Reklama

Zrobiło się zamieszanie wokół pedalskich małżeństw.

Zrobiło się zamieszanie wokół pedalskich małżeństw. Ten oksymoron i neologizm zarazem, stosowany dość powszechnie, a zatem nierozumnie, przypomina, że nie chodzi o żadne prawne wyrównanie szans, ale ordynarnie podaną ideologię. Założyłem, zanim sprawdziłem, że łatwiej spotkać Yeti niż pedalskie małżeństwa, nawet tam gdzie działa to bezprawie. Efekt nie jest, aż tak drastyczny, ale bliski założeń, bo następujący: w 2001 roku zawarto 2500 „małżeństw”, w 2002 roku 1800, w 2004 roku 1200, a w 2005 roku 1100. To są statystyki pedalskich cyrków, w najbardziej pedalskiej Holandii. Widać w nich dwie najważniejsze dane, pierwsza to pocieszający margines, jaja z wesela robią sobie promile nawet w tak liberalnej Holandii. Druga rzecz, to tendencja ostro pikująca w dół, w roku 2005 spadła więcej niż połowę, z liczby, która i tak była śladowa. Z głównych danych płyną główne wnioski. Realne zapotrzebowanie na podobny cyrk, jest praktycznie żadne, szumu wokół tego ostatecznego idiotyzmu multum. Dalej wynikają z tych informacji logiczne następstwa. Pedalstwo i homoseksualizm to dwie różne rzeczy, homoseksualistów jest setki i tysiące razy więcej niż pedałów. Normalnym homoseksualistom, ja jednak jestem wyrozumiały i uważam, że jak człowiek ma przestawiony organizm nie można go za to winić, coś takiego jak „małżeństwo” jest tak potrzebne, jak krowie biustonosz. Inna jeszcze bardziej oczywista logiczność jest taka, że albo jesteś lewackim kontestatorem tradycyjnego ładu i porządku albo jesteś pedał z ciemnogrodu, który rzuca się na zabobonną świętość konserwatywną, czyli małżeństwo. W tym miejscu co głupszym pedałom i apologetom pedalstwa warto przypomnieć, że tak zwani nowocześni idą za najnowszą modą czyli single i konkubinaty. Fundamentalne pedalstwo potrzebuje małżeństwa tylko do jednego, do lansu ideologicznego i niczego więcej. Kto się afiszuje z tymi dziwactwami, no przecież nie przeciętny Stefan z Romanem, tylko wszelkiego gatunku popkulturowy chłam, żeby trafić na rozkładówki. No i jeszcze na koniec tego wątku jedna uwaga. Jaka to jest biedna mniejszość pytam grzecznie? Pedalstwo w wielu dziedzinach dotąd normalnego życia zdominowało całe branże. W modzie chyba nie spotkasz normalnego dyktatora, pedał na pedale, w najlepszym wypadku biseks albo lesbijka. Hollywood pedałami ocieka, nadziany jak dobra kasza skwarkami. We wszelkiego rodzaju towarzystwach estradowych, muzycznych i literackich, medialnych, pedały z innymi lewakami adwokatami pedałów, rozdają karty. Ta tak zwana mniejszość, to są kadry z najwyższych półek i tylko przypominam, że mówię o pedałach, nie homoseksualistach, którzy mi krzywdy nie robią dopóki nie każą się niańczyć.

Tak czy inaczej pisać chciałem o czymś innym, pedały posłużyły tylko za tło. Oto nasz rozgarnięty sejm na zlecenie europejskiego sowchozu wprowadził martwe prawo, sprzeczne z konstytucją, co akurat nie jest żadną nowością i rewelacją. Większe jaja się stały, chociaż mnie też mało zaskakują. Wysoka ciżba nie miała zielonego pojęcia nad czym tak naprawdę głosuje i czym to głosowanie będzie skutkować. Przegłosowano to przyklejając do głosowania nad dymisją Klicha i rzecz się odbyła bez żadnej debaty, wniosków, wystąpień klubów i tak dalej. Część posłów było na tyle odważnych, że otwarcie przyznali, że przyciskali nie wiedząc co przyciskają. Tych to nawet warto wyróżnić, niebywałe zachowanie jak na polityków. Reszta robiła głupie miny, a co najśmieszniejsze tylko ciemnogród z PiS zachował czujność ideową. Nieważne co tam sobie myślą, ważne, że pomyśleli tak jak myślą. Pogubił się klub liberalno-lewicowo-konserwatyno-prawicowo-centrowy PO. Przerosło chłopaków i dziewczęta, ale jakoś tam są usprawiedliwieni, bo wcześniej sam minister sprawiedliwości, Kwiatkowski, kuriozalnie wyjaśniał, że prawo, które za chwilę sejm przegłosuje tyle waży ile funt kłaków. Czyż nie jest to piękne i jednoczesne podsumowanie całego idiotyzmu zarówno europejskiego kołchozu, jak i rodzimego? Dla mnie „czyż” jest. Durne prawo przychodzi do nas z wielkiego świata, w naszym kraju działać nie może, ponieważ student pierwszego roku prawa wie, że paragraf wyższego rzędu znosi paragrafy niższych rzędów. W Polsce nadrzędne paragrafy zawiera konstytucja i do jej zmiany częściej na szczęście niż niestety, potrzeba 2/3 głosów i zgody prezydenta. I nie zajmowałbym się ani pedalstwem, ani tym absurdem, gdybym w tym wszystkim mimo wszystko nie widział nadziei na prostą legislację ważnych zapisów. Rozhuśtać jakąś dymisję, czy inną aborcję i tuż przed głosowaniem w rozpalonej sprawie przegłosować na przykład zniesienie podatków dochodowych dla firm na początku rodzinnych, bo te najwyżej S.A powinny oddawać co ukradły. W ten sposób można by w Polsce zbudować całkiem rozsądny kraj, a jeszcze przed głosowaniem dodać, że to europejskie, to i pedały by zagłosowały. Czego wszystkim w tym świętym katolickim dniu życzę i przepraszam za tak trywialną problematykę.

Reklama

Reklama

36 KOMENTARZE

  1. Unia nie popuści chyba
    Upadek moralny krajów zaczyna się wtedy gdy jego ludnośc (a najpierw elity) osiąga taki stan zaspokojenia materialnego że po opłaceniu rachunków i po kupnie kiełbasy zaczyna niepotrzebnie myśleć o tym czego tu by jeszcze chciała.
    Dlatego jeszcze długo Polska będzie świecić przykładem całej Europie.
    Degrengolada zaczyna się niewinnie, od otępienia moralnego, pojawiają się wówczas poglądy “mi tam nie przeszkadza że wisi krzyż albo że ktoś żeni się z kozą”, a potem już równia pochyła od rzemyczka do koniczka i kończy się to Czechami albo Holandią.
    Polska ma na szczęście bardzo przemyślaną Konstytucję która objaśnia podstawowe definicje małżeństwa i poczęcia, choć np trzyma w niepewności co do problemu czy delfin to ryba czy też nie.
    Ma jednak niestety baranów którzy umieścili w jej tekście paragraf o nadrzędności prawa Unijnego nad krajowym.

    • Z tą moralnością, to ja mam
      Z tą moralnością, to ja mam odwieczny problem, bo mnie nie bardzo interesuje, ale w skali, nawet nie europejskiej, wystarczy gminnej, jest nieodzowna. I dlatego póki co swoje myślę, ale robię zupełnie coś innego. Wróg mojego wroga, jest moim przyjacielem. Nie zwolnię katolickiego hamulca ręcznego, chociaż nie mam złudzeń czym jest ta najlepiej zorganizowana polityczna legia cudzoziemska. W całej masie absurdów mimo wszystko dostrzegam fundamentalne różnice.

      1) Katolicy – chronić choćby “dałn” po gwałcie. Unia – skrobać jak leci i dla kaprysu.
      2) Katolicy – nie odłączać póki respirator cyka. Unia – dobić jak podpisze, niechby rokował, będzie wolny.
      3) Katolicy – nie kradnij, nie zabijaj. Unia – tolerancja.
      4) Katolicy – bądź fajny bo Bozie ci urwie jaja. Unia – rób co chcesz, bądź modny.

      Słynne zawołanie desperatów brzmi: kiłę lecz egzemą. Mamy systemy i wiadomo co człowiek z rozumem powinien robić z systemem, ale mamy też masy bezrozumne z definicji i jakoś trzeba to ogarnąć i wystraszyć, a nie rozpieszczać.

      • wraz z upadkiem chrześcijaństwa
        w strukturach państwowych europy doszli do władzy spekulanci bez hamulców. A państwo to taka rzecz, że powinno być małe ale silne. Poza tym nie ma żadnej wizji polityki, co powoduje swobodny dryf do czasu aż problemy zajrzą nam w oczy. Ale będzie za późno.

        Pamiętam taki podział rewolucji na 4 etapy: napierw są rewolucjoniści. Po wygranej dyktator potrzebuje urzędników a rewolucjoniści jako potencjalni konkurenci idą … następnie jak się na poważnie zaczyna sypać do władzy dochodzą pragmatycy, a ponieważ nie odnoszą sukcesu na koniec do władzy dorywają się spekulanci , którzy przed upadkiem starają się wyszarpać wszystko co się da dla siebie. Mam wrażenie że demokracja jest na 4 etapie…

        • No właśnie. Dość
          No właśnie. Dość spektakularny przykład co jest cool. Trzeba przyznać, że Watykan jest bardziej ludzki – ruchaj ile chcesz i bez rozumu, byle dzieci z tego były. Tak to właśnie jest kiedy się myśli, że deszcz jest kataklizmem, wchodzi się pod rynnę. Katolicyzm jest bezpieczny, bo jest obciachowy i nikt o zdrowych zmysłach nie wejdzie w to za daleko. Nowa religia nazywa się moda i tu nie ma ograniczeń, rozum śpi, a demony nie kładą się spać. Popkultura, jak mawiał gość z Rejsu, jest antytezą, on mówił ogólnie i tonął, a ja powiem szczegółowo, że “europejskość” jest antytezą chrześcijaństwa. Konsekwencje tak prostego hop siup zmiana dup są znanae tylko inicjatorom. Podpowiem. Są dwa kraje na świcie, dla których tradycja jest początkiem i końcem. W obu krajach rządzi jeden naród.

      • rola kościółka wiejskiego w krzewieniu
        Kościół pełni pozytywną rolę hamulcowego postępu, czyli nieco opóźnia ostateczny upadek ludzkości, ale nie wróżę mu sukcesu.
        Cóż znaczy jeden jedyny kraj wyznaniowy na całą Europę, no może jeszcze częściowo Irlandia, i to wszystko.
        Afryka dzika też nie bardzo, tam mają swój własny katolicyzm, taki bardziej do voodoo podobny, Chiny – jedyne mocarstwo zawsze ateistyczne które nigdy nie miało państwowej religii.
        No ale przynajmniej u nas dłużej potrwają stare czasy.

        Ciekawe jednak że w przypadku wprowadzania nowinek moralnych nasz lud zachowuje sceptyczny spokój ocierający się o obojętność, Ciemnogród nie szturmuje klinik ginekologicznych tak jak robili prości Amerykanie, nie pali kukieł i opon w intencji wyplenienia golizny itp.
        Właściwie od świętego oburzenia są u nas tylko politycy czyniący to zawodowo, reszta ludzi wie swoje, robi swoje i tego się trzyma.
        Może to i lepiej.

        • Obawiam się, że masz rację i
          Obawiam się, że masz rację i pocieszam, że nie do końca. Na przykład taka protestancka Anglia, to też konserwatywny hamulec. Albo taka Bawaria, czy nawet Szwajcaria, odmienne, ale jednocześnie poukładane. Ameryka Łacińska i okolice plus Meksyk, a do tego islam, jakkolwiek go oceniać, jednak konserwa. Jest jeszcze trochę tej biedy nie do ruszenia. No i najbardziej skuteczny misjonarz: “jak trwoga…”. Może jestem kopnięty, ale mam kandydatów do nawrócenia w pierwszej fali: Holandia i Francja. Przyczyną jest oczywistość, czyli to o czym piszesz – świadomość upadku i odbicie na głowę w drugą stronę. Ludzkość to nie człowiek, tu trzeba zajebiście uważać zanim się powie coś wybitnie inteligentnego albo głupiego, w tej skali to nie ma znaczenia.

  2. Unia nie popuści chyba
    Upadek moralny krajów zaczyna się wtedy gdy jego ludnośc (a najpierw elity) osiąga taki stan zaspokojenia materialnego że po opłaceniu rachunków i po kupnie kiełbasy zaczyna niepotrzebnie myśleć o tym czego tu by jeszcze chciała.
    Dlatego jeszcze długo Polska będzie świecić przykładem całej Europie.
    Degrengolada zaczyna się niewinnie, od otępienia moralnego, pojawiają się wówczas poglądy “mi tam nie przeszkadza że wisi krzyż albo że ktoś żeni się z kozą”, a potem już równia pochyła od rzemyczka do koniczka i kończy się to Czechami albo Holandią.
    Polska ma na szczęście bardzo przemyślaną Konstytucję która objaśnia podstawowe definicje małżeństwa i poczęcia, choć np trzyma w niepewności co do problemu czy delfin to ryba czy też nie.
    Ma jednak niestety baranów którzy umieścili w jej tekście paragraf o nadrzędności prawa Unijnego nad krajowym.

    • Z tą moralnością, to ja mam
      Z tą moralnością, to ja mam odwieczny problem, bo mnie nie bardzo interesuje, ale w skali, nawet nie europejskiej, wystarczy gminnej, jest nieodzowna. I dlatego póki co swoje myślę, ale robię zupełnie coś innego. Wróg mojego wroga, jest moim przyjacielem. Nie zwolnię katolickiego hamulca ręcznego, chociaż nie mam złudzeń czym jest ta najlepiej zorganizowana polityczna legia cudzoziemska. W całej masie absurdów mimo wszystko dostrzegam fundamentalne różnice.

      1) Katolicy – chronić choćby “dałn” po gwałcie. Unia – skrobać jak leci i dla kaprysu.
      2) Katolicy – nie odłączać póki respirator cyka. Unia – dobić jak podpisze, niechby rokował, będzie wolny.
      3) Katolicy – nie kradnij, nie zabijaj. Unia – tolerancja.
      4) Katolicy – bądź fajny bo Bozie ci urwie jaja. Unia – rób co chcesz, bądź modny.

      Słynne zawołanie desperatów brzmi: kiłę lecz egzemą. Mamy systemy i wiadomo co człowiek z rozumem powinien robić z systemem, ale mamy też masy bezrozumne z definicji i jakoś trzeba to ogarnąć i wystraszyć, a nie rozpieszczać.

      • wraz z upadkiem chrześcijaństwa
        w strukturach państwowych europy doszli do władzy spekulanci bez hamulców. A państwo to taka rzecz, że powinno być małe ale silne. Poza tym nie ma żadnej wizji polityki, co powoduje swobodny dryf do czasu aż problemy zajrzą nam w oczy. Ale będzie za późno.

        Pamiętam taki podział rewolucji na 4 etapy: napierw są rewolucjoniści. Po wygranej dyktator potrzebuje urzędników a rewolucjoniści jako potencjalni konkurenci idą … następnie jak się na poważnie zaczyna sypać do władzy dochodzą pragmatycy, a ponieważ nie odnoszą sukcesu na koniec do władzy dorywają się spekulanci , którzy przed upadkiem starają się wyszarpać wszystko co się da dla siebie. Mam wrażenie że demokracja jest na 4 etapie…

        • No właśnie. Dość
          No właśnie. Dość spektakularny przykład co jest cool. Trzeba przyznać, że Watykan jest bardziej ludzki – ruchaj ile chcesz i bez rozumu, byle dzieci z tego były. Tak to właśnie jest kiedy się myśli, że deszcz jest kataklizmem, wchodzi się pod rynnę. Katolicyzm jest bezpieczny, bo jest obciachowy i nikt o zdrowych zmysłach nie wejdzie w to za daleko. Nowa religia nazywa się moda i tu nie ma ograniczeń, rozum śpi, a demony nie kładą się spać. Popkultura, jak mawiał gość z Rejsu, jest antytezą, on mówił ogólnie i tonął, a ja powiem szczegółowo, że “europejskość” jest antytezą chrześcijaństwa. Konsekwencje tak prostego hop siup zmiana dup są znanae tylko inicjatorom. Podpowiem. Są dwa kraje na świcie, dla których tradycja jest początkiem i końcem. W obu krajach rządzi jeden naród.

      • rola kościółka wiejskiego w krzewieniu
        Kościół pełni pozytywną rolę hamulcowego postępu, czyli nieco opóźnia ostateczny upadek ludzkości, ale nie wróżę mu sukcesu.
        Cóż znaczy jeden jedyny kraj wyznaniowy na całą Europę, no może jeszcze częściowo Irlandia, i to wszystko.
        Afryka dzika też nie bardzo, tam mają swój własny katolicyzm, taki bardziej do voodoo podobny, Chiny – jedyne mocarstwo zawsze ateistyczne które nigdy nie miało państwowej religii.
        No ale przynajmniej u nas dłużej potrwają stare czasy.

        Ciekawe jednak że w przypadku wprowadzania nowinek moralnych nasz lud zachowuje sceptyczny spokój ocierający się o obojętność, Ciemnogród nie szturmuje klinik ginekologicznych tak jak robili prości Amerykanie, nie pali kukieł i opon w intencji wyplenienia golizny itp.
        Właściwie od świętego oburzenia są u nas tylko politycy czyniący to zawodowo, reszta ludzi wie swoje, robi swoje i tego się trzyma.
        Może to i lepiej.

        • Obawiam się, że masz rację i
          Obawiam się, że masz rację i pocieszam, że nie do końca. Na przykład taka protestancka Anglia, to też konserwatywny hamulec. Albo taka Bawaria, czy nawet Szwajcaria, odmienne, ale jednocześnie poukładane. Ameryka Łacińska i okolice plus Meksyk, a do tego islam, jakkolwiek go oceniać, jednak konserwa. Jest jeszcze trochę tej biedy nie do ruszenia. No i najbardziej skuteczny misjonarz: “jak trwoga…”. Może jestem kopnięty, ale mam kandydatów do nawrócenia w pierwszej fali: Holandia i Francja. Przyczyną jest oczywistość, czyli to o czym piszesz – świadomość upadku i odbicie na głowę w drugą stronę. Ludzkość to nie człowiek, tu trzeba zajebiście uważać zanim się powie coś wybitnie inteligentnego albo głupiego, w tej skali to nie ma znaczenia.

  3. Unia nie popuści chyba
    Upadek moralny krajów zaczyna się wtedy gdy jego ludnośc (a najpierw elity) osiąga taki stan zaspokojenia materialnego że po opłaceniu rachunków i po kupnie kiełbasy zaczyna niepotrzebnie myśleć o tym czego tu by jeszcze chciała.
    Dlatego jeszcze długo Polska będzie świecić przykładem całej Europie.
    Degrengolada zaczyna się niewinnie, od otępienia moralnego, pojawiają się wówczas poglądy “mi tam nie przeszkadza że wisi krzyż albo że ktoś żeni się z kozą”, a potem już równia pochyła od rzemyczka do koniczka i kończy się to Czechami albo Holandią.
    Polska ma na szczęście bardzo przemyślaną Konstytucję która objaśnia podstawowe definicje małżeństwa i poczęcia, choć np trzyma w niepewności co do problemu czy delfin to ryba czy też nie.
    Ma jednak niestety baranów którzy umieścili w jej tekście paragraf o nadrzędności prawa Unijnego nad krajowym.

    • Z tą moralnością, to ja mam
      Z tą moralnością, to ja mam odwieczny problem, bo mnie nie bardzo interesuje, ale w skali, nawet nie europejskiej, wystarczy gminnej, jest nieodzowna. I dlatego póki co swoje myślę, ale robię zupełnie coś innego. Wróg mojego wroga, jest moim przyjacielem. Nie zwolnię katolickiego hamulca ręcznego, chociaż nie mam złudzeń czym jest ta najlepiej zorganizowana polityczna legia cudzoziemska. W całej masie absurdów mimo wszystko dostrzegam fundamentalne różnice.

      1) Katolicy – chronić choćby “dałn” po gwałcie. Unia – skrobać jak leci i dla kaprysu.
      2) Katolicy – nie odłączać póki respirator cyka. Unia – dobić jak podpisze, niechby rokował, będzie wolny.
      3) Katolicy – nie kradnij, nie zabijaj. Unia – tolerancja.
      4) Katolicy – bądź fajny bo Bozie ci urwie jaja. Unia – rób co chcesz, bądź modny.

      Słynne zawołanie desperatów brzmi: kiłę lecz egzemą. Mamy systemy i wiadomo co człowiek z rozumem powinien robić z systemem, ale mamy też masy bezrozumne z definicji i jakoś trzeba to ogarnąć i wystraszyć, a nie rozpieszczać.

      • wraz z upadkiem chrześcijaństwa
        w strukturach państwowych europy doszli do władzy spekulanci bez hamulców. A państwo to taka rzecz, że powinno być małe ale silne. Poza tym nie ma żadnej wizji polityki, co powoduje swobodny dryf do czasu aż problemy zajrzą nam w oczy. Ale będzie za późno.

        Pamiętam taki podział rewolucji na 4 etapy: napierw są rewolucjoniści. Po wygranej dyktator potrzebuje urzędników a rewolucjoniści jako potencjalni konkurenci idą … następnie jak się na poważnie zaczyna sypać do władzy dochodzą pragmatycy, a ponieważ nie odnoszą sukcesu na koniec do władzy dorywają się spekulanci , którzy przed upadkiem starają się wyszarpać wszystko co się da dla siebie. Mam wrażenie że demokracja jest na 4 etapie…

        • No właśnie. Dość
          No właśnie. Dość spektakularny przykład co jest cool. Trzeba przyznać, że Watykan jest bardziej ludzki – ruchaj ile chcesz i bez rozumu, byle dzieci z tego były. Tak to właśnie jest kiedy się myśli, że deszcz jest kataklizmem, wchodzi się pod rynnę. Katolicyzm jest bezpieczny, bo jest obciachowy i nikt o zdrowych zmysłach nie wejdzie w to za daleko. Nowa religia nazywa się moda i tu nie ma ograniczeń, rozum śpi, a demony nie kładą się spać. Popkultura, jak mawiał gość z Rejsu, jest antytezą, on mówił ogólnie i tonął, a ja powiem szczegółowo, że “europejskość” jest antytezą chrześcijaństwa. Konsekwencje tak prostego hop siup zmiana dup są znanae tylko inicjatorom. Podpowiem. Są dwa kraje na świcie, dla których tradycja jest początkiem i końcem. W obu krajach rządzi jeden naród.

      • rola kościółka wiejskiego w krzewieniu
        Kościół pełni pozytywną rolę hamulcowego postępu, czyli nieco opóźnia ostateczny upadek ludzkości, ale nie wróżę mu sukcesu.
        Cóż znaczy jeden jedyny kraj wyznaniowy na całą Europę, no może jeszcze częściowo Irlandia, i to wszystko.
        Afryka dzika też nie bardzo, tam mają swój własny katolicyzm, taki bardziej do voodoo podobny, Chiny – jedyne mocarstwo zawsze ateistyczne które nigdy nie miało państwowej religii.
        No ale przynajmniej u nas dłużej potrwają stare czasy.

        Ciekawe jednak że w przypadku wprowadzania nowinek moralnych nasz lud zachowuje sceptyczny spokój ocierający się o obojętność, Ciemnogród nie szturmuje klinik ginekologicznych tak jak robili prości Amerykanie, nie pali kukieł i opon w intencji wyplenienia golizny itp.
        Właściwie od świętego oburzenia są u nas tylko politycy czyniący to zawodowo, reszta ludzi wie swoje, robi swoje i tego się trzyma.
        Może to i lepiej.

        • Obawiam się, że masz rację i
          Obawiam się, że masz rację i pocieszam, że nie do końca. Na przykład taka protestancka Anglia, to też konserwatywny hamulec. Albo taka Bawaria, czy nawet Szwajcaria, odmienne, ale jednocześnie poukładane. Ameryka Łacińska i okolice plus Meksyk, a do tego islam, jakkolwiek go oceniać, jednak konserwa. Jest jeszcze trochę tej biedy nie do ruszenia. No i najbardziej skuteczny misjonarz: “jak trwoga…”. Może jestem kopnięty, ale mam kandydatów do nawrócenia w pierwszej fali: Holandia i Francja. Przyczyną jest oczywistość, czyli to o czym piszesz – świadomość upadku i odbicie na głowę w drugą stronę. Ludzkość to nie człowiek, tu trzeba zajebiście uważać zanim się powie coś wybitnie inteligentnego albo głupiego, w tej skali to nie ma znaczenia.

  4. Jest ja trocha zapóźniona w rozwoju,intelektalistycziskom
    i nie zaznaczyłła ja śladowo jak si to byłło potoczyłło ztym
    dla mienia obgryźliwym wyrazom o dawaniu Dupy. Do dzisia ja nie pojmła o rozdawiennictwie ciałła jajki łonczy korpusa z duszom.Pan abo bywszy pod wpływym ,abo pan swaich wiernościowowo przywykłych wiernych traktuji po macoszemu.
    bies wzajemności

  5. Jest ja trocha zapóźniona w rozwoju,intelektalistycziskom
    i nie zaznaczyłła ja śladowo jak si to byłło potoczyłło ztym
    dla mienia obgryźliwym wyrazom o dawaniu Dupy. Do dzisia ja nie pojmła o rozdawiennictwie ciałła jajki łonczy korpusa z duszom.Pan abo bywszy pod wpływym ,abo pan swaich wiernościowowo przywykłych wiernych traktuji po macoszemu.
    bies wzajemności

  6. Jest ja trocha zapóźniona w rozwoju,intelektalistycziskom
    i nie zaznaczyłła ja śladowo jak si to byłło potoczyłło ztym
    dla mienia obgryźliwym wyrazom o dawaniu Dupy. Do dzisia ja nie pojmła o rozdawiennictwie ciałła jajki łonczy korpusa z duszom.Pan abo bywszy pod wpływym ,abo pan swaich wiernościowowo przywykłych wiernych traktuji po macoszemu.
    bies wzajemności

  7. “Małżeństw” jest coraz mniej
    Bo homoseksualistów nie jest dużo. Wieloletnie pary czekały na to prawo, i się doczekały (lub je sobie wywalczyły) i wzięły te “śluby”. Będzie “ślubów” coraz mniej, bo stan wysycenia popytu jest bliski.

    Nie interesuje mnie, kto z kim śpi i nie sądzę, że homo jest kwestią moralną. To jest, niemoralną.
    Jeśli homo jest niemoralne, to niemoralny jest celibat.
    Idąc tym tropem, związki hetero są moralne a piori. A czy rzeczywiście?
    Z pojęciem “moralności” w tej dziedzinie bym dyskutowała.

    Ślub homo ma bardzo ważną funkcję prawną. Choć inaczej się powinien nazywać, żeby do naszej kultury to pasowało. Żyje sobie dwoje ludzi tej samej płci jak w małżeństwie. Spełniają swoje role, jakkolwiek to nazwać. Małżeństwo ma prawa, partnerzy nie mają. Wspólny kredyt na dom, dziedziczenie… Jedno pracuje, drugie nie – objęcie ubezpieczeniem zdrowotnym. Renta lub emerytura po wcześniej zmarłym małżonku. Rozliczenie podatkowe gospodarstwa domowego z dwiema osobami pracującymi.. itd.

    Tym ludziom trzeba dać żyć, w sensie społecznych przywilejów, tak samo jak normalnym parom.
    Co nie zmienia mojego hetero i obrony tego hetero przed najazdem tolerancji.

  8. “Małżeństw” jest coraz mniej
    Bo homoseksualistów nie jest dużo. Wieloletnie pary czekały na to prawo, i się doczekały (lub je sobie wywalczyły) i wzięły te “śluby”. Będzie “ślubów” coraz mniej, bo stan wysycenia popytu jest bliski.

    Nie interesuje mnie, kto z kim śpi i nie sądzę, że homo jest kwestią moralną. To jest, niemoralną.
    Jeśli homo jest niemoralne, to niemoralny jest celibat.
    Idąc tym tropem, związki hetero są moralne a piori. A czy rzeczywiście?
    Z pojęciem “moralności” w tej dziedzinie bym dyskutowała.

    Ślub homo ma bardzo ważną funkcję prawną. Choć inaczej się powinien nazywać, żeby do naszej kultury to pasowało. Żyje sobie dwoje ludzi tej samej płci jak w małżeństwie. Spełniają swoje role, jakkolwiek to nazwać. Małżeństwo ma prawa, partnerzy nie mają. Wspólny kredyt na dom, dziedziczenie… Jedno pracuje, drugie nie – objęcie ubezpieczeniem zdrowotnym. Renta lub emerytura po wcześniej zmarłym małżonku. Rozliczenie podatkowe gospodarstwa domowego z dwiema osobami pracującymi.. itd.

    Tym ludziom trzeba dać żyć, w sensie społecznych przywilejów, tak samo jak normalnym parom.
    Co nie zmienia mojego hetero i obrony tego hetero przed najazdem tolerancji.

  9. “Małżeństw” jest coraz mniej
    Bo homoseksualistów nie jest dużo. Wieloletnie pary czekały na to prawo, i się doczekały (lub je sobie wywalczyły) i wzięły te “śluby”. Będzie “ślubów” coraz mniej, bo stan wysycenia popytu jest bliski.

    Nie interesuje mnie, kto z kim śpi i nie sądzę, że homo jest kwestią moralną. To jest, niemoralną.
    Jeśli homo jest niemoralne, to niemoralny jest celibat.
    Idąc tym tropem, związki hetero są moralne a piori. A czy rzeczywiście?
    Z pojęciem “moralności” w tej dziedzinie bym dyskutowała.

    Ślub homo ma bardzo ważną funkcję prawną. Choć inaczej się powinien nazywać, żeby do naszej kultury to pasowało. Żyje sobie dwoje ludzi tej samej płci jak w małżeństwie. Spełniają swoje role, jakkolwiek to nazwać. Małżeństwo ma prawa, partnerzy nie mają. Wspólny kredyt na dom, dziedziczenie… Jedno pracuje, drugie nie – objęcie ubezpieczeniem zdrowotnym. Renta lub emerytura po wcześniej zmarłym małżonku. Rozliczenie podatkowe gospodarstwa domowego z dwiema osobami pracującymi.. itd.

    Tym ludziom trzeba dać żyć, w sensie społecznych przywilejów, tak samo jak normalnym parom.
    Co nie zmienia mojego hetero i obrony tego hetero przed najazdem tolerancji.