Reklama

Odkąd ludzie nauczyli się rozpoznawać infekcje i radzić sobie z nimi przy pomocy domowych sposób, zauważyli też pewne prawidłowości związane z przyrodą. Kaszle się, smarka i dostaje gorączki głównie w okresie jesienno–zimowo–wiosennym, przed czym nie ma ratunku. W zasadzie od stuleci nic się w tej materii nie zmienia, oczywiście można zastąpić sok z kiszonej kapusty Rutinoscorbinem, syrop z cebuli jakimś wynalazkiem typu Supremin Max, ale generalnie zasada jest prosta: katar leczony 7 dni, katar nie leczony tydzień. Jedyne co odróżnia dotychczasowe pospolite infekcje od tej najmodniejszej, to media i statystyki. Podłączono kaszelek pod media i komputery, z wyjątkowych przypadków śmiertelnych, które stanowią promil, zrobiono hekatombę. Skala histerii toczy się jak kula śniegowa i dopóki ktoś bardzo ważny na świecie nie ogłosi końca spektaklu, to statyści będą w tym grać rolę żywych trupów.

Tak wygląda podłoże „medyczne” i dla każdego człowieka z odrobiną oleju w głowie są to takie oczywistości, że jeszcze rok temu zostałbym wyśmiany za pisanie podobnych banałów. Dziś pospolita infekcja, której w żaden sposób nie da się powstrzymać, nigdy się nie dawało, stała się demonem i ludzie zapominają o całym Bożym świecie, jak mówi moja Babcia. Wszystko się kręci wokół jednego tematu i jest to klasyczne gonienie króliczka. Dzielna walka z „pandemią” przy pomocy szmatki bawełnianej lub kawałka plastiku założonego na twarz, to wylewanie wody z zalanej łazienki przy pomocy durszlaka, w dodatku do zatkanej wanny. Zawsze parę kropel się wyłapie, ale główny strumień wraca na swoje miejsce. I znów pojawiają się banały, ale to dlatego, że żyjemy w czasach tak głębokiej paranoi i aby przekazać jakąkolwiek nową myśl, trzeba przypomnieć ludziom podstawy funkcjonowania sprzed paranoi. Gdyby nawet założyć, że ta „pandemia” jest najważniejszym problemem społecznym i należy ją zwalczyć w pierwszej kolejności, to przyjęta metoda szmatki i plastiku tyle powstrzyma wirusa ile durszlak naczerpie wody.

Reklama

Twórcy zaplanowanego chaosu doskonale o tym wiedzą i wykorzystują bezwzględnie. Jeśli spojrzeć na mapę świata, gołym okiem widać, jakie kraje stoją z boku całej tej szopki. Można wyróżnić trzy grupy. Pierwszą i największą jest biedota afrykańska i azjatycka, gdzie nikt w żadne „reżimy sanitarne się nie bawi”. Drugą grupą są kraje, które nazywa się dyktaturami, tutaj mamy Białoruś, Koreę i żeby było śmieszniej Chiny. W końcu pojedyncze kraje, co ciekawe wszystkie z rządami lewicowymi, głównie Skandynawia, a w centrum Europy Holandia, idą własną ścieżką bez maseczek i przyłbic i nikt ich specjalnie nie potępia, jak na przykład Wielką Brytanię, gdy na początku przyjęła taką samą metodę walki z „pandemią”. Innymi słowy kraje małe, biedne i bez większego znaczenia dla światowego podziału łupów, wyjątek stanowią Chiny, ale to temat na oddzielny felieton, mają święty spokój. Cała reszta bierze udział w walce na śmierć i życie, jedni chcą, drudzy muszą, trzecim się wydaje, że dadzą radę.

Kto z tego brutalnego resetu, o niespotykanej skali wyjdzie zwycięsko? Tylko i wyłącznie silne kraje bez chorób współistniejących. Wszystkie państwa, które mają problemy gospodarcze i polityczne, plus problemy zewnętrzne, na przykład napływ „emigrantów”, już leżą pod respiratorami. Dla odmiany Niemcy spokojnie sobie popijają herbatkę z cytrynką i czekają, aż Polacy wrócą do zbioru szparagów. Gdzie w tym wszystkim jest Polska i jaką przyjęła taktykę? Najkrócej mówiąc jesteśmy w ciemnej dziurze, a taktykę przyjęliśmy najgłupszą z możliwych, biorąc pod uwagę to, kim jesteśmy i jaką mamy pozycję w geopolityce. Jesteśmy krajem na pograniczu średniego i małego, z takim potencjałem nie przetrzymamy ani Niemców, ani nawet Szwedów, którzy zresztą są mądrzejsi. Nie mogliśmy sobie pozwolić na potraktowanie „pandemii” w taki sposób jak biedota Afrykańska, czy Białoruś, ale mogliśmy i powinniśmy grać, pozorować, udawać głupiego, jak to się mówi i tym nadrabiać wszystkie „lokdałny”.

Niestety skonfliktowana sama ze sobą władza poszła po linii najmniejszego oporu. Polski rząd wykorzystał stare jak świat mechanizmy inżynierii społecznej i przy pomocy strachu zaczął zarządzać tłumem. Polska ściga się z najsilniejszymi, ale najsilniejsi jadą Mercedesem i Mustangiem, a my furmanką. W tej chwili codzienne komunikaty z Internetu i telewizora tak nakręcają ludzi, że większość z nich „umiera”, gdy kichnie albo puści bąka. Im bardziej nie działa absurdalny „reżim sanitarny”, tym bardziej ludzie domagają się obostrzeń, co przekłada się na degradację gospodarki. Pierwszy kryzys połatano „tarczami”, drugiego już się tak połatać nie da, bo kończą się nie tylko pieniądze, ale i zdolność kredytowa. Jeśli jakimś cudem do zajętych sobą rządzących nie dotrze, że musimy wyjść z tego obłędu i chwycić do rąk wiadro zamiast durszlaka, to Polska dokona żywota, gospodarczego w pierwszym rządzie. Jesteśmy krajem, który choroby współistniejące leczy od 30 lat, teraz wracamy do stanów krytycznych, jakie przechodziliśmy na początku „naszej wolności”. Nie wierzę, że PiS w takiej formie stać na odważne posunięcie, ale moim obowiązkiem było napisać to, co napisałem.

Reklama

14 KOMENTARZE

  1. Dzisiejszy rekord wyników

    Dzisiejszy rekord wyników pozytywnych, propagandowo zwanych "zachorowaniami" jest elementem kampanii promocyjnej szczepionki. Chodzi tu o to, by jak największa część przestraszonego społeczeństwa chciała się zaszczepić. Inaczej drogo kupione szczepionki pójdą w kanał.

    W tym kontekście należy przypomnieć, że zaplanowano na ten rok deficyt budżetowy w kwocie 110 miliardów złotych, a "wykonanie" do sierpnia wyniosło nieco ponad 13 miliardów. Duża część tych pieniędzy pójdzie na zakup szczepionek.

    Ogólnoświatowa kampania strachu się rozkręca, więc do dystrybucji szczepionek już blisko.

  2. Dzisiejszy rekord wyników

    Dzisiejszy rekord wyników pozytywnych, propagandowo zwanych "zachorowaniami" jest elementem kampanii promocyjnej szczepionki. Chodzi tu o to, by jak największa część przestraszonego społeczeństwa chciała się zaszczepić. Inaczej drogo kupione szczepionki pójdą w kanał.

    W tym kontekście należy przypomnieć, że zaplanowano na ten rok deficyt budżetowy w kwocie 110 miliardów złotych, a "wykonanie" do sierpnia wyniosło nieco ponad 13 miliardów. Duża część tych pieniędzy pójdzie na zakup szczepionek.

    Ogólnoświatowa kampania strachu się rozkręca, więc do dystrybucji szczepionek już blisko.

  3. Co tu dużo kombinować, jeśli

    Co tu dużo kombinować, jeśli wirus istnieje, powstają pewne zależności. Więcej obostrzeń, mniej zakażeń, gospodarka słabnie z powodu obostrzeń. Mniej obostrzeń, więcej zakażeń, gospodarka słabnie z powodu chorób i absencji pracowników. Złoty środek nie zadowoli nikogo, a ponadto gdzie on jest?

  4. Co tu dużo kombinować, jeśli

    Co tu dużo kombinować, jeśli wirus istnieje, powstają pewne zależności. Więcej obostrzeń, mniej zakażeń, gospodarka słabnie z powodu obostrzeń. Mniej obostrzeń, więcej zakażeń, gospodarka słabnie z powodu chorób i absencji pracowników. Złoty środek nie zadowoli nikogo, a ponadto gdzie on jest?

  5. PiSowi to nawet nie chce się

    PiSowi to nawet nie chce się udawać, że z dobie takiego kryzysu i "pandemii" jakiej świat nie widział powołano u nas jakieś zespoły epidemiologów i wirusologów czy sztaby kryzysowe.
    Od kogoś z zewnątrz przychodzą instrukcje, a "nasi" je po prostu bezmyślnie wdrażają i tyle.

    Niestety w tym całym szaleństwie jest metoda, a gospodarki wyglądają na niszczone z pełną premedytacją. Całkiem jakby w planach była jakaś kompletna przewrotka gospodarcza, a tego bez powszechnego zamordyzmu nie da się wprowadzić. Nasz premier ewangelista już przecież zapowiadał "nową normalność".

    Jest natomiast kwestia czy w tej "nowej normalności" będzie potrzeba tylu ludzi ile żyje obecnie bo mnie się widzi, że po przestawieniu świata na totalną "ekologię" i ograniczeniu konsumpcji to większość okaże się zwyczajnie zbędna. Tu powstaje oczywisty problem co zrobić z milionami niepotrzebnych gojów i "wyszczepianie" mogłoby stanowić dobre lekarstwo.
    Tym bardziej, że od pewnego czasu szczepionkami bardzo interesują się różni "filantropi" i znani miłośnicy depopulacji. Granica między tym co możliwe, a tym co niemożliwe uległa ostatnio jakby całkowitemu zatarciu.

  6. PiSowi to nawet nie chce się

    PiSowi to nawet nie chce się udawać, że z dobie takiego kryzysu i "pandemii" jakiej świat nie widział powołano u nas jakieś zespoły epidemiologów i wirusologów czy sztaby kryzysowe.
    Od kogoś z zewnątrz przychodzą instrukcje, a "nasi" je po prostu bezmyślnie wdrażają i tyle.

    Niestety w tym całym szaleństwie jest metoda, a gospodarki wyglądają na niszczone z pełną premedytacją. Całkiem jakby w planach była jakaś kompletna przewrotka gospodarcza, a tego bez powszechnego zamordyzmu nie da się wprowadzić. Nasz premier ewangelista już przecież zapowiadał "nową normalność".

    Jest natomiast kwestia czy w tej "nowej normalności" będzie potrzeba tylu ludzi ile żyje obecnie bo mnie się widzi, że po przestawieniu świata na totalną "ekologię" i ograniczeniu konsumpcji to większość okaże się zwyczajnie zbędna. Tu powstaje oczywisty problem co zrobić z milionami niepotrzebnych gojów i "wyszczepianie" mogłoby stanowić dobre lekarstwo.
    Tym bardziej, że od pewnego czasu szczepionkami bardzo interesują się różni "filantropi" i znani miłośnicy depopulacji. Granica między tym co możliwe, a tym co niemożliwe uległa ostatnio jakby całkowitemu zatarciu.

  7. Mnie dziwi, że ludzie na to

    Mnie dziwi, że ludzie na to poszli.. Chyba chodzi o nieuctwo. Rozumiane we wszelki sposób. Braki wiedzy wykładanej w szkołach, braki odpowiedniej wiedzy w programach szkolnych (biologii) ale przede wszystkim nie słuchanie rodziców, babć, dziadków, którzy wiedzę na temat przeziębień i zaziębień, gryp i angin i budowania sobie odporności wykładali od zawsze.

    Możliwe, że jest jeszcze gorzej. Rodzice tego nie uczą, bo sami nie umieją, bo jak był odpowiedni ku temu czas, to nie uczyli się od swoich rodziców a naszych babć i dziadków. Czyli nastąpiło przerwanie przekazu pokoleniowego i dlatego ludzie „łykają jak pelikany” każdą bzdurę

     

  8. Mnie dziwi, że ludzie na to

    Mnie dziwi, że ludzie na to poszli.. Chyba chodzi o nieuctwo. Rozumiane we wszelki sposób. Braki wiedzy wykładanej w szkołach, braki odpowiedniej wiedzy w programach szkolnych (biologii) ale przede wszystkim nie słuchanie rodziców, babć, dziadków, którzy wiedzę na temat przeziębień i zaziębień, gryp i angin i budowania sobie odporności wykładali od zawsze.

    Możliwe, że jest jeszcze gorzej. Rodzice tego nie uczą, bo sami nie umieją, bo jak był odpowiedni ku temu czas, to nie uczyli się od swoich rodziców a naszych babć i dziadków. Czyli nastąpiło przerwanie przekazu pokoleniowego i dlatego ludzie „łykają jak pelikany” każdą bzdurę