Reklama

Rozświetlony horyzont mienił się jasnymi kolorami miarowo przechodzącymi w ciemniejsze odcienie.

Rozświetlony horyzont mienił się jasnymi kolorami miarowo przechodzącymi w ciemniejsze odcienie. Podniósł do czoła dłoń. Szaleńczy uśmiech nie wróżył nic dobrego. Ayael przyjrzał się uważnie postaci Barbatosa w dal wodzącego wzrokiem. Był świadkiem przemiany nieśmiałego, posłusznego Anioła, wyrwanego z chałupniczej, drobiazgowej pracy ze Sfery Wenus, w wodza, przewodnika, który skutecznie i z charyzmą potrafił poprowadzić rzesze zbuntowanych przeciw decyzjom Jedynego; drobna, niepewna postura ustawicznie przekształcała się w coś mrocznego, rzadkiego w Niebie, nieskazitelna biel skrzydeł zastąpiła mroczna czerń, twarz nabrała twardego wyrazu, którego Anioły Mocy mogły pozazdrościć, rysy się wyostrzyły, a uzębienie wzbogaciło się o dwa górne kły widoczne w rzadkich uśmiechach. Uzbrojony był w długi łuk z giętkiego, księżycowego tworzywa, jak też groty strzał, wyposażone w lotki z piór pokonanych przeciwników – nim rozpłynęli się z krzykiem w eterze, tułający się później na ziemi w poszukiwaniu drogi powrotnej. Długo mierzył w horyzont. Odwrócił się w końcu do towarzyszy:

Reklama

– Lecą już. Nie będę ukrywał, wiecie zresztą sami – nie mamy szans dłużej się tutaj utrzymać. Nie po to jesteśmy w Sferze Księżyca, by kogoś pokonać, lecz by jak największą liczbę towarzyszy przetransportować na Ziemię, bezboleśnie, żeby nie błąkali się bez celu, przeszyci przez anielską zgraję Michała. Musimy szybko się zorganizować na Ziemi. Tam będziemy kontynuować bitwę – przerwał na chwilę – To nie jest tchórzostwo. Co mogliśmy w Niebie wywalczyć, to wywalczyliśmy. Belial dobrze zrobił, że jako pierwszy przekroczył tę bramę, żeby przyszykować nam powitanie, uwić gniazdo z Lucyferem, wykopać szańce, zbudować reduty. Tchórzostwem jest zostać, pławić się bezmyślnie w Esencji, monotonnie służyć. Kto teraz ma wątpliwości przekroczyć Bramę, jest śmierdzącym, przesiąkniętym tchórzostwem kanalią, i niech Ci, którzy się wahają opuścić Niebo, znikną mi z oczu w tej chwili. Jedyna dla was szansa, drugiej nie dam. Pamiętajcie, to podróż w jedna stronę – przeczekał cichy szmer i kulminację napięcia – Dobrze. Tam w oddali leci legion pod dowództwem samego Archanioła Michała, ten błyszczący na złoto miecz i jego czerep rozpoznam z każdej odległości. Nie możemy czekać na resztę, bez ociągania zmierzajcie do Bramy, ja spróbuje dać opór na czas przeprawy. Fokalor, wiesz, co masz robić.

Poruszenie ogarnęło cały oddział składający się z wielu wyczerpanych ciągłą gonitwą Aniołów. Rozkazy przechodziły z ust do ust. Nie posiadał Ayael wielkiego doświadczenia w walce, broń wymykała się z rąk, ciężka klinga przygważdżała go ku dołu, wypuszczone prze zeń strzały nie sięgały celu, w legionie Barbatosa robił za posłańca, jako że szybko potrafił się przemieszczać. Ustawił się w grupce zmierzającą do niedalekich wrót. Podróż w jedną stronę. Nie wyobrażał sobie wcześniej, nim bunt nabierał rozmachu, że skończy wydalony, przepędzony z Nieba, domu, do jakiejś nieokreślonej Ziemi. Pierwszy podniósł się Belial, tuż po strąceniu Lucyfera, potem kolejni, Zafiel, Barachiel, Nachael i inni. Z pozoru spontaniczne protesty, gestu nieposłuszeństwa, celowe unikanie obowiązków, okazały się dobrze i sprawnie zorganizowaną rebelią, do której dołączali się liczne grupki niezadowolonych. Stało się coś dziwnego przy upadku Lucyfera. Również to poczuł – możliwość życia bez Bożej Łaski. Niejednemu się to spodobało. Demony, tak ich nazwano. Teraz w Niebie została ich garstka.

Brama Raju huczała metalicznie. Zapraszała dudnieniem. Dum, dum. Jestem coraz bliżej, co za zapach? Dum, dum. Wiem, inności, zapach niewiadomego. Dum, dum. Nie ociągać się, krzyczał Fokalor. Dum, dum. Potężne filary z wtopionymi półkolumnami. Dum, dum. Masywny piedestał, Dum, dum. Z tyłu słychać zwarte szeregi. Dum, dum. Pierwsze wrzaski strąconych. Dum, dum. Szybciej wchodzić. Dum, dum. Widać już reliefy. Dum, dum. Wnikają po kolei, w nieprzezroczystą maź. Dum dum. Znikają za połyskującą taflą. Dum, dum. Nie wchłania światła, nic nie odbija. Dum,dum. Jest blisko. Dum, dum. Postacie, giną. Dum… dum. Dźwięk odbija się w głowie. Dum, dum. Zwielokrotnia się. Dum, dum. Podróż w jedną stronę. Dum, dum. Co ja tu robię? Dum, dum. Odgłosy walki. Dum, dum. Wchodzić, szybciej. Dum, dum. Nie przejdę.

– Generale, chcę walczyć, pomóc- zwrócił się Fokalora, a ten wpierw podejrzliwie popatrzył i powiedział z sarkazmem w głosie – Spływaj stąd śmieciu, tamujesz przeprawę.

Ayael wybiegł z szeregu, energicznie wzniósł się w powietrze i zobaczył, że nie ma już drogi ucieczki ze Sfery Księżyca. Siły Barbatosa, dziesiątkowane, zostały okrążone, lecz dalej broniły się dzielnie. Którędy się przecisnę? Wybaczą mi, ukorzę się. Nic nie zrobiłem, nie miałem wyjścia, to powiem – myślał gorączkowo. Wypatrzył nieckę pod pospiesznie skonstruowaną barykadą, z której rebelianci, niewidzialni dla wroga, miotali pociski. Poczekam tam do końca.

Wypuścił ostatnią strzałę. Przelatując ze świstem ugodziła w skrzydło Anioła, który krzywiąc się z bólu opadł próbując utrzymać równowagę, rozpaczliwie machając zdrową kończyną. Podniósł opuszczony miecz i wypatrywał przeciwników. Wiedział, że już przegrał. Pozostanie tułaczka efemerydy, po ziemskich lasach, jako namiastka ducha. Będzie powoli i w cierpieniu odzyskiwać siły, będzie pił żywotne soki, aż odzyska potęgę. Lecz nie tutaj. Pojawił się, rozłożył skrzydła, długie, a z piór, oczu, z sylwetki emanowała jasność.

– Jak miło. Archanioł Michał. Czuję się zaszczycony. Nie musiałeś się tak do mnie fatygować, bo po prostu jestem onieśmielony. Język mi w gardle uwiązł. Ha..ha – wyszczerzył zęby ukazując ostre kły – To prawda, że z ziemskiego raju zostały same ochłapy, a człowiek pokazał wam jedynie plecy? – powoli się cofając – To prawda Archaniele, że wypiął się na Boga? Ha..ha. Co, kolejna zabawka zawiodła?

– Za dużo gadasz. Podnieś miecz – jednocześnie Michał mocniej ścisnął swój, jakże wspaniały – inkrustowana rękojeść z błyszczącą głownią, długi jelec, którym można również zadać cios, z jednej strony karbowane, a z drugiej płaskie ostrze, płaz zdobiły napisy, które nikt, prócz właściciela, nie był wstanie odczytać, czubek miękko nużył się w ciałach demonów.

Zwarli się. Już przy pierwszych ciosach Michała, zadawanych pewnie i spokojnie, Barbatos giął się jak ziemska brzoza pod naporem wichury. Ograniczał się do parowania, nie rozglądał się wokół, gdzie w agonii padali towarzysze. Pchnięcie. Z flanki. Na odlew. Demon słabł. Cofał się przy każdym uderzeniu o parę kroków. Upadł na kolanach, ledwo się bronił bezwładnie trzymając miecz w górze. Archanioł wytrącił bezużyteczne ostrze.

– Głupcze – powiedział patrząc z góry na wroga, który z szyderczą rezygnacją czekał na ostateczny cios – Ten bunt, to wszystko – zostało zaplanowane dla człowieka – zamachnął się aż za samą głowę. Przeciął machinalnie wyciągniętą rękę, część skrzydła i bok, od barku w dół. Jak Barbatos osuwał się na posadzkę, i nim zamienił się w garstkę pyłu, zdążył w wyżłobieniu barykady zobaczyć przestraszone oczy Ayaela.

                                                    *

– Ciekawa i rzeczowa relacja. Dziękuję Ci Aniele, jesteś tym samym zwolniony z dotychczasowej służby, niebawem obejmiesz pieczę nad kolejną duszą – długo indagowany pokornie opuścił salę. Przewodniczący zwrócił się do członków Rady – Co o tym sądzicie bracia w służbie? Ciekawa, nietuzinkowa postać, wierna bożym przykazaniom, nie uniknęła jednak paru życiowych potknięć. Nie do nas należy decyzja, lecz możemy opiniować. Moim zdaniem powinniśmy odesłać duszę do Czyścia, na wierzchołek.

– Ależ Ayaelu, nie ma chyba potrzeby zwlekać, życiorys właściwie nieskazitelny, ideałów nie ma i nie będzie, to ludzie przecież. Szczera religijność, altruizm, tylko z niewielką dawką samozadowolenia, egoizmu – to fakty udowodnione i potwierdzone. Spokojna śmierć i modlitwa rodziny dopełniły owe szlachetne oblicze.

– Wyraźnie w Księdze zostało napisane, że dopuścił się niedotrzymania umowy, co jest równoznaczne ze zdradą. Szlachetność nie zmienia wagi karkołomnego czynu. Nie zasłużył na przekroczenie Bramy Raju. Nie teraz – powiedział zamykając bogato zdobioną Księgę Metatrona, pierwszego Archanioła spośród ludzi.

Reklama

6 KOMENTARZE

  1. Poslusnie hlasim, że jsem opet zde

    Na poczatek uwagi jak nastepuje :

    twarz nabrała twardego oblicza – nie lepiej „wyrazu”?

    uzębienie wzbogaciło się o dwa kły – dlaczego dwa a nie cztery i jeśli dwa, to górne czy dolne. Bo chyba nie prawe lub lewe.

    silny tułów przepasany był długi łuk z giętkiego mithrilu – Tułów przepasany łukiem ? Mithril był lepszy na kolczugę i szkoda, że jej nie miał, a łuk może z diabelskiego metalu, pogardliwie przez nieświadomych jego wartości sreberkiem zwanego (symbol Pt, liczba atomowa 78)

    Stało się coś dziwnego przy upadku Lucyfera. Również to poczuł – możliwość życia bez Bożej Łaski. Niejednemu się to spodobało – ładne.

    Wystawianie na próbę może się bardzo różnie skończyć.

    • hey:)
      poprawki uwzględniłem; mithril słaby, bo jeszcze z Tolkiena;
      każda część może być postrzegana osobno, bez wglądu na pozostałe, a także mogą być traktowane jako element wspólny – najlepiej to drugie;
      pomysł nienowy, wymaglowany na wszystkie sposoby, dlatego nie będę kontynuował;
      z początku zrodziła się scena, jaką mamy na końcu, a reszta miała być tylko wstępem – liczyłem na rozmiary maksymalnie dwóch stron a4 – cóż, trochę się rozbudowało i tak zacząłem mocno skracać;
      starałem się uniknąć jednoznacznej interpretacji – Ayael może być i tchórzem i zagubionym, “nawracającym” się aniołem, Lucyfer, Barbatos kiełkującym złem i słusznym buntownikiem, Bóg uginającą się, egoistyczną potęgą, jak i rozdającym karty.

  2. Poslusnie hlasim, że jsem opet zde

    Na poczatek uwagi jak nastepuje :

    twarz nabrała twardego oblicza – nie lepiej „wyrazu”?

    uzębienie wzbogaciło się o dwa kły – dlaczego dwa a nie cztery i jeśli dwa, to górne czy dolne. Bo chyba nie prawe lub lewe.

    silny tułów przepasany był długi łuk z giętkiego mithrilu – Tułów przepasany łukiem ? Mithril był lepszy na kolczugę i szkoda, że jej nie miał, a łuk może z diabelskiego metalu, pogardliwie przez nieświadomych jego wartości sreberkiem zwanego (symbol Pt, liczba atomowa 78)

    Stało się coś dziwnego przy upadku Lucyfera. Również to poczuł – możliwość życia bez Bożej Łaski. Niejednemu się to spodobało – ładne.

    Wystawianie na próbę może się bardzo różnie skończyć.

    • hey:)
      poprawki uwzględniłem; mithril słaby, bo jeszcze z Tolkiena;
      każda część może być postrzegana osobno, bez wglądu na pozostałe, a także mogą być traktowane jako element wspólny – najlepiej to drugie;
      pomysł nienowy, wymaglowany na wszystkie sposoby, dlatego nie będę kontynuował;
      z początku zrodziła się scena, jaką mamy na końcu, a reszta miała być tylko wstępem – liczyłem na rozmiary maksymalnie dwóch stron a4 – cóż, trochę się rozbudowało i tak zacząłem mocno skracać;
      starałem się uniknąć jednoznacznej interpretacji – Ayael może być i tchórzem i zagubionym, “nawracającym” się aniołem, Lucyfer, Barbatos kiełkującym złem i słusznym buntownikiem, Bóg uginającą się, egoistyczną potęgą, jak i rozdającym karty.

  3. Poslusnie hlasim, że jsem opet zde

    Na poczatek uwagi jak nastepuje :

    twarz nabrała twardego oblicza – nie lepiej „wyrazu”?

    uzębienie wzbogaciło się o dwa kły – dlaczego dwa a nie cztery i jeśli dwa, to górne czy dolne. Bo chyba nie prawe lub lewe.

    silny tułów przepasany był długi łuk z giętkiego mithrilu – Tułów przepasany łukiem ? Mithril był lepszy na kolczugę i szkoda, że jej nie miał, a łuk może z diabelskiego metalu, pogardliwie przez nieświadomych jego wartości sreberkiem zwanego (symbol Pt, liczba atomowa 78)

    Stało się coś dziwnego przy upadku Lucyfera. Również to poczuł – możliwość życia bez Bożej Łaski. Niejednemu się to spodobało – ładne.

    Wystawianie na próbę może się bardzo różnie skończyć.

    • hey:)
      poprawki uwzględniłem; mithril słaby, bo jeszcze z Tolkiena;
      każda część może być postrzegana osobno, bez wglądu na pozostałe, a także mogą być traktowane jako element wspólny – najlepiej to drugie;
      pomysł nienowy, wymaglowany na wszystkie sposoby, dlatego nie będę kontynuował;
      z początku zrodziła się scena, jaką mamy na końcu, a reszta miała być tylko wstępem – liczyłem na rozmiary maksymalnie dwóch stron a4 – cóż, trochę się rozbudowało i tak zacząłem mocno skracać;
      starałem się uniknąć jednoznacznej interpretacji – Ayael może być i tchórzem i zagubionym, “nawracającym” się aniołem, Lucyfer, Barbatos kiełkującym złem i słusznym buntownikiem, Bóg uginającą się, egoistyczną potęgą, jak i rozdającym karty.