Reklama

Miałem nie pisać, ze wszystkich sił, ale tak mi się coś wydaje, że warto parę pominiętych wątków poukładać w całość, którą przedstawiono masom klejąc góra dwie sensacje. Przypadek pielęgniarki z angielskiego szpitala dla wyższych sfer, co jest informacją nie bez znaczenia, jest przypadkiem niesamowitym. Ilość, nie liczba, bo głupot wypowiedzianych na ten temat policzyć się nie da, robi jeszcze większe wrażenie niż sama tragedia. Tak jak większość biedaków zobaczyła niesamowitą i widowiskową „wojnę” zbudowaną na iście hollywoodzkim scenariuszu – samoloty trafiają w serce, płuca i mózg USA, tak większość widzi śmierć recepcjonistki i nic więcej. Topornych wzruszeń, prostackich podniet naczytałem się i obejrzałem tyle, że o mały włos nie uległem owczemu pędowi. Tymczasem tak po prostu i zwyczajnie nic, ale to absolutnie nic się nie stało, z wyjątkiem globalnego rozdmuchania absolutnego nic. Wszystko było i zaczynając od początku niczego nadzwyczajnego, mamy młodą, zdrową, kobietę, która z młodym zdrowym mężczyzną zaszła w ciążę. Pierwszy prozaiczny fakt, który w globalnym zajobie stał się sensacją. Rano i w południe młodej kobiecie zrobiło się nudno, co spotyka miliony zdrowych kobiet w ciąży i to był drugi globalnie medialny fakt wzbudzający histerię. Brzemienna niewiasta trafiła do szpitala, tak na wszelki wypadek, żeby odróżnić panikę od ewentualnych ciążowych powikłań. Nic nadzwyczajnego, w najlepszych rodzinach się zdarza. Do szpitala zadzwoniło dwóch dziennikarzy z Australii, podając się za kogoś innego, znacznie ważniejszego i z Anglii. Recepcjonistka odebrała telefon i udzieliła informacji – banał. I ja sam i do mnie dzwoniono w czasie pobytu w szpitalu, przedstawiałem się jako brat, kuzyn, bratanek, syn i nikt mnie o podpis elektroniczny nie prosił. Pani podnosiła słuchawkę, wysłuchiwała moich pytań, po czym sama odpowiadała lub prosiła do telefonu pacjenta.

Mała przerwa na oddech. Co do tej pory może posłużyć za motyw samobójstwa i odpalenie ogólnoświatowej sensacji? Ani ja nigdy nie sprawdzałem, czy recepcjonistka przypadkiem nie była kochanką ordynatora, ani recepcjonistka, czy ja przypadkiem nie jestem australijskim dziennikarzem. Faktem jest, że to nie powinno przebiegać w ten sposób, że wszystkim zainteresowana Michalczewska dzwoni sobie do palcówki i ma informację, że Matka Kurka kona na kiłę, ale w takim razie trzeba się umówić społecznie, że nie ma litości. Niech sobie dzwoni córka z Chicago do umierającej matki z Piaseczna, a szpital odpowiada – proszę napisać podanie. Pewnie słusznym jest postulat, by chronić intymne informacje przed ciekawskimi i plotkarskimi żywiołami, tylko dlaczego ma być chroniona jedna para przed kolorową prasą, a nie Matka Kurka przed Michalczewską? Dobrze, nie będę naiwnie podważał zasady, że rozum rozumem, a życie życiem i chętnie przejdę do konkretnego ogólnoświatowego zbulwersowania, w którym znajduję kopę i parę tuzinów kompletnego skretynienia. Mało rzeczy, bo to ciężko mówić o ludziach, tak mnie irytuje jak pajace medialni, dzwoniący „do Murzina”, ale chciałbym spytać, co w tym nowego i niebywałego. Ile takich „mamy cię” miało miejsce po tej tragedii i nikt się nie zabił, nikt w jeszcze głupszym radiu z pracy nie wyleciał. Kto potrafi wymienić nazwę radia z Australii, że o nazwiskach dziennikarzy nie wspomnę? Kompletna anonimowość, rozdmuchana przez najbardziej poważane stacje telewizyjne i tytuły prasowe. Jakikolwiek reporter z BBC, czy CNN propagujących dowcip australijski został zawieszony?

Reklama

Nieszczęsna pielęgniarka, tragicznie zmarła na posterunku, sprawiła mi najwięcej rozterek. Tak sobie pomyślałem co by się stało, gdyby sędzia z Gdańska popełnił samobójstwo w wyniku prowokacji „Co robimy z Amber Gold?”. Ktoś dał ciała, ktoś połączył rozmowę, ktoś obnażył słabości. Czym, od strony formalnej, różni się ten przypadek od przypadku angielskiego? Jedna i druga rozmowa nigdy nie powinna mieć miejsca, to jest podstawowe podobieństwo. Dalej sprawy się mają imponująco. Coś mi od początku nie pasowało w postawie recepcjonistki. Długo dochodziłem do sedna sprawy i doszedłem do czegoś, co początkowo mnie przeraziło. Na początku myślałem, że to widowiskowa paranoja, że kobieta miała wszystko pomylone w głowie i bardziej się zbłaźniła swoim czynem, niż australijscy dziennikarze dowcipem. Potem zaczęło mi zgrzytać i w końcu doszedłem do obłędnego wniosku. Pani recepcjonista zachowała się jak samuraj, jak szlachetnie urodzony i wychowany w szlachetnych zasadach Lancelot. Popełniła błąd, niewybaczalny w tym szlachetnym kręgu, i nie potrafiła dłużej żyć. Dla postronnych incydent może wydawać się śmieszny, błahy, co najwyżej „zdarza się”. Angielska recepcjonistka miała skrajnie odmienne poczucie szlachectwa, uznała, że popełniła błąd dyskwalifikujący recepcjonistkę Jej Królewskiej Mości, po czym odeszła jak samuraj. Klękajcie narody, na pysk wszystkie światowe media, to jest sensacja, którą w XXI wieku pod mikroskopem ciężko wypatrzeć. Przyznaję, że nie wiem, czy tak rzeczywiście było, ale niech tak zostanie, bo to jedyna legenda, która pozwoli zachować śladowe resztki rozsądku we współczesnym globalnym obłędzie.

Reklama

8 KOMENTARZE

  1. honor samuraja
    Dobrze pomyślałeś. Kluczowa sprawa to pochodzenie pielęgniarki z dzkiego kraju (Indie lub Pakistan), w którym bardzo staroświecko podchodzi się do honoru, i do zbrodni rzucenia choćby papierkiem w obecności władcy lub jego rodziny.
    Normalna, wyszkolona na zachodzie pielęgniarka, mająca wszystko w dupie i nie wstydząca się niczego zpewnością olała by taką drobną wpadkę.
    W krajach dzikich zasady są przestarzałe, dlatego w Polsce zdarzyło się samobójstwo uczennicy po ujawnieniu jej fikuśnych zdjęć.
    Kiedyś (nie tak dawno) zdarzyło się w Japonii, że dwaj samuraje niechcący trącili się mieczami gdy przechodzili przez drzwi. Obaj popełnili samobojstwo, gdyż nie było innego sposobu na zmycie hańby.
    Czy lepiej zachować resztki staroświeckiego honoru, czy zostać europejczykiem?
    Ja tam nie wiem.

  2. honor samuraja
    Dobrze pomyślałeś. Kluczowa sprawa to pochodzenie pielęgniarki z dzkiego kraju (Indie lub Pakistan), w którym bardzo staroświecko podchodzi się do honoru, i do zbrodni rzucenia choćby papierkiem w obecności władcy lub jego rodziny.
    Normalna, wyszkolona na zachodzie pielęgniarka, mająca wszystko w dupie i nie wstydząca się niczego zpewnością olała by taką drobną wpadkę.
    W krajach dzikich zasady są przestarzałe, dlatego w Polsce zdarzyło się samobójstwo uczennicy po ujawnieniu jej fikuśnych zdjęć.
    Kiedyś (nie tak dawno) zdarzyło się w Japonii, że dwaj samuraje niechcący trącili się mieczami gdy przechodzili przez drzwi. Obaj popełnili samobojstwo, gdyż nie było innego sposobu na zmycie hańby.
    Czy lepiej zachować resztki staroświeckiego honoru, czy zostać europejczykiem?
    Ja tam nie wiem.