Reklama

Jakie wywarli na panu wrażenie, z perspektywy pisarza, czytelnicy z Polski, którzy nie są uważani za dość wysublimowanych i wymagających?

Wręcz przeciwnie – są świetni i bardziej otwarci niż to sobie wyobrażałem. Dawno nie spotkałem się z tak ciepłym przyjęciem, jak w waszym kraju. Moja literatura wymaga specyficznego podejścia i pewnego wysiłku intelektualnego. Tutejsi czytelnicy po prostu to potrafią i cieszą się z tego. Spotkanie z nimi uważam za jedno z najważniejszych doświadczeń w moich relacjach z czytelnikami.

Reklama

Pana ostatnia książka, „Idź w świat i rób to, co kochasz” spotkała się z pozytywnymi opiniami, niektórzy mówią, że to jest pana największe, jak dotychczas, osiągnięcie. To prawda?

Coś w tym jest, bo pisałem ją w niezwykłym stanie duszy, jednocześnie poznając samego siebie, jakim jestem. Te piękne przeżycie przelałem na papier, nie dosłownie oczywiście. To było jednocześnie trudne, jak i oczyszczające. Zadowolony jestem z końcowego wyniku. Czy najlepsza? Możliwe, ale nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa (śmiech).

Fabuła książki opiera się na wędrówce, ciągłym poszukiwaniu – miłości, sensu w życiu. To motyw przewijający się w pana wcześniejszych powieściach. Czy to jest takie istotne we współczesnym świecie, jak pan to ujmuje, „styranizowanym przez zahamowania”?

Dokładnie, będę jak mantrę powtarzał o szukania celu w życiu, piękna, dochodzenia do swojego ja. Poznania i zaakceptowania go. Normy społeczne uniemożliwiają bycia wolnym, zakazy stymulują wewnętrzny opór, chaos, sprzeczności powodujące frustrację. Mamy potrzeby, które nie znajdują ujścia, gotują się, aż w końcu doprowadzą jednych do szaleństwa, a drugich do marazmu. Rodzina, wiara w Boga, prawa zwyczajowe, konwenans hamują rozwój osobowościowy. Wolnym jest się tylko, kiedy słucha się głosu własnego serca, które wie najlepiej jak postąpić. O tym jest ta książka.

Główna bohaterka, Emilia w wieku 16-stu lat ucieka od rodziców, bo zabronili jej spotykać się z chłopakami, wędruje dostrzegając swoje potrzeby seksualne i je realizując. Czy dla tak wrażliwego prozaika temat seksu nie przysparzał wielu trudności?

Skądże (śmiech). Próbuje przełamać tabu zakorzenione w ludzkiej psychice. "Chodziłem" z Emilią po slumsach Buenos Aires, gdzie oddawała się napotkanym mężczyznom, z zapałem i zaangażowaniem. Poznawała ciało i swoją seksualność tłumioną przez konserwatywnych rodziców ze stetryczałymi poglądami. Zaczęła szukać.

Właśnie, czego szukała?

Szczęścia. Dążyła do niego całym jestestwem. W swej samotności pożądała akceptacji, nawet kosztem pieniędzy na jedzenie za seks analny.

Jaki fragment uważa pan za najbardziej istotny? Czytelnicy orzekli, że scena spotkania Maksa. Zgadza się pan z tym?

Moi czytelnicy mają niebywałą intuicję. Stosunek odbyty z Maksem to swoiste katharsis, spełnienie, uniesienie nieznane dotychczas Emilii, znalazła tym samym bratnią duszę, matrycę, dopełnienie. Pies Maks również to poczuł. Znaleźli szczęście.

Jaki cytatem z książki chciałby się pan teraz podzielić?

Miłość jest jak ptak fruwający po bezkresach, wolny, ale wystawiony na niebezpieczeństwo – może zostać złapany w klatkę, może zostać upolowany przez drapieżnika. Bezbronność to jego słabość i zaleta zarazem.

Jest pan człowiekiem o bogatym doświadczeniu. Jaki ma pan stosunek do samego siebie, do sławy i do tego, co pan pisze?

Mam do tego dystans. Stawiam pytania, a nie daję jednoznacznych odpowiedzi, nie narzucam interpretacji. Piszę w świetnym stylu, nieosiągalnym dla innych pisarzy. Często maskuję swoje zamiary, by czytelników pobudzić intelektualnie, pokazać nieznany świat, dotąd nieopisany, nowy i jedyny w swoim rodzaju. Nieistotne są tutaj pieniądze, a zabawa z intelektem. Używam wiec wyrafinowanej ironii, przechodzącej w cięty sarkazm. Stosuje porównania warte najwyższych mistrzów pióra, szokuje stylem, strzelam onomatopeją, peryfrazą, czy anaforą. Stoję na czele awangardy. Nie obchodzi mnie sława i zaszczyty. Powtórzę, że pieniądze się nie liczą.

Niniejszy wywiad nie został autoryzowany ze względu na opóźnienie w wypłaceniu odpowiedniego honorarium. Wielki pisarz udał się później na konsultacje odnośnie ekranizacji powieści, spotkał się m.in. z Piotrem Rubikiem, znanym i równie cenionym artystą.  

Reklama