Reklama

Od rana mi ciśnienie podn

Od rana mi ciśnienie podnosi „naukowiec” jeden z drugim, i ta kalka, już zniósłbym najcięższego kalibru chrzanienie, gdy chociaż odręcznie było chrzanione. O GMO była mowa, ale to naprawdę nie ma znaczenia o czym się prawi, kalka zawsze ta sama. Oto mamy jasny podział populacji, ci co są przeciw GMO klepią biedę pod strzechą, są śmieszni, zacofani, pod górkę mają do szkoły, wszy na pępku, a ich stara klaszcze u Rubika. Klasyczny zestaw merytoryczny w dyskusji „naukowej”. Do pakietu dochodzi wstążeczka, otóż chodzi o wolność. Od naukowca zwolennika, z tytułem profesorskim, nie dowiedziałem się dosłownie niczego, co nie wykracza poza moją wiedzę i tak właśnie ma być. Jak profesor mówi językiem ciemnego ludu, no to lud się może poczuć profesorem. Wolność produkcji powiada naukowiec, jesteśmy w Unii, jesteśmy w cywilizacji zachodniej, produkujmy jak wolni ludzie. Argument mniej więcej taki jak Kargula definicja wolności, skierowana do Zenka: „a kto tobie wolności broni, bierz ślub w kościele i żyj jak się tobie podoba”. Ile to trzeba mieć w sobie bezczelności, żeby łączyć „wolność produkcji” z tym co się już w kabaretach opowiada o unijnych krzywiznach ogórka, banana, definicjach ślimaka jako ryby i wina z truskawek jako wina. Baca przez wieki robił oscypka jak mu się podobało, teraz niech sobie zaszaleje jako wolny producent, chyba „przysmakiem Podhala”. Kto ma łąkę w ramach dopłat unijnych, ma wyznaczone terminy koszenia, kiedyś była otawa, dziś są terminy unijne. Oczywiście, że o żadną wolność nie chodzi, a o co chodzi, to jeszcze będzie okazja powiedzieć, w międzyczasie parę uwaga w kwestii kalki. Nie wiem ile razy dziennie stawia się mnie pod ścianą schematycznej weryfikacji intelektualnej. Gdybym sobie brał do głowy, codziennie chrzanienie, wbrew naczelnej zasadzie, że winę trzeba udowodnić, tłumaczyłbym swoją niewinność. Kilkanaście razy dziennie jestem zmuszany, aby udowodnić, że nie jestem idiotą, a zarzuty są tak zmyślne, że w odpowiedzi zawsze usłyszysz: „pomidor”. Albo kraczesz tak jak one, albo cię zadziobią kruki. Smakuj szajs, jak chcesz być lepsze towarzystwo, które to towarzystwo, oczywiście gówna do ust nie weźmie. Przecież jest jasne, że nauki boi się chłop ciemny w kurnej chacie, a człowiek co jeździ windą z nauką za pan brat. Nauki się nie boję, życie oddałbym nauce, ale tej w służbie cywilizacji, nie naukowego ciemnogrodu. Jeśli od biologa słyszę argumentację, która z biologią nie ma nic wspólnego, jeśli na każdy kontrargument naukowy, choćby taki, że kukurydza GMO wytrzymuje oprysk Randapem, otrzymuje odpowiedź, że środki ochrony były zawsze, to słyszę propagandzistę, nie naukowca. Przy okazji wytłumaczę tym, którzy nie wiedzą co zacz, ten Randap. To jest takie coś, co mi polecili doświadczeni rolnicy, gdy nabyłem grunt zachwaszczony największym, nieusuwalnym badziewiem, jak perz, lebioda i inne samosiejki. Wypala wszystko do gołej ziemi, tak jakby benzyną podpalić ściernisko. Pada perz, lebioda, dzikie krzewy, natomiast kukurydza GMO rośnie w górę.

Reklama

Oczywiście ten Randap i inne dobrodziejstwa w żadnej mierze nie odkłada się w roślinach, natychmiast jest przetwarzany na tlen i w związku z tym nie ma takiej możliwości, żeby przedostał się do organizmów ludzkich. Na to pani profesor przeciwniczka GMO, że są badania przeprowadzone na terenach, gdzie organizuje się zrzuty samolotowe z Randapem na pokładzie i noworodki wraz z matkami są skażone gównem. Co na taki argument nauka? Nic nowego, „nauka” w takich wypadkach mówi, że nie udowodniono zależności między zrzucaniem Randapu, a zawartością gówna w organizmach dzieci i matek i jeszcze raz powtórka, że środki ochrony roślin są używane od lat. I nikt już nie spyta o dwie rzeczy. Czy to powód do dumy? Używanie chemii, toksyn do ochrony roślin, to jest sukces nauki? Drugie pytanie, jest jeszcze bardziej oczywiste i odnosi się do stężenia? Jakie stężania toksyn stosowane są w GMO, a no takie, że bakteria z „hiszpańskich ogórków” tego nie wytrzymuje, perz się poddaje, oset i kaktus meksykański wysiada. I nic się nie dzieje, wolność produkcji, sukces nauki, bawimy się w boga. Przy zabawie nikt nie wytłumaczy, że w całym tym GMO chodzi tylko o jedno – obniżenie kosztów produkcji, nastawienie na szybki zysk, za wszelką cenę i nic więcej. Dlaczego cudowne GMO, zdrowe jak cholera nie łapie się na inny skądinąd kolejny mit „żywności ekologicznej”, a jest wręcz przeciwnie. Teoretycznie konsument ma być ostrzeżony, opakowania GMO mają wyglądać jak ulotka na denaturacie, który też da się wypić i na zdrowie, panowie „naukowcy”. Całą aferę jaką mi rozpętano od rana wywołana jest ustawą, którą ma podpisać pierwszy naukowiec w Polsce – Bronek Gajowy. Jak to z ustawami w Polsce bywa, wiadomo, że chodzi o wszystko, tylko najmniej o zasadniczą treść ustawy. Komu i jak szeroko otwiera się wrota do następnego „biznesu” dowiemy się po pierwszych zgonach i pierwszych fundacjach złożonych na rzecz zdrowego odżywiania. Chociaż i w zasadzie już teraz można powiedzieć, że anonimowy pucybut milionerem nie zostanie. Tak czy inaczej, życzę smacznego „cywilizowanym”, ja tu na zabitej dechami wsi, mam ten komfort, że chrupię przydomowego ogródka razem z ziemią, nawożoną obornikiem. Czasem, jak mi telewizja przypomni, umyję po spożyciu ręce.

Reklama

54 KOMENTARZE

  1. Sęk w tym kurczaczku
    że twój ogórek, podlewany z pietyzmem w czasie suszy, w 8 przypadkach na 10, jest z nasion modyfikowanych genetycznie. Podobnie jak moje wędlinki, kupowane u rzeźnika i peklowane, a potem wędzone przeze mnie we własnym zakresie. Te chujce-producenci paszy dla mas, to mafia w pełnym tego słowa znaczeniu. Więc uważaj co piszesz, bo może cię spotkać wariant Leppera. Wyjaśnienie już jest -kłopoty finansowe portalu.

    P.S Muszę dopisać [13:58] – oczywiście to nie znaczy,że ów nieboszczyk walczył jak lew z mafią.

    • Niestety masz tak wielką
      Niestety masz tak wielką rację, że przy weekendzie nawet ja się bałem o tym wspominać. Od czterech lat próbuję utrzymać na “polu” drzewka owocowe, oczywiście niczym tego nie kropię. Na osiem wytrzymało dwa. To gówno karmi się chemią. Z nasionami to już mam pewien patent, otóż trzeba będzie odkładać warzywa na nasionka i w trzecim pokoleniu może się znaturalizuje. Z wędlinami to jest prawdziwy ból, wieprzak “od chłopa” u mnie na zapyziałej wsi jest czysty z prostego powodu – tu się na pasze nie wydaje, tu się pomyjami karmi. Ale to rarytas i rzadko, który Ci sprzeda, bo to dla siebie. Moja babcia wychowana na ziemniakach i kwaśnym mleku przeżyła operację na woreczek żółciowy w wieku 82 lat, ja miałem wycięty w wieku 38 i ledwie przeżyłem. Jedno jest pewne, nie pokona się syfu, ale ograniczać trzeba i przede wszystkim nie dopuścić do pogłębienia. Nawet jeśli to naiwności, przynajmniej sumienie czyste.

      • “otóż trzeba będzie odkładać warzywa na nasionka…”
        Obawiam się, że to nie takie proste. To nie tylko chemia, to gmeranie w DNA. Zmiana ogóreczka zmodyfikowanego genami ameby lub chujca długorękiego, to nie kwestia trzech wysiewów, ale setek lat. Wieprzki, jako powiadasz, karmione pomyjami, mają też w sobie to coś. Chlebek ze sklepu, resztki z ziemniaczków modyfikowanych genetycznie i inne gówna, które w dodatku rozkładając się jako zlewki wydają piękny bukiet chemii. Chujnia z grzybnią i patatajcem jednym słowem. Można to ograniczać, ale zlikwidować się nie da, dopóki… no sam wiesz.

          • Pierwszy krok jest taki, że
            Pierwszy krok jest taki, że musisz mieć zakwas, a to roboty na pół roku, bo mniej więcej po takim czasie wychodzi dobry chleb. No chyba, że masz fajnego znajomego co Ci wyśle zakwas i wtedy drugim krokiem podkarmisz sobie i masz swój. Ale gdzie Ty znajdziesz kogoś tak fajnego?

            PS Jakby ktoś chciał posmakować chleba, jestem do dyspozycji, zakwas można mnożyć dość szybko, najważniejsza jest baza. Pono najbardziej i ostatnie zacne piekarnie dysponują stuletnimi szczepami. I przy okazji, te tak zwane chlebki na zakwasie, co to je można spotkać w ładnych drewnianych budkach w hipermarketach, to jest syf gorszy nie firmowe Tesco – pomnożone konserwanty.

          • No ty mnie chyba nie doceniasz
            Po to uciekłem z miasta, żeby mi miejscowe sprzedały “patenty”. To wygląda tak-pierwsze wędzonki poszły do ludzi (rodzina i Kaszubi-sąsiedzi) i zostały ocenione na: hmmm kurna.. .niezłe. Co uznaję za wystarczający dowód, że im smakowało. Sąsiadka już sama zaoferowała dostawy mięska od masarza i to nie całe półtusze, jeno wybrane części: szyneczka, schabik, boczuś itp. W zamian dodatkowo zaoferowała chlebek na zakwasie jej produkcji. Próbowałem – pycha! Matka moja nęci mnie ogóreczkami kiszonymi własnego chowu takich,że palce lizać. Grzyby (koźlaki i prawdźiwki (czasami) mam w lesie na przydomowym. Jeden słowem Panie Premierze może się Pan walić – no chyba że za m!oje szczęście obłoży mnie Pan radosnym podatkiem – jak to wy “ekologiczni liberałowie” macie w zwyczaju. Na początek ponoć idzie LPG. Sieg heil Panie i Panowie w UE!

        • No to ewolucja przyśpieszy 🙂
          wirusy od początku grzebią w naszym DNA.

          Co mnie bawi to to, że eksperci opłacani przez koncerny opowiadają, iż głównym powodem GMO jest nakarmienie głodnych w Somalii. No po prostu ładują kupę kasy w modyfikacje po to żeby nakarmić biednych w Somalii. Słyszeliście żeby zaczęli eksportować duże ilości żarcia dla głodującej Afryki? Bo ja nie. Może się nie chwalą, może wyborcza zaspała?

  2. Sęk w tym kurczaczku
    że twój ogórek, podlewany z pietyzmem w czasie suszy, w 8 przypadkach na 10, jest z nasion modyfikowanych genetycznie. Podobnie jak moje wędlinki, kupowane u rzeźnika i peklowane, a potem wędzone przeze mnie we własnym zakresie. Te chujce-producenci paszy dla mas, to mafia w pełnym tego słowa znaczeniu. Więc uważaj co piszesz, bo może cię spotkać wariant Leppera. Wyjaśnienie już jest -kłopoty finansowe portalu.

    P.S Muszę dopisać [13:58] – oczywiście to nie znaczy,że ów nieboszczyk walczył jak lew z mafią.

    • Niestety masz tak wielką
      Niestety masz tak wielką rację, że przy weekendzie nawet ja się bałem o tym wspominać. Od czterech lat próbuję utrzymać na “polu” drzewka owocowe, oczywiście niczym tego nie kropię. Na osiem wytrzymało dwa. To gówno karmi się chemią. Z nasionami to już mam pewien patent, otóż trzeba będzie odkładać warzywa na nasionka i w trzecim pokoleniu może się znaturalizuje. Z wędlinami to jest prawdziwy ból, wieprzak “od chłopa” u mnie na zapyziałej wsi jest czysty z prostego powodu – tu się na pasze nie wydaje, tu się pomyjami karmi. Ale to rarytas i rzadko, który Ci sprzeda, bo to dla siebie. Moja babcia wychowana na ziemniakach i kwaśnym mleku przeżyła operację na woreczek żółciowy w wieku 82 lat, ja miałem wycięty w wieku 38 i ledwie przeżyłem. Jedno jest pewne, nie pokona się syfu, ale ograniczać trzeba i przede wszystkim nie dopuścić do pogłębienia. Nawet jeśli to naiwności, przynajmniej sumienie czyste.

      • “otóż trzeba będzie odkładać warzywa na nasionka…”
        Obawiam się, że to nie takie proste. To nie tylko chemia, to gmeranie w DNA. Zmiana ogóreczka zmodyfikowanego genami ameby lub chujca długorękiego, to nie kwestia trzech wysiewów, ale setek lat. Wieprzki, jako powiadasz, karmione pomyjami, mają też w sobie to coś. Chlebek ze sklepu, resztki z ziemniaczków modyfikowanych genetycznie i inne gówna, które w dodatku rozkładając się jako zlewki wydają piękny bukiet chemii. Chujnia z grzybnią i patatajcem jednym słowem. Można to ograniczać, ale zlikwidować się nie da, dopóki… no sam wiesz.

          • Pierwszy krok jest taki, że
            Pierwszy krok jest taki, że musisz mieć zakwas, a to roboty na pół roku, bo mniej więcej po takim czasie wychodzi dobry chleb. No chyba, że masz fajnego znajomego co Ci wyśle zakwas i wtedy drugim krokiem podkarmisz sobie i masz swój. Ale gdzie Ty znajdziesz kogoś tak fajnego?

            PS Jakby ktoś chciał posmakować chleba, jestem do dyspozycji, zakwas można mnożyć dość szybko, najważniejsza jest baza. Pono najbardziej i ostatnie zacne piekarnie dysponują stuletnimi szczepami. I przy okazji, te tak zwane chlebki na zakwasie, co to je można spotkać w ładnych drewnianych budkach w hipermarketach, to jest syf gorszy nie firmowe Tesco – pomnożone konserwanty.

          • No ty mnie chyba nie doceniasz
            Po to uciekłem z miasta, żeby mi miejscowe sprzedały “patenty”. To wygląda tak-pierwsze wędzonki poszły do ludzi (rodzina i Kaszubi-sąsiedzi) i zostały ocenione na: hmmm kurna.. .niezłe. Co uznaję za wystarczający dowód, że im smakowało. Sąsiadka już sama zaoferowała dostawy mięska od masarza i to nie całe półtusze, jeno wybrane części: szyneczka, schabik, boczuś itp. W zamian dodatkowo zaoferowała chlebek na zakwasie jej produkcji. Próbowałem – pycha! Matka moja nęci mnie ogóreczkami kiszonymi własnego chowu takich,że palce lizać. Grzyby (koźlaki i prawdźiwki (czasami) mam w lesie na przydomowym. Jeden słowem Panie Premierze może się Pan walić – no chyba że za m!oje szczęście obłoży mnie Pan radosnym podatkiem – jak to wy “ekologiczni liberałowie” macie w zwyczaju. Na początek ponoć idzie LPG. Sieg heil Panie i Panowie w UE!

        • No to ewolucja przyśpieszy 🙂
          wirusy od początku grzebią w naszym DNA.

          Co mnie bawi to to, że eksperci opłacani przez koncerny opowiadają, iż głównym powodem GMO jest nakarmienie głodnych w Somalii. No po prostu ładują kupę kasy w modyfikacje po to żeby nakarmić biednych w Somalii. Słyszeliście żeby zaczęli eksportować duże ilości żarcia dla głodującej Afryki? Bo ja nie. Może się nie chwalą, może wyborcza zaspała?

  3. Sęk w tym kurczaczku
    że twój ogórek, podlewany z pietyzmem w czasie suszy, w 8 przypadkach na 10, jest z nasion modyfikowanych genetycznie. Podobnie jak moje wędlinki, kupowane u rzeźnika i peklowane, a potem wędzone przeze mnie we własnym zakresie. Te chujce-producenci paszy dla mas, to mafia w pełnym tego słowa znaczeniu. Więc uważaj co piszesz, bo może cię spotkać wariant Leppera. Wyjaśnienie już jest -kłopoty finansowe portalu.

    P.S Muszę dopisać [13:58] – oczywiście to nie znaczy,że ów nieboszczyk walczył jak lew z mafią.

    • Niestety masz tak wielką
      Niestety masz tak wielką rację, że przy weekendzie nawet ja się bałem o tym wspominać. Od czterech lat próbuję utrzymać na “polu” drzewka owocowe, oczywiście niczym tego nie kropię. Na osiem wytrzymało dwa. To gówno karmi się chemią. Z nasionami to już mam pewien patent, otóż trzeba będzie odkładać warzywa na nasionka i w trzecim pokoleniu może się znaturalizuje. Z wędlinami to jest prawdziwy ból, wieprzak “od chłopa” u mnie na zapyziałej wsi jest czysty z prostego powodu – tu się na pasze nie wydaje, tu się pomyjami karmi. Ale to rarytas i rzadko, który Ci sprzeda, bo to dla siebie. Moja babcia wychowana na ziemniakach i kwaśnym mleku przeżyła operację na woreczek żółciowy w wieku 82 lat, ja miałem wycięty w wieku 38 i ledwie przeżyłem. Jedno jest pewne, nie pokona się syfu, ale ograniczać trzeba i przede wszystkim nie dopuścić do pogłębienia. Nawet jeśli to naiwności, przynajmniej sumienie czyste.

      • “otóż trzeba będzie odkładać warzywa na nasionka…”
        Obawiam się, że to nie takie proste. To nie tylko chemia, to gmeranie w DNA. Zmiana ogóreczka zmodyfikowanego genami ameby lub chujca długorękiego, to nie kwestia trzech wysiewów, ale setek lat. Wieprzki, jako powiadasz, karmione pomyjami, mają też w sobie to coś. Chlebek ze sklepu, resztki z ziemniaczków modyfikowanych genetycznie i inne gówna, które w dodatku rozkładając się jako zlewki wydają piękny bukiet chemii. Chujnia z grzybnią i patatajcem jednym słowem. Można to ograniczać, ale zlikwidować się nie da, dopóki… no sam wiesz.

          • Pierwszy krok jest taki, że
            Pierwszy krok jest taki, że musisz mieć zakwas, a to roboty na pół roku, bo mniej więcej po takim czasie wychodzi dobry chleb. No chyba, że masz fajnego znajomego co Ci wyśle zakwas i wtedy drugim krokiem podkarmisz sobie i masz swój. Ale gdzie Ty znajdziesz kogoś tak fajnego?

            PS Jakby ktoś chciał posmakować chleba, jestem do dyspozycji, zakwas można mnożyć dość szybko, najważniejsza jest baza. Pono najbardziej i ostatnie zacne piekarnie dysponują stuletnimi szczepami. I przy okazji, te tak zwane chlebki na zakwasie, co to je można spotkać w ładnych drewnianych budkach w hipermarketach, to jest syf gorszy nie firmowe Tesco – pomnożone konserwanty.

          • No ty mnie chyba nie doceniasz
            Po to uciekłem z miasta, żeby mi miejscowe sprzedały “patenty”. To wygląda tak-pierwsze wędzonki poszły do ludzi (rodzina i Kaszubi-sąsiedzi) i zostały ocenione na: hmmm kurna.. .niezłe. Co uznaję za wystarczający dowód, że im smakowało. Sąsiadka już sama zaoferowała dostawy mięska od masarza i to nie całe półtusze, jeno wybrane części: szyneczka, schabik, boczuś itp. W zamian dodatkowo zaoferowała chlebek na zakwasie jej produkcji. Próbowałem – pycha! Matka moja nęci mnie ogóreczkami kiszonymi własnego chowu takich,że palce lizać. Grzyby (koźlaki i prawdźiwki (czasami) mam w lesie na przydomowym. Jeden słowem Panie Premierze może się Pan walić – no chyba że za m!oje szczęście obłoży mnie Pan radosnym podatkiem – jak to wy “ekologiczni liberałowie” macie w zwyczaju. Na początek ponoć idzie LPG. Sieg heil Panie i Panowie w UE!

        • No to ewolucja przyśpieszy 🙂
          wirusy od początku grzebią w naszym DNA.

          Co mnie bawi to to, że eksperci opłacani przez koncerny opowiadają, iż głównym powodem GMO jest nakarmienie głodnych w Somalii. No po prostu ładują kupę kasy w modyfikacje po to żeby nakarmić biednych w Somalii. Słyszeliście żeby zaczęli eksportować duże ilości żarcia dla głodującej Afryki? Bo ja nie. Może się nie chwalą, może wyborcza zaspała?

  4. Jarosław Kaczyński zapowiada,
    że PiS niebawem przedstawi propozycje regulacji prawnych dotyczących gazu łupkowego. „Trzeba to uregulować, żeby Polska na tym skorzystała; Norwegia jest i była wolnorynkowa, ale tam z wydobycia gazu i ropy korzystają Norwegowie” – argumentuje.
    „Mamy już przygotowane i przedstawimy je bardzo szybko – odpowiednie regulacje prawne związane z tym, że gaz łupkowy coraz bardziej się (…) zbliża do nas. W związku z tym trzeba to uregulować w ten sposób, żeby Polska na tym korzystała” – powiedział Prezes PiS na piątkowej konferencji prasowej.

    Jak podkreślił, nowe przepisy proponowane przez PiS mają na celu zabezpieczenie Polski przed utratą kontroli nad wydobyciem i wykorzystaniem gazu łupkowego. ”

    To jest, prawdopodobnie, jedna z najważniejszych informacji na początku XXI wieku dla Polski. W telewizji o tym nie powiedzą, a gazetach nie napiszą.

  5. Jarosław Kaczyński zapowiada,
    że PiS niebawem przedstawi propozycje regulacji prawnych dotyczących gazu łupkowego. „Trzeba to uregulować, żeby Polska na tym skorzystała; Norwegia jest i była wolnorynkowa, ale tam z wydobycia gazu i ropy korzystają Norwegowie” – argumentuje.
    „Mamy już przygotowane i przedstawimy je bardzo szybko – odpowiednie regulacje prawne związane z tym, że gaz łupkowy coraz bardziej się (…) zbliża do nas. W związku z tym trzeba to uregulować w ten sposób, żeby Polska na tym korzystała” – powiedział Prezes PiS na piątkowej konferencji prasowej.

    Jak podkreślił, nowe przepisy proponowane przez PiS mają na celu zabezpieczenie Polski przed utratą kontroli nad wydobyciem i wykorzystaniem gazu łupkowego. ”

    To jest, prawdopodobnie, jedna z najważniejszych informacji na początku XXI wieku dla Polski. W telewizji o tym nie powiedzą, a gazetach nie napiszą.

  6. Jarosław Kaczyński zapowiada,
    że PiS niebawem przedstawi propozycje regulacji prawnych dotyczących gazu łupkowego. „Trzeba to uregulować, żeby Polska na tym skorzystała; Norwegia jest i była wolnorynkowa, ale tam z wydobycia gazu i ropy korzystają Norwegowie” – argumentuje.
    „Mamy już przygotowane i przedstawimy je bardzo szybko – odpowiednie regulacje prawne związane z tym, że gaz łupkowy coraz bardziej się (…) zbliża do nas. W związku z tym trzeba to uregulować w ten sposób, żeby Polska na tym korzystała” – powiedział Prezes PiS na piątkowej konferencji prasowej.

    Jak podkreślił, nowe przepisy proponowane przez PiS mają na celu zabezpieczenie Polski przed utratą kontroli nad wydobyciem i wykorzystaniem gazu łupkowego. ”

    To jest, prawdopodobnie, jedna z najważniejszych informacji na początku XXI wieku dla Polski. W telewizji o tym nie powiedzą, a gazetach nie napiszą.

  7. Wpływowy poseł umiera na ciężką chorobę.
    Jego dusza trafia do Nieba i wita go Święty Piotr. Witaj w Niebie. Zanim tu zamieszkasz, musimy rozwiązać tylko jeden problem. Mamy to pewne zasady i nie jestem pewien, co z tobą zrobić. Jak to co – wpuśćcie mnie – mówi poseł. Cóż, chciałbym, ale mamy polecenia z samej góry. Zrobimy tak – spędzisz jeden dzień w Piekle i jeden dzień w Niebie. Potem możesz sobie wybrać, gdzie chcesz spędzić wieczność. Serio, ja już wiem – chcę trafić do Nieba – mówi poseł. Wybacz, ale mamy swoje zasady. Po tych słowach, Święty Piotr odprowadza go do windy i poseł zjeżdża w dół, dół, dół wprost do Piekła. Drzwi otwierają się i poseł jest pośrodku pełnego zieleni pola golfowego. W tle jest restauracja, a przed nią stoją wszyscy jego przyjaciele oraz inni politycy, którzy pracowali z nim. Wszyscy są szczęśliwi i świetnie się bawią. Podbiegają do posła i witają go, ściskają oraz wspominają stare dobre czasy, gdy bogacili się kosztem zwykłych ludzi. Potem grają w golfa a następnie jedzą kolację z kawiorem i czerwonym winem. Jest także Szatan który jest naprawdę fajnym i sympatycznym gościem – świetnie się bawi i tryska humorem opowiadając dowcipy. Poseł bawi się tak doskonale, że nim się zorientuje, minie jego czas. Wszyscy ściskają go i machają na pożegnanie, gdy winda rusza w górę. Winda jedzie, jedzie i jedzie – aż drzwi się otwierają w Niebie, gdzie czeka na niego Święty Piotr. Czas odwiedzić Niebo. I tak mijają 24 godziny, w których mąż stanu spędza czas z duszyczkami na skakaniu z chmurki na chmurkę, graniu na harfach i śpiewaniu. Bawią się całkiem nieźle i nim się zorientuje, doba mija i powraca Święty Piotr. Cóż – spędziłeś jeden dzień w Piekle i jeden dzień w Niebie. Wybierz zatem swój los. Poseł myśli chwilkę i odpowiada. Cóż, nigdy nie myślałem, że to powiem. To znaczy – w Niebie jest naprawdę cudownie, ale myślę, że lepiej mi będzie w Piekle. Tak więc Święty Piotr odprowadza go do windy i poseł jedzie w dół, dół, dół… – wprost do Piekła. Otwierają się drzwi i poseł jest pośrodku pustyni pokrytej śmieciami i odpadkami. Widzi wszystkich swoich przyjaciół ubranych w szmaty, zbierających śmieci do czarnych, plastikowych toreb. Nagle podchodzi do posła Szatan i klepie go po ramieniu. „Nie rozumiem! – mówi senator. Jeszcze wczoraj było tu pole golfowe, restauracja, jedliśmy kawior, tańczyliśmy i bawiliśmy się świetnie. Teraz jest tu tylko pustynia pełna śmieci, a moi przyjaciele wyglądają strasznie! Szatan spogląda na posła, uśmiecha się i mówi: Wczoraj mieliśmy kampanię wyborczą! A dziś na nas zagłosowałeś. Już jest po wyborach.

    Źródło:obnie.pl

  8. Wpływowy poseł umiera na ciężką chorobę.
    Jego dusza trafia do Nieba i wita go Święty Piotr. Witaj w Niebie. Zanim tu zamieszkasz, musimy rozwiązać tylko jeden problem. Mamy to pewne zasady i nie jestem pewien, co z tobą zrobić. Jak to co – wpuśćcie mnie – mówi poseł. Cóż, chciałbym, ale mamy polecenia z samej góry. Zrobimy tak – spędzisz jeden dzień w Piekle i jeden dzień w Niebie. Potem możesz sobie wybrać, gdzie chcesz spędzić wieczność. Serio, ja już wiem – chcę trafić do Nieba – mówi poseł. Wybacz, ale mamy swoje zasady. Po tych słowach, Święty Piotr odprowadza go do windy i poseł zjeżdża w dół, dół, dół wprost do Piekła. Drzwi otwierają się i poseł jest pośrodku pełnego zieleni pola golfowego. W tle jest restauracja, a przed nią stoją wszyscy jego przyjaciele oraz inni politycy, którzy pracowali z nim. Wszyscy są szczęśliwi i świetnie się bawią. Podbiegają do posła i witają go, ściskają oraz wspominają stare dobre czasy, gdy bogacili się kosztem zwykłych ludzi. Potem grają w golfa a następnie jedzą kolację z kawiorem i czerwonym winem. Jest także Szatan który jest naprawdę fajnym i sympatycznym gościem – świetnie się bawi i tryska humorem opowiadając dowcipy. Poseł bawi się tak doskonale, że nim się zorientuje, minie jego czas. Wszyscy ściskają go i machają na pożegnanie, gdy winda rusza w górę. Winda jedzie, jedzie i jedzie – aż drzwi się otwierają w Niebie, gdzie czeka na niego Święty Piotr. Czas odwiedzić Niebo. I tak mijają 24 godziny, w których mąż stanu spędza czas z duszyczkami na skakaniu z chmurki na chmurkę, graniu na harfach i śpiewaniu. Bawią się całkiem nieźle i nim się zorientuje, doba mija i powraca Święty Piotr. Cóż – spędziłeś jeden dzień w Piekle i jeden dzień w Niebie. Wybierz zatem swój los. Poseł myśli chwilkę i odpowiada. Cóż, nigdy nie myślałem, że to powiem. To znaczy – w Niebie jest naprawdę cudownie, ale myślę, że lepiej mi będzie w Piekle. Tak więc Święty Piotr odprowadza go do windy i poseł jedzie w dół, dół, dół… – wprost do Piekła. Otwierają się drzwi i poseł jest pośrodku pustyni pokrytej śmieciami i odpadkami. Widzi wszystkich swoich przyjaciół ubranych w szmaty, zbierających śmieci do czarnych, plastikowych toreb. Nagle podchodzi do posła Szatan i klepie go po ramieniu. „Nie rozumiem! – mówi senator. Jeszcze wczoraj było tu pole golfowe, restauracja, jedliśmy kawior, tańczyliśmy i bawiliśmy się świetnie. Teraz jest tu tylko pustynia pełna śmieci, a moi przyjaciele wyglądają strasznie! Szatan spogląda na posła, uśmiecha się i mówi: Wczoraj mieliśmy kampanię wyborczą! A dziś na nas zagłosowałeś. Już jest po wyborach.

    Źródło:obnie.pl

  9. Wpływowy poseł umiera na ciężką chorobę.
    Jego dusza trafia do Nieba i wita go Święty Piotr. Witaj w Niebie. Zanim tu zamieszkasz, musimy rozwiązać tylko jeden problem. Mamy to pewne zasady i nie jestem pewien, co z tobą zrobić. Jak to co – wpuśćcie mnie – mówi poseł. Cóż, chciałbym, ale mamy polecenia z samej góry. Zrobimy tak – spędzisz jeden dzień w Piekle i jeden dzień w Niebie. Potem możesz sobie wybrać, gdzie chcesz spędzić wieczność. Serio, ja już wiem – chcę trafić do Nieba – mówi poseł. Wybacz, ale mamy swoje zasady. Po tych słowach, Święty Piotr odprowadza go do windy i poseł zjeżdża w dół, dół, dół wprost do Piekła. Drzwi otwierają się i poseł jest pośrodku pełnego zieleni pola golfowego. W tle jest restauracja, a przed nią stoją wszyscy jego przyjaciele oraz inni politycy, którzy pracowali z nim. Wszyscy są szczęśliwi i świetnie się bawią. Podbiegają do posła i witają go, ściskają oraz wspominają stare dobre czasy, gdy bogacili się kosztem zwykłych ludzi. Potem grają w golfa a następnie jedzą kolację z kawiorem i czerwonym winem. Jest także Szatan który jest naprawdę fajnym i sympatycznym gościem – świetnie się bawi i tryska humorem opowiadając dowcipy. Poseł bawi się tak doskonale, że nim się zorientuje, minie jego czas. Wszyscy ściskają go i machają na pożegnanie, gdy winda rusza w górę. Winda jedzie, jedzie i jedzie – aż drzwi się otwierają w Niebie, gdzie czeka na niego Święty Piotr. Czas odwiedzić Niebo. I tak mijają 24 godziny, w których mąż stanu spędza czas z duszyczkami na skakaniu z chmurki na chmurkę, graniu na harfach i śpiewaniu. Bawią się całkiem nieźle i nim się zorientuje, doba mija i powraca Święty Piotr. Cóż – spędziłeś jeden dzień w Piekle i jeden dzień w Niebie. Wybierz zatem swój los. Poseł myśli chwilkę i odpowiada. Cóż, nigdy nie myślałem, że to powiem. To znaczy – w Niebie jest naprawdę cudownie, ale myślę, że lepiej mi będzie w Piekle. Tak więc Święty Piotr odprowadza go do windy i poseł jedzie w dół, dół, dół… – wprost do Piekła. Otwierają się drzwi i poseł jest pośrodku pustyni pokrytej śmieciami i odpadkami. Widzi wszystkich swoich przyjaciół ubranych w szmaty, zbierających śmieci do czarnych, plastikowych toreb. Nagle podchodzi do posła Szatan i klepie go po ramieniu. „Nie rozumiem! – mówi senator. Jeszcze wczoraj było tu pole golfowe, restauracja, jedliśmy kawior, tańczyliśmy i bawiliśmy się świetnie. Teraz jest tu tylko pustynia pełna śmieci, a moi przyjaciele wyglądają strasznie! Szatan spogląda na posła, uśmiecha się i mówi: Wczoraj mieliśmy kampanię wyborczą! A dziś na nas zagłosowałeś. Już jest po wyborach.

    Źródło:obnie.pl

  10. modyfikacja gatunku
    Kiedyś było prościej bo wystarczało przeczytać co o czymś sądzą radzieccy uczeni oraz amerykańscy naukowcy by poznać prawdę.
    Motywacją badań była zwykła ciekawość i chęć zabicia nudy w laboratorium.
    Teraz nauka jest tylko narzędziem tłuczenia szmalu, więc wyniki mogą być zupełnie dowolne, zależnie kto i ile zapłaci. Wyników niezgodnych z zamówieniem po prostu nie publikuje się, one gdzieś tam tkwią w prywatnych notatkach i czasem można spytać kumpla który np akurat robi w GMO, w wiatrakach czy w żarówkach aby dowiedzieć się jak jest naprawdę.
    Zwykle okazuje się że owa prawda jest zaskakująca zgodna z prostym chłopskim rozumem.
    Szczególnie bym odradzał kierowania się oficjalnymi stanowiskami w dziedzinie zdrowego żarcia, bo to tak szmalcowny biznes, że tak śmiesznie nieistotna sprawa jak przetrwanie plebsu ludzkiego traci znaczenie.
    Na samym początku badań nad GMO rzeczywiście chodziło o wyprodukowanie świetnie rosnących produktów odpornych na robale, ale odkąd koncerny wyczuły szansę na interes życia cel uległ zasadniczej zmianie. Idzie tylko o sprytne spreparowanie zieleniny i zwierzyny aby zdychały od paszy nie modyfikowanej albo od produkowanej w innej firmie. Nasiona, świnie, środki ochronne, pasza, mają być kupowane w pakiecie od jednego producenta, każda podmiana w takim cyklu powinna powodować pomór.

  11. modyfikacja gatunku
    Kiedyś było prościej bo wystarczało przeczytać co o czymś sądzą radzieccy uczeni oraz amerykańscy naukowcy by poznać prawdę.
    Motywacją badań była zwykła ciekawość i chęć zabicia nudy w laboratorium.
    Teraz nauka jest tylko narzędziem tłuczenia szmalu, więc wyniki mogą być zupełnie dowolne, zależnie kto i ile zapłaci. Wyników niezgodnych z zamówieniem po prostu nie publikuje się, one gdzieś tam tkwią w prywatnych notatkach i czasem można spytać kumpla który np akurat robi w GMO, w wiatrakach czy w żarówkach aby dowiedzieć się jak jest naprawdę.
    Zwykle okazuje się że owa prawda jest zaskakująca zgodna z prostym chłopskim rozumem.
    Szczególnie bym odradzał kierowania się oficjalnymi stanowiskami w dziedzinie zdrowego żarcia, bo to tak szmalcowny biznes, że tak śmiesznie nieistotna sprawa jak przetrwanie plebsu ludzkiego traci znaczenie.
    Na samym początku badań nad GMO rzeczywiście chodziło o wyprodukowanie świetnie rosnących produktów odpornych na robale, ale odkąd koncerny wyczuły szansę na interes życia cel uległ zasadniczej zmianie. Idzie tylko o sprytne spreparowanie zieleniny i zwierzyny aby zdychały od paszy nie modyfikowanej albo od produkowanej w innej firmie. Nasiona, świnie, środki ochronne, pasza, mają być kupowane w pakiecie od jednego producenta, każda podmiana w takim cyklu powinna powodować pomór.

  12. modyfikacja gatunku
    Kiedyś było prościej bo wystarczało przeczytać co o czymś sądzą radzieccy uczeni oraz amerykańscy naukowcy by poznać prawdę.
    Motywacją badań była zwykła ciekawość i chęć zabicia nudy w laboratorium.
    Teraz nauka jest tylko narzędziem tłuczenia szmalu, więc wyniki mogą być zupełnie dowolne, zależnie kto i ile zapłaci. Wyników niezgodnych z zamówieniem po prostu nie publikuje się, one gdzieś tam tkwią w prywatnych notatkach i czasem można spytać kumpla który np akurat robi w GMO, w wiatrakach czy w żarówkach aby dowiedzieć się jak jest naprawdę.
    Zwykle okazuje się że owa prawda jest zaskakująca zgodna z prostym chłopskim rozumem.
    Szczególnie bym odradzał kierowania się oficjalnymi stanowiskami w dziedzinie zdrowego żarcia, bo to tak szmalcowny biznes, że tak śmiesznie nieistotna sprawa jak przetrwanie plebsu ludzkiego traci znaczenie.
    Na samym początku badań nad GMO rzeczywiście chodziło o wyprodukowanie świetnie rosnących produktów odpornych na robale, ale odkąd koncerny wyczuły szansę na interes życia cel uległ zasadniczej zmianie. Idzie tylko o sprytne spreparowanie zieleniny i zwierzyny aby zdychały od paszy nie modyfikowanej albo od produkowanej w innej firmie. Nasiona, świnie, środki ochronne, pasza, mają być kupowane w pakiecie od jednego producenta, każda podmiana w takim cyklu powinna powodować pomór.

  13. Całe lata lekceważyłam
    Całe lata lekceważyłam problem żywności GMO, wyśmiewając “organiczne klimaty” zamożniejszych ludzi z Zachodu i obśmiewając je, jako nowe burżuazyjne przesądy. Naiwnie sądząc, że nas to nie dotyczy. Ale w końcu poczytałam i pooglądałam i już mi nie jest do śmiechu. Mogę polecić cykl filmów na kanale Planete, w tym “Transgeniczne łososie…”
    http://www.planete.pl/dokument-transgeniczne-lososie-i-bezbronne-motyle_35503, a także film o genetycznie modyfikowanej kukurydzy, która już występuje wyłącznie w tej formie na świecie. Niestety za cholerę nie mogę sobie przypomnieć tytułu tego dokumentu, ale wynika z niego, że nawet w bankach nasion kukurydza jest skażona organizmami GMO.
    http://storytel.republika.pl/Oaxaca.html
    Wyłania się z tego wszystkiego przerażający obraz rzeczywistości biologicznej. Wybitnym bojownikiem o biologiczną czystość upraw jest Andrew Kimbrell, którego teksty warto poczytać.
    Pozdrowienia znad niedzielnej sałatki z kukurydzą 🙂
    P.S. Już sobie przypomniałam. “Naukowcy pod obstrzałem. Pułapki inzynierii genetycznej”.
    http://www.planete.pl/dokument-naukowcy-pod-obstrzalem-pulapki-inzynierii-genetycznej_35417
    A na początku tego wszystkiego jest korporacja. I ludzka chciwość.

  14. Całe lata lekceważyłam
    Całe lata lekceważyłam problem żywności GMO, wyśmiewając “organiczne klimaty” zamożniejszych ludzi z Zachodu i obśmiewając je, jako nowe burżuazyjne przesądy. Naiwnie sądząc, że nas to nie dotyczy. Ale w końcu poczytałam i pooglądałam i już mi nie jest do śmiechu. Mogę polecić cykl filmów na kanale Planete, w tym “Transgeniczne łososie…”
    http://www.planete.pl/dokument-transgeniczne-lososie-i-bezbronne-motyle_35503, a także film o genetycznie modyfikowanej kukurydzy, która już występuje wyłącznie w tej formie na świecie. Niestety za cholerę nie mogę sobie przypomnieć tytułu tego dokumentu, ale wynika z niego, że nawet w bankach nasion kukurydza jest skażona organizmami GMO.
    http://storytel.republika.pl/Oaxaca.html
    Wyłania się z tego wszystkiego przerażający obraz rzeczywistości biologicznej. Wybitnym bojownikiem o biologiczną czystość upraw jest Andrew Kimbrell, którego teksty warto poczytać.
    Pozdrowienia znad niedzielnej sałatki z kukurydzą 🙂
    P.S. Już sobie przypomniałam. “Naukowcy pod obstrzałem. Pułapki inzynierii genetycznej”.
    http://www.planete.pl/dokument-naukowcy-pod-obstrzalem-pulapki-inzynierii-genetycznej_35417
    A na początku tego wszystkiego jest korporacja. I ludzka chciwość.

  15. Całe lata lekceważyłam
    Całe lata lekceważyłam problem żywności GMO, wyśmiewając “organiczne klimaty” zamożniejszych ludzi z Zachodu i obśmiewając je, jako nowe burżuazyjne przesądy. Naiwnie sądząc, że nas to nie dotyczy. Ale w końcu poczytałam i pooglądałam i już mi nie jest do śmiechu. Mogę polecić cykl filmów na kanale Planete, w tym “Transgeniczne łososie…”
    http://www.planete.pl/dokument-transgeniczne-lososie-i-bezbronne-motyle_35503, a także film o genetycznie modyfikowanej kukurydzy, która już występuje wyłącznie w tej formie na świecie. Niestety za cholerę nie mogę sobie przypomnieć tytułu tego dokumentu, ale wynika z niego, że nawet w bankach nasion kukurydza jest skażona organizmami GMO.
    http://storytel.republika.pl/Oaxaca.html
    Wyłania się z tego wszystkiego przerażający obraz rzeczywistości biologicznej. Wybitnym bojownikiem o biologiczną czystość upraw jest Andrew Kimbrell, którego teksty warto poczytać.
    Pozdrowienia znad niedzielnej sałatki z kukurydzą 🙂
    P.S. Już sobie przypomniałam. “Naukowcy pod obstrzałem. Pułapki inzynierii genetycznej”.
    http://www.planete.pl/dokument-naukowcy-pod-obstrzalem-pulapki-inzynierii-genetycznej_35417
    A na początku tego wszystkiego jest korporacja. I ludzka chciwość.