Reklama

Motto: W epoce płodnej tak w gaduły, ja fraszką piszę artykuły! – J. I. Sztaudynger


Motto: W epoce płodnej tak w gaduły, ja fraszką piszę artykuły! – J. I. Sztaudynger

Reklama

Nie mam czasu na re-komentowanie, a co dopiero udzielanie się w dyskusji – robię to w wyjątkowych przypadkach – ot, przelatuję w pobliżu pozostawiając za sobą jedynie warkocz jakiegoś tekstu. Nie ze wszystkimi opiniami się zgadzam, ale jesteście solą portalu, Drodzy Uczestnicy, bez Was Pietrek pisałby sobie a muzom i poszedłby z torbami. Zwłaszcza białogłowy prym wiodą w roli bystrych, dociekliwych ale i subtelnych watholmesów – są zachwycające. Miłego i skutecznego blogo-komentowania. Niech Wam Boski Wiatr wypełnia żagle.

Fine.

Boski Wiatr niósł skrzydła zacesarskich straceńców. Kamikaze byli straceńcami, ale głęboko wierzyli w swoją misję. Oj, namnożyło nam się w Polsce tych inaczej świętych “samobójców”, nowe zastępy już golą łby. Za cesarza!

My, Nadlogiczanie, a określamy się tak dla wygody i incognito, gdyż wyjątkowo cenimy sobie prywatność, zaś głęboko w dole mamy tanią popularność, pochodzimy z innej, niż wy, czasoprzestrzeni. Inne wiedziemy też życie i inną mamy historię. Dawno, bardzo dawno temu, w czasie okrutnych walk o samostanowienie, nasz Wielki i Jedyny Bohater został pojmany przez uzurpatorów, obcych najeźdźców, i wysłany w przestrzeń międzygwiezdną na słonecznej łodzi pozbawionej steru. Nigdy nie powrócił z ostatniej podróży ten Żeglarz, w zamian zrodziło się Nowe, tysiąckroć silniejsze i wartościowsze – bunt energetyzowany pamięcią o poświęceniu sprawie i złożonej ofierze. Dziś właśnie Pamięć pozostała, już po zwycięstwie, po wygaszeniu buntu i nastaniu Okresu Stabilizacji i Rozwoju. Właśnie wchodzimy stopniowo w nową erę, erę Harmonii. Nigdy nie przyszło nam, zwykłym Nadlogiczanom, do głowy, ba! – najstarsi i najtężsi mędrcy nie zanotowali nawet w swoich indywidualnych twórczych ośrodkach dyspozycyjnych impulsu, by atrapy Łodzi umieszczać w jakimkolwiek miejscu – a przepięknych terenów mamy w bród, by masowo tworzyć wizerunki Bohatera (mamy wspaniałych artystów) i w ten sposób tworzyć ośrodki niezrozumiałego kultu, dać energetyczny przyczynek do rozwoju gniazd fanatyzmu, nietolerancji i hipokryzji, rozpocząć erę podziału narodu. Pozostała Pamięć w każdym z nas. Odprawiane są Nabożeństwa w każdym z nas. Każdy z nas czci Jedynego Żeglarza indywidualnie, tak jak może i potrafi. Pamięć jest najważniejsza dla przetrwania Idei.

Nabór do jednostek kamikaze polegał na zasadzie dobrowolności i był zaszczytem. Szkolenia i przygotowania do ostatniego lotu miały uroczystą patriotyczno-ideologiczną oprawę. Nowe umundurowanie i wypucowane na wysoki połysk samoloty-trumny; przysięga, miecze samurajskie i opaska hachimaki; pożegnanie z przyjaciółmi, ostatni toast sake w oficerskim gronie i start w akordach podniosłych pieśni.

” Wystartować do lotu w jedną tylko stronę jak Tomonaga i rozbić się o wrogi okręt jak Murata”.

Szczytnym celem w zeszłym roku dobrowolnie zabłysnął również pewien ksiądz – czcigodna dusza, przy tym pasjonat z żyłką rekordzisty. Postanowił on, dla chwały boskiej i ku zbawieniu kierowców wielkich ciężarówek, ofiarować wzlot pod niebiosa na ogrodowym krześle, uniesiony przez kilkadziesiąt balonów meteorologicznych. Całkowite wypełnienie drobiazgowo opracowanej misji zniweczyła zmiana kierunku wiatru – księżulo znalazł się nad oceanem. Ofiara została przyjęta, lecz do dziś nie wiadomo, czy pobity został zaplanowany rekord. Bezapelacyjnie za to zdobył nominant Nagrodę Darwina za 2009 rok. Ziemskiego trofeum nie odebrał jednak, podobnie jak wszyscy zwycięzcy tej dyscypliny.

Ginąć za cesarza, to był zaszczyt. Podobnie za Allacha – rozpędzona furgonetka, pas szahidów – w niebie hurysy. Tak samo za wolność waszą i naszą czy zbawienie grzesznych dusz. Wszystkich ich prowadził Boski Wiatr. Niektórych lufy karabinów wycelowane w plecy. Jeszcze innych niosą dziś w boskiej sprawie bezbrzeżna głupota lub dymy piekieł. W Polsce przedwojennej rozważany był projekt zorganizowania oddziału żywych torped. Nawet tu, w kraju nad Wisłą, w tej kulturze, zakiełkowała najwyższa desperacja. Coś zostało przekazane być może w genach, gdyż “podziwiamy” każdego dnia “samobójców w świętej sprawie”. Przykłady bezprzykładnie utalentowanych przedkłada samo życie.

Nie do wiary…

da capo al fine e poi coda

Coda
Patrząc przymrużonym okiem w całkiem krzywym zwierciadle, krokodyl, to przecież przerost formy nad treścią w porównaniu z traszką. A może by tak Gospodarz rozważył ustanowienie nagrody miesiąca w postaci Zajebistego Krokodyla dla najbardziej dociekliwego watholmesa? Jeśli nie chce swojej zguby, oczywiście.

Kobiety…

To na razie – pędzę – see you lateeeeeeeee…

Reklama

58 KOMENTARZE

  1. Witaj Plywood
    Już wcześniej zauważyłem to u Ciebie, tylko nie wywalałem się z emocjami, a poza tym musiałem zdobyć więcej danych – masz predyspozycje nadlogiczne. Nie jestem sam.
    Co do spraw nagrodowo-krokodylowych, to nie wypowiedział się jeszcze adresat, ale częściowo jest pooperacyjnie usprawiedliwiony. Poza tym, to on rżnie tę swoją sieczkę na okrągło – chyba jest uzależniony – robi to całkiem możliwie, od czasu do czasu walnie jakiegoś smroda zbyt kontrowersyjnego, ulegając samoprzysmrodzeniu, więc i nic dziwnego, że nie ma czasu na takie bzdety.
    Dla panów też krokodyla, tyle że (na)faszerowanego. Cotyna-to?

  2. Witaj Plywood
    Już wcześniej zauważyłem to u Ciebie, tylko nie wywalałem się z emocjami, a poza tym musiałem zdobyć więcej danych – masz predyspozycje nadlogiczne. Nie jestem sam.
    Co do spraw nagrodowo-krokodylowych, to nie wypowiedział się jeszcze adresat, ale częściowo jest pooperacyjnie usprawiedliwiony. Poza tym, to on rżnie tę swoją sieczkę na okrągło – chyba jest uzależniony – robi to całkiem możliwie, od czasu do czasu walnie jakiegoś smroda zbyt kontrowersyjnego, ulegając samoprzysmrodzeniu, więc i nic dziwnego, że nie ma czasu na takie bzdety.
    Dla panów też krokodyla, tyle że (na)faszerowanego. Cotyna-to?

  3. Parytet masz na myśli?
    Czy jakieś zakochanie Cię dopadło?

    Jakiś czas temu oglądalam film, gdzie był taki epizod: młody Azjata dumnie popychał wózek z dziadkiem, również dumnym.
    Młody był z dziadka bardzo dumny, bo dziadek był emerytowanym kamikaze.

    A tak w ogóle, to czego ma WatHolmes poszukiwać?

          • Podobno
            Przez całe życie istota ludzka jest w stanie zakochać się co najwyżej cztery razy. Tak naprawdę zakochać.

            Mam tylko jeden wolny bilet!

          • Refleksyjnie
            Przepraszam, że wchodzę do dyskusji – czasami to tak, jakby w czyjeś życie, ale na chwilę i refleksyjnie.
            Z punktu widzenia (czucia-uczucia) kobiety, chyba to dobra propozycja. Zwłaszcza jeśli uwierzy się łacińskiej maksymie. Natomiast nie zgadzam się z ilością zakochań w życiu. Zakochiwać można się miliony razy, tak naprawdę – tysiące, pod warunkiem, że życia wystarczy. Kochać, nawet bez dodania “naprawdę”, to co innego.
            I trochę żartobliwie dla rozładowania powagi: chyba niepotrzebnie zdradziłaś się z tym biletem, wiesz, jacy są mężczyźni.
            Pozdrawiam naprawdę przyjaźnie.

          • Trzeba odróżnić zakochanie od fascynacji
            Fascynacji to ja już miałam milion, miewam po kilkadziesiąt naraz.

            A z tym biletem, to dziękuję Ci za troskę, ale wiesz – kobietą jestem. Podstoliną. Przetarg otwarty.

          • I tak by można
            I tak by można długo i namiętnie. A czymże jest zakochanie, jeśli nie fascynacją w najcudowniejszym amoku, bardzo często jedynie mistycznie uzasadnioną?
            Dobrze wiem, że jesteś kobietą. Ze zdjęcia, jeśli Twoje, i z komentarzy. A do przetargu nie startuję, bo nie stać mnie na wadium.

          • Pardon
            Przepraszam, Solano, że się wtrącę, ale ponieważ ja sprowokowałem tę dyskusję swoim tekstem, tedy korzystam niejako z praw autorskich.

            WaszeR Londyński dobrze Ci radzi – zakochaj się. To pomaga w wielu problemach. A nawiasem mówiąc, sam bez wahania stanąłbym do przetargu – pardon, jeśli uraziłem.

          • Nie uraziłeś! Uczyniłeś niejako “wartość dodaną”
            Zrozumiałam, że niewidzialna ręka rynku jednak działa. Bilet jest jeden, a popyt spory – no to może bańkę wyspekuluję?
            Pozdrówka.

  4. Parytet masz na myśli?
    Czy jakieś zakochanie Cię dopadło?

    Jakiś czas temu oglądalam film, gdzie był taki epizod: młody Azjata dumnie popychał wózek z dziadkiem, również dumnym.
    Młody był z dziadka bardzo dumny, bo dziadek był emerytowanym kamikaze.

    A tak w ogóle, to czego ma WatHolmes poszukiwać?

          • Podobno
            Przez całe życie istota ludzka jest w stanie zakochać się co najwyżej cztery razy. Tak naprawdę zakochać.

            Mam tylko jeden wolny bilet!

          • Refleksyjnie
            Przepraszam, że wchodzę do dyskusji – czasami to tak, jakby w czyjeś życie, ale na chwilę i refleksyjnie.
            Z punktu widzenia (czucia-uczucia) kobiety, chyba to dobra propozycja. Zwłaszcza jeśli uwierzy się łacińskiej maksymie. Natomiast nie zgadzam się z ilością zakochań w życiu. Zakochiwać można się miliony razy, tak naprawdę – tysiące, pod warunkiem, że życia wystarczy. Kochać, nawet bez dodania “naprawdę”, to co innego.
            I trochę żartobliwie dla rozładowania powagi: chyba niepotrzebnie zdradziłaś się z tym biletem, wiesz, jacy są mężczyźni.
            Pozdrawiam naprawdę przyjaźnie.

          • Trzeba odróżnić zakochanie od fascynacji
            Fascynacji to ja już miałam milion, miewam po kilkadziesiąt naraz.

            A z tym biletem, to dziękuję Ci za troskę, ale wiesz – kobietą jestem. Podstoliną. Przetarg otwarty.

          • I tak by można
            I tak by można długo i namiętnie. A czymże jest zakochanie, jeśli nie fascynacją w najcudowniejszym amoku, bardzo często jedynie mistycznie uzasadnioną?
            Dobrze wiem, że jesteś kobietą. Ze zdjęcia, jeśli Twoje, i z komentarzy. A do przetargu nie startuję, bo nie stać mnie na wadium.

          • Pardon
            Przepraszam, Solano, że się wtrącę, ale ponieważ ja sprowokowałem tę dyskusję swoim tekstem, tedy korzystam niejako z praw autorskich.

            WaszeR Londyński dobrze Ci radzi – zakochaj się. To pomaga w wielu problemach. A nawiasem mówiąc, sam bez wahania stanąłbym do przetargu – pardon, jeśli uraziłem.

          • Nie uraziłeś! Uczyniłeś niejako “wartość dodaną”
            Zrozumiałam, że niewidzialna ręka rynku jednak działa. Bilet jest jeden, a popyt spory – no to może bańkę wyspekuluję?
            Pozdrówka.

  5. Jak to się wydarzyło, że zostałeś anarchistą?
    Tak, jak zwykle to się zdarza: spotkałem dziewczynę!

    Naprawdę ważny jest dom.
    Nie myśl o tym sprzed dziewięciu lat, to ściema była, ocalałeś, ciesz się domem i żyj.

    Też to pamiętam, “tutaj”, choć z zachodniego wybrzeża.

  6. Jak to się wydarzyło, że zostałeś anarchistą?
    Tak, jak zwykle to się zdarza: spotkałem dziewczynę!

    Naprawdę ważny jest dom.
    Nie myśl o tym sprzed dziewięciu lat, to ściema była, ocalałeś, ciesz się domem i żyj.

    Też to pamiętam, “tutaj”, choć z zachodniego wybrzeża.

  7. Nie jestem POD, jestem NAD.
    Nie jestem POD, jestem NAD. Jestem przedstawicielką Naduczuciowców. To my jesteśmy Boskim Wiatrem dmącym w Wasze skrzydła, żebyście mogli polecieć, odkryć, nie chcemy żebyście ginęli,ale sami wybieracie Wasz los.Dajemy Wam do tego prawo. Nasze Naduczucie daje Wam prawo wyboru własnej Drogi. Każdy, który wróci znajdzie w naszych sercach miejsce gdzie będzie mógł poskładać połamane skrzydła by móc polecieć znowu.
    Jestem Kobietą. To brzmi dumnie.

  8. Nie jestem POD, jestem NAD.
    Nie jestem POD, jestem NAD. Jestem przedstawicielką Naduczuciowców. To my jesteśmy Boskim Wiatrem dmącym w Wasze skrzydła, żebyście mogli polecieć, odkryć, nie chcemy żebyście ginęli,ale sami wybieracie Wasz los.Dajemy Wam do tego prawo. Nasze Naduczucie daje Wam prawo wyboru własnej Drogi. Każdy, który wróci znajdzie w naszych sercach miejsce gdzie będzie mógł poskładać połamane skrzydła by móc polecieć znowu.
    Jestem Kobietą. To brzmi dumnie.