Reklama

Niechętnie zabieram się za pisanie

Niechętnie zabieram się za pisanie tego tekstu, po pierwsze nietęgo się czuję w roli „uprzejmie donoszącego”, po drugie muszę się odnieść do tekstu zamieszczonego na konkurencyjnym i w dodatku skonfliktowanym ze mną portalu, Salon24, ale po trzecie nie mogę przejść obojętnie obok kolejnego harlequina „historycznego”, jaki tym razem popełnił leszek.sopot: http://leszek.sopot.salon24.pl/395435,tw-bolek-plywal-kutrem-patrolowym Każdy ma prawo do subiektywnej oceny wydarzeń, do pamięci wybiórczej i emocji z przeszłości, ale gdy to wszystko opakowuje w „faktografię” kwestionującą prace naukową, popełnia tandetę. Wyżej zlinkowany tekst wysmarował Leszek Biernacki, swoją drogą wypadałoby się podpisać, skoro ma się ambicje zdawać relacje jako „świadek historii”. Tekst jest fanfaronadą, dawka „jak my ze szwagrem Polskę ratowali”, doza faktów i na wierzchu gęsty sos domysłów, taniej sensacji, belferskiego zacięcia. Do tez zawartych w tej pseudo historycznej rozprawce nie ma większego sensu się odnosić, ile razy można komentować stary kotlet, że „Bolek” nie był Wałęsą, gdyż Bolek był podsłuchem w stoczni. Albo taki kwiatek, że kutrem wojskowym „zapewne” kursował jakiś nowy Bolek, zarejestrowany w 1987 roku, kiepski, jeśli żart, szkodliwy, jeśli detal bez związku umieszczony w poważnym kontekście. Fakty pomieszane z mitycznymi sugestiami, ambicje historyka, warsztat Mniszkówny. Autor należy do tego gatunku autorów, który się podnieca swoją historyczną rolą i daj mu Boże, ale używając tej formuły, niech pisze o spektaklach, w których brał udział, a nie o premierowych sztukach, których na oczy nie widział. Przekleństwo polskiej rzeczywistości, każdy „obecny” ma absolutną rację i niepodważalną wersję, ponieważ „on tam był”. Szanujący się historyk nie tylko bierze poprawkę na relacje świadków, nie tylko weryfikuje je z dokumentami, nie tylko konfrontuje z innymi relacjami, ale przede wszystkim wykazuje się dalekim dystansem do opowieści nasyconych emfazą.

Reklama

Mitomańsko może sobie gaworzyć kto chce i nie miałoby to żadnego znaczenia, gdyby Leszek Biernacki nie nadał swoim wspominkom charakteru faktograficznego, nie przyjął narracji świadka wydarzeń, tym samym pozamykał buzię wszystkim „co robili w pieluchy”. Za każdym razem gdy słyszę argument: „Co wy wiecie, gdzie wy byliście? Nigdy nie zrozumiecie tamtego czasu!”, od razu jestem więcej niż pewien, że autor słów będzie pisał swoją romantyczną legendę, a nie tekst faktograficzny i nie inaczej jest z Biernackim oraz wspierającymi go innymi „świadkami koronnymi historii”. Nie mam ochoty na przekopanie całego tekstu, to zajęcie dla mnicha, ale zasadnicze fajerwerki retoryczne wskazać trzeba, z tego względu, że tę opowiastkę z wojska, dwaj „oneciarze”, Krawczyk i Janke, jak zwykle publikują na szczytach, żeby im w liczbę odsłon poszło. Mają prawo, sam byłem „oneciarzem” wiem jak ciężko się z tego wychodzi albo i nie wychodzi. Wiem też jak ciężko wyżyć z biznesu blogowego, ale mimo wszystko pewnych granic nie przekraczam. Na Kontrowersje.net taki felietonik przepadłby w odmętach za efekciarstwo i tandetne zabiegi retoryczne, za sieczkę beletrystyczną udającą historię.

Biernacki opisuje wydarzenia klasycznym gazeciarskim stylem, takim ugrzecznionym Passentem, tudzież innym Szostkiewiczem, żuje bulkę przez bibułkę i ozdabia całość ornamentem gawędy Zina. Naturalna właściwość dla ludzi, którzy aspirują do autorytetów, pełna powaga, akademicki styl, słowem – naukowość i obiektywizm postmodernistyczny. Prosty zabieg, ale jak wiadomo retoryka nie jest trudna, tylko obszerna. Obok Francji elegancji mamy inny zabieg, wprost Biernacki tego nie pisze, jednak sposób pisania daje czytelnikowi jednoznaczne wrażenie, że czyta tekst faktograficzny, spisany przez świadka, który schował się pod kołdrą historii. Identyczną metodologią posługuje się Michnik i dzięki niej wygrywa procesy. Faktycznie Michnik publicznie nie powiedział wprost, że on siedział i krytycy mają się zamknąć, ale kto z mózgiem pod czaszką ma wątpliwości, że podobnym argumentem przemycanym retorycznie i już wprost przez akolitów, Michnik nie molestował oponentów? Biernacki nie pisząc wprost, retorycznie wyprodukował się na świadka historii, a jego klakierzy robią czarną robotę, której oczywiście Biernacki nie prostuje. Używa sformułowań i poufałości typu: Darek Kobzdej, zorganizowano imprezę, śpiewano o bolszewiku, „Tomasz Wołek pytał wówczas Antka Pawlaka, co to jest za karakan co tak strasznie fałszuje – palcem wskazując na nieznanego mu Wałęsę”, „Joanna Gwiazda przeżyła załamanie nerwowe”. No nic tylko siedział i notował przebieg zdarzeń w każdym szczególe, naoczny kronikarz i jeszcze po drodze wykonał psychoanalizę postaci historycznych. Dzięki temu na starcie łapie Biernacki przewagę, gdyż ciężko podważać relację naocznego świadka historii, sęk w tym, że on żadnym świadkiem historii nie był, w każdym razie nie tej historii, którą opisuje. A co opisuje? Swoje wyobrażenia na temat! Wypunktuję chronologicznie, tylko kilka przykładów:

1) Spotkanie Borusewicza i Wałęsy na kilka dni przed strajkiem, który wstępnie był planowany na 13 sierpnia z wiwisekcją nastrojów Wałęsy, który rzekomy był pochłonięty narodzinami córki.
2) Wejście Wałęsy do stoczni, które miało miejsce 14 sierpnia, nie przy pomocy motorówki, ale wspinaczki na płot i potem na koparkę (?).
3) Przyjazd Anny Walentynowicz do stoczni, Wołgą dyrektora, też niezły prztyczek i „analogia” do motorówki –każdy tam coś ma za uszami.
4) Opis zdarzeń z 16 sierpnia i według Biernackiego to Walentynowicz razem z Wałęsą, pełni euforii po własnych wyczynach, chcieli zakończyć strajk, a Pieńkowska sprowadziła oboje na ziemię.
5) W komentarzach i innych tekstach Biernacki plącze się i obraca wokół własnej osi, raz utrzymuje, że w czasie strajku był młodym maturzystą, drugi raz, że zakładał NZS w Gdańsku, trzeci raz, że robił wszystko naraz.

Co oprócz wizji odautorskich jest charakterystyczne w tym zestawie? Ano klasyka michnikowskiej dezinformacji: 90% prawdy, 10% fałszu, notabene Biernacki był redaktorem GW, ale póki co nie stawiam mu zarzutów celowości i premedytacji, stawiam mu zarzut „warsztatu” GW. Zarzucam również polityczną antypatię wyraźnie odciśniętą w tekście, silącym się na obiektywne świadectwo. Zacznijmy od pierwszej proporcji. Biernacki rzeczywiście był w stoczni, co więcej dokumentował wydarzenia, rzeczywiście angażował się w budowanie struktur NZS i był znaczącą postacią w gdańskim NZS, rzeczywiście był maturzystą i rzeczywiście był studentem, nikt mu tych zasług nie odbierze. A teraz 10% fałszu, którym Biernacki uwiarygodnił swoje „świadkowanie historyczne”, W KONKRETNEJ SPARWIE i pociągnął 157 wersję wydarzeń w Stoczni, oraz 149 agenta Bolka. O czterech pierwszych wydarzeniach w Stoczni i poza nią Biernacki wie dokładnie tyle, co mogą się dowiedzieć Ci, którzy srali w pieluchy, bo zwyczajnie w tamtym czasie W STOCZNI BIERNACKIEGO NIE BYŁO, o czym pisze… sam Biernacki:

„W stoczni znalazłem się popołudniu w niedzielę 17 sierpnia. Po zakończeniu Jarmarku Dominikańskiego, na którym z grupą teatralną Bogdana Posmyka bawiliśmy przechodniów arlekinadą teatru del’arte oraz sztuką Smok Eugeniusza Szwarca, zabrałem swoją torbę i poszedłem pod stocznię.”

Źródło: http://www.solidarnosc.org.pl/ws/?page_id=14890

Jeśli chodzi o punkt 5, sytuacja jest analogiczna, Leszek Biernacki nie mógł zakładać NZS, który budował się od początku września, a powstał 22 września, ponieważ jak pisze Leszek Biernacki:

„Był wieczór, chyba szósty dzień strajku. Do młodego chłopaka, którym wówczas byłem i który w październiku miał rozpocząć studia na Uniwersytecie Gdańskim, zwrócił się z pytaniem przewodniczący strajku abym powiedział o tym, co myślę, jakie hasła namalować na murach stoczni i czy dobrze jest, że umieszczony na murze orzeł jest w koronie.”
Źródło: http://www.solidarnosc.org.pl/ws/?page_id=14890

Biernacki nie pamięta w jakim dniu odbył historyczną rozmowę z Wałęsą, ale pamięta, że Walentynowicz przyjechała Wołgą, dokładnie opisał jakiegoś wysokiego mężczyznę, który rozsiewał plotki o motorówce i rozpływał się w tłumie, wie w jakim stanie psychicznym była Joanna Gwiazda, „sfrustrowana” jak my wszyscy, wycackani przez tych, którzy wiedzą – szczególny szczególarz. Z drugiej strony pamięta, że zakładał NZS, ale nie napisał w jakiej marynarce i nawet nie pamiętał, że gdy powstawał NZS on był jeszcze maturzystą, nie studentem. Przyciśnięty do muru koryguje, że „prawdziwa orka” w NZS zaczęła się od października, dziwnym trafem ta data zgadza się z debiutem studenckim Biernackiego. Tylko jeden z wielu przykładów jak osobiste losy interpretują dzieje. Nagle się okazuje, że nie 22 września, był przełomem w NZS, ale październikowy debiut Biernackiego na filologii polskiej. Tą metodologią Polskę zalewa tysiące „relacji świadków historii”. Wysmarował Biernacki mitomański tekst, zakotwiczył w tej autorskiej propagandówce siebie jako wiernego świadka historii i usiłował zakpić „załamaniem nerwowym” z innych świadków historii, którzy w przeciwieństwie do Biernackiego byli aktywnymi uczestnikami zdarzeń. Biernacki jako młody 21 letni, jeszcze nie student, był oczywiście chłodnym analitykiem, nie doznał żadnego stresu, nic go nie zdenerwowało, ot po prostu chodził sobie i spisywał kronikę. Mogę mu uwierzyć, że ma dystans do wyżej opisanych wydarzeń, ponieważ Biernacki nie widział ani motorówki, ani Walentynowicz w Wołdze, ani Wałęsy na koparce, nie widział Pieńkowskiej zatrzymującej strajk i nie miał nic wspólnego z ZAKŁADANIEM NZS. Pisze, korzystając z ogólnodostępnych źródeł, z wielokrotnych wypowiedzi wielu ludzi, zatem robi dokładnie to, co może zrobić każdy współczesny 20 latek i nie ma nad takim 20 latkiem żadnej przewagi, jeśli chodzi o ten fragment historii, co więcej, jako emocjonalnie zaangażowany wiarus, ma skłonności do mitomanii i zakłócania faktów swoim subiektywnym wrażeniem.

Biernacki belferskim tonem i narracją koronnego świadka może sobie pisać o tym, w czym brał udział. On rzeczywiście był w stoczni, rzeczywiście robił zdjęcia, nawiasem całkiem niezłe, był w NZS i rzeczywiście brał czynny udział w budowie struktur NZS, tylko w jednym, drugim i entym przypadku, jego historyczny udział nie ma absolutnie nic wspólnego z opisanymi przez niego wydarzeniami. Mówiąc wprost Biernacki manipuluje, uprawia beletrystykę i propagandę pod szyldem historycznej pracy naukowej. Takich Biernackich jest niestety armia i z nimi cholernie ciężko się dyskutuje, ponieważ Biernaccy zamykają gęby historycznym udziałem, szkopuł w tym, że jest to udział znany z radzieckich plakatów, Biernacki musi sobie w Photo Shopie wkleić główkę, wówczas będzie świadkiem i organizatorem wydarzeń, które w mitomańskiej pozie opisuje. Pal sześć Biernackiego, najgorszy jest zachwycony kierdel komentujących, który reaguje na standardową przynętę: „byłem tam, Leszek Biernacki” i reszta kierdla nie obchodzi, łącznie, jeśli nie przede wszystkim, z tym, że Biernackiego tam nie było. Inną grupą są często przyzwoici ludzie, czego i w czambuł nie odmawiam Biernackiemu, ale problem mają identyczny jak Biernacki – emocjonalne i belferskie podpalenie. W ten sposób rodzą się mity o dzielnych skoczkach i innych Michnikach, którzy byli jedynymi opozycjonistami. Podobne zjawiska należy tępić z całą mocą, co też usiłowałem zrobić. Żeby zdemaskować wydumane wspominki Biernackiego, nie trzeba było siedzieć w stoczni i w 1980 roku spokojnie można było srać w pieluchy, do wykazania, że Biernacki gada jak mu się wymyśli, wystarczy sam Biernacki i google. Najbardziej zabawne jest to, że w tym samym czasie gdy Biernacki klepie trzy po trzy, lekceważy i „ironizuje motorówkę”, Wałęsa rozpaczliwie apeluje by wyjaśnić kwestię „motorówki”, gdyż jest to „najważniejsza tajemnica w powojennej historii”.

Tak to jest z tymi „świadkami historii”, bardziej papiescy od papieża. Niestety takich autorów promuje się najchętniej, jest sensacja, jest atrakcja, gawędziarska forma i są odsłony, jest aspirant-autorytet. Kolejny raz powtórzę banał, że historia, faktografia jest materią niezwykle delikatną i wymagającą nie tylko dystansu, ale ograniczonego zaufania do uczestników wydarzeń. Nie znaczy to, że osobowe źródła są nieistotne, są bezcenne, ale muszą podlegać ostrej faktograficznej weryfikacji. Biernacki w ogóle, i tym tekstem również, polemizuje z Cenckiewiczem, który wykonał tytaniczną pracę NAUKOWĄ, niestety polemizuje w takiej właśnie sztambuchowej formule, która aspiruje do pracy naukowej. Prawdziwy dramat w ustalaniu faktów zaczyna się wówczas, gdy urobiony po pachy Cenckiewicz dostaje od „wyedukowanych” przez Biernackiego smarkaczy prosty argument, wręcz slogan obowiązujący w każdej dyskusji: „Kolejny FACHOWIEC co to nie był, nie widział, a wie lepiej”. Efekciarstwo! Zdecydowanie większe zaufanie mam do Cenckiewicza niż do Biernackiego i co więcej większe niż do Wałęsy, Walentynowicz, Gwiazdy i Geremka – wszyscy byli autentycznymi świadkami historii, tylko czytając i słuchając ich relacji ma się wrażenie, że oni byli wszędzie, ale nie w jednym miejscu i czasie.

Motorówka – srówka, płotek – srotek, istotą są generalia, nie stan emocjonalny Joanny Gwiazdy, Walentynowicz w Wołdze, czy inne opowieści z mchu i paproci. Istotą jest realizacja ówczesnych zadań i zleceniodawcy, tych rzeczy nie rozwiąże się kolejnymi gawędami wiarusów, do tych rzeczy trzeba dotrzeć mozolną, solidną historyczną robotą. Takie bajdurzenie przy wódce po latach, które ma jednym pozamykać buzie, a innym „pokazać prawdę” jest największym przekleństwem, za to powinny być kary symboliczne, jakieś roboty publiczne. O ile pamiętam, to nie kto inny jak Gontarczyk, obsrywany przez Niesiołowskiego i który „nie był i nie widział”, doszedł do prawdy, że to nie socjopatyczny Stefan był tym TW, którego opis idealnie pasował do Niesioła. Biernacki z takim poziomem warsztatu nie ma nic wspólnego i zamiast tandetnej retoryki, silenia się na historyczność z naukowością powinien rozpocząć i zakończyć swój wpis do pamiętnika: „Powiadają ludzie, ale czy to prawda?”, wtedy nikt nie miałby do niego pretensji. Smutne i marnotrawne jest też to, że uczestnicy wydarzeń, mogliby być skarbem dla historyków, gdyby nie ich polityczne i osobiste filtry wypaczające historię. Czytałem kilka tekstów Biernackiego i wielu rzeczy się dowiedziałem, które po weryfikacji uznaję za prawdziwe, ale ten tekst i skłonności retoryczne są rzeczą karygodną, ponieważ nie można łączyć porządku badawczego ze wspominkami i dywagacjami starego wiarusa. Na to się mogą nabrać dzieci, nie ludzie, których interesują fakty i tylko fakty.

PS Jeśli ktoś ma konto na S24, proszę, żeby zlinkował ten tekst pod tekstem leszek.sopot, czyli pod tekstem Leszka Biernackiego i w innych miejscach. To ważne, ważne dla higieny i dla dyscypliny intelektualnej, bo problem jest szerszy niż jedna notka blogerska, problem ma charakter masowy i odwieczny.

Reklama

90 KOMENTARZE

  1. Szkoda, że pan najpierw nie
    Szkoda, że pan najpierw nie sprawdził faktów, które są także dostępne w książce Cenckiewicza, a dopiero później zabrał się za napisanie tego machniętego tekściku, w tonie zupełnie podobnego do felietoników Urbana w “Nie”.
    – o podsłuchu telefonicznym o kryptonimie “Bolek” w stoczni jest m.in. mowa w… książce Cenckiewicza
    – o swoim załamaniu nerwowym trzeciego dnia strajku opowiada Joanna Gwiazda w książce “Gwiazdozbiór w Solidarności”
    – o swoich odczuciach po zakończeniu trzeciego dnia strajku w sobotę opowiedziała Anna Gwiazda w 12. numerze “Punktu” wydanym w grudniu 1980 r., Jej wypowiedź pochodzi z początku września 1980 r. gdy jeszcze nie była w konflikcie z Wałęsą
    – o imprezie u Dyków 8 sierpnia w różnych miejscach wspominają jej uczestnicy na czele ze śp. Aramem Rybickim, Borusewiczem, Borowczakiem, czy też wspomniany w tekście Antek Pawlak
    – pierwszy NZS w kraju powstał nie 22 września nie wiadomo gdzie lecz 2 września na UG
    – jak ktoś zdał na studia to już jest studentem czy nie? Jeśli nie, to może być, że maturzysta był jedną z osób organizujących od września NZS
    – na wszystkich uczelniach, gdzie powstawał NZS “prawdziwa orka” zaczynała się od października
    itd., itp.

    Szkoda, że “recenzja” nie skupia się na faktach. Moglibyśmy porozmawiać, mógłbym podrzucić informację, gdzie mógłby pan znaleźć niezbędne informacje. Niestety, miał pan ochotę wysmażyć jedynie tandetny paszkwil. Na podstawie swojej niewiedzy i ignorancji stworzył pan sobie bardzo fałszywe wyobrażenie i pojechał po bandzie obsmarowując mnie nad wyraz obraźliwie. I pomyśleć, że na salonie24 stawałem w pana obronie…
    http://leszek.sopot.salon24.pl/118935,z-dedykacja-dla-wielblada

      • I potwierdziłem niektóre tezy MatkiKurka..
        Mianowicie powołuje się Pan tutaj na źródła, czego w notce na Salon24 leszek.sopot Pan nie zrobił, chyba w żadnym miejscu, skoro tak świetnie Pan te źródła z pamięci (o czym machnięcie się świadczy) cytuje to wywód Matki…, staje się niezwykle wiarygodny, a zręczności Panu w przedstawianiu własnej wizji tamtych zdarzeń nie odmawia, wręcz przeciwnie, napisał że Pan z tych źródeł przy tworzeniu osobistej historii tamtych wydarzeń korzystał.
        Trochę Pana nie rozumiem, w dyskusji tutaj sięgamy do źródeł jako argumentów poświadczających Pana osobiste przeżycia, a w artykule zamieszcza Pan te same zdarzenia jako prawie osobiście przeżyte?
        To się fachowo nazywa “projekcja”.

    • Panie Leszku! Proszę przeczytać tekst Matki ze zrozumieniem!
      Matka_Kurka nie kwestionuje przecież kwestii, że zna Pan różne fakty. Matka_Kurka ma Panu za złe, że przedstawia Pan fakty z punktu widzenia uczestnika wydarzeń, podczas gdy kluczowe z nich zna Pan z relacji innych osób bądź z dokumentów.

      Mało tego. Robi Pan z siebie i swoich “relacji” przeciwwagę dla osób w rodzaju śp. Anny Walentynowicz, a tymczasem jest Pan jedynie przekaźnikiem. Rzeczony przekaźnik może być najwyższej nawet jakości, ale sygnał na wyjściu zawsze będzie zależał od tego, co dostał na wejściu – ze źródła. Pan takim źródłem nie jest i wyraża Pan niespecjalnie skrywaną pretensję do innych (i tu, i w S24), że nie wszyscy chcą Pana za takowe uznać. Zresztą, nie pierwszy raz robi Pan ludziom w ten sposób wodę z mózgu na salon24.pl i obrusza się Pan, gdy kwestionować Pańskie prawo do występowania w roli historycznej wyroczni.

      Nie może Pan zatem zaświadczyć, w jaki sposób Lech Wałęsa przybył do stoczni. Może Pan co najwyżej powołać się na relacje innych osób lub inne źródła. Prezentuje Pan jedną z wersji wydarzeń, która podlega weryfikacji, jak każda inna. Tylko tyle i aż tyle.

      • Niech sam odpowie. On załamał
        Niech sam odpowie. On załamał ręce, że przypominając niektóre fakty burzę znakomitą pracę Cenckiewicza. Kompromituje się w ten sposób. Okazuje się, że Cenckiewicza, jak i jakiejkolwiek innej książki nie czytał, bo z Cenckiewicza musiałby wiedzieć o podsłuchu telefonicznym, przywiezieniu wołgą do stoczni Walentynowicz i in. sprawach. Na podstawie własnych wspomnień napisałem przecież jedynie o motorówce. Prosty wpis blogowy nie jest pracą naukową z czego kpi. Kurka to nieuk, który wiedzę czerpie chyba jedynie z taniej, internetowej publicystyki.

        • OK. Kurka pewnie odpowie, ale to przecież Pan napisał:
          OK. Kurka pewnie odpowie, ale to przecież Pan napisał:
          “Nie dziwię się, że Lech nie pamięta, w którym dokładnie miejscu przeskoczył przez mur stoczni. Podaje jedynie, że było to pomiędzy bramą nr jeden i dwa, gdzieś w pobliżu bramy kolejowej (dla nieznających Gdańska – to od strony ul. Wałowej, a nie kolejki). We wspomnieniach niektórych stoczniowców można odnaleźć wskazówkę, że właśnie od tej strony Wałęsa dobiegł 14 sierpnia tuż przed 10 na wiec i wdrapał się na koparkę.”

          Podał Pan jedną wersję, inni stoczniowcy (w tym śp. Anna Walentynowicz) podają inną wersję. Która jest prawdziwa i dlaczego?

          Co gorsze, sam Lech Wałęsa nie pomaga, bo wielokrotnie zmienia wersję. Książkę Cenckiewicza i Gontarczyka, na którą Pan się nb. powołuje, określił mianem gniota, samego Cenckiewicza mianem wnuka ubeka i w dodatku zagroził autorom procesem sądowym.

          Nie interesuje mnie przy tym, czy tak działa megalomania Wałęsy, czy może jest to obrona przez atak. Wałęsa jest zbyt ważną postacią historyczną, by miał prawo domagać się od innych pisania jego biografii pod jego własne dyktando.

    • Drogi Panie! Na początek
      Drogi Panie! Na początek uwaga techniczna, która pozwoli, bądź też nie, to zależy od Pana, dojść do tego miejsca, którego Pan pragnie – fakty. Uwaga jest dość oczywista, ale często ludziom uchodzi. Otóż jesteśmy na Kontrowersje.net, nie na Salon24, a to między innymi oznacza, że Pański komentarz powinien wylecieć w kosmos i wytłumaczę Panu dlaczego. Tutaj piszą i komentują inteligentni ludzie, których czas i inteligencję szanuję, tymczasem Pan wysmarował coś zupełnie obok tematu i co więcej Pan jest zbyt inteligentny, aby tego nie wiedzieć i wystarczająco błyskotliwym, aby podnieść sobie poprzeczkę. Z tego co wiem jest Pan również filologiem, zatem składam Panu uczciwą propozycję, która raczej nie nadaje się do odrzucenia – szanujmy swój czas i inteligencję.

      Tekst, który napisałem w żadnym punkcie nie dotyczy podważania faktów, a nawet interpretacji, jakie Pan przedstawił, tekst ma jasną konstrukcję, jasne przesłania, które Pan… no właśnie… chciałbym napisać, że sprytnie, ale Pan pominął istotę niestety bardzo trywialnie. Główny zarzut jaki Panu stawiam, jest opisany na 5 sposób i bodaj z 10 razy. Pan dokonuje niedopuszczalnego zabiegu, mianowicie przyjmuje narrację świadka historii, a w rzeczywistości miesza Pan swoje przeżycia, z tekstami źródłowymi i wspomnieniami innych uczestników wydarzeń. Jako filolog powinien Pan wiedzieć, że w takich tekstach koktajl stylów jest dyskwalifikujący. Konstrukcja Pana tekstu jest oparta na kronikarskim i beletrystycznym zapisie osoby będącej w środku wydarzeń i proszę łaskawie nie udawać zagubionego, bo to nie działa na Pana korzyść.

      Pan “sprytnie” pominął główny zarzut do Pana i zaczął desperacko odnosić się do źródeł i mojej ignorancji. Ułatwię panu zadanie, ja nie nazywam fałszem poszczególnych incydentów i wydarzeń, ja nazywam fałszem kontekst i formę jakiej Pan użył. Jeszcze bardziej Panu pomogę. Pan ma rację, jestem ignorantem, w porównaniu do Pana wiedzy i doświadczeń tylko, że ten fakt nie jest argumentem dla Pana, ten fakt Pana pogrąża. Pan doskonale wiedział co robi i co pisze, doskonale zdawał sobie sprawę jakich zabiegów używa, aby uwiarygodnić swoje tezy. O podsłuchu, który nazywał się Bolek, wie każdy ignorant, o jakimś tam Bolku w kutrze dowidziałem się od Pana, sęk w tym, że Pan mnożąc Bolki umieszcza Bolki w kontekście Bolka “właściwego” i podważa NAUKOWĄ pracę Cenckiewicza, który zebrał multum materiałów też na Bolka i wszyscy wiem, że nie był on podsłuchem, ani bosmanem.

      Pan zamyka buzie, osobom, które nie były w Stoczni i dlatego nie “czują ducha czasu”, tymczasem Pan jest dokładnie w tym samym położeniu. PANA TAM NIE BYŁO – mówię o tych przykładach, które opisałem. Pańskie relacje w wielu miejscach są osobiście i emocjonalnie naciągane, wskazałem Panu te miejsca i jeśli chce Pan mi zarzucać paszkwile oraz brak argumentów, to proszę łaskawie zejść z tandetnej ścieżki retorycznej, a odnieść się do moich zarzutów. Postawiłem konkretne zarzuty i one w najmniejszym stopniu nie odnoszą się do tego co Pan napisał w komentarzu, ja nie kwestionuję tych wydarzeń, ja kwestionuję Pański w nich udział i użyty przez Pana kontekst. Kwestionuję Pańskie nadinterpretacje i niedomówienia osobiste, jak w przypadku NZS, czy obecności w Stoczni. Zarzucam Panu antypatię polityczną, która ma wyraźny wpływ na interpretację wydarzeń. Zarzucam Panu efekciarstwo retoryczne, którym “uwiarygadnia” Pan swoje odczucia, przypuszczenia, prawdopodobieństwa.

      Napisał Pan tekst w niedopuszczalnej dla tekstu faktograficznego formule, pomieszał Pan beletrystykę z historią, swój udział z opowieściami innych świadków, materiały źródłowe z domysłami i wszystko po to, żeby uzyskać efekt – “wy sraliście w pieluchy”. Pan się nie odniósł do głównych zarzutów, bo Pan doskonale wie, że w tej materii jest Pan bezradny, Pan w różnych tekstach sam sobie przeczy. Położenia Panu nie zazdroszczę, ale z drugiej strony bardzo łatwo można z niego wyjść, wystarczy napisać, od kiedy był Pan w Stoczni, od kiedy był Pan w NZS, w których wydarzeniach brał Pan udział, a które opisuje Pan korzystając z ogólnie dostępnych źródeł. O to zresztą prosiło Pana wielu Pańskich Czytelników i żadnemu Pan nie udzielił odpowiedzi.

      Jednym zdaniem. Pan doskonale wie o co chodzi, zatem proszę sobie darować retorykę, bo to łatwizna i wyprostować faktografię, bo to znacznie ambitniejsze i na miarę Pana intelektu zadanie. Na koniec i na marginesie, ta uwaga o tym, że mnie Pan bronił, czy nie bronił nie ma absolutnie żadnego znaczenia, mnie nie interesuje obrona, czy atakowanie, to są żale, troski i piekło Pańskiego środowiska, wszyscy tam pamiętacie, kto kogo i za co bronił i atakował. Atakuję Pana niedopuszczalne i tandetne zabiegi, nie Pana. Jak napisałem, parę Pana tekstów przeczytałem, między innymi o Krzywonos i wielu rzeczy się dowiedziałem. Mnie nie interesują koterie, towarzyskie sympatie i antypatie, generalnie jestem mistrzem w kolekcjonowaniu sobie wrogów i nie dbam o to – interesują mnie fakty. Do Pana nic nie mam, na oczy Pana nie widziałem i życzę pomyślności, ale do Pana tekstu mam wiele, co konkretnie napisałem, niestety bez konkretnej odpowiedzi. Pan ma pełne prawo usuwać linki z Pańskiego bloga, sam usuwam całe blogi, ale Pan doskonale wie, że tym nic nie zyska, a wręcz przeciwnie, Pan ma tylko jedno rozwiązanie przed sobą – oddzielić fakty od mitów.

      • Czy pana “recenzja” jest inteligentna?
        Gubi się pan teraz w tłumaczeniu. Zaatakował pan moje mitomaństwo, gaworzenie itp. Tak piszą pamfleciarze a nie ludzie inteligentni. Inteligentny człowiek po przeczytaniu mojego tekstu od razu wie, że nie jest to tekst faktograficzny, lecz jedynie luźna, blogowa opowieść. Bowiem inteligentny człowiek z pewnością w ciągu swojego życia już wiele naukowych tekstów faktograficznych przeczytał, być może także i moich (zachęcam do przeczytania wydanej przez IPN Historii Regionu Gdańskiego NSZZ “Solidarność”, której wraz Arkadiuszem Kazańskim jestem współautorem). Podnoszenie larum w obronie Cenckiewicza z powodu mojego tekstu to prawdziwy absurd.
        W tekście są wyraźne oddzielone śródtytułem moje osobiste wspomnienia, od rozmyślań z pierwszej części wpisu blogowego.
        Mam pełne prawo przywołując różne fakty i wydarzenia twierdzić, że wbrew powszechnej opinii strajk w sierpniu nie był perfekcyjnie przygotowany, że nie była to prowokacja SB, co twierdzi Andrzej Gwiazda. Mocno się w tym wypadku z nim nie zgadzam. On twierdzi w “Gwiazdozbiorze”, że prowokując sierpniowe strajki SB szykowała się do pierestrojki. Dla mnie to absurd i nie ważne, że twierdzi to Gwiazda, czy twierdziłaby to Walentynowicz lub Wałęsa. Przestawiając i komentując, oczywiście, że w sposób wybiórczy – bo to nie książka, różne wypowiedzi i fakty przedstawiam swój punkt widzenia. Tym bardziej uprawniony im bardziej jest on zgodny z faktami oraz z nielubianym przez pana klimatem tamtych dni, z “duchem czasu”. To źle, że starałem się wczuć w skórę kogoś, kto za chwile miał stanąć na czele 10-milionowego ruchu? Popełniłem przestępstwo, złamałem tabu? Dlaczego nie miałem prawa napisać o swoich przypuszczeń, jakie myśli i obawy mogły się kłębić w głowach ówczesnych aktorów…
        Pan nie odnosił się do tekstu, pan zaatakował przede wszystkim moją osobę przypisując mi takie cechy by jak najbardziej poniżyć, by prostacko obsmarować to, co jest w tekście. Ubarwił swój wpis koronkowymi porównaniami, metaforami i epitetami. Taki styl odpowiada oczywiście lemingom, bo zamiast skupić się na istocie rzeczy można drwić z autora i go poniżać do woli.
        Nie wiem jak można odczytać z mojego wpisu, że wszystko widziałem na własne oczy, że wszystko słyszałem i widziałem od samego początku. To bzdurna teza, która specjalnie została wymyślona, bo inaczej pan nie mógłby sklecić tekstu? Na salonie24 już dawno temu pisałem i we Wszechnicy Solidarności, w jaki sposób i kiedy znalazłem się w stoczni i co w niej robiłem. Żadnych tajemnic pan nie odkrywa bo nic nie ukrywałem.
        Nie rozumiem co mam wyjaśniać w sprawie organizowania NZS. Już dawno wszystko opisałem, co mam jeszcze wyjaśniać? To, że we wrześniu organizowałem dla MKZ we Wrzeszczu przy biurze propagandy Joanny Wojciechowicz pracownię fotograficzną, że do współpracy ściągnąłem Jacka Awakumowskiego, że robiłem społecznie dla “S” i kilka razy wyjeżdżałem z delegacją “S”, aby zrobić dokumentację fotograficzną?, że w posierpniowym “Bratniaku” większość zdjęć jest mojego autorstwa, że przez cały wrzesień jeździłem między MKZ w Uczelnią przewożąc ulotki i informacje?
        Myślę, że jedyną moja wina w pana oczach jest to, że nie napadam na Wałęsę, że cenię go za to jak zachował się w sierpniu. Widzi pan, ja oddzielam późniejsze moje oceny jego osoby od tego, jaki był w sierpniu. W mojej opinii zachował się świetnie. Nikt lepiej by nie poprowadził strajku, choć oczywiście miał swoje wpadki i potknięcia. To człowiek, nie automat. Większa część naszego NZS sympatyzowała od początku z Borusewiczem i Gwiazdą. Wałęsa w naszych oczach nie był demokratą. Miał zapędy wodzowskie, co było sprzeczne z naszymi ideałami. Najważniejsza była demokracja oddolna, nie wódz u góry wydający rozkazy. Te ideały mam do dziś, dlatego z niechęcią traktuję wszelkie dzisiejsze wodzowskie partie. I za to też do dziś krytykuję Wałęsę, ale nie podzielam bzdur o motorówce, którymi pasjonuję się, za przeproszeniem, idioci.
        Nie spodobała się panu puenta mojego blogowego wpisu. Czyli jawna kpina z tropicieli spisków, którzy szukają Bolka w motorówce. Już nie muszą szukać. Bolka podałem im na tacy. Ten czy inny, wsio ryba. Bolek to Bolek. Nie jest pan z tego zadowolony?

        • Pozwolę sobie zacytować kilka
          Pozwolę sobie zacytować kilka komentarzy pełnych zachwytu nad wspomnieniami autora, pańscy zwolennicy też nie zorientowali się że “W tekście są wyraźne oddzielone śródtytułem moje osobiste wspomnienia, od rozmyślań z pierwszej części wpisu blogowego.”

          Czemu pozwalał im pan tkwić w błędzie, skoro ktoś jest mniej od Pana inteligentny należy mu pomóc, także na swoim blogu, a nie tylko tutaj, dlaczego akurat tylko nam Pan pomaga?

          A może to jednak nie chodzi o inteligencję a o celową manipulację? Bo o braki warsztatowe tak inteligentnego autora nawet nie śmiem podejrzewać:)

          A oto obiecane przykłady:

          Dzieki Autorze za Twoje wspomnienia.
          Moze rozjasnia w glowach paru nawiedzonym specjalistom od teorii spiskowych! Chociaz watpie.

          @Autor
          Jak to dobrze, że są świadkowie tamtych wydarzeń, którzy mogą różne idiotyzmy “wyprostować”.

          @eszek.sopot

          Chapeau!
          Malo juz pozostalo naocznych swiadkow tamtych wydarzen. Tym bardziej cenny jest Panski glos w natłoku TYCH WSZYSTKICH CO WIEDZA LEPIEJ.

          Mam nadzieje ze z pogoda zniesie Pan pojawiajace sie obrazliwe komentarze.
          Wyrazy szacunku.

          Ciekawa, ważna relacja
          jestem przekonany, że z głębi serca płynąca. Relacja ważna – ale nie jedyna. Tak więc – czy na podstawie jednostkowej, choć ważnej relacji, napisanej przez jednego z tysięcy uczestników tamtych zdarzeń – można przesadzać o ich przebiegu? Rozgrywanych w znacznej części (co do tego nie mam złudzeń) zakulisowo? W ten sposób pisać historię? Odrobinę rozsądku.

        • Pan kpi czy o drogę pyta?
          “W tekście są wyraźne oddzielone śródtytułem moje osobiste wspomnienia, od rozmyślań z pierwszej części wpisu blogowego”.

          No to popatrzmy. Tak wygląda śródtytuł: “Skąd i kiedy pojawił się mit o motorówce?”

          Doprawdy, Pan ludzi ma chyba za idiotów. Rzeczony śródtytuł w żaden sposób nie czyni rozdziału w sensie, o którym Pan pisze. Dla przykładu, pierwsze lepsze zdanie:

          “W Stoczni Gdańskiej i w przyległych stoczniach SB miała ulokowanych grubo ponad stu tajnych współpracowników”.

          Czy powyższe zdanie jest Pańskim wspomnieniem, czy może rozmyślaniem z pierwszej części?

        • Dałem Panu i szansę i
          Dałem Panu i szansę i propozycję, wyjścia z przykrego położenia, ale Pan postanowił płaczliwością pogrążać się w położeniu. Pańskie tłumaczenia “śródtytułowe”, to bufonada i dziecinada, nie nadają się do ripostowania, kręgosłup mam już stary, schylać się coraz trudniej. Sam zastosuję zamiast płaczliwości inną metodę, skoro tak się Pan kocha w retoryce, przyjmuję Pana warunki. Tak ma Pan rację, jestem głupkiem, paszkwilantem, prymitywem, a teraz proszę odpowiedzieć KONKRETNIE, na kilka prostych pytań dotyczących faktów:

          1) W którym dniu strajku pojawił się Pan w Stoczni?
          2) Kiedy rozpoczął Pan studia na UG?
          3) Kiedy został Pan członkiem NZS?
          4) Proszę wskazać w swoim tekście: boldem, kolorem czy dowolną inną formą wyróżnienia, miejsce, do którego Pana tekst jest wspomnieniem, a od którego faktografią?

          • Ponieważ Pan Biernacki uciekł
            Ponieważ Pan Biernacki uciekł od odpowiedzi (komentarz przeczytał i to nie jeden raz) i uciekł w ogóle, pozostaje zakończyć tę rozmowę odpowiedziami uzyskanymi z ogólnodostępnych źródeł:

            ad1) Pan Biernacki według własnych relacji w Stoczni pojawił się 17 sierpnia, był jednym z wielu studentów (jeszcze nie był studentem formalnie), którzy pomagali w czasie strajku. Jest autorem wielu unikalnych zdjęć, zgromadził cenną dokumentację, ale nie był uczestnikiem zdarzeń, które opisał w konwencji świadka historii.
            ad2) Rozpoczął studia, jak każdy student, od 1 października, w jego przypadku 1980 roku.
            ad3) Tego nie wiem, ale jak sam pisze był pochłonięty strajkiem w Stoczni i w NZS zaangażował się od października, zresztą i formalnie wcześniej nie mógł. Każdy kto studiował wie kiedy się zostaje studentem i jak się nazywa ta uroczystość. W Encyklopedii Solidarności widnieje zapis, że Pan Biernacki od września był współorganizatorem NZS, współorganizatorem być może, ale nie założycielem jak sam się przedstawiał. Natomiast późniejsza działalność Pana Biernackiego w NZS jest udokumentowana i jest to chwalebny fragment w życiorysie.
            ad4) Takiego miejsca Pan Biernacki wskazać nie może, jeśli tekstu nie przeredaguje, co powinien zrobić już dawno, ponieważ sam tekst jest jednym z 1000 i nie stanowi niczego nadzwyczajnego, nadzwyczajna i fałszywa jest wymowa tekstu, którą Biernacki uzyskał przy pomocy tandetnych zabiegów retorycznych.

            Pan Biernacki dostarczył potrzebnego materiału do kolejnych spostrzeżeń, które zamierzam spisać, ale już nie używając, przy najmniej wprost nazwiska Pana Biernackiego, ponieważ nie chcę dyskredytować ani jego, ani jego relacji, zamierzam tępić mistyfikacje, podprogową cenzurę emocjonalną, tanie zabiegi zamykające dyskusję, mitologizację i osobiste wspominki wynoszone na dzieje Polski.

          • Buduj emocje na faktach, a nie odwrotnie
            1. Tytuł zawiera komplement, zdaje się , że ugruntowujesz w tej dziedzinie pozycję lidera
            2. Takie podejście jest w dalszym ciągu skazane na niszę, bo jest społecznie potrzebne …jak zęby w dupie. Nie liczą się fakty, liczy się …narracja.
            3. Doceniam oddzielenie tekstu od autora. Krytykujesz to co napisał, a nie jego “postać”. To niebezpieczne, bo zbyt szybko się uczysz. Będzie trudno zrobić z Ciebie wariata (którym się zlewa działanie z osobą)
            4. Nie podzielam niestety Twojego poglądu na temat “użytkowników” portalu, że oni też tak “oświeceni”. Po ich komentarzach i ich własnych wpisach, wnioskuję, że mniej niż 20 % rozumie z tego więcej niż to , że akurat “dopierdalasz”, tym , których akurat nie lubią. Nie powiem, że wybrałeś być jednookim królem wśród ślepców, a mogłeś być “sokolim okiem” wśród ostrowidzących – Twój portal, Twoja strategia.
            5. Próbujesz łączyć żywioły – opierając się na dostępnych faktach, poruszasz najbardziej emocjonalne tematy, co do których ludzie mają wyrobione “zdanie”, niezależne od faktów (nieprzypadkowo w psychologii emocje dominują nad “poznaniem”). Co ciekawe, kiedyś Cię czytałem z uwagi na komentarze, a teraz bardziej szukam …faktów. Komentarz sam sobie jestem w stanie sformułować 🙂

        • “Bowiem
          inteligentny człowiek z pewnością w ciągu swojego życia już wiele naukowych tekstów faktograficznych przeczytał..”

          Salon24 odwiedza rzesza czytelników wszelakiej maści. Zachwyty pod Pańskim tekstem i brak reakcji z Pańskiej strony na te reakcje świadczy, że Pan świadomie manipuluje.

          • MK odżegnuje się od tego zarzutu.
            Ja osobiście cieszę się że Jacek.Sopot wszedł w dyskusję na tematy merytoryczne, zamiast wzorem pewnej gazety polecieć “faszystami” i tak zakończyć dyskusję która jeszcze nie rozpoczęła. Trochę nerwowy, ale przynajmniej potrafi rozmawiać, jeśli się nie zgadza. Ważna umiejętność.

        • panie w pana tekstach i
          panie w pana tekstach i zachowaniu słysże tony tych wszystkich osób tipa, komorowski , wałęsa, michnik i ten kierowca z wrocławia zapomniałem nazwisko w tej chwili ten taki wyrywny. oni panie nie dopuszczają innej interpretacji tamtych wydarzen. dlaczego tak robią to ja się domyślam.
          i cała ich historia to to iż kiblująć już wtedy dogadywali sie z komuchami i donosili na swoich kolegów, kradli fundusze trafiające do nas z zachodu. czy pan ma coś za uszami czy tylko pan taki naiwny jak to mówią pożyteczny idiota to ja nie wiem.

          coś chyba nie w tym miejscu kliknąłem niemnien notka skierowana do laszek sopot

  2. Szkoda, że pan najpierw nie
    Szkoda, że pan najpierw nie sprawdził faktów, które są także dostępne w książce Cenckiewicza, a dopiero później zabrał się za napisanie tego machniętego tekściku, w tonie zupełnie podobnego do felietoników Urbana w “Nie”.
    – o podsłuchu telefonicznym o kryptonimie “Bolek” w stoczni jest m.in. mowa w… książce Cenckiewicza
    – o swoim załamaniu nerwowym trzeciego dnia strajku opowiada Joanna Gwiazda w książce “Gwiazdozbiór w Solidarności”
    – o swoich odczuciach po zakończeniu trzeciego dnia strajku w sobotę opowiedziała Anna Gwiazda w 12. numerze “Punktu” wydanym w grudniu 1980 r., Jej wypowiedź pochodzi z początku września 1980 r. gdy jeszcze nie była w konflikcie z Wałęsą
    – o imprezie u Dyków 8 sierpnia w różnych miejscach wspominają jej uczestnicy na czele ze śp. Aramem Rybickim, Borusewiczem, Borowczakiem, czy też wspomniany w tekście Antek Pawlak
    – pierwszy NZS w kraju powstał nie 22 września nie wiadomo gdzie lecz 2 września na UG
    – jak ktoś zdał na studia to już jest studentem czy nie? Jeśli nie, to może być, że maturzysta był jedną z osób organizujących od września NZS
    – na wszystkich uczelniach, gdzie powstawał NZS “prawdziwa orka” zaczynała się od października
    itd., itp.

    Szkoda, że “recenzja” nie skupia się na faktach. Moglibyśmy porozmawiać, mógłbym podrzucić informację, gdzie mógłby pan znaleźć niezbędne informacje. Niestety, miał pan ochotę wysmażyć jedynie tandetny paszkwil. Na podstawie swojej niewiedzy i ignorancji stworzył pan sobie bardzo fałszywe wyobrażenie i pojechał po bandzie obsmarowując mnie nad wyraz obraźliwie. I pomyśleć, że na salonie24 stawałem w pana obronie…
    http://leszek.sopot.salon24.pl/118935,z-dedykacja-dla-wielblada

      • I potwierdziłem niektóre tezy MatkiKurka..
        Mianowicie powołuje się Pan tutaj na źródła, czego w notce na Salon24 leszek.sopot Pan nie zrobił, chyba w żadnym miejscu, skoro tak świetnie Pan te źródła z pamięci (o czym machnięcie się świadczy) cytuje to wywód Matki…, staje się niezwykle wiarygodny, a zręczności Panu w przedstawianiu własnej wizji tamtych zdarzeń nie odmawia, wręcz przeciwnie, napisał że Pan z tych źródeł przy tworzeniu osobistej historii tamtych wydarzeń korzystał.
        Trochę Pana nie rozumiem, w dyskusji tutaj sięgamy do źródeł jako argumentów poświadczających Pana osobiste przeżycia, a w artykule zamieszcza Pan te same zdarzenia jako prawie osobiście przeżyte?
        To się fachowo nazywa “projekcja”.

    • Panie Leszku! Proszę przeczytać tekst Matki ze zrozumieniem!
      Matka_Kurka nie kwestionuje przecież kwestii, że zna Pan różne fakty. Matka_Kurka ma Panu za złe, że przedstawia Pan fakty z punktu widzenia uczestnika wydarzeń, podczas gdy kluczowe z nich zna Pan z relacji innych osób bądź z dokumentów.

      Mało tego. Robi Pan z siebie i swoich “relacji” przeciwwagę dla osób w rodzaju śp. Anny Walentynowicz, a tymczasem jest Pan jedynie przekaźnikiem. Rzeczony przekaźnik może być najwyższej nawet jakości, ale sygnał na wyjściu zawsze będzie zależał od tego, co dostał na wejściu – ze źródła. Pan takim źródłem nie jest i wyraża Pan niespecjalnie skrywaną pretensję do innych (i tu, i w S24), że nie wszyscy chcą Pana za takowe uznać. Zresztą, nie pierwszy raz robi Pan ludziom w ten sposób wodę z mózgu na salon24.pl i obrusza się Pan, gdy kwestionować Pańskie prawo do występowania w roli historycznej wyroczni.

      Nie może Pan zatem zaświadczyć, w jaki sposób Lech Wałęsa przybył do stoczni. Może Pan co najwyżej powołać się na relacje innych osób lub inne źródła. Prezentuje Pan jedną z wersji wydarzeń, która podlega weryfikacji, jak każda inna. Tylko tyle i aż tyle.

      • Niech sam odpowie. On załamał
        Niech sam odpowie. On załamał ręce, że przypominając niektóre fakty burzę znakomitą pracę Cenckiewicza. Kompromituje się w ten sposób. Okazuje się, że Cenckiewicza, jak i jakiejkolwiek innej książki nie czytał, bo z Cenckiewicza musiałby wiedzieć o podsłuchu telefonicznym, przywiezieniu wołgą do stoczni Walentynowicz i in. sprawach. Na podstawie własnych wspomnień napisałem przecież jedynie o motorówce. Prosty wpis blogowy nie jest pracą naukową z czego kpi. Kurka to nieuk, który wiedzę czerpie chyba jedynie z taniej, internetowej publicystyki.

        • OK. Kurka pewnie odpowie, ale to przecież Pan napisał:
          OK. Kurka pewnie odpowie, ale to przecież Pan napisał:
          “Nie dziwię się, że Lech nie pamięta, w którym dokładnie miejscu przeskoczył przez mur stoczni. Podaje jedynie, że było to pomiędzy bramą nr jeden i dwa, gdzieś w pobliżu bramy kolejowej (dla nieznających Gdańska – to od strony ul. Wałowej, a nie kolejki). We wspomnieniach niektórych stoczniowców można odnaleźć wskazówkę, że właśnie od tej strony Wałęsa dobiegł 14 sierpnia tuż przed 10 na wiec i wdrapał się na koparkę.”

          Podał Pan jedną wersję, inni stoczniowcy (w tym śp. Anna Walentynowicz) podają inną wersję. Która jest prawdziwa i dlaczego?

          Co gorsze, sam Lech Wałęsa nie pomaga, bo wielokrotnie zmienia wersję. Książkę Cenckiewicza i Gontarczyka, na którą Pan się nb. powołuje, określił mianem gniota, samego Cenckiewicza mianem wnuka ubeka i w dodatku zagroził autorom procesem sądowym.

          Nie interesuje mnie przy tym, czy tak działa megalomania Wałęsy, czy może jest to obrona przez atak. Wałęsa jest zbyt ważną postacią historyczną, by miał prawo domagać się od innych pisania jego biografii pod jego własne dyktando.

    • Drogi Panie! Na początek
      Drogi Panie! Na początek uwaga techniczna, która pozwoli, bądź też nie, to zależy od Pana, dojść do tego miejsca, którego Pan pragnie – fakty. Uwaga jest dość oczywista, ale często ludziom uchodzi. Otóż jesteśmy na Kontrowersje.net, nie na Salon24, a to między innymi oznacza, że Pański komentarz powinien wylecieć w kosmos i wytłumaczę Panu dlaczego. Tutaj piszą i komentują inteligentni ludzie, których czas i inteligencję szanuję, tymczasem Pan wysmarował coś zupełnie obok tematu i co więcej Pan jest zbyt inteligentny, aby tego nie wiedzieć i wystarczająco błyskotliwym, aby podnieść sobie poprzeczkę. Z tego co wiem jest Pan również filologiem, zatem składam Panu uczciwą propozycję, która raczej nie nadaje się do odrzucenia – szanujmy swój czas i inteligencję.

      Tekst, który napisałem w żadnym punkcie nie dotyczy podważania faktów, a nawet interpretacji, jakie Pan przedstawił, tekst ma jasną konstrukcję, jasne przesłania, które Pan… no właśnie… chciałbym napisać, że sprytnie, ale Pan pominął istotę niestety bardzo trywialnie. Główny zarzut jaki Panu stawiam, jest opisany na 5 sposób i bodaj z 10 razy. Pan dokonuje niedopuszczalnego zabiegu, mianowicie przyjmuje narrację świadka historii, a w rzeczywistości miesza Pan swoje przeżycia, z tekstami źródłowymi i wspomnieniami innych uczestników wydarzeń. Jako filolog powinien Pan wiedzieć, że w takich tekstach koktajl stylów jest dyskwalifikujący. Konstrukcja Pana tekstu jest oparta na kronikarskim i beletrystycznym zapisie osoby będącej w środku wydarzeń i proszę łaskawie nie udawać zagubionego, bo to nie działa na Pana korzyść.

      Pan “sprytnie” pominął główny zarzut do Pana i zaczął desperacko odnosić się do źródeł i mojej ignorancji. Ułatwię panu zadanie, ja nie nazywam fałszem poszczególnych incydentów i wydarzeń, ja nazywam fałszem kontekst i formę jakiej Pan użył. Jeszcze bardziej Panu pomogę. Pan ma rację, jestem ignorantem, w porównaniu do Pana wiedzy i doświadczeń tylko, że ten fakt nie jest argumentem dla Pana, ten fakt Pana pogrąża. Pan doskonale wiedział co robi i co pisze, doskonale zdawał sobie sprawę jakich zabiegów używa, aby uwiarygodnić swoje tezy. O podsłuchu, który nazywał się Bolek, wie każdy ignorant, o jakimś tam Bolku w kutrze dowidziałem się od Pana, sęk w tym, że Pan mnożąc Bolki umieszcza Bolki w kontekście Bolka “właściwego” i podważa NAUKOWĄ pracę Cenckiewicza, który zebrał multum materiałów też na Bolka i wszyscy wiem, że nie był on podsłuchem, ani bosmanem.

      Pan zamyka buzie, osobom, które nie były w Stoczni i dlatego nie “czują ducha czasu”, tymczasem Pan jest dokładnie w tym samym położeniu. PANA TAM NIE BYŁO – mówię o tych przykładach, które opisałem. Pańskie relacje w wielu miejscach są osobiście i emocjonalnie naciągane, wskazałem Panu te miejsca i jeśli chce Pan mi zarzucać paszkwile oraz brak argumentów, to proszę łaskawie zejść z tandetnej ścieżki retorycznej, a odnieść się do moich zarzutów. Postawiłem konkretne zarzuty i one w najmniejszym stopniu nie odnoszą się do tego co Pan napisał w komentarzu, ja nie kwestionuję tych wydarzeń, ja kwestionuję Pański w nich udział i użyty przez Pana kontekst. Kwestionuję Pańskie nadinterpretacje i niedomówienia osobiste, jak w przypadku NZS, czy obecności w Stoczni. Zarzucam Panu antypatię polityczną, która ma wyraźny wpływ na interpretację wydarzeń. Zarzucam Panu efekciarstwo retoryczne, którym “uwiarygadnia” Pan swoje odczucia, przypuszczenia, prawdopodobieństwa.

      Napisał Pan tekst w niedopuszczalnej dla tekstu faktograficznego formule, pomieszał Pan beletrystykę z historią, swój udział z opowieściami innych świadków, materiały źródłowe z domysłami i wszystko po to, żeby uzyskać efekt – “wy sraliście w pieluchy”. Pan się nie odniósł do głównych zarzutów, bo Pan doskonale wie, że w tej materii jest Pan bezradny, Pan w różnych tekstach sam sobie przeczy. Położenia Panu nie zazdroszczę, ale z drugiej strony bardzo łatwo można z niego wyjść, wystarczy napisać, od kiedy był Pan w Stoczni, od kiedy był Pan w NZS, w których wydarzeniach brał Pan udział, a które opisuje Pan korzystając z ogólnie dostępnych źródeł. O to zresztą prosiło Pana wielu Pańskich Czytelników i żadnemu Pan nie udzielił odpowiedzi.

      Jednym zdaniem. Pan doskonale wie o co chodzi, zatem proszę sobie darować retorykę, bo to łatwizna i wyprostować faktografię, bo to znacznie ambitniejsze i na miarę Pana intelektu zadanie. Na koniec i na marginesie, ta uwaga o tym, że mnie Pan bronił, czy nie bronił nie ma absolutnie żadnego znaczenia, mnie nie interesuje obrona, czy atakowanie, to są żale, troski i piekło Pańskiego środowiska, wszyscy tam pamiętacie, kto kogo i za co bronił i atakował. Atakuję Pana niedopuszczalne i tandetne zabiegi, nie Pana. Jak napisałem, parę Pana tekstów przeczytałem, między innymi o Krzywonos i wielu rzeczy się dowiedziałem. Mnie nie interesują koterie, towarzyskie sympatie i antypatie, generalnie jestem mistrzem w kolekcjonowaniu sobie wrogów i nie dbam o to – interesują mnie fakty. Do Pana nic nie mam, na oczy Pana nie widziałem i życzę pomyślności, ale do Pana tekstu mam wiele, co konkretnie napisałem, niestety bez konkretnej odpowiedzi. Pan ma pełne prawo usuwać linki z Pańskiego bloga, sam usuwam całe blogi, ale Pan doskonale wie, że tym nic nie zyska, a wręcz przeciwnie, Pan ma tylko jedno rozwiązanie przed sobą – oddzielić fakty od mitów.

      • Czy pana “recenzja” jest inteligentna?
        Gubi się pan teraz w tłumaczeniu. Zaatakował pan moje mitomaństwo, gaworzenie itp. Tak piszą pamfleciarze a nie ludzie inteligentni. Inteligentny człowiek po przeczytaniu mojego tekstu od razu wie, że nie jest to tekst faktograficzny, lecz jedynie luźna, blogowa opowieść. Bowiem inteligentny człowiek z pewnością w ciągu swojego życia już wiele naukowych tekstów faktograficznych przeczytał, być może także i moich (zachęcam do przeczytania wydanej przez IPN Historii Regionu Gdańskiego NSZZ “Solidarność”, której wraz Arkadiuszem Kazańskim jestem współautorem). Podnoszenie larum w obronie Cenckiewicza z powodu mojego tekstu to prawdziwy absurd.
        W tekście są wyraźne oddzielone śródtytułem moje osobiste wspomnienia, od rozmyślań z pierwszej części wpisu blogowego.
        Mam pełne prawo przywołując różne fakty i wydarzenia twierdzić, że wbrew powszechnej opinii strajk w sierpniu nie był perfekcyjnie przygotowany, że nie była to prowokacja SB, co twierdzi Andrzej Gwiazda. Mocno się w tym wypadku z nim nie zgadzam. On twierdzi w “Gwiazdozbiorze”, że prowokując sierpniowe strajki SB szykowała się do pierestrojki. Dla mnie to absurd i nie ważne, że twierdzi to Gwiazda, czy twierdziłaby to Walentynowicz lub Wałęsa. Przestawiając i komentując, oczywiście, że w sposób wybiórczy – bo to nie książka, różne wypowiedzi i fakty przedstawiam swój punkt widzenia. Tym bardziej uprawniony im bardziej jest on zgodny z faktami oraz z nielubianym przez pana klimatem tamtych dni, z “duchem czasu”. To źle, że starałem się wczuć w skórę kogoś, kto za chwile miał stanąć na czele 10-milionowego ruchu? Popełniłem przestępstwo, złamałem tabu? Dlaczego nie miałem prawa napisać o swoich przypuszczeń, jakie myśli i obawy mogły się kłębić w głowach ówczesnych aktorów…
        Pan nie odnosił się do tekstu, pan zaatakował przede wszystkim moją osobę przypisując mi takie cechy by jak najbardziej poniżyć, by prostacko obsmarować to, co jest w tekście. Ubarwił swój wpis koronkowymi porównaniami, metaforami i epitetami. Taki styl odpowiada oczywiście lemingom, bo zamiast skupić się na istocie rzeczy można drwić z autora i go poniżać do woli.
        Nie wiem jak można odczytać z mojego wpisu, że wszystko widziałem na własne oczy, że wszystko słyszałem i widziałem od samego początku. To bzdurna teza, która specjalnie została wymyślona, bo inaczej pan nie mógłby sklecić tekstu? Na salonie24 już dawno temu pisałem i we Wszechnicy Solidarności, w jaki sposób i kiedy znalazłem się w stoczni i co w niej robiłem. Żadnych tajemnic pan nie odkrywa bo nic nie ukrywałem.
        Nie rozumiem co mam wyjaśniać w sprawie organizowania NZS. Już dawno wszystko opisałem, co mam jeszcze wyjaśniać? To, że we wrześniu organizowałem dla MKZ we Wrzeszczu przy biurze propagandy Joanny Wojciechowicz pracownię fotograficzną, że do współpracy ściągnąłem Jacka Awakumowskiego, że robiłem społecznie dla “S” i kilka razy wyjeżdżałem z delegacją “S”, aby zrobić dokumentację fotograficzną?, że w posierpniowym “Bratniaku” większość zdjęć jest mojego autorstwa, że przez cały wrzesień jeździłem między MKZ w Uczelnią przewożąc ulotki i informacje?
        Myślę, że jedyną moja wina w pana oczach jest to, że nie napadam na Wałęsę, że cenię go za to jak zachował się w sierpniu. Widzi pan, ja oddzielam późniejsze moje oceny jego osoby od tego, jaki był w sierpniu. W mojej opinii zachował się świetnie. Nikt lepiej by nie poprowadził strajku, choć oczywiście miał swoje wpadki i potknięcia. To człowiek, nie automat. Większa część naszego NZS sympatyzowała od początku z Borusewiczem i Gwiazdą. Wałęsa w naszych oczach nie był demokratą. Miał zapędy wodzowskie, co było sprzeczne z naszymi ideałami. Najważniejsza była demokracja oddolna, nie wódz u góry wydający rozkazy. Te ideały mam do dziś, dlatego z niechęcią traktuję wszelkie dzisiejsze wodzowskie partie. I za to też do dziś krytykuję Wałęsę, ale nie podzielam bzdur o motorówce, którymi pasjonuję się, za przeproszeniem, idioci.
        Nie spodobała się panu puenta mojego blogowego wpisu. Czyli jawna kpina z tropicieli spisków, którzy szukają Bolka w motorówce. Już nie muszą szukać. Bolka podałem im na tacy. Ten czy inny, wsio ryba. Bolek to Bolek. Nie jest pan z tego zadowolony?

        • Pozwolę sobie zacytować kilka
          Pozwolę sobie zacytować kilka komentarzy pełnych zachwytu nad wspomnieniami autora, pańscy zwolennicy też nie zorientowali się że “W tekście są wyraźne oddzielone śródtytułem moje osobiste wspomnienia, od rozmyślań z pierwszej części wpisu blogowego.”

          Czemu pozwalał im pan tkwić w błędzie, skoro ktoś jest mniej od Pana inteligentny należy mu pomóc, także na swoim blogu, a nie tylko tutaj, dlaczego akurat tylko nam Pan pomaga?

          A może to jednak nie chodzi o inteligencję a o celową manipulację? Bo o braki warsztatowe tak inteligentnego autora nawet nie śmiem podejrzewać:)

          A oto obiecane przykłady:

          Dzieki Autorze za Twoje wspomnienia.
          Moze rozjasnia w glowach paru nawiedzonym specjalistom od teorii spiskowych! Chociaz watpie.

          @Autor
          Jak to dobrze, że są świadkowie tamtych wydarzeń, którzy mogą różne idiotyzmy “wyprostować”.

          @eszek.sopot

          Chapeau!
          Malo juz pozostalo naocznych swiadkow tamtych wydarzen. Tym bardziej cenny jest Panski glos w natłoku TYCH WSZYSTKICH CO WIEDZA LEPIEJ.

          Mam nadzieje ze z pogoda zniesie Pan pojawiajace sie obrazliwe komentarze.
          Wyrazy szacunku.

          Ciekawa, ważna relacja
          jestem przekonany, że z głębi serca płynąca. Relacja ważna – ale nie jedyna. Tak więc – czy na podstawie jednostkowej, choć ważnej relacji, napisanej przez jednego z tysięcy uczestników tamtych zdarzeń – można przesadzać o ich przebiegu? Rozgrywanych w znacznej części (co do tego nie mam złudzeń) zakulisowo? W ten sposób pisać historię? Odrobinę rozsądku.

        • Pan kpi czy o drogę pyta?
          “W tekście są wyraźne oddzielone śródtytułem moje osobiste wspomnienia, od rozmyślań z pierwszej części wpisu blogowego”.

          No to popatrzmy. Tak wygląda śródtytuł: “Skąd i kiedy pojawił się mit o motorówce?”

          Doprawdy, Pan ludzi ma chyba za idiotów. Rzeczony śródtytuł w żaden sposób nie czyni rozdziału w sensie, o którym Pan pisze. Dla przykładu, pierwsze lepsze zdanie:

          “W Stoczni Gdańskiej i w przyległych stoczniach SB miała ulokowanych grubo ponad stu tajnych współpracowników”.

          Czy powyższe zdanie jest Pańskim wspomnieniem, czy może rozmyślaniem z pierwszej części?

        • Dałem Panu i szansę i
          Dałem Panu i szansę i propozycję, wyjścia z przykrego położenia, ale Pan postanowił płaczliwością pogrążać się w położeniu. Pańskie tłumaczenia “śródtytułowe”, to bufonada i dziecinada, nie nadają się do ripostowania, kręgosłup mam już stary, schylać się coraz trudniej. Sam zastosuję zamiast płaczliwości inną metodę, skoro tak się Pan kocha w retoryce, przyjmuję Pana warunki. Tak ma Pan rację, jestem głupkiem, paszkwilantem, prymitywem, a teraz proszę odpowiedzieć KONKRETNIE, na kilka prostych pytań dotyczących faktów:

          1) W którym dniu strajku pojawił się Pan w Stoczni?
          2) Kiedy rozpoczął Pan studia na UG?
          3) Kiedy został Pan członkiem NZS?
          4) Proszę wskazać w swoim tekście: boldem, kolorem czy dowolną inną formą wyróżnienia, miejsce, do którego Pana tekst jest wspomnieniem, a od którego faktografią?

          • Ponieważ Pan Biernacki uciekł
            Ponieważ Pan Biernacki uciekł od odpowiedzi (komentarz przeczytał i to nie jeden raz) i uciekł w ogóle, pozostaje zakończyć tę rozmowę odpowiedziami uzyskanymi z ogólnodostępnych źródeł:

            ad1) Pan Biernacki według własnych relacji w Stoczni pojawił się 17 sierpnia, był jednym z wielu studentów (jeszcze nie był studentem formalnie), którzy pomagali w czasie strajku. Jest autorem wielu unikalnych zdjęć, zgromadził cenną dokumentację, ale nie był uczestnikiem zdarzeń, które opisał w konwencji świadka historii.
            ad2) Rozpoczął studia, jak każdy student, od 1 października, w jego przypadku 1980 roku.
            ad3) Tego nie wiem, ale jak sam pisze był pochłonięty strajkiem w Stoczni i w NZS zaangażował się od października, zresztą i formalnie wcześniej nie mógł. Każdy kto studiował wie kiedy się zostaje studentem i jak się nazywa ta uroczystość. W Encyklopedii Solidarności widnieje zapis, że Pan Biernacki od września był współorganizatorem NZS, współorganizatorem być może, ale nie założycielem jak sam się przedstawiał. Natomiast późniejsza działalność Pana Biernackiego w NZS jest udokumentowana i jest to chwalebny fragment w życiorysie.
            ad4) Takiego miejsca Pan Biernacki wskazać nie może, jeśli tekstu nie przeredaguje, co powinien zrobić już dawno, ponieważ sam tekst jest jednym z 1000 i nie stanowi niczego nadzwyczajnego, nadzwyczajna i fałszywa jest wymowa tekstu, którą Biernacki uzyskał przy pomocy tandetnych zabiegów retorycznych.

            Pan Biernacki dostarczył potrzebnego materiału do kolejnych spostrzeżeń, które zamierzam spisać, ale już nie używając, przy najmniej wprost nazwiska Pana Biernackiego, ponieważ nie chcę dyskredytować ani jego, ani jego relacji, zamierzam tępić mistyfikacje, podprogową cenzurę emocjonalną, tanie zabiegi zamykające dyskusję, mitologizację i osobiste wspominki wynoszone na dzieje Polski.

          • Buduj emocje na faktach, a nie odwrotnie
            1. Tytuł zawiera komplement, zdaje się , że ugruntowujesz w tej dziedzinie pozycję lidera
            2. Takie podejście jest w dalszym ciągu skazane na niszę, bo jest społecznie potrzebne …jak zęby w dupie. Nie liczą się fakty, liczy się …narracja.
            3. Doceniam oddzielenie tekstu od autora. Krytykujesz to co napisał, a nie jego “postać”. To niebezpieczne, bo zbyt szybko się uczysz. Będzie trudno zrobić z Ciebie wariata (którym się zlewa działanie z osobą)
            4. Nie podzielam niestety Twojego poglądu na temat “użytkowników” portalu, że oni też tak “oświeceni”. Po ich komentarzach i ich własnych wpisach, wnioskuję, że mniej niż 20 % rozumie z tego więcej niż to , że akurat “dopierdalasz”, tym , których akurat nie lubią. Nie powiem, że wybrałeś być jednookim królem wśród ślepców, a mogłeś być “sokolim okiem” wśród ostrowidzących – Twój portal, Twoja strategia.
            5. Próbujesz łączyć żywioły – opierając się na dostępnych faktach, poruszasz najbardziej emocjonalne tematy, co do których ludzie mają wyrobione “zdanie”, niezależne od faktów (nieprzypadkowo w psychologii emocje dominują nad “poznaniem”). Co ciekawe, kiedyś Cię czytałem z uwagi na komentarze, a teraz bardziej szukam …faktów. Komentarz sam sobie jestem w stanie sformułować 🙂

        • “Bowiem
          inteligentny człowiek z pewnością w ciągu swojego życia już wiele naukowych tekstów faktograficznych przeczytał..”

          Salon24 odwiedza rzesza czytelników wszelakiej maści. Zachwyty pod Pańskim tekstem i brak reakcji z Pańskiej strony na te reakcje świadczy, że Pan świadomie manipuluje.

          • MK odżegnuje się od tego zarzutu.
            Ja osobiście cieszę się że Jacek.Sopot wszedł w dyskusję na tematy merytoryczne, zamiast wzorem pewnej gazety polecieć “faszystami” i tak zakończyć dyskusję która jeszcze nie rozpoczęła. Trochę nerwowy, ale przynajmniej potrafi rozmawiać, jeśli się nie zgadza. Ważna umiejętność.

        • panie w pana tekstach i
          panie w pana tekstach i zachowaniu słysże tony tych wszystkich osób tipa, komorowski , wałęsa, michnik i ten kierowca z wrocławia zapomniałem nazwisko w tej chwili ten taki wyrywny. oni panie nie dopuszczają innej interpretacji tamtych wydarzen. dlaczego tak robią to ja się domyślam.
          i cała ich historia to to iż kiblująć już wtedy dogadywali sie z komuchami i donosili na swoich kolegów, kradli fundusze trafiające do nas z zachodu. czy pan ma coś za uszami czy tylko pan taki naiwny jak to mówią pożyteczny idiota to ja nie wiem.

          coś chyba nie w tym miejscu kliknąłem niemnien notka skierowana do laszek sopot

  3. Szkoda, że pan najpierw nie
    Szkoda, że pan najpierw nie sprawdził faktów, które są także dostępne w książce Cenckiewicza, a dopiero później zabrał się za napisanie tego machniętego tekściku, w tonie zupełnie podobnego do felietoników Urbana w “Nie”.
    – o podsłuchu telefonicznym o kryptonimie “Bolek” w stoczni jest m.in. mowa w… książce Cenckiewicza
    – o swoim załamaniu nerwowym trzeciego dnia strajku opowiada Joanna Gwiazda w książce “Gwiazdozbiór w Solidarności”
    – o swoich odczuciach po zakończeniu trzeciego dnia strajku w sobotę opowiedziała Anna Gwiazda w 12. numerze “Punktu” wydanym w grudniu 1980 r., Jej wypowiedź pochodzi z początku września 1980 r. gdy jeszcze nie była w konflikcie z Wałęsą
    – o imprezie u Dyków 8 sierpnia w różnych miejscach wspominają jej uczestnicy na czele ze śp. Aramem Rybickim, Borusewiczem, Borowczakiem, czy też wspomniany w tekście Antek Pawlak
    – pierwszy NZS w kraju powstał nie 22 września nie wiadomo gdzie lecz 2 września na UG
    – jak ktoś zdał na studia to już jest studentem czy nie? Jeśli nie, to może być, że maturzysta był jedną z osób organizujących od września NZS
    – na wszystkich uczelniach, gdzie powstawał NZS “prawdziwa orka” zaczynała się od października
    itd., itp.

    Szkoda, że “recenzja” nie skupia się na faktach. Moglibyśmy porozmawiać, mógłbym podrzucić informację, gdzie mógłby pan znaleźć niezbędne informacje. Niestety, miał pan ochotę wysmażyć jedynie tandetny paszkwil. Na podstawie swojej niewiedzy i ignorancji stworzył pan sobie bardzo fałszywe wyobrażenie i pojechał po bandzie obsmarowując mnie nad wyraz obraźliwie. I pomyśleć, że na salonie24 stawałem w pana obronie…
    http://leszek.sopot.salon24.pl/118935,z-dedykacja-dla-wielblada

      • I potwierdziłem niektóre tezy MatkiKurka..
        Mianowicie powołuje się Pan tutaj na źródła, czego w notce na Salon24 leszek.sopot Pan nie zrobił, chyba w żadnym miejscu, skoro tak świetnie Pan te źródła z pamięci (o czym machnięcie się świadczy) cytuje to wywód Matki…, staje się niezwykle wiarygodny, a zręczności Panu w przedstawianiu własnej wizji tamtych zdarzeń nie odmawia, wręcz przeciwnie, napisał że Pan z tych źródeł przy tworzeniu osobistej historii tamtych wydarzeń korzystał.
        Trochę Pana nie rozumiem, w dyskusji tutaj sięgamy do źródeł jako argumentów poświadczających Pana osobiste przeżycia, a w artykule zamieszcza Pan te same zdarzenia jako prawie osobiście przeżyte?
        To się fachowo nazywa “projekcja”.

    • Panie Leszku! Proszę przeczytać tekst Matki ze zrozumieniem!
      Matka_Kurka nie kwestionuje przecież kwestii, że zna Pan różne fakty. Matka_Kurka ma Panu za złe, że przedstawia Pan fakty z punktu widzenia uczestnika wydarzeń, podczas gdy kluczowe z nich zna Pan z relacji innych osób bądź z dokumentów.

      Mało tego. Robi Pan z siebie i swoich “relacji” przeciwwagę dla osób w rodzaju śp. Anny Walentynowicz, a tymczasem jest Pan jedynie przekaźnikiem. Rzeczony przekaźnik może być najwyższej nawet jakości, ale sygnał na wyjściu zawsze będzie zależał od tego, co dostał na wejściu – ze źródła. Pan takim źródłem nie jest i wyraża Pan niespecjalnie skrywaną pretensję do innych (i tu, i w S24), że nie wszyscy chcą Pana za takowe uznać. Zresztą, nie pierwszy raz robi Pan ludziom w ten sposób wodę z mózgu na salon24.pl i obrusza się Pan, gdy kwestionować Pańskie prawo do występowania w roli historycznej wyroczni.

      Nie może Pan zatem zaświadczyć, w jaki sposób Lech Wałęsa przybył do stoczni. Może Pan co najwyżej powołać się na relacje innych osób lub inne źródła. Prezentuje Pan jedną z wersji wydarzeń, która podlega weryfikacji, jak każda inna. Tylko tyle i aż tyle.

      • Niech sam odpowie. On załamał
        Niech sam odpowie. On załamał ręce, że przypominając niektóre fakty burzę znakomitą pracę Cenckiewicza. Kompromituje się w ten sposób. Okazuje się, że Cenckiewicza, jak i jakiejkolwiek innej książki nie czytał, bo z Cenckiewicza musiałby wiedzieć o podsłuchu telefonicznym, przywiezieniu wołgą do stoczni Walentynowicz i in. sprawach. Na podstawie własnych wspomnień napisałem przecież jedynie o motorówce. Prosty wpis blogowy nie jest pracą naukową z czego kpi. Kurka to nieuk, który wiedzę czerpie chyba jedynie z taniej, internetowej publicystyki.

        • OK. Kurka pewnie odpowie, ale to przecież Pan napisał:
          OK. Kurka pewnie odpowie, ale to przecież Pan napisał:
          “Nie dziwię się, że Lech nie pamięta, w którym dokładnie miejscu przeskoczył przez mur stoczni. Podaje jedynie, że było to pomiędzy bramą nr jeden i dwa, gdzieś w pobliżu bramy kolejowej (dla nieznających Gdańska – to od strony ul. Wałowej, a nie kolejki). We wspomnieniach niektórych stoczniowców można odnaleźć wskazówkę, że właśnie od tej strony Wałęsa dobiegł 14 sierpnia tuż przed 10 na wiec i wdrapał się na koparkę.”

          Podał Pan jedną wersję, inni stoczniowcy (w tym śp. Anna Walentynowicz) podają inną wersję. Która jest prawdziwa i dlaczego?

          Co gorsze, sam Lech Wałęsa nie pomaga, bo wielokrotnie zmienia wersję. Książkę Cenckiewicza i Gontarczyka, na którą Pan się nb. powołuje, określił mianem gniota, samego Cenckiewicza mianem wnuka ubeka i w dodatku zagroził autorom procesem sądowym.

          Nie interesuje mnie przy tym, czy tak działa megalomania Wałęsy, czy może jest to obrona przez atak. Wałęsa jest zbyt ważną postacią historyczną, by miał prawo domagać się od innych pisania jego biografii pod jego własne dyktando.

    • Drogi Panie! Na początek
      Drogi Panie! Na początek uwaga techniczna, która pozwoli, bądź też nie, to zależy od Pana, dojść do tego miejsca, którego Pan pragnie – fakty. Uwaga jest dość oczywista, ale często ludziom uchodzi. Otóż jesteśmy na Kontrowersje.net, nie na Salon24, a to między innymi oznacza, że Pański komentarz powinien wylecieć w kosmos i wytłumaczę Panu dlaczego. Tutaj piszą i komentują inteligentni ludzie, których czas i inteligencję szanuję, tymczasem Pan wysmarował coś zupełnie obok tematu i co więcej Pan jest zbyt inteligentny, aby tego nie wiedzieć i wystarczająco błyskotliwym, aby podnieść sobie poprzeczkę. Z tego co wiem jest Pan również filologiem, zatem składam Panu uczciwą propozycję, która raczej nie nadaje się do odrzucenia – szanujmy swój czas i inteligencję.

      Tekst, który napisałem w żadnym punkcie nie dotyczy podważania faktów, a nawet interpretacji, jakie Pan przedstawił, tekst ma jasną konstrukcję, jasne przesłania, które Pan… no właśnie… chciałbym napisać, że sprytnie, ale Pan pominął istotę niestety bardzo trywialnie. Główny zarzut jaki Panu stawiam, jest opisany na 5 sposób i bodaj z 10 razy. Pan dokonuje niedopuszczalnego zabiegu, mianowicie przyjmuje narrację świadka historii, a w rzeczywistości miesza Pan swoje przeżycia, z tekstami źródłowymi i wspomnieniami innych uczestników wydarzeń. Jako filolog powinien Pan wiedzieć, że w takich tekstach koktajl stylów jest dyskwalifikujący. Konstrukcja Pana tekstu jest oparta na kronikarskim i beletrystycznym zapisie osoby będącej w środku wydarzeń i proszę łaskawie nie udawać zagubionego, bo to nie działa na Pana korzyść.

      Pan “sprytnie” pominął główny zarzut do Pana i zaczął desperacko odnosić się do źródeł i mojej ignorancji. Ułatwię panu zadanie, ja nie nazywam fałszem poszczególnych incydentów i wydarzeń, ja nazywam fałszem kontekst i formę jakiej Pan użył. Jeszcze bardziej Panu pomogę. Pan ma rację, jestem ignorantem, w porównaniu do Pana wiedzy i doświadczeń tylko, że ten fakt nie jest argumentem dla Pana, ten fakt Pana pogrąża. Pan doskonale wiedział co robi i co pisze, doskonale zdawał sobie sprawę jakich zabiegów używa, aby uwiarygodnić swoje tezy. O podsłuchu, który nazywał się Bolek, wie każdy ignorant, o jakimś tam Bolku w kutrze dowidziałem się od Pana, sęk w tym, że Pan mnożąc Bolki umieszcza Bolki w kontekście Bolka “właściwego” i podważa NAUKOWĄ pracę Cenckiewicza, który zebrał multum materiałów też na Bolka i wszyscy wiem, że nie był on podsłuchem, ani bosmanem.

      Pan zamyka buzie, osobom, które nie były w Stoczni i dlatego nie “czują ducha czasu”, tymczasem Pan jest dokładnie w tym samym położeniu. PANA TAM NIE BYŁO – mówię o tych przykładach, które opisałem. Pańskie relacje w wielu miejscach są osobiście i emocjonalnie naciągane, wskazałem Panu te miejsca i jeśli chce Pan mi zarzucać paszkwile oraz brak argumentów, to proszę łaskawie zejść z tandetnej ścieżki retorycznej, a odnieść się do moich zarzutów. Postawiłem konkretne zarzuty i one w najmniejszym stopniu nie odnoszą się do tego co Pan napisał w komentarzu, ja nie kwestionuję tych wydarzeń, ja kwestionuję Pański w nich udział i użyty przez Pana kontekst. Kwestionuję Pańskie nadinterpretacje i niedomówienia osobiste, jak w przypadku NZS, czy obecności w Stoczni. Zarzucam Panu antypatię polityczną, która ma wyraźny wpływ na interpretację wydarzeń. Zarzucam Panu efekciarstwo retoryczne, którym “uwiarygadnia” Pan swoje odczucia, przypuszczenia, prawdopodobieństwa.

      Napisał Pan tekst w niedopuszczalnej dla tekstu faktograficznego formule, pomieszał Pan beletrystykę z historią, swój udział z opowieściami innych świadków, materiały źródłowe z domysłami i wszystko po to, żeby uzyskać efekt – “wy sraliście w pieluchy”. Pan się nie odniósł do głównych zarzutów, bo Pan doskonale wie, że w tej materii jest Pan bezradny, Pan w różnych tekstach sam sobie przeczy. Położenia Panu nie zazdroszczę, ale z drugiej strony bardzo łatwo można z niego wyjść, wystarczy napisać, od kiedy był Pan w Stoczni, od kiedy był Pan w NZS, w których wydarzeniach brał Pan udział, a które opisuje Pan korzystając z ogólnie dostępnych źródeł. O to zresztą prosiło Pana wielu Pańskich Czytelników i żadnemu Pan nie udzielił odpowiedzi.

      Jednym zdaniem. Pan doskonale wie o co chodzi, zatem proszę sobie darować retorykę, bo to łatwizna i wyprostować faktografię, bo to znacznie ambitniejsze i na miarę Pana intelektu zadanie. Na koniec i na marginesie, ta uwaga o tym, że mnie Pan bronił, czy nie bronił nie ma absolutnie żadnego znaczenia, mnie nie interesuje obrona, czy atakowanie, to są żale, troski i piekło Pańskiego środowiska, wszyscy tam pamiętacie, kto kogo i za co bronił i atakował. Atakuję Pana niedopuszczalne i tandetne zabiegi, nie Pana. Jak napisałem, parę Pana tekstów przeczytałem, między innymi o Krzywonos i wielu rzeczy się dowiedziałem. Mnie nie interesują koterie, towarzyskie sympatie i antypatie, generalnie jestem mistrzem w kolekcjonowaniu sobie wrogów i nie dbam o to – interesują mnie fakty. Do Pana nic nie mam, na oczy Pana nie widziałem i życzę pomyślności, ale do Pana tekstu mam wiele, co konkretnie napisałem, niestety bez konkretnej odpowiedzi. Pan ma pełne prawo usuwać linki z Pańskiego bloga, sam usuwam całe blogi, ale Pan doskonale wie, że tym nic nie zyska, a wręcz przeciwnie, Pan ma tylko jedno rozwiązanie przed sobą – oddzielić fakty od mitów.

      • Czy pana “recenzja” jest inteligentna?
        Gubi się pan teraz w tłumaczeniu. Zaatakował pan moje mitomaństwo, gaworzenie itp. Tak piszą pamfleciarze a nie ludzie inteligentni. Inteligentny człowiek po przeczytaniu mojego tekstu od razu wie, że nie jest to tekst faktograficzny, lecz jedynie luźna, blogowa opowieść. Bowiem inteligentny człowiek z pewnością w ciągu swojego życia już wiele naukowych tekstów faktograficznych przeczytał, być może także i moich (zachęcam do przeczytania wydanej przez IPN Historii Regionu Gdańskiego NSZZ “Solidarność”, której wraz Arkadiuszem Kazańskim jestem współautorem). Podnoszenie larum w obronie Cenckiewicza z powodu mojego tekstu to prawdziwy absurd.
        W tekście są wyraźne oddzielone śródtytułem moje osobiste wspomnienia, od rozmyślań z pierwszej części wpisu blogowego.
        Mam pełne prawo przywołując różne fakty i wydarzenia twierdzić, że wbrew powszechnej opinii strajk w sierpniu nie był perfekcyjnie przygotowany, że nie była to prowokacja SB, co twierdzi Andrzej Gwiazda. Mocno się w tym wypadku z nim nie zgadzam. On twierdzi w “Gwiazdozbiorze”, że prowokując sierpniowe strajki SB szykowała się do pierestrojki. Dla mnie to absurd i nie ważne, że twierdzi to Gwiazda, czy twierdziłaby to Walentynowicz lub Wałęsa. Przestawiając i komentując, oczywiście, że w sposób wybiórczy – bo to nie książka, różne wypowiedzi i fakty przedstawiam swój punkt widzenia. Tym bardziej uprawniony im bardziej jest on zgodny z faktami oraz z nielubianym przez pana klimatem tamtych dni, z “duchem czasu”. To źle, że starałem się wczuć w skórę kogoś, kto za chwile miał stanąć na czele 10-milionowego ruchu? Popełniłem przestępstwo, złamałem tabu? Dlaczego nie miałem prawa napisać o swoich przypuszczeń, jakie myśli i obawy mogły się kłębić w głowach ówczesnych aktorów…
        Pan nie odnosił się do tekstu, pan zaatakował przede wszystkim moją osobę przypisując mi takie cechy by jak najbardziej poniżyć, by prostacko obsmarować to, co jest w tekście. Ubarwił swój wpis koronkowymi porównaniami, metaforami i epitetami. Taki styl odpowiada oczywiście lemingom, bo zamiast skupić się na istocie rzeczy można drwić z autora i go poniżać do woli.
        Nie wiem jak można odczytać z mojego wpisu, że wszystko widziałem na własne oczy, że wszystko słyszałem i widziałem od samego początku. To bzdurna teza, która specjalnie została wymyślona, bo inaczej pan nie mógłby sklecić tekstu? Na salonie24 już dawno temu pisałem i we Wszechnicy Solidarności, w jaki sposób i kiedy znalazłem się w stoczni i co w niej robiłem. Żadnych tajemnic pan nie odkrywa bo nic nie ukrywałem.
        Nie rozumiem co mam wyjaśniać w sprawie organizowania NZS. Już dawno wszystko opisałem, co mam jeszcze wyjaśniać? To, że we wrześniu organizowałem dla MKZ we Wrzeszczu przy biurze propagandy Joanny Wojciechowicz pracownię fotograficzną, że do współpracy ściągnąłem Jacka Awakumowskiego, że robiłem społecznie dla “S” i kilka razy wyjeżdżałem z delegacją “S”, aby zrobić dokumentację fotograficzną?, że w posierpniowym “Bratniaku” większość zdjęć jest mojego autorstwa, że przez cały wrzesień jeździłem między MKZ w Uczelnią przewożąc ulotki i informacje?
        Myślę, że jedyną moja wina w pana oczach jest to, że nie napadam na Wałęsę, że cenię go za to jak zachował się w sierpniu. Widzi pan, ja oddzielam późniejsze moje oceny jego osoby od tego, jaki był w sierpniu. W mojej opinii zachował się świetnie. Nikt lepiej by nie poprowadził strajku, choć oczywiście miał swoje wpadki i potknięcia. To człowiek, nie automat. Większa część naszego NZS sympatyzowała od początku z Borusewiczem i Gwiazdą. Wałęsa w naszych oczach nie był demokratą. Miał zapędy wodzowskie, co było sprzeczne z naszymi ideałami. Najważniejsza była demokracja oddolna, nie wódz u góry wydający rozkazy. Te ideały mam do dziś, dlatego z niechęcią traktuję wszelkie dzisiejsze wodzowskie partie. I za to też do dziś krytykuję Wałęsę, ale nie podzielam bzdur o motorówce, którymi pasjonuję się, za przeproszeniem, idioci.
        Nie spodobała się panu puenta mojego blogowego wpisu. Czyli jawna kpina z tropicieli spisków, którzy szukają Bolka w motorówce. Już nie muszą szukać. Bolka podałem im na tacy. Ten czy inny, wsio ryba. Bolek to Bolek. Nie jest pan z tego zadowolony?

        • Pozwolę sobie zacytować kilka
          Pozwolę sobie zacytować kilka komentarzy pełnych zachwytu nad wspomnieniami autora, pańscy zwolennicy też nie zorientowali się że “W tekście są wyraźne oddzielone śródtytułem moje osobiste wspomnienia, od rozmyślań z pierwszej części wpisu blogowego.”

          Czemu pozwalał im pan tkwić w błędzie, skoro ktoś jest mniej od Pana inteligentny należy mu pomóc, także na swoim blogu, a nie tylko tutaj, dlaczego akurat tylko nam Pan pomaga?

          A może to jednak nie chodzi o inteligencję a o celową manipulację? Bo o braki warsztatowe tak inteligentnego autora nawet nie śmiem podejrzewać:)

          A oto obiecane przykłady:

          Dzieki Autorze za Twoje wspomnienia.
          Moze rozjasnia w glowach paru nawiedzonym specjalistom od teorii spiskowych! Chociaz watpie.

          @Autor
          Jak to dobrze, że są świadkowie tamtych wydarzeń, którzy mogą różne idiotyzmy “wyprostować”.

          @eszek.sopot

          Chapeau!
          Malo juz pozostalo naocznych swiadkow tamtych wydarzen. Tym bardziej cenny jest Panski glos w natłoku TYCH WSZYSTKICH CO WIEDZA LEPIEJ.

          Mam nadzieje ze z pogoda zniesie Pan pojawiajace sie obrazliwe komentarze.
          Wyrazy szacunku.

          Ciekawa, ważna relacja
          jestem przekonany, że z głębi serca płynąca. Relacja ważna – ale nie jedyna. Tak więc – czy na podstawie jednostkowej, choć ważnej relacji, napisanej przez jednego z tysięcy uczestników tamtych zdarzeń – można przesadzać o ich przebiegu? Rozgrywanych w znacznej części (co do tego nie mam złudzeń) zakulisowo? W ten sposób pisać historię? Odrobinę rozsądku.

        • Pan kpi czy o drogę pyta?
          “W tekście są wyraźne oddzielone śródtytułem moje osobiste wspomnienia, od rozmyślań z pierwszej części wpisu blogowego”.

          No to popatrzmy. Tak wygląda śródtytuł: “Skąd i kiedy pojawił się mit o motorówce?”

          Doprawdy, Pan ludzi ma chyba za idiotów. Rzeczony śródtytuł w żaden sposób nie czyni rozdziału w sensie, o którym Pan pisze. Dla przykładu, pierwsze lepsze zdanie:

          “W Stoczni Gdańskiej i w przyległych stoczniach SB miała ulokowanych grubo ponad stu tajnych współpracowników”.

          Czy powyższe zdanie jest Pańskim wspomnieniem, czy może rozmyślaniem z pierwszej części?

        • Dałem Panu i szansę i
          Dałem Panu i szansę i propozycję, wyjścia z przykrego położenia, ale Pan postanowił płaczliwością pogrążać się w położeniu. Pańskie tłumaczenia “śródtytułowe”, to bufonada i dziecinada, nie nadają się do ripostowania, kręgosłup mam już stary, schylać się coraz trudniej. Sam zastosuję zamiast płaczliwości inną metodę, skoro tak się Pan kocha w retoryce, przyjmuję Pana warunki. Tak ma Pan rację, jestem głupkiem, paszkwilantem, prymitywem, a teraz proszę odpowiedzieć KONKRETNIE, na kilka prostych pytań dotyczących faktów:

          1) W którym dniu strajku pojawił się Pan w Stoczni?
          2) Kiedy rozpoczął Pan studia na UG?
          3) Kiedy został Pan członkiem NZS?
          4) Proszę wskazać w swoim tekście: boldem, kolorem czy dowolną inną formą wyróżnienia, miejsce, do którego Pana tekst jest wspomnieniem, a od którego faktografią?

          • Ponieważ Pan Biernacki uciekł
            Ponieważ Pan Biernacki uciekł od odpowiedzi (komentarz przeczytał i to nie jeden raz) i uciekł w ogóle, pozostaje zakończyć tę rozmowę odpowiedziami uzyskanymi z ogólnodostępnych źródeł:

            ad1) Pan Biernacki według własnych relacji w Stoczni pojawił się 17 sierpnia, był jednym z wielu studentów (jeszcze nie był studentem formalnie), którzy pomagali w czasie strajku. Jest autorem wielu unikalnych zdjęć, zgromadził cenną dokumentację, ale nie był uczestnikiem zdarzeń, które opisał w konwencji świadka historii.
            ad2) Rozpoczął studia, jak każdy student, od 1 października, w jego przypadku 1980 roku.
            ad3) Tego nie wiem, ale jak sam pisze był pochłonięty strajkiem w Stoczni i w NZS zaangażował się od października, zresztą i formalnie wcześniej nie mógł. Każdy kto studiował wie kiedy się zostaje studentem i jak się nazywa ta uroczystość. W Encyklopedii Solidarności widnieje zapis, że Pan Biernacki od września był współorganizatorem NZS, współorganizatorem być może, ale nie założycielem jak sam się przedstawiał. Natomiast późniejsza działalność Pana Biernackiego w NZS jest udokumentowana i jest to chwalebny fragment w życiorysie.
            ad4) Takiego miejsca Pan Biernacki wskazać nie może, jeśli tekstu nie przeredaguje, co powinien zrobić już dawno, ponieważ sam tekst jest jednym z 1000 i nie stanowi niczego nadzwyczajnego, nadzwyczajna i fałszywa jest wymowa tekstu, którą Biernacki uzyskał przy pomocy tandetnych zabiegów retorycznych.

            Pan Biernacki dostarczył potrzebnego materiału do kolejnych spostrzeżeń, które zamierzam spisać, ale już nie używając, przy najmniej wprost nazwiska Pana Biernackiego, ponieważ nie chcę dyskredytować ani jego, ani jego relacji, zamierzam tępić mistyfikacje, podprogową cenzurę emocjonalną, tanie zabiegi zamykające dyskusję, mitologizację i osobiste wspominki wynoszone na dzieje Polski.

          • Buduj emocje na faktach, a nie odwrotnie
            1. Tytuł zawiera komplement, zdaje się , że ugruntowujesz w tej dziedzinie pozycję lidera
            2. Takie podejście jest w dalszym ciągu skazane na niszę, bo jest społecznie potrzebne …jak zęby w dupie. Nie liczą się fakty, liczy się …narracja.
            3. Doceniam oddzielenie tekstu od autora. Krytykujesz to co napisał, a nie jego “postać”. To niebezpieczne, bo zbyt szybko się uczysz. Będzie trudno zrobić z Ciebie wariata (którym się zlewa działanie z osobą)
            4. Nie podzielam niestety Twojego poglądu na temat “użytkowników” portalu, że oni też tak “oświeceni”. Po ich komentarzach i ich własnych wpisach, wnioskuję, że mniej niż 20 % rozumie z tego więcej niż to , że akurat “dopierdalasz”, tym , których akurat nie lubią. Nie powiem, że wybrałeś być jednookim królem wśród ślepców, a mogłeś być “sokolim okiem” wśród ostrowidzących – Twój portal, Twoja strategia.
            5. Próbujesz łączyć żywioły – opierając się na dostępnych faktach, poruszasz najbardziej emocjonalne tematy, co do których ludzie mają wyrobione “zdanie”, niezależne od faktów (nieprzypadkowo w psychologii emocje dominują nad “poznaniem”). Co ciekawe, kiedyś Cię czytałem z uwagi na komentarze, a teraz bardziej szukam …faktów. Komentarz sam sobie jestem w stanie sformułować 🙂

        • “Bowiem
          inteligentny człowiek z pewnością w ciągu swojego życia już wiele naukowych tekstów faktograficznych przeczytał..”

          Salon24 odwiedza rzesza czytelników wszelakiej maści. Zachwyty pod Pańskim tekstem i brak reakcji z Pańskiej strony na te reakcje świadczy, że Pan świadomie manipuluje.

          • MK odżegnuje się od tego zarzutu.
            Ja osobiście cieszę się że Jacek.Sopot wszedł w dyskusję na tematy merytoryczne, zamiast wzorem pewnej gazety polecieć “faszystami” i tak zakończyć dyskusję która jeszcze nie rozpoczęła. Trochę nerwowy, ale przynajmniej potrafi rozmawiać, jeśli się nie zgadza. Ważna umiejętność.

        • panie w pana tekstach i
          panie w pana tekstach i zachowaniu słysże tony tych wszystkich osób tipa, komorowski , wałęsa, michnik i ten kierowca z wrocławia zapomniałem nazwisko w tej chwili ten taki wyrywny. oni panie nie dopuszczają innej interpretacji tamtych wydarzen. dlaczego tak robią to ja się domyślam.
          i cała ich historia to to iż kiblująć już wtedy dogadywali sie z komuchami i donosili na swoich kolegów, kradli fundusze trafiające do nas z zachodu. czy pan ma coś za uszami czy tylko pan taki naiwny jak to mówią pożyteczny idiota to ja nie wiem.

          coś chyba nie w tym miejscu kliknąłem niemnien notka skierowana do laszek sopot

  4. Znane są przypadki osób,
    Znane są przypadki osób, które po 20, 30 a już na pewno po 40 latach dadzą sobie rękę obciąć, że byli tam gdzie ich nikt nie widział i są włosnoocznymi oraz włąsnousznymi swiadkami wydarzeń. Oczywiście oni święcie wierzą, że mówią prawdę, więc jakakolwiek dyskusja z nimi jest bezprzedmiotowa, a ktokolwiek próbuje im zarzucić, powiedzmy “słabą pamięć”, to oczywiście jest w mylnym błędzie.

  5. Znane są przypadki osób,
    Znane są przypadki osób, które po 20, 30 a już na pewno po 40 latach dadzą sobie rękę obciąć, że byli tam gdzie ich nikt nie widział i są włosnoocznymi oraz włąsnousznymi swiadkami wydarzeń. Oczywiście oni święcie wierzą, że mówią prawdę, więc jakakolwiek dyskusja z nimi jest bezprzedmiotowa, a ktokolwiek próbuje im zarzucić, powiedzmy “słabą pamięć”, to oczywiście jest w mylnym błędzie.

  6. Znane są przypadki osób,
    Znane są przypadki osób, które po 20, 30 a już na pewno po 40 latach dadzą sobie rękę obciąć, że byli tam gdzie ich nikt nie widział i są włosnoocznymi oraz włąsnousznymi swiadkami wydarzeń. Oczywiście oni święcie wierzą, że mówią prawdę, więc jakakolwiek dyskusja z nimi jest bezprzedmiotowa, a ktokolwiek próbuje im zarzucić, powiedzmy “słabą pamięć”, to oczywiście jest w mylnym błędzie.

  7. Last but not least
    Jednym ze “smoków” Sierpnia ‘80 jest przeszkoda, którą pokonał tego dnia, przedostając się na teren zakładu. Wedle słów Wałęsy, mógł to być “mur”, “płot”, “dziura w murze” lub “tunel” występujący dodatkowo w dwóch przeciwnych sobie miejscach – w pobliżu bramy nr 1 lub w pobliżu bramy nr 3. Dzięki ustaleniom opublikowanym w aktualnym numerze dwumiesięcznika “Arcana” wiemy już prawie na pewno, że “skok” odbył się w pobliżu tej drugiej, na podwórzu kompleksu kamienic znajdujących się przy ulicy Jana z Kolna. Co więcej, wiemy, kto słynnemu elektrykowi w tym czynie pomógł, co każe nam dociekać, skąd Wałęsa przybył na strajk i jakie przyświecały mu intencje. Przy przedostaniu się przez mur przedsiębiorstwa korzystał ze wsparcia ówczesnego tajnego współpracownika o pseudonimie “Kolega”, swego dawnego kolegi z pracy w stoczni. Trudno na razie powiedzieć, w jakich relacjach z SB pozostawał ów agent. Niemniej zarówno TW “Kolega”, jak i Lech Wałęsa niemal równocześnie chwilę później pojawili się w miejscu zamykania listy członków Komitetu Strajkowego. Wałęsa został dopisany do listy jako ostatni, po czym zapadła decyzja o jego wyborze na szefa komitetu. Był to moment kluczowy.
    W książce Cenckiewicza opisane na strr.133-137 (na tej ostatniej prawdziwy rarytas – jak ekipa CNN poszukuje historycznego ,,płotu”).

  8. Last but not least
    Jednym ze “smoków” Sierpnia ‘80 jest przeszkoda, którą pokonał tego dnia, przedostając się na teren zakładu. Wedle słów Wałęsy, mógł to być “mur”, “płot”, “dziura w murze” lub “tunel” występujący dodatkowo w dwóch przeciwnych sobie miejscach – w pobliżu bramy nr 1 lub w pobliżu bramy nr 3. Dzięki ustaleniom opublikowanym w aktualnym numerze dwumiesięcznika “Arcana” wiemy już prawie na pewno, że “skok” odbył się w pobliżu tej drugiej, na podwórzu kompleksu kamienic znajdujących się przy ulicy Jana z Kolna. Co więcej, wiemy, kto słynnemu elektrykowi w tym czynie pomógł, co każe nam dociekać, skąd Wałęsa przybył na strajk i jakie przyświecały mu intencje. Przy przedostaniu się przez mur przedsiębiorstwa korzystał ze wsparcia ówczesnego tajnego współpracownika o pseudonimie “Kolega”, swego dawnego kolegi z pracy w stoczni. Trudno na razie powiedzieć, w jakich relacjach z SB pozostawał ów agent. Niemniej zarówno TW “Kolega”, jak i Lech Wałęsa niemal równocześnie chwilę później pojawili się w miejscu zamykania listy członków Komitetu Strajkowego. Wałęsa został dopisany do listy jako ostatni, po czym zapadła decyzja o jego wyborze na szefa komitetu. Był to moment kluczowy.
    W książce Cenckiewicza opisane na strr.133-137 (na tej ostatniej prawdziwy rarytas – jak ekipa CNN poszukuje historycznego ,,płotu”).

  9. Last but not least
    Jednym ze “smoków” Sierpnia ‘80 jest przeszkoda, którą pokonał tego dnia, przedostając się na teren zakładu. Wedle słów Wałęsy, mógł to być “mur”, “płot”, “dziura w murze” lub “tunel” występujący dodatkowo w dwóch przeciwnych sobie miejscach – w pobliżu bramy nr 1 lub w pobliżu bramy nr 3. Dzięki ustaleniom opublikowanym w aktualnym numerze dwumiesięcznika “Arcana” wiemy już prawie na pewno, że “skok” odbył się w pobliżu tej drugiej, na podwórzu kompleksu kamienic znajdujących się przy ulicy Jana z Kolna. Co więcej, wiemy, kto słynnemu elektrykowi w tym czynie pomógł, co każe nam dociekać, skąd Wałęsa przybył na strajk i jakie przyświecały mu intencje. Przy przedostaniu się przez mur przedsiębiorstwa korzystał ze wsparcia ówczesnego tajnego współpracownika o pseudonimie “Kolega”, swego dawnego kolegi z pracy w stoczni. Trudno na razie powiedzieć, w jakich relacjach z SB pozostawał ów agent. Niemniej zarówno TW “Kolega”, jak i Lech Wałęsa niemal równocześnie chwilę później pojawili się w miejscu zamykania listy członków Komitetu Strajkowego. Wałęsa został dopisany do listy jako ostatni, po czym zapadła decyzja o jego wyborze na szefa komitetu. Był to moment kluczowy.
    W książce Cenckiewicza opisane na strr.133-137 (na tej ostatniej prawdziwy rarytas – jak ekipa CNN poszukuje historycznego ,,płotu”).

  10. O linkowaniu zapomnij
    Linkować to sobie można: Pan Leszek pilnuje, kasuje banuje;)
    “Nie możesz komentować na tym blogu.” i mam spokój;)
    Nie wiem czy naprawiaczom Polski podobnym Panu Leszkowi zależało “na ludziach w drelichach” czy też potrzebne im były tylko ich karki. Pal licho, może chcieli dobrze a wyszło jak zwykle, za jaką Polskę zbudowali widzimy, a losy stoczni chyba najlepiej pokazują ich troskę o tych w drelichach.

    PS A Lecha Wałęsę wystarczy chwilę posłuchać żeby zwątpić w jego rolę, co by nie mówić rewolucje w historii robili różni ludzie, uczciwi czy dranie, ale jednak zdolni do jakichś logicznych wypowiedzi i działań.

      • Nie ma sprawy, proszę sobie banować;)
        Co do zaś tego kto ma rację i jakich argumentów używa, nich każdy sam oceni. Autor tego “paszkwilu” zauważył pewien problem, zacytuję: “gdyby Leszek Biernacki nie nadał swoim wspominkom charakteru faktograficznego, nie przyjął narracji świadka wydarzeń, tym samym pozamykał buzię wszystkim „co robili w pieluchy”.
        Wytknął pewne nadużycie, to że autor sugeruje iż był świadkiem sytuacji których świadkiem nie mógł być, w ten sposób uwiarygodniając swą wersję wydarzeń “co mi tu, pieprzycie, byłem widziałem”, by jednak za chwilę okazało się że ani wszędzie nie byłem, ani wszystkiego nie widziałem, a co najwyżej słyszałem jak mówili czy też czytałem.
        W takim przypadku opis ten byłby czymś istotnym, można by się zastanawiać, czy zeznania świadka są prawdziwe, byłby to nowy element zagadki. A okazuje się że to kolejny felieton w którym autor przedstawia swoje poglądy na sprawę, tyle że próbuje to ubrać w formę “naocznego świadka”, to nieuczciwe, na przyszłość warto byłoby zaznaczyć co jest wspomnieniem a co cytowaniem.

  11. O linkowaniu zapomnij
    Linkować to sobie można: Pan Leszek pilnuje, kasuje banuje;)
    “Nie możesz komentować na tym blogu.” i mam spokój;)
    Nie wiem czy naprawiaczom Polski podobnym Panu Leszkowi zależało “na ludziach w drelichach” czy też potrzebne im były tylko ich karki. Pal licho, może chcieli dobrze a wyszło jak zwykle, za jaką Polskę zbudowali widzimy, a losy stoczni chyba najlepiej pokazują ich troskę o tych w drelichach.

    PS A Lecha Wałęsę wystarczy chwilę posłuchać żeby zwątpić w jego rolę, co by nie mówić rewolucje w historii robili różni ludzie, uczciwi czy dranie, ale jednak zdolni do jakichś logicznych wypowiedzi i działań.

      • Nie ma sprawy, proszę sobie banować;)
        Co do zaś tego kto ma rację i jakich argumentów używa, nich każdy sam oceni. Autor tego “paszkwilu” zauważył pewien problem, zacytuję: “gdyby Leszek Biernacki nie nadał swoim wspominkom charakteru faktograficznego, nie przyjął narracji świadka wydarzeń, tym samym pozamykał buzię wszystkim „co robili w pieluchy”.
        Wytknął pewne nadużycie, to że autor sugeruje iż był świadkiem sytuacji których świadkiem nie mógł być, w ten sposób uwiarygodniając swą wersję wydarzeń “co mi tu, pieprzycie, byłem widziałem”, by jednak za chwilę okazało się że ani wszędzie nie byłem, ani wszystkiego nie widziałem, a co najwyżej słyszałem jak mówili czy też czytałem.
        W takim przypadku opis ten byłby czymś istotnym, można by się zastanawiać, czy zeznania świadka są prawdziwe, byłby to nowy element zagadki. A okazuje się że to kolejny felieton w którym autor przedstawia swoje poglądy na sprawę, tyle że próbuje to ubrać w formę “naocznego świadka”, to nieuczciwe, na przyszłość warto byłoby zaznaczyć co jest wspomnieniem a co cytowaniem.

  12. O linkowaniu zapomnij
    Linkować to sobie można: Pan Leszek pilnuje, kasuje banuje;)
    “Nie możesz komentować na tym blogu.” i mam spokój;)
    Nie wiem czy naprawiaczom Polski podobnym Panu Leszkowi zależało “na ludziach w drelichach” czy też potrzebne im były tylko ich karki. Pal licho, może chcieli dobrze a wyszło jak zwykle, za jaką Polskę zbudowali widzimy, a losy stoczni chyba najlepiej pokazują ich troskę o tych w drelichach.

    PS A Lecha Wałęsę wystarczy chwilę posłuchać żeby zwątpić w jego rolę, co by nie mówić rewolucje w historii robili różni ludzie, uczciwi czy dranie, ale jednak zdolni do jakichś logicznych wypowiedzi i działań.

      • Nie ma sprawy, proszę sobie banować;)
        Co do zaś tego kto ma rację i jakich argumentów używa, nich każdy sam oceni. Autor tego “paszkwilu” zauważył pewien problem, zacytuję: “gdyby Leszek Biernacki nie nadał swoim wspominkom charakteru faktograficznego, nie przyjął narracji świadka wydarzeń, tym samym pozamykał buzię wszystkim „co robili w pieluchy”.
        Wytknął pewne nadużycie, to że autor sugeruje iż był świadkiem sytuacji których świadkiem nie mógł być, w ten sposób uwiarygodniając swą wersję wydarzeń “co mi tu, pieprzycie, byłem widziałem”, by jednak za chwilę okazało się że ani wszędzie nie byłem, ani wszystkiego nie widziałem, a co najwyżej słyszałem jak mówili czy też czytałem.
        W takim przypadku opis ten byłby czymś istotnym, można by się zastanawiać, czy zeznania świadka są prawdziwe, byłby to nowy element zagadki. A okazuje się że to kolejny felieton w którym autor przedstawia swoje poglądy na sprawę, tyle że próbuje to ubrać w formę “naocznego świadka”, to nieuczciwe, na przyszłość warto byłoby zaznaczyć co jest wspomnieniem a co cytowaniem.

  13. koncepcje z pierwszej ręki
    We fragmencie dotyczącym najistotniejszej sprawy, czyli obalenia lub umocnienia legend o bezpieczniackiej karierze Wałęsy relacja Leszka Biernackiego nic nowego nie wnosi.
    Autor tylko dorzuca do kupy następne domniemania i efekty przemyśleń.
    Czytałem z zainteresowaniem, ale zwykle nie wiedziałem w którym miejscu mam opis naocznego świadka, a w którym wieści z drugiej ręki lub autorskie próby zrozumienia przebiegu wydarzeń i ich chronologii.

  14. koncepcje z pierwszej ręki
    We fragmencie dotyczącym najistotniejszej sprawy, czyli obalenia lub umocnienia legend o bezpieczniackiej karierze Wałęsy relacja Leszka Biernackiego nic nowego nie wnosi.
    Autor tylko dorzuca do kupy następne domniemania i efekty przemyśleń.
    Czytałem z zainteresowaniem, ale zwykle nie wiedziałem w którym miejscu mam opis naocznego świadka, a w którym wieści z drugiej ręki lub autorskie próby zrozumienia przebiegu wydarzeń i ich chronologii.

  15. koncepcje z pierwszej ręki
    We fragmencie dotyczącym najistotniejszej sprawy, czyli obalenia lub umocnienia legend o bezpieczniackiej karierze Wałęsy relacja Leszka Biernackiego nic nowego nie wnosi.
    Autor tylko dorzuca do kupy następne domniemania i efekty przemyśleń.
    Czytałem z zainteresowaniem, ale zwykle nie wiedziałem w którym miejscu mam opis naocznego świadka, a w którym wieści z drugiej ręki lub autorskie próby zrozumienia przebiegu wydarzeń i ich chronologii.

  16. To jak określić Bogdana Zdrojewskiego
    Dane o internautach miały być gromadzone przez dostawców internetu i przekazywane bez żadnej kontroli prywatnym organizacjom. Takie zapisy miało zawierać porozumienie przygotowywane pod patronatem ministra Bogdana Zdrojewskiego – podaje serwis tvn24.pl
    Serwis podaje, że generalny inspektor ochrony danych osobowych dowiedział się o porozumieniu przypadkowo
    Zdaniem Wojciecha Wiewiórowskiego, generalnego inspektora ochrony danych osobowych, dokument, którego projekt przygotowano pod auspicjami ministra kultury i dziedzictwa narodowego, godzi w prawa i wolności człowieka.

    Równie negatywne zdanie mają prawnicy. Mecenas Robert Małecki w wypowiedzi dla tvn24.pl twierdzi, że tekst przygotowywany pod egidą ministerstwa jest kompromitacją.
    http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114884,11270804,Ministerstwo_szykowalo__pod_stolem__bardziej_restrykcyjna.html?lokale=wroclaw

  17. To jak określić Bogdana Zdrojewskiego
    Dane o internautach miały być gromadzone przez dostawców internetu i przekazywane bez żadnej kontroli prywatnym organizacjom. Takie zapisy miało zawierać porozumienie przygotowywane pod patronatem ministra Bogdana Zdrojewskiego – podaje serwis tvn24.pl
    Serwis podaje, że generalny inspektor ochrony danych osobowych dowiedział się o porozumieniu przypadkowo
    Zdaniem Wojciecha Wiewiórowskiego, generalnego inspektora ochrony danych osobowych, dokument, którego projekt przygotowano pod auspicjami ministra kultury i dziedzictwa narodowego, godzi w prawa i wolności człowieka.

    Równie negatywne zdanie mają prawnicy. Mecenas Robert Małecki w wypowiedzi dla tvn24.pl twierdzi, że tekst przygotowywany pod egidą ministerstwa jest kompromitacją.
    http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114884,11270804,Ministerstwo_szykowalo__pod_stolem__bardziej_restrykcyjna.html?lokale=wroclaw

  18. To jak określić Bogdana Zdrojewskiego
    Dane o internautach miały być gromadzone przez dostawców internetu i przekazywane bez żadnej kontroli prywatnym organizacjom. Takie zapisy miało zawierać porozumienie przygotowywane pod patronatem ministra Bogdana Zdrojewskiego – podaje serwis tvn24.pl
    Serwis podaje, że generalny inspektor ochrony danych osobowych dowiedział się o porozumieniu przypadkowo
    Zdaniem Wojciecha Wiewiórowskiego, generalnego inspektora ochrony danych osobowych, dokument, którego projekt przygotowano pod auspicjami ministra kultury i dziedzictwa narodowego, godzi w prawa i wolności człowieka.

    Równie negatywne zdanie mają prawnicy. Mecenas Robert Małecki w wypowiedzi dla tvn24.pl twierdzi, że tekst przygotowywany pod egidą ministerstwa jest kompromitacją.
    http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114884,11270804,Ministerstwo_szykowalo__pod_stolem__bardziej_restrykcyjna.html?lokale=wroclaw