Reklama

Jak zapewne słyszeliście do Sejmu trafia ostatnio projekt parytetów,polegający z grubsza na tym że kobiety będą miały ustawowo zagwarantowanowaną połowę miejsc na listach.

Jak zapewne słyszeliście do Sejmu trafia ostatnio projekt parytetów,polegający z grubsza na tym że kobiety będą miały ustawowo zagwarantowanowaną połowę miejsc na listach. Chciałbym zastanowić się ogólnie nad ideą parytetu i nad celami jakim mają służyć. Nie chce mi się go dokładnie analizować, jak również zastanawiać nad skutecznością wprowadzanych rozwiązań. Najpierw jednak odbębnijmy tą merytoryczną “analizę”.

Nieco na ten temat:
http://industrial.salon24.pl/142745,magdalena-prasol-parytety-rownosc-przeciwko-wolnosci
http://www.europa21.pl/wiadomosc/11918-Parytet,_czyli_Demokracja_absurdu
http://www.iwoman.pl/na-serio/kariera/parytet;w;sejmie;polska;dorowna;ruandzie,180,0,588468.html
http://www.kongreskobiet.pl/index.php/postulaty/parytety/48-dlaczego-potrzebne-s-parytety-i-jak-ich-broni
Do konkretnego projektu tej ustawy się nie dogooglałem się zresztą mało to ważne. Miejsca na liście nie oznaczają automatycznego wejścia do parlamentu-w Ruandzie się udało,we Francji partie niekiedy wolą zapłacić karę niż wstawiać na pierwsze miejsce na liście kobiety, których mimo parytetu jest tam w Parlamencie mniej niż w naszej patriarchalnej Polsce.

Reklama

Teraz zapowiedziana analiza idei parytetu: Po pierwsze parytet ma mieć na celu zrównanie płci w politycznej reprezentacji-czy jednak pomyślano o osobach “trzeciej płci”? O hermafrodytach? Stanowią znikomy odsetek społeczeństwa,jednak jeśli mamy mieć równość płci to zostali zdyskryminowani-no ale to z mojej strony moja ulubiona redukcja do absurdu. Prócz wspomnianego hermafrodytyzmu mamy także kilka innych płci poza męską i żeńską (http://pl.wikipedia.org/wiki/P%C5%82e%C4%87). Zresztą dlaczego mamy skupić się na płci? Mikke słysząc o pomyśle dotacji partii wprowadzających do parlamentu kobiety spytał a czemu nie łysych i murzunów? Właśnie? Czemu???

Czy parlament ma być dokładnym odwzorowaniem społeczeństwa? Czy na listach do niego swój procent powinny zajmować także dzieci? Ile kategorii w końcu przyjąć? Jeśli przyjmiemy wszystkie, trzeba będzie bardzo dokładnie wyważać listy,tak by dany osobnik reprezentował sobą kilka cech. Poszukiwanym towarem staną się np. mordercy o cechach pedofilnych-tylko dlatego, że akurat takich brakować będzie do uzupełnienia listy. Większość zwolenników parytetu płci uzna to za absurd. Pytam więc ponownie-dlaczego mamy się skupić właśnie na płciach? Ja rozumiem że kulturowo i prawnie kobiety były poszkodowane przez wieki i ma to wpływ na ich dzisiejsze szanse wyborcze, ale… Czy alkoholicy, sprzątaczki, karły, ludzie obsługujący szamba nie mają gorszych szans od innych? Załóżmy że mają, ale wpierw chcemy rozwiązać niedoreprezentację kobiet w Parlamencie.

Ok, to teraz zasadnicze moje zarzuty co do parytetu- dotyczyć one będą sposobu rozwiązywania problemu niedoreprezentacji. Ustawowy,przymusowy parytet to strzelanie z armaty do muchy, to nieproporcjonalność, gruboskurność i niesubtelność rozwiązania prawnego danego problemu. Dla przykładu jeśli mamy wielu ubogich to “łopatologicznym” rozwiązaniem tego problemu jest redystrybucja w stylu Robin Hooda-doprowadzi to w konsekwencji do spadku prężności gospodarczej a w dłuższym okresie czasu do zubożenia ubogich. Rozwiązaniem mądrym,subtelnym i najefektywniejszym będzie wprowadzenie ulg podatkowych dla firm zatrudniających ludzi-więcej kasy dla firm da większe zatrudnienie a także przyczyni się do ogólnego wztrostu dobrobytu-dostanie się także ubogim;). Podobnie w innych kwestiach-jeżeli jest jakiś problem to trzeba wprowadzić takie rozwiązania prawne które uleczą przyczyny(w podanym przykładzie przyczyną ubóstwa zazwyczaj jest słabość gospodarki), nie skutki (ulga jaką odczują ubodzy i niezaradni z tytułu otrzymania socjalu będzie mniejsza w dłuższej perspektywie niż korzyści z odciążenia przedsiębiorczych).

Właśnie takim niemądrym topornym rozwiązaniem jest parytet-nie rozwiąże przyczyn problemu. Jakie są więc przyczyny niedoreprezentacji kobiet? Eh nie chciałbym się tym zajmować, bo nie uznaję tego za ważny problem, no ale dobra. Tezy:
1.Kobiety naturalnie są mniej predysponowane do uczestnictwa w życiu publicznym-zawzyczaj to widzę-kobiet może być na sali dwa razy więcej,ale i tak faceci zabierają głos dwa razy częściej;czy to tylko kultura? Sądzę że może w tym być coś z biologii(na której się nie znam).
2.Kobiety kulturowo są mniej predysponowane do uczestnictwa w życiu publicznym-no dobra,kulturę łatwiej jeszcze zmieniać niż biologię,więc do dzieła. Tylko jak? Raczej nie parytetami. No i tu dochodzę to skraju mądrości swej albowiem nigdy głębiej nad mechanizmami zrównania kulturowego kobiet nie myślałem. Na szczęście sytuacja poprawia się samorzutnie- czuje się w powietrzu, że szklany sufit jest nie fair i że fajnie dać szansę osobom upośledzonym. Do tego dochodzi masa kampanii społecznych, oczywiście dużo lepiej gdy robią to dobrowolnie finansowane instytucje pozarządowe-wtedy nieuzasadnialnego przymusu jest mniej (patrz moje pierwsze teksy).

Co jeszcze prócz świadomości możemy zmienić? Albo lepiej jakie subtelne mechanizmy możemy zainstalować prawnie, które doprowadzą do poprawienia reprezentacji kobiet? Hmm bo ja wiem? Ułatwienie funkcjonowania żłobków? Myślcie… ja w każdym razie sądzę, że zadekretowanie parytetów odgórne jest rozwiązaniem chamskim, do tego niesprawideliwym bo narusza demokrację-nie można zagłosować na stricte męską partię (pomijając to że nie można głosować na faszystów pedofilów głosować,no ale o tym pisałem gdzie indziej chyba). Niestety nie żyjemy w ustroju panarchicznym i musimy się wspólnie kisić w tyranii większości-im mniej kwestii prawnie uregulujemy tym więcej możliwości (wolności) do działania i mniej krzywdy przymusu mieć będziemy.

RÓWNA BABKA:
równa babka

Reklama

72 KOMENTARZE

  1. Nauka powabnego chodzenia na
    Nauka powabnego chodzenia na szpilkach i pierwszy makijaż czy manicure – tym kuszą oferty zimowisk dla.. 7-13 latek!
    Dlaczego już od najmłodszych lat uczymy dziewczęta, że przede wszystkim mają się podobać? Czy nie przygotowujemy ich w ten sposób do przyszłej roli, polegającej na byciu jedynie obiektem pożądania? A może przykład dla nich idzie z „góry”, czyli nieco starszego pokolenia? Jak będzie się zachowywać za kilka lat uczestniczka „obozu piękności”?
    Słyszał ktoś o takiej tresurze nastoletnich chłopców? On ma walczyć i wygrywać, ona być śliczna i się nie odzywać. żadne parytety tego nie zmienią. Za jakiś czas może poprawić tę sytuację przykład kobiet którym się udało. One, żeby wygrać, muszą być o wiele lepsze niż kontrkandydat mężczyzna. Dochodzą do tego czynniki natury biologicznej. On jak na razie nie urodzi zamiast niej, np. Może za to dzielić się obowiązkami domowymi. Jest to coraz częstsze zjawisko, choć presja społeczna jest jeszcze zbyt silna, żeby przełamać stereotyp baby do garów, w wolnym czasie robiącej pranie, pracującej na dwóch etatach, zawodowo i w domu. Gdzie w tym wszystkim miejsce na realizowanie się w sferze społeczno-politycznej?

    • no nie ma miejsca
      tylko że nikt nie zmusza ludzi korzystać z takich zimowisk,natomiast rozwiązanie typu zakaz oferowania takich usług zakrawa o totalitaryzm-a w tą stronę zmierza taki parytet. Co do “ona rodzi, on nie” to pewnie długo się tego nie zmieni; co do “ona gotuje on pracuje” to da się zmienić, tylko nie od góry,lepiej niech ludzie sami się przekonają-jak narzucisz odgórnie parytet zmywakowy,albo nawet zabierzesz podatek na feministyczną kampanię społeczną,skrzywdzisz ludzi twierdzących że stereotyp “ona gotuje on pracuje” jest słuszny i należy go podtrzymać

    • Kilka sprostowań
      Przede wszystkim, co do uczenia ról i tak dalej.
      Zapytam cię prosto – kto dziewczynki na takie durne kursy posyła? Tatusiowie? Spisek facetów (nie lubię generalnie facetów ale spisku żem jeszcze nie wytropiło)?
      Nie. Problem “ról pciowych” jest głębiej wyryty niż to się wydaje. mamusie uczą córeczki, a jak mamusia odmieniec, to babcia i koleżanka naprostują pociechę. Zauważ, że w historii nie pokazał się dotąd ani jeden facet :).
      A chłopców nikt nie tresuje… Wybacz, paczę sobie i paczę i widzę cuś zupełnie innego. Chłopak ma być silny, wpier* koledze, grać w piłkę itepe. Chłopak który bawi się lalkami jest dziwny i szybko go naprostowują – co ciekawe na ogół babcie i mamy, bo w wieku w którym chłopiec sięga po lalki, statystyczny tatuś ma go głęboko w d…, większość facetów nie zauważa syna dopóki nie można go na ryby zabrać. Tudzież traktuje jako dopust boży, jeśli układ sił w rodzinie zmusi go do zajęcia się dzieckiem.
      Generalnie strażnikami “układu” są najczęściej dziadkowie pci dowolnej, mało istotnej w tym wieku z resztą (“a nie mówiłem, babcia to samiec”). Bo jakże to tak, łolaboga i w ogole.
      Prawdę mówiąc, kobiecie nie “wyzwolonej”, a do tej kategorii na ogół należy statystyczne “pokolenie Rodziny Radia Maryja” obecny układ ról płciowych pasuje i zmiażdży każdego, kto spróbuje to zmienić. Szybciej łyknie 13-latkę z makijażem (pomarudzi, pomarudzi, ale w końcu dziewczyna musi się chłopom podobać), niż businesswoman samotnie wychowującą dziecko (a kto jej je zrobił? puszczalska jakaś).
      Konkluzja? Jak zwykle brak, poza tym że świat jest bardziej skomplikowany niż proste stwierdzenie że to wina facetów (których nie lubię, żeby nie było. Za to moją babcię uwielbiam, choć należy właśnie do statystycznego “Pokolenia RRM”)

      Co do Antyszweda i jego spostrzeżeń, kilka sprostowań.
      1. Kobiety nie są w żaden biologiczny sposób predestynowane bardziej lub mniej do funkcji publicznych. W zasadzie obserwując różnorakie społeczności zarówno realne, jak i ostatnio coraz modniejsze wirtualne, muszę powiedzieć, że nie widzę żadnej różnicy. Raczej jeśli jest jakiś “przechył” to w stronę kobiet właśnie – mają tendencję do robienia porządku i organizowania, podczas gdy wielu znanych mi facetów kończy na tym że “trzeba by coś zrobić”, co jak łatwo się domyślić, rzadko kończy się robieniem.
      2. Co do hermafrodytów – prawdziwych hermafrodytów w zasadzie wśród ludzi NIE MA. Genetyczna niemożliwość, po prostu taka kombinacja nie została przewidziana. Owszem, zdarza się w wyniku zaburzeń hormonalnych podczas rozwoju zarodkowego osoba z ciałem niewłaściwej płci (z tego co wiem, ZAWSZE jest to kobieta z męskim genotypem, nigdy na odwrót – bierze się to nie z żadnej wyższości facetów nad kobietami czy na odwrót, tylko raczej z cyklu rozwojowego), a czasem w wyniku poważniejszych zaburzeń “zdezorientowane” ciało, które nie ma żadnych kompletnych narządów płciowych, tylko tak jakby po trochu tego i tego – ale są to zaburzenia, stany patologiczne a nie żadna trzecia płeć.
      Co do różnych dziwniejszych “płci” psychicznych (facet w ciele kobiety, kobieta w ciele faceta, “płeć bezpłciowa” objawiająca się brakiem zainteresowania seksem pod jakąkolwiek postacią), też moim aroganckim zdaniem jest to mnożenie bytów ponad potrzebę i da się łatwo usystematyzować bez komplikowania tego co w sume jest w świecie zwierzątek dość proste.
      I też uważam, że parytety są bez sensu. Cyckami się nie głosuje. A faceci, z moich obserwacji wynika, że myślą jednak wbrew utartej opinii mózgiem. Czasem dość prymitywnym, ale mieszczącym się w czaszce a nie gdzie indziej… Kobiety na parytety kojarzą mi się jedynie z kobietami na traktory… było, minęło i wolałobym by nie wróciło…

      • Zapytam Cię Jiimo jeszcze
        Zapytam Cię Jiimo jeszcze prościej. W którym miejscu chociażby zasugerowałam, że ” kto dziewczynki na takie durne kursy posyła? Tatusiowie?” Czy słowo “UCZYMY”, które Cię tak oburzyło oznacza, iż winni wszystkiemu są mężczyźni? Może najpierw przeczytaj zanim zaczniesz wyciągać armaty strzelając do wróbla, bo istnieje możliwość, że strzelisz w płot. Cała moja wypowiedź nie jest anty męska. Końcówki -MY świadczą o tym. Daleka jestem od ferowania wyroków. Jestem przeciwko parytetom, uważam, że zrobiłyby więcej złego niż dobrego właśnie kobietom. Osobiście nie życzę sobie być traktowana jak dziecko specjalnej troski. Zmiany w traktowaniu kobiet trzeba zacząć od zmian w NASZEJ mentalności.

        Pozdrawiam:)

        • Jakoś tak mi się skojarzyło, sorry
          Ale nałożyło mi się to na krzyki feministek, że to zawsze jest przez tych wrednych facetów. Tymczasem jeszcze żem nie spotkało faceta postulującego by kobiety się malowały… bah, spotkało żem i takich, co im to przeszkadzało (pospiesz się, ile zamierzasz w tej łazience siedzieć, przepraszam za spóźnienie ale moja ukochana potrzebowała dwóch godziny by się wyszykować…).
          Tymczasem mówisz – trzeba zmienić podejście. Ja mówię tylko – “czy aby na pewno?” Czy nie uszczęśliwiamy tym ludzi na siłę? Bo wiesz, odkąd pamiętam istniały “chłopczyce”, feministki, wytapetowane lalki… chociaż kiedyś fakt, te ostatnie w szkole, przynajmniej tak do poziomu połowy liceum, tępiono.
          Ty zadałaś jednak pytanie, czy chłopców też się tak tresuje, a ja w swej niewysłowionej arogancji odpowiedziałom ci, że a i owszem. Nawet bardziej. O ile pamiętam, łobuzowate dziewczyny nie miały jakiś specjalnych problemów w szkole (przynajmniej w podstawówce), podczas gdy “lalusiowaci” chłopcy robili za worki treningowe, albo musieli bawić się z dziewczynami – co było formą społecznego wykluczenia. W kreskówkach dla dzieci (znam temat bo z racji posiadania dzieci widuję ich aż za dużo) z resztą wzorce są propagowane równie wyraźnie – dziewczyny dzielą się na “kumpele” i “laski”, jedne i drugie są fajne, a w ramach uczenia dzieci tolerancji i wartości, okazuje się że te kumpele też mogą być laskami i w ogole wygląd nie jest najważniejszy. Za to chłopak-ofiara zawsze pozostaje ofiarą.
          Tyle analizy tematu.
          A wnioski? Nie wiem. Nic na siłę, wszystko młotkiem? Parytety są na siłę. Zwalczanie “kursów jak być laską” też. Jedyne co warto tępić, to narzucanie swojego stylu życia jako jedyny słuszny – bez względu na to, czy będzie to styl “wyzwolony”, “konserwatywny” czy w ogóle jakiś inny.

          • I o to mi właśnie chodziło
            I o to mi właśnie chodziło Jiimo :”Jedyne co warto tępić, to narzucanie swojego stylu życia jako jedyny słuszny – bez względu na to, czy będzie to styl “wyzwolony”, “konserwatywny” czy w ogóle jakiś inny.”
            Sama byłam “chłopczycą”, należałam jako jedyna z dziewcząt do “bandy”, grałam w piłkę nożną z chłopakami, łaziłam po drzewach, nie tracąc przy tym nic ze swojej kobiecości. Miałam szczęście, bo nikt mnie nigdy nie próbował tresować. Moich braci też. Uczyliśmy się nawzajem co znaczy być kobietą i mężczyzną. Obie te role społeczne są sobie równe i to od nas wyłącznie zależy co wybieramy. Zrozumienie i akceptacja to podstawa. Różnić się pięknie, tylko o to chodzi. I dawać szansę na wybór własnej drogi.

            Jestem pewna, że mówimy o tym samym, tylko nieco inaczej i stąd wynikają nieporozumienia.:) I stąd, że Ci się skojarzyło zanim przeczytałeś co mam na ten temat do powiedzenia. Nie lekceważ stereotypów. Mają one zbyt wielki wpływ na traktowanie obu płci i ich roli w społeczeństwie. To się powoli zmienia na szczęście.

  2. Nauka powabnego chodzenia na
    Nauka powabnego chodzenia na szpilkach i pierwszy makijaż czy manicure – tym kuszą oferty zimowisk dla.. 7-13 latek!
    Dlaczego już od najmłodszych lat uczymy dziewczęta, że przede wszystkim mają się podobać? Czy nie przygotowujemy ich w ten sposób do przyszłej roli, polegającej na byciu jedynie obiektem pożądania? A może przykład dla nich idzie z „góry”, czyli nieco starszego pokolenia? Jak będzie się zachowywać za kilka lat uczestniczka „obozu piękności”?
    Słyszał ktoś o takiej tresurze nastoletnich chłopców? On ma walczyć i wygrywać, ona być śliczna i się nie odzywać. żadne parytety tego nie zmienią. Za jakiś czas może poprawić tę sytuację przykład kobiet którym się udało. One, żeby wygrać, muszą być o wiele lepsze niż kontrkandydat mężczyzna. Dochodzą do tego czynniki natury biologicznej. On jak na razie nie urodzi zamiast niej, np. Może za to dzielić się obowiązkami domowymi. Jest to coraz częstsze zjawisko, choć presja społeczna jest jeszcze zbyt silna, żeby przełamać stereotyp baby do garów, w wolnym czasie robiącej pranie, pracującej na dwóch etatach, zawodowo i w domu. Gdzie w tym wszystkim miejsce na realizowanie się w sferze społeczno-politycznej?

    • no nie ma miejsca
      tylko że nikt nie zmusza ludzi korzystać z takich zimowisk,natomiast rozwiązanie typu zakaz oferowania takich usług zakrawa o totalitaryzm-a w tą stronę zmierza taki parytet. Co do “ona rodzi, on nie” to pewnie długo się tego nie zmieni; co do “ona gotuje on pracuje” to da się zmienić, tylko nie od góry,lepiej niech ludzie sami się przekonają-jak narzucisz odgórnie parytet zmywakowy,albo nawet zabierzesz podatek na feministyczną kampanię społeczną,skrzywdzisz ludzi twierdzących że stereotyp “ona gotuje on pracuje” jest słuszny i należy go podtrzymać

    • Kilka sprostowań
      Przede wszystkim, co do uczenia ról i tak dalej.
      Zapytam cię prosto – kto dziewczynki na takie durne kursy posyła? Tatusiowie? Spisek facetów (nie lubię generalnie facetów ale spisku żem jeszcze nie wytropiło)?
      Nie. Problem “ról pciowych” jest głębiej wyryty niż to się wydaje. mamusie uczą córeczki, a jak mamusia odmieniec, to babcia i koleżanka naprostują pociechę. Zauważ, że w historii nie pokazał się dotąd ani jeden facet :).
      A chłopców nikt nie tresuje… Wybacz, paczę sobie i paczę i widzę cuś zupełnie innego. Chłopak ma być silny, wpier* koledze, grać w piłkę itepe. Chłopak który bawi się lalkami jest dziwny i szybko go naprostowują – co ciekawe na ogół babcie i mamy, bo w wieku w którym chłopiec sięga po lalki, statystyczny tatuś ma go głęboko w d…, większość facetów nie zauważa syna dopóki nie można go na ryby zabrać. Tudzież traktuje jako dopust boży, jeśli układ sił w rodzinie zmusi go do zajęcia się dzieckiem.
      Generalnie strażnikami “układu” są najczęściej dziadkowie pci dowolnej, mało istotnej w tym wieku z resztą (“a nie mówiłem, babcia to samiec”). Bo jakże to tak, łolaboga i w ogole.
      Prawdę mówiąc, kobiecie nie “wyzwolonej”, a do tej kategorii na ogół należy statystyczne “pokolenie Rodziny Radia Maryja” obecny układ ról płciowych pasuje i zmiażdży każdego, kto spróbuje to zmienić. Szybciej łyknie 13-latkę z makijażem (pomarudzi, pomarudzi, ale w końcu dziewczyna musi się chłopom podobać), niż businesswoman samotnie wychowującą dziecko (a kto jej je zrobił? puszczalska jakaś).
      Konkluzja? Jak zwykle brak, poza tym że świat jest bardziej skomplikowany niż proste stwierdzenie że to wina facetów (których nie lubię, żeby nie było. Za to moją babcię uwielbiam, choć należy właśnie do statystycznego “Pokolenia RRM”)

      Co do Antyszweda i jego spostrzeżeń, kilka sprostowań.
      1. Kobiety nie są w żaden biologiczny sposób predestynowane bardziej lub mniej do funkcji publicznych. W zasadzie obserwując różnorakie społeczności zarówno realne, jak i ostatnio coraz modniejsze wirtualne, muszę powiedzieć, że nie widzę żadnej różnicy. Raczej jeśli jest jakiś “przechył” to w stronę kobiet właśnie – mają tendencję do robienia porządku i organizowania, podczas gdy wielu znanych mi facetów kończy na tym że “trzeba by coś zrobić”, co jak łatwo się domyślić, rzadko kończy się robieniem.
      2. Co do hermafrodytów – prawdziwych hermafrodytów w zasadzie wśród ludzi NIE MA. Genetyczna niemożliwość, po prostu taka kombinacja nie została przewidziana. Owszem, zdarza się w wyniku zaburzeń hormonalnych podczas rozwoju zarodkowego osoba z ciałem niewłaściwej płci (z tego co wiem, ZAWSZE jest to kobieta z męskim genotypem, nigdy na odwrót – bierze się to nie z żadnej wyższości facetów nad kobietami czy na odwrót, tylko raczej z cyklu rozwojowego), a czasem w wyniku poważniejszych zaburzeń “zdezorientowane” ciało, które nie ma żadnych kompletnych narządów płciowych, tylko tak jakby po trochu tego i tego – ale są to zaburzenia, stany patologiczne a nie żadna trzecia płeć.
      Co do różnych dziwniejszych “płci” psychicznych (facet w ciele kobiety, kobieta w ciele faceta, “płeć bezpłciowa” objawiająca się brakiem zainteresowania seksem pod jakąkolwiek postacią), też moim aroganckim zdaniem jest to mnożenie bytów ponad potrzebę i da się łatwo usystematyzować bez komplikowania tego co w sume jest w świecie zwierzątek dość proste.
      I też uważam, że parytety są bez sensu. Cyckami się nie głosuje. A faceci, z moich obserwacji wynika, że myślą jednak wbrew utartej opinii mózgiem. Czasem dość prymitywnym, ale mieszczącym się w czaszce a nie gdzie indziej… Kobiety na parytety kojarzą mi się jedynie z kobietami na traktory… było, minęło i wolałobym by nie wróciło…

      • Zapytam Cię Jiimo jeszcze
        Zapytam Cię Jiimo jeszcze prościej. W którym miejscu chociażby zasugerowałam, że ” kto dziewczynki na takie durne kursy posyła? Tatusiowie?” Czy słowo “UCZYMY”, które Cię tak oburzyło oznacza, iż winni wszystkiemu są mężczyźni? Może najpierw przeczytaj zanim zaczniesz wyciągać armaty strzelając do wróbla, bo istnieje możliwość, że strzelisz w płot. Cała moja wypowiedź nie jest anty męska. Końcówki -MY świadczą o tym. Daleka jestem od ferowania wyroków. Jestem przeciwko parytetom, uważam, że zrobiłyby więcej złego niż dobrego właśnie kobietom. Osobiście nie życzę sobie być traktowana jak dziecko specjalnej troski. Zmiany w traktowaniu kobiet trzeba zacząć od zmian w NASZEJ mentalności.

        Pozdrawiam:)

        • Jakoś tak mi się skojarzyło, sorry
          Ale nałożyło mi się to na krzyki feministek, że to zawsze jest przez tych wrednych facetów. Tymczasem jeszcze żem nie spotkało faceta postulującego by kobiety się malowały… bah, spotkało żem i takich, co im to przeszkadzało (pospiesz się, ile zamierzasz w tej łazience siedzieć, przepraszam za spóźnienie ale moja ukochana potrzebowała dwóch godziny by się wyszykować…).
          Tymczasem mówisz – trzeba zmienić podejście. Ja mówię tylko – “czy aby na pewno?” Czy nie uszczęśliwiamy tym ludzi na siłę? Bo wiesz, odkąd pamiętam istniały “chłopczyce”, feministki, wytapetowane lalki… chociaż kiedyś fakt, te ostatnie w szkole, przynajmniej tak do poziomu połowy liceum, tępiono.
          Ty zadałaś jednak pytanie, czy chłopców też się tak tresuje, a ja w swej niewysłowionej arogancji odpowiedziałom ci, że a i owszem. Nawet bardziej. O ile pamiętam, łobuzowate dziewczyny nie miały jakiś specjalnych problemów w szkole (przynajmniej w podstawówce), podczas gdy “lalusiowaci” chłopcy robili za worki treningowe, albo musieli bawić się z dziewczynami – co było formą społecznego wykluczenia. W kreskówkach dla dzieci (znam temat bo z racji posiadania dzieci widuję ich aż za dużo) z resztą wzorce są propagowane równie wyraźnie – dziewczyny dzielą się na “kumpele” i “laski”, jedne i drugie są fajne, a w ramach uczenia dzieci tolerancji i wartości, okazuje się że te kumpele też mogą być laskami i w ogole wygląd nie jest najważniejszy. Za to chłopak-ofiara zawsze pozostaje ofiarą.
          Tyle analizy tematu.
          A wnioski? Nie wiem. Nic na siłę, wszystko młotkiem? Parytety są na siłę. Zwalczanie “kursów jak być laską” też. Jedyne co warto tępić, to narzucanie swojego stylu życia jako jedyny słuszny – bez względu na to, czy będzie to styl “wyzwolony”, “konserwatywny” czy w ogóle jakiś inny.

          • I o to mi właśnie chodziło
            I o to mi właśnie chodziło Jiimo :”Jedyne co warto tępić, to narzucanie swojego stylu życia jako jedyny słuszny – bez względu na to, czy będzie to styl “wyzwolony”, “konserwatywny” czy w ogóle jakiś inny.”
            Sama byłam “chłopczycą”, należałam jako jedyna z dziewcząt do “bandy”, grałam w piłkę nożną z chłopakami, łaziłam po drzewach, nie tracąc przy tym nic ze swojej kobiecości. Miałam szczęście, bo nikt mnie nigdy nie próbował tresować. Moich braci też. Uczyliśmy się nawzajem co znaczy być kobietą i mężczyzną. Obie te role społeczne są sobie równe i to od nas wyłącznie zależy co wybieramy. Zrozumienie i akceptacja to podstawa. Różnić się pięknie, tylko o to chodzi. I dawać szansę na wybór własnej drogi.

            Jestem pewna, że mówimy o tym samym, tylko nieco inaczej i stąd wynikają nieporozumienia.:) I stąd, że Ci się skojarzyło zanim przeczytałeś co mam na ten temat do powiedzenia. Nie lekceważ stereotypów. Mają one zbyt wielki wpływ na traktowanie obu płci i ich roli w społeczeństwie. To się powoli zmienia na szczęście.

  3. Nauka powabnego chodzenia na
    Nauka powabnego chodzenia na szpilkach i pierwszy makijaż czy manicure – tym kuszą oferty zimowisk dla.. 7-13 latek!
    Dlaczego już od najmłodszych lat uczymy dziewczęta, że przede wszystkim mają się podobać? Czy nie przygotowujemy ich w ten sposób do przyszłej roli, polegającej na byciu jedynie obiektem pożądania? A może przykład dla nich idzie z „góry”, czyli nieco starszego pokolenia? Jak będzie się zachowywać za kilka lat uczestniczka „obozu piękności”?
    Słyszał ktoś o takiej tresurze nastoletnich chłopców? On ma walczyć i wygrywać, ona być śliczna i się nie odzywać. żadne parytety tego nie zmienią. Za jakiś czas może poprawić tę sytuację przykład kobiet którym się udało. One, żeby wygrać, muszą być o wiele lepsze niż kontrkandydat mężczyzna. Dochodzą do tego czynniki natury biologicznej. On jak na razie nie urodzi zamiast niej, np. Może za to dzielić się obowiązkami domowymi. Jest to coraz częstsze zjawisko, choć presja społeczna jest jeszcze zbyt silna, żeby przełamać stereotyp baby do garów, w wolnym czasie robiącej pranie, pracującej na dwóch etatach, zawodowo i w domu. Gdzie w tym wszystkim miejsce na realizowanie się w sferze społeczno-politycznej?

    • no nie ma miejsca
      tylko że nikt nie zmusza ludzi korzystać z takich zimowisk,natomiast rozwiązanie typu zakaz oferowania takich usług zakrawa o totalitaryzm-a w tą stronę zmierza taki parytet. Co do “ona rodzi, on nie” to pewnie długo się tego nie zmieni; co do “ona gotuje on pracuje” to da się zmienić, tylko nie od góry,lepiej niech ludzie sami się przekonają-jak narzucisz odgórnie parytet zmywakowy,albo nawet zabierzesz podatek na feministyczną kampanię społeczną,skrzywdzisz ludzi twierdzących że stereotyp “ona gotuje on pracuje” jest słuszny i należy go podtrzymać

    • Kilka sprostowań
      Przede wszystkim, co do uczenia ról i tak dalej.
      Zapytam cię prosto – kto dziewczynki na takie durne kursy posyła? Tatusiowie? Spisek facetów (nie lubię generalnie facetów ale spisku żem jeszcze nie wytropiło)?
      Nie. Problem “ról pciowych” jest głębiej wyryty niż to się wydaje. mamusie uczą córeczki, a jak mamusia odmieniec, to babcia i koleżanka naprostują pociechę. Zauważ, że w historii nie pokazał się dotąd ani jeden facet :).
      A chłopców nikt nie tresuje… Wybacz, paczę sobie i paczę i widzę cuś zupełnie innego. Chłopak ma być silny, wpier* koledze, grać w piłkę itepe. Chłopak który bawi się lalkami jest dziwny i szybko go naprostowują – co ciekawe na ogół babcie i mamy, bo w wieku w którym chłopiec sięga po lalki, statystyczny tatuś ma go głęboko w d…, większość facetów nie zauważa syna dopóki nie można go na ryby zabrać. Tudzież traktuje jako dopust boży, jeśli układ sił w rodzinie zmusi go do zajęcia się dzieckiem.
      Generalnie strażnikami “układu” są najczęściej dziadkowie pci dowolnej, mało istotnej w tym wieku z resztą (“a nie mówiłem, babcia to samiec”). Bo jakże to tak, łolaboga i w ogole.
      Prawdę mówiąc, kobiecie nie “wyzwolonej”, a do tej kategorii na ogół należy statystyczne “pokolenie Rodziny Radia Maryja” obecny układ ról płciowych pasuje i zmiażdży każdego, kto spróbuje to zmienić. Szybciej łyknie 13-latkę z makijażem (pomarudzi, pomarudzi, ale w końcu dziewczyna musi się chłopom podobać), niż businesswoman samotnie wychowującą dziecko (a kto jej je zrobił? puszczalska jakaś).
      Konkluzja? Jak zwykle brak, poza tym że świat jest bardziej skomplikowany niż proste stwierdzenie że to wina facetów (których nie lubię, żeby nie było. Za to moją babcię uwielbiam, choć należy właśnie do statystycznego “Pokolenia RRM”)

      Co do Antyszweda i jego spostrzeżeń, kilka sprostowań.
      1. Kobiety nie są w żaden biologiczny sposób predestynowane bardziej lub mniej do funkcji publicznych. W zasadzie obserwując różnorakie społeczności zarówno realne, jak i ostatnio coraz modniejsze wirtualne, muszę powiedzieć, że nie widzę żadnej różnicy. Raczej jeśli jest jakiś “przechył” to w stronę kobiet właśnie – mają tendencję do robienia porządku i organizowania, podczas gdy wielu znanych mi facetów kończy na tym że “trzeba by coś zrobić”, co jak łatwo się domyślić, rzadko kończy się robieniem.
      2. Co do hermafrodytów – prawdziwych hermafrodytów w zasadzie wśród ludzi NIE MA. Genetyczna niemożliwość, po prostu taka kombinacja nie została przewidziana. Owszem, zdarza się w wyniku zaburzeń hormonalnych podczas rozwoju zarodkowego osoba z ciałem niewłaściwej płci (z tego co wiem, ZAWSZE jest to kobieta z męskim genotypem, nigdy na odwrót – bierze się to nie z żadnej wyższości facetów nad kobietami czy na odwrót, tylko raczej z cyklu rozwojowego), a czasem w wyniku poważniejszych zaburzeń “zdezorientowane” ciało, które nie ma żadnych kompletnych narządów płciowych, tylko tak jakby po trochu tego i tego – ale są to zaburzenia, stany patologiczne a nie żadna trzecia płeć.
      Co do różnych dziwniejszych “płci” psychicznych (facet w ciele kobiety, kobieta w ciele faceta, “płeć bezpłciowa” objawiająca się brakiem zainteresowania seksem pod jakąkolwiek postacią), też moim aroganckim zdaniem jest to mnożenie bytów ponad potrzebę i da się łatwo usystematyzować bez komplikowania tego co w sume jest w świecie zwierzątek dość proste.
      I też uważam, że parytety są bez sensu. Cyckami się nie głosuje. A faceci, z moich obserwacji wynika, że myślą jednak wbrew utartej opinii mózgiem. Czasem dość prymitywnym, ale mieszczącym się w czaszce a nie gdzie indziej… Kobiety na parytety kojarzą mi się jedynie z kobietami na traktory… było, minęło i wolałobym by nie wróciło…

      • Zapytam Cię Jiimo jeszcze
        Zapytam Cię Jiimo jeszcze prościej. W którym miejscu chociażby zasugerowałam, że ” kto dziewczynki na takie durne kursy posyła? Tatusiowie?” Czy słowo “UCZYMY”, które Cię tak oburzyło oznacza, iż winni wszystkiemu są mężczyźni? Może najpierw przeczytaj zanim zaczniesz wyciągać armaty strzelając do wróbla, bo istnieje możliwość, że strzelisz w płot. Cała moja wypowiedź nie jest anty męska. Końcówki -MY świadczą o tym. Daleka jestem od ferowania wyroków. Jestem przeciwko parytetom, uważam, że zrobiłyby więcej złego niż dobrego właśnie kobietom. Osobiście nie życzę sobie być traktowana jak dziecko specjalnej troski. Zmiany w traktowaniu kobiet trzeba zacząć od zmian w NASZEJ mentalności.

        Pozdrawiam:)

        • Jakoś tak mi się skojarzyło, sorry
          Ale nałożyło mi się to na krzyki feministek, że to zawsze jest przez tych wrednych facetów. Tymczasem jeszcze żem nie spotkało faceta postulującego by kobiety się malowały… bah, spotkało żem i takich, co im to przeszkadzało (pospiesz się, ile zamierzasz w tej łazience siedzieć, przepraszam za spóźnienie ale moja ukochana potrzebowała dwóch godziny by się wyszykować…).
          Tymczasem mówisz – trzeba zmienić podejście. Ja mówię tylko – “czy aby na pewno?” Czy nie uszczęśliwiamy tym ludzi na siłę? Bo wiesz, odkąd pamiętam istniały “chłopczyce”, feministki, wytapetowane lalki… chociaż kiedyś fakt, te ostatnie w szkole, przynajmniej tak do poziomu połowy liceum, tępiono.
          Ty zadałaś jednak pytanie, czy chłopców też się tak tresuje, a ja w swej niewysłowionej arogancji odpowiedziałom ci, że a i owszem. Nawet bardziej. O ile pamiętam, łobuzowate dziewczyny nie miały jakiś specjalnych problemów w szkole (przynajmniej w podstawówce), podczas gdy “lalusiowaci” chłopcy robili za worki treningowe, albo musieli bawić się z dziewczynami – co było formą społecznego wykluczenia. W kreskówkach dla dzieci (znam temat bo z racji posiadania dzieci widuję ich aż za dużo) z resztą wzorce są propagowane równie wyraźnie – dziewczyny dzielą się na “kumpele” i “laski”, jedne i drugie są fajne, a w ramach uczenia dzieci tolerancji i wartości, okazuje się że te kumpele też mogą być laskami i w ogole wygląd nie jest najważniejszy. Za to chłopak-ofiara zawsze pozostaje ofiarą.
          Tyle analizy tematu.
          A wnioski? Nie wiem. Nic na siłę, wszystko młotkiem? Parytety są na siłę. Zwalczanie “kursów jak być laską” też. Jedyne co warto tępić, to narzucanie swojego stylu życia jako jedyny słuszny – bez względu na to, czy będzie to styl “wyzwolony”, “konserwatywny” czy w ogóle jakiś inny.

          • I o to mi właśnie chodziło
            I o to mi właśnie chodziło Jiimo :”Jedyne co warto tępić, to narzucanie swojego stylu życia jako jedyny słuszny – bez względu na to, czy będzie to styl “wyzwolony”, “konserwatywny” czy w ogóle jakiś inny.”
            Sama byłam “chłopczycą”, należałam jako jedyna z dziewcząt do “bandy”, grałam w piłkę nożną z chłopakami, łaziłam po drzewach, nie tracąc przy tym nic ze swojej kobiecości. Miałam szczęście, bo nikt mnie nigdy nie próbował tresować. Moich braci też. Uczyliśmy się nawzajem co znaczy być kobietą i mężczyzną. Obie te role społeczne są sobie równe i to od nas wyłącznie zależy co wybieramy. Zrozumienie i akceptacja to podstawa. Różnić się pięknie, tylko o to chodzi. I dawać szansę na wybór własnej drogi.

            Jestem pewna, że mówimy o tym samym, tylko nieco inaczej i stąd wynikają nieporozumienia.:) I stąd, że Ci się skojarzyło zanim przeczytałeś co mam na ten temat do powiedzenia. Nie lekceważ stereotypów. Mają one zbyt wielki wpływ na traktowanie obu płci i ich roli w społeczeństwie. To się powoli zmienia na szczęście.

  4. Nauka powabnego chodzenia na
    Nauka powabnego chodzenia na szpilkach i pierwszy makijaż czy manicure – tym kuszą oferty zimowisk dla.. 7-13 latek!
    Dlaczego już od najmłodszych lat uczymy dziewczęta, że przede wszystkim mają się podobać? Czy nie przygotowujemy ich w ten sposób do przyszłej roli, polegającej na byciu jedynie obiektem pożądania? A może przykład dla nich idzie z „góry”, czyli nieco starszego pokolenia? Jak będzie się zachowywać za kilka lat uczestniczka „obozu piękności”?
    Słyszał ktoś o takiej tresurze nastoletnich chłopców? On ma walczyć i wygrywać, ona być śliczna i się nie odzywać. żadne parytety tego nie zmienią. Za jakiś czas może poprawić tę sytuację przykład kobiet którym się udało. One, żeby wygrać, muszą być o wiele lepsze niż kontrkandydat mężczyzna. Dochodzą do tego czynniki natury biologicznej. On jak na razie nie urodzi zamiast niej, np. Może za to dzielić się obowiązkami domowymi. Jest to coraz częstsze zjawisko, choć presja społeczna jest jeszcze zbyt silna, żeby przełamać stereotyp baby do garów, w wolnym czasie robiącej pranie, pracującej na dwóch etatach, zawodowo i w domu. Gdzie w tym wszystkim miejsce na realizowanie się w sferze społeczno-politycznej?

    • no nie ma miejsca
      tylko że nikt nie zmusza ludzi korzystać z takich zimowisk,natomiast rozwiązanie typu zakaz oferowania takich usług zakrawa o totalitaryzm-a w tą stronę zmierza taki parytet. Co do “ona rodzi, on nie” to pewnie długo się tego nie zmieni; co do “ona gotuje on pracuje” to da się zmienić, tylko nie od góry,lepiej niech ludzie sami się przekonają-jak narzucisz odgórnie parytet zmywakowy,albo nawet zabierzesz podatek na feministyczną kampanię społeczną,skrzywdzisz ludzi twierdzących że stereotyp “ona gotuje on pracuje” jest słuszny i należy go podtrzymać

    • Kilka sprostowań
      Przede wszystkim, co do uczenia ról i tak dalej.
      Zapytam cię prosto – kto dziewczynki na takie durne kursy posyła? Tatusiowie? Spisek facetów (nie lubię generalnie facetów ale spisku żem jeszcze nie wytropiło)?
      Nie. Problem “ról pciowych” jest głębiej wyryty niż to się wydaje. mamusie uczą córeczki, a jak mamusia odmieniec, to babcia i koleżanka naprostują pociechę. Zauważ, że w historii nie pokazał się dotąd ani jeden facet :).
      A chłopców nikt nie tresuje… Wybacz, paczę sobie i paczę i widzę cuś zupełnie innego. Chłopak ma być silny, wpier* koledze, grać w piłkę itepe. Chłopak który bawi się lalkami jest dziwny i szybko go naprostowują – co ciekawe na ogół babcie i mamy, bo w wieku w którym chłopiec sięga po lalki, statystyczny tatuś ma go głęboko w d…, większość facetów nie zauważa syna dopóki nie można go na ryby zabrać. Tudzież traktuje jako dopust boży, jeśli układ sił w rodzinie zmusi go do zajęcia się dzieckiem.
      Generalnie strażnikami “układu” są najczęściej dziadkowie pci dowolnej, mało istotnej w tym wieku z resztą (“a nie mówiłem, babcia to samiec”). Bo jakże to tak, łolaboga i w ogole.
      Prawdę mówiąc, kobiecie nie “wyzwolonej”, a do tej kategorii na ogół należy statystyczne “pokolenie Rodziny Radia Maryja” obecny układ ról płciowych pasuje i zmiażdży każdego, kto spróbuje to zmienić. Szybciej łyknie 13-latkę z makijażem (pomarudzi, pomarudzi, ale w końcu dziewczyna musi się chłopom podobać), niż businesswoman samotnie wychowującą dziecko (a kto jej je zrobił? puszczalska jakaś).
      Konkluzja? Jak zwykle brak, poza tym że świat jest bardziej skomplikowany niż proste stwierdzenie że to wina facetów (których nie lubię, żeby nie było. Za to moją babcię uwielbiam, choć należy właśnie do statystycznego “Pokolenia RRM”)

      Co do Antyszweda i jego spostrzeżeń, kilka sprostowań.
      1. Kobiety nie są w żaden biologiczny sposób predestynowane bardziej lub mniej do funkcji publicznych. W zasadzie obserwując różnorakie społeczności zarówno realne, jak i ostatnio coraz modniejsze wirtualne, muszę powiedzieć, że nie widzę żadnej różnicy. Raczej jeśli jest jakiś “przechył” to w stronę kobiet właśnie – mają tendencję do robienia porządku i organizowania, podczas gdy wielu znanych mi facetów kończy na tym że “trzeba by coś zrobić”, co jak łatwo się domyślić, rzadko kończy się robieniem.
      2. Co do hermafrodytów – prawdziwych hermafrodytów w zasadzie wśród ludzi NIE MA. Genetyczna niemożliwość, po prostu taka kombinacja nie została przewidziana. Owszem, zdarza się w wyniku zaburzeń hormonalnych podczas rozwoju zarodkowego osoba z ciałem niewłaściwej płci (z tego co wiem, ZAWSZE jest to kobieta z męskim genotypem, nigdy na odwrót – bierze się to nie z żadnej wyższości facetów nad kobietami czy na odwrót, tylko raczej z cyklu rozwojowego), a czasem w wyniku poważniejszych zaburzeń “zdezorientowane” ciało, które nie ma żadnych kompletnych narządów płciowych, tylko tak jakby po trochu tego i tego – ale są to zaburzenia, stany patologiczne a nie żadna trzecia płeć.
      Co do różnych dziwniejszych “płci” psychicznych (facet w ciele kobiety, kobieta w ciele faceta, “płeć bezpłciowa” objawiająca się brakiem zainteresowania seksem pod jakąkolwiek postacią), też moim aroganckim zdaniem jest to mnożenie bytów ponad potrzebę i da się łatwo usystematyzować bez komplikowania tego co w sume jest w świecie zwierzątek dość proste.
      I też uważam, że parytety są bez sensu. Cyckami się nie głosuje. A faceci, z moich obserwacji wynika, że myślą jednak wbrew utartej opinii mózgiem. Czasem dość prymitywnym, ale mieszczącym się w czaszce a nie gdzie indziej… Kobiety na parytety kojarzą mi się jedynie z kobietami na traktory… było, minęło i wolałobym by nie wróciło…

      • Zapytam Cię Jiimo jeszcze
        Zapytam Cię Jiimo jeszcze prościej. W którym miejscu chociażby zasugerowałam, że ” kto dziewczynki na takie durne kursy posyła? Tatusiowie?” Czy słowo “UCZYMY”, które Cię tak oburzyło oznacza, iż winni wszystkiemu są mężczyźni? Może najpierw przeczytaj zanim zaczniesz wyciągać armaty strzelając do wróbla, bo istnieje możliwość, że strzelisz w płot. Cała moja wypowiedź nie jest anty męska. Końcówki -MY świadczą o tym. Daleka jestem od ferowania wyroków. Jestem przeciwko parytetom, uważam, że zrobiłyby więcej złego niż dobrego właśnie kobietom. Osobiście nie życzę sobie być traktowana jak dziecko specjalnej troski. Zmiany w traktowaniu kobiet trzeba zacząć od zmian w NASZEJ mentalności.

        Pozdrawiam:)

        • Jakoś tak mi się skojarzyło, sorry
          Ale nałożyło mi się to na krzyki feministek, że to zawsze jest przez tych wrednych facetów. Tymczasem jeszcze żem nie spotkało faceta postulującego by kobiety się malowały… bah, spotkało żem i takich, co im to przeszkadzało (pospiesz się, ile zamierzasz w tej łazience siedzieć, przepraszam za spóźnienie ale moja ukochana potrzebowała dwóch godziny by się wyszykować…).
          Tymczasem mówisz – trzeba zmienić podejście. Ja mówię tylko – “czy aby na pewno?” Czy nie uszczęśliwiamy tym ludzi na siłę? Bo wiesz, odkąd pamiętam istniały “chłopczyce”, feministki, wytapetowane lalki… chociaż kiedyś fakt, te ostatnie w szkole, przynajmniej tak do poziomu połowy liceum, tępiono.
          Ty zadałaś jednak pytanie, czy chłopców też się tak tresuje, a ja w swej niewysłowionej arogancji odpowiedziałom ci, że a i owszem. Nawet bardziej. O ile pamiętam, łobuzowate dziewczyny nie miały jakiś specjalnych problemów w szkole (przynajmniej w podstawówce), podczas gdy “lalusiowaci” chłopcy robili za worki treningowe, albo musieli bawić się z dziewczynami – co było formą społecznego wykluczenia. W kreskówkach dla dzieci (znam temat bo z racji posiadania dzieci widuję ich aż za dużo) z resztą wzorce są propagowane równie wyraźnie – dziewczyny dzielą się na “kumpele” i “laski”, jedne i drugie są fajne, a w ramach uczenia dzieci tolerancji i wartości, okazuje się że te kumpele też mogą być laskami i w ogole wygląd nie jest najważniejszy. Za to chłopak-ofiara zawsze pozostaje ofiarą.
          Tyle analizy tematu.
          A wnioski? Nie wiem. Nic na siłę, wszystko młotkiem? Parytety są na siłę. Zwalczanie “kursów jak być laską” też. Jedyne co warto tępić, to narzucanie swojego stylu życia jako jedyny słuszny – bez względu na to, czy będzie to styl “wyzwolony”, “konserwatywny” czy w ogóle jakiś inny.

          • I o to mi właśnie chodziło
            I o to mi właśnie chodziło Jiimo :”Jedyne co warto tępić, to narzucanie swojego stylu życia jako jedyny słuszny – bez względu na to, czy będzie to styl “wyzwolony”, “konserwatywny” czy w ogóle jakiś inny.”
            Sama byłam “chłopczycą”, należałam jako jedyna z dziewcząt do “bandy”, grałam w piłkę nożną z chłopakami, łaziłam po drzewach, nie tracąc przy tym nic ze swojej kobiecości. Miałam szczęście, bo nikt mnie nigdy nie próbował tresować. Moich braci też. Uczyliśmy się nawzajem co znaczy być kobietą i mężczyzną. Obie te role społeczne są sobie równe i to od nas wyłącznie zależy co wybieramy. Zrozumienie i akceptacja to podstawa. Różnić się pięknie, tylko o to chodzi. I dawać szansę na wybór własnej drogi.

            Jestem pewna, że mówimy o tym samym, tylko nieco inaczej i stąd wynikają nieporozumienia.:) I stąd, że Ci się skojarzyło zanim przeczytałeś co mam na ten temat do powiedzenia. Nie lekceważ stereotypów. Mają one zbyt wielki wpływ na traktowanie obu płci i ich roli w społeczeństwie. To się powoli zmienia na szczęście.

  5. Parytet to typowe
    Parytet to typowe szpachlowanie problemu i niczego nie zmieni. Co więcej, zadziała na niekorzyść kobiet zamykając niejeden ważny temat i odsyłając niezadowolone na ławkę z parytetem. Nierówność szans jest faktem, ale wyrównanie ich kosztowałoby sporo pracy i pieniędzy. To po co?

  6. Parytet to typowe
    Parytet to typowe szpachlowanie problemu i niczego nie zmieni. Co więcej, zadziała na niekorzyść kobiet zamykając niejeden ważny temat i odsyłając niezadowolone na ławkę z parytetem. Nierówność szans jest faktem, ale wyrównanie ich kosztowałoby sporo pracy i pieniędzy. To po co?

  7. Parytet to typowe
    Parytet to typowe szpachlowanie problemu i niczego nie zmieni. Co więcej, zadziała na niekorzyść kobiet zamykając niejeden ważny temat i odsyłając niezadowolone na ławkę z parytetem. Nierówność szans jest faktem, ale wyrównanie ich kosztowałoby sporo pracy i pieniędzy. To po co?

  8. Parytet to typowe
    Parytet to typowe szpachlowanie problemu i niczego nie zmieni. Co więcej, zadziała na niekorzyść kobiet zamykając niejeden ważny temat i odsyłając niezadowolone na ławkę z parytetem. Nierówność szans jest faktem, ale wyrównanie ich kosztowałoby sporo pracy i pieniędzy. To po co?