Reklama

Jakiś tydzień temu przeczytałem w jednej z gazet o walce właścicieli posesji z zakładem energetycznym, który w zamierzchłych czasach postawił na ich działce swoje urządzenia.

Jakiś tydzień temu przeczytałem w jednej z gazet o walce właścicieli posesji z zakładem energetycznym, który w zamierzchłych czasach postawił na ich działce swoje urządzenia. Bez wnikania, jak to się odbyło, na jakiej podstawie, zaciekawił mnie aspekt końcowy tej sprawy i orzeczenie sądu. Okazało się, że te urządzenia postawione są bez umocowania prawnego, Ci ludzie nic z tego nie mają, nie mogą się ich pozbyć, a na dodatek są szkodliwe dla ich zdrowia, niebezpiecze dla ich inwentarza i budynków. Każda z instancji Sądu odrzucała ich roszczenia, Sąd Okręgowy odesłał sprawę do Sądu Rejonowego w Kielcach, który 23.06.2010 wydał wyrok odmawiający właścicielom posesji prawa do wyrzucenia urządzeń z ich działki argumetując to tak "Prawo własności nie jest prawem absolutnym i często musi ustąpić na rzecz dobra ogólnego wyrażającego sie koniecznością zaspokajania potrzeb społecznych, nie wyłaczając samego właściciela." Tak pada jeden z bastionów wolności, jakim jest prawo do własności prywatnej. Tak, jak urzędnik może zadecydować, czy prawidłowo zajmujesz się swoimi dziećmi, tak urzędnik może stwierdzić według własnego widzimisię, że w sumie Twoja działka, dom, choć są Twoją własnością, to konieczność społeczna zezwala mu na to, aby zająć Twoją własność. To otwiera szerokie pole do nadużyć, dowolnej interpertacji, itp.Słyszy się tu i ówdzie, że są szykowane próby kontrolowania internetu. W jakim kierunku zmierzamy? Nikt jakoś o tym nie krzyczy, w mediach PO, PIS, krzyż, a bocznymi drogami po malutki stajemy się niewolnikami, na każdym kroku cenzurowani, pilnowani.

Reklama

48 KOMENTARZE

  1. Nie łączyłbym tego
    z tym, że “pomalutku stajemy się niewolnikami”. Takie siupy to dla mnie raczej złogi PRLu w świadomości urzędników – zwłaszcza w przedsiębiorstwach, które przez lata były państwowe. Złogi dobrzesięmające, niestety, jako nikomu nie zależy, żeby takie sprawy likwidować. Wygodne to jest po prostu, a zasłanianie się dobrem wspólnym prowadzi do wynaturzeń.

    Przykład analogiczny do przedstawionego: owdowiała starsza pani (daleka rodzina), mieszka obecnie w połówce bliźniaka w podmiejskiej dzielnicy. Niedługo po wybudowaniu domu, w zamierzchłych latach 70′ XX wieku ówczesny OPEC wybudował NA działce, bezpośrednio PRZY domku, niewielkie pomieszczenie, dosłownie kilka metrów kw., zawierające węzeł ciepłowniczy dla kilkunastu domków przy tej samej ulicy/ w tym samym kwartale. Przez lata pomieszczenie funkcjonowało sobie niezależnie od reszty działki, klucz do kłódki mieli tylko pracownicy OPEC. Właściciele działki nie mogli zrobić z tym fantem nic, w związku z dobrem wspólnym – ale też i nie przeszkadzało im ono zbytnio, przez kilkanaście lat przyzwyczaili się więc do jego istnienia, tym bardziej, że nic nieprzyjemnego z tego dla nich nie wynikało. Aliści po …dziestu latach wybudowana z siporeksu czy innego gazobetonu przybudówka zaczęła się sypać. I oto OPEC przysłał oficjalne pismo, domagając się od starszej pani remontu przybudówki, uzasadniając to faktem, że jest ona właścicielką działki i jako taka jest odpowiedzialna za stan urządzeń.

    Trafiła jednak kosa na kamień, starsza pani ma zięcia prawnika, który w odpowiedzi wystosował uprzejme pismo, pozostawiające OPECowi wybór – albo rozbiorą przybudówkę i przeniosą węzeł (właścicielki działki nie interesuje, dokąd), albo zapłacą zaległy czynsz i/lub odszkodowanie za lata użytkowania fragmentu działki bez tytułu prawnego. Oczywiście o remoncie przez właścicielkę mowy nie ma. Sprawa jest w toku.

    A gdyby starsza pani NIE miała zięcia prawnika? Podejrzewam, że tak czy inaczej na bezczela by od niej wyegzekwowano zwrot kosztów tego remontu, chociażby grożąc odcięciem ogrzewania. Bezczelność ludzi, którzy mają władzę (chociażby tylko nad czyimś kaloryferem) jest rzeczą wstrętną – ale to nie wynalazek PO i PiSu.

  2. Nie łączyłbym tego
    z tym, że “pomalutku stajemy się niewolnikami”. Takie siupy to dla mnie raczej złogi PRLu w świadomości urzędników – zwłaszcza w przedsiębiorstwach, które przez lata były państwowe. Złogi dobrzesięmające, niestety, jako nikomu nie zależy, żeby takie sprawy likwidować. Wygodne to jest po prostu, a zasłanianie się dobrem wspólnym prowadzi do wynaturzeń.

    Przykład analogiczny do przedstawionego: owdowiała starsza pani (daleka rodzina), mieszka obecnie w połówce bliźniaka w podmiejskiej dzielnicy. Niedługo po wybudowaniu domu, w zamierzchłych latach 70′ XX wieku ówczesny OPEC wybudował NA działce, bezpośrednio PRZY domku, niewielkie pomieszczenie, dosłownie kilka metrów kw., zawierające węzeł ciepłowniczy dla kilkunastu domków przy tej samej ulicy/ w tym samym kwartale. Przez lata pomieszczenie funkcjonowało sobie niezależnie od reszty działki, klucz do kłódki mieli tylko pracownicy OPEC. Właściciele działki nie mogli zrobić z tym fantem nic, w związku z dobrem wspólnym – ale też i nie przeszkadzało im ono zbytnio, przez kilkanaście lat przyzwyczaili się więc do jego istnienia, tym bardziej, że nic nieprzyjemnego z tego dla nich nie wynikało. Aliści po …dziestu latach wybudowana z siporeksu czy innego gazobetonu przybudówka zaczęła się sypać. I oto OPEC przysłał oficjalne pismo, domagając się od starszej pani remontu przybudówki, uzasadniając to faktem, że jest ona właścicielką działki i jako taka jest odpowiedzialna za stan urządzeń.

    Trafiła jednak kosa na kamień, starsza pani ma zięcia prawnika, który w odpowiedzi wystosował uprzejme pismo, pozostawiające OPECowi wybór – albo rozbiorą przybudówkę i przeniosą węzeł (właścicielki działki nie interesuje, dokąd), albo zapłacą zaległy czynsz i/lub odszkodowanie za lata użytkowania fragmentu działki bez tytułu prawnego. Oczywiście o remoncie przez właścicielkę mowy nie ma. Sprawa jest w toku.

    A gdyby starsza pani NIE miała zięcia prawnika? Podejrzewam, że tak czy inaczej na bezczela by od niej wyegzekwowano zwrot kosztów tego remontu, chociażby grożąc odcięciem ogrzewania. Bezczelność ludzi, którzy mają władzę (chociażby tylko nad czyimś kaloryferem) jest rzeczą wstrętną – ale to nie wynalazek PO i PiSu.

    • Myślę,
      że taki sposób rozwiązywania (?) spraw właśnie wszedł w krew i trudno go raczej wykorzenić. To się bezpośrednio łączy z układzikami “Polski powiatowej”, niezależnie do wielkości i rzeczywistego statusu miejscowości. I najśmieszniejsze – nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek działał w kierunku ich zlikwidowania, raczej widzę, że takie przyzwyczajenia są dziedziczone.

    • Myślę,
      że taki sposób rozwiązywania (?) spraw właśnie wszedł w krew i trudno go raczej wykorzenić. To się bezpośrednio łączy z układzikami “Polski powiatowej”, niezależnie do wielkości i rzeczywistego statusu miejscowości. I najśmieszniejsze – nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek działał w kierunku ich zlikwidowania, raczej widzę, że takie przyzwyczajenia są dziedziczone.

  3. Być może to ‘uzasadnienie’ sądu jest w istocie
    ostrzeżeniem. Skoro prawo własności ‘nie jest prawem absolutnym’, to sąd może uznać, że jeśli właściciela posesji pozbawi się połowy majątku i wesprze biedniejszych, to postąpi się na ‘rzecz zaspokajania dobra społecznego’, prawda?
    Niech więc się cieszy, że to go nie spotkało.
    Nie ma co daleko szukać:
     – składka ZUS – jest się jej właścicielem, czy nie? Czy w dowolnym momencie można poprosić o wypłacenie ‘swoich’ pieniędzy? Nie?
     – drzewa nieowocowe na swojej posesji – można je wyciąć bez pytania się o zgodę urzędnika? Skoro jestem właścicielem to mogę z moją własnością zrobić co chcę, w tym zniszczyć.
    A co takiego fajnego mówi art. 2 Konstytucji? – Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej. W zależności od potrzeby raz akcentuje się ‘państwo prawne’, innym razem ‘sprawiedliwość społeczną’. Myślę, ża autorzy Konstytucji mieli na myśli ‘I tak zostaniesz wyrąbany, obywatelu’, tylko nie wypadało tego tak wprost napisać. 

  4. Być może to ‘uzasadnienie’ sądu jest w istocie
    ostrzeżeniem. Skoro prawo własności ‘nie jest prawem absolutnym’, to sąd może uznać, że jeśli właściciela posesji pozbawi się połowy majątku i wesprze biedniejszych, to postąpi się na ‘rzecz zaspokajania dobra społecznego’, prawda?
    Niech więc się cieszy, że to go nie spotkało.
    Nie ma co daleko szukać:
     – składka ZUS – jest się jej właścicielem, czy nie? Czy w dowolnym momencie można poprosić o wypłacenie ‘swoich’ pieniędzy? Nie?
     – drzewa nieowocowe na swojej posesji – można je wyciąć bez pytania się o zgodę urzędnika? Skoro jestem właścicielem to mogę z moją własnością zrobić co chcę, w tym zniszczyć.
    A co takiego fajnego mówi art. 2 Konstytucji? – Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej. W zależności od potrzeby raz akcentuje się ‘państwo prawne’, innym razem ‘sprawiedliwość społeczną’. Myślę, ża autorzy Konstytucji mieli na myśli ‘I tak zostaniesz wyrąbany, obywatelu’, tylko nie wypadało tego tak wprost napisać. 

  5. Dziwne. Znam radcę prawnego
    Dziwne. Znam radcę prawnego pracującego dla jednego z zakładów energetycznych, który żali się, że rozprawy w sprawie słupów (a jest ich od kilku lat całe mnóstwo), są dla niego skrajnie frustrujące, bo z góry skazane na porażkę. Jego rola to tylko minimalizowanie kosztów. Jest już nawet ponoć orzecznictwo SN dotyczące tej kwestii. Tyle, że dotyczą odszkodowań, a nie usuwania urządzeń postawionych za głębokiej komuny na prywatnych posesjach.

  6. Dziwne. Znam radcę prawnego
    Dziwne. Znam radcę prawnego pracującego dla jednego z zakładów energetycznych, który żali się, że rozprawy w sprawie słupów (a jest ich od kilku lat całe mnóstwo), są dla niego skrajnie frustrujące, bo z góry skazane na porażkę. Jego rola to tylko minimalizowanie kosztów. Jest już nawet ponoć orzecznictwo SN dotyczące tej kwestii. Tyle, że dotyczą odszkodowań, a nie usuwania urządzeń postawionych za głębokiej komuny na prywatnych posesjach.

  7. własność ludowa
    Na prawie znam się tak jak wszyscy, ale coś pamiętam że na prawach Rzymu tylko cesarza dotyczyła absolutna własność. Pozostali posiadacze byli zawsze pod jakimś względem ograniczeni w swoich możliwościach dysponowania i np nie mogli budować tak jak chcieli.
    W średniowiecznej Europie król był prywatnym właścicielem kraju i wszelkie nadania ziemi wiązały się z ograniczeniami i jakimiś narzuconymi świadczeniami na rzecz władcy.
    Później zamordystyczne rządy demokracji, obojętnie czy w wersji komuszej czy burżujskiej chętnie przypisały sobie owe szczególne prawa królewskie i bardzo je polubiły a nawet twórczo rozszerzyły.
    Można zatem uznać że pewne ograniczenia prawa własności mają długą tradycję i całkiem nie da się ich wyeliminować, jednak muszą dotyczyć bardzo nielicznych i wyjątkowych spraw.

    • Prawo własności

      "Prawo własności nie jest prawem absolutnym i często musi ustąpić na rzecz dobra ogólnego wyrażającego sie koniecznością zaspokajania potrzeb społecznych, nie wyłaczając samego właściciela”

      Tak jest i nie ma w tym nic ludowego ani komunistycznego, ani czyniącego z nas niewolników. Kiedyś już była dyskusja na ten temat. Jest coś takiego, jak wywłaszczenie na określony cel publiczny (np. budowę drogi, szkoły, pod zalanie sztucznego zbiornika wodnego).Ma być za słusznym odszkodowaniem odpowiadającym wartości wywłaszczonej nieruchomości lub wartości odebranego prawa. W polskim prawodawstwie obowiązuje zasada numerus clausus celów publicznych, na które może zostać dokonane wywłaszczenie.

      "Nieruchomość może być wywłaszczona tylko na rzecz Skarbu Państwa albo na rzecz jednostki samorządu terytorialnego. Wywłaszczeniem może być objęta cała nieruchomość albo jej część. Jeżeli wywłaszczeniem jest objęta część nieruchomości, a pozostała część nie nadaje się do prawidłowego wykorzystywania na dotychczasowe cele, na żądanie właściciela lub użytkownika wieczystego nieruchomości nabywa się tę część w drodze umowy na rzecz Skarbu Państwa lub na rzecz jednostki samorządu terytorialnego, w zależności od tego, na czyją rzecz następuje wywłaszczenie."
      Nadużycia są jak najbardziej i to po obu stronach. Pisaliście o nadużyciach urzędników, to ja już nie będę, za to napiszę o nadużyciach właścicieli, którzy nieraz całymi latami blokują budowę np. drogi – w Warszawie słynne skrzyżowanie Płowiecka/Ostrobramska/Marsa było blokowane przez komis samochodowy.

      Innym przykładem może być służebność gruntowa:

      "Służebność gruntowaograniczone prawo rzeczowe, obciążające nieruchomość służebną w celu zwiększenia użyteczności innej nieruchomości zwanej władnącą. Nieruchomość można obciążyć na rzecz właściciela innej nieruchomości prawem, z którego wynika, że właściciel innej nieruchomości może korzystać w określonym zakresie z nieruchomości obciążonej. Służebność gruntowa może mieć na celu zwiększenie użyteczności nieruchomości władnącej lub jej oznaczonej części."

         Nieznajomość prawa szkodzi, niestety najpierw szkodzi słabszym, czyli ludności. Starsza pani miała kuzyna prawnika, a jak się nie ma, to trzeba wynająć. TAK JEST NIE TYLKO W POLSCE.

      Dopiero wyedukowane i umiejące bronić swoich praw społeczeństwo może zmusić urzędników do przestrzegania prawa.

  8. własność ludowa
    Na prawie znam się tak jak wszyscy, ale coś pamiętam że na prawach Rzymu tylko cesarza dotyczyła absolutna własność. Pozostali posiadacze byli zawsze pod jakimś względem ograniczeni w swoich możliwościach dysponowania i np nie mogli budować tak jak chcieli.
    W średniowiecznej Europie król był prywatnym właścicielem kraju i wszelkie nadania ziemi wiązały się z ograniczeniami i jakimiś narzuconymi świadczeniami na rzecz władcy.
    Później zamordystyczne rządy demokracji, obojętnie czy w wersji komuszej czy burżujskiej chętnie przypisały sobie owe szczególne prawa królewskie i bardzo je polubiły a nawet twórczo rozszerzyły.
    Można zatem uznać że pewne ograniczenia prawa własności mają długą tradycję i całkiem nie da się ich wyeliminować, jednak muszą dotyczyć bardzo nielicznych i wyjątkowych spraw.

    • Prawo własności

      "Prawo własności nie jest prawem absolutnym i często musi ustąpić na rzecz dobra ogólnego wyrażającego sie koniecznością zaspokajania potrzeb społecznych, nie wyłaczając samego właściciela”

      Tak jest i nie ma w tym nic ludowego ani komunistycznego, ani czyniącego z nas niewolników. Kiedyś już była dyskusja na ten temat. Jest coś takiego, jak wywłaszczenie na określony cel publiczny (np. budowę drogi, szkoły, pod zalanie sztucznego zbiornika wodnego).Ma być za słusznym odszkodowaniem odpowiadającym wartości wywłaszczonej nieruchomości lub wartości odebranego prawa. W polskim prawodawstwie obowiązuje zasada numerus clausus celów publicznych, na które może zostać dokonane wywłaszczenie.

      "Nieruchomość może być wywłaszczona tylko na rzecz Skarbu Państwa albo na rzecz jednostki samorządu terytorialnego. Wywłaszczeniem może być objęta cała nieruchomość albo jej część. Jeżeli wywłaszczeniem jest objęta część nieruchomości, a pozostała część nie nadaje się do prawidłowego wykorzystywania na dotychczasowe cele, na żądanie właściciela lub użytkownika wieczystego nieruchomości nabywa się tę część w drodze umowy na rzecz Skarbu Państwa lub na rzecz jednostki samorządu terytorialnego, w zależności od tego, na czyją rzecz następuje wywłaszczenie."
      Nadużycia są jak najbardziej i to po obu stronach. Pisaliście o nadużyciach urzędników, to ja już nie będę, za to napiszę o nadużyciach właścicieli, którzy nieraz całymi latami blokują budowę np. drogi – w Warszawie słynne skrzyżowanie Płowiecka/Ostrobramska/Marsa było blokowane przez komis samochodowy.

      Innym przykładem może być służebność gruntowa:

      "Służebność gruntowaograniczone prawo rzeczowe, obciążające nieruchomość służebną w celu zwiększenia użyteczności innej nieruchomości zwanej władnącą. Nieruchomość można obciążyć na rzecz właściciela innej nieruchomości prawem, z którego wynika, że właściciel innej nieruchomości może korzystać w określonym zakresie z nieruchomości obciążonej. Służebność gruntowa może mieć na celu zwiększenie użyteczności nieruchomości władnącej lub jej oznaczonej części."

         Nieznajomość prawa szkodzi, niestety najpierw szkodzi słabszym, czyli ludności. Starsza pani miała kuzyna prawnika, a jak się nie ma, to trzeba wynająć. TAK JEST NIE TYLKO W POLSCE.

      Dopiero wyedukowane i umiejące bronić swoich praw społeczeństwo może zmusić urzędników do przestrzegania prawa.

  9. Ponieważ nie jestem fundamentalistą liberałów , zgodziłem
    się na wymianę rur (przechodzących przez moją działkę) po zapewnieniu,przez poważnych ludzi,że doprowadzą wszystko do stanu poprzedniego. Wykopali,zasypali,walonkami udeptali – wot i choroszo. Rok po sądach się z bydłem ciągałem i odpuściłem,bo sąd ma w dupie prywatną własność , zasuwa bajki o ,,społecznych uwarunkowaniach”,zaś pozwani wzięli stado superdrogich prawników zamiast za 1/10 kosztów usunąć zniszczenia.
    Stąd mój apel – nie odpuszczajcie! Zrobić wycenę /biegły/ ,adwokata i do sądu. Zwrócą z kosztami i odsetkami. Trzeba tylko się uzbroić ,w cierpliwość,na kilka lat.

      • Droga Lukrecjo – nie wiesz o czym mówisz . Takie umowy
        nic nie znaczą . Doły zasypane.Kostka brukowa ,,ubita spychem”(wariat by się męczył na kolanach), całoroczne rośliny warte majątek zniknęły – i po kłopocie. W sądzie minimum 2 lata. Jak mają dobrego prawnika – dostaniesz 1000 złotych po trzech,albo zmuszą Cię do ugody.

          • Poza tym , nie mam na myśli jakiegoś ,,ważnego celu”
            państwowego ani lokalnego. Tylko syf.Syf brud i smród. Nawet jak coś ładnie i wyjątkowo zrobisz – musisz stróża postawić albo cztery kamery z rejestratorem time-lapse. Albo w takim miejscu dom wybudować,że samochody nie jeżdżą ciężarowe ani debile nie ,,dryftują” ani żulia pijana nie zagląda. Czasem po prostu ręce opadają – do ziemi. Nie masz tak nigdy?

          • Dom mam w dobrym miejscu
            uliczka jest ślepa, a mój jest przy końcu. Nic nie jeździ orócz mnie i 3 sąsiadów. Żulia nie zagląda. Miejsce wybrał mój ojciec, właśnie mając spokój na względzie.

  10. Ponieważ nie jestem fundamentalistą liberałów , zgodziłem
    się na wymianę rur (przechodzących przez moją działkę) po zapewnieniu,przez poważnych ludzi,że doprowadzą wszystko do stanu poprzedniego. Wykopali,zasypali,walonkami udeptali – wot i choroszo. Rok po sądach się z bydłem ciągałem i odpuściłem,bo sąd ma w dupie prywatną własność , zasuwa bajki o ,,społecznych uwarunkowaniach”,zaś pozwani wzięli stado superdrogich prawników zamiast za 1/10 kosztów usunąć zniszczenia.
    Stąd mój apel – nie odpuszczajcie! Zrobić wycenę /biegły/ ,adwokata i do sądu. Zwrócą z kosztami i odsetkami. Trzeba tylko się uzbroić ,w cierpliwość,na kilka lat.

      • Droga Lukrecjo – nie wiesz o czym mówisz . Takie umowy
        nic nie znaczą . Doły zasypane.Kostka brukowa ,,ubita spychem”(wariat by się męczył na kolanach), całoroczne rośliny warte majątek zniknęły – i po kłopocie. W sądzie minimum 2 lata. Jak mają dobrego prawnika – dostaniesz 1000 złotych po trzech,albo zmuszą Cię do ugody.

          • Poza tym , nie mam na myśli jakiegoś ,,ważnego celu”
            państwowego ani lokalnego. Tylko syf.Syf brud i smród. Nawet jak coś ładnie i wyjątkowo zrobisz – musisz stróża postawić albo cztery kamery z rejestratorem time-lapse. Albo w takim miejscu dom wybudować,że samochody nie jeżdżą ciężarowe ani debile nie ,,dryftują” ani żulia pijana nie zagląda. Czasem po prostu ręce opadają – do ziemi. Nie masz tak nigdy?

          • Dom mam w dobrym miejscu
            uliczka jest ślepa, a mój jest przy końcu. Nic nie jeździ orócz mnie i 3 sąsiadów. Żulia nie zagląda. Miejsce wybrał mój ojciec, właśnie mając spokój na względzie.

  11. To króciutko, jak to jest w czasie Pacyficznym
    Struktura użyteczności publicznej nazywa się public easement (ułatwienie?).

    Fragmenty tych struktur są z konieczności ulokowane na prywatnych działkach. Jakaś płyta kryjąca lokalną dystrybucję elektryczności i gazu jest w praktyce przy co 10-15 domu. Jest naniesiona na planie działki i kupujący o tym wie. Nie dość, że wie, to i zgadza się na warunki, bo na właścicielu spoczywa obowiązek dbania o nią – nie w sensie technicznym, ale odchwaszczania, utrzymania w czystości, w zakresie normalnego dbania o posesję.

    Dokumentacja działki zawsze ma rubrykę dotyczącą planów na przyszłość, mogących wpłynąć na tę posesję – czy coś na ten temat jest wiadomo. To jest obowiązkowa i ważna rubryka.

    Działki pod liniami przesyłowymi są (często, nie zawsze) włączone do parceli, choć bezpośrednio pod drutami dom stać nie może. Właściciel takiej działki od tego terenu też płaci podatek, musi o niego dbać. Wiosną wyrastają chaszcze, na wysokość człowieka, jak się skończą deszcze to chaszcze schną i stanowią zagrożenie pożarowe. Trzeba kosić zatem, bo jeżdżą i oglądają miejskie władze, komu tu mandat wlepić (niebagatelny, 200-300 dolarów, dają czas 10-14 dni na poprawę stanu, znowu przyjeżdżają, znowu mandat, po kilku takich liczą po 50$ za każdy dzień, a potem do sądu).
    Pod liniami przesyłowymi można mieć ogródek lub sad, albo inne drzewa, ale w pewnej odległości od siebie (żeby samochód przejechał) i do pewnej wysokości (co by się w druty nie wplątały). Można ten teren ogrodzić, ale tak, żeby służby mogły się dostać o każdej godzinie, bez uprzedniej zgody.

    Nie udało nam się dowiedzieć, jaki wpływ na życie ma bliska obecność linii wysokiego napięcia. Nie chodzi o względy zdrowotne – o tym każdy chętnie mówi, że zagrożenie nie zostało stwierdzone.
    Rzecz w zaburzeniach natury elektromagnetycznej. Telefon komórkowy, sieć wi-fi, bluetooth w domu (bezprzewodowe klawiatuty i myszy).
    W firmie energetycznej nikt nie potrafil udzielić informacji.
    Może ktoś wie?

    • Linie przesyłowe wysokiego napięcia to jest realne
      zagrożenie,chociaż nikt o tym głośno bo furorę robią BTS-y czyli nadajniki sieci GSM.
      Sieć energetyczna w Europie to 50Hz prąd przemienny o napięciu 230V ale w liniach przesyłowych /wielkie słupy i podwieszone na izolatorach przewody/ nawet 440 kV(czterysta czterdzieści tysięcy Volt/.
      Ty masz w Stanach częstotliwość sieci energetycznej 60Hz i napięcie (w gniazdku ) 120V,masz na pewno transformator obok domu /na słupie czy w ,,skrzynce”?/ , bo zewnętrzna linia ma 7,2 kV(7200V).No i najważniejsze – w Stanach nie ma czegoś takiego jak ,,trójfazowe zasilanie”,co u Nas jest powszechne.Możesz jedynie podłączyć urządzenie na napięcie 240V.
      Więc jeżeli masz linię napowietrzną 7,2kV to żyjesz w silnym polu elektromagnetycznym(szczególnie gdy powietrze wilgotne), a gdyby w pobliżu przebiegała linia wysokiego napięcia (wspomniane wyżej wielkie stalowe słupy) to masz środowisko niezbyt przyjazne ani zdrowe.Jedyna pociecha,to owe 60Hz przemiennego prądu,bo nasze , europejskie 50Hz – jak doskonale wiesz jest w ,,pobliżu” czeęstotliwości skurczu mięśnia sercowego.

  12. To króciutko, jak to jest w czasie Pacyficznym
    Struktura użyteczności publicznej nazywa się public easement (ułatwienie?).

    Fragmenty tych struktur są z konieczności ulokowane na prywatnych działkach. Jakaś płyta kryjąca lokalną dystrybucję elektryczności i gazu jest w praktyce przy co 10-15 domu. Jest naniesiona na planie działki i kupujący o tym wie. Nie dość, że wie, to i zgadza się na warunki, bo na właścicielu spoczywa obowiązek dbania o nią – nie w sensie technicznym, ale odchwaszczania, utrzymania w czystości, w zakresie normalnego dbania o posesję.

    Dokumentacja działki zawsze ma rubrykę dotyczącą planów na przyszłość, mogących wpłynąć na tę posesję – czy coś na ten temat jest wiadomo. To jest obowiązkowa i ważna rubryka.

    Działki pod liniami przesyłowymi są (często, nie zawsze) włączone do parceli, choć bezpośrednio pod drutami dom stać nie może. Właściciel takiej działki od tego terenu też płaci podatek, musi o niego dbać. Wiosną wyrastają chaszcze, na wysokość człowieka, jak się skończą deszcze to chaszcze schną i stanowią zagrożenie pożarowe. Trzeba kosić zatem, bo jeżdżą i oglądają miejskie władze, komu tu mandat wlepić (niebagatelny, 200-300 dolarów, dają czas 10-14 dni na poprawę stanu, znowu przyjeżdżają, znowu mandat, po kilku takich liczą po 50$ za każdy dzień, a potem do sądu).
    Pod liniami przesyłowymi można mieć ogródek lub sad, albo inne drzewa, ale w pewnej odległości od siebie (żeby samochód przejechał) i do pewnej wysokości (co by się w druty nie wplątały). Można ten teren ogrodzić, ale tak, żeby służby mogły się dostać o każdej godzinie, bez uprzedniej zgody.

    Nie udało nam się dowiedzieć, jaki wpływ na życie ma bliska obecność linii wysokiego napięcia. Nie chodzi o względy zdrowotne – o tym każdy chętnie mówi, że zagrożenie nie zostało stwierdzone.
    Rzecz w zaburzeniach natury elektromagnetycznej. Telefon komórkowy, sieć wi-fi, bluetooth w domu (bezprzewodowe klawiatuty i myszy).
    W firmie energetycznej nikt nie potrafil udzielić informacji.
    Może ktoś wie?

    • Linie przesyłowe wysokiego napięcia to jest realne
      zagrożenie,chociaż nikt o tym głośno bo furorę robią BTS-y czyli nadajniki sieci GSM.
      Sieć energetyczna w Europie to 50Hz prąd przemienny o napięciu 230V ale w liniach przesyłowych /wielkie słupy i podwieszone na izolatorach przewody/ nawet 440 kV(czterysta czterdzieści tysięcy Volt/.
      Ty masz w Stanach częstotliwość sieci energetycznej 60Hz i napięcie (w gniazdku ) 120V,masz na pewno transformator obok domu /na słupie czy w ,,skrzynce”?/ , bo zewnętrzna linia ma 7,2 kV(7200V).No i najważniejsze – w Stanach nie ma czegoś takiego jak ,,trójfazowe zasilanie”,co u Nas jest powszechne.Możesz jedynie podłączyć urządzenie na napięcie 240V.
      Więc jeżeli masz linię napowietrzną 7,2kV to żyjesz w silnym polu elektromagnetycznym(szczególnie gdy powietrze wilgotne), a gdyby w pobliżu przebiegała linia wysokiego napięcia (wspomniane wyżej wielkie stalowe słupy) to masz środowisko niezbyt przyjazne ani zdrowe.Jedyna pociecha,to owe 60Hz przemiennego prądu,bo nasze , europejskie 50Hz – jak doskonale wiesz jest w ,,pobliżu” czeęstotliwości skurczu mięśnia sercowego.

  13. No i o to chodzi. Potrzeba
    No i o to chodzi. Potrzeba tylko troszkę dobrej woli. Wiadomym jest, że gdzies te kable, urządzenia muszą być, ale nie może to być na zasadzie, że ja mam kasę i dlatego prawo jest za mną, wynajmę sobie stado prawników i załatwię każdego.

  14. No i o to chodzi. Potrzeba
    No i o to chodzi. Potrzeba tylko troszkę dobrej woli. Wiadomym jest, że gdzies te kable, urządzenia muszą być, ale nie może to być na zasadzie, że ja mam kasę i dlatego prawo jest za mną, wynajmę sobie stado prawników i załatwię każdego.