Reklama

Zainteresowanie mediami, szczególnie publicznymi, chyba już się publiczności przejadło. Precyzyjnie mówiąc, straciliśmy wiarę, aby cokolwiek mogło zmienić się na lepsze.

Zainteresowanie mediami, szczególnie publicznymi, chyba już się publiczności przejadło. Precyzyjnie mówiąc, straciliśmy wiarę, aby cokolwiek mogło zmienić się na lepsze. Aktywni malkontenci mówią wprost: niechby już sczezły raz na zawsze, komercja co prawda też schodzi na psy, ale przynajmniej nie za nasze pieniądze. Stąd odzew na wprowadzenie pod obrady Sejmu nowej ustawy medialnej jest znikomy. A nieliczni, którzy zabierają głos na ogół plotą androny pozwalające przypuszczać, że projektu ustawy po prostu nie znają.

Reklama

Przykład pierwszy z brzegu to lament nad brakiem w ustawie „wartości chrześcijańskich". W ślad za bp. Tadeuszem Pieronkiem oburzeniem zioną partyjni katolicy. Wyjaśnień – próbowała to zrobić w jednym z telewizyjnych programów Iwona Śledzińska-Katarasińska – nikt nie chce słuchać. Tymczasem nowy projekt nie zastępuje ustawy o radiofonii i telewizji z 1993 roku. Ktokolwiek miał go w ręku wie, że delegacje do tamtej ustawy, wraz z uzupełnieniami, zajmują w projekcie sporo miejsca. I nie ma wśród tych zmian wykreślenia „wartości chrześcijańskich". Owszem, katalog szesnastu punktów definiujących w projekcie misję publiczną (art. 3) można krytykować za niektóre sformułowania. Ale katolicka gorliwość w przypominaniu w każdym akcie prawnym rzeczonych „wartości" graniczy z trudno zrozumiałą obsesją. Ci sami prawicowi krytycy naturalnie ubolewają, że za misyjne uznano „przeciwdziałanie dyskryminacji ze względu na … orientację seksualną" oraz „propagowanie integracji europejskiej". Zastrzeżenie do słowa „propagowanie" można by od biedy podzielić. Zastanawia natomiast co innego. O licencje na wykonywanie misji w pełnym zakresie szesnastu wymienionych punktów mogą się ubiegać media publiczne. Ale nadawcom niepublicznym będzie można powierzyć realizację jedynie ośmiu zadań z misyjnego katalogu (art. 4). Czyli, nie mogą one liczyć na otrzymanie środków z Funduszu Zadań Publicznych właśnie m.in. na „przeciwdziałanie dyskryminacji", „propagowanie integracji" oraz „praw człowieka".

Katalog zadań misyjnych zapewne poddany zostanie gruntownej obróbce sejmowej. Ważniejsze jest jednak co innego. Ustawa, której pełna nazwa brzmi: o zadaniach publicznych w dziedzinie usług medialnych – jak to elegancko ujął Marek Cajzner, wieloletni dyrektor sekcji polskiej radia BBC – rozwiązuje problem polityczny. Nie rozwiązuje problemu mediów. Mówiąc wprost, doprowadzi do ich dalszej komercjalizacji lub do obumarcia.


Struktura.
Swojego czasu PO optowała za likwidacją KRRiT (co by wymagało zmiany Konstytucji). Tymczasem ustawa daje tej Radzie władzę, sięgającą daleko poza jej upoważnienia konstytucyjne. Tej władzy pozazdrościć mógłby niegdysiejszy Radiokomitet. Owszem, jej siedmioosobowy skład i 15-osobowa rada programowa teoretycznie powinny gwarantować pluralizm partyjno-środowiskowy. A to dzięki sposobowi wyboru, rotacyjnej kadencyjności i wymogowi środowiskowych rekomendacji. Jednak ogrom przydzielonych jej zadań może rodzić pokusę dalszego rozbudowania i tak olbrzymiej machiny urzędniczej, co nie pozostałoby bez wpływu na dramatycznie niskie fundusze, które budżet planuje na media wyasygnować (o czym za chwilę). Plan finansowy biura KRRiT na 2009 rok przewiduje zatrudnienie 153 pracowników, którzy obsługują pięciu członków Rady. Po wejściu w życie ustawy urzędnicy ci musieliby „obsłużyć" łącznie 22 osoby (siedmiu członków KR i 15 rady programowej) i to w zakresie zupełnie nowych zadań. Dotychczas do tych zadań należał (bezpodstawnie) przydział częstotliwości i koncesji, na poły fikcyjny obowiązek monitorowania zgodności programów z warunkami koncesji i misji oraz podział wpływów z abonamentu wedle względnie stałego algorytmu. Teraz ów algorytm trzeba będzie gigantycznie rozbudować o licencje, o które prawo będzie miało się ubiegać znacznie więcej podmiotów: obok telewizji i radia centralnego, 33 spółki regionalne (16 telewizyjnych i 17 radiowych) oraz stacje komercyjne. Na dodatek ustawa przewiduje, że licencje będzie można także przydzielać w drodze konkursów. A zadań misyjnych, przypomnijmy, projekt przewiduje 16 dla mediów publicznych i 8 dla komercyjnych.


Finanse.
Środki na utrzymanie mediów publicznych i realizację zadań misyjnych mają pochodzić z budżetu państwa. Ich jedynym dysponentem ma być KRRiT poprzez specjalny Fundusz. 10% z tego Funduszu ma być przeznaczonych dla mediów niepublicznych. Wstępne symulacje wyznaczają roczny budżet Funduszu na 600-800 mln zł. Tymczasem przeciętne roczne wydatki samej tylko telewizji centralnej to około 1,5 mld zł. Widać zatem na pierwszy rzut oka, do czego cała ta „reforma" doprowadzi. Przeżyją najsilniejsi, ci którzy będą potrafili ściągać pieniądze z rynku, z rozmaitych grantów np. unijnych czy z przyjmowania zleceń od samorządów bądź różnych instytucji. Jak to się będzie miało to jakości programu i niezależności, nie warto mówić. W pierwszej kolejności najbardziej narażone na uwiąd są oczywiście media regionalne.

Paradoks sytuacji polega na tym, że nawet gdyby ustawa nie weszła w życie, krach prędzej czy później i tak by nastąpił. Długotrwały chaos wokół mediów poważnie obniżył ściągalność abonamentu. A kryzys nie może nie wpłynąć na rynek reklam. Pozostaje więc na koniec powrócić do pytania, po co w ogóle musimy jeść tę żabę? Co drugi odbiorca i tak już na mediach publicznych położył kreskę. Młodzi w ogóle ewakuują się do internetu, skąd czerpią wiedzę o życiu i polityce. Kto lubi gadające głowy ma do wyboru kanały informacyjne nadawców prywatnych. W kablówkach i na platformach można znaleźć prawie wszystko, ambitne filmy, dokument, edukację, nawet dobrą muzykę.

Jednak mimo wszystko jest kilka mocnych argumentów za mediami publicznymi. Po pierwsze, lokalność i regionalność, której inne publikatory na razie nie są w stanie zaspokoić. Po drugie, wielostronność w jednej ofercie (16 zadań misyjnych). Po trzecie wreszcie, wyznaczanie standardów, co dla stacji komercyjnych zawsze stanowić będzie bodziec do konkurencji. Tyle że należałoby w końcu odważnie powiedzieć: czasy się zmieniły, stawiamy na jakość, nie na ilość. Tym bardziej, że na imperialne ambicje publicznego radia i telewizji po prostu nas nie stać. Niestety, polityczny kontrakt PO i SLD uniemożliwił jakiekolwiek poważne strukturalne zmiany. Tadeusz Kowalski, którego ekspercki zespół przygotował wstępne propozycje medialnej reformy, skonstatował: miał być mercedes, wyszła syrenka.

Reklama

31 KOMENTARZE

  1. @Sawo
    Szkoda tylko, że prawie nikogo to co się dzieje z publicznymi już nie obchodzi. Tymczasem, moim zdaniem, rację ma Cajzner, kiedy mówi, że ci, którzy nigdy ich nie słuchają ani nie oglądają i teraz mowią "na pochybel" (czemu się nie dziwię), nie zdają sobie sprawy, że jak publiczne znikną to komercja jeszcze bardziej się stabloidyzuje. Ale co tam, to i tak nie największy grzech rządzących.

    • Witaj Nino,
      Mogę się

      Witaj Nino,

      Mogę się wypowiadać tylko we własnym imieniu, więc tak właśnie zrobię.
      To nie jest tak, że mnie nie obchodzi co się stanie z mediami publicznymi; mam tylko silne przekonanie, że niezależnie jaką opinię wyrażę, to i tak efekt końcowy zależeć będzie od wypadkowej interesów kilku partii.
      Nie chcę siać defetyzmu i wiem, że argument jest nieco demagogiczny, można też ten zarzut rozszerzyć i na inne dziedziny życia, jednak widząc zawartość, negocjacje i efekt/los pierwszej medialnej stworzonej przez PO…
      No trudno, mam nadzieję, że tym razem będzie lepiej, gorzej już raczej być nie może. 😉

      Pozdrawiam.

    • To co zrobił Tusk to spłata
      To co zrobił Tusk to spłata długu wdzięczności TVN, w konsekwencji zostanie nam TVP1 i TVP2 na pasku polityków, a to co jeszcze było jako tako ambitne, czyli media regionalne zdechnie. Kiedy piszę o tym, że Tusk w pewnych fragmentach swoich działań jest bardziej niebezpieczny niż Kaczyński, to Tobie i części z Was włącza się czerwona estetyczna lampka.

      Za samo określenie muszę się trzymać za klejnoty, a to niestety smutna prawda. Zarówno w ustawie o mediach jak i w populistyczno-cynicznej ustawie o finansowanie partii, Tusk działa jako najsilniejszy dążący do monopolu. Naprawdę wolę bufor w publicznej w postaci telewizji dla zwolenników PiS gdzie sobie mogą odreagować przy Wildsteinie, niż oddanie publicznej GW i satelitom, bo to oznacza jedno, RM i Trwam wyrośnie na jedynych alternatywnych.

      No ale co ja mogę, ja mogę jedynie wspierać Libertas i marzyć o powrocie PiS do władzy, przecież niczego innego o krytyku populisty jakim jest Tusk nie można powiedzieć. Tak Szanowni Wyborcy, powtarzając wszem wobec, że nie ma alternatywy dla polityka Tuska, przeżyjecie jeszcze nie jedno rozpieprzenie tego co jakoś chodziło, chociaż w regionach i nie jedno ściganie posłów za dwie akcje Orlenu i kastrowanie już nie koniecznie samych pedofilów.

      • Ty jednak naprawdę masz już obsesję
        Chyba z tej Twojej obsesji na temat Tuska już nic Cię nie wyleczy. Akurat Tusk od samego początku nie krył, gdzie ma media publiczne. Najzupełniej mu wisi, czy one istnieją czy nie. Oczywiście argument, że dlatego, że chciał zrobić dobrze TVN jest dla mnie nieweryfikowalny. Jest tam kilka osób, które wiedziały co z tym bajzlem zrobić, ale odpuściły. Zawiniło zresztą w dużym stopniu samo "środowisko". Jak się chce za dużo, to się dostanie z powrotem Kwiatkowskiego.

        • Jeśli chodzi o obsesję, to
          Jeśli chodzi o obsesję, to muszę Cię zmartwić przed Tobą było wielu, którzy mi przypisali obsesją na punkcie Kaczyńskich, także i z diagnozą i z obiektem się spóźniłaś. Co do reszty to muszę powtórzyć Tusk sprzedał publiczną komercyjnym, a zezwłok odda wychowankom Urbana i Michnika, a oni raczej się dogadają przy wódce jak szefowie. Ojej, aż chyba nawet Macierewiczem zagrzmiało, ale to chyba nie ma wpływu na treść, która staje się faktem.

  2. @Sawo
    Szkoda tylko, że prawie nikogo to co się dzieje z publicznymi już nie obchodzi. Tymczasem, moim zdaniem, rację ma Cajzner, kiedy mówi, że ci, którzy nigdy ich nie słuchają ani nie oglądają i teraz mowią "na pochybel" (czemu się nie dziwię), nie zdają sobie sprawy, że jak publiczne znikną to komercja jeszcze bardziej się stabloidyzuje. Ale co tam, to i tak nie największy grzech rządzących.

    • Witaj Nino,
      Mogę się

      Witaj Nino,

      Mogę się wypowiadać tylko we własnym imieniu, więc tak właśnie zrobię.
      To nie jest tak, że mnie nie obchodzi co się stanie z mediami publicznymi; mam tylko silne przekonanie, że niezależnie jaką opinię wyrażę, to i tak efekt końcowy zależeć będzie od wypadkowej interesów kilku partii.
      Nie chcę siać defetyzmu i wiem, że argument jest nieco demagogiczny, można też ten zarzut rozszerzyć i na inne dziedziny życia, jednak widząc zawartość, negocjacje i efekt/los pierwszej medialnej stworzonej przez PO…
      No trudno, mam nadzieję, że tym razem będzie lepiej, gorzej już raczej być nie może. 😉

      Pozdrawiam.

    • To co zrobił Tusk to spłata
      To co zrobił Tusk to spłata długu wdzięczności TVN, w konsekwencji zostanie nam TVP1 i TVP2 na pasku polityków, a to co jeszcze było jako tako ambitne, czyli media regionalne zdechnie. Kiedy piszę o tym, że Tusk w pewnych fragmentach swoich działań jest bardziej niebezpieczny niż Kaczyński, to Tobie i części z Was włącza się czerwona estetyczna lampka.

      Za samo określenie muszę się trzymać za klejnoty, a to niestety smutna prawda. Zarówno w ustawie o mediach jak i w populistyczno-cynicznej ustawie o finansowanie partii, Tusk działa jako najsilniejszy dążący do monopolu. Naprawdę wolę bufor w publicznej w postaci telewizji dla zwolenników PiS gdzie sobie mogą odreagować przy Wildsteinie, niż oddanie publicznej GW i satelitom, bo to oznacza jedno, RM i Trwam wyrośnie na jedynych alternatywnych.

      No ale co ja mogę, ja mogę jedynie wspierać Libertas i marzyć o powrocie PiS do władzy, przecież niczego innego o krytyku populisty jakim jest Tusk nie można powiedzieć. Tak Szanowni Wyborcy, powtarzając wszem wobec, że nie ma alternatywy dla polityka Tuska, przeżyjecie jeszcze nie jedno rozpieprzenie tego co jakoś chodziło, chociaż w regionach i nie jedno ściganie posłów za dwie akcje Orlenu i kastrowanie już nie koniecznie samych pedofilów.

      • Ty jednak naprawdę masz już obsesję
        Chyba z tej Twojej obsesji na temat Tuska już nic Cię nie wyleczy. Akurat Tusk od samego początku nie krył, gdzie ma media publiczne. Najzupełniej mu wisi, czy one istnieją czy nie. Oczywiście argument, że dlatego, że chciał zrobić dobrze TVN jest dla mnie nieweryfikowalny. Jest tam kilka osób, które wiedziały co z tym bajzlem zrobić, ale odpuściły. Zawiniło zresztą w dużym stopniu samo "środowisko". Jak się chce za dużo, to się dostanie z powrotem Kwiatkowskiego.

        • Jeśli chodzi o obsesję, to
          Jeśli chodzi o obsesję, to muszę Cię zmartwić przed Tobą było wielu, którzy mi przypisali obsesją na punkcie Kaczyńskich, także i z diagnozą i z obiektem się spóźniłaś. Co do reszty to muszę powtórzyć Tusk sprzedał publiczną komercyjnym, a zezwłok odda wychowankom Urbana i Michnika, a oni raczej się dogadają przy wódce jak szefowie. Ojej, aż chyba nawet Macierewiczem zagrzmiało, ale to chyba nie ma wpływu na treść, która staje się faktem.

  3. Moim zdaniem “Sport” i
    Moim zdaniem "Sport" i "Historię" trzeba sprywatyzować, media lokalne uniezależnić od "centrali", oddzielić od Info i zrobić z nich nadawców społecznych. Samo Info może być, podobnie jak Dwójka i Kultura, którą trzeba dać na nadajniki naziemne. Polonię trzeba gruntownie odświeżyć, bo to, co prezentuje obecnie, zniechęca tylko wielu zagranicznych Polaków do polskiej telewizji. Jedynka powinna się zdecydować: albo mniej reklam, albo pod młotek, sprzedajemy.

    • “sprzedajemy”
      Każde bąknięcie o prywatyzacji części imperium powoduje furię – tu jest właśnie pies pogrzebany. PO chciała to robić, ale jak Grupiński napomknął, omal nie przypłacil głową. A Tusk zwyczajnie skrewił i, mam wrażenie, po prostu się od całego burdelu odciął.

  4. Moim zdaniem “Sport” i
    Moim zdaniem "Sport" i "Historię" trzeba sprywatyzować, media lokalne uniezależnić od "centrali", oddzielić od Info i zrobić z nich nadawców społecznych. Samo Info może być, podobnie jak Dwójka i Kultura, którą trzeba dać na nadajniki naziemne. Polonię trzeba gruntownie odświeżyć, bo to, co prezentuje obecnie, zniechęca tylko wielu zagranicznych Polaków do polskiej telewizji. Jedynka powinna się zdecydować: albo mniej reklam, albo pod młotek, sprzedajemy.

    • “sprzedajemy”
      Każde bąknięcie o prywatyzacji części imperium powoduje furię – tu jest właśnie pies pogrzebany. PO chciała to robić, ale jak Grupiński napomknął, omal nie przypłacil głową. A Tusk zwyczajnie skrewił i, mam wrażenie, po prostu się od całego burdelu odciął.

  5. Droga Nino


    Bosz, projekt  ustawy to jakiś koszmarek, który przyśnić się może. Ale okazuje się, że nie, że to na jawie zdarzyć się ma szansę. Politycy stworzyć chcą kolejne stołki – ekstra łup polityczny w postaci nowego  ciała – rady programowej. Kolejne zagrożenie to wzrost administracji jak Nina słusznie przewiduje.

    Jedyna korzyść jaką widzę z projektu ustawy w obecnym kształcie  to zniesienie abonamentu (przy nie podnoszeniu podatków). To jest krok w dobrą stronę.

    Dlaczego  publiczna telewizja może realizować 16 zadań misyjnych a prywatna tylko 8 – gdzie tu sens i logika, nie wiem.

    Jaki jest sens podziału Funduszu Misyjnego 90/10? Nie wiem. Cała idea funduszu misyjnego przez ten podział się rozmywa.

     

    Tych trzech argumentów Niny, za mediami publicznymi nie przyjmuję.
     

    -Lokalność  i regionalność. Istnieją regionalne ośrodki telewizji publicznej.  Rynek regionalny to rynek mały. Biznes plan dla takiego lokalnego prywatnego przedsięwzięcia (małej regionalnej telewizji) nie zepnie się w warunkach nierynkowej konkurencji ze strony publicznej dotowanej telewizji. Takie mam wrażenie. Jeśli nie mam racji niech ktoś mnie wdepcze w ziemię faktami przeczącymi mojej tezie.
    Życie nie znosi próżni.Także na rynku mediów. Zniknie publiczny regionalny ośrodek (działający nieefektywnie i marnujący część środków) – powstaną lokalne inicjatywy kierowane niejednokrotnie przez ludzi z upadłej publicznej telewizji.
     

    -wielostronność . Nino jaki to jest argument. Ja go nawet nie rozumiem. Administracyjnie narzucona przewaga nie jest żadnym argumentem przemawiającym za publiczną telewizją.
     

    -wyznaczanie standardów. Uważasz Nino, że telewizja publiczna wyznacza dzisiaj jakieś standardy? Ok. Może. Nie wiem jakie ale załóżmy, że jakieś wyznacza . Ale zapytajmy dlaczego.Otóż dlatego, że startując od stanu monopolu zachowało jeszcze jakiś znaczący  procent rynku i zdziera ze społeczeństwa kasę którą może zainwestować w niedochodowe przedsięwzięcia dając efekty niewspółmierne do środków. Dlatego ma szansę być jeszcze w jakiś obszarach najlepsza(?) i inni starają się dorównać, korzystają ze wzorców.

    Czy inne telewizje nie wyznaczają standardów w innych obszarach? Pewnie tak. Jestem cienias jeśli chodzi o telewizję bo jej nie oglądam od lat. Ale podejrzewam, że monopol na wyznaczanie jakichkolwiek standardów publiczna telewizja dawno straciła.

    Z poważaniem i ukłonami dla autorki.

    • argumenty za
      Argumenty "za" oczywiście nie dotyczą stanu na dziś, tylko jak powinno być i w jednej sprawie było. Zacznę od tej ostatniej. Czy uważasz, że tvn24 byłaby tym, czym jest, gdyby nie oddech na plecach publicznej? Nie zauważyłeś, że im bardziej publiczna psiała, tym gorsze stawały się kanały informacyjne u komercyjnych? W radiu to było widać jeszcze bardziej. Potęga Zetki i RMF urosła w latach 90. na konkurencji z publicznym. Regionalność to nie to samo co lokalność. Jeśli chcemy zdecentralizowanej Polski, to tę cholerną regionalność trzeba rozwijać. Nie znam żadnej prywatnej stacji tv ani rozgłośni radiowej nastawionej na region. I to nie tylko z powodu nieopłacalności. To jest naprawdę orka na ugorze, ale tylko publiczne mają gdzie niegdzie osiągnięcia. Wielostronnośc, przyznaję, jest najsłabszym argumentem. Ale myślę, że w dalszym ciągu dla dużej części Polaków to jest jedyna oferta. I właśnie dla nich powinno być nie tylko lekko, łatwo i przyjemnie ale też w miarę mądrze. Jednak we wszystkich krajach europejskich to się jakoś udaje. U nas pies chyba został ostatecznie pogrzebany.

  6. Droga Nino


    Bosz, projekt  ustawy to jakiś koszmarek, który przyśnić się może. Ale okazuje się, że nie, że to na jawie zdarzyć się ma szansę. Politycy stworzyć chcą kolejne stołki – ekstra łup polityczny w postaci nowego  ciała – rady programowej. Kolejne zagrożenie to wzrost administracji jak Nina słusznie przewiduje.

    Jedyna korzyść jaką widzę z projektu ustawy w obecnym kształcie  to zniesienie abonamentu (przy nie podnoszeniu podatków). To jest krok w dobrą stronę.

    Dlaczego  publiczna telewizja może realizować 16 zadań misyjnych a prywatna tylko 8 – gdzie tu sens i logika, nie wiem.

    Jaki jest sens podziału Funduszu Misyjnego 90/10? Nie wiem. Cała idea funduszu misyjnego przez ten podział się rozmywa.

     

    Tych trzech argumentów Niny, za mediami publicznymi nie przyjmuję.
     

    -Lokalność  i regionalność. Istnieją regionalne ośrodki telewizji publicznej.  Rynek regionalny to rynek mały. Biznes plan dla takiego lokalnego prywatnego przedsięwzięcia (małej regionalnej telewizji) nie zepnie się w warunkach nierynkowej konkurencji ze strony publicznej dotowanej telewizji. Takie mam wrażenie. Jeśli nie mam racji niech ktoś mnie wdepcze w ziemię faktami przeczącymi mojej tezie.
    Życie nie znosi próżni.Także na rynku mediów. Zniknie publiczny regionalny ośrodek (działający nieefektywnie i marnujący część środków) – powstaną lokalne inicjatywy kierowane niejednokrotnie przez ludzi z upadłej publicznej telewizji.
     

    -wielostronność . Nino jaki to jest argument. Ja go nawet nie rozumiem. Administracyjnie narzucona przewaga nie jest żadnym argumentem przemawiającym za publiczną telewizją.
     

    -wyznaczanie standardów. Uważasz Nino, że telewizja publiczna wyznacza dzisiaj jakieś standardy? Ok. Może. Nie wiem jakie ale załóżmy, że jakieś wyznacza . Ale zapytajmy dlaczego.Otóż dlatego, że startując od stanu monopolu zachowało jeszcze jakiś znaczący  procent rynku i zdziera ze społeczeństwa kasę którą może zainwestować w niedochodowe przedsięwzięcia dając efekty niewspółmierne do środków. Dlatego ma szansę być jeszcze w jakiś obszarach najlepsza(?) i inni starają się dorównać, korzystają ze wzorców.

    Czy inne telewizje nie wyznaczają standardów w innych obszarach? Pewnie tak. Jestem cienias jeśli chodzi o telewizję bo jej nie oglądam od lat. Ale podejrzewam, że monopol na wyznaczanie jakichkolwiek standardów publiczna telewizja dawno straciła.

    Z poważaniem i ukłonami dla autorki.

    • argumenty za
      Argumenty "za" oczywiście nie dotyczą stanu na dziś, tylko jak powinno być i w jednej sprawie było. Zacznę od tej ostatniej. Czy uważasz, że tvn24 byłaby tym, czym jest, gdyby nie oddech na plecach publicznej? Nie zauważyłeś, że im bardziej publiczna psiała, tym gorsze stawały się kanały informacyjne u komercyjnych? W radiu to było widać jeszcze bardziej. Potęga Zetki i RMF urosła w latach 90. na konkurencji z publicznym. Regionalność to nie to samo co lokalność. Jeśli chcemy zdecentralizowanej Polski, to tę cholerną regionalność trzeba rozwijać. Nie znam żadnej prywatnej stacji tv ani rozgłośni radiowej nastawionej na region. I to nie tylko z powodu nieopłacalności. To jest naprawdę orka na ugorze, ale tylko publiczne mają gdzie niegdzie osiągnięcia. Wielostronnośc, przyznaję, jest najsłabszym argumentem. Ale myślę, że w dalszym ciągu dla dużej części Polaków to jest jedyna oferta. I właśnie dla nich powinno być nie tylko lekko, łatwo i przyjemnie ale też w miarę mądrze. Jednak we wszystkich krajach europejskich to się jakoś udaje. U nas pies chyba został ostatecznie pogrzebany.

  7. Niedoczekanie Twoje, Warszawianko
    Mam Ci ja w domu jakiś stary kineskop, który łapie tylko jedynkę i dwójkę i czasem oglądam Małysza, chłopaków Wenty albo innych sportowców. Innych ciągot telewizyjnych nie posiadam. Jakbym miał dostęp do BBC albo CNN lub podobnych to może bym sobie pooglądał. ALe tylko własna baba może mnie namówić na satelitę. Na szczęscie baby brak. Więc hoduję się zdrowo bez tv a kręgosłup ideowo – moralny mi się prostuje, że hohoho 🙂

  8. Niedoczekanie Twoje, Warszawianko
    Mam Ci ja w domu jakiś stary kineskop, który łapie tylko jedynkę i dwójkę i czasem oglądam Małysza, chłopaków Wenty albo innych sportowców. Innych ciągot telewizyjnych nie posiadam. Jakbym miał dostęp do BBC albo CNN lub podobnych to może bym sobie pooglądał. ALe tylko własna baba może mnie namówić na satelitę. Na szczęscie baby brak. Więc hoduję się zdrowo bez tv a kręgosłup ideowo – moralny mi się prostuje, że hohoho 🙂

  9.  Ale co proszę, Sawo, jest
     Ale co proszę, Sawo, jest populizmem? Prywatyzacja? Moim zdaniem nie jest i ma ona całkiem logiczne uzasadnienie. Jedynkę sprywatyzowałbym, bo uważam, że w publicznej telewizji nie jest potrzebna stacja, która ma bardzo silną pozycję na rynku reklam, a z misji emituje głównie Dobranockę codziennie, Teatr Telewizji co jakiś czas i Misję Specjalną do niedawna. Sport i z tego co słyszałem również Historia, są płatne. Na pewno nie są ogólnodostępne, jak TVP 1, TVP 2, czy TVP Info. Nie wiem więc na czym polega w tym wypadku ich misja. Niech robią za misjonarzy dalej, ale na takich zasadach, jak Eurosport, czy Discovery – jako telewizje prywatne. Kultura to akurat misja, choć bardzo niszowa. Na miejscu TVP rozreklamowałbym ten program i udostępnił go naziemnie, obok Dwójki, która jest chyba bardziej misyjna niż Jedynka, więc również może zostać. Co do TVP Info, to stacje regionalne bym odłączył i uniezależnił, dając im niezależny, nawet całodobowy czas antenowy i status nadawców społecznych. Co do samego kanału informacyjnego, to nie upierałbym się przy prywatyzacji, choć nie miałbym też nic przeciw. No i Polonia, tutaj sprawa jest prosta: albo robimy porządny program dla Polaków zza granicy, który zainteresuje ich polską kulturą, tą wyższą i tą masową i pokaże im, że polskość jest atrakcyjna, albo nie robimy programu wcale. To co było dotychczas to niestety przykra sprawa, powtórki tasiemcowych seriali i tańce ludowe, na plus można im zaliczyć publicystykę.

  10.  Ale co proszę, Sawo, jest
     Ale co proszę, Sawo, jest populizmem? Prywatyzacja? Moim zdaniem nie jest i ma ona całkiem logiczne uzasadnienie. Jedynkę sprywatyzowałbym, bo uważam, że w publicznej telewizji nie jest potrzebna stacja, która ma bardzo silną pozycję na rynku reklam, a z misji emituje głównie Dobranockę codziennie, Teatr Telewizji co jakiś czas i Misję Specjalną do niedawna. Sport i z tego co słyszałem również Historia, są płatne. Na pewno nie są ogólnodostępne, jak TVP 1, TVP 2, czy TVP Info. Nie wiem więc na czym polega w tym wypadku ich misja. Niech robią za misjonarzy dalej, ale na takich zasadach, jak Eurosport, czy Discovery – jako telewizje prywatne. Kultura to akurat misja, choć bardzo niszowa. Na miejscu TVP rozreklamowałbym ten program i udostępnił go naziemnie, obok Dwójki, która jest chyba bardziej misyjna niż Jedynka, więc również może zostać. Co do TVP Info, to stacje regionalne bym odłączył i uniezależnił, dając im niezależny, nawet całodobowy czas antenowy i status nadawców społecznych. Co do samego kanału informacyjnego, to nie upierałbym się przy prywatyzacji, choć nie miałbym też nic przeciw. No i Polonia, tutaj sprawa jest prosta: albo robimy porządny program dla Polaków zza granicy, który zainteresuje ich polską kulturą, tą wyższą i tą masową i pokaże im, że polskość jest atrakcyjna, albo nie robimy programu wcale. To co było dotychczas to niestety przykra sprawa, powtórki tasiemcowych seriali i tańce ludowe, na plus można im zaliczyć publicystykę.