Reklama

Problem gospodarczy Grecji jest stosunkowo szeroko omawiany. A co się dzieje w Portugalii? Niestety Portugalia znajduje się w takiej samej sytuacji. Po pęknięciu bańki, w tym kraju, drastycznie zwiększył się deficyt fiskalny. A gdy zabrakło pieniędzy w budżecie, to rząd zwiększył obciążenia podatkowe. I co mu to dało? Dochody podatkowe rządu Portugalii – spadły! Co już kompletnie pogrążyło finanse kraju. Kolejny przykład na poparcie tezy, że w czasie deflacji lub recesji, jakiekolwiek podwyżki podatków, zmniejszają wpływy budżetowe państwa. Portugalia zrobiła dokładnie takie same błędy, jak kiedyś Japonia.
 
Dochody podatkowe rządu = nominalny PKB × stawka podatkowa x współczynnik elastyczności dochodów.
Podczas deflacji zwiększenie podatków redukuje inwestycje przedsiębiorstw i konsumpcję prywatną. Co zmniejsza wielkość PKB, a w efekcie zmniejsza wartość łącznych wpływów budżetowych. A kiedy mniej pieniędzy wpływa do budżetu, to sytuacja finansowa państwa pogarsza się. Przy takich ruchach rządu stabilizacja finansowa budżetu jest po prostu niemożliwa.
Chcę zwrócić uwagę, na jeszcze jeden fakt: zmniejszanie wydatków rządowych na ubezpieczenie społeczne jest także równoważne ze wzrostem obciążeń podatkowych społeczeństwa. To znaczy, że przynosi ten sam efekt.
Portugalia w 2011 roku podniosła ogólna stawkę podatku VAT z 21% do 23%. Jednocześnie zniosła szereg, dotychczas funkcjonujących, ulg w tym podatku (związanych ze sprzedażą energii, powierzchni usługowych itd.). Co jeszcze skumulowało efekt zwiększenia VAT.
Po wdrożeniu tych bardzo bolesnych dla społeczeństwa podwyżek, rząd Portugalii chwalił się, że „w porównaniu z poprzednim rokiem, oczekuje 11,6% wzrostu dochodów budżetowych”. A po roku, na dzień 31 lipca 2012r., ze zdziwieniem podliczył, że w praktyce, dochody podatkowe budżetu… zmalały o 1,1%!
Znowu sprawdziło się prawo, że: w sytuacji kryzysu gospodarczego wywołanego recesją, z tendencją do deflacji, wynikiem wzrostu obciążeń podatkowych, jest spadek dochodów budżetu.
Powód jest oczywisty, po upadku bańki gospodarka kurczy się, dochodu ludzi maleją. W Portugalii od czasu wybuchu kryzysu tempo „wzrostu” gospodarczego jest ujemne i wynosiło -1,6% w 2011r., -3,2% w 2012r. i przewiduje się -2,3% w roku obecnym.
Gospodarka Portugalii maleje, a jednocześnie bezrobocie rośnie. W maju tego roku poziom bezrobocia w Portugalii osiągnął rekordowy poziom 17,6%. I to nie koniec. Niestety szacuje się (według danych OECD), że za rok poziom ten sięgnie 18,6%.
A co z cenami? W bieżącym roku Inflacja w Portugalii oscyluje poniżej 1%. Co prawda, w jakiś sposób ceny nie spadają, jednak gdy wzrost cen detalicznych jest bliski zeru, to można stwierdzić, że zbliża się już tendencja deflacyjna.
Ogólny obraz gospodarki tego państwa napawa pesymizmem. Co gorsza, zamiast otrzymać wsparcie od takich instytucji jak Unia Europejska czy Międzynarodowy Fundusz Walutowy, to Portugalia poszła drogą twardej polityki oszczędnościowej. I dlatego sytuacja społeczeństwa stopniowo się załamuje. Ludzie masowo tracąc pracę tworzą coraz bardziej zdesperowaną siłę. W wyniku czego sytuacji polityczna Portugalii wydaje się być coraz bardziej niestabilna.
W lipcu światem polityki wstrząsnęła informacja o dymisji ministra spraw zagranicznych oraz ministra finansów. Co i tak nie uspokoiło nastrojów społecznych. Tym bardziej że już w sierpniu sekretarz stanu ds. skarbu został oskarżony o współudział w fałszowaniu informacji na temat budżetu państwa, za rządów partii socjalistycznej w 2005r. I oczywiście odszedł ze stanowiska. Powody tak niestabilnej sytuacji politycznej Portugalii nie są co prawda w pełni oczywiste. Ale widoczną przyczyna jest atak ze strony społeczeństwa, które jest przeciwne polityce oszczędnościowej. Innymi słowy: jeżeli partie polityczne tworzące obecną koalicję dalej będą promować politykę oszczędności, to ich czas w parlamencie jest policzony. Już teraz znaczące siły społeczne Portugalii domagają się przeprowadzenia przyspieszonych wyborów.
http://sankei.jp.msn.com/world/news/130703/erp13070309140002-n1.htm
Kto może je wygrać? Obawiam się, że podobnie jak w Grecji, na niezadowoleniu społecznym, swoją siłę mogą zbudować partie ekstremistyczne. Ledwo ustabilizowała się sytuacja na Bałkanach, a czyżby znowu zbliżał się koniec spokoju w Europie?
 

Reklama