki lotu. Rezultat: „Absolutnie nic”, powiedział pan Donham,

      Airbus przekazał liniom lotniczym, że nie widzi problemu z użyciem komórki gdziekolwiek. „Nie mamy żadnych podstaw do wyciągania wniosków”, że telefony komórkowe mogą wywierać „jakikolwiek negatywny wpływ”, powiedział rzecznik tej firmy, Venz. Pan Donham mówi, że Boeing właśnie poddaje rewizji swoje wskazówki, sugerując, że użycie na ziemi jest obecnie dozwolone. Boeing jednak sugeruje liniom lotniczym zakaz używania komórek podczas lotu, ponieważ urządzenia te przekraczają firmowe normy dla emisji elektrycznej.

      Pan Sheehan, który jest także licencjonowanym pilotem, zauważa, że telefony komórkowe są regularnie używane w prywatnych i firmowych lotach „tysiące razy każdego dnia” bez jednego wypadku, Mówi, że dzwonił z powietrza przy wielu okazjach. Kiedy zapytano go, czy telefony komórkowe powinny dołączyć do listy urządzeń takich jak laptopy, dozwolone powyżej 10 tys. stóp, odpowiedział: „To byłoby OK. Nie jest to żaden problem”.

      Copyright 1999 Dow Jones & Company, Inc. All Rights Reserved."

      • Żeby było obrazowo : weź do ręki telefon komórkowy
        z 1991 roku i wejdź z nim do kokpitu Boeinga prod. 1990 r.
        Tamten telefon ma się nijak do współczesnych ani tamten samolot , w interesującym nas tutaj zakresie automatyzacji , też nie ma wiele wspólnego ze współczesnym. W związku z tym- wszystkie tamte badania i testy nie mają żadnej wartości praktycznej. Jedynie historyczną.

    • Dość surowe tlumaczenie

      podlinkowanego tekstu. Mam nadzieję, że zrozumiałe i bez większych baboli, jeżeli takowe są, chętnie naniosę zmiany w tekście.

      "JON G. AUERBACH
      Reporter THE WALL STREET JOURNAL

      KOMÓRKI W SAMOLOTACH

      Ktokolwiek z was leciał samolotem, słyszał na pewno, że używanie telefonu komórkowego na pokładzie jest niebezpieczne.

      American Airlines ostrzega pasażerów, że telefony komórkowe „mogą kolidować z systemami komunikacyjnymi i nawigacyjnymi samolotu”. Podobne ostrzeżenia nadają linie lotnicze Delta, United i Continental. British Airways wiąże wpływ telefonów komórkowych z potencjalnymi problemami z kompasem, czy nawet ciśnieniem w kabinie.

      Linie lotnicze nie mówią jednak pasażerom, że nie ma naukowego dowodu na poparcie tych twierdzeń. Przekonania na temat telefonów komórkowych na pokładzie samolotów wywodzą się ze świata anegdot i teorii – i do pewnego stopnia ze świata wyliczeń finansowych. Jeżeli komórki będą używane podczas lotu, zarówno operatorzy jak i linie lotnicze mają pieniądze do zarobienia – lub do stracenia.

      Bateria testów

      Opracowanie z 1996 roku, zamówione przez Federalną Administrację Lotnictwa Stanów Zjednoczonych, oparte na tysiącach zapisów lotów, nie wykazało nawet jednego przypadku, w którym bezprzewodowy telefon wpłynąłby na działanie aparatury w samolocie. Opracowanie zostało stworzone przez RTCA Inc., organizację non-profit, ustalającą standardy przemysłowe dla elektroniki w samolotach.

      Producenci samolotów – zarówno Boeing, jak i Airbus – zbombardowali swoje samoloty częstotliwościami komórek i nie odkryli ich wpływu na komunikację, nawigację, ani inne systemy. Prawdopodobny powód, dla którego nie znaleziono żadnych problemów: telefony komórkowe nie operują na żadnej z częstotliwości używanych przez systemy samolotu.

      “Linie lotnicze zwodzą podróżników” mówi John Sheehan, który dowodził zespołem tworzącym wspomniane opracowanie RTCA i dodaje, że on sam często używał własnej komórki podczas lotu. „Nie ma realnego związku pomiędzy częstotliwościami komórki i częstotliwościami systemów nawigacyjnych lub komunikacyjnych”.

      Używanie komórek podczas lotu prywatnymi czy liniowymi samolotami jest zakazane nie przez FAA (Federalną Administrację Lotnictwa – przyp. quackie), ale przez Federalną Komisję Komunikacji (FCC), która reguluje używanie telefonów. Zakazując używania komórek w powietrzu w roku 1991, FCC kierowała się głównie ich potencjałem w zakresie wpływu na naziemne transmisje komórkowe (??? quackie).

      FAA nigdy nie wyjęła spod prawa używania komórek w samolotach. Ale agencja ta popiera zakaz FCC „z powodu potencjalnego zakłócania”, zgodnie z opinią FAA. Pani rzecznik FAA powiedziała, że pomimo wniosków płynących z opracowania RTCA z 1996 r. FAA wyraża zaniepokojenie niepotwierdzonymi dowodami zakłóceń pochodzących od komórek w zapisach lotów.

      FAA nie jest jedyną zaniepokojoną stroną. Boeing nadal odradza liniom lotniczym używanie komórek podczas lotu. Jako powód podaje fakt, że ładunek elektryczny z baterii większości aparatów przekracza standardy przewidziane przez twórców samolotów. Chociaż testy Boeinga nigdy nie wykazały, że jest to [realny] problem, elektryczność pochodząca z urządzenia mogłaby zakłócić działanie systemów samolotu.

      Impuls ekonomiczny

      Linie lotnicze i firmy telekomunikacyjne mają również ekonomiczne pobudki, aby kazać wyłączać telefony komórkowe podczas lotu. Przewoźnicy otrzymują część dochodów z opłat za telefony zainstalowane na pokładzie. Dwóch głównych dostawców usługi telefon-z-pokładu, GTE Corp i AT&T liczy sobie ok. 6 USD za jednominutową rozmowę, co stanowi więcej niż dwudziestokrotność typowych stawek komórkowych.

      Te pokładowe telefony także używają technologii komórkowej – używając pojedynczej anteny, do której podłączone są telefony na pokładzie. AT&T i GTE, które ostatnio porozumiały się ws. sprzedaży swojej wspólnej usługi Airfone, odmawiają dyskusji na temat finansowych aspektów tego serwisu, podobnie jak poszczególne linie lotnicze. Pan Sheehan twierdzi jednak, że linie lotnicze otrzymują ok. 15% przychodu generowanego przez telefony pokładowe w ich samolotach. GTE odmawia dyskusji o przychodach z usług Airfone, ale analitycu oceniają roczne przychody na 150 mln USD.

      Niektóre linie lotnicze zakazują używania komórek również na ziemi, czego nie dotyczy zakaz FCC, a co FAA pozostawia do decyzji samym liniom. Sheehan uważa, że przewoźnicy powietrzni są przeciwni zezwalaniu na używanie komórek na ziemi, ponieważ to „zmniejsza dochód, jaki otrzymują za używanie telefonu pokładowego”.

      Linie lotnicze zaprzeczają temu i twierdzą, że zakazy służyć mają pasażerom [i ich bezpieczeństwu]. „Nie uważamy, żeby dobrą decyzją dotyczącą bezpieczeństwa” było zezwolenie ludziom na używanie normalnych komórek, mówi Andy Plews, rzecznik UAL [holdingu – właściciela linii] United Airlines „Wolelibyśmy, aby ludzie używali telefonów pokładowych”.

      Gąbka na niebie

      Obawy FCC dotyczące zakłóceń komórkowych ziemia-powietrze są prawdziwe. Z wysoka telefon komórkowy działa jak gąbka, wysysająca pojemność [przepustowość] ze stacji przekazujących rozmowy. Komórki użytkowników naziemnych porozumiewają się, łącząc się do jednej stacji naraz; z powietrza, w związku z wysokością i szybkością samolotu, telefony często łapią kontakt z wieloma stacjami naraz. Jeżeli by się na to pozwoliło, ograniczyłoby to przepustowość stacji, co oznaczałoby mniej przychodu [ze „zwykłych” rozmów], mówi Howard Sherry, szef zespołu naukowców zajmujących się komunikacją bezprzewodową w Telcordia Technologies Inc., dawniej w dziale badań firm telefonicznych Baby Bell, w Morristown, New Jersey.

      Sygnał komórkowy z powietrza jest również szczególnie silny, ponieważ nie jest zakłócany przez budynki czy inny naziemny bałagan. To często oznacza, że może on „wskoczyć” na częstotliwość, która już jest w użyciu na ziemi, powodując przerwy w rozmowach lub ich niekontrolowane zakończenie. Rozmowy przez komórkę z powietrza są czasami darmowe, ponieważ sygnał porusza się tak szybko pomiędzy stacjami, że oprogramowanie na ziemi ma problem z zarejestrowaniem rozmowy, mówi Bentley Alexander, starszy inżynier w dziale bezprzewodowym AT&T.

      Zapuszkowany w Anglii

      FCC podaje, że żaden z pasażerów w USA nie był ścigany za łamanie jej przepisów, ponieważ linie lotnicze gorliwie wymuszają stosowanie zakazu. Ale Neil Whitehouse, brytyjski pracownik przemysłu paliwowego, odsiedział w 1999 r. w Anglii dwunastomiesięczny wyrok za odmowę wyłączenia swojej komórki podczas lotu liniami British Airways z Hiszpanii w 1998.

      Sue Redmond, rzeczniczka BA, mówi, że pan Whitehouse naraził samolot na ryzyko, ponieważ telefony komórkowe mogą zakłócić działanie autopilota, kontrolek ciśnienia kabiny i „każdego systemu, potrzebnego, aby zapewnić samolotowi bezpieczeństwo podczas lotu”.

      Jednym z biegłych podczas procesu Whitehouse’a był Daniel Hawkes, szef zespołu zajmującego się systemami awioniki w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego (CAA), brytyjskim odpowiedniku FAA. W wywiadzie telefonicznym pan Hawkes powiedział, że telefony mają „potencjał do bycia problemem”, ale przyznał również, że nie ma „twardych dowodów” na jakikolwiek problem. Mimo to stwierdził, że nie byłoby mądrze pozwolić na używanie komórek na pokładach samolotów. Ponieważ stały gwar rozmów mógłby zdenerwować innych pasażerów. „Mielibyście prawdopodobnie więcej przypadków ataków wściekłości w powietrzu”, powiedział.

      Rzeczywiście, ostatni trend pewnych amerykańskich linii, aby zezwolić na używanie komórek w samolotach zaparkowanych przy bramie [oczywiście chodzi o gate, przez którą wchodzi się na pokład], zbiega się z rosnącą frustracją pasażerów, związaną z opóźnieniami lotów i kiepską obsługą. Wśród tych przewoźników są Northwest Airlines Corp., United, AMR Corp.’s American oraz Delta Air Lines Inc. Pozwalanie pasażerom na rozmowy na ziemi oznacza „dobrą obsługę pasażerów” mówi rzecznik linii Delta, John Kennedy.

      Dawne dni

      Telefony komórkowe na pokładach samolotów po raz pierwszy stały się problemem w późnych latach 80’. W tym czasie do powszechnego użytku wchodziło wiele bezprzewodowych urządzeń, w tym laptopy [??? – quackie] i magnetofony kasetowe. Odpowiedzialność za ustalenie reguł spadła na FCC, które wraz z FAA sprawuje jurysdykcję w zakresie zasad używania sprzętu bezprzewodowego w samolotach. Operatorzy komórkowi byli zdecydowanie przeciwni zezwoleniu na używanie komórek w powietrzu, ale generalnie popierali ich używanie w samolotach na ziemi.

      Z początku FAA skłaniała się ku zakazowi używania komórek we wszystkich przypadkach. W liście do FCC z 1989 r. FAA ostrzegała, że używanie komórek może „znacząco podwyższyć ryzyko grożące bezpieczeństwu awiacji”, [niezależnie od tego,] czy „używa się ich na ziemi, czy w powietrzu”.

      To stanowisko było popierane przez większość dużych linii. [Przedstawiciele] Trans World Airlines Inc. przekazali FCC, że zezwolenie na używanie komórek, nawet na ziemi „może sprowadzić zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego”.

      Operatorzy komórkowi byli już wymieniani jako przeciwni użyciu telefonów podczas lotu – ale z innych powodów. W liście do FCC z 1988 r. od McCaw Cellular Communications Inc. napisano, że użycie w powietrzu mogłoby spowodować „niezwykle uciążliwe zakłócenia w systemie komórkowym” z powodu „znacznego zwiększenia zasięgu transmisji”, który komórki mają w powietrzu. Nynex Mobile Communications Co. ostrzegała, że użycie w powietrzu „najprawdopodobniej doprowadzi do znaczących zakłóceń innych transmisji komórkowych”,

      Dyskusje na ziemi

      Kiedy FCC kontynuowała pracę nad regulacjami, operatorzy komórkowi próbowały zaprzeczyć twierdzeniom FAA co do potencjalnego zakłócania przez telefony komórkowe krytycznych systemów samolotu podczas jego postoju na ziemi. McCaw, Motorola Inc. i Alltel Mobile Communications Inc.– obecnie część Alltel Corp. – zauważyły brak naukowych opracowań wspierających te twierdzenia. Z listu Alltela do FCC, z r. 1990: „Jeżeli telefony komórkowe naprawdę powodują zakłócenia, ciekawić może, dlaczego nie wynikły jak dotąd żadne problemy z używania ich w halach odlotów, na parkingach i w innych miejscach tego typu w bezpośredniej bliskości samolotów.” McCaw przywołał również fakt powszechnego użycia osobistych radiostacji przez pracowników lotnisk i obsługi naziemnej.

      W 1991 FAA wycofała się z zakazu używania komórek na ziemi, pozostawiając zezwolenie na nie w gestii linii lotniczych i pilotów. Nieco później w tym samym roku FCC wprowadziła oficjalny zakaz używania komórek podczas lotu. Zakaz ten nie dotyczył telefonów zainstalowanych na pokładach samolotów. Każdy z tych telefonów jako integralna część samolotu musiał przejść rygorystyczne testy FAA, zanim dopuszczono je do użycia w samolotach. Testy te nie wykazały żadnych problemów. [Natomiast] telefony komórkowe, podobnie jak podręczny bagaż pasażerów, nigdy nie przechodziły testów wyposażenia FAA.

      Zainstalowane telefony pokładowe również nie stwarzały problemów dla systemów komórkowych na ziemi. Zewnętrzna antena samolotowa, przekazująca rozmowy z telefonu pokładowego również łączy się z naziemną siecią komórkową, ale z jej ogniwami położonymi sporo dalej od siebie, aby uniknąć wielokrotnych połączeń tego samego telefonu z siecią naziemną.

      Problem zaczął znów być palący w 1992 r. kiedy Bob Carr, kongresman z Michigan i wiceprzewodniczący podkomitetu środków transportu zapytał FAA o szczegóły domniemanych zakłóceń komórkowych. Kongresman Carr został upomniany przez stewarda z United za używanie swojego telefonu komórkowego podczas gdy jego opóźniony samolot do Chicago stał na ziemi, [na lotnisku] w Detroit. Pan Carr, pilot, powiedział, że regularnie używał swojej komórki latając rejsowymi samolotami w późnych latach 80’. Stwierdził również, że jest przekonany o tym, iż zakaz był i jest „bzdurą”, nie mającą oparcia w nauce. FAA zleciło RTCA zbadanie sprawy.

      Raporty o wypadkach

      Kiedy podczas lottu cokolwiek idzie nie tak, piloci lub pracownicy obsługi mają obowiązek zgłoszenia „raportu o wypadku”. Raporty te są zbierane w bazie danych prowadzonej przez Państwową Agencję Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (NASA). Zespół RTCA, który zaczął tworzyć swoje opracowanie w roku 1992 przesiał takie raporty z całej dekady – w sumie 70 tysięcy, dotyczących zarówno lotów rejsowych jak i prywatnych. Zespół RTCA (…) w późniejszych latach otrzymał również dostęp do poufnych raportów, przechowywanych przez niektóre linie lotnicze.

      Pracownicy RTCA stwierdzili, że w 384 wypadkach, w których piloci podejrzewali wpływ zakłóceń elektronicznych, większość podejrzeń była bezpodstawna lub okazała się niezwiązana z żadną elektroniką. Tylko dziesięć z nich „mogło być spowodowanych przez zakłócenia z elektronicznych urządzeń przewożonych na pokładzie”, stwierdził [cytowany już] Sheehan. W żadnym z tych dziesięciu nie stwierdzono udziału telefonu komórkowego.

      W teorii jakiekolwiek urządzenie, które emituje fale elektroniczne [elektromagnetyczne? – quackie] – w tym laptopy, gry elektroniczne, rozruszniki serca i aparaty słuchowe – może spowodować zakłócenia [w pracy systemów] samolotu. Częścią problemu jest fakt, że samoloty są wypchane olbrzymią ilością wyposażenia elektronicznego, od radia i sprzętu nawigacyjnego do wykrywaczy dymu i pokładowego systemu wideo. Te systemy mogą zakłócać się nawzajem. Co więcej samoloty w powietrzu lecą stale przez coś, co inżynierowie nazywają gęstą elektroniczną zupą emisji z przekaźników radiowych i TV, transmisji satelitarnych i innych nadajników. Dlatego wykrycie i określenie pojedynczego faktu zakłócenia jest w wielu wypadkach niemal niemożliwe.

      Przed sześciu laty Boeing dostał cynk, że [pewien] laptop jest podejrzewany o wyłączenie autopilota w jednym z ich odrzutowców podczas rejsowego lotu z Londynu do Paryża. Pilot przeprowadził testy, włączając i wyłączając komputer, co – jak twierdzi linia lotnicza – znowu spowodowało błąd autopilota. Przedstawiciele linii „byli w 100% pewni, że problem dotyczył tego konkretnego laptopa” powiedział Bruce Donham, starszy inżynier-elektromagnetyk u Boeinga.

      Boeing wysłał do Europy inżynierów, odkupił laptopa od pasażera i bez sukcesu próbował odtworzyć problem z tego samego fotela i dokładnie w tej samej chwili lotu. Później Boeing wysłał również pusty samolot na trasę Londyn-Paryż, zmieniając lokalizację laptopa na pokładzie podczas lotu. Nie wykryto żadnych zakłóceń. Producent samolotów zawiózł następnie laptopa do Seattle i testował go we własnym laboratorium. Pan Donham powiedział, że testy nie pokazały żadnej zależności pomiędzy elektroniczną emisją z laptopa a komputerem autopilota.

      Bez empirycznych danych

      Po stworzeniu opracowania RTCA zadecydowała, by zezwolić na używanie laptopów, gier elektronicznych i odtwarzaczy CD podczas lotu, ponieważ nie potrafiono odtworzyć zakłóceń. Aby zachować bezpieczeństwo, RTCA rekomenduje zakaz [używania] całej elektroniki podczas krytycznych faz lotu, za jakie są uważane start i lądowanie, kiedy samolot jest poniżej 10.000 stóp [ok. 3 tys. m].

      Co do telefonów komórkowych, zespół RTCA nie odnalazł „żadnych danych empirycznych” wiążących ich używanie z problemami bezpieczeństwa na ziemi lub w powietrzu. Ale zanim RTCA mogła przeprowadzić testy z użyciem współczesnych telefonów w różnych typach samolotów – skończyły się jej czas i pieniądze. Dlatego organizacja, działając konserwatywnie, zarekomendowała zakaz używania telefonów komórkowych i innych tzw. intencjonalnych nadajników – takich jak zabawki kontrolowane radiem.

      Wraz ze wzrostem ilości urządzeń bezprzewodowych [będących w użyciu] producenci samolotów przeprowadzali własne testy. Airbus, światowy numer 2 w produkcji samolotów, był blisko wypuszczenia swojej pierwszej w pełni skomputeryzowanej maszyny w połowie lat 80’. Odrzutowiec ten, A320, został dostarczony do bazy francuskiego lotnictwa wojskowego w Tulonie i zaparkowany w odległości 10 stóp od baterii radarów i elektronicznych nadajników, w tym symulujących telefony komórkowe i inne bezprzewodowe urządzenia. Rzecznik [Airbusa] David Venz stwierdził: „To nie ma wpływu na systemy samolotu”. Boeing poddał swoje samoloty podobnemu testowi w 1991 roku i stwierdził, że nie znaleziono żadnych zakłóceń.

      Ale kiedy linie lotnicze, zaniepokojone rosnącą ilością komórek używanych na ziemi, zapytały w 1993 r. producenta samolotów o wskazówki, poradził on im zakazać używania „intencjonalnych nadajników”, w tym komórek, zarówno na ziemi jak i podczas lotu. Pan Donham, inżynier Boeinga, stwierdził, że firma przejęła „konserwatywne nastawienie” ponieważ nie wiedziała wystarczająco dużo, żeby wszystko wyjaśnić.

      Boeing testował dalej. W 1995 r. inżynierowie producenta samolotów przeprowadzili czterogodzinny test modelu 737, ustawiając w samolocie ok. 20 telefonów komórkowych i monitorując radia samolotu, sprzęt nawigacyjny i inne przyrządy. „Zasymulowano różnorodne warunki lotu. Rezultat: „Absolutnie nic”, powiedział pan Donham,

      Airbus przekazał liniom lotniczym, że nie widzi problemu z użyciem komórki gdziekolwiek. „Nie mamy żadnych podstaw do wyciągania wniosków”, że telefony komórkowe mogą wywierać „jakikolwiek negatywny wpływ”, powiedział rzecznik tej firmy, Venz. Pan Donham mówi, że Boeing właśnie poddaje rewizji swoje wskazówki, sugerując, że użycie na ziemi jest obecnie dozwolone. Boeing jednak sugeruje liniom lotniczym zakaz używania komórek podczas lotu, ponieważ urządzenia te przekraczają firmowe normy dla emisji elektrycznej.

      Pan Sheehan, który jest także licencjonowanym pilotem, zauważa, że telefony komórkowe są regularnie używane w prywatnych i firmowych lotach „tysiące razy każdego dnia” bez jednego wypadku, Mówi, że dzwonił z powietrza przy wielu okazjach. Kiedy zapytano go, czy telefony komórkowe powinny dołączyć do listy urządzeń takich jak laptopy, dozwolone powyżej 10 tys. stóp, odpowiedział: „To byłoby OK. Nie jest to żaden problem”.

      Copyright 1999 Dow Jones & Company, Inc. All Rights Reserved."

      • Żeby było obrazowo : weź do ręki telefon komórkowy
        z 1991 roku i wejdź z nim do kokpitu Boeinga prod. 1990 r.
        Tamten telefon ma się nijak do współczesnych ani tamten samolot , w interesującym nas tutaj zakresie automatyzacji , też nie ma wiele wspólnego ze współczesnym. W związku z tym- wszystkie tamte badania i testy nie mają żadnej wartości praktycznej. Jedynie historyczną.

  29. A, co mi tam
    Odświeżę nieco wątek.

    Ogłoszenie na pokładzie samolotu pasażerskiego, jeszcze przed startem:
    ”Uprzejmie prosimy o wyłączenie komputerów, telefonów komórkowych i innych ustrojstw, które mogłyby zakłócić pracę rozrusznika serca kapitana samolotu”.

  30. A, co mi tam
    Odświeżę nieco wątek.

    Ogłoszenie na pokładzie samolotu pasażerskiego, jeszcze przed startem:
    ”Uprzejmie prosimy o wyłączenie komputerów, telefonów komórkowych i innych ustrojstw, które mogłyby zakłócić pracę rozrusznika serca kapitana samolotu”.