Reklama

Człowiek to emocja w tłumie i rozum w jednostce.

Człowiek to emocja w tłumie i rozum w jednostce. Nawet nieźle wyszło jak na początek, pamiętajcie, Wy, którzy mnie czytacie, aby po mojej śmierci cytować jak najczęściej – na moją pamiątkę.

Reklama

Dzień nastał przepojony refleksją, 100 tysięcy ludzi zebrało się wokół świętej Góry Kalwarii, aby uczcić i opłakiwać śmierć Boga. Patrząc rozumem jednostki na emocje tłumu, nie sposób pojąć jak to możliwe, że miliony wierzą w historię bohaterów, którzy jeśli w ogóle, to zrodzili się ponad 2 tysiące lat temu. Gdy historia sprzed 2 tysięcy lat wydarzyła się dziś sądy, media i opinia publiczna miałyby pełne usta roboty.

Kto odważny niech spróbuje sobie wyobrazić, że niepełnoletnia Marta zachodzi w ciążę z dojrzałym i dużo starszym mężczyzną Jerzym. Lokalne społeczeństwo wytyka parę palcami, rodzice dziewczyny wyrzucają ją z domu; sąsiedzi z rodzinnego małego miasteczka. Para tuła się od miasta do miasta aby zarobić parę złotych w szarej strefie. Czasami jakiś uczciwy, w tej chwili bankrutujący, właściciel przydrożnego baru, pozwala parze odpocząć w pomieszczeniu gospodarczym. Któregoś dnia, właśnie w takich okolicznościach, na zapleczu przydrożnego baru, ciężarna strudzona drogą i zestresowana ostatnimi wydarzeniami zaczyna rodzić. Szczęśliwie, bez szkoły oddechów, znieczulenia, ale za to w okolicznościach porodu rodzinnego przychodzi na świat dziecię. Piękny, zdrowy syn, któremu rodzice dają na imię Alan.

Przypadkiem w barze przebywa reporter jednego z kolorowych pism, pstryka parę zdjęć, pyta rodziców, skąd przybywają, kim są, dlaczego w tak dramatycznych okolicznościach doszło do połogu. Ojciec nie należy do ludzi elokwentnych, jest wstydliwy, matka chce się pozbyć wścibskiego towarzystwa i odpocząć. Zmęczona odpowiada, że źli sąsiedzi wygonili ich z miasta, ale ich miłość przetrwała i zaowocowała dzieckiem danym od Boga. Wokół rodziny zbiega się tłumek konsumentów baru, kręcą z podziwem głowami, jak to możliwe, że Ci ludzie tak się kochają i tak doskonale dają sobie radę w świecie pełnym zła, „to musi być jakaś Święta Rodzina” pada z tłumu, a reszta kiwa głowami na znak zgody.

Zdjęcia wraz z krótkim opisem trafiają do prasy, tytuł brzmi: „Święta rodzina i Syn Boży”. Tytuł jest oczywiście charakterystyczną dla mediów kompilacją zasłyszanych słów, ale czytelnik to tłum wiedziony emocją i tak kolorowy news zaczyna żyć swoim życiem. Ludzie przekazują sobie kolejne wersje wydarzeń, już bardziej poważne media interesują się niesamowitą historią i tak powstaje cały serial opisujący nowe życie niepełnoletniej uczennicy liceum i hydraulika z małego miasteczka. Bieg wydarzeń nabiera tempa, ścigającym sensację dziennikarzom udaje się zdobyć włos dziecka i ojca. Materiał genetyczny zanoszą do laboratorium, a tam się okazuje, że łańcuchy DNA ojca i syna nie mają wspólnego ogniwa. Nowy materiał medialny idzie w świat i pada cień na romantyczną miłość, tak się kończy temat dla mediów.

Jednak nie wszyscy chcą wierzyć w to, co im burzy obraz idealnej pary i heroicznych losów. Powstaje Stowarzyszenie Świętej Rodziny, które odrzuca sensacyjne wieści i podważa naukę, wszystko zastępując wiarą i kultem świętej rodziny. Tak rodzi się nieprawdopodobna historia spisana przez Stowarzyszenie Świętej Rodziny. Książka opisująca losy rodziny staje się hitem i sięga sławą poza miejsce i kraj narodzin bohaterów. Książka nigdy nie zostaje oficjalnie wydana, jest kopiowana i przekazywana z rąk do rąk, poza głównym nurtem wydawniczym i medialnym. Można w niej przeczytać coś co się nigdy nie wydarzyło, ale co jednocześnie tłumaczy dlaczego ogniwa DNA ojca i syna nie są ze sobą powiązane. Autorzy książki tłumaczą ten fakt nadprzyrodzonym zjawiskiem, to sam Bóg jest ojcem cudownego dziecka, przecież nawet złe media to podawały, hydraulik nigdy nie zbliżył się do nieletniej, a ona sama nadal jest dziewicą. Tę wersję wydarzeń dla świętego spokoju, potwierdza rodzina nadal tułająca się po świecie, ale już z dorosłym synem i to właśnie on staje się najbardziej popularnym członkiem rodziny. Alan gromadzi wokół siebie wielu młodych ludzi i również wszystkich odrzuconych, wygnanych, pominiętych przez media i zapomnianych przez władzę.

Alan pociesza wszystkich i zapewnia, że rozmawia o ich niedoli ze swoim Bogiem Ojcem, który widzi ich krzywdę i troszczy się o swój lud. Alan uczy odrzuconych jak przetrwać w złym świecie i obiecuje, że już niedługo stanie się wielki cud odmieniający los pokrzywdzonych i chociaż on sam przypłaci życiem nadchodzące wydarzenia, każdy kto uwierzy we własne siły i słowa Alana będzie żył wiecznie i szczęśliwie. Aby zasłużyć na wieczne szczęście trzeba żyć jak Ojciec Alana nakazuje, trzeba odrzucić mamonę, pychę, nienawiść, władzę i kochać bliźniego bardziej niż siebie. Ojciec Alana bardziej kocha tego, kto biedny i upokorzony, ten kto bogaty i cyniczny wzbudza gniew Ojca.

Ta nowa filozofia dla wyrzutków społecznych była jak balsam, spijali słowa z ust swojego mistrza i z wdzięczności sławili jego imię, przypisując mu nadzwyczajne zdolności i charyzmę. Życie Alana opisywane jest cudownym ciągiem zdarzeń. Kiedy w przydrożnym barze rodził się Syn Boży, z nieba spadła kometa i w tym samym czasie do tego samego miejsca zmierzało trzech największych przywódców świata, którzy na kolejnym szczycie uratowali świat. Legenda wokół Syna Bożego rosła wraz z nim, rodzina jeździła po świecie, a uczniowie pisali kolejne tomy biografii cudownego dziecka, dbając przy tym aby każda wizyta w nowym miejscu miała swoją niesamowitą oprawę. Tak powstawały kolejne legendy opisujące nadprzyrodzone zdolności Alana. Gdzieś udało mu się reanimować człowieka odłączonego od respiratora, gdzie indziej ludzie odzyskiwali wzrok i sprawność w nogach. Kiedy pojawiał się Syn Boży, ludziom woda smakowała jak wino, a jedną kromką chleba i kawałkiem ryby wyżywiła się cała rodzina.

Ludzie przekazywali sobie mityczny opis zdarzeń i coraz częściej zapisywali się do stowarzyszenia, sława Syna Bożego rosła w siłę nie na tyle, aby kult stał się dominującym, ale na tyle aby zaniepokoić władze i dotychczasowych przywódców duchowych, którzy tracili wpływy. To właśnie ci przywódcy duchowi wymusili na władzy i mediach nowe zachowanie wobec Stowarzyszenia Rodziny Świętej. Od tej chwili nastąpił zmasowany atak informacyjny widzowie zostali zarzuceni insynuacjami na temat stowarzyszenia. Członkowie stowarzyszenia byli wyśmiewani i prześladowani, ale pocieszenie jak zwykle odnajdywali w nauce swojego mistrza. On ich zapewniał, że już wkrótce stanie się obiecany cud. Widzicie ten chleb? Widzicie to wino? To symbole mojego ciała i krwi przelanej, abyście mogli żyć wiecznie.

Jeden z uczniów Alana nie zrozumiał wypowiedzianej metafory i przerażony przekazał słowa Alana do redakcji, która za każdy sensacyjny news płaciła 30 złotych. Gdy wypaczone słowa Alana trafiły na ekrany, członkowie stowarzyszenia byli pokazywani jako prymitywni ludzie, spożywający ludzkie mięso i pijący ludzką krew. Mimo wielu sprostowań członków stowarzyszenia i samego Syna Bożego, nie udało się zmienić wizerunku Świętej Rodziny oraz jej wyznawców. Rozpoczęły się masowe aresztowania, prześladowania i lincze, polała się krew. Uczeń Alana, który sprzedał redakcji słowa swojego mistrza, nie był w stanie unieść ciężaru odpowiedzialności i popełnił samobójstwo. To tragiczne wydarzenie nie miało wpływu na losy stowarzyszenia, prześladowania i aresztowania nie ustawały. Coraz bardziej przerażeni uczniowie i pozostali wierni naukom Alana pytali co z nimi będzie. Alan uspokajał i wyjaśniał. Chwila, w której jeden z Was zdradził to początek tego co się stanie jak Wam obiecałem

Były to ostanie słowa jakie słyszeli uczniowie Alana, jak niesie plotka, na zlecenie przywódców duchowych Syn Boży został porwany. Porywacze byli wyjątkowo okrutni i przez wiele dni torturowali ofiarę, podsyłając do mediów kolejne brutalne sceny z miejsca kaźni. Oprawcy domagali się uwolnienia jednego ze swoich kolegów, którego władze skazały za gwałt ze szczególnym okrucieństwem. Przywódcy duchowi protestowali przeciw takiej wymianie i naciskali na władze, aby ta zasłoniała się rutynowym: „Z terrorystami się nie negocjuje”. Członkom Stowarzyszenia udało się dotrzeć na najwyższy szczebel władzy i poprosić o akt łaski dla Syna Bożego.

Władza zleciła sondaż i spytała respondentów, czy życzą sobie uwolnienia Syna Bożego? Społeczeństwo odpowiedziało NIE, a terroryści w odpowiedzi zabili Alana i zbezcześcili ciało przybijając je do drzewa. Ciała nigdy nie odnaleziono, ale w internecie pojawił się film z egzekucji i od tego momentu zaczyna się masowy kult Syna Bożego, na światową skalę. Ludzie nie wierzyli w to, że Alan umarł, wielu twierdziło, że tuż przed porwaniem Syn Boży zwierzył się swoim najwierniejszym uczniom, że źli ludzie go zabiją, ale on zmartwychwstanie i zamieszka w domu swojego Ojca w niebiosach.

Legenda o Synu Bożym rozrosła się do takich rozmiarów, że przywódcy duchowi i władze zaczęły panikować, tym bardziej, że rzesze wiernych właśnie ich obwiniały za śmierć i cierpienie Alana. Aby uniknąć zamieszek, władze nadały stowarzyszeniu prawa instytucji, stowarzyszenie mogło nadawać tytuły, gromadzić fundusze i tak powstał kościół Syna Bożego. Instytucja rozrosła się i zaczęła korzystać ze swoich praw, władze nowego kościoła dzieliły się coraz większymi wpływami, część z nich przeznaczając na budowle, gdzie czczono męczeńską śmierć Alana.

Wkrótce sformalizowano niemal wszystko, również sam kult. Teraz do Syna Bożego trzeba było się modlić codziennie i co najmniej raz w tygodniu w świętej budowli w obecności kapłana. Każdy, który postępował inaczej niż uczył Syn Boży, miał obowiązek z tych czynów nazywanych grzechem się wytłumaczyć. Chociaż sam Alan nigdy nie domagał się kultu i instytucjonalizowania swoich poglądów, nową formę powielania jego myśli uznano za niepodważalną. Dzięki zinstytucjonalizowaniu filozofii Alana, Kościół stał się tak potężny, że władza musiała się do kościoła dostosować i zapisać w swoim prawie duchowe przywództwo Kościoła. Od tej chwili wszystko co od władzy pochodziło, pochodziło z mocy i łaskawości Kościoła Syna Bożego.

Minęło trochę lat i po tym czasie niewielu już pyta kim był Syn Boży, jaka naprawdę była jego historia, dlaczego urodził się tam gdzie się urodził i dlaczego umarł tak jak umarł. Media zajęte codziennymi sensacjami, nie odtwarzają archiwalnych taśm. Po latach ludzie chodzą do budowli, gdzie kapłan śpiewem zadaje retoryczne pytania, na które chórem i odruchowo odpowiadają wierni. Skromny syn uczennicy i hydraulika całe życie unikał sławy, gardził dobrami doczesnymi i wzywał do pokory. Dziś jest czczony pośród złotych ornamentów, brzęczącej mamony i wytwornych strojów kapłanów. Każdego roku wierni czczą męczeńską śmierć i zmartwychwstanie Alana i tylko nieliczni pamiętają jak żył.

Reklama

22 KOMENTARZE

  1. Tekst miał być pewnie poważny
    Tekst miał być pewnie poważny w swojej wymowie, a miejscami gorzko ironiczny, ale tu o mało nie pękłem ze śmiechu:

    "Kiedy w przydrożnym barze rodził się Syn Boży, z nieba spadła kometa i w tym samym czasie do tego samego miejsca zmierzało trzech największych przywódców świata, którzy na kolejnym szczycie uratowali świat"

    "Władza zleciła sondaż i spytała respondentów, czy życzą sobie uwolnienia Syna Bożego?"

    Świetny tekst, daję sześć bez wahania 🙂

  2. Tekst miał być pewnie poważny
    Tekst miał być pewnie poważny w swojej wymowie, a miejscami gorzko ironiczny, ale tu o mało nie pękłem ze śmiechu:

    "Kiedy w przydrożnym barze rodził się Syn Boży, z nieba spadła kometa i w tym samym czasie do tego samego miejsca zmierzało trzech największych przywódców świata, którzy na kolejnym szczycie uratowali świat"

    "Władza zleciła sondaż i spytała respondentów, czy życzą sobie uwolnienia Syna Bożego?"

    Świetny tekst, daję sześć bez wahania 🙂