Reklama

W Polsce jest jak w Afryce, gdzie dwa plemiona napierdalają się między sobą, leje się krew, padają trupy i nikt już nie pamięta o co tak naprawdę poszło, ale napierdzielanka idzie na całego.

W Polsce jest jak w Afryce, gdzie dwa plemiona napierdalają się między sobą, leje się krew, padają trupy i nikt już nie pamięta o co tak naprawdę poszło, ale napierdzielanka idzie na całego.
A jak było na początku?
Na początku było słowo.
– „Pan jesteś kryptokomunistą”
– „Jeżeli ja jestem kryptokomunistą to wy jesteście świnie” – odrzekł zaatakowany.

Tak w 1989 r. porozmawiali sobie posłowie Michnik i taki jeden którego nazwiska nie pamiętam. Tak zainaugurowano w wolnej Polsce dysputę polityczną.
Potem Gazeta Wyborcza i tzw. środowisko warszawskie doszło do wniosku, że mają nie tylko rząd, ale i rząd dusz. Z góry więc potraktowali wszystkich, którzy mieli inne zdanie niż red. Michnik i premier Mazowiecki.
Strasznie to wkurwiło Wałęsę, chwilowo odsuniętego na boczny tor, bo wyglądało na to, że „warsiawka” zamierza sobie zawłaszczyć dopiero co wywalczone solidarnościowe zwycięstwo.
Dalej było wałęsowskie przyspieszenie, wojna na górze i latanie z siekierką. Poleciały do premiera wezwania do okazania metryki chrztu, a w drugą stronę przygłupy i chamy. I tak się potoczyło. W międzyczasie pojawiły się polskojęzyczne media, pseudopolacy, różowi kosmopolici, koszerna gazeta, salon (z aluzją do tego z Dziadów) i z drugiej mańki oszołomy, moherowe berety, frustraci. Na końcu tej zabawy jest jeden trup asystenta posła PiS. Na razie jeden.

Reklama

Nie ma sensu dochodzić, kto zaczął i kto sięgał po coraz to bardziej skurwysyńskie chwyty, epitety, zarzuty i insynuacje. Mamy to co mamy minus jeden facet.
Czy to co się dzieje w Polsce w polityce zasługuje na jakąś szczególne potraktowanie, komisję, dochodzenie, debatę medialną? Moim zdaniem nie. A przynajmniej nie w tym kontekście, o którym plotą od paru dni media.

Ze szczerym ubolewaniem dla ofiary i bliskich, nie stało się nic co nie byłoby znane w demokracji XX i XXI wieku, żeby już nie sięgać wcześniej. Dość przypomnieć poczynając od obu braci Kennedych a na Pimie Fortune kończąc. Co nadzwyczajnego stało się w siedzibie PiS? Co takiego stało się, że po raz kolejny bredzi się o przepraszaniu, refleksji i wzywa polityków do publicznego rachunku sumienia i bicia się piersi?
Nic się nie stało. Jest po prostu okazja żeby TV miało przez kolejny tydzień o czym pieprzyć. Pieprzą w TV, a politycy, jak to w Polsce politycy, każdy ciągnie nieboszczyka do siebie.

Był pogrzeb Papieża relacjonowany jak mecz piłkarski. Żyje, oddycha? Jeszcze? Jeszcze? Już! Tak to zapamiętałem pamiętnego 2 kwietnia 2005 r. Relacja na żywo z czuwania przy łóżku umierającego. Czy nasi przodkowie wymyślili by coś takiego? Brakowało tylko budek z hot-dogami na pl. Św. Piotra. A potem było mendzenie o pokoleniu JP II, przez miesiąc w podniosłym nastroju, że Polska osierocona, że co to teraz będzie, że potrzeba refleksji. Ludzie do kamery opowiadali jak zamierzają odmienić swoje życie. I co? Odmienili? Pewnie tak samo jak kibice Cracovii i Wisły, którzy publicznie padli sobie w ramiona…na tydzień…

Potem katastrofa Smoleńska. Już dyżurni moralizatorzy nawoływali do zmiany, do odmienienia polskiej polityki. Trwało do dwa miesiące z okładem. Prezes odmienił się? Odmienił – pod wpływem leków. Potem przestał brać. Premier nie brał nic, więc konsekwentnie realizował przyjętą strategię – robić to co PiS tylko ładnie i w białych rękawiczkach.

Mamy teraz załamywanie rąk nad Polską. Grozi nam terroryzm polityczny. Tylko polityczny? Nie ladies and gentelmen. Nie tylko. Państwo polskie jest w stanie, w którym przeciętny obywatel ma co najmniej raz dziennie okazję, żeby wywalić magazynek z kałacha. Gdyby Kluska nie był człowiekiem spokoju, z kilku urzędników skarbowych zrobiłby marmoladę. A ofiary polskich sądów. Ilu Polaków w majestacie prawa traci dorobek życia, wolność lub co najmniej dobre imię? Ostatnio w TV pokazywali przekrętasy małżeństwa sędziowskiego i prezesa jakiejś spółdzielni. Ona w najlepsze pełni obowiązki, on (o ile dobrze pamiętam) cieszy się emeryturą. Tymczasem, wyruchani przez duet obywatele tego kraju, nie mogą się nadziwić jak takie cuda są możliwe. Kto zagwarantuje, że komuś z nich nie przyjdzie to samo do łba co taksówkarzowi z Częstochowy. Rzecz nie w tym, żeby politycy padli sobie w ramiona. Front Jedności Narodu już mieliśmy za Gierka. Rzecz w tym, żeby zlikwidować przyczyny frustracji Polaków: niepewność, brak poczucia bezpieczeństwa, poczucie, że oszuści i kombinatorzy pozostają bezkarni, że państwo jest tworem nie dla mnie, ale przeciwko mnie. Kiedy zlikwiduje się te przyczyny politycy mogą się do woli obrzucać chujami lub komuchami.

Do tego jednak daleka droga.
TVN z dnia na dzień chce przestawić krwiożerczych polityków na wegetarianizm polityczny. To co to ma być? Zamiast ostrej dyskusji dwa palanty spijające sobie słodycz z usteczek?
– Panie pośle nie chciałbym Pana broń Boże obrazić, ale chyba się Pan myli, chociaż oczywiście to ja mogę się mylić.
– Nie Panie pośle, Pana odmienne zdanie to oczywiście dla mnie i mojej partii wyzwanie, ale chciałbym tylko nieśmiało zwrócić uwagę… i tak dalej w tej tonacji przez 365 dni w roku.

Walka a nawet wojna może odbywać się według reguł.
Czy polska kultura polityczna tak bardzo różni się od tego co można zaobserwować na zachodzie. I tak i nie. Tam spory są niejednokrotnie bardziej gorące, a używane sformułowania bardzo bezpośrednie. Jest tylko jedna święta zasada; tam nikt nikomu nie odmawia, nawet w najbardziej zawiłej metaforze, prawa do działalności publicznej i publicznego wypowiadania się. Tam gros dyskusji dotyczy problemów merytorycznych a nie wycieczek osobistych i licytacji kto jest lepszym obywatelem i kto jest bardziej uprawniony do wygłaszania swoich poglądów. Tam na koniec nawet najbardziej zajadłej dyskusji adwersarze podają sobie ręce – zawsze.
Tymczasem w Polsce dominuje model rozprawiania się nie z poglądami, tylko ad personam. Nie mówi się: – pańskie poglądy są idiotyczne, bo…
tylko
– Pan jest idiotą, bo…
Różnica jest zasadnicza, o czym zresztą niejednokrotnie pisał właściciel tego portalu, apelując o merytoryczne wypowiedzi i usuwając bez litości nie stosujących się do zasad, co piszący te słowa odczuł wczoraj na własnej dupie.

Druga sprawa to brak zdolności do twórczej współpracy. Prof. Czapiński wypowiadał się ostatnio – bodaj w Polityce – na temat przyczyn tego zjawiska. Podał przykład polskiego zespołu inżynierów pracujących w Noki. W ramach burzy mózgów Polacy zgłaszali najlepsze pomysły. Kiedy trzeba było opracować działania wcielające je w życie, Polacy nie tylko nie potrafili wypracować wspólnego kompromisowego stanowiska, ale pokłócili się i poobrażali.
Dlaczego nie potrafimy? Okazuje się, że przyczyn trzeba szukać w edukacji (bądź pozdrowiona Min. Hall). W polskich szkołach dominuje model indywidualizmu. Pracuj sam, zaliczaj sam, rozwiązuj zadania sam. Tymczasem na zachodzie od pół wieku praca zespołowa i dyskusja nad pomysłami stanowi główną metodę edukowania młodych troglodytów.

Ja należę niestety do straconego pokolenia. Za komuny obowiązywał bowiem gombrowiczowski model dyskusji: Słowacki wielkim poetą był. I chyba dalej obowiązuje, bo studenci zagnani przeze mnie do pracy zespołowej, przerobili to na pracę jelenia. Jeleń przygotował prezentację a reszta chciała się podpiąć. Jeden z dwóch zespołów, które pracowały razem pokłócił się o kolejność wystąpień.

Tak więc drodzy dziennikarze. Przestańcie robić hucpę z pojednaniem i przeprosinami. Niech politycy toczą wojny o Polskę na pomysły i bezlitośnie obnażają nierozumne pomysły od czci. Ja chcę bezlitosnej wojny na programy, za kuśki mogą się łapać po godzinach.

Reklama

50 KOMENTARZE

  1. Temy rencamy – jak mawia Klasyk – siem podpisujem
    też jestem za wojną. Ale wojną na słowa! Na koncepcje,idee , pomysły.
    Ale tutaj są zgrane , kabaretowe grepsy – dla jaj zwane ,,program wyborczy”. Albo zmasowana ,solidarna napierdalanka w Kaczyńskiego.WSZYSTKO inne leży i czeka na cud.
    A w cuda nawet Rydzyk nie wierzy – tylko zapierdala od świtu do nocy.
    Jeżeli Balcerowicz wyzwał Rostowskiego to znaczy jedno – krach u bram.

  2. Temy rencamy – jak mawia Klasyk – siem podpisujem
    też jestem za wojną. Ale wojną na słowa! Na koncepcje,idee , pomysły.
    Ale tutaj są zgrane , kabaretowe grepsy – dla jaj zwane ,,program wyborczy”. Albo zmasowana ,solidarna napierdalanka w Kaczyńskiego.WSZYSTKO inne leży i czeka na cud.
    A w cuda nawet Rydzyk nie wierzy – tylko zapierdala od świtu do nocy.
    Jeżeli Balcerowicz wyzwał Rostowskiego to znaczy jedno – krach u bram.

  3. różnice systemowe
    Widzisz, w najważniejszej sprawie merytorycznej wszyscy politycy są zgodni – społeczeństwo to stado owiec i baranów przeznaczonych do dojenia i poganiania. Jednak ONI muszą czymś się między sobą różnić aby marki firmowe poszczególnych partii były jakoś uchwytne dla masy wyborczej bo w przeciwnym razie grozi albo zanik frekwencji albo co gorsza narastający opór wobec całej klasy panującej i niebezpieczna chęć jej likwidacji w całości, bez patrzenia kto komuch a kto prawdziwy Polak.

    Stąd z braku innych możliwości muszą jaskrawo różnić się wzrostem, strojem, masą ciała i kolorytem wzajemnych obelg.
    Jak Flip i Flap.

  4. różnice systemowe
    Widzisz, w najważniejszej sprawie merytorycznej wszyscy politycy są zgodni – społeczeństwo to stado owiec i baranów przeznaczonych do dojenia i poganiania. Jednak ONI muszą czymś się między sobą różnić aby marki firmowe poszczególnych partii były jakoś uchwytne dla masy wyborczej bo w przeciwnym razie grozi albo zanik frekwencji albo co gorsza narastający opór wobec całej klasy panującej i niebezpieczna chęć jej likwidacji w całości, bez patrzenia kto komuch a kto prawdziwy Polak.

    Stąd z braku innych możliwości muszą jaskrawo różnić się wzrostem, strojem, masą ciała i kolorytem wzajemnych obelg.
    Jak Flip i Flap.

  5. Z tą Afryką to może lepiej niech to będzie na wyrost
    Mam znajomych, którzy głosowali na PiS, PO czy coś innego. Nie skaczą sobie do oczu, nie mówiąc już o rozlewie krwi. Pewnie, że paru fanatyków gotowych do rozróby się po każdej stronie znajdzie, ale ogół się do maczet nie weźmie.
    To tylko „elity” polityczne usiłuję nam igrzyska zafundować. Bo myślą, że są siłą sprawczą w te i wewte
    Tekst piękny. Myślisz, że już monitorują Internet i przeczytają?

  6. Z tą Afryką to może lepiej niech to będzie na wyrost
    Mam znajomych, którzy głosowali na PiS, PO czy coś innego. Nie skaczą sobie do oczu, nie mówiąc już o rozlewie krwi. Pewnie, że paru fanatyków gotowych do rozróby się po każdej stronie znajdzie, ale ogół się do maczet nie weźmie.
    To tylko „elity” polityczne usiłuję nam igrzyska zafundować. Bo myślą, że są siłą sprawczą w te i wewte
    Tekst piękny. Myślisz, że już monitorują Internet i przeczytają?