Reklama

Proszę sobie wyobrazić, że nie otrzymałem żadnej propozycji, nie zadzwoniła żadna redakcja, nie zgłosił się żaden wydawca. Cisza, spokój, nic się nie stało.

Proszę sobie wyobrazić, że nie otrzymałem żadnej propozycji, nie zadzwoniła żadna redakcja, nie zgłosił się żaden wydawca. Cisza, spokój, nic się nie stało. Jak to możliwe, że taki zdolny, wybitny, nagradzany wielokrotnie nie dorobił się ani pieniędzy ani pozycji, jeno korzonki złej sławy, popija kranówą niszowości. Stało się tak za przyczyną. Jedną jedyną przyczyną. Nie ma takiej sytuacji i takich okoliczności, które zmusiłby mnie do poświecenia się chłodnej kalkulacji. Co mi się opłaca? Jak się odpowiednio zachować?  Znikam zewsząd, szybciej niż się pojawię. Znikam z prawicowych stopek Salonu24 i lewicowych linków Kuczyńskiego. Nienawidzi mnie prawicowa blogerka i lewicowy bloger, ostatnio dołączyli liderzy branży IT i amatorzy dziennikarstwa obywatelskiego. Dlaczego? Na miłość Boską dlaczego? Za używanie brzydkich wyrazów? Chyba zbyt proste, bo każda z wymienionych branż na zapleczu rzuca mięsem na oślep, co jej oczywiście nie przeszkadza serwować długich moralitetów na temat upadku obyczajów. Ludzie i branże nienawidzą mnie za jedno. Nienawidzą mnie za pokazywanie ich takimi jakimi są, przy tym pokazywaniu nie oszczędzam również siebie, a przecież to nie ma sensu. Po co się tak zaczepiać? Przecież nie ma potrzeby abym pokazywał kogokolwiek takim jakim jest. Co mnie to obchodzi? Aby tak się stało, wystarczy wypełnić pewien oczywisty warunek. Wystarczy się zająć tym co piszę i odpuścić sobie to kim jestem. Nigdy nikogo pierwszy nie zaczepiam, tak mnie podwórko wychowało, dopiero gdy słyszę, że coś komuś we mnie nie pasuje, chociaż to nie jego sprawa, wtedy oddaję i tego się od życia nauczyłem.

Reklama

Najczęściej słyszę jedną błogosławioną sentencję: „może i masz rację, ale powiedziałeś kasjer dupa”. Albo inną sentencję: „nie chce mi się nawet czytać, wystarczy, że powiedziałeś kasjer dupa”. Ludzie chcieliby widzieć siebie i mnie takimi jakimi chcieliby się widzieć, nie takimi jak ich widać. Jeśli ktoś osiąga sukces, powinien to być ktoś, kto kocha ludzi, ma ciepłe oczy i nigdy nie odda swojej matki do domu starców. Niestety ja taki nie jestem, większość ludzi ledwie toleruję, losów mamy nie chciałbym roztrząsać, ale też niczego obiecać nie mogę. W kategorii bohater Disney’a nie łapię się za Boga. W związku z tym mam co mi się należy? Niestety nie mam tego co mi się należy, mam coś co mnie w ogóle nie powinno dotykać. Nie pojmuje tego fenomenu ludzkich odruchów, z cyklu jaki on/ona jest, to znaczy pojmuję, tylko nie bardzo się z nimi godzę. Pisząc i publikując w internecie nie zgłaszam dwóch pretensji do świata i ludzi. Nie zgłaszam pretensji do szukania przyjaciół, miłości, zażyłych znajomości, ponieważ tę sferę traktuję zbyt poważnie, aby oddać się wirtualnym, szczenięcym zabawom w miłość między nickami. Drugiej pretensji jakiej nie zgłaszam, to pretensja do traktowania mnie jako miłego, sympatycznego faceta, który ma być kochany przez gosposie domowe i panów na emeryturze.

Facetem jestem jakim jestem i mało mnie obchodzi, że nie spełniam wymogów wymarzonego faceta pani Jadzi od lepienia pierogów i pana Zbyszka od klejenia tapet. Poszukiwanie sympatycznego gościa w wirtualnym świecie, to jest chyba jakiś deficyt emocjonalny, którego ja się nie podejmuję ani definiować, ani tym bardziej diagnozować. Cała moja działalność i trwanie w internecie ma prostą przyczynę, nie ma łatwiejszego narzędzia do publikacji tekstów, a pisanie to mój najwazniejszy cel i pomysł na życie. Wchodzę do internetu w tym jednym jedynym celu – PISAĆ i publikować swoje teksty. Nigdy nie zajmuję się tym czy mój czytelnik jest moralny, czy niemoralny, czy bije żonę, czy może oddaje pół pensji na sierociniec, kompletnie mnie to nie obchodzi i oczekuję rewanżu. Oczekuję, że ktoś kto czyta moje teksty nie będzie się zajmował mną, wychowywaniem mnie, umoralnianiem, ocenianiem mojej kondycji moralnej i stylu bycia bo co to mnie obchodzi, co sądzi o mnie jakiś jendrys234, albo Helcia_nowa. Co mnie może obchodzić opinia wirtualnego bytu, jeśli ja nawet nie wiem czy to baba czy chłop, czy to ma lat 12, czy 87? Nie wiem z kim rozmawiam i mam rozmawiać o tym kim jestem?

Proszę się łaskawie nad tym zastanowić i kto ma kapkę oleju w głowie musi dojść do wniosku, że to pachnie jakimś kalectwem emocjonalnym i śmiesznością. Z żoną i ciotką nie rozmawiam o sobie i swoim życiu tyle ile się naczytam od jendrysa i Helci. Tak oczywiste oddzielenie człowieka od publikacji jest nie do przeskoczenia, dla prawicowych i lewicowych mediów, blogerów, obywatelskiego dziennikarstwa i innych branż IT. Wszyscy od lewa do prawa, bez względu na branżę i światopogląd oczekują od anonimowego bytu, szlachetnej, poprawnej postawy, zawsze zaczynając od moralnej oceny i często na tym poprzestając. Interesuje mnie w kontakcie wirtualnym tylko jedno i to się nazywa odniesienie do tekstu, nic poza tym mnie nie interesuje. O tekście pogadać możemy zawsze, o tym czy ja się golę, czy myje zęby i czy przeklinam gadać mi się nie chce. Co komu do tego? Trudno mi się wcielić w skórę takiego nieszczęśnika, który czytając tekst usiłuje do tekstu przypisać osobowość, maniery, moralność i urodę autora. Pojęcia nie mam jakie to uczucie, ale wiem jakie to zjawisko, mianowicie klasyczna plota. Atakowany oddaję, bo to jest dobry sposób na marketing i układanie oglądalności strony według kryteriów ilości i jakości. Za ilość robią drażnieni plotkarze, za jakość zajmujący się tekstami. Bóg mi świadkiem, że roboty w ilości nie kocham, ale jak się robota trafi, a wręcza sama prosi żal nie skorzystać. Jeśli kogoś bardziej zajmuje to kim jest autor, niż to co zostało napisane, ciągnie go do obrabiania tyłka i to go pochłania, czuję się w obowiązku przerzucić takiego do kryterium ilości. Masowa plota i śladowa jakość – taka niestety jest rzeczywistość wirtualna, która niewiele się różni od rzeczywistości rzeczywistej.

Dziś ważniejsze od filmów Polańskiego są stosunki płciowe Polańskiego, ważniejsze od złotego medalu Kowalczyk, opinia Kowalczyk na temat alergii. Nikt nie zadzwoni, nikt nie zaproponuje niczego, komuś kto nie chce przyjaźni, miłości i kultury osobistej między monitorami oraz plot środowiskowych. Od wielu lat kolejne środowiska, kolejne postaci świata mediów i blogosfery zajmują się profilem moralnym wirtualnego bytu Matki Kurki i w tej śmieszności jest metoda. Spośród tysięcy wpisów wystarczy wyłowić jedną „cipę”, aby dodać sobie splendoru i odebrać umiejętności złowionemu. Prosta metoda na udowodnienie samemu sobie, że może niekoniecznie piszę lepiej, może nigdy nie będę tak pisał, ale ja przynajmniej nie napisałem brzydkiego słowa i jestem ogolony. Ten mechanizm wyklucza Matkę Kurkę i każdego, kto nie szuka przyjaciół w wirtualnym świecie. Każdy, kto odważy się pokazać swój talent i oleje swój wizerunek, będzie przeklęty zewsząd. Pisanie tych wszystkich grzecznych i ułożonych pod środowiskowe cele felietoników, jakie się czytuje niemal wszędzie, to jest zadanie tak proste, że w ciągu godziny można wypluć ze trzy takie produkcje. Takim pisaniem zdobywa się telefony, oferty, szacunek.

Dobrze, dobrze, ale po co ja z tym wszystkim? Frustracja? Bardziej utwierdzenie się w przekonaniu, że pisanie tego co chce się napisać musi kosztować, inaczej jest nic niewartym adorowaniem. Interesuje mnie tylko najwyższej jakości tekst, na jaki mnie w stać w bieżącej dyspozycji, całą reszta mnie nie interesuje, od całej reszty się opędzam, a to musi wkurzać wirtualne otocznie. Jakże to tak pisać i mieć gdzieś tych co czytają? Można. Mam gdzieś tych co usiłują czytać mnie, szanuję tych co czytają moje teksty i odnoszą się do nich. W internecie poszukuję tego samego, co sam oferuję, poszukuję najlepszych treści na jakie stać autora, nie zakochuję się i nie interesuję życiem nicków. Tak jasne postawienie sprawy daje mi podwójną jakość, jakość tego co robię i jakość odbioru tego co robię. Z chwilą gdy publikuje tekst i spotykam się po drugiej stronie monitora z inteligentnym, co nie znaczy uległym odbiorem tekstu, dostaje to czego od internetu oczekuję. Wymianę myśli między inteligentnymi bytami i wówczas mało ważne czy jest to byt wirtualny, ważna jest myśl, która nie musi mieć autora, ważne, że trafia do mnie i stymuluje, poprawia jakość mojego postrzegania. Takie proste i takie nieosiągalne dla środowisk i większości nicków. I żalę się, frustruję się tym, nie tymi bzdurami, które czytam i przerzucam do ilości, ale tym, że myśli tak mało i przez to stymulacji niewiele. Ofert i telefonów nie oczekuję, sympatii się nie domagam, natomiast błagam o myśl, o więcej myśli.

Reklama

14 KOMENTARZE

  1. ee tam
    Jak dla mnie, to w internecie musi być przede wszystkim ciekawie. No i u Ciebie tutaj jest ciekawie. A ostatnio nawet z mojego punktu widzenia bardzo ciekawie. 😉

    Ale nie zgodzę się z Tobą, że powinno się oddzielać teksty od autora. Ja na przykład jestem bardzo ciekaw kto pisze to co czytam, jaki ten człowiek jest w tzw realu, co robi, itd itd. To się bardzo często ciekawie ze sobą konfrontuje, znaczy teksty i wiedza o kimś gdzieś tam zdobyta.

    Ale też jest tak, że mi to raczej nie jest potrzebne do oceniania kogokolwiek. Jak dla mnie to daje trochę więcej wiedzy o ludziach, ich naturze, źródłach opinii, motywacjach itd. itd. Tym samym pozwala mi się łatwiej poruszać, mam nadzieję, w tym całym świecie i netowym i realowym…

    Tak sobie właśnie pomyślałem, że ta moja ciekawość to mnie kiedyś zgubić musi. Ale co mi tam 😉

    pozdrowienia

  2. Kuraku
    To, co postulujesz, w metodologii badań literackich nazywa się, z grubsza rzecz biorąc, strukturalizmem – liczy się to, co można wyczytać z samego dzieła, autor jest oddzielony od dzieła masą instancji (choćby podmiotem wypowiedzi/ narratorem). Problem polega na tym, że strukturalizm, jakkolwiek zdroworozsądkowo go nie traktować, jest jednym z wielu kierunków i jedną z wielu metod na odczytanie dowolnego tekstu.

    Jest jeszcze choćby biografizm (“A gdzie pan był w 1981?”), dekonstrukcjonizm, postmodernizm… Można “rozbierać” tekst wg różnych szkół i metod, i żadna nie będzie bardziej uprawniona od innych, choćby zdrowy rozsądek podpowiadał inaczej.

    Problemem – przynajmniej w kręgach zbliżonych do badaczy literatury – jest i to, że strukturalizm był modny w latach 60′ ub. wieku, a po nim pojawiło się jeszcze parę innych kierunków. Ze względu na to całkiem spora część ludzi uznaje go za rzecz “niemodną”, a posługujących się tą metodą za epigonów.

    Jest więc rzeczą niestety naturalną, że różnica w metodzie odczytania tekstu wpływa na to, co się z niego wyczyta i jak. Mam czasem wrażenie, że całkiem sporo (werbalnych) konfliktów – w tym również i na Kontrowersjach – wynika właśnie stąd. Ale jak znaleźć płaszczyznę porozumienia pomiędzy ludźmi, którzy myślą i piszą, wychodząc z całkowicie różnych założeń?

  3. Środowisko nienawidzi Cię z następujących powodów.

    Po pierwsze zazdrość.

    Wielu zazdrości Ci kunsztu. Łatwości i jasności wypowiedzi. Zdolności analitycznych i swobody pisania. Wielu widzi swoją maleńkość przy Tobie i zdaje sobie z tego  sprawę, że bycie dziennikarzem czy publicystą niekoniecznie jest kwestią talentu lecz układu, nepotyzmu lub szczęścia.

    Po drugie zazdrość.

    Są jak psy na uwięzi. Nie mogą pisać tego co by chcieli. O wszystkim teraz decyduje właściciel. Dziennikarz jest tylko sługusem i wyrobnikiem. Swoje zdanie może co najwyżej wyrazić w domu przy żonie, o ile ma łagodną. To frustruje ludzi ambitnych i przekłada się na złość wobec tych, co mogą pisać wszystko, nie bacząc na nikogo. Na tych którzy są sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Którym nikt nie patrzy na ręce i nie wchodzi do głowy.

    Po trzecie też zazdrość.

    Zazdrość używania brzydkich wyrazów bez oglądania się na to, co powie szef czy publika. Tu przypomnę wulgaryzmy wyrzucane z siebie przez Lisa i Durczoka, kiedy im się zdawało, że nie są na wizji. Wszyscy klną w koło jak najęci ale przed publicznością udają świętych. A szczytem obłudy było moralizowanie Durczoka na temat spadku poziomu debaty publicznej przed tymi swoimi bluzgami w TVN-ie.

    Co do brzydkich wyrazów. Jestem pewien, że gdyby znalazł się jakiś cierpliwy statystyk, który zliczyłby w Twoich tekstach wyrazy uważane za nieprzyzwoite i odniósł je do wszystkich użytych słów, to byłby to co najwyżej promil.  

  4. Ano to się tak ma, że jak
    Ano to się tak ma, że jak pisałem tak się ma. Jeśli jestem atakowany to oddaję. Nie ja napisałem “moralitet” o mojej cnocie kłamstwa, nie ja robiłem wiwisekcję duszy i osiągnięć życiowych, nie ja podpowiadałem, który zawód jest mistrzem, a który petent zerem co mu się nie należy dzień dobry, chyba, że za opłatą. Ale. Oczywiście, że sam wpadam w ten sam kanał i to wcale nierzadko, normalna reakcja, tyle że nie znajdziesz w żadnym z moich ataków, czegoś podobnego jak znajdziesz u Toyaha, czy kaznodziejów z W24. Nie znajdziesz tekstu pisanego z pozycji “JA JESTEM MORALNY” i słuchajcie PRAWEGO CZŁOWIEKA. Znajdziesz natomiast określenia moich słabości, do których przyznawałem się wielokrotnie. Tak czy siak, nigdy nie zaatakowałem nikogo jako pierwszy NIGDY. Nie przeczę, że zebrało się wielu, niektórym może za bardzo, nie jestem w tej materii święty, to na pewno, tylko jakoś nie dostrzegam popiołu na głowie moich adwersarzy, jeśli się mylę, to podaj mi łaskawie taką samą listę nicków, gdzie ten popiół znajdę.

  5. Tylko trzy grosze jako ofiara prymitywnej i bezsensownej
    napaści,niegłupiego i robiącego za światowca Przyjaciela Moniki.Jego tekst , w którym opisuje swój cennik i naszą – polską,w związku z tym śmieszność,a tych ,którzy mają czelność wymagać absolutnego minimum wyzywa od komunistów – zasługiwał na joby.I to na takie joby, jakie tylko M-K potrafi logicznie wyłożyć. Sposób ,,pożegnania” Lazarowicza był bardzo mocny,ale przypomniał wszystkim czytelnikom M-K czym był w istocie PRL,bo jakby wszyscy zapomnieli,albo ,,fajnie było tylko…” Generalnie : jeżeli chce się prowadzić i utrzymać najmniejsze nawet przedsięwzięcie niezbędna jest dyscyplina i pewnego rodzaju reżim /tak,wiem jak to brzmi/.Znam się trochę na organizacji i widziałem wiele wspaniałych firm w których była ,,wspaniała atmosfera” – a które upadły.I wiatr hula na gruzowisku albo straszy blaszana buda tesco.

  6. Przyszedł chyba moment, żebyś zaczął zarabiać swoim
    talentem i uczciwą pracą czyli portalem. Pozwolę sobie zacytować słowa Solano: “Matko Kurko, dlaczego uważasz, że wpływy z reklam są moralne?
    Dlaczego uważasz, że wpłacanie datków pieniężnych jest niemoralne?
    Dlaczego uważasz, że przyjmowanie pieniędzy “zbudżetowanych” producentów octu jest lepsze niż to, co Ci proponują niektórzy ludzie z grona zaangażowanych w działalność Twojego cenionego przedsięwięcia?

    Istnieje dużo przedsięwzięć bez reklam, utrzymywanych za pomocą darowizn osób z dobrodziejstw korzystających. Na przykład radioparadise.com, którego słucham i które jest ostatnio popularyzowane w stopce przez pewną osobę kontrowersyjną. Niewielkie datki tych, którzy chcą i mogą to robić, finansowo trzyma tych zapaleńców z głowami nad wodą.

    To nie może być tak, że Ty osobiście pracujesz bez zapłaty. Pracujesz przecież, na naszą rzecz i to nie może być kosztem Twojej rodziny.

    “http://www.kontrowersje.net/tresc/kupujcie_ocet

    Popieram w pełni te słowa. Proponuję, żebyśmy WSZYSCY wpłacali regularnie (miesięcznie?) minimalną kwotę np. 100,- PLN. Skoro chwilowo nie znaleziono INNEGO wyjścia prawno-finansowego, kupujmy e-booki. Zmobilizujmy się tym razem finansowo, żeby oszczędzić na zawsze Piotrowi i portalowi takich przykrych sytuacji jak wojna z panem Grzegorzem czy bezustanne problemy finansowe.

    To byłby dużo celniejszy nokaut przeciwnika niż niekończące się “wymiany zdań”.

    • Powinniśmy forsować taki projekt, który wybawi MK
      z kłopotów finansowych, niezależnie co on na to. Myślę, że dobre do tego celu są Święta. Wyzwalają potrzebę podzielenia się z bliźnim. Pospolite ruszenie na Wielkanoc i wykup co łaska według możliwości Opowieści Biblijnych a potem powtórka na Boże Narodzenie.

      Konkurs Kontrowersji na blog roku 2010 jak najbardziej ale z nagrodami w postaci dyplomów.

  7. A może by tak skorzystać z
    A może by tak skorzystać z propozycji Pistacjowego Kosmity przynajmniej do końca roku i zobaczyć jaki będzie bilans po tym czasie? Rozumiem obiekcje Matki Kurki, ale bardzo chcę żeby to miejsce przetrwało, ze względów czysto egoistycznych. Propozycja szczera i uczciwa. Nikt nikogo do niczego nie zmusza, nikt nikomu dziękować nie musi. Obowiązku wspierania nie ma, ale też nikt nie może zabronić. Jesteśmy wolnymi ludźmi. Warto spróbować Matko Kurko. Ty byś miał czas zająć się sprawami bytowymi. Najwyżej się nie uda. Tak jak jest zostać nie może.

  8. Jeżeli byłeś kiedykolwiek w zupełnie przeciętnym szpitalu
    niemieckim oraz podobnym – polskim to poczułeś różnicę /jeżeli nie zdołałeś zobaczyć/.Zostawiam na boku całe to tzw ,,podejście do pacjenta” i poziom obsługi.Moja ocena naszej ,polskiej ,,państwowej ” służby zdrowia jest taka : debil kabotyna felczerem pogania/który sobie dopisał: specjalista/. I najważniejsze: nie powiedziałem jednego złego słowa zanim nie sprawdziłem. Większością dziedzin życia rządzi w Polsce rynek /nawet ksiądz proboszcz musi zabiegać o wiernych,że o rynku usług nie wspomnę/ a ten cały syf zwany służbą zdrowia – oaza realnego socjalizmu. Taki drobny przykład: dyrektor szpitala kupuje tomograf za 3 mln zł , nie mając jednego rozgarniętego do obsługi i opisu zdjęć,ani żadnych pieniędzy oczywiście.Szpital w L. ma dług większy od budżetu CAŁEGO powiatu, i co ? I nic – ,,leczy” na niby. Ostatnimi laty dokonała się wielka zmiana organizacyjna i mentalna w pracy polskich urzędów /samorządowych,skarbowych i ZUS/-widać to na każdym kroku,w każdej mieścinie.Tylko aparat szeroko pojętej ,,sprawiedliwości” oparł się tym zmianom.Bo ani wczorajszy milicjant nie kiwnie palcem ani tym bardziej sąd – któremu się nie mieści w głowie,że jak w takich za przeproszeniem Niemczech,można sprawę prowadzić DZIEŃ PO DNIU – aż do wyroku. Ale najbardziej dokuczliwe chamstwo wyziera z polskich kierowców,mam wrażenie,że samochód jest remedium na wszelkie życiowe niepowodzenia i wszelkie/wielkie!/ kompleksy. No i męczy mnie bardzo nachalna,chamska propaganda,dla jaj zwana ,,niezależnym dziennikarstwem”,do tego stopnia,że zaprzestałem oglądania jakiejkolwiek informacji telewizyjnej i zaprzestałem kupowania gazet codziennych.Odpoczywam psychicznie.Podobnie uważam,że M-K pochopnie zraża wiernych czytelników.I wyznawców też.Pozdrawiam.