Reklama

Zapewne większość jest w stanie rozpoznać film Piła, dla niektórych film kultowy, dla innych bzdurna sieczka – i słusznie, bowiem twórcy poszli w s

Zapewne większość jest w stanie rozpoznać film Piła, dla niektórych film kultowy, dla innych bzdurna sieczka – i słusznie, bowiem twórcy poszli w standardowe powielanie produkując n-te części, która to kolejna charakteryzuje się coraz kunsztowniejszymi cielesnymi torturami. Skupiając się na części pierwszej – istotnym elementem fabuły są sceny nagłej pobudki w urządzeniu zdającym śmierć, po czym włącza się telewizor i kukiełka na rowerze oznajmia, jakimi to uwięziony jest śmieciem (wegetatorem, kombinatorem czy innym) oraz, że pozostało mu minuta lub parę minut życia, jeżeli nie spróbuje uwolnić się z pułapki, zazwyczaj okaleczając, poświęcając kawałek ciała lub zadając sobie ból – wyławiając klucze z kwasu, wyrywając haki ze skóry itp. Służyć to miało swoistemu oczyszczeniu się więźnia, spojrzeniu na życie inaczej, dostrzeżeniu wartości, o ile oczywiście się uwolnił. Sporo widzów, tu i ówdzie, zachwycało się tą, eufemistycznie mówiąc, ekscentryczną metodą terapii psychicznej.

Reklama

Teraz, załóżmy, że rzeczywiście ktoś się budzi w obcym pomieszczeniu, z kolczastą maską na głowie i dostaje wiadomość, że może za minutę zginąć. Nie trzeba stosów książek, studiów i dyplom egzaminów państwowych na psychologa, żeby zorientować się, iż delikwent najbliższe 10 min. pożytkowałby na walce z szokiem (wg scenariusza dawno zostałby zadźgany przez urządzenie),a dalej szukałby rozwiązań najmniej bolesnych, na końcu dojrzałby do samookaleczenia.

 Bliższym prawdy jest „127 godzin” Danny Boyle’a, film przewyższający o siedem sfer niebieskich od powyżej omawianego, w którym to bohater (wybaczcie sample) został nieszczęśliwie uwięziony przez skałę w wąskim wąwozie – dopiero po parunastu godzinach przez myśl mu przeszło, by nóż wykorzystać do obcięcia przygwożdżonej ręki, a ponadto od pomysłu do wykonania jeszcze długa droga. Z początku trwał w szoku, później racjonalizował swoje położenie – jak to możliwe, że tak głupio wpadł?

Kolejny przebój, Matrix, szkoda strzępić, nie, stukać w klawiaturę pisząc o fabule, bo kto nie zna tego hitu, ten żywiony jedynie na TV Trwam, a słuch ma pojony przez Radio Maryja, nie zbawiennym dla umysłu TVN-em społem z publiczną, telewizją oczywiście. A więc pan Anderson, dowiedziawszy się, iż był wyłącznie uwiezioną organiczną baterią, nośnikiem energii, a świat, w którym funkcjonował, to tylko program maskujący rzeczywistość, skwitował informację niezbyt, przyznajmy to szczerze, obfitym pawiem. Ciekawą postać stanowił nijaki Cypher, również uwolniony z niewiedzy, który jednak tej wolności ma dość – „Niewiedza jest błogosławieństwem”.

Ile czasu zajmuje Kowalskiemu, Nowakowi i innemu wyborcy (chodzi o apologetów, nie lemingów) obecnego obozu rządzącego, że świat „wartości”, o który się opierali, to szachrajstwo i złuda? Ile będzie motał się w niedowierzaniu, szoku? Jak długo będzie miał włączony system obronny, negował alternatywną informację, mechanicznie odpierał ataki na domeczek z kart? Ile czasu będzie racjonalizował sobie, usprawiedliwiał, upierał się, że tak trzeba? Kiedy wpadnie w apatię, polityczny tumiwisizm i powie sobie: ”gówno mnie to obchodzi”? Kiedy wyrwie się z marazmu, poczuje próżnię i poszuka alternatywy – gdziekolwiek? Odpowiedź jest prosta, nie zdąży wyjść z pierwszego etapu, bo się (finansowa) maska zaciśnie, a nawet jak nie, to większość ugrzęźnie na drugim, może na trzecim etapie, garstka tylko zwalczy wstyd, storturuje umysł i dojdzie do końcowego oczyszczenia. Niełatwo wyprzeć się autorytetów, od lat wpajanych – prosty człowiek, Wałęsa, organizator i przywódca Solidarności, pierwszy premier, Mazowiecki, pionier porozumienia poza podziałami po okrągłym stole, erudyta Michnik, inteligentny głosiciel prawdy, sympatyczny dyplomata Geremek, uwrażliwiony na cierpienia maluczkich, Jacek Kuroń, człowiek – instytucja, elektryzujący młodzież, filantrop, Jurek Owsiak i wielu innych. Co więcej, wrogowie publiczni, Morfeusze, dotychczas znienawidzeni, stają się zrozumiani. Niestety, jak to z człowiekiem bywa, upadek jednych autorytetów, może często skończyć się bezkrytycznym zamienieniem na inne.

Reklama