Reklama

Wiem, ale nie powiem, chociaż prawda jest porażająca.

Wiem, ale nie powiem, chociaż prawda jest porażająca. Skąd my to znamy? Dotąd podobne deklaracje wiedzy i tajemnicy były firmowane, wiadomo przez kogo, ale imaginuje czytelnik jak bardzo daleko spadło jabłko od czereśni.

Reklama

Redakcja wie, że pomyliła przysłowie, ale to dla dobra metafory, bo to się w głowie nie mieści, żeby Taki Aleksander Kwaśniewski gadał jak Aleksander Lech Kaczyński. Co mu się stało, temu Aleksandrowi, bez Lecha, chociaż też na K.? Stała mu się krzywda, właściwie, to jeszcze mu się nie stała, dopiero może się stać. Krzywda polega na tym, że jest IPN, są teczki i mimo wszystko byli agenci. Nawet Kwaśniewski nie zaprzecza, że byli, bo twierdzi, że wie kim był agent „Alek” i że to nie on. Jeśli redakcja ma być brutalnie szczera, tak jak tylko redakcja potrafi, to powie redakcja parę rzeczy.

Ten Kurtyka co obiecuje opublikować kwity, jest dla redakcji tyle wart co pół kilo kłaków. To kim jest TW „Alek” redakcji wisi i dynda na wietrze. Tylko jedną redakcja ma prośbę, żeby ten TW Kwaśniewski, bez względu na to jaki miał operacyjny pseudonim, nie robił z siebie znów ciężko chorego na filipińską chorobę. Jak nie był TW „Alek”, to był inny TW „Reksio”, bo redakcja pamięta czasy, kiedy Aleksander w wieku młodzieńczym został ministrem sportu w PRL, a wtedy nie zostawało się ministrem za kompetencje, a jeśli już to przynajmniej trzeba był mieć magistra.

Reklama