Reklama

Dopóki będzie choć jedna grupa zawodowa, której z metra należą się wcześniejsze emerytury, mamy jak w banku, że inne będą się domagały, aby tej łaski też dostąpić.

Dopóki będzie choć jedna grupa zawodowa, której z metra należą się wcześniejsze emerytury, mamy jak w banku, że inne będą się domagały, aby tej łaski też dostąpić. Tak jest i będzie, przynajmniej w przewidywalnej przyszłości, w kraju, którego niepodległość wywalczyły związki zawodowe, a praca kojarzona jest raczej z ciężką mitręgą niż z twórczym sensem życia. Owszem, są zawody przy wykonywaniu których człowiek zużywa się szybciej, fizycznie bądź psychicznie. Jednak, nie każdy, nie wszyscy w tym samym czasie oraz, co najważniejsze, nigdzie nie jest powiedziane, że człowiek urodził się po to, aby całe życie stać przy tej samej maszynie. Zresztą, nie oszukujmy się. Wielu naszych 50-letnich emerytów świetnie na rynku pracy funkcjonuje. Są poszukiwani przez pracodawców, którzy nie muszą za nich płacić zusu i, dobrze o tym wiedząc, chętnie swoje usługi oferują. Wystarczy w dowolnej gazecie przejrzeć ogłoszenia w rubryce Praca.

Pewnie kiedyś będzie tak, jak powinno. Chcesz w sile wieku zamiast dalej użerać się z bachorami, pobyczyć się na plażach Florydy – ok. bierz z ubezpieczalni to, co udało ci się przez te 25 lat szkolnej harówy uciułać, i hulaj dusza. Póki co jednak, mówi Marek Borowski, będzie tak, że te uciułane grosze w tzw. II filarze będą tak mizerne, że tak naprawdę nikt na wcześniejsze, pomostowe nie będzie się kwapił. Więc, jego zdaniem, cały ten rwetes o taki czy inny katalog uprawnionych do wcześniejszych emerytur jest niepotrzebny. Ergo, nie ma się o co chandryczyć, rząd powinien ustąpić, utrzymać przywileje dla tych, którym państwo hojną ręką wcześniej je rozdało. I tak nie będą z nich korzystać, bo nie mieliby z czego żyć. Otóż, bzdura. Wezmą, co im państwo da i zaraz umieszczą w gazecie ogłoszenie: emerytka szuka pracy, samochód, korepetycje, przygotowanie do egzaminów gimnazjalnych, w grupach i indywidualnie.

Reklama

Problem oczywiście w tym, że wezmą nie tylko z własnych uciułanych. Także z tych zusowskich. Które, tak się złożyło, dzięki zaległościom historycznym liczą się jako nasze, ogólnopaństwowe i które cienko przędą, żeby nie powiedzieć jeszcze dosadniej. Potencjalnych chętnych pomostowych rząd liczy na milion. Chce ich ograniczyć do dwustu tysięcy z hakiem. W interesie pozostałych ośmiuset tysięcy aktualnie 30 działaczy związkowych przedłuża swoją gościnę w ministerstwie pracy, dokąd na dywanik wzywa premiera. Jest wśród nich nauczyciel Broniarz, ten od 9-tysięcznej pensji. I pielęgniarka Gardias, która jest wszędzie, za każdym razem w innej fryzurze.

Acha, dopóki będzie choć jedna grupa zawodowa … Demagogia? Co z górnikami dołowymi, żołnierzami, kaskaderami, strażakami? W porządku. Od nich odwrotu nie ma. Niech tam, skoro słowo Boniego się rzekło. Choć ci co naprawdę muszą, powinni po przejściu przez komisję lekarską otrzymać zasłużoną rentę. Oczywiście z zakazem pracy.

Reklama

3 KOMENTARZE