Reklama

Pożalę się trochę na wstępie, jak wiadomo jestem „codziennym felietonistą” i co za tym idzie muszę tak kombinować, aby samego siebie nie zanudzić i jeszcze przy tym przykuć uwagę Czytelnika. Czasami felietony piszą się z palca albo są przepisywane prosto z głowy. Bywa jednak, że przychodzą trudne dni i nie tyle weny brakuje, co dobrego tematu. Jak się łatwo po moich żalach domyślić, dokładnie dziś jest jeden z takich trudnych dni. Nie ma o czym pisać, można jedynie wałkować w kółko te same tematy. Wprawdzie krąży po prawej stronie medialnej nowa „taśma”, tym razem z Millerem i Kulczykiem, ale na kim to zrobi wrażenie, że „Bolek nie przeskoczył płotu”? Od lat wiadomo, że nie przeskoczył i jeszcze więcej wiemy o Banasiu.

Jednym podsumowującym zdaniem, mamy flautę polityczną, nie licząc na siłę rozdmuchiwanych sensacyjek i towarzyskich wojenek pomiędzy dziennikarzami, prowadzonych na Twitterze, zupełnie nic się nie dzieje. Na starcie kampanii, która mogłaby zdecydować o prawdziwej rewolucji na polskiej scenie politycznej, tematami dnia są pączki i wyeksploatowany na śmierć środkowy palec posłanki. Nawet onkologia jakoś przycichła i jeśli się już coś nowego w eterze pojawia, to dotyczy jednej jedynej kampanii Andrzeja Dudy. Trudno w to uwierzyć, ale w tej chwili urzędujący Prezydent RP wykazuje większe zaangażowanie niż wszyscy pozostali kandydaci. Dla mnie, felietonisty, taki stan rzeczy jest prawdziwą katorgą, przecież nie będę klepał tych samych frazesów o gigantycznej przewadze i coraz bliższym zwycięstwie w pierwszej turze?! Ani mnie się nie chce powielać znanych opinii, ani Czytelnicy nie pozostaną dłużej na stronie niż parę sekund.

Reklama

Co robić, o czym pisać na stracie kampanii prezydenckiej? Przedziwna sytuacja, ale prawda jest taka, że niczego nowego napisać się nie da, co w porównaniu z kampanią 2015 szczególnie nieprawdopodobnie wygląda. Wówczas nie była dnia, żeby nie padła jakaś rewelacja, czy to „szogun”, czy „macać kury”, czy „przytul panią”. Po pięciu latach prezydentury Andrzeja Dudy dyżurne bandziory z KOD stają na głowie, aby zrobić powtórkę z Komorowskiego, ale to się z oczywistych względów nie udaje i po drugie bije w Kidawę-Błońską. Z drugiej strony trzeba być uczciwym i powiedzieć, że kampania urzędującego prezydenta też jest nudna, z bardzo prostego względu, to powtórka z 2015 roku. Andrzej Duda w taki sam sposób walczy o drugą kadencję, jak walczył o pierwszą, ciężko pracuje, głównie w teranie i ściska tysiące rąk Polaków. Zewsząd nuda, ale tylko jedna nuda jest pożyteczna i decydująca o zwycięstwie w wyborach.

Każdy głupi wie, że pretendenci muszą się starać trzy razy bardziej niż obrońca tytułu. A co widzimy? Gdyby połączyć wszystkie kampanie wszystkich kontrkandydatów, to wyjdzie z tego połowa kampanii Andrzeja Dudy. Jeśli przesadzam w tym obrazowym opisie, to na niekorzyść obecnego prezydenta. Pojęcia na przykład nie mam, co robi Kosiniak-Kamysz? On nadal startuje, czy zrezygnował? Gdzieś mi mignął nowy wizerunek Bosaka z bródką na Lincolna, ale zaraz się ogolił. Biedronia ostatni raz widziałem w zeszłym tygodniu, Hołownia przejechał się tramwajem i tak się przestraszył tej podróży w towarzystwie żywych ludzi, że zaraz zapadł się pod ziemię. I nawet kolejne wpadki Kidawy-Błońskiej giną w natłoku informacji, co akurat działa na jej korzyść, w tym sensie, że nie pogrąża w jeszcze większej śmieszności i nijakości.

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że Andrzej Duda wygrywa wybory walkowerem. Jest jedynym kandydatem, który wyszedł na boisko i z braku przeciwnika ostro trenuje przed dniem wyborów. Tak to wygląda i naprawdę proszę nie traktować niniejszego felietonu, jako prostackiej figury retorycznej i taniej propagandy, chętnie skorzystam z podpowiedzi o czym pisać, żeby było ciekawie. Kampania 2020 w wykonaniu Andrzeja Dudy jest kopią kampanii 2015, natomiast jako całość przypomina drugą kadencję Kwaśniewskiego, który nie miał z kim przegrać. Nie twierdzę, że to się nie zmieni, ale tu i teraz nie ma o czym mówić, Andrzej Duda wygrywa walkowerem.

Reklama

18 KOMENTARZE

  1. Przy okazji gratuluję

    Przy okazji gratuluję poprzednich, niezwykle trafnych felietonów Gospodarzowi bloga. Bardzo serdecznie!

    Najdurniejsza na świecie opozycja nie jest w stanie nauczyć się juź niczego ani od nikogo. Gdy 5 lat temu propagowałem w Internecie określenia na temat tego typu ludzi i środowisk –  pod hasłami  "debile", "polszewiki", "tuskoidy" – nawet nie przypuszczałem, że ci ludzie aż tak nisko umysłowo upadną. To faktycznie debile. Nie da się zachować dla nich najmniejszego choćby szacunku. 

  2. Przy okazji gratuluję

    Przy okazji gratuluję poprzednich, niezwykle trafnych felietonów Gospodarzowi bloga. Bardzo serdecznie!

    Najdurniejsza na świecie opozycja nie jest w stanie nauczyć się juź niczego ani od nikogo. Gdy 5 lat temu propagowałem w Internecie określenia na temat tego typu ludzi i środowisk –  pod hasłami  "debile", "polszewiki", "tuskoidy" – nawet nie przypuszczałem, że ci ludzie aż tak nisko umysłowo upadną. To faktycznie debile. Nie da się zachować dla nich najmniejszego choćby szacunku.