Reklama

Nie bardzo wiem jak mam zacząć, żeby już od pierws

Nie bardzo wiem jak mam zacząć, żeby już od pierwszych liter nie wzbudzać stanu politowania u Bogu ducha winnych i ewentualnych czytelników. Moje obawy startowe nie są wynikiem braku odwagi, ale nagromadzenia, które to nagromadzenie prze na mnie z całą mocą. Przyjęło się we współczesnych kanałach informacyjnych, zwłaszcza tych o głównym nurcie, że pewne rzeczy są po prostu z definicji nieprawdziwe. Dlaczego? Gdyż one są jak „Protokoły mędrców Syjonu”. Dla tych co się nie bardzo zajmują podobnymi historiami, małe wyjaśnienie. Owe protokoły to zapisy rosyjskich służb specjalnych, ale nie tych z KGB, tylko tych Ochrany. Zawarte w tych dokumentach tezy odnoszą się do najbardziej skompromitowanej frazeologii – „spisek żydowski”.

Reklama

Historycy, których się nazywa poważnymi zgodnie twierdzą, że to prowokacja carskich służb specjalnych, która miała na celu odwrócić uwagę od bieżących wydarzeń politycznych i jak zwykle wskazać Żyda jako przyczynę. Od razu powiem, że sam dokument i dla mnie jest mało wiarygodny, żeby nie powiedzieć zabawny, niemniej faktem pozostaje, że tym dokumentem carska Rosja wywróżyła sobie przyszłość. Bez zbędnych emocji i konotacji trzeba stwierdzić, że komunizm i rewolucja październikowa w dużej mierze była dziełem Żydów, dość wspomnieć samego Marksa, Trockiego i na tym poprzestanę, bo nie w tym rzecz. Chodzi o mechanizm, nie o Żydów.

Ktoś pisze jakąś kompromitującą pozycję, za jaką „Protokoły mędrców Syjonu” można uznać bez większych oporów, to znaczy na pewno kompromitujący jest fakt, że rzecz została sfałszowana, natomiast tezy zawarte w tych zapisach mają częściowe odzwierciedlenie w późniejszej historii i losach ludzkości. Tylko kto będzie miał odwagę o tym wspomnieć, mówię rzecz jasna o poważnych tego świata, bo mnie tam wszystko jedno. Chętnych może i znalazłoby się sporo, ale za kulisami. Za kulisami trwają mniej więcej takie rozmowy jakie się toczyły w pokoju Renaty Beger, czy na salonach Radka Sikorskiego opowiadającego o polskich korzeniach Obamy. Publicznie odważnych nie widać. Nie widać z prostego powodu nagromadzenia presji wywołujących pożądane zachowania.

Pewnych rzeczy się po prostu nie mówi publicznie, ponieważ można zostać rażonym potężną i śmiertelną bronią zwaną śmiesznością. Poważny polityk, historyk, który po „Protokołach mędrców Syjonu” doszukiwałby się w komunizmie spisku żydowskiego, już poważnym nie jest, śmiesznym się staje. Gdyby nawet wykazał, że nie o żaden spisek chodzi, ale po prostu o to o co zawsze chodziło. Jedna grupa organizuje się po to, że by odebrać władzę innej grupie. Szykował się Napoleon z Francuzami i nikt tego nie nazywał spiskiem, chociaż spisków i intryg w tym czasie nie brakował. Dlaczego nie miałby się szykować Żyd Marks z innymi Żydami? Takich pytań nie zadaje się jeśli chce się być poważnym i niech mnie grom z jasnego nieba razi, jeśli ja tym pytaniem chcę uzyskać cokolwiek innego niż racjonalną odpowiedź.

Zapewne niejednemu bywalcowi Internetu znany jest ten słynny list studentki do rodziców, w którym truła się gazem, była w ciąży, złamała nogę i tak dalej, a końcu się okazuje, że to wszystko nieprawda, TYLKO oblała egzamin i będzie potarzać rok. Rodzice mimo fatalnej wieści i tak odetchnęli z ulgą, bo nie zaistniałe fakty to dopiero był ładunek emocji. Zastosowałem podobny manewr zacząłem od najbardziej skompromitowanej teorii dotyczącej Żydów, żeby przejść do innej teorii dotyczącej Murzyna. Presja na poważnych jest tak duża, a strach przed śmiesznością tak wielki, że sprawy proste, na poziomie zwykłych czynności urzędniczych urastają do niebywale nadętych teorii i treści. Akt urodzenia Baracka Obamy sprawa trywialna, prosta jak drut. Na wezwanie urzędu pokazujemy, że my tu mamy i spokojnie sobie śpimy. W przypadku aktu Baracka Obamy dzieją się rzeczy niebywałe, ktoś sobie urządza kpiny z powagi urzędu i samego prezydenta, tworząc jakieś stowarzyszenia, co i rusz pokazujące nowe kwity, a ze strony pomawianego milczenie.

Z kolei ze strony poważnych analityków mediów, itd. zachowanie już zupełnie inne, standardowe. Nie ma odważnych żeby zapytać o rzecz prostą. Dlaczego na litość boską administracja Baracka Obamy nie pokazała oryginalnego, autentycznego aktu urodzenia? Zadał to pytanie jeden doktor, czy profesor, ale od tego czasu już go nie widziałem. Natomiast w studiach TV i relacjach prasowych widzę mnóstwo opinii, które i ja mógłbym wygłosić bez żadnej wiedzy, bo jakiej wiedzy wymagają podobne stwierdzenia: „nie warto się tym zajmować, to śmieszne”, „nikt tego poważnie nie traktuje”, „sprawa jest po prostu śmieszna”. Moją uwagę zwracają powtarzające się frazy dotyczące śmieszności. Gdyby jakiś urząd w USA poprosił obywatela USA o akt urodzenia celem zweryfikowania miejsca urodzenia, a ten obywatel oświadczyłby, że to śmieszne, niepoważne, przecież wiadomo, gdzie on się urodził i nie zmierza tego komentować, to śmieszny byłby obywatel. Prawda?

Uśmialibyśmy się z obywatela po pachy, który opisowo zapewnia, że jest tak jak jest, zamiast pokazać jak jest. Przerabialiśmy to w Polsce na magistrze Kwaśniewskim, którego żona i znajomi zapewniali, że widzieli go na uczelni zatem musiał studiować, a jak studiował to na bank skończył studia, w końcu taki zdolny, że prezydentem został.  Pamiętamy to przecież doskonale, no ale w tym wypadku możemy mówić, że pan prezydent Barack Obama przeszedł przez procedury, znakiem temu urodził się tam gdzie podał. Kwaśniewski też przeszedł i od razu powiem, że nie mam pojęcia jak to wygląda proceduralnie, czy wypełnia się po prostu rubrykę we „wniosku na prezydenta”, czy też składa stosowne dokumenty, w tym akt urodzenia.

Nie wiem i nie chce mi się tego sprawdzać, ponieważ to nieistotne. Nieistotne z prostej przyczyny, ktoś podważa autentyczność aktu urodzenia prezydenta, a prezydent milczy, zamiast powiedzieć, rodacy czy Wam odbiło, macie tu kwit i sprawdzajcie nie milion sposobów, ja mam ważniejsze sprawy na głowie. Nic takiego się nie dzieje i znów można się odwołać do poważnego argumentu, że prezydent nie może reagować na tego typu prowokacje, ale to nie takie proste. Te ewentualne prowokacje idą w świat i choć można jednym ruchem przeciąć wszelkie szkodzące powadze urzędu spekulacje, urząd nie korzysta z tej możliwości. Nikt przecież nie każe Brackowi machać metryką, to zadanie dla sekretarki, która rozsyła kopię do paru biur prasowych i po krzyku. Nie ważne, to wszystko tak naprawdę nieważne, nie jestem ani wrogiem, ani przyjacielem Baracka, jego los jest mi obojętnym, mnie jak wspomniałem interesuje mechanizm.

Takie protokoły ochrany i metryka Obamy nie spędzają mi snu z powiek, ale coś takiego jak niespotykany dotąd zbieg okoliczności składający się na tragedię WTC, jest niesłychanie niebezpieczny. Tylu zagadek ilu nie próbowano poważnie potraktować nie ma żadnej innej katastrofie. Myśliwce nie poderwały się i nie zestrzeliły samolotów porywaczy, jeden z samolotów próbowali opanować pasażerowie i mimo telefonów do rodziny również w tym przypadku radary i samoloty spały, samolot się rozbił. W raporcie z tej tragedii, początkowo nie było ani słowa o trzeciej wieży, no i w końcu rzecz najbardziej dziwna, najstarsi strażacy nie pamiętają, aby w wyniku pożaru w podobny sposób, jak domek z kart, złożył się jakikolwiek wieżowiec. Natomiast wielu pirotechników i inżynierów upiera się, że tylko kontrolowane wybuchy mogły spowodować taki tragiczny efekt jako obserwowaliśmy. Na to wszystko warto jeszcze nałożyć fakt, że po tragedii, w której rzekomo cygan zawinił, ponad połowa świata postanowiła zabić kowala i tak zamiast Osamy zginął Husajn. Mamy wiele poważnych pytań, na które niewielu poważnych ludzi zdecyduje się odpowiedzieć.

Chciałbym tym tekstem postawić fundamentalne pytanie. Jak pomóc logice, analizom, myśleniu, aby nie bały się śmieszności i żeby prostackimi metodami nie przerobić to co stanowi o sile ludzkiego intelektu na spisek. W tej chwili jesteśmy na etapie przyjmowania prawd, które wyglądają na poważne, sprawy wątpliwe rozstrzygamy jak w starej baśni o szatach cesarza, niby widzimy goły zadek, ale zaraz potem patrzymy się porozumiewawczo na siebie i stwierdzam, że światło to światło na jedwabiu tak się układa. Czy to naprawdę takie nieprawdopodobne i śmieszne, że Brack Obama urodził się w Kenii, biorąc pod uwagę fakt, że jego ojciec był Kenijczykiem? A czy nie bardziej zabawne było to, że prezydent USA podsłuchiwał swojego konkurenta? Czy podpalenie Reichstagu, kogoś bawi? Ktoś wątpi po co było to zrobione i przez kogo? Skąd zatem ten strach przed choćby próbą myślenia, że przypadku WTC mogło być inaczej niż nas się zapewnia?

Śmieszności się nie boję, najbardziej boję się pogodzenia z losem przyjmującego do wiadomości rzeczy,  którym wystarczy zmienić właściciela i już wydają się ewidentnym, śmiesznym fałszem, choć przed chwilą z mocy urzędu robiły za poważną prawdę. Nie namawiam by popadać w podejrzliwości, to szkodzi zdrowiu, ale z myślenia i analizowania tak łatwo bym nie rezygnował. Jeśli pewne przekonanie staje się powszechne wśród większości, to jak to może łatwo wykorzystać cwana mniejszość, czyli politycy? Najprościej jak się da. Kto uwierzy w taką bzdurę, że WTC było krwawą prowokacją przygotowaną w jednym celu – wojna i potężna kasa z wojny. Już widomo, że nikt poważny, a skoro nikt poważny, to kto się odważy robić z siebie idiotę i pytać o to co czyni śmiesznym? Wniosek? Większość to debile, zróbmy coś niewiarygodnego, coś „niepoważnego”, a wszyscy poważni w to uwierzą lub nie odważą się pytać.

Reklama

12 KOMENTARZE

  1. Z generalną tezą artykułu
    Z generalną tezą artykułu naturalnie się zgadzam. Jednak co do dziwnego runięcia wieżowców WTC… nie dawno można było obejrzeć reportaż bodaj National Geographic czy innego Discovery na ten temat. Zdania faktycznie są podzielone – paru fachowców ( w tym jeden z bodaj Holandii) wyrażało autentyczne zdumienie tym faktem, jeden pan otwarcie mówił, że tak zsynchronizowane runięcie musiało zostać wcześniej przygotowane. Z drugiej strony, za zdaniem innych ekspertów przemawiał fakt, że część szyb w wieżowcach zostało nie tkniętych aż do momentu zawalenia konstrukcji – przy sprokurowanym wybuchu, jak mówili, stłuczone zostałyby nie tylko wszystkie szyby wież lecz także pobliskich budynków – nic takiego jednak nie miało miejsca. Dodatkowo umieszczenie ładunków ponoć nie mogło by zostać nie zauważone przez osoby postronne. Mam nadzieję, że ktoś natknie się na ten program jeszcze w TV i więcej zapamięta, bo sporo krążyło tam teorii, różnych wyjaśnień i wątpliwości, nie wszystko spamiętałam .Co do mnie – pewnie za krótko chodzę po tym świecie – ale wprost nie mieści mi się w głowie aby zamach mógł być dziełem samego rządu Stanów lub żeby tenże rząd coś o tym wiedział wcześniej i nie reagował – gdyby to się okazało prawdą…to nie wiem, chyba w nic i nikomu już bym nie uwierzyła. Pozdrawiam

    • Witam! Ważne w tym wszystkim
      Witam! Ważne w tym wszystkim jest coś takiego co sobie roboczo nazwałem “czujność intelektualna”. W takich sprawach grzechem jest nie wątpić. O ile WTC to dla mnie zagadka, o tyle co do “wymyślenia” wojny z Irakiem na fali tego wydarzenia nie mam żadnych wątpliwości. Pozdrawiam.

  2. Z generalną tezą artykułu
    Z generalną tezą artykułu naturalnie się zgadzam. Jednak co do dziwnego runięcia wieżowców WTC… nie dawno można było obejrzeć reportaż bodaj National Geographic czy innego Discovery na ten temat. Zdania faktycznie są podzielone – paru fachowców ( w tym jeden z bodaj Holandii) wyrażało autentyczne zdumienie tym faktem, jeden pan otwarcie mówił, że tak zsynchronizowane runięcie musiało zostać wcześniej przygotowane. Z drugiej strony, za zdaniem innych ekspertów przemawiał fakt, że część szyb w wieżowcach zostało nie tkniętych aż do momentu zawalenia konstrukcji – przy sprokurowanym wybuchu, jak mówili, stłuczone zostałyby nie tylko wszystkie szyby wież lecz także pobliskich budynków – nic takiego jednak nie miało miejsca. Dodatkowo umieszczenie ładunków ponoć nie mogło by zostać nie zauważone przez osoby postronne. Mam nadzieję, że ktoś natknie się na ten program jeszcze w TV i więcej zapamięta, bo sporo krążyło tam teorii, różnych wyjaśnień i wątpliwości, nie wszystko spamiętałam .Co do mnie – pewnie za krótko chodzę po tym świecie – ale wprost nie mieści mi się w głowie aby zamach mógł być dziełem samego rządu Stanów lub żeby tenże rząd coś o tym wiedział wcześniej i nie reagował – gdyby to się okazało prawdą…to nie wiem, chyba w nic i nikomu już bym nie uwierzyła. Pozdrawiam

    • Witam! Ważne w tym wszystkim
      Witam! Ważne w tym wszystkim jest coś takiego co sobie roboczo nazwałem “czujność intelektualna”. W takich sprawach grzechem jest nie wątpić. O ile WTC to dla mnie zagadka, o tyle co do “wymyślenia” wojny z Irakiem na fali tego wydarzenia nie mam żadnych wątpliwości. Pozdrawiam.

  3. Z generalną tezą artykułu
    Z generalną tezą artykułu naturalnie się zgadzam. Jednak co do dziwnego runięcia wieżowców WTC… nie dawno można było obejrzeć reportaż bodaj National Geographic czy innego Discovery na ten temat. Zdania faktycznie są podzielone – paru fachowców ( w tym jeden z bodaj Holandii) wyrażało autentyczne zdumienie tym faktem, jeden pan otwarcie mówił, że tak zsynchronizowane runięcie musiało zostać wcześniej przygotowane. Z drugiej strony, za zdaniem innych ekspertów przemawiał fakt, że część szyb w wieżowcach zostało nie tkniętych aż do momentu zawalenia konstrukcji – przy sprokurowanym wybuchu, jak mówili, stłuczone zostałyby nie tylko wszystkie szyby wież lecz także pobliskich budynków – nic takiego jednak nie miało miejsca. Dodatkowo umieszczenie ładunków ponoć nie mogło by zostać nie zauważone przez osoby postronne. Mam nadzieję, że ktoś natknie się na ten program jeszcze w TV i więcej zapamięta, bo sporo krążyło tam teorii, różnych wyjaśnień i wątpliwości, nie wszystko spamiętałam .Co do mnie – pewnie za krótko chodzę po tym świecie – ale wprost nie mieści mi się w głowie aby zamach mógł być dziełem samego rządu Stanów lub żeby tenże rząd coś o tym wiedział wcześniej i nie reagował – gdyby to się okazało prawdą…to nie wiem, chyba w nic i nikomu już bym nie uwierzyła. Pozdrawiam

    • Witam! Ważne w tym wszystkim
      Witam! Ważne w tym wszystkim jest coś takiego co sobie roboczo nazwałem “czujność intelektualna”. W takich sprawach grzechem jest nie wątpić. O ile WTC to dla mnie zagadka, o tyle co do “wymyślenia” wojny z Irakiem na fali tego wydarzenia nie mam żadnych wątpliwości. Pozdrawiam.

  4. Z generalną tezą artykułu
    Z generalną tezą artykułu naturalnie się zgadzam. Jednak co do dziwnego runięcia wieżowców WTC… nie dawno można było obejrzeć reportaż bodaj National Geographic czy innego Discovery na ten temat. Zdania faktycznie są podzielone – paru fachowców ( w tym jeden z bodaj Holandii) wyrażało autentyczne zdumienie tym faktem, jeden pan otwarcie mówił, że tak zsynchronizowane runięcie musiało zostać wcześniej przygotowane. Z drugiej strony, za zdaniem innych ekspertów przemawiał fakt, że część szyb w wieżowcach zostało nie tkniętych aż do momentu zawalenia konstrukcji – przy sprokurowanym wybuchu, jak mówili, stłuczone zostałyby nie tylko wszystkie szyby wież lecz także pobliskich budynków – nic takiego jednak nie miało miejsca. Dodatkowo umieszczenie ładunków ponoć nie mogło by zostać nie zauważone przez osoby postronne. Mam nadzieję, że ktoś natknie się na ten program jeszcze w TV i więcej zapamięta, bo sporo krążyło tam teorii, różnych wyjaśnień i wątpliwości, nie wszystko spamiętałam .Co do mnie – pewnie za krótko chodzę po tym świecie – ale wprost nie mieści mi się w głowie aby zamach mógł być dziełem samego rządu Stanów lub żeby tenże rząd coś o tym wiedział wcześniej i nie reagował – gdyby to się okazało prawdą…to nie wiem, chyba w nic i nikomu już bym nie uwierzyła. Pozdrawiam

    • Witam! Ważne w tym wszystkim
      Witam! Ważne w tym wszystkim jest coś takiego co sobie roboczo nazwałem “czujność intelektualna”. W takich sprawach grzechem jest nie wątpić. O ile WTC to dla mnie zagadka, o tyle co do “wymyślenia” wojny z Irakiem na fali tego wydarzenia nie mam żadnych wątpliwości. Pozdrawiam.

  5. Fajny tekst
    Fajny tekst ale … Radzę sprawdzić jak naprawdę było z magistrem Kwaśniewskim. W tej samej sytuacji był również premier Mazowiecki. Co do metryki Obamy to akt urodzenia nie ma oryginału, jest nim po prostu wpis do księgi. To co dostajemy to są zawsze kopie będące jedynie potwierdzeniami powyższego wpisu.
    “Najwazniejszym dowodem jest oficjalna metryka urodzenia (birth certificate) wydana na podstawie danych z oficjalnego rejestru w mieście urodzenia. Zdarzają się jednak wypadki, ze narodzenie nie zostało zarejestrowane urzędowo i nie ma danych o narodzeniu w rejestrze. W takim wypadku metryka urodzenia może być zastąpiona innym oficjalnym dokumentem wydanym nie później niż 5 lat po urodzeniu. Takim dokumentem może być metryka chrztu, szpitalny zapis urodzenia, rekord z censusu (spisu ludnosci), kartoteka szkolna. Jeśli brakuje nawet tych dokumentów, urodzenie w USA może być stwierdzone rownież na podstawie zeznań pisemnych osób, które były świadkami urodzenia (najczęściej rodzina, położna, lekarz, itd.).” Tak więc tak naprawdę to każdy może sprawdzić gdzie urodził się Obama. Wystarczy udać się do miaste jego urodzenia i …..

  6. Fajny tekst
    Fajny tekst ale … Radzę sprawdzić jak naprawdę było z magistrem Kwaśniewskim. W tej samej sytuacji był również premier Mazowiecki. Co do metryki Obamy to akt urodzenia nie ma oryginału, jest nim po prostu wpis do księgi. To co dostajemy to są zawsze kopie będące jedynie potwierdzeniami powyższego wpisu.
    “Najwazniejszym dowodem jest oficjalna metryka urodzenia (birth certificate) wydana na podstawie danych z oficjalnego rejestru w mieście urodzenia. Zdarzają się jednak wypadki, ze narodzenie nie zostało zarejestrowane urzędowo i nie ma danych o narodzeniu w rejestrze. W takim wypadku metryka urodzenia może być zastąpiona innym oficjalnym dokumentem wydanym nie później niż 5 lat po urodzeniu. Takim dokumentem może być metryka chrztu, szpitalny zapis urodzenia, rekord z censusu (spisu ludnosci), kartoteka szkolna. Jeśli brakuje nawet tych dokumentów, urodzenie w USA może być stwierdzone rownież na podstawie zeznań pisemnych osób, które były świadkami urodzenia (najczęściej rodzina, położna, lekarz, itd.).” Tak więc tak naprawdę to każdy może sprawdzić gdzie urodził się Obama. Wystarczy udać się do miaste jego urodzenia i …..

  7. Fajny tekst
    Fajny tekst ale … Radzę sprawdzić jak naprawdę było z magistrem Kwaśniewskim. W tej samej sytuacji był również premier Mazowiecki. Co do metryki Obamy to akt urodzenia nie ma oryginału, jest nim po prostu wpis do księgi. To co dostajemy to są zawsze kopie będące jedynie potwierdzeniami powyższego wpisu.
    “Najwazniejszym dowodem jest oficjalna metryka urodzenia (birth certificate) wydana na podstawie danych z oficjalnego rejestru w mieście urodzenia. Zdarzają się jednak wypadki, ze narodzenie nie zostało zarejestrowane urzędowo i nie ma danych o narodzeniu w rejestrze. W takim wypadku metryka urodzenia może być zastąpiona innym oficjalnym dokumentem wydanym nie później niż 5 lat po urodzeniu. Takim dokumentem może być metryka chrztu, szpitalny zapis urodzenia, rekord z censusu (spisu ludnosci), kartoteka szkolna. Jeśli brakuje nawet tych dokumentów, urodzenie w USA może być stwierdzone rownież na podstawie zeznań pisemnych osób, które były świadkami urodzenia (najczęściej rodzina, położna, lekarz, itd.).” Tak więc tak naprawdę to każdy może sprawdzić gdzie urodził się Obama. Wystarczy udać się do miaste jego urodzenia i …..

  8. Fajny tekst
    Fajny tekst ale … Radzę sprawdzić jak naprawdę było z magistrem Kwaśniewskim. W tej samej sytuacji był również premier Mazowiecki. Co do metryki Obamy to akt urodzenia nie ma oryginału, jest nim po prostu wpis do księgi. To co dostajemy to są zawsze kopie będące jedynie potwierdzeniami powyższego wpisu.
    “Najwazniejszym dowodem jest oficjalna metryka urodzenia (birth certificate) wydana na podstawie danych z oficjalnego rejestru w mieście urodzenia. Zdarzają się jednak wypadki, ze narodzenie nie zostało zarejestrowane urzędowo i nie ma danych o narodzeniu w rejestrze. W takim wypadku metryka urodzenia może być zastąpiona innym oficjalnym dokumentem wydanym nie później niż 5 lat po urodzeniu. Takim dokumentem może być metryka chrztu, szpitalny zapis urodzenia, rekord z censusu (spisu ludnosci), kartoteka szkolna. Jeśli brakuje nawet tych dokumentów, urodzenie w USA może być stwierdzone rownież na podstawie zeznań pisemnych osób, które były świadkami urodzenia (najczęściej rodzina, położna, lekarz, itd.).” Tak więc tak naprawdę to każdy może sprawdzić gdzie urodził się Obama. Wystarczy udać się do miaste jego urodzenia i …..