Reklama

Tak dobry jak Donald Tusk nie jestem, nie pracowałem w 12 zawoda

Tak dobry jak Donald Tusk nie jestem, nie pracowałem w 12 zawodach, ale z pięć by się znalazło. Byłem palaczem CO, pomocnikiem murarza, handlowcem, pracowałem w warsztacie samochodowym, prowadzę serwis internetowy i ciągle jeszcze robię jako „gumiarz”, czyli jak to się teraz nowocześnie nazywa: serwisant oponiarski. Tytułowy Gowin wziął się za zawody reglamentowane i już sama nazwa mnie osłabia, chociaż jak zwykle krzyczy się zewsząd „głosem rozsądku”. Nie każdy zawód jest dla każdego – pierwszy z brzegu „rozsądek”, z którym człowiek „na miejscu”, jak mawia pewna doświadczona życiem kobieta, nie będzie dyskutował, bo to banał niewarty uwagi. O tym kto do jakiego zawodu się nadaje decyduje wiedza, umiejętności, inteligencja, predyspozycje. Natomiast reglamentacja zwodu poprzez licencje zaprzecza wszystkim powyższym i rzetelnie racjonalnym argumentom. Jak przy każdej regule rzecz jasna istnieją wyjątki, część zawodów rzeczywiście powinna być sztucznie reglamentowana, ponieważ w części zawodów występuje takie zjawisko jak odpowiedzialność za ludzkie życie. Pytanie tylko, czy ta odpowiedzialność może być skutecznie egzekwowana czymś takim jak koncesja czy licencja? I drugie pytanie, chyba ważniejsze, po jaką cholerę komu licencja do wykonywania zawodu, który doskonale sam się reglamentuje poprzez naturalną konkurencję. Flagowym przykładem z ostatnich dni, ale nie tylko, jest zawód taksówkarza, zresztą z tym zawodem non stop są jaja. Jak słusznie argumentuje Gowin, w dobie GPS, coś takiego jak zdawanie egzaminu z topografii miasta jest idiotyzmem niebotycznym, ale też i bez GPS jest idiotyzmem.

Reklama

Ze wspomnianych i wykonywanych przeze mnie zawodów, widzę dwa, o niebo bardziej niebezpieczne dla człowieka, niż fakt, że klient jakiegoś szoferaka nie trafi na Piotrkowską, tylko na Trybunalską. Przepraszam – widzę cztery. Każdy gumiarz może zabić człowieka niewłaściwie montując i w trakcie montażu uszkadzając ogumienie. O mechaniku samochodowym krążą legendy, a tenże naprawia hamulce, zawieszenia, piasty kół, wszystko co bezpośrednio przekłada się na kwestie życia i śmierci. Palaczami CO, przynajmniej na moim kursie, w większości zostawali absolutni idioci, „etos” zawodu palacza CO na początku lat 90 był gdzieś między dziwką i zimnym chirurgiem. Trafiali do kotłowni analfabeci bez podstawówki, kryminaliści, alkoholicy i tacy, których nikt inny nie chciał zatrudnić. I ci ludzie w ciągu kilku godzin byli w stanie wysadzić w powietrze kilkupiętrowe budynki, a żeby zostać palaczem trzeba było kupić flaszkę egzaminatorom, po 2 tygodniowym kursie. Na moim kursie nie zdał tylko jeden, ten, który po pijaku zjechał egzaminatora. Wreszcie pomocnik murarza, ale i też sam murarz. Dom może wybudować KAŻDY, obojętnie jaki ma zawód, do odbioru potrzebny jest tylko kierownik budowy i pieczątka z urzędu. Wszystkie powyższe zawody wykonywałem bez żadnej licencji, co więcej żaden z tych zawodów nie korespondował i nie koresponduje z moim wykształceniem. W każdym zawodzie jako człowiek z ulicy, w ułamkach sekundy mogłem zabić człowieka, wykonując swój zawód bez kompetencji i odpowiedniego przygotowania.

Tym przykładom przeciwstawmy teraz legendarnego taksówkarza. Co grozi klientowi taksówki, której kierowca nie zna topografii miasta? Ano zupełnie nic, co jest związane z życiem klienta. Zdezorientowany w przestrzeni taksówkarz najwyżej może nas zawieść nie tam gdzie trzeba, ale co bardziej dramatyczne może nas zabić z zupełnie innych powodów. Stawiam orzechy przeciw bananom, że co najmniej 60% taksówkarzy nie zdałoby powtórnego egzaminu prawa jazdy i naprawdę jestem bardzo ostrożny w tych ocenach. Stawiam śliwki przeciw rodzynkom, że 70% złomu jeżdżącego w prywatnie i w korporacjach nie przeszłoby badania TUV i jestem bardzo ostrożny w szacunkach. Stawiam pomarańcze przeciw daktylom, że około 40% kierowców nie przeszłoby właściwych badań medycznych, bo co najmniej 30% kierowców, to renciści i emeryci. Tymczasem licencja na taksówkę nie obejmuje: stanu zdrowia kierowcy, umiejętności zawodowych (prawo jazdy), stanu technicznego samochodu, ale EGZAMINU Z TOPOGRAFII, który dla bezpieczeństwa pasażera nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Na zmitologizowanym przykładzie taksówkarza widać jak na dłoni o co chodzi z większością licencji i że w najmniejszym stopniu nie chodzi o bezpieczeństwo klientów, ale o REGLAMENTACJĘ KONKURENCJI. Licencja nie reguluje kompetencji, licencja reguluje rynek usług, jest to mechanizm restrykcyjny dla wchodzących na rynek, czyli ograniczający bezpieczeństwo i prawa klienta. Tysiące idiotycznych porównań i dzielenia włosa na czworo pojawi się przy okazji likwidacji licencji, ale one za każdym razem będą się cechowały jedną wspólną stałą. Te głosy z piskiem i wrzaskiem przede wszystkim podnoszą: monopoliści, oligopole, zasiedziali i zblazowani wykonawcy zawodu oraz żyjący z licencji biurokraci. Wobec powyższych faktów prosiłbym serdecznie, by odpieprzyć się od Gowina, przynajmniej w tym obszarze Jeśli ktoś nie potrafi się powstrzymać, proponuję by czepiał się w tych miejscach, które zawsze do czepiania się nadają: za mało, za wolno, zbyt ostrożnie. Licencje co do zasady należy likwidować i to wszędzie, gdzie się da, gdzie się nie da, trzeba tę niemoc rozsądnie uzasadnić, a nie bredzić coś o śmiertelnym zagrożeniu wywołanym awaria GPS w taksówce.

Reklama

66 KOMENTARZE

  1. Minister Finansów wynalazł mechanizm
    W tym roku z funduszu rentowego być może zniknie kolejne 8-9 miliardów złotych – alarmuje “Nasz Dziennik”. Według gazety rząd wynalazł mechanizm finansowy, który pozwala co roku przejmować i wygaszać miliardy pochodzące z naszych składek ubezpieczeniowych.

    Po podniesieniu wieku emerytalnego “maszynka do czyszczenia kont” będzie w stanie pochłaniać społeczne oszczędności w tempie kilka razy szybszym. Z kont emerytalnych w ZUS wyparowało w ubiegłym roku ponad 8 miliardów złotych. Znikły środki emerytalne należące do osób, które pobierały rentę i zmarły, nie dożywszy emerytury.

    http://biznes.onet.pl/z-funduszu-rentowego-znikaja-miliardy-zlotych,18490,5050563,1,news-detal

  2. Minister Finansów wynalazł mechanizm
    W tym roku z funduszu rentowego być może zniknie kolejne 8-9 miliardów złotych – alarmuje “Nasz Dziennik”. Według gazety rząd wynalazł mechanizm finansowy, który pozwala co roku przejmować i wygaszać miliardy pochodzące z naszych składek ubezpieczeniowych.

    Po podniesieniu wieku emerytalnego “maszynka do czyszczenia kont” będzie w stanie pochłaniać społeczne oszczędności w tempie kilka razy szybszym. Z kont emerytalnych w ZUS wyparowało w ubiegłym roku ponad 8 miliardów złotych. Znikły środki emerytalne należące do osób, które pobierały rentę i zmarły, nie dożywszy emerytury.

    http://biznes.onet.pl/z-funduszu-rentowego-znikaja-miliardy-zlotych,18490,5050563,1,news-detal

  3. Minister Finansów wynalazł mechanizm
    W tym roku z funduszu rentowego być może zniknie kolejne 8-9 miliardów złotych – alarmuje “Nasz Dziennik”. Według gazety rząd wynalazł mechanizm finansowy, który pozwala co roku przejmować i wygaszać miliardy pochodzące z naszych składek ubezpieczeniowych.

    Po podniesieniu wieku emerytalnego “maszynka do czyszczenia kont” będzie w stanie pochłaniać społeczne oszczędności w tempie kilka razy szybszym. Z kont emerytalnych w ZUS wyparowało w ubiegłym roku ponad 8 miliardów złotych. Znikły środki emerytalne należące do osób, które pobierały rentę i zmarły, nie dożywszy emerytury.

    http://biznes.onet.pl/z-funduszu-rentowego-znikaja-miliardy-zlotych,18490,5050563,1,news-detal

    • Póki co największe przekręty
      Póki co największe przekręty jakie powstały na pośredniczeniu w sprzedaży mieszkań, to te u LICENCJONOWANYCH DEVELOPERÓW. I podobnie jak w taksówkach, w nieruchomościach działa ta sama mafia. Czy słyszał ktoś o licencji na sprzedaż używanego sprzętu budowlanego, autobusów, czy nawet samochodów. Każdy z tych sprzętów nierzadko przekracza wartość mieszkania, jest kredytowany w leasingu, a o słynnym przebijaniu numerów w Mesiach za 150 tysięcy, chyba nie muszę wspominać. No i jeszcze jedno. Proszę o jeden przykład, kiedy to licencjonowany pośrednik nieruchomości dał dupy, a za lewe mieszkanie nie zapłacił klient, tylko sprzedawca? Sam takiego nie znam.

      • Nie miałem na myśli licencjonowanych złodziei
        ani przewalaczy, bo znam kilka takich przypadków osobiście. Dla jasnosci – żaden złodziej, który ukradnie conajmniej kilka milionów, w tym kraju nie ponosi żadnej odpowiedzialności.
        Chodzi mi tylko o pewność i bezpieczeństwo nabywców nieruchomości. Których to rynek, jest w Polsce dżunglą, pełną min i pułapek. I nie chodzi również o developerów.
        Licencjonowany pośrednik musi mieć wiedzę z prawa administracyjnego, budownictwa, geodezji a czasem nawet geologii(dom na osuwisku). Więc pośrednik nie tylko odpowiada za transakcję ale daje, szaremu zjadaczowi chleba, gwarancję legalności i spokojnego snu w wyśnionym domku(mieszkaniu). Natomiast pan Janek ,,co się zna” to gwarancja utraty pieniędzy i wielkich kłopotów.
        Coś jak ruski(i tani) ,,dentysta” w Polsce.

        • Moja koleżanka sprzedawała
          Moja koleżanka sprzedawała moje mieszkanie, po trzech miesiącach pracy w biurze nieruchomości, wcześnie była licencjonowaną pilotką wycieczek zagranicznych. W tym biurze licencję miał szef i nikt poza tym. Wszystko o czym piszesz jest fikcją i powtórzę raz jeszcze, w życiu nie widziałem licencjonowanego pośrednika, który beknął za lewe mieszkanie. Może ktoś widział, to niech napisze. Odpowiedzialność licencjonowanych jest żadna, co więcej licencja jest doskonałą przykrywką do robienie przekrętów i wszystkie największe przekręty odbyły się z licencjami. Do sprawdzenia co kupujesz potrzebny jest kompetentny prawnik i żadna licencja pośrednika nieruchomości przed niczym cię nie uchroni. Nie licencja, ale egzekucja odpowiedzialności za pośrednictwo w sprzedaży. Na straganach sprzedaje się okulary, takie gotowe “na oko”. Opiekunką do dziecka może zostać każda i każdy, jak dla mnie nieco wyższa “wartość” i odpowiedzialność niż za mieszkania Utarło się po prostu, że pewne rzeczy są bardziej ważne od innych. Nie mam pojęcia jaka to różnica, czy rżną Cię na mieszkaniu, samochodzie, polędwicy sopockiej? I żadna licencja nic tu nie pomoże. Zasada jest prosta – renoma firmy i egzekucja prawna, za fuszerkę. Ile spraw załatwiła, ile razy wpadła i jak z tego wyszła. Taką weryfikacją załatwiają sami klienci. Chodzisz do konkretnego lekarza, mechanika samochodowego, stolarza itd. Nie inaczej jest z pośrednikiem nieruchomości, nie obchodzi mnie jego licencja, ale jego rzetelność. Licencje mają zastosowanie tam, gdzie rzeczywiście ważą się kwestie życie i śmierci, szczególne przypadki, choć szczerze mówiąc nie widzę takich konkretnych przykładów. Zawody wymagające szczególnej wiedzy i odpowiedzialności powinny być obwarowane dyplomami uczelni, a nie licencjami. Identycznie jest z koncesjami, na sprzedaż wódki koncesja, na sprzedaż noży i siekier działalność gospodarcza.

          • Dodaj lekarzy, bo pisałeś wielokrotnie, że ich pracy
            nie da się wycenić, i w związku z tym, ich usługi, nie podlegają zwyczajnym rynkowym regułom.
            Ponieważ znam trochę rynek nieruchomości i wiem ile jest na nim pułapek (głównie dotyczą kupujących), więc dobijam się tylko o elementarne bezpieczeństwo ludzi inwestujących dorobek całego życia. Bo przecież nikt nie kupuje za wszystkie i ostatnie pieniądze, samochodu ani polędwicy. Od tego typu spraw uciekają jak od ognia – policja z prokuraturą. Natomiast w sądzie masz sprawę wygraną i odszkodowanie z OC licencjonowanego(więc legalnego) pośrednika.
            Taka typowa historyjka: małżeństwo po powrocie z zagranicy poszukiwało domu na resztę życia. Pośrednik im znalazł ,,za drogie”, więc kupili sami.
            Po DWÓCH LATACH dzwoni do drzwi jakiś facet i mówi im, że tu mieszka. Wyśmiali i psem poszczuli. Wrócił z policją i policja dopilnowała jego powtórnego zameldowania. Ten pan był pierwszym mężem pani, która, już z nowym, sprzedała ów dom. Tylko zawodowiec wie, jak takiego, lub podobnego numeru uniknąć.
            Bo żyjemy w złodziejskim kraju, gdzie złodzieja wyniesiono na piedestał. A oszustwo w ogóle nie jest przestępstwem(mam na papierze od prokuratora).
            P.S. Pamiętam, że napisałeś kiedyś o sprzedaży mieszkania, które bezwzględnie nalezy powierzyć zawodowcom.

          • W kółko o tym samym i obok.
            W kółko o tym samym i obok. Trzeci raz Cię pytam co ma z tym wszystkim i całym bezpieczeństwem wspólnego licencja? W jaki sposób licencja biura nieruchomości chroni Cię przed przekrętem? I po raz trzeci odpowiadam, bo jakoś sam się nie kwapisz, że wszystkie największe przekręty miały miejsce z licencjami, a mi nie jest znany ani jeden przypadek, by licencjonowane biuro poniosło koszty lipnego pośrednictwa. Egzekucja odpowiedzialności prawnej i porządny prawnik, czy notariusz są gwarancją, a nie licencja.

          • Notariusz w Polsce to jest akordowy wyrobnik
            kasuje od sztuki. I nie wnika. Księgi wieczyste to coś jak zbiór zastrzeżony IPN – pełna informacja dla wybranych.
            Więc ja, srodze doświadczony, dobijam się tylko o elementarne kwalifikacje dla tej profesji. Niech się to nazywa ,,świadectwo ukończenia ” albo ,,certyfikat ” – szczegół bez znaczenia. Również argument, że licencjonowani są również dyletanci albo zwyczajni naciągacze – jest chybiony. Bo nie poprzesz, ani obniżenia wymagań dla amatorów broni palnej, ani wymagań na drugi stopień specjalizacji medycznej – skoro psychopaci dostają,legalnie, broń, a większość lekarzy ,,specjalistów” to zwyczajne konowały. Nic tak nie poprawi jakości usług jak konkurencja, i ,,świeża krew” w koncesjonowanych branżach. Tylko, że naszą specjalnością, jest konkurencja cenowa. Wystarczy odwiedzić taniego dentystę albo wziąć sobie taniego prawnika. Po zębach i po sprawie.

          • Pomieszanie z poplątaniem i
            Pomieszanie z poplątaniem i dalej obok tematu. Jak rozumiem receptą na IPN-owską dostępność ksiąg wieczystych dla wybranych, jest licencja jakiegoś Kazia, który po polonistyce może sobie przeglądać co chce? I ten Kazio po licencji, powiedzmy z zawodu i wykształcenia nauczyciel polskiego w Pcimiu, może więcej niż prawnik, choćby tani? Skoro można w Polsce ukończyć 5 letnie studia stomatologiczne, czy prawnicze i być dupą nie fachowcem, to w Twoim mniemaniu kurs, roczny czy ile on tam trwa, pośrednika nieruchomości gwarantuje jakość? Otóż kolejny raz powtarzam, że jakość i egzekucja prawna na dupie nie fachowcu jest gwarancją dla kupującego, a nie “ledykimacja”. Kolejny raz potarzam, że największe i masowe przekręty na nieruchomościach odbywały się w licencjonowanych biurach i u spełniających wszystkie wymogi developerów. Jak również kolejny raz proszę, by podać mi jeden jedyny przykład kiedy to licencjonowany pośrednik beknął za fuszerkę? Twoje recepty jako żywo przypominają mi powoływanie specjalnej komisji od spraw, tudzież 150 ustawę “uwalniającą biznes”. Osobiste doświadczenia zostawia się w tyle kiedy przyjmuje się rozwiązania globalne. Osobiście to mnie wyleczyła jedna zielarka, a w najlepszej klinice przepłaciłem i ledwo wyszedłem z życiem. Nie ma innej rozsądnej weryfikacji usług niż jakość i egzekucja braku jakości i do tego trzeba zmierzać, a nie do mnożenia świstków, którymi w razie “w” można się podetrzeć. Czy prawnik jest drogi, czy tani, to sprawa prawnika, podobnie jak każdego innego usługodawcy i to klient wybiera sobie kogo chce, a nie państwo. Wysoka cena nie gwarantuje jakości i to wystarczy przetestować w dowolnym autoryzowanym serwisie, dowolnego dealera. Nie pojmuję Twojej filozofii, nie tak dawno broniłeś tu skrajnie liberalnych rozwiązań, przy służbie zdrowia, teraz lansujesz gospodarkę centralnie sterowaną licencjami, choć te licencje przyznają kolesie z ministerstwa i zapyziała stowarzyszenia branżowe. Za komuny jeszcze był licencjonowany literat, do dziś zresztą chyba jest.

    • Póki co największe przekręty
      Póki co największe przekręty jakie powstały na pośredniczeniu w sprzedaży mieszkań, to te u LICENCJONOWANYCH DEVELOPERÓW. I podobnie jak w taksówkach, w nieruchomościach działa ta sama mafia. Czy słyszał ktoś o licencji na sprzedaż używanego sprzętu budowlanego, autobusów, czy nawet samochodów. Każdy z tych sprzętów nierzadko przekracza wartość mieszkania, jest kredytowany w leasingu, a o słynnym przebijaniu numerów w Mesiach za 150 tysięcy, chyba nie muszę wspominać. No i jeszcze jedno. Proszę o jeden przykład, kiedy to licencjonowany pośrednik nieruchomości dał dupy, a za lewe mieszkanie nie zapłacił klient, tylko sprzedawca? Sam takiego nie znam.

      • Nie miałem na myśli licencjonowanych złodziei
        ani przewalaczy, bo znam kilka takich przypadków osobiście. Dla jasnosci – żaden złodziej, który ukradnie conajmniej kilka milionów, w tym kraju nie ponosi żadnej odpowiedzialności.
        Chodzi mi tylko o pewność i bezpieczeństwo nabywców nieruchomości. Których to rynek, jest w Polsce dżunglą, pełną min i pułapek. I nie chodzi również o developerów.
        Licencjonowany pośrednik musi mieć wiedzę z prawa administracyjnego, budownictwa, geodezji a czasem nawet geologii(dom na osuwisku). Więc pośrednik nie tylko odpowiada za transakcję ale daje, szaremu zjadaczowi chleba, gwarancję legalności i spokojnego snu w wyśnionym domku(mieszkaniu). Natomiast pan Janek ,,co się zna” to gwarancja utraty pieniędzy i wielkich kłopotów.
        Coś jak ruski(i tani) ,,dentysta” w Polsce.

        • Moja koleżanka sprzedawała
          Moja koleżanka sprzedawała moje mieszkanie, po trzech miesiącach pracy w biurze nieruchomości, wcześnie była licencjonowaną pilotką wycieczek zagranicznych. W tym biurze licencję miał szef i nikt poza tym. Wszystko o czym piszesz jest fikcją i powtórzę raz jeszcze, w życiu nie widziałem licencjonowanego pośrednika, który beknął za lewe mieszkanie. Może ktoś widział, to niech napisze. Odpowiedzialność licencjonowanych jest żadna, co więcej licencja jest doskonałą przykrywką do robienie przekrętów i wszystkie największe przekręty odbyły się z licencjami. Do sprawdzenia co kupujesz potrzebny jest kompetentny prawnik i żadna licencja pośrednika nieruchomości przed niczym cię nie uchroni. Nie licencja, ale egzekucja odpowiedzialności za pośrednictwo w sprzedaży. Na straganach sprzedaje się okulary, takie gotowe “na oko”. Opiekunką do dziecka może zostać każda i każdy, jak dla mnie nieco wyższa “wartość” i odpowiedzialność niż za mieszkania Utarło się po prostu, że pewne rzeczy są bardziej ważne od innych. Nie mam pojęcia jaka to różnica, czy rżną Cię na mieszkaniu, samochodzie, polędwicy sopockiej? I żadna licencja nic tu nie pomoże. Zasada jest prosta – renoma firmy i egzekucja prawna, za fuszerkę. Ile spraw załatwiła, ile razy wpadła i jak z tego wyszła. Taką weryfikacją załatwiają sami klienci. Chodzisz do konkretnego lekarza, mechanika samochodowego, stolarza itd. Nie inaczej jest z pośrednikiem nieruchomości, nie obchodzi mnie jego licencja, ale jego rzetelność. Licencje mają zastosowanie tam, gdzie rzeczywiście ważą się kwestie życie i śmierci, szczególne przypadki, choć szczerze mówiąc nie widzę takich konkretnych przykładów. Zawody wymagające szczególnej wiedzy i odpowiedzialności powinny być obwarowane dyplomami uczelni, a nie licencjami. Identycznie jest z koncesjami, na sprzedaż wódki koncesja, na sprzedaż noży i siekier działalność gospodarcza.

          • Dodaj lekarzy, bo pisałeś wielokrotnie, że ich pracy
            nie da się wycenić, i w związku z tym, ich usługi, nie podlegają zwyczajnym rynkowym regułom.
            Ponieważ znam trochę rynek nieruchomości i wiem ile jest na nim pułapek (głównie dotyczą kupujących), więc dobijam się tylko o elementarne bezpieczeństwo ludzi inwestujących dorobek całego życia. Bo przecież nikt nie kupuje za wszystkie i ostatnie pieniądze, samochodu ani polędwicy. Od tego typu spraw uciekają jak od ognia – policja z prokuraturą. Natomiast w sądzie masz sprawę wygraną i odszkodowanie z OC licencjonowanego(więc legalnego) pośrednika.
            Taka typowa historyjka: małżeństwo po powrocie z zagranicy poszukiwało domu na resztę życia. Pośrednik im znalazł ,,za drogie”, więc kupili sami.
            Po DWÓCH LATACH dzwoni do drzwi jakiś facet i mówi im, że tu mieszka. Wyśmiali i psem poszczuli. Wrócił z policją i policja dopilnowała jego powtórnego zameldowania. Ten pan był pierwszym mężem pani, która, już z nowym, sprzedała ów dom. Tylko zawodowiec wie, jak takiego, lub podobnego numeru uniknąć.
            Bo żyjemy w złodziejskim kraju, gdzie złodzieja wyniesiono na piedestał. A oszustwo w ogóle nie jest przestępstwem(mam na papierze od prokuratora).
            P.S. Pamiętam, że napisałeś kiedyś o sprzedaży mieszkania, które bezwzględnie nalezy powierzyć zawodowcom.

          • W kółko o tym samym i obok.
            W kółko o tym samym i obok. Trzeci raz Cię pytam co ma z tym wszystkim i całym bezpieczeństwem wspólnego licencja? W jaki sposób licencja biura nieruchomości chroni Cię przed przekrętem? I po raz trzeci odpowiadam, bo jakoś sam się nie kwapisz, że wszystkie największe przekręty miały miejsce z licencjami, a mi nie jest znany ani jeden przypadek, by licencjonowane biuro poniosło koszty lipnego pośrednictwa. Egzekucja odpowiedzialności prawnej i porządny prawnik, czy notariusz są gwarancją, a nie licencja.

          • Notariusz w Polsce to jest akordowy wyrobnik
            kasuje od sztuki. I nie wnika. Księgi wieczyste to coś jak zbiór zastrzeżony IPN – pełna informacja dla wybranych.
            Więc ja, srodze doświadczony, dobijam się tylko o elementarne kwalifikacje dla tej profesji. Niech się to nazywa ,,świadectwo ukończenia ” albo ,,certyfikat ” – szczegół bez znaczenia. Również argument, że licencjonowani są również dyletanci albo zwyczajni naciągacze – jest chybiony. Bo nie poprzesz, ani obniżenia wymagań dla amatorów broni palnej, ani wymagań na drugi stopień specjalizacji medycznej – skoro psychopaci dostają,legalnie, broń, a większość lekarzy ,,specjalistów” to zwyczajne konowały. Nic tak nie poprawi jakości usług jak konkurencja, i ,,świeża krew” w koncesjonowanych branżach. Tylko, że naszą specjalnością, jest konkurencja cenowa. Wystarczy odwiedzić taniego dentystę albo wziąć sobie taniego prawnika. Po zębach i po sprawie.

          • Pomieszanie z poplątaniem i
            Pomieszanie z poplątaniem i dalej obok tematu. Jak rozumiem receptą na IPN-owską dostępność ksiąg wieczystych dla wybranych, jest licencja jakiegoś Kazia, który po polonistyce może sobie przeglądać co chce? I ten Kazio po licencji, powiedzmy z zawodu i wykształcenia nauczyciel polskiego w Pcimiu, może więcej niż prawnik, choćby tani? Skoro można w Polsce ukończyć 5 letnie studia stomatologiczne, czy prawnicze i być dupą nie fachowcem, to w Twoim mniemaniu kurs, roczny czy ile on tam trwa, pośrednika nieruchomości gwarantuje jakość? Otóż kolejny raz powtarzam, że jakość i egzekucja prawna na dupie nie fachowcu jest gwarancją dla kupującego, a nie “ledykimacja”. Kolejny raz potarzam, że największe i masowe przekręty na nieruchomościach odbywały się w licencjonowanych biurach i u spełniających wszystkie wymogi developerów. Jak również kolejny raz proszę, by podać mi jeden jedyny przykład kiedy to licencjonowany pośrednik beknął za fuszerkę? Twoje recepty jako żywo przypominają mi powoływanie specjalnej komisji od spraw, tudzież 150 ustawę “uwalniającą biznes”. Osobiste doświadczenia zostawia się w tyle kiedy przyjmuje się rozwiązania globalne. Osobiście to mnie wyleczyła jedna zielarka, a w najlepszej klinice przepłaciłem i ledwo wyszedłem z życiem. Nie ma innej rozsądnej weryfikacji usług niż jakość i egzekucja braku jakości i do tego trzeba zmierzać, a nie do mnożenia świstków, którymi w razie “w” można się podetrzeć. Czy prawnik jest drogi, czy tani, to sprawa prawnika, podobnie jak każdego innego usługodawcy i to klient wybiera sobie kogo chce, a nie państwo. Wysoka cena nie gwarantuje jakości i to wystarczy przetestować w dowolnym autoryzowanym serwisie, dowolnego dealera. Nie pojmuję Twojej filozofii, nie tak dawno broniłeś tu skrajnie liberalnych rozwiązań, przy służbie zdrowia, teraz lansujesz gospodarkę centralnie sterowaną licencjami, choć te licencje przyznają kolesie z ministerstwa i zapyziała stowarzyszenia branżowe. Za komuny jeszcze był licencjonowany literat, do dziś zresztą chyba jest.

    • Póki co największe przekręty
      Póki co największe przekręty jakie powstały na pośredniczeniu w sprzedaży mieszkań, to te u LICENCJONOWANYCH DEVELOPERÓW. I podobnie jak w taksówkach, w nieruchomościach działa ta sama mafia. Czy słyszał ktoś o licencji na sprzedaż używanego sprzętu budowlanego, autobusów, czy nawet samochodów. Każdy z tych sprzętów nierzadko przekracza wartość mieszkania, jest kredytowany w leasingu, a o słynnym przebijaniu numerów w Mesiach za 150 tysięcy, chyba nie muszę wspominać. No i jeszcze jedno. Proszę o jeden przykład, kiedy to licencjonowany pośrednik nieruchomości dał dupy, a za lewe mieszkanie nie zapłacił klient, tylko sprzedawca? Sam takiego nie znam.

      • Nie miałem na myśli licencjonowanych złodziei
        ani przewalaczy, bo znam kilka takich przypadków osobiście. Dla jasnosci – żaden złodziej, który ukradnie conajmniej kilka milionów, w tym kraju nie ponosi żadnej odpowiedzialności.
        Chodzi mi tylko o pewność i bezpieczeństwo nabywców nieruchomości. Których to rynek, jest w Polsce dżunglą, pełną min i pułapek. I nie chodzi również o developerów.
        Licencjonowany pośrednik musi mieć wiedzę z prawa administracyjnego, budownictwa, geodezji a czasem nawet geologii(dom na osuwisku). Więc pośrednik nie tylko odpowiada za transakcję ale daje, szaremu zjadaczowi chleba, gwarancję legalności i spokojnego snu w wyśnionym domku(mieszkaniu). Natomiast pan Janek ,,co się zna” to gwarancja utraty pieniędzy i wielkich kłopotów.
        Coś jak ruski(i tani) ,,dentysta” w Polsce.

        • Moja koleżanka sprzedawała
          Moja koleżanka sprzedawała moje mieszkanie, po trzech miesiącach pracy w biurze nieruchomości, wcześnie była licencjonowaną pilotką wycieczek zagranicznych. W tym biurze licencję miał szef i nikt poza tym. Wszystko o czym piszesz jest fikcją i powtórzę raz jeszcze, w życiu nie widziałem licencjonowanego pośrednika, który beknął za lewe mieszkanie. Może ktoś widział, to niech napisze. Odpowiedzialność licencjonowanych jest żadna, co więcej licencja jest doskonałą przykrywką do robienie przekrętów i wszystkie największe przekręty odbyły się z licencjami. Do sprawdzenia co kupujesz potrzebny jest kompetentny prawnik i żadna licencja pośrednika nieruchomości przed niczym cię nie uchroni. Nie licencja, ale egzekucja odpowiedzialności za pośrednictwo w sprzedaży. Na straganach sprzedaje się okulary, takie gotowe “na oko”. Opiekunką do dziecka może zostać każda i każdy, jak dla mnie nieco wyższa “wartość” i odpowiedzialność niż za mieszkania Utarło się po prostu, że pewne rzeczy są bardziej ważne od innych. Nie mam pojęcia jaka to różnica, czy rżną Cię na mieszkaniu, samochodzie, polędwicy sopockiej? I żadna licencja nic tu nie pomoże. Zasada jest prosta – renoma firmy i egzekucja prawna, za fuszerkę. Ile spraw załatwiła, ile razy wpadła i jak z tego wyszła. Taką weryfikacją załatwiają sami klienci. Chodzisz do konkretnego lekarza, mechanika samochodowego, stolarza itd. Nie inaczej jest z pośrednikiem nieruchomości, nie obchodzi mnie jego licencja, ale jego rzetelność. Licencje mają zastosowanie tam, gdzie rzeczywiście ważą się kwestie życie i śmierci, szczególne przypadki, choć szczerze mówiąc nie widzę takich konkretnych przykładów. Zawody wymagające szczególnej wiedzy i odpowiedzialności powinny być obwarowane dyplomami uczelni, a nie licencjami. Identycznie jest z koncesjami, na sprzedaż wódki koncesja, na sprzedaż noży i siekier działalność gospodarcza.

          • Dodaj lekarzy, bo pisałeś wielokrotnie, że ich pracy
            nie da się wycenić, i w związku z tym, ich usługi, nie podlegają zwyczajnym rynkowym regułom.
            Ponieważ znam trochę rynek nieruchomości i wiem ile jest na nim pułapek (głównie dotyczą kupujących), więc dobijam się tylko o elementarne bezpieczeństwo ludzi inwestujących dorobek całego życia. Bo przecież nikt nie kupuje za wszystkie i ostatnie pieniądze, samochodu ani polędwicy. Od tego typu spraw uciekają jak od ognia – policja z prokuraturą. Natomiast w sądzie masz sprawę wygraną i odszkodowanie z OC licencjonowanego(więc legalnego) pośrednika.
            Taka typowa historyjka: małżeństwo po powrocie z zagranicy poszukiwało domu na resztę życia. Pośrednik im znalazł ,,za drogie”, więc kupili sami.
            Po DWÓCH LATACH dzwoni do drzwi jakiś facet i mówi im, że tu mieszka. Wyśmiali i psem poszczuli. Wrócił z policją i policja dopilnowała jego powtórnego zameldowania. Ten pan był pierwszym mężem pani, która, już z nowym, sprzedała ów dom. Tylko zawodowiec wie, jak takiego, lub podobnego numeru uniknąć.
            Bo żyjemy w złodziejskim kraju, gdzie złodzieja wyniesiono na piedestał. A oszustwo w ogóle nie jest przestępstwem(mam na papierze od prokuratora).
            P.S. Pamiętam, że napisałeś kiedyś o sprzedaży mieszkania, które bezwzględnie nalezy powierzyć zawodowcom.

          • W kółko o tym samym i obok.
            W kółko o tym samym i obok. Trzeci raz Cię pytam co ma z tym wszystkim i całym bezpieczeństwem wspólnego licencja? W jaki sposób licencja biura nieruchomości chroni Cię przed przekrętem? I po raz trzeci odpowiadam, bo jakoś sam się nie kwapisz, że wszystkie największe przekręty miały miejsce z licencjami, a mi nie jest znany ani jeden przypadek, by licencjonowane biuro poniosło koszty lipnego pośrednictwa. Egzekucja odpowiedzialności prawnej i porządny prawnik, czy notariusz są gwarancją, a nie licencja.

          • Notariusz w Polsce to jest akordowy wyrobnik
            kasuje od sztuki. I nie wnika. Księgi wieczyste to coś jak zbiór zastrzeżony IPN – pełna informacja dla wybranych.
            Więc ja, srodze doświadczony, dobijam się tylko o elementarne kwalifikacje dla tej profesji. Niech się to nazywa ,,świadectwo ukończenia ” albo ,,certyfikat ” – szczegół bez znaczenia. Również argument, że licencjonowani są również dyletanci albo zwyczajni naciągacze – jest chybiony. Bo nie poprzesz, ani obniżenia wymagań dla amatorów broni palnej, ani wymagań na drugi stopień specjalizacji medycznej – skoro psychopaci dostają,legalnie, broń, a większość lekarzy ,,specjalistów” to zwyczajne konowały. Nic tak nie poprawi jakości usług jak konkurencja, i ,,świeża krew” w koncesjonowanych branżach. Tylko, że naszą specjalnością, jest konkurencja cenowa. Wystarczy odwiedzić taniego dentystę albo wziąć sobie taniego prawnika. Po zębach i po sprawie.

          • Pomieszanie z poplątaniem i
            Pomieszanie z poplątaniem i dalej obok tematu. Jak rozumiem receptą na IPN-owską dostępność ksiąg wieczystych dla wybranych, jest licencja jakiegoś Kazia, który po polonistyce może sobie przeglądać co chce? I ten Kazio po licencji, powiedzmy z zawodu i wykształcenia nauczyciel polskiego w Pcimiu, może więcej niż prawnik, choćby tani? Skoro można w Polsce ukończyć 5 letnie studia stomatologiczne, czy prawnicze i być dupą nie fachowcem, to w Twoim mniemaniu kurs, roczny czy ile on tam trwa, pośrednika nieruchomości gwarantuje jakość? Otóż kolejny raz powtarzam, że jakość i egzekucja prawna na dupie nie fachowcu jest gwarancją dla kupującego, a nie “ledykimacja”. Kolejny raz potarzam, że największe i masowe przekręty na nieruchomościach odbywały się w licencjonowanych biurach i u spełniających wszystkie wymogi developerów. Jak również kolejny raz proszę, by podać mi jeden jedyny przykład kiedy to licencjonowany pośrednik beknął za fuszerkę? Twoje recepty jako żywo przypominają mi powoływanie specjalnej komisji od spraw, tudzież 150 ustawę “uwalniającą biznes”. Osobiste doświadczenia zostawia się w tyle kiedy przyjmuje się rozwiązania globalne. Osobiście to mnie wyleczyła jedna zielarka, a w najlepszej klinice przepłaciłem i ledwo wyszedłem z życiem. Nie ma innej rozsądnej weryfikacji usług niż jakość i egzekucja braku jakości i do tego trzeba zmierzać, a nie do mnożenia świstków, którymi w razie “w” można się podetrzeć. Czy prawnik jest drogi, czy tani, to sprawa prawnika, podobnie jak każdego innego usługodawcy i to klient wybiera sobie kogo chce, a nie państwo. Wysoka cena nie gwarantuje jakości i to wystarczy przetestować w dowolnym autoryzowanym serwisie, dowolnego dealera. Nie pojmuję Twojej filozofii, nie tak dawno broniłeś tu skrajnie liberalnych rozwiązań, przy służbie zdrowia, teraz lansujesz gospodarkę centralnie sterowaną licencjami, choć te licencje przyznają kolesie z ministerstwa i zapyziała stowarzyszenia branżowe. Za komuny jeszcze był licencjonowany literat, do dziś zresztą chyba jest.

  4. W idealnym państwie praca jest przywilejem życia
    W Europie nie ma miejsc pracy, bo są już one niepotrzebne – skoro zlikwidowano zakłady pracy i przemysł, a wszystko mają robić Chińczycy – my mamy drukować tylko euro i dawać je im. Do wojska i policji też już nie chcą – mają nadmiar. W końcu – utrzymać ich musi skromny i zadłużony budżet zasilany haraczami ludu pracującego miast i wsi. Idea leninowska mówi, że coś z ludźmi nadmiarowymi należy robić by nie zdurnieli, a że unia to spadkobierca idei marksistowsko-leninowskiej jest, więc jedynym humanitarnym sposobem jest na razie rozrost urzędniczej biurokracji. Coś trzeba robić, choćby to było Ministerstwo Dziwnych Kroków i Przekładania Papierka, wydział Wydawania Licencji i Uprawnień, przy Unijnych Szkoleniach – bo zbyt wielu inteligentnych ludzi bez pracy to groźba, że się zorganizują i wzniecą bunt społeczny. Tym sposobem Władza Unijna zapewnia sobie spokój – bo ten, co daje pracę staje się panem i władcą. Żyd Leon (Lejba) Bronstein (ps. “Lew Trocki”) wpadł był dawno temu na pomysł, że gdy w Jego “idealnym państwie socjalistycznym” niektórym gojom nie pozwoli się pracować – to wtedy wymrą sami z głodu. I tak też się dzieje – swoi mają pracę w urzędzie, wrogowie klasowi umierają lub emigrują. Jeżeli teraz jeszcze Właść będzie mogła decydować, kto może pracować, a kto nie wydając stosowne licencje – to mamy już idealne państwo 🙂

  5. W idealnym państwie praca jest przywilejem życia
    W Europie nie ma miejsc pracy, bo są już one niepotrzebne – skoro zlikwidowano zakłady pracy i przemysł, a wszystko mają robić Chińczycy – my mamy drukować tylko euro i dawać je im. Do wojska i policji też już nie chcą – mają nadmiar. W końcu – utrzymać ich musi skromny i zadłużony budżet zasilany haraczami ludu pracującego miast i wsi. Idea leninowska mówi, że coś z ludźmi nadmiarowymi należy robić by nie zdurnieli, a że unia to spadkobierca idei marksistowsko-leninowskiej jest, więc jedynym humanitarnym sposobem jest na razie rozrost urzędniczej biurokracji. Coś trzeba robić, choćby to było Ministerstwo Dziwnych Kroków i Przekładania Papierka, wydział Wydawania Licencji i Uprawnień, przy Unijnych Szkoleniach – bo zbyt wielu inteligentnych ludzi bez pracy to groźba, że się zorganizują i wzniecą bunt społeczny. Tym sposobem Władza Unijna zapewnia sobie spokój – bo ten, co daje pracę staje się panem i władcą. Żyd Leon (Lejba) Bronstein (ps. “Lew Trocki”) wpadł był dawno temu na pomysł, że gdy w Jego “idealnym państwie socjalistycznym” niektórym gojom nie pozwoli się pracować – to wtedy wymrą sami z głodu. I tak też się dzieje – swoi mają pracę w urzędzie, wrogowie klasowi umierają lub emigrują. Jeżeli teraz jeszcze Właść będzie mogła decydować, kto może pracować, a kto nie wydając stosowne licencje – to mamy już idealne państwo 🙂

  6. W idealnym państwie praca jest przywilejem życia
    W Europie nie ma miejsc pracy, bo są już one niepotrzebne – skoro zlikwidowano zakłady pracy i przemysł, a wszystko mają robić Chińczycy – my mamy drukować tylko euro i dawać je im. Do wojska i policji też już nie chcą – mają nadmiar. W końcu – utrzymać ich musi skromny i zadłużony budżet zasilany haraczami ludu pracującego miast i wsi. Idea leninowska mówi, że coś z ludźmi nadmiarowymi należy robić by nie zdurnieli, a że unia to spadkobierca idei marksistowsko-leninowskiej jest, więc jedynym humanitarnym sposobem jest na razie rozrost urzędniczej biurokracji. Coś trzeba robić, choćby to było Ministerstwo Dziwnych Kroków i Przekładania Papierka, wydział Wydawania Licencji i Uprawnień, przy Unijnych Szkoleniach – bo zbyt wielu inteligentnych ludzi bez pracy to groźba, że się zorganizują i wzniecą bunt społeczny. Tym sposobem Władza Unijna zapewnia sobie spokój – bo ten, co daje pracę staje się panem i władcą. Żyd Leon (Lejba) Bronstein (ps. “Lew Trocki”) wpadł był dawno temu na pomysł, że gdy w Jego “idealnym państwie socjalistycznym” niektórym gojom nie pozwoli się pracować – to wtedy wymrą sami z głodu. I tak też się dzieje – swoi mają pracę w urzędzie, wrogowie klasowi umierają lub emigrują. Jeżeli teraz jeszcze Właść będzie mogła decydować, kto może pracować, a kto nie wydając stosowne licencje – to mamy już idealne państwo 🙂

  7. legitymację grzybiarza poproszę
    To coś podobnego jak dawna chęć Ziobry rozgonienia szajki prawniczej i notarialnej.
    Też nic nie wyszło, bestia za silna.
    Tak się fatalnie składa, że akurat te zawody które szczególnie pilnie wymagają obniżenia sobie nadanego sztucznego prestiżu są zbyt wpływowe aby im skoczyć, zaś te w których reglamentacja dostępu jest słabsza, i tak nie cieszą się zainteresowaniem ewentualnych przyszłych pracowników, więc ich deregulacja i puszczenie na wolny rynek niewiele da.
    No ale spróbować warto, choćby po to aby np geometrą, czyli facetem wbijającym z mądrą miną 3 kołki w ziemię za 3 tysiące do ręki mógł być każdy, i brałby za to 30 zł jak Bóg przykazał.
    Głównym zbawiennym skutkiem takiej słusznej deregulacji jest właśnie spadek cen usług i mrowie chętnych do ich świadczenia.
    Ciekawe, że pomysł spotyka się z pewnym oporem społecznym.
    Nasz lud lubi gdy dużo spraw jest obwarowanych zakazami i regulaminami.
    Wtedy się czuje bezpieczniej, gdy mniej mu wolno.

  8. legitymację grzybiarza poproszę
    To coś podobnego jak dawna chęć Ziobry rozgonienia szajki prawniczej i notarialnej.
    Też nic nie wyszło, bestia za silna.
    Tak się fatalnie składa, że akurat te zawody które szczególnie pilnie wymagają obniżenia sobie nadanego sztucznego prestiżu są zbyt wpływowe aby im skoczyć, zaś te w których reglamentacja dostępu jest słabsza, i tak nie cieszą się zainteresowaniem ewentualnych przyszłych pracowników, więc ich deregulacja i puszczenie na wolny rynek niewiele da.
    No ale spróbować warto, choćby po to aby np geometrą, czyli facetem wbijającym z mądrą miną 3 kołki w ziemię za 3 tysiące do ręki mógł być każdy, i brałby za to 30 zł jak Bóg przykazał.
    Głównym zbawiennym skutkiem takiej słusznej deregulacji jest właśnie spadek cen usług i mrowie chętnych do ich świadczenia.
    Ciekawe, że pomysł spotyka się z pewnym oporem społecznym.
    Nasz lud lubi gdy dużo spraw jest obwarowanych zakazami i regulaminami.
    Wtedy się czuje bezpieczniej, gdy mniej mu wolno.

  9. legitymację grzybiarza poproszę
    To coś podobnego jak dawna chęć Ziobry rozgonienia szajki prawniczej i notarialnej.
    Też nic nie wyszło, bestia za silna.
    Tak się fatalnie składa, że akurat te zawody które szczególnie pilnie wymagają obniżenia sobie nadanego sztucznego prestiżu są zbyt wpływowe aby im skoczyć, zaś te w których reglamentacja dostępu jest słabsza, i tak nie cieszą się zainteresowaniem ewentualnych przyszłych pracowników, więc ich deregulacja i puszczenie na wolny rynek niewiele da.
    No ale spróbować warto, choćby po to aby np geometrą, czyli facetem wbijającym z mądrą miną 3 kołki w ziemię za 3 tysiące do ręki mógł być każdy, i brałby za to 30 zł jak Bóg przykazał.
    Głównym zbawiennym skutkiem takiej słusznej deregulacji jest właśnie spadek cen usług i mrowie chętnych do ich świadczenia.
    Ciekawe, że pomysł spotyka się z pewnym oporem społecznym.
    Nasz lud lubi gdy dużo spraw jest obwarowanych zakazami i regulaminami.
    Wtedy się czuje bezpieczniej, gdy mniej mu wolno.

  10. A kto by chciał i w jakim
    A kto by chciał i w jakim zawodzie? Nie widzę związku między licencją i tymi obawami, żadnego. Co więcej nie widzę narzędzi, poza dostępnym prawem, które wyeliminują podobne nałogi z wszelkich zawodów. Słowem – utopia i etaty dla biurokratów.

  11. A kto by chciał i w jakim
    A kto by chciał i w jakim zawodzie? Nie widzę związku między licencją i tymi obawami, żadnego. Co więcej nie widzę narzędzi, poza dostępnym prawem, które wyeliminują podobne nałogi z wszelkich zawodów. Słowem – utopia i etaty dla biurokratów.

  12. A kto by chciał i w jakim
    A kto by chciał i w jakim zawodzie? Nie widzę związku między licencją i tymi obawami, żadnego. Co więcej nie widzę narzędzi, poza dostępnym prawem, które wyeliminują podobne nałogi z wszelkich zawodów. Słowem – utopia i etaty dla biurokratów.

  13. Za podobne komentarze stąd
    Za podobne komentarze stąd się po prostu wylatuje, bez uprzedzenia, ale ze względu na krótki staż komentującej ostrzegam pierwszy i ostatni raz, że to ostatni raz. Nie toleruję tandety intelektualnej, a ten komentarz to jest wręcz modelowa tandeta z prymitywną egzaltacją.

  14. Za podobne komentarze stąd
    Za podobne komentarze stąd się po prostu wylatuje, bez uprzedzenia, ale ze względu na krótki staż komentującej ostrzegam pierwszy i ostatni raz, że to ostatni raz. Nie toleruję tandety intelektualnej, a ten komentarz to jest wręcz modelowa tandeta z prymitywną egzaltacją.

  15. Za podobne komentarze stąd
    Za podobne komentarze stąd się po prostu wylatuje, bez uprzedzenia, ale ze względu na krótki staż komentującej ostrzegam pierwszy i ostatni raz, że to ostatni raz. Nie toleruję tandety intelektualnej, a ten komentarz to jest wręcz modelowa tandeta z prymitywną egzaltacją.

  16. Zajrzałem w wykaz zawodów.
    Jest o adwokatach, notariuszach, radcach i słynnych tu już taksówkarzach. To wygląda jak znowu coś pod publikę. W przypadku tych pierwszych coś tam skracają, coś upraszczają, ale nie za wiele. Bo co to znaczy uwolnienie zawodów? Tak nagłośniono merdialnie /teraz tylko 49/ tych trochę zawodów, widać w oficjalnym druku ministerstwa. W całym worku jest wiele różnych zawodów, wiele wymagań słusznych lub nie, ale jak wytłumaczyć „uwolnienie” na przykładzie:
    1/ zawód – przewodnik turystyczny miejski. Po zmianie wymogów – całkowita likwidacja wymogów dotychczasowych, ale… poza zaświadczeniem o niekaralności /jakiś tam określony zakres przestępstw/
    2/ zawód – przewodnik turystyczny górski. Po zmianie wymogów – zniesienie wymogu wykształcenia średniego, ale trzeba jak dotychczas: zrobić kurs, zdać egzamin i przedstawić zaświadczenie o niekaralności /jakiś określony zakres przestępstw – inny niż w przypadku pierwszym/
    3/ zawód – przewodnik górski międzynarodowy. Po zmianie wymogów – zniesienie wymogu kursu i egzaminu oraz przedstawiania zaświadczeń o niekaralności /znowu pewien zakres przestępstw/, ale… trzeba zdobyć międzynarodowy certyfikat UIAGM.
    Czyli znowu licencja. Jakie to uwolnienie?
    Nie mówię o dobrej intencji w likwidacji przegięcia, ale z tego co miało “wyjść” wyszło nie To,
    a przynajmniej nie dla wszystkich wymienionych zawodów. Uważam to za wielki nadęty balon w stosunku do pewnych zawodów.

    • A tu zgoda, bo to jest
      A tu zgoda, bo to jest konkret, nie jakieś rzewne kawałki “a gdyby tu pana matka w przyszłości…”. konkret i rzeczywiście zalatuje hasłem – uwolniłem 100 zawodów. Tymczasem pod tym hasłem zmieniono bacy średnie na zawodowe. Tego trzeba pilnować i jechać równo po Gowinie.

  17. Zajrzałem w wykaz zawodów.
    Jest o adwokatach, notariuszach, radcach i słynnych tu już taksówkarzach. To wygląda jak znowu coś pod publikę. W przypadku tych pierwszych coś tam skracają, coś upraszczają, ale nie za wiele. Bo co to znaczy uwolnienie zawodów? Tak nagłośniono merdialnie /teraz tylko 49/ tych trochę zawodów, widać w oficjalnym druku ministerstwa. W całym worku jest wiele różnych zawodów, wiele wymagań słusznych lub nie, ale jak wytłumaczyć „uwolnienie” na przykładzie:
    1/ zawód – przewodnik turystyczny miejski. Po zmianie wymogów – całkowita likwidacja wymogów dotychczasowych, ale… poza zaświadczeniem o niekaralności /jakiś tam określony zakres przestępstw/
    2/ zawód – przewodnik turystyczny górski. Po zmianie wymogów – zniesienie wymogu wykształcenia średniego, ale trzeba jak dotychczas: zrobić kurs, zdać egzamin i przedstawić zaświadczenie o niekaralności /jakiś określony zakres przestępstw – inny niż w przypadku pierwszym/
    3/ zawód – przewodnik górski międzynarodowy. Po zmianie wymogów – zniesienie wymogu kursu i egzaminu oraz przedstawiania zaświadczeń o niekaralności /znowu pewien zakres przestępstw/, ale… trzeba zdobyć międzynarodowy certyfikat UIAGM.
    Czyli znowu licencja. Jakie to uwolnienie?
    Nie mówię o dobrej intencji w likwidacji przegięcia, ale z tego co miało “wyjść” wyszło nie To,
    a przynajmniej nie dla wszystkich wymienionych zawodów. Uważam to za wielki nadęty balon w stosunku do pewnych zawodów.

    • A tu zgoda, bo to jest
      A tu zgoda, bo to jest konkret, nie jakieś rzewne kawałki “a gdyby tu pana matka w przyszłości…”. konkret i rzeczywiście zalatuje hasłem – uwolniłem 100 zawodów. Tymczasem pod tym hasłem zmieniono bacy średnie na zawodowe. Tego trzeba pilnować i jechać równo po Gowinie.

  18. Zajrzałem w wykaz zawodów.
    Jest o adwokatach, notariuszach, radcach i słynnych tu już taksówkarzach. To wygląda jak znowu coś pod publikę. W przypadku tych pierwszych coś tam skracają, coś upraszczają, ale nie za wiele. Bo co to znaczy uwolnienie zawodów? Tak nagłośniono merdialnie /teraz tylko 49/ tych trochę zawodów, widać w oficjalnym druku ministerstwa. W całym worku jest wiele różnych zawodów, wiele wymagań słusznych lub nie, ale jak wytłumaczyć „uwolnienie” na przykładzie:
    1/ zawód – przewodnik turystyczny miejski. Po zmianie wymogów – całkowita likwidacja wymogów dotychczasowych, ale… poza zaświadczeniem o niekaralności /jakiś tam określony zakres przestępstw/
    2/ zawód – przewodnik turystyczny górski. Po zmianie wymogów – zniesienie wymogu wykształcenia średniego, ale trzeba jak dotychczas: zrobić kurs, zdać egzamin i przedstawić zaświadczenie o niekaralności /jakiś określony zakres przestępstw – inny niż w przypadku pierwszym/
    3/ zawód – przewodnik górski międzynarodowy. Po zmianie wymogów – zniesienie wymogu kursu i egzaminu oraz przedstawiania zaświadczeń o niekaralności /znowu pewien zakres przestępstw/, ale… trzeba zdobyć międzynarodowy certyfikat UIAGM.
    Czyli znowu licencja. Jakie to uwolnienie?
    Nie mówię o dobrej intencji w likwidacji przegięcia, ale z tego co miało “wyjść” wyszło nie To,
    a przynajmniej nie dla wszystkich wymienionych zawodów. Uważam to za wielki nadęty balon w stosunku do pewnych zawodów.

    • A tu zgoda, bo to jest
      A tu zgoda, bo to jest konkret, nie jakieś rzewne kawałki “a gdyby tu pana matka w przyszłości…”. konkret i rzeczywiście zalatuje hasłem – uwolniłem 100 zawodów. Tymczasem pod tym hasłem zmieniono bacy średnie na zawodowe. Tego trzeba pilnować i jechać równo po Gowinie.