Reklama

Po nic jest potrzebna PO i nikomu przyzwoitemu, rozumnemu oraz patrzącemu realnie na świat nie jest potrzebna PO. Jednak PO istnieje i dla wielu ten stan rzeczy jest konieczny, wręcz niezbędny do życia. Przede wszystkim o życie własne i PO walczy kończący się premier Donald Tusk, stąd też ostatnie odcinki opery mydlanej wydają się bardziej wypełnione trupem, zdradą i miłością niż poprzednie. Podtrzymuję swoją diagnozę, że Tusk u władzy dogorywa, na fuchę w UE już nie liczy i pozostaje mu walczyć o silną partię dla siebie, czyli absolutnie sobie podporządkowaną, tak bardzo jak PiS Kaczyńskiemu. Donald musi doprowadzić do stanu jakim od lat definiował PiS – bez Kaczyńskiego nie ma PiS, bez Tuska nie ma PO. Ten cel jest pewny i chociaż zawsze się mylimy zgadując, co się w polskiej polityce zdarzy, tego jednego dążenia możemy być więcej niż pewni. Gdy się ma wyznaczony cel to należy rozejrzeć się za środkami i oglądać na wrogów. Póki co w PO Tusk jest poza konkurencją, ani Gowin, ani Schetyna mu nie zagrozi, natomiast z zewnątrz ma śmiertelne zagrożenie i ono się nazywa Bronisław Komorowski. Dziś Tusk nie musi się obawiać Gowina, jako realnego rywala dla swojego przywództwa partyjnego, Schetyna jest groźniejszy, bo nasłany przez Komorowskiego, jednak i w tym przypadku da się sprawy poukładać bardzo łatwo. Naczelną cechą Tuska jest tchórzostwo i lenistwo, a zaraz po nich cwaniactwo, Komorowski z kolei jest dupowaty i nie przejmuje się ludzkim śmiechem, ale swój chłopski rozum ma i wie kiedy i na co może sobie pozwolić. Przetrwał Bronek upokorzenia, przetrwał gafy, pościągał do kancelarii wpływowych izraelitów socjalistycznych i towarzyszy sowieckich. Media zaczęły szanować i pokazywać jak się patrzy, CBOS podaje rekordy zaufania na poziomie Castro i jest Bronek kuty na tyle, że sobie odbija na Tusku mniej lub bardziej udanymi żartami.

Na Komorowskiego trzeba uważać, przy takich mecenasach, przy takim zapleczu izraelsko-sowieckim, żartów nie ma i Donald w takich okolicznościach przyrody w życiu nie zrobi nic spektakularnego, odważnego, wymagającego wysiłku, ponieważ nie czuje się w tej dyscyplinie dobrze, poza tym nie musi ryzykować nigdy nie ryzykował. Bronkowi nie podskakiwać, reszta się sam ułoży lub pierzchnie, bo cóż to za rywale niby? Gowin jest czymś na obraz i podobieństwo Dorna, błyszczy, ale musi mieć odpowiednie tło, samotnie zgubi się na kanapce, nie tacy się gubili. Jestem skłonny uwierzyć, że na wypadek dymisji i wyrzucenia Gowina z PO pójdzie za nim trzech, co najwyżej 10, bo 46 na pewno nie. Tusk odpala kolejne odcinki opery mydlanej, ponieważ potrzebuje czasu na zweryfikowane ewentualnych buntowników. Wcześniej, czy później Donald Gowina musi odstrzelić, nie tylko dla partyjnej higieny, ale żeby dać żer mediom, które cisną na dymisję „ciemnogrodu”, dlatego chce go odstrzelić, gdy już Gowin będzie ugotowanych jak niegdyś jego poprzednicy. Koszt niewielki, zyski spore, prządek w partii, poklask Lisa, Olejnik i całej czeredy „medialnej”. W ramach niewielkiego kosztu padnie blady strach na „konserwatywnych”, którzy pokornie zegną karku, ale są już zidentyfikowani jako ostatni na listach PO albo i poza listą. Na nich Tusk nie może liczyć w wyborach partyjnych i po to forsuje zmianę ordynacji, by wsparły go głodne mandatów doły. Wybory w PO mają być powszechne i elektroniczne, w praktyce oznacza to, że ten ma władzę, kto liczy głosy i ten ma władzę, na którego partyjne doły patrzą jak na świętego.

Reklama

O ile Tuskowi uda się wyczyścić szeregi i wprowadzić nową ordynację, zwycięstwo w partyjnych wyborach ma pewne i kolejne 4 lata spokoju, ale jest jeszcze jeden warunek. Nie wiem czy konieczny, niemniej bez utrzymania władzy rządowej, do czasu wyborów partyjnych, Tuskowi będzie na pewno ciężej zdobyć stołek szefa partii. Musi Donald wytrzymać rok z okładem i to będzie najtrudniejsze. Komorowski będzie się działaniu Tuska przyglądał i jeśli uzna, że Donald traci wszystko, zacznie szukać nowego lidera partii. Najpoważniejszy rywal Tuska trzyma wszystkie karty i nawet nie musi chować w rękawie, bo sprawy wyglądają jasno. Komorowskiemu jest wsio ryba kto w PO dostanie służbowy samochód i prawo wyboru samochodów dla innych. Donald musi tylko zagwarantować Bronisławowi bez wąsa, że nie poważy się na kandydowanie i nie ruszy żyrandola, ani nie wystawi nowego ciecia wyłonionego z szeregów PO. Wydaje się raczej pewne, że takie warunki są do spełnienia, zresztą Donald jako kandydat jest spalony, natomiast PO gdyby nagle miała konfliktować się z Komorowskim nic by nie zyskała. Tusk jest w szachu, teraz to on musi pokazać Bronkowi, że ma siłę, by wygrać w PO i zagwarantować gajowemu błogi spokój. Komorowskiemu nie tylko powiewa, czy PO będzie Donalda, czy Grzegorza, jemu nawet i to wisi, czy PO będzie partią władzy. Komorowski potrzebuje wsparcia politycznego, które będzie wspierać jego drugą kadencję, zabezpieczać weta i z tego co pamiętam wystarczy mu 2/5 plus jeden głos. Jak widać PO jest potrzebna Tuskowi i Komorowskiemu, ale dla obu wcale nie musi być partą silną, wystarczy, że będzie miała 20% i robiła, co do niej należy. Najsłabszym punktem powyższej analizy jest strach przed Smoleńskiem, na wypadek władzy PiS, która długo rządzić nie musi, ale może się dorwać do kwitów, jednak nie takie rzeczy się rozpłaszczało medialnie.

PiS u władzy siłą rzeczy będzie tracił, PO w opozycji łatwo odegra ofiarę „faszyzmu”, Ruscy i amerykanie zablokują resztę, taki jest najgorszy możliwy scenariusz dla Donalda i Bronka. Minimalizm dający gwarancje bezpieczeństwa i odpędzający najpoważniejsze zagrożenie. Tym samym zadowolą się urocze lemingi i muszę zmartwić wszystkich optymistów. Rozejrzyjcie się wokół siebie, a zrozumiecie, że nie ma szans na mniejszy wynik niż 20% PO. 20% lemingów będzie głosować na PO tak długo, aż nie padnie sygnał, że jest coś modniejszego. W tych procentach mieszczą się zarówno żyjące z władzy PO lemingi-trutnie, jak i lemingi-janczarzy, dla których jedynym sensem, nie tylko politycznego, życia jest wbijanie na pal Kaczora. Partia PO będzie się degradować i już nigdy nie będzie tak silna jak była, ale dopóki PiS lub coś lepszego od PiS nie zdobędzie co najmniej większości parlamentarnej układ sił się nie zmieni. Ciągle wszyscy wyczekujemy następcy, a może nie jest potrzebny żaden następca. Spójrzmy na rozkład sił. I co widzimy? No niechby nawet 35% dla PiS, zatem cała parlamentarna reszta, bo planktonu nie liczę, daje 65% i wszyscy są „antykaczystami”. Czy ludziom pociągającym za sznurki musi zależeć na nowej pewnej sile, czy oni zwyczajnie mają w dupie wysokie nakłady i nieuchronne zużycie kolejnych liderów ludu. Macie swoje 65% i się bijcie o władzę albo przeszkadzajcie władzy PiS, gdy się obsuniecie w sondażach. Nikomu się nic w tej i z tą partią nie chce robić, bo wszyscy zainteresowani są albo nażarci i poustawiani, wystarczy się dogadać, albo karmią się nienawiścią. Jest mało prawdopodobieństwo, że układ politycznych sił zmieni się na poziomie większości konstytucyjnej, a dopiero taki cud zagroziłby śmiertelnym zwrotem akcji. Upierał się nie będę przy tej wersji, ale wziąłbym poważnie pod uwagę i rozwagę taki najbardziej trywialny, prosty i dość typowy dla realiów PRLII scenariusz.

Reklama

20 KOMENTARZE

  1. Bredzisław I Słaby pokazał wczoraj Tuskowi figę
    "Bronisław Komorowski ocenił, że wprowadzenie radykalnych rozwiązań dotyczących związków partnerskich nie jest możliwe bez zmiany konstytucji. Dodał, że zapisy polskiej ustawy zasadniczej są w tym względzie bardzo konserwatywne."

    "Według prezydenta można zrobić przykrość ludziom żyjącym w nieformalnych związkach heteroseksualnych, homoseksualnych czy aseksualnych, jeśli się rozbudzi ich nadzieje na "radykalne rozwiązania", które się okażą niemożliwe ze względu na konstytucję."


    Dał tym samym do zrozumienia pedalskiemu lobby, żeby sobie odpuścili. I jak tu nie lubić Żyrandolowego Bronka:-)
     
  2. Bredzisław I Słaby pokazał wczoraj Tuskowi figę
    "Bronisław Komorowski ocenił, że wprowadzenie radykalnych rozwiązań dotyczących związków partnerskich nie jest możliwe bez zmiany konstytucji. Dodał, że zapisy polskiej ustawy zasadniczej są w tym względzie bardzo konserwatywne."

    "Według prezydenta można zrobić przykrość ludziom żyjącym w nieformalnych związkach heteroseksualnych, homoseksualnych czy aseksualnych, jeśli się rozbudzi ich nadzieje na "radykalne rozwiązania", które się okażą niemożliwe ze względu na konstytucję."


    Dał tym samym do zrozumienia pedalskiemu lobby, żeby sobie odpuścili. I jak tu nie lubić Żyrandolowego Bronka:-)
     
  3. albo rybka albo sznurek
    Tusk nie może wpuścić nikogo na swoje miejsce, a tym bardziej oddać nawet chwilowo swojej posady opozycji z powodu góry śmierdzących biznesów prowadzonych przez jego ludzi. To nie może się wydać. Tusk musi bronić jak lew dostępu do kwitów, bo inaczej  protektorzy go załatwią całkiem dosłownie.
    On nie ma wyboru, albo wszystko w garści, albo koniec.

  4. albo rybka albo sznurek
    Tusk nie może wpuścić nikogo na swoje miejsce, a tym bardziej oddać nawet chwilowo swojej posady opozycji z powodu góry śmierdzących biznesów prowadzonych przez jego ludzi. To nie może się wydać. Tusk musi bronić jak lew dostępu do kwitów, bo inaczej  protektorzy go załatwią całkiem dosłownie.
    On nie ma wyboru, albo wszystko w garści, albo koniec.

  5. a Tusk
    się śmieje i przestawia sobie pionki na szachownicy.Gra nami gra Polską.Medianci polskojęzyczni stoją murem za nim bo jak on to i oni.Ale naród mało myśli i to kupuje co powiedzą i napiszą.Żałość bierze.

    A Żołnierzom Wyklętym chwała.

  6. a Tusk
    się śmieje i przestawia sobie pionki na szachownicy.Gra nami gra Polską.Medianci polskojęzyczni stoją murem za nim bo jak on to i oni.Ale naród mało myśli i to kupuje co powiedzą i napiszą.Żałość bierze.

    A Żołnierzom Wyklętym chwała.