Reklama

Wszyscy polityczni magicy, ci fachowcy od ogłupiania mas i ci pomniejsi „czarusie” w swej głupocie i zauroczeniu własnymi sztuczkami, zapominają o jednym. O tym jednym sam też często zapominam analizując wszelkie subtelności, a to jedno jest proste jak kłębek drutu kolczastego w drelichowej kieszeni. Przez dwa dni słyszałem głos rozpaczy, że Tusk swoim wotum zaufania rozegrał politycznie Kaczyńskiego, że teraz plany PiS runęły, że PO pokazało siłę i kto sprawuje realną władzę. Tymczasem suweren powyższe gambity miał i ma głęboko w dupie. Cała akcja osiągnęła oglądalność na poziomie „Warszawskiej Jesieni” i to jest ta prosta rzecz. Ludzie zwyczajnie nie interesują się takim rozgrywkami, one podniecają tylko polityków i analityków, ewentualnie zaawansowanych politycznie obserwatorów. Podam przykład, żeby lepiej zobrazować zjawisko. Na piłce znają się wszyscy, ale gdy spytać o jakiś szczegółowy przepis większość zawodników nie będzie wiedziało o co chodzi. W „Piłkarskim pokerze” była taka sztuczka, obrońca podał do bramkarza z rzutu wolnego pośredniego, wpadła bramka, ale okazało się, że sędzia nie miał prawa jej uznać, ponieważ w pośrednim rzucie wolnym, jak sama nazwa wskazuje, strzał na bramkę musi być poprzedzony podaniem. Nie wiem czy ten przykład jest wydumany, czy przepisy rzeczywiście tak mówią, ale inny przykład z życia wzięty, to dwóch, bodaj Holendrów, którzy strzelili karnego „na raty”. Jeden podał do przodu, drugi strzelił bramkę i gol został uznany. Ktoś powie, że te przykłady są strasznie chybione, bo właśnie świadczą o spektakularnych zagrywkach, o intrygujących akcjach. Zgadza się, ale właśnie zmierzam do konkluzji, która pokaże, że Tuska zagrywka skończyła się na poziomie teoretycznego zamotania się we własne nogi.

Jeśli jakiś tam ekspert UEFA gada coś na szkoleniu do sędziów o strzelaniu karnych tak, czy siak, ma to żadną siłę rażenia. Gdy lud widzie cudowną zagrywkę, tę w wykonaniu Holendrów, czy Panenki, wówczas powstają legendy. Żałosna prawda z „gambitem” Tuska jest taka, że na 100 oglądających, 95 ziewało, bo w tym nie było absolutnie nic pasjonującego, a wielu nawet się nie zorientowało co jest grane. Tego się nie da oglądać przy grillu, piwie i dobrze się bawić. Byś może polityk w ogóle nie nadaje się na dobrą zabawą, ale przecież były takie czasy, że lud się świetnie bawił widząc Tuska dokopującego Kaczorom. Piątkowy tandetny spektakl wywołał zdziwienie na twarzach Polaków rozpoczynających weekend. Że co? Że komu? Że jak? Że po co głosowali? Suweren nie zobaczył żadnej spektakularnej akcji, zobaczył koncert finałowy „Warszawskiej Jesieni” i łeb suwerena rozbolał po pierwszych taktach i to jeszcze nie koniec. W tej chwili PiS i Kaczor ma pełną paletę możliwości, może sobie dozować napięcie jak mu się podoba i kiedy mu się podoba. Wotum wymyślone przez Tuska przeszło bez echa, natomiast wotum, w którym będzie chodziło o zmianę, nie utrzymanie rządu, siłą rzeczy zainteresuje Polaków. W tej rozgrywce Kaczor wcale nie musi wygrać głosami, on ma pokazać swojego kandydata i swoich ministrów, którzy tym, co sobą reprezentują biją na głowę gówniarzy z PO. Kaczor ma przedstawić ludzi na poziomie profesora Glińskiego i pokazać, że tacy ludzie mogliby Polską rządzić, gdyby w sejmie nie było przewagi głosów gówniarzy.

Reklama

PiS tę rozgrywkę praktycznie wygrał, w sensie „atrakcji sportowych” i trzeba powiedzieć, że ta zagrywka w przeciwieństwie do „Warszawskiej Jesieni” PO, jest rockandrollowa, tutaj wiadomo, co jest grane. Profesor z twarzy sympatyczny, z mowy przyjemny, chce się zająć ważnymi spawami, tylko „te złodzieje mu nie dali”. Wdałem się w nieco karkołomne zestawienia i wywody i w sumie dość łatwo można mi zarzucić tę samą manierę „analityczną”, ale przysłowiowy diabeł tkwi w przysłowiowych szczegółach. Po pierwsze jest zasadnicza różnica między tym, co Jacek Gmoch rysował na tablicy TVP, a tym jak Messi strzelał „pod ladę”. Konstruktywne wotum nieufności będzie klarowne dla widza, każdy będzie wiedział kto z kim i o co gra. Po drugie mnie nie bawi dopasowywanie faktów do intencji, nie raz i nie dwa pisałem, że strategia PiS jest kompletnym nieporozumieniem i dopóki się nie zmieni PiS będzie brał w zadek aż miło. Jednak gdy widzę przemyślaną polityczną grę, w dodatku odnajduję w niej własne pomysły, chociaż nie twierdzę, że ktoś mi je skradł, pomysły były od początku dość oczywiste, to piszę o tym, co się dzieje, bez oglądania się na zgodność czy nie zgodność z czymkolwiek interesem politycznym.

PiS w tej chwili działa niemal perfekcyjnie, jest na fali i o ile nie spieprzy długofalowego planu bieżącymi emocjami, powinien zgarnąć całą pulę, blisko większości parlamentarnej. Skończony Tusk jest bezwolny, pięć lat wygrywał na sadyzmie, na prowokowaniu w najpodlejszy sposób, na drażnieniu i upadlaniu przeciwnika, którego potem pokazywał jako bestię. Poświęciłem sporo uwagi by przyjrzeć się Kaczyńskiemu, jego twarzy, mimice, gestom i zachowaniom w czasie deliberacji wygłoszonej przez Tuska. Kaczor całym sobą odpowiadał – nic tym razem trollu, nie tym razem. Żałosne oddelegowanie Grupińskiego do gry na drugim fortepianie wypadło tak marnie, że TVN nie zrobił mantry tygodnia z żadnego lęku i zagrożenia faszyzmem. Polityczne trollowanie się skończyło, Kaczor z PiS pokazują „Internet bez chamstwa” i na ich tle PO wygląda jak najpodlejszego gatunku „oneciarze”. Naturalnie ten trend w dwie minuty może się odwrócić o ile PiS nie wytrzyma i nie wytrwa w olewaniu trolli, ale wydaje mi się, że Kaczor pracował nad efektem dość solidnie i wreszcie załapał w czym rzecz. No i najważniejsze, nie ma już chaosu, zróbmy to, zróbmy tamto, wczoraj Kurski, dzisiaj Kluzik, widać jakie działania przynoszą efekt i to piorunujący, a to dodaje wiatru w żagle i odstrasza od eksperymentów. Wystarczy Polakom pokazać trolli, usuwając się z wymiany zdań, co jest koronną zasadą w postępowaniu z trollami.

Reklama

2 KOMENTARZE

  1. Skończony Tusk jest bezwolny, pięć lat wygrywał na sadyzmie
    Nie oszczędzając nawet swego “rozgrywającego”, Schetyny. A tak nawiasem myślałem , że Schetyna wykorzysta sytuację i pozbędzie się zakały przy głosowaniu wotum, zakały która jest tamą dla rozwoju tak PO jak i Polski. Ale facet jest wyjątkowo zastraszony, aż żal.Co za demokracja w tym PO? Kiedy Tusk ględził, bez przerwy miałem wrażenie , że właśnie wrócił ze Służewca gdzie jego dżokejem był koń który kapnął go w głowę zamiast w pachwinę.

    To co gadał to była kompletna paranoja, przecież ten facet od 5 lat ma pełną władzę i cały czas ma wizje co będzie robił zamiast to robić.

  2. Skończony Tusk jest bezwolny, pięć lat wygrywał na sadyzmie
    Nie oszczędzając nawet swego “rozgrywającego”, Schetyny. A tak nawiasem myślałem , że Schetyna wykorzysta sytuację i pozbędzie się zakały przy głosowaniu wotum, zakały która jest tamą dla rozwoju tak PO jak i Polski. Ale facet jest wyjątkowo zastraszony, aż żal.Co za demokracja w tym PO? Kiedy Tusk ględził, bez przerwy miałem wrażenie , że właśnie wrócił ze Służewca gdzie jego dżokejem był koń który kapnął go w głowę zamiast w pachwinę.

    To co gadał to była kompletna paranoja, przecież ten facet od 5 lat ma pełną władzę i cały czas ma wizje co będzie robił zamiast to robić.