Reklama

Z sympatią

Reklama

Z sympatią

dla humoru Markiza de M.

(i twórczości innego markiza)

 

 

Pogłaszcz pupę aby wydobyć dźwięk (tytuł i inspira z portalu onet) – tylko dla dorosłych

 

Nie mam, nigdy nie miałem w domu żadnych kolumn, głośników, itp.

Ale gdybym kiedyś miał mieć, to chciałbym aby mój pierwszy i jedyny w życiu subwoofer był w kształcie ponętnej zdrowej dupy a obsługa wszystkich funkcji tego cudu odbywała się przy pomocy klepnięć, głaskań, łaskotań dokonywanych na przykład ręką. Nie mam wymagań odnośnie zdalnego sterowania. Do pilotów przekonany nie jestem (choć jeśli by mowa była o pilotkach to już zupełnie inny temat).

Subwoofer powinien sygnalizować budzenie się do życia odpowiednim bardzo namiętnym i głębokim odgłosem (zazwyczaj subbasem ale niekoniecznie). Pal licho wszelką obscenę, zgorszenie, wykrzywiające nos z niesmakiem odruchy warunkowe – właśnie tak chcę i koniec. Moje konsmenckie prawo. Chcę być blisko życia i nic co ludzkie nie powinno być mi obce. 

Tych inicjujących motywów dźwiękowych, subbasowych i innych subtelniejszych, powinno być wiele, conajmniej jeden na każdy dzień tygodnia. Albo miesiąca. Żeby się nie znudziło zawsze to samo wiatru… zawodzenie.

 

Czy mogę konsumencko marzyć dalej?

Dobrze.

Subwoofer mógłby też pachnieć. Nie , nie – pierwsze twoje skojarzenie, czytelniku, jest błędne.

Pomyśl, poszukaj cierpliwie drugiego skojarzenia, od którego nozdrza rozszerzają się szeroko, uśmiech często przychodzi w gości, a ze żrenicami cuda się dzieją jak po ziole. No właśnie, tak chcę aby pachniał mój subwoofer. Jak zawstydzona, lekko speszona, wymyta bezzapachowym mydłem. No może być, lekko zapachowym, jako sygnaturka, że cudo należy do kulturalnego, szanującego wymogi higieny gospodarza. W zapachu mogą sobie tańczyć cząsteczki estratetraenolu i inne fajne zapaszki zdrowe. Wow, to by było coś. Brawo dla mojej kreatywności. ( przyp. aut "Raczej niechęci do elektroniki, muzyki techno i sztuczności wszelakiej, ty durniu").

 

Przede mną majaczy w słabym świetle komiwojażer w odpicowanym garniturze.

 

– No to kilka parametrów i ficzerów cuda omówiliśmy. Co nam zostało? Kolor. Tekstura , temperatura robocza. Smak – bełkocę.

 

–  Smak? Nie zagalopowaliśmy się aby w marzeniach za bardzo? Po kiego ci smak, kolego? – drwi ten chamski, piczkowaty komiwłażer. Uznałem, że upośledzony i ktoś za niego musi wybierać wino do obiadu w restauracji.

 

– No przecież można się rozmarzyć nad smakiem smakowicie. Na przykład po francusku albo zgoła po napoleońsku biorąc przykład z uwielbienia cysorza dla młodej połowicy, serów dojrzewających i win najprzedniejszych. Oczywiście to wszystko przez lupę analogii oglądamy.Tzn. wąchamy. Czyż nie pozwalamy serowi się "zepsuć" a ogórkowi stracić walory świeżości w koprze i liściach porzeczki. Tak i z ciałem może smakosz i koneser ciekawy postąpić. Niech się soki i wierzchnie naskórki spotkają ze szlachetnymi pleśniami, cennymi kulturami bakterii rozmaitych odmian i kształtów. Niech to wszystko dobrze fermentuje i dojrzewa w przewiewie lub okryte naturalnym lnem, bawełną, w porywach jedwabiem.Potu świeżego i innych naturalnych wilgoci dodawać co czas jakiś, byle regularnie. Żadnych sztuczności do cholery! 

Ile czasu to ma dojrzewać i smaku nabierać rzeczą jest gustu. Podejrzewam,  że mówiąc po mickiewczowsku, prawdziwych cymbalistów niewielu się uchowało, złym tropem wszyscy zmierzamy , odzwyczajamy się od smaków, które są znakomite , balsamiczne, pełne życia. Mleko pasteryzowane a zsiadłe mleko. Kefir, jogurt. A ser śmierdzący w kurzu unurzaną, spoconą podeszwą? Wykrzywiasz nos, a gdy spróbujesz niechętnie, ślina z rozkoszy wycieka, jesteś deltą rzeki od kącika ust do drugiego kącika w pożądliwym soku ślinotoku. Więc ja bym tak chciał. Tego balsamicznego smaku. A setup powinien umożliwiać wybór opcji wg wspomnianego gustu, no nie wiem, dwunastogodzinnej, jednodniowej, dwudniowej, jak już stanę się prawdziwym koneserem to może tygodniowej? – zadyszałem się przemową a odpicowany skrzywił twarz więc dodałem.

 – Dobrze, jestem laikiem, proszę przeprowadzić badania preferencji konsumentów i opracować dobry przedział wybieralnych opcji. W końcu za coś się płaci do cholery. Niech producent rynek zbada i szanuje gustów klienckich różnorodność.

 

– Temperatura robocza – mruczę marzycielsko.

– Nie jestem wymagający. Dwustrefowo proszę produkt ogrzewać. Jedna strefa czyli obie półkule chłodniejsza a druga, gdzie się zwykle termometrem pomiaru dokonuje niech będzie cieplejsza. Ciepłotę ustalić na podstawie badań statystycznych z najbardziej miarodajnego miesiąca. Może wiosennego. Z tolerancją plus minus jedna dziesiąta stopnia.

 

– Kolor? No tylko mi tu bez dowcipów pana Forda, że sprzedajecie produkt w każdym kolorze pod warunkiem że jest czarny. Ja bym wolał kolory natury. Nie, nie zielony. Oszalał, pan, czy co? Niebieski też nie jest kulowy.

Patrzę, nie jestem pewny, ale to chyba jednak nie komiwojażer tylko wojażerka. Zmyliło mnie, że krótko ostrzyżona. Zgrabna. Baby lepsze do gadania o kolorach, wiadomo. Ciekawe jaki subwoofer ma do zademonstrowania.

– Ale taki różowiutki mógłby być, kawowy owszem, białawy i piegowaty jeśli rude futerko…- szczebiotałem dalej.

– Co? Nie dyskutowaliśmy jeszcze tapicerki? A prawda. Wiesz, kochana, dzisiaj modne są łączenia materiałów. Skóra z futerkiem jak najbardziej w parze. Może futerko w setupie do wyboru? Niemożliwe przy dzisiejszej technologii? No dobrze. Jestem rozczarowany. Niech będzie rude. Ale skręcone i gęste jak czuprynka murzynka. W postaci paska startowego o tu. Albo kępki w kształcie serduszka. Ja lubię takie naiwne formy. Będzie się komponować w sali, gdzie słucham …

– Gdzie uprawiam seks? No, proszę pani, takie obcesowe pytanie. Mówimy o moich gustach muzycznych, tylko tyle. Wypraszam sobie.

– Kolor skóry tapicerki? Beż może być. Różowawy beż. No nie znam się na kolorach. Proszę katalog kolorów przedstawić. Idealny byłby kolor wybierany w setupie. Ze cztery mega kolorów tudzież wszystkie odcienie szarości. Niemożliwe przy dzisiejszej technologii? Oj słabo się rozwijacie słabo. Technologicznie zacofani. Ciekawe, co na to japońskie koncerny.

– Co? Chińska seria to ma? No, właśnie. Europa to cieniasy. Jankesi nie lepsi.

….

– No dobrze, to mogę wypróbować choć podstawowe funkcje modelu demo?

 

Wojażerka odwraca się, przedstawia demonstracyjny subwoofer. Ale zdrowa, harmonijna konstrukcja! Tapicerka nie łączona, żadnych elementów futra.

Soczysty klaps. Rozbłyska diodka pałeru. Subwoofer wydaje atawistyczny odgłos subbasem aż dygocą firanki. Komiwojażerka chyba zawstydzona. Puszczam coś, co lubię. Spaceruję przez cztery pory roku. Ręka poklepuje – dźwięk rośnie w sile, głaszczę lekko – cichnie, łaskoczę subtelnie – równie subtelne zmiany w paśmie (uaktywnienie filtru dolnoprzepustowego zapewne). Prowadzi się mój wymarzony subwoofer przez bezdroża czterech pór roku niczym ścigacz przemytników po niezmąconej wodzie. Aż mam dość i chcę przywrócić ciszę. Więc soczysty klaps i gaśnie diodka pałeru.

 

 

Reszty wymagań nie zdążyłem omówić, innych ficzerów demo wersji sprawdzić, bo pewien znajomy odgłos wyrwał mnie ze snu…ale to nie był odgłos generowany przez subwoofer.

 

Nota bene, jako żarliwy konsument dóbr i zbieracz gadżetów, gdy już zdobędę wymarzony model niskotonowego głośnika zajmę się wyborem całorocznego namiotu. Takiego bez masztu, bo po co mi maszt. Mam już własny.

 

Reklama

36 KOMENTARZE

  1. A tam pokłócili. Dobrze
    A tam pokłócili. Dobrze pamiętam historyczną rozmowę, gdy kot chwalił się, że umie obsługiwać haubice i inny ciężki sprzęt bojowy. Ja mam zaledwie doświadczenia w zakresie obsługi procy. Więc do kota mam duży respekt a przy okazji szacunek, bo on mało mówi a to cenna cecha.

    • Proca to straszny sprzęt jest.
      Gdzieś ~ w 7 klasie strzeliłem solidnym otoczakiem, piękną parabolą, w stronę kolegi odległego o ~100m. Obserwuję tor tejże paraboli i nagle zdaję sobie sprawę że trafię, że rozwalę głowę, że zabiję. I zaczynam się modlić, ściślej jakaś pierwocina błagania, by nie.
      Chybiłem. Tak mi się przypomniało.

  2. A tam pokłócili. Dobrze
    A tam pokłócili. Dobrze pamiętam historyczną rozmowę, gdy kot chwalił się, że umie obsługiwać haubice i inny ciężki sprzęt bojowy. Ja mam zaledwie doświadczenia w zakresie obsługi procy. Więc do kota mam duży respekt a przy okazji szacunek, bo on mało mówi a to cenna cecha.

    • Proca to straszny sprzęt jest.
      Gdzieś ~ w 7 klasie strzeliłem solidnym otoczakiem, piękną parabolą, w stronę kolegi odległego o ~100m. Obserwuję tor tejże paraboli i nagle zdaję sobie sprawę że trafię, że rozwalę głowę, że zabiję. I zaczynam się modlić, ściślej jakaś pierwocina błagania, by nie.
      Chybiłem. Tak mi się przypomniało.