Reklama

Cóż mu innego pozostało gdy bagaż argumentów spalił się w płomieniu rozczarowania?
Ach, ludzie, tak, słowo wielkie i zawierające samo piękno, wystarczy wydobyć, odkryć.

Cóż mu innego pozostało gdy bagaż argumentów spalił się w płomieniu rozczarowania?
Ach, ludzie, tak, słowo wielkie i zawierające samo piękno, wystarczy wydobyć, odkryć.
Najlepiej w warunkach udziału większościowego.
Nie śmiejmy się z masona, sam jest przerażony groteską naiwnej wiary.
Głęboko przemyślał dokonane obserwacje, nie wszystko wyszło.
Trochę ofiar, zrównoważone nierówności, idąca za tym niezbyt urodziwa bieda. Typowe.
Postanowił (zważmy na jego stan ducha) skonfliktować się z przeciwstawnym demonem.
Naphta, postać nieciekawa, wprost antypatyczna, ale z jaką wiedzą i mocą oddziaływania.
Stary rajfur, oszust intelektualny, śmie podważać humanizm, nawet!, nawet postęp.
Postać “postjezuickiego kabotyna” była w rzeczywistości przejaskrawiona przez autora.
To miły facet, który z żalem, ale i z koniecznością przyjął wezwanie do pojedynku rzucone przez upartego Włocha.
Naphta polubił jego nieporadne dyrdymały z ambicjami wykładów akademickich.
Niestety, ze skutkiem opłakanym, zdołały zauroczyć niedoświadczonego Hansa, człowieka gąbkę.

Serce się krajało gdy z początku na wprost wycelowana lufa pistoletu skierowała się w stronę skroni.
Z powodów cenzorskich i zwykłej przyzwoitości należy skrócić opis agonii Settembriniego.
Ciało podrygiwało w rytm kryzysów, krew wsiąkała w piach, na końcu zgasła – będąca już wcześniej w stanie rozkładu – sztuka. Typowe.

Reklama
Reklama