Reklama

Właśnie odlatuje do Prisztiny jedynym tupolewem serii 154M, dla którego Rosawiacja uczyniła wyjątek, zaraz po tym, jak w połowie marca wydała zalecenie dla przewoźników, żeby z dniem 1.07. 2011 zawiesili eksploatację tych samolotów, jeśli producent nie wprowadzi zmian konstrukcyjnych.
Tupolewem, dodajmy, wyremontowanym za 10 mln dolarów, i – co najważniejsze – klasy Lux.
Taki oto samolot służy w biednym i zadłużonym po uszy kraju, do wożenia kontyngentów wojskowych. W kraju, którego armia jest w stanie kompletnego rozkładu.
A przedziwne zakupy, jak choćby samolotów Bryza i okrojonej wersji CASA – dopełniają obrazu niekompetencji i chaosu.
Szkoda, że żaden z dziennikarzy zgromadzonych na Okęciu, nie zapytał pana ministra psychiatrę Klicha, dlaczego nie leci samolotem CASA C295 zakupionym specjalnie do obsługi naszych zagranicznych misji. Dlaczego, w odwiedziny afgańskiego kontyngentu, latał rumuńskimi czarterami a nowym nabytkiem, tzn. transportowcem CASA wysyłał swoje walizki?
Ciekawym wydaje się, w świetle dzisiejszej ekspedycji, pytanie o podróż pana ministra Sikorskiego do Benghazi, na pokładzie wspomnianej już Casy. Podróży, dodajmy, pełnej niezwykłych przygód. Wydawać by się mogło, że pan Radek Sikorski uczestnik kampanii wojennej , pozujący na twardziela i chętnie pokazujący się w wojskowym moro, jest idealnym towarzyszem kolejnej zmiany polskiego kontyngentu. Tym bardziej, że wiadomo z czym się kojarzy lot tupolewem. A Tu154M 102 – w szczególności. Z analizy wszystkich ostanich lotów pana ministra Sikorskiego wynika, że nie opuścił żadnej okazji do ryzykownego a nawet skrajnie niebezpiecznego i naruszające przepisy o ruchu statków powietrznych, lotu.
Znajduję tylko jedno logiczne wytłumaczenie wysłania Klicha zamiast Sikorskiego – pan psychiatra, minister obrony przez przypadek, Klich został spisany na straty, na razie w przenośni. Więc ,,w razie czego” nikt za Bogdanem nie będzie płakał. Więcej nawet – będzie wprowadzony zakaz wspominania. Jak, proszę wybaczyć, świętej pamięci Dolniaka i Karpiniuka.
Nawet głośne i wielokrotnie powtarzane, przez ministra Klicha, zapewnienia ,,mam pełne zaufanie do załogi” – o kapitanie Pietruczuku, tym samym, który odmówił lądowania w Tbilisi – nie zmieniają faktu, że to najbardziej pechowy minister tego rządu.
Bo ostani lot ministra-psychiatry Klicha skończył się tak :

Usterka w samolocie, którym Klich leciał do Afganistanu

Reklama

Minister obrony poleciał z wizytą do Afganistanu. Będzie uczestniczył w spotkaniach świątecznych z żołnierzami stacjonującymi w polskich bazach. Spotka się także z amerykańskimi dowódcami. Jak informuje specjalny wysłannik RMF FM do Afganistanu Krzysztof Zasada, nie obyło się bez problemów przy wylocie z Polski. Po 15 minutach od startu w embraerze stwierdzono usterkę.
Maszyna z rządową delegacją na pokładzie musiała zawrócić. Do Afganistanu szef MON-u wyleciał inną maszyną. Na razie nie wiadomo, co się zepsuło – ustalają to nasi reporterzy. W Afganistanie delegacja rządowa wylądowała z trzygodzinnym opóźnieniem.

Więc leć Bogdan leć, bo jakby co, to wcale Ciebie nie było. Jak tych 95 nieszczęśników…

Reklama

3 KOMENTARZE