Reklama

Wiecie co jest największą porażką IIIRP?

Od razu zmartwię potencjalnych wielbicieli tzw. IV RP. Nie, nie jest to Lech Wałęsa, ani “Gazeta Wyborcza”.

Reklama


Wiecie co jest największą porażką IIIRP?

Od razu zmartwię potencjalnych wielbicieli tzw. IV RP. Nie, nie jest to Lech Wałęsa, ani “Gazeta Wyborcza”.

Co bardziej trzeźwym podpowiem, że nie są to nawet nie pobudowane autostrady, czy wciąż kulawo reformowana ochrona zdrowia.

Największą porażką 19 lat transformacji jest opłakana w stanie, wyglądzie i swej mobilności flota samolotów dla tzw. vip-ów.

Dyskusja o potrzebie zakupu nowych maszyn toczy się w zasadzie od usterki, do usterki, od małego wypadku, do bolesnego lądowania wśród drzew.
Powodów do takiej publicznej dyskusji jest coraz więcej i coraz bardziej kompromituje ona klasę polityczną, która kierowana nagle jakąś zupełnie niezrozumiałą troską o “finanse publiczne” odkłada ten problem ad calendas graecas.
Ktoś powie. Po co się człeku czepiasz, jak politycy nie mają wyobraźni, to niech sami ponoszą tego konsekwencje.
Ha! Gdyby tak było, to jeszcze pół biedy. Gorzej, że to ich kurczowe trzymanie się wyrobów realnego socjalizmu “no bo jakoś to lata”, kosztuje nas, podatników całkiem sporo i to podwójnie.

Byłem w szoku, jak ekspert lotnictwa powiedział w “Trójce”, że przymiarki do zakupu nowych maszyn trwają już w zasadzie od czasów późnego Rakowskiego czy wczesnego Mazowieckiego, a kolejnych szefów MON można rozliczać nawet nie za to czy dany przetarg za ich kadencji w ogóle się rozpoczął , ale ile takich przetargów zostało intencjonalnie czy nie zaprzepaszczonych.

Rozumiem, że jak politycy sięgają po kasę dla siebie czy na własne potrzeby, przeciętnemu Kowalskiemu otwiera się wszystko co ma w kieszeni, a tabloidy mają czym zapełniać pół numeru.
No, ale jeśli w państwie, które ma ambicje aspirować do wąskiego grona liderów UE, liczącego się nie tylko w regionie, ma to być argument za tym, by rezygnować z bezpieczeństwa najważniejszych osób w państwie, to nie tylko ręce opadają.
Ileż to już razy były kupowane rozmaite floty pojazdów dla rozmaitych ministerstw i nie tylko? Ileż razy organizowane wątpliwe przetargi na systemy informatyczne za naprawdę grube miliony?
Ile w końcu razy sejm podnosił uposażenia rozmaitym kancelariom, urzędom, a przede wszystkim posłom?
I co się w związku z tym stało?
Ano nic.
Bo szary obywatel w porywie swej idealistycznej wizji władzy, podsycanej przez populistyczny styl tabloidowych mediów, może sobie na to pomarudzić, sztampowo przekląć, splunąć, ale nic ponad to.

I oto w kwestii nie tyle prestiżowej, co gwarantującej po prostu większe bezpieczeństwo naszych, było nie było najwyższych reprezentantów, jesteśmy w lesie i za przeproszeniem 100 lat za murzynami. Choć bardziej adekwatnie byłoby po dzisiejszych wypadkach napisać….Mongołami.

ps.Czarter z Mongolii do Japonii to ok.200 tys.dol.
A Tutka do Wa-wy i tak wrócić musi.

Reklama

30 KOMENTARZE