Reklama

Przeważająca liczba rodaków nie ma pojęcia, kto wraz bratem bliźniakiem wynegocjował za kotarą czy może w zaciszu gabinetu, rząd Tadeusza Mazowieckiego.

Przeważająca liczba rodaków nie ma pojęcia, kto wraz bratem bliźniakiem wynegocjował za kotarą czy może w zaciszu gabinetu, rząd Tadeusza Mazowieckiego. Dzisiaj się dowiedziałem (z bardzo pewnego źródła), że Prezydent Rzeczpospolitej Lech Kaczyński, wraz ze swoim bratem bliźniakiem, są rzeczywistymi twórcami pierwszego polskiego niekomunistycznego rządu, jaki powstał po II-giej Wojnie Światowej. Moje pewne źródło pisze dziś –

„Obaj bracia na K tkwili wtedy przy Lechu Wałęsie i odpowiadali za brudną robotę i tym razem to Jarosław bardziej się zapisał w historii, niż Lech. Trudno w to uwierzyć, ale rząd Tadeusza Mazowieckiego wynegocjował Jarosław Kaczyński i to jak i to z kim?”

Reklama

A żeby groteska szła w stronę kwadratu a może potęgi trzeciej, bardzo pewne źródło konkluduje dalej –

„Z komunistami z ZSL wynegocjował, to tacy czerwoni ludowcy byli, którzy po długich namowach Jarosława poparli rząd nazywany niekomunistycznym, chociaż w nim zasiadali Kiszczak i ten drugi generał, jak mu tam….Florian Siwicki, tez niezgorszy człowiek honoru. Wtedy nic mądrzejszego nie mogło powstać, premierowi Mazowieckiemu należy się szacunek, a i Jarosławowi za wspieranie układu takoż. Takie to są zabawnie pokręcone naszych losów koleje, aż się wierzyć nie chce, jednak tak było i Bóg wie co nas jeszcze czeka.”

Posiłkuję się w tym tekście bardzo pewnym źródłem, w jednym celu. Rozszyfrować charakter mojego bohatera. Jak bowiem można potępiać w czambuł porozumienie przywódców Solidarności z komunistami, czyli powstanie de facto III RP i tym samym bezkrwawe przejście Polski do wolności i demokracji – będąc samemu uczestnikiem tego porozumienia?

Odpowiedzi są dwie:

1. Rozdwojenie jaźni.

Osoby ze schizofrenią cierpią z powodu objawów psychotycznych. Są to omamy (halucynacje – spostrzeżenia powstające bez bodźców zewnętrznych), złudzenia (iluzje – odbieranie rzeczy innymi niż są one w rzeczywistości), urojenia (poglądy lub sądy, fałszywe mocno podtrzymywane przez chorego bez względu na racjonalne kontrargumenty), zaburzenia myślenia i lęk. Urojenia, złudzenia i omamy to tak zwane wytwórcze objawy psychotyczne. W dalszym etapie rozwoju choroby pojawiają się objawy negatywne, czyli wycofanie z życia, ograniczenie inicjatywy, spłycenie emocji. Pacjenci ze schizofrenią często wycofują się z życia społecznego, np. mają kłopoty w kontaktach a otoczeniem, źle funkcjonują w warunkach stresu. Charakterystyczne są także zaburzenia myślenia, które powodują pogorszenie wyników w nauce lub pracy. Ważnym elementem choroby jest to, że pacjenci nie zdają sobie z niej sprawy i tracą kontakt z rzeczywistością.

2. Nie załapanie się na karty historii.

To musi boleć okrutnie! Media trąbiły, trąbią i będą trąbić na okrągło o Wałęsie, Kuroniu, Michniku, Bujaku, Gieremku, Frasyniuku, Mężydle, Lisie, Gwiaździe, Walentynowicz, Romaszewskim a o Jarosława roli w wydarzeniach 89-tego roku, niestety nie napomykano, nie napomyka się i nie będzie się napomykać. Jarosław na zawsze pozostanie w historii Polski Panem Nic, komma null. Powstają filmy, drukuje się biografie, opracowania historyczne o bohaterach Solidarności, a o Panu Nic, będzie już zawsze tyle co null.

Odrzucając tezę o schizofrenii, Jarosław płaci cenę za brak odwagi. Nie miał jej wtedy, gdy należało ją mieć. W czasach, gdy za działalność przeciw ustrojowi groziło pobicie a nawet więzienie, chował się za spódnicą mamusi. Teczkę na SB miał grubą jak pergamin, to i do internowania nie było podstaw. Los rzucił go w wir wielkich wydarzeń i pod skrzydłami Wałęsy brał udział w kluczowych rozstrzygnięciach. Działał za kotarą, w kuluarach, w cieniu gabinetów. Zawsze z zamkniętą przyłbicą. Dlatego obecność i duży wpływ na kluczowe wydarzenia w Polsce, w zderzeniu z niewiedzą społeczeństwa o jego ówczesnym znaczeniu w wielkiej polityce, jak i też brak śladu o sobie w historii tamtych przełomowych lat – musi boleć jak diabli. Ale tak to jest, że nie lubimy zakulisowych działań szarej eminencji w ciszy gabinetu, zwłaszcza, że szara eminencja w czasach, gdy odwaga była w cenie, ukrywała się gdzieś w norze.

Nie widzę innego wytłumaczenia chęci budowy IV Rzeczpospolitej, zburzenia mitu Wałęsy, Michnika, Geremka i innych, a także potępienia bezkrwawego przewrotu w Polsce i paktu zawartego z komunistami – jak wyrugowanie postaci stojących na świeczniku i wdrapanie się samemu na cokół pomnika.

Reklama

3 KOMENTARZE

  1. W 2007 Kaczyński nie
    W 2007 Kaczyński nie odpuścił, lecz Sawicką i kropkami Engelkinga nie wygrał kolejnych 4 lat, których był pewien. Po akcji Engelkinga pojawił się sondaż: PiS 40, PO 30, zrezygnowany Matka Kurka na onecie napisał bardzo spokojny post, że widać Polaki tak już chcą, no to będzie ta IV RP. I nagle co? I nagle to: Kaczyński ubzdurał sobie, że debatą z Kwaśniewskim załatwi sprawę sprowadzając Tuska do narożnika. Sondaże wykazały lekkie zwycięstwo Kwaśniewskiego – w sondażach PIS vs. PO w okolicach remisu. Tusk nadal skomle o debatę z Kaczyńskim, ten w końcu się zgadza, gdzie cenami jabłek “dziadziuś Jaruś” poległ na całego – w sondażach PiS spada za PO (Adam Łaszyn opowiadał w prasie jak doradzał Tuskowi by wyprowadzić z równowagi Yaro co przyszło nadspodziewanie łatwo). Dopełnieniem klęski genialnego stratega jest debata Tusk – Kwaśniewski – okazało sie, że w ostatniej debacie tuż przed ciszą wyborczą Kaczyński nie uczestniczy w głównym nurcie wydarzeń. Wybory – 41 do 32, brat nie przesyła gratulacji, milczy 10 dni – czeka na przeprosiny za biologiczny termin “bracia Kaczyńscy”…
    Po porażce w wyborach samorządowych 2006, przyszła porażka parlamentarna, w w tym roku porażkowy hat-trick – w eurowyborach. Jako miłośniczka PiS powinnaś pisać dramatyczne apele o całkowitą odmiane PiS (a do komitetu centralnego na nowogrodzką listy lub chociaż maile), który dziś konsekwentnie zamierza przegrać wybory prezydenckie. Skoro jednak elektorat PiS nie bije na alarm, to tylko ich przeciwnicy mogą się cieszyć, a mnie to martwi, bo wolałbym obejrzeć bardziej wyrównany mecz. Róbta co chceta.

  2. W 2007 Kaczyński nie
    W 2007 Kaczyński nie odpuścił, lecz Sawicką i kropkami Engelkinga nie wygrał kolejnych 4 lat, których był pewien. Po akcji Engelkinga pojawił się sondaż: PiS 40, PO 30, zrezygnowany Matka Kurka na onecie napisał bardzo spokojny post, że widać Polaki tak już chcą, no to będzie ta IV RP. I nagle co? I nagle to: Kaczyński ubzdurał sobie, że debatą z Kwaśniewskim załatwi sprawę sprowadzając Tuska do narożnika. Sondaże wykazały lekkie zwycięstwo Kwaśniewskiego – w sondażach PIS vs. PO w okolicach remisu. Tusk nadal skomle o debatę z Kaczyńskim, ten w końcu się zgadza, gdzie cenami jabłek “dziadziuś Jaruś” poległ na całego – w sondażach PiS spada za PO (Adam Łaszyn opowiadał w prasie jak doradzał Tuskowi by wyprowadzić z równowagi Yaro co przyszło nadspodziewanie łatwo). Dopełnieniem klęski genialnego stratega jest debata Tusk – Kwaśniewski – okazało sie, że w ostatniej debacie tuż przed ciszą wyborczą Kaczyński nie uczestniczy w głównym nurcie wydarzeń. Wybory – 41 do 32, brat nie przesyła gratulacji, milczy 10 dni – czeka na przeprosiny za biologiczny termin “bracia Kaczyńscy”…
    Po porażce w wyborach samorządowych 2006, przyszła porażka parlamentarna, w w tym roku porażkowy hat-trick – w eurowyborach. Jako miłośniczka PiS powinnaś pisać dramatyczne apele o całkowitą odmiane PiS (a do komitetu centralnego na nowogrodzką listy lub chociaż maile), który dziś konsekwentnie zamierza przegrać wybory prezydenckie. Skoro jednak elektorat PiS nie bije na alarm, to tylko ich przeciwnicy mogą się cieszyć, a mnie to martwi, bo wolałbym obejrzeć bardziej wyrównany mecz. Róbta co chceta.