Reklama

W ostatnim czasie pojawiło się sporo nowych informacji, ale niestety żadna z nich nie może być uznana za przełomową. Swego czasu sformułowałem tezę, że Smoleńsk przestał rozgrzewać emocje na takim poziomie, który miał miejsce przez pierwsze dwa lata i dopóki się coś zupełnie nowego nie zdarzy, poziom emocji i co za tym idzie zainteresowania będzie słabł. Dwa lata temu badanie Cieszewskiego byłoby jednym wielkim przełomem, podobnie weryfikacja Czachora, chociaż tutaj zaczynają się pojawiać pewne wątpliwości. Jeszcze rok temu informacja, że prokuratura nie zakończy śledztwa bez dowodów, czyli oryginalnych czarnych skrzynek i wraku samolotu, zapewne robiłaby za temat kilkutygodniowych debat. Dziś te ustalenia i fakty nie biją po oczach na pierwszej stronie i mam na myśli wszystkie media. „Niepokorni” raczej z poczucia obowiązku niż faktycznego zainteresowania trzymają po parę godzin artykuł w widocznym miejscu, a potem pojawiają się tematy bieżące. Teza się potwierdza i nic nie wskazuje, żeby w najbliższym czasie nastąpił przełom, co więcej trudno wskazać na czym przełom miałby polegać. Podejrzewam, że prawdziwą sensację i zmianę w postrzeganiu Smoleńska mogłyby wywołać tylko i wyłącznie służby specjalne albo radzieckie albo amerykańskie. Dowód na inny przebieg katastrofy przesłany zwłaszcza z amerykańskich źródeł najpewniej wywołałby burzę, ale nie widzę przesłanek i przede wszystkim woli. Poważne kraje traktują poważnie swoje interesy i szybciej Ameryka będzie trzymać kartę smoleńską, żeby mieć w garści Putina niż oddawać tajną wiedzę Polsce rządzonej przez marionetki nie tylko nie zainteresowane prawdą, ale uciekające prze faktami. Jest jeszcze jeden powód, który sprawia, że o Smoleńsku mówi się coraz mniej. Brutalnie mówiąc temat zgrał się politycznie i żadna strona nie sięga po tragedię w ramach wyborczych kampanii. Tusk próbował naokoło jeszcze raz wrzucić granat do ogniska, ale nie trafił. Nie udało się wciągnąć Macierewicza do komisji i prawdopodobnie dalszych zabiegów nie będzie.

Reklama

W Internecie też posucha znani przedstawiciele wrażych obozów pochowali się po kątach albo poszli do swoich zajęć. Zaledwie kilku pasjonatów zostało na polu walki, niemniej nie są to te osoby, które bój zaczęły. I ja też piszę o Smoleńsku z jednego powodu, mianowicie nie podzielam emocji z nadziejami, że coś się nagle zaczęło wartościowego dziać w prokuraturze, gdzie poszczególni prokuratorzy mówią „dość”. Trzeba pamiętać, że trwają nieustanne przepychanki między Seremetem i Tuskiem. Wspominanemu Macierewiczowi to właśnie Seremet umorzył śledztwo dotyczące likwidacji WSI. Naturalnie mówię o zapleczu decyzyjnym, bo kto formalnie to zawiesił nie chce mi się nawet sprawdzać, od lat wiadomo jak tego rodzaju decyzje zapadają i bez kogo nie zapadną. Nie wierzę w nagłe olśnienie rzecznika prokuratury Wójcika, nie chce mi się również dawać wiary cichym bohaterom prokuratury, jak Antoni Milkiewicz. W takiej sprawie i na takim szczeblu nic się nie dzieje według woli cichych bohaterów, czy nagle olśnionych. Ktoś musiał podjąć taką i nie inną decyzję, ktoś ją musiał zatwierdzić, a w wcześniej przekalkulować skutki i korzyści polityczne. Przypomnę, że w sprawie ekshumacji Seremet był ćwiczony przez Tuska i w kancelarii i przed sejmem, a przecież kwestia zamknięcia śledztwa ma jeszcze wyższą rangę.

Na moje oko i mój łeb mamy do czynienia nie z żadną rewolucją ludzkich postaw, ale z kontynuacją walki o strefę wpływów w prokuraturze. Smoleńsk od początku był polityczny i takim na zawsze pozostanie. Szybciej byłbym skłonny założyć, że kiedyś pojawi się szeregowy pracownik prokuratury, który w wyniku osobistych i zawodowych problemów puści farbę, bo będzie mu już wszystko jedno, jakie go za to spotkają „przyjemności”. Natomiast w uczciwe decyzje i moralne postawy wśród prokuratorów decydujących o przebiegu śledztwa zwyczajnie nie jestem w stanie uwierzyć. Będzie się to wszystko toczyło swoim rytmem, coraz słabszym tempem i emocją, do czasu realnego przełomu. Jeśli nie „cynk” od służb zewnętrznych, to jedynie realna zmiana władzy, dysponującej odpowiednią większością w sejmie, da nowy impuls dla poważnego śledztwa smoleńskiego. Przez cztery lata temat został nieludzko skatowany, na przemian ośmieszany i używany do wzbudzania grozy, nie da się odrobić tych strat niczym innym, tylko prawdziwym solidnym śledztwem opartym na nowych dowodach. Cała reszta jest milczeniem albo nieistotnym podsycaniem nadziei, która bardzo szybko zgaśnie.

Reklama

12 KOMENTARZE

  1. Przełomów w sprawie było bez
    Przełomów w sprawie było bez liku. To że "nic" z nich nie wynikło, świadczy negatywnie o morale polskiego społeczeństwa, również niepokornego. Jak dotąd tylko B. Wildstein miał chwilowy przebłysk tego co należy zrobić gdy po wykryciu TNT wezwał do wyjścia na ulice i obalenia rządu. Niestety szybko się z tego wycofał.
    Milczenie Episkopatu też nie sprzyja zwycięstwu prawdy. Grzechy przeciw prawdzie w tej sprawie wołają o pomstę do Nieba, ale do uszu biskupów jakoś to nie dociera.
    Wobec powyższego zgadzam się z MK, ze tylko nowy płk Kukliński może coś ruszyć w tej kwestii. Obawiam się jednak ze nie należy oczekiwać jakiegoś moralnego przełomu. Mieliśmy nań już zbyt wiele zmarnowanych okazji, a nawet Opatrzność ma granice cierpliwości…

    • W tej chwili nikt nic nie
      W tej chwili nikt nic nie robi(chyba nawet nie zamierza), wszyscy się wycofali i siedzą, czekają, bo…"bo-na razie-mamy do czynienia z biernym oporem społecznym, " jak powiedział w sobotę, w programie TVP Info(po godzinie 20-ej), prof.Wawrzyniec Konarski, zwracając się do młodego doktorka(chyba tej samej profesji?), kiedy ten-chcąc być"poprawnym"(jak przez cały czas tej krótkiej dyskusji zresztą)-powiedział, że protest matek niepełnosprawnych dzieci nie sprawił, że także inni-za ich przykładem-zaczęli demonstrować i wysuwać swoje żądania-tak się nie stało.
      Jednak jest nadzieja, że…"coś się ruszy…" No jest, bo skoro ktoś taki, jak prof.Konarski, mówi-"na razie, "to nie może jej nie być.
      A tak nawiasem:czy profesor przypadkiem czegoś nie sugerował…?
      Nie, chyba nie…
      Chociaż…Parę minut wcześniej bowiem-odnosząc się do "występu" Adama Szejnfelda przed rodzicami tych dzieci-Konarski rzekł:"Szejnfeld kandyduje na europosła i myślę, że wyborcy nie zapomną o tym."
      Tu chyba coś sugerował…?
      A może nie…Trudno ocenić, w końcu zajmuje się paranauką…

      Ciekawe, czy te wypowiedzi profesora będą miały-jak to mówią-"swój ciąg dalszy, "tzn:czy nie stanie się przypadkiem tak, iż jego, powiedzmy-"popularność" w telewizji, jakoś tak nagle nie zacznie słabnąć…?
      Tak może się zdarzyć, niestety, bo jeśli nawet…"Opatrzność ma granice cierpliwości…."
      Tym bardziej, że to nie pierwsze wypowiedzi pana profesora, które są zdecydowanie…"nie po linii…"

  2. Przełomów w sprawie było bez
    Przełomów w sprawie było bez liku. To że "nic" z nich nie wynikło, świadczy negatywnie o morale polskiego społeczeństwa, również niepokornego. Jak dotąd tylko B. Wildstein miał chwilowy przebłysk tego co należy zrobić gdy po wykryciu TNT wezwał do wyjścia na ulice i obalenia rządu. Niestety szybko się z tego wycofał.
    Milczenie Episkopatu też nie sprzyja zwycięstwu prawdy. Grzechy przeciw prawdzie w tej sprawie wołają o pomstę do Nieba, ale do uszu biskupów jakoś to nie dociera.
    Wobec powyższego zgadzam się z MK, ze tylko nowy płk Kukliński może coś ruszyć w tej kwestii. Obawiam się jednak ze nie należy oczekiwać jakiegoś moralnego przełomu. Mieliśmy nań już zbyt wiele zmarnowanych okazji, a nawet Opatrzność ma granice cierpliwości…

    • W tej chwili nikt nic nie
      W tej chwili nikt nic nie robi(chyba nawet nie zamierza), wszyscy się wycofali i siedzą, czekają, bo…"bo-na razie-mamy do czynienia z biernym oporem społecznym, " jak powiedział w sobotę, w programie TVP Info(po godzinie 20-ej), prof.Wawrzyniec Konarski, zwracając się do młodego doktorka(chyba tej samej profesji?), kiedy ten-chcąc być"poprawnym"(jak przez cały czas tej krótkiej dyskusji zresztą)-powiedział, że protest matek niepełnosprawnych dzieci nie sprawił, że także inni-za ich przykładem-zaczęli demonstrować i wysuwać swoje żądania-tak się nie stało.
      Jednak jest nadzieja, że…"coś się ruszy…" No jest, bo skoro ktoś taki, jak prof.Konarski, mówi-"na razie, "to nie może jej nie być.
      A tak nawiasem:czy profesor przypadkiem czegoś nie sugerował…?
      Nie, chyba nie…
      Chociaż…Parę minut wcześniej bowiem-odnosząc się do "występu" Adama Szejnfelda przed rodzicami tych dzieci-Konarski rzekł:"Szejnfeld kandyduje na europosła i myślę, że wyborcy nie zapomną o tym."
      Tu chyba coś sugerował…?
      A może nie…Trudno ocenić, w końcu zajmuje się paranauką…

      Ciekawe, czy te wypowiedzi profesora będą miały-jak to mówią-"swój ciąg dalszy, "tzn:czy nie stanie się przypadkiem tak, iż jego, powiedzmy-"popularność" w telewizji, jakoś tak nagle nie zacznie słabnąć…?
      Tak może się zdarzyć, niestety, bo jeśli nawet…"Opatrzność ma granice cierpliwości…."
      Tym bardziej, że to nie pierwsze wypowiedzi pana profesora, które są zdecydowanie…"nie po linii…"

  3. poczekamy ruski miesiąc
    Sztuczne przeciąganie sledztwa po polskiej stronie tak bije po oczach, że dziwi chyba nawet sporą częsć mniej ortodojsyjnych lemingów. Próbki lezace w szafie latami, pomiary jakoby kluczowej brzozy, robione dopiero teraz na dniach, rekord świata w długotrwałości odczytywania taśm z Jaka, brak (chyba) czegoś tak elementarnego jak obliczenie czy samolot w ogóle mógł się tak dokumentnie rozsypać w danych warunkach opadania.
    Po prostu tu coś śmierdzi na kilometr, nie wiadomo jednak czy rosyjskimi onucami, czy naszą wyborową.
    Radzieccy mieli wyniki niemal od ręki, przesłali do parafowania, i prawie by przeszło gdyby nie brak jedności interesów po stronie polskiej oraz świadomosc władz, że jednak tak spektakularna śmierć, było nie było Prezydenta, wymaga dla elegancji symulowania trochę poważniejszego podejścia.
    Grają na czas aż wszelkie próbki szlag trafi, aż wrak będzie przydatny tylko na relikwie. Wówczas prześlą iskrówkę do Moskwy że koniec śledztwa, Ruscy oddadzą złom i po ptakach.
    Fakt, że sytuacja na Ukrainie obecnie nie sprzyja publicznemu okazywaniu jedności poglądów polsko-radzieckich, jest chwilowo niemodna wiec poczekamy jeszcze dłużej.

  4. poczekamy ruski miesiąc
    Sztuczne przeciąganie sledztwa po polskiej stronie tak bije po oczach, że dziwi chyba nawet sporą częsć mniej ortodojsyjnych lemingów. Próbki lezace w szafie latami, pomiary jakoby kluczowej brzozy, robione dopiero teraz na dniach, rekord świata w długotrwałości odczytywania taśm z Jaka, brak (chyba) czegoś tak elementarnego jak obliczenie czy samolot w ogóle mógł się tak dokumentnie rozsypać w danych warunkach opadania.
    Po prostu tu coś śmierdzi na kilometr, nie wiadomo jednak czy rosyjskimi onucami, czy naszą wyborową.
    Radzieccy mieli wyniki niemal od ręki, przesłali do parafowania, i prawie by przeszło gdyby nie brak jedności interesów po stronie polskiej oraz świadomosc władz, że jednak tak spektakularna śmierć, było nie było Prezydenta, wymaga dla elegancji symulowania trochę poważniejszego podejścia.
    Grają na czas aż wszelkie próbki szlag trafi, aż wrak będzie przydatny tylko na relikwie. Wówczas prześlą iskrówkę do Moskwy że koniec śledztwa, Ruscy oddadzą złom i po ptakach.
    Fakt, że sytuacja na Ukrainie obecnie nie sprzyja publicznemu okazywaniu jedności poglądów polsko-radzieckich, jest chwilowo niemodna wiec poczekamy jeszcze dłużej.

  5. Ja tu widzę dwie sprawy
    Jedna to sama katastrofa i tu faktycznie bez pomocy z zewnątrz niewiele da się zrobić oraz sprawa druga czyli rozdzielenie wizyt jak również sposób prowadzenia śledztwa. W tej drugiej sprawie żadne CIA i MI6 nie są nam do niczego potrzebne. Poza tym Tusk wziął na siebie osobiście raport Millera i odpowiedzialność za wyjaśnienie katastrofy.

  6. Ja tu widzę dwie sprawy
    Jedna to sama katastrofa i tu faktycznie bez pomocy z zewnątrz niewiele da się zrobić oraz sprawa druga czyli rozdzielenie wizyt jak również sposób prowadzenia śledztwa. W tej drugiej sprawie żadne CIA i MI6 nie są nam do niczego potrzebne. Poza tym Tusk wziął na siebie osobiście raport Millera i odpowiedzialność za wyjaśnienie katastrofy.

  7. Twarde dowody.
    Jeżeli mowa o ewentualnych  dowodach w sprawie Smoleńska, to jeśli są, to chyba rzeczywiście przekute na haki.

    Ale, ale – chcielibyśmy przypomnieć, że liczba ofiar Smoleńska przekroczyła setkę i nikt nie wie, czy to jest koniec listy (potrafi ktoś podać dokładną liczbę?)
    Chcielibyśmy również wspomnieć zaszytego w Hiszpanii lokaja kacyka Zielonej Wyspy. Lokaja, który Prezydentowi III RP się nie kłaniał i prowadził "dyplomatyczne" gierki w moskiewskich knajpach. Trochę lokaj ten przypomina kapciowego Bolka, a pamięć o tym czynowniku powinna być żywa.
    http://tiny.pl/qngkc

  8. Twarde dowody.
    Jeżeli mowa o ewentualnych  dowodach w sprawie Smoleńska, to jeśli są, to chyba rzeczywiście przekute na haki.

    Ale, ale – chcielibyśmy przypomnieć, że liczba ofiar Smoleńska przekroczyła setkę i nikt nie wie, czy to jest koniec listy (potrafi ktoś podać dokładną liczbę?)
    Chcielibyśmy również wspomnieć zaszytego w Hiszpanii lokaja kacyka Zielonej Wyspy. Lokaja, który Prezydentowi III RP się nie kłaniał i prowadził "dyplomatyczne" gierki w moskiewskich knajpach. Trochę lokaj ten przypomina kapciowego Bolka, a pamięć o tym czynowniku powinna być żywa.
    http://tiny.pl/qngkc

  9. Przełomu nie ma, ale …jest.
    Przełomu nie ma, ale …jest. Już piszę o co mi chodzi:
    Biegli (zapewne "mobbingowani" na wszelkie sposoby) powiedzieli: W TEN SPOSÓB NIE "SKRĘCIMY" TEGO SLEDZTWA. Tyle wynika z wynurzeń rzecznika Wójcika – tylko tyle i aż tyle. Czyli prokuratura (która chce śledztwo "skręcić" wedle życzeń Tuska) teraz musi odwołać powołany w sierpniu 2011 przez siebie zespół biegłych i powołać nowy (bardziej spolegliwy) zespół "ekspertów". Oczywiście dokonanie czegoś takiego byłoby wielkim paliwem dla "oszołomów", "rusofobów", itd. 
    Czyli sytuacja taka, że nie da się umorzyć sprawy ze względu na to, że wszyscy winni zginęli w "katastrofie" zaistniała i co prawda dla każdego normalnego człowieka jest to oczywista oczywistość, ale nawet tego "minimum" się nie można było spodziewać. Choćby seremet mówił, że da się skończyć śledztwo bez dowodów. Milkiewicz postawił veto w tej sprawie. To "minimum" na dziś jest maksimum i to jest clou całej sprawy. Za kilka dni Szeląg na konferencji będzie łgał, bo CLK przysłało "uzupełnienie" ws materiałów wybuchowych czyli 300-krotnej pomyłce spektrometrów (pierwszy taki przypadek w historii ludzkości). Natomiast sprawa Smoleńska zyskała przedłużenie swego życia – celem władzy było szybkie zakończenie życia tej sprawy, co się nie udało i wg mnie to właśnie jest niespodzianka.

  10. Przełomu nie ma, ale …jest.
    Przełomu nie ma, ale …jest. Już piszę o co mi chodzi:
    Biegli (zapewne "mobbingowani" na wszelkie sposoby) powiedzieli: W TEN SPOSÓB NIE "SKRĘCIMY" TEGO SLEDZTWA. Tyle wynika z wynurzeń rzecznika Wójcika – tylko tyle i aż tyle. Czyli prokuratura (która chce śledztwo "skręcić" wedle życzeń Tuska) teraz musi odwołać powołany w sierpniu 2011 przez siebie zespół biegłych i powołać nowy (bardziej spolegliwy) zespół "ekspertów". Oczywiście dokonanie czegoś takiego byłoby wielkim paliwem dla "oszołomów", "rusofobów", itd. 
    Czyli sytuacja taka, że nie da się umorzyć sprawy ze względu na to, że wszyscy winni zginęli w "katastrofie" zaistniała i co prawda dla każdego normalnego człowieka jest to oczywista oczywistość, ale nawet tego "minimum" się nie można było spodziewać. Choćby seremet mówił, że da się skończyć śledztwo bez dowodów. Milkiewicz postawił veto w tej sprawie. To "minimum" na dziś jest maksimum i to jest clou całej sprawy. Za kilka dni Szeląg na konferencji będzie łgał, bo CLK przysłało "uzupełnienie" ws materiałów wybuchowych czyli 300-krotnej pomyłce spektrometrów (pierwszy taki przypadek w historii ludzkości). Natomiast sprawa Smoleńska zyskała przedłużenie swego życia – celem władzy było szybkie zakończenie życia tej sprawy, co się nie udało i wg mnie to właśnie jest niespodzianka.