Reklama

To co napiszę nie będzie popularne, jednak sądzę, że to jedyna droga, aby rozwiązać problem zdiagnozowany m.in. przez MK.

To co napiszę nie będzie popularne, jednak sądzę, że to jedyna droga, aby rozwiązać problem zdiagnozowany m.in. przez MK. Chodzi o monopol PO, które nie będzie możliwy do przełamania, jeśli będzie istniał PiS w obecnej formie. Tu się zgadzamy. Jednak propozycja polegająca na likwidacji PiS, aby pokazać małość i bierność PO nie jest możliwa, gdyż trzeba byłoby wyjść na ulicę i strzelać do ludzi z moherami na głowie. Taka jest brutalna prawda. Nawet jeśli powstałby jakiś wspólny front medialny przeciwko PiS to przecież trzeba zdać sobie sprawę, że trzon wyborców tej partii jest odporny na wszelkie argumenty. Przeciętny wyborca PiS ogląda przeważnie tylko telewizję publiczną. Jeśli przyjąć założenie, że PO chce zostawić sobie PiS na poziomie 20% to telewizja publiczna w rękach LPR jest wymarzonym narzędziem podtrzymywania przy respiratorze Jarka. Nie ma takiej siły we wszechświecie, aby nawet najbardziej krasomówczy blogerzy pośrednio czy bezpośrednio dotarli do żelaznego elektoratu PiS.

Czy JOWy coś pomogą ? Tak i nie. Moim zdaniem to niewłaściwe podejście do problemu. Nasza sytuacja polityczna wynika z niskiej frekwencji. Fakt, że Polacy znają się nie tylko na medycynie ale i polityce zobligowuje, aby każdy z nas miał zdanie na temat wpływu frekwencji na notowania partii politycznych. Zacznę od siebie.

Reklama

Elektorat PiS jest zdyscyplinowany. Jego siła wynika z przekory. Im bardziej jedzie się na bliźniaków, tym bardziej będzie bronił swoich idoli. Moher umiera kładąc twarz na ziemi a po jego czek przylatuje sam anioł Gabriel. Nawet po śmierci nie ulega ani przez chwilę swojemu wrogowi, wszak ginie na ziemi liberałów.

Elektorat PO jest dużo mniej zdyscyplinowany, dlatego przymus wyborczy zagwarantowałby tej partii samodzielne rządzenie.

SLD i PSL w końcu zeszłyby ze sceny politycznej.

Najważniejsze jest jednak to, że przymus wyborczy dałby szanse partią niszowym. Uważam, że większość elektoratu, gdyby już musiała wykonać ten heroiczny wysiłek i przejść się do urny wyborczej, to zamiast skreślić odpowiedź, że na nikogo nie głosuje, dałaby szanse partią, które nie mają pieniędzy na machinę propagandową.

Co do samego przymusu wyborczego. Kara za nie wzięcie udziału w wyborach powinna być symboliczna, ale na tyle wysoka aby pokryć koszty administracyjne związane z jej skutecznym wyegzekwowaniem. Uważam, że 10 zł byłoby akurat. Przymus wyborczy nie oznacza, że trzeba głosować, tylko oznacza, że trzeba się przejść do urny wyborczej i zaznaczyć, że na nikogo się nie głosuje.

Przymus wyborczy obowiązuje w: Australii, Luksemburgu, Belgii, Singapurze i Wenezueli. W Australii frekwencja wyborcza przekracza 90%. Od 90 lat nikt nie starał się znieść na poważnie tego przepisu. Gdy ktoś nie był na wyborach, dostaje kartkę o powody jego absencji. W przypadku braku sensownego wyjaśnienia, otrzymuje niewielką karę finansową.

Reklama

32 KOMENTARZE

  1. JOW wiążą się z frekwencją
    Obecny system wyborczy jest tak nieprzejrzysty, że wyborca nie całkiem wie, co wynika z jego głosu.

    Gdyby w poprzednich wyborach PiS miał więcej, to obecna koalicja musiałaby być z udziałem SLD. A więc głosując na PiS, wyborca zwiększał szansę dojścia SLD do udziału we władzy.

    Na pewno Jarosławowi K. coś takiego się podoba (SLD w koalicji z PO, to byłby fajny motyw do walenia w PO, a o to chodzi). Ale przeciętny wyborca PiS może być mniej machiaweliczny i myśl, że jego głos na PiS pomoże SLD, może go brzydzić.

    W tej sytuacji trudno się dziwić, że niezbyt dużo ludzi głosuje w Polsce. W systemach jednomondatowych jest inaczej: wiadomo, o co chodzi (albo my, albo oni, w zależności od wyniku wyborów i bez dziwacznych rozwiązań pośrednich). I dlatego tam ludzie bardziej głosują.

  2. JOW wiążą się z frekwencją
    Obecny system wyborczy jest tak nieprzejrzysty, że wyborca nie całkiem wie, co wynika z jego głosu.

    Gdyby w poprzednich wyborach PiS miał więcej, to obecna koalicja musiałaby być z udziałem SLD. A więc głosując na PiS, wyborca zwiększał szansę dojścia SLD do udziału we władzy.

    Na pewno Jarosławowi K. coś takiego się podoba (SLD w koalicji z PO, to byłby fajny motyw do walenia w PO, a o to chodzi). Ale przeciętny wyborca PiS może być mniej machiaweliczny i myśl, że jego głos na PiS pomoże SLD, może go brzydzić.

    W tej sytuacji trudno się dziwić, że niezbyt dużo ludzi głosuje w Polsce. W systemach jednomondatowych jest inaczej: wiadomo, o co chodzi (albo my, albo oni, w zależności od wyniku wyborów i bez dziwacznych rozwiązań pośrednich). I dlatego tam ludzie bardziej głosują.

  3. JOW wiążą się z frekwencją
    Obecny system wyborczy jest tak nieprzejrzysty, że wyborca nie całkiem wie, co wynika z jego głosu.

    Gdyby w poprzednich wyborach PiS miał więcej, to obecna koalicja musiałaby być z udziałem SLD. A więc głosując na PiS, wyborca zwiększał szansę dojścia SLD do udziału we władzy.

    Na pewno Jarosławowi K. coś takiego się podoba (SLD w koalicji z PO, to byłby fajny motyw do walenia w PO, a o to chodzi). Ale przeciętny wyborca PiS może być mniej machiaweliczny i myśl, że jego głos na PiS pomoże SLD, może go brzydzić.

    W tej sytuacji trudno się dziwić, że niezbyt dużo ludzi głosuje w Polsce. W systemach jednomondatowych jest inaczej: wiadomo, o co chodzi (albo my, albo oni, w zależności od wyniku wyborów i bez dziwacznych rozwiązań pośrednich). I dlatego tam ludzie bardziej głosują.

  4. JOW wiążą się z frekwencją
    Obecny system wyborczy jest tak nieprzejrzysty, że wyborca nie całkiem wie, co wynika z jego głosu.

    Gdyby w poprzednich wyborach PiS miał więcej, to obecna koalicja musiałaby być z udziałem SLD. A więc głosując na PiS, wyborca zwiększał szansę dojścia SLD do udziału we władzy.

    Na pewno Jarosławowi K. coś takiego się podoba (SLD w koalicji z PO, to byłby fajny motyw do walenia w PO, a o to chodzi). Ale przeciętny wyborca PiS może być mniej machiaweliczny i myśl, że jego głos na PiS pomoże SLD, może go brzydzić.

    W tej sytuacji trudno się dziwić, że niezbyt dużo ludzi głosuje w Polsce. W systemach jednomondatowych jest inaczej: wiadomo, o co chodzi (albo my, albo oni, w zależności od wyniku wyborów i bez dziwacznych rozwiązań pośrednich). I dlatego tam ludzie bardziej głosują.

  5. W takim razie wprowadźmy
    W takim razie wprowadźmy jeszcze przymus mycia zębów dwa razy dziennie. Dlaczego nie? Przecież to też dla dobra obywateli. A mówiąc poważnie, to proponowany przez ciebie system jest zaprzeczeniem wolności. Wolność polega na tym, że obywatel sam decyduje, czy chce skorzystać ze swojego prawa wyborczego, czy też nie. Obowiązek wyborczy zamiast prawa wyborczego to pozbawienie obywatela wyboru – wyboru, czy chce iść na wybory, czy na spacer. Poza tym warto się zastanowić dlaczego niewielu obywateli głosuje. Może właśnie dlatego, że nie mają w czym wybierać, że nie popierają żadnej partii, że woleliby poprzeć konkretnego człowieka i że nie dzielą zła na “większe” i “mniejsze”? Bo przecież nie dlatego, że chcą sami siebie pozbawić dużego przywileju. I proszę cię, nie podawaj przykładu Australii, bo Australia ze swoimi JOWami i ze swoim “Alternative Voice”, to zupełnie inny system wyborczy, niż nasz. System, w którym naprawdę można wybierać, a nie tylko głosować.

    • Nie ma wolności dla wrogów
      Nie ma wolności dla wrogów wolności. Jeśli ta większość nie ma na kogo głosować, to niech założy własną partię. Nie ma nic gorszego niż syndrom cierpiętniczy. Demokracja to nie jest przywilej, to jest obowiązek. Bez niej wszystkie twoje wywody ekonomiczne nie miałby racji bytu.
      Ponadto to nie jest tak, że ludzie nie mają na kogo głosować, oczywiście są tacy jak np. MK, który wszystkich już wypróbował, więc świadomie może powiedzieć, że każdy mu nie pasuje. Taki zwyczajny zjadacz chleba ma gdzieś politykę, równie dobrze mógłby być komunizm, byle pułki sklepowe byłby pełne.

  6. W takim razie wprowadźmy
    W takim razie wprowadźmy jeszcze przymus mycia zębów dwa razy dziennie. Dlaczego nie? Przecież to też dla dobra obywateli. A mówiąc poważnie, to proponowany przez ciebie system jest zaprzeczeniem wolności. Wolność polega na tym, że obywatel sam decyduje, czy chce skorzystać ze swojego prawa wyborczego, czy też nie. Obowiązek wyborczy zamiast prawa wyborczego to pozbawienie obywatela wyboru – wyboru, czy chce iść na wybory, czy na spacer. Poza tym warto się zastanowić dlaczego niewielu obywateli głosuje. Może właśnie dlatego, że nie mają w czym wybierać, że nie popierają żadnej partii, że woleliby poprzeć konkretnego człowieka i że nie dzielą zła na “większe” i “mniejsze”? Bo przecież nie dlatego, że chcą sami siebie pozbawić dużego przywileju. I proszę cię, nie podawaj przykładu Australii, bo Australia ze swoimi JOWami i ze swoim “Alternative Voice”, to zupełnie inny system wyborczy, niż nasz. System, w którym naprawdę można wybierać, a nie tylko głosować.

    • Nie ma wolności dla wrogów
      Nie ma wolności dla wrogów wolności. Jeśli ta większość nie ma na kogo głosować, to niech założy własną partię. Nie ma nic gorszego niż syndrom cierpiętniczy. Demokracja to nie jest przywilej, to jest obowiązek. Bez niej wszystkie twoje wywody ekonomiczne nie miałby racji bytu.
      Ponadto to nie jest tak, że ludzie nie mają na kogo głosować, oczywiście są tacy jak np. MK, który wszystkich już wypróbował, więc świadomie może powiedzieć, że każdy mu nie pasuje. Taki zwyczajny zjadacz chleba ma gdzieś politykę, równie dobrze mógłby być komunizm, byle pułki sklepowe byłby pełne.

  7. W takim razie wprowadźmy
    W takim razie wprowadźmy jeszcze przymus mycia zębów dwa razy dziennie. Dlaczego nie? Przecież to też dla dobra obywateli. A mówiąc poważnie, to proponowany przez ciebie system jest zaprzeczeniem wolności. Wolność polega na tym, że obywatel sam decyduje, czy chce skorzystać ze swojego prawa wyborczego, czy też nie. Obowiązek wyborczy zamiast prawa wyborczego to pozbawienie obywatela wyboru – wyboru, czy chce iść na wybory, czy na spacer. Poza tym warto się zastanowić dlaczego niewielu obywateli głosuje. Może właśnie dlatego, że nie mają w czym wybierać, że nie popierają żadnej partii, że woleliby poprzeć konkretnego człowieka i że nie dzielą zła na “większe” i “mniejsze”? Bo przecież nie dlatego, że chcą sami siebie pozbawić dużego przywileju. I proszę cię, nie podawaj przykładu Australii, bo Australia ze swoimi JOWami i ze swoim “Alternative Voice”, to zupełnie inny system wyborczy, niż nasz. System, w którym naprawdę można wybierać, a nie tylko głosować.

    • Nie ma wolności dla wrogów
      Nie ma wolności dla wrogów wolności. Jeśli ta większość nie ma na kogo głosować, to niech założy własną partię. Nie ma nic gorszego niż syndrom cierpiętniczy. Demokracja to nie jest przywilej, to jest obowiązek. Bez niej wszystkie twoje wywody ekonomiczne nie miałby racji bytu.
      Ponadto to nie jest tak, że ludzie nie mają na kogo głosować, oczywiście są tacy jak np. MK, który wszystkich już wypróbował, więc świadomie może powiedzieć, że każdy mu nie pasuje. Taki zwyczajny zjadacz chleba ma gdzieś politykę, równie dobrze mógłby być komunizm, byle pułki sklepowe byłby pełne.

  8. W takim razie wprowadźmy
    W takim razie wprowadźmy jeszcze przymus mycia zębów dwa razy dziennie. Dlaczego nie? Przecież to też dla dobra obywateli. A mówiąc poważnie, to proponowany przez ciebie system jest zaprzeczeniem wolności. Wolność polega na tym, że obywatel sam decyduje, czy chce skorzystać ze swojego prawa wyborczego, czy też nie. Obowiązek wyborczy zamiast prawa wyborczego to pozbawienie obywatela wyboru – wyboru, czy chce iść na wybory, czy na spacer. Poza tym warto się zastanowić dlaczego niewielu obywateli głosuje. Może właśnie dlatego, że nie mają w czym wybierać, że nie popierają żadnej partii, że woleliby poprzeć konkretnego człowieka i że nie dzielą zła na “większe” i “mniejsze”? Bo przecież nie dlatego, że chcą sami siebie pozbawić dużego przywileju. I proszę cię, nie podawaj przykładu Australii, bo Australia ze swoimi JOWami i ze swoim “Alternative Voice”, to zupełnie inny system wyborczy, niż nasz. System, w którym naprawdę można wybierać, a nie tylko głosować.

    • Nie ma wolności dla wrogów
      Nie ma wolności dla wrogów wolności. Jeśli ta większość nie ma na kogo głosować, to niech założy własną partię. Nie ma nic gorszego niż syndrom cierpiętniczy. Demokracja to nie jest przywilej, to jest obowiązek. Bez niej wszystkie twoje wywody ekonomiczne nie miałby racji bytu.
      Ponadto to nie jest tak, że ludzie nie mają na kogo głosować, oczywiście są tacy jak np. MK, który wszystkich już wypróbował, więc świadomie może powiedzieć, że każdy mu nie pasuje. Taki zwyczajny zjadacz chleba ma gdzieś politykę, równie dobrze mógłby być komunizm, byle pułki sklepowe byłby pełne.