Reklama

Na początek złota myśl. Jemy syf!

Na początek złota myśl. Jemy syf! Coraz większy syf i właściwie już nic poza syfem do jedzenia nie jest dostępne. Jak mówi polityk: „ja osobiście” ratuje się ucieczką od syfu na możliwą skalę. Przydomowy ogródek, mięso kupowane na bazarze, tak, taki jestem wariat, te brudne ochłapy z robakami kupuję, jak tylko mam okazję, bo gdy mam promocję w Biedronce to technologia przygotowania sznycla przypomina obróbkę ze skrawaniem, a produkt końcowy coś pomiędzy teflonem i cynfolią. Jemy syf, w owocach, warzywach, mięsie, chleb powszedni i pieczywo zwyczajnie przestało istnieć. Nie ma mleka, nie ma jogurtów, nie ma masła, nawet to najdroższe nie jest masłem, kto wie gdzie kupić śmietanę, niech się podzieli tajemną wiedzą i na prywatną skrzynkę proszę kierować informację, żeby nie wydłużać kolejek społecznych. Moje pokolenie, czterdziestolatków, jeśli nie jest ostatnim, to może tylko co bardziej pamiętliwe trzydziestolatki na wspomnienie dzieciństwa czują zapach pomidora, takiego „prosto z pola”, smak ogórka takiego z ziemią, smak truskawki takiej z piaskiem. Te wszystkie smaki pamiętam i pamiętam, że sraczka groziła tylko wtedy gdy się z kolegami poszło na działki kraść zielone papierówki, albo ledwie zawiązany agrest. Niestety okres dojrzewania był już mniej naturalny, wtedy zaczęły po wsi krążyć ostrzegawcze transparenty: „umyj, bo to kropione”, „umyj, bo to sama chemia”. „Kropione” czyli traktowane opryskami, „sama chemia”, czyli nawozy sztuczne. Mój dziadek chodząc i przeglądając łany zbóż oraz łęty ziemniaków zazdrośnie spoglądał na pole bogatych rolników indywidualnych i puentował żałośnie: „polifoski nawalił”. Początkiem stonkę zbierało się do butelek, zajęcie wyjątkowo ohydne, a najgorsze w kontakcie organoleptycznym były czerwone i paradoksalnie niedojrzałe żuki. Walka człowieka z żukiem zwykle kończyła się remisem, ale młode ziemniaki z koperkiem były warte wszystkich homarów i szynek dojrzewających świata. Dopóki dziadek nie kupił „aparatu” i aparatem nie zaczął „kropić”. Zrezygnował gdy kropił pod wiatr i trzy dni z łóżka tylko za chałupę chodził. Tak było i już nigdy tak nie będzie, głębiej zejdzie na chemię, geny, wynaturzenia plastikową paszę dla ludzi. W moim przydomowym ogródku kropi się tylko wywarem z pokrzywy, ale co z tego, gdy nabywane nasiona to już nie są nasiona pomidorów i ogórków, to jest najwyżej połowa z dawnego smaku i zapachu. Jakiekolwiek zakupione mięso zanim zostanie przyrządzone jest moczone i wyparzane w ciepłej wodzie, kto stosuje podobną technologię ten wie co w wyniku reakcji chemicznej z mięsa wyłazi, kto nie wie, ten to zjada. Wystarczy, bo śniadania nie przełknę, dramatyczne tło dla kolejnej zabawnej historii już jest. Wobec powyżej opisanego bakteria z obornika jeż śmiechem na sali. Znów się narażę na komentarze w stylu: gówno wiesz i na wszystkim się znasz, znów olewam szczegółową analizę danych, wystarczy mi kilka faktów pobieżnie zebranych. Na 18 osób, które zmarły od „nowej bakterii” 17 żyło w Niemczech lub spożywało posiłki w Niemczech. Z tego znaczna część przebywała w pierwszej wersji w Hamburgu, w drugiej w Lubece, a w trzeciej w JEDNEJ restauracji w Lubece. Tylko przy tych danych da się wyciągnąć generalne wnioski i kierunki bakteryjnego śledztwa.

Reklama

Jeśli chodzi o głównego podejrzanego i śledztwo pod kryptonimem „hiszpańskie ogórki”, to mam do czynienia z groteską i teatrem absurdu na najwyższym montyphytonowskim poziomie. Ta legendarna grupa w jednym ze swoich występów odegrała dramatyczne sceny batalistyczne, w których armię zaatakowały bodaj poziomki i banany. Nie wiem co trzeba mieć pod kopułą, aby wierzyć, że przebiegłe warzywo z Hiszpanii z precyzją neurochirurga podstępnie wykończyło 18 Niemców, bądź też przebywających na terenie Niemiec. Do tej precyzji należy jeszcze dołożyć idealnie namierzony Hamburg/Lubekę/restaurację w Lubece. W telewizji wszystko się sprzeda, bo przecież wystarczy powiedzieć, że w dobie globalizacji niczym w starej polskiej komedii, wozi się ten sam element jakiejś maszyny ze Szczecina do Jeleniej Góry i z Jeleniej Góry do Szczecina. Tak samo z ogórkami, hiszpańskie jedzą Niemcy, niemieckie Hiszpanie. Tylko jak wytłumaczyć takie oto proste chłopskie myślenie. Jeśli zabija hiszpański ogórek, to nie będąc wielkim śledczym, ani badaczem, wiadomo, że gdzie produkcja skażonego świństwa, tam ognisko zapalne. Z tego co mi wiadomo z podstawówki, bakterie się roznoszą, to znaczy, że nie ma takiej możliwości, aby jakaś Señorita zatrudniona przy produkcji nie przeniosła bakterii do chałupy, a ta dalej nie rozniosła się po prowincji i aż do Hamburga/Lubecki/restauracji. Normalnie, jeśli nie mamy do czynienia z precyzyjnie śmiercionośnym ogórkiem, rozprzestrzenianie bakterii powinno się odbywać w ten właśnie sposób i wcale Hiszpanie nie muszą jeść swoich ogórków, żeby zapaść na śmiercionośne rozwolnienie. Ale mamy telewizję i interesy międzynarodowe, mamy też właściwego podejrzanego (Niemcy), który pokazuje palcem na Bogu ducha winnych (Hiszpanów). Od razu powiem, że nie mam pojęcia, kto jest „detalicznym” i głównym podejrzanym, na pewno niewinny jest nim hiszpański ogórek.

Wiem natomiast gdzie należy szukać, nie mówię, że tam się znajdzie, niemniej jest wskażę po stokroć rozsądniejszy kierunek działań. Gdy słyszę „zmutowana bakteria”, pierwsze co mi się kojarzy zwie się LABORATORIUM. Ponieważ tak się składa, że Hamburg czy Lubeka ma jakby pecha, zacząłbym o przeszukania okolicznych LABORATORIÓW. Wszystkich, a szczególnie tych co zajmują się produkcją pasz i antybiotyków dla bydła. Na mój chłopski rozum taki szczep, który zabija człowieka ma nikłe szanse wyhodować się na skórce ogórka albo wyhodował się sztucznie w wyniku kombinacji laboratoryjnych, albo powstał w zwierzęcym organizmie faszerowanym genami, antybiotykami i inną chemią. I tu mamy drugi kierunek poszukiwań, okoliczne hodowle, ze szczególnym wyróżnieniem dostawców restauracji. Jako prosty chłop ze wsi proponuje przebadanie menzurek i krowich placków w okolicach Hamburga, przebadanie tych wszystkich pasz i zwierzęcych mutantów, a zdaje się, że Niemcy już zaczynają doganiać Amerykanów, bo ostatnio właśnie W NIEMIECKIM mięsie znajdowano jakieś świństwa i wycofywano całą partię z sieci Lidel. Hiszpański ogórek, jak każdy, musi być niezłym syfem do żarcia, kto ciekaw dlaczego niech sobie włączy Discovery i zobaczy jak coś takiego „rośnie” i gdzie. W fabryce z chemicznymi i genetycznymi dozownikami, nie na plantacji. Owszem, gdyby ktoś w Hamburgu dostał sraczki, ale z powodu pestycydów, czy innej polifoski, można by uczciwie udupić hiszpańskich plantatorów. Ale bakteria kałowa wyhodowana na skórce ogórka, wśród chemicznych odczynników, które zabijają wszystko łącznie ze smakiem, to dość bezwzględna walka ekonomiczna. Podejrzewam Niemcy, żelaznych dowodów i nawet intuicyjnej pewności nie mam, ale rzucam oskarżenie, że to Niemcy wyhodowali bakterię jako produkt uboczny, a potem powstał marketing. Nie wiem co to jest, czy nowa pasza, czy nowy antybiotyk, czy jedno z drugim i jeszcze przetrawione przez jeden z krowich żołądków. Ktoś powie, że skrajna głupota przeze mnie przemawia, podłość i kondominium ciskać oskarżenia w stronę Niemców. Proszę wybaczyć, ale ja mimo wszystko przedstawiłem jakiś logiczny ciąg przyczynowo skutkowy, wskazując racjonalne poszlaki i źródła zapalne, Niemcy w Hiszpanię rzuciły KALUMNIĄ. Nie wiem, czy pomogłem w bakteryjnym śledztwie, liczę, że pomogłem w przywróceniu równowagi na międzynarodowym rynku, bo najgorsze dla nas w tym wszystkim jest to, że od niemieckiego cynizmu/cwaniactwa, odwracania dachowca ogonem, przykrywania wpadki, a przez to narażania ludzkiego życia, dostali po dupie polscy rolnicy i zarażeni klienci niemieckich restauracji. Na koniec muszę popsuć tę niezłą puentę, bo przecież jest jeszcze coś zabawniejszego. Myjcie ręce! Czy to świńska grypa, czy to hiszpański ogórek i choćby białaczka. Myjcie ręce! Jak się uspokoi znów można odłożyć mycie, do następnej „epidemii”.

PS Proszę pamiętać o klikaniu (rozsądnym w odstępach czasowych), bo z tego żyje Portal, a ostatnio ledwie zipie, jak hiszpański plantator.

Reklama

45 KOMENTARZE

  1. Zobaczymy, jak to się rozwinie
    Istnieją już bowiem zwolennicy kilku teorii. Jedna z nich głosi, że nie wolno popełnić błędu jak z biznesem na ptasią grypę, czyli sprzedawać szczepionki bez ofiar i grypy. Ktoś już może sobie wykalkulował, że jak najpierw pojawią się ofiary – a potem lek, który każdy chce kupić wobec zagrożenia, to będzie to interes stulecia. Druga teoria, to teoria zwolenników kontroli granicznych i przywrócenia granic przed wstąpieniem do Unii – to unia kontrolująca ruch osób i towarów w imię ochrony ludności tubylczej. W imię kwarantanny. Trzecia głosi, że koniec świata w 2012 roku spotka nas na kibelku z powodu śmiertelnej choroby, która przetrzebi całą populację. Czwarta grupa oczekuje potwierdzenia, że bakterię wyhodowała Alkaida – a że Hamburg to potężny port i węzeł transportowy, to łatwo będzie te draństwo rozprzestrzenić.
    Dla mnie teoria “niemiecka” MK, wydaje się być jednak najbardziej prawdopodobna. Pożyjemy, zobaczymy…

    • Raczej zachodziłbym od tyłu,
      Raczej zachodziłbym od tyłu, tutaj nie było planu, wypadek przy pracy. Niemcy dały niemieckiej dupy, te czyste, akuratne Niemcy. Nie może być na Niemcy, musi być na beztroskich południowców. Padło na Hiszpanię, mogło na Włochy i nawet powinno, choćby z problemów neapolitańskich skorzystać. Wybrali głupio, ale mało prawdopodobne, by za to wielkie Niemcy beknęły, nie licząc tych frajerów z Lubeki, którym stoliki odbiją się echem.

        • Pewnie, że tak. Ale produkt
          Pewnie, że tak. Ale produkt uboczny “ekologicznych procesów’. Czemu nie? Co do eksperymentów na tym polu, to przecież istnieje cały segment i nawet broń się nazywa. W tym wypadku nie ma zastosowania, niemniej “pojebusów” od eksperymentowania nie brakuje.

          • Hmm
            http://www.naturalnews.com/032622_ecoli_bioengineering.html

            to be resistant to all the following classes and combinations of antibiotics:

            • penicillins
            • tetracycline
            • nalidixic acid
            • trimethoprim-sulfamethoxazol
            • cephalosporins
            • amoxicillin / clavulanic acid
            • piperacillin-sulbactam
            • piperacillin-tazobactam

            In addition, this O104 strain posses an ability to produce special enzymes that give it what might be called “bacteria superpowers” known technically as ESBLs:

            “Extended-Spectrum Beta-Lactamases (ESBLs) are enzymes that can be produced by bacteria making them resistant to cephalosporins e.g. cefuroxime, cefotaxime and ceftazidime – which are the most widely used antibiotics in many hospitals,”

          • Nie siej paniki kocie 🙂
            Odpaliłem linka i przeczytałem artykuł. Problemem tego pseudonaukowego artykułu (gdzie nawet E. coli pisana jest małą literą) siejącego teorie spiskowe jest brak zrozumienie odporności na antybiotyki. Autor pewnie nie ma nawet licencjatu z biologii albo spał na biologii w ogólniaku 🙂

            To wcale nie jest tak, że bakteria musi być poddana działaniu antybiotyków, żeby uzyskać odporność. Wystarczy, że znajdzie się w środowisku gdzie inne bakterie mają odporność na określone antybiotyki i następuje wymiana plazmidów (małe koliste DNA często kodujące geny z odpornościami na antybiotyki). Czasem nawet 1 plazmid np. SSuT daje odporność na kilka antybiotyków za 1 zamachem. Nie musi być selekcja antybiotykami, wystarczy że geny na plazmidzie niosą ze sobą jakieś inne plusy (poza lekoopornością), wtedy nawet bez ekspozycji na antybiotyki dany plazmid będzie w populacji bakterii jako korzystny i porządany.

            Są również inne możliwości nabycia odporność na antybiotyki przez bakterie – transpozony albo bakteriofagi, które po “ataku” na E.coli mogą ją uodpornić na antybiotyk(i). Bakterie poza tym dzieląc się bardzo często (w optymalnych warunkach E.coli dzieli się co 30 min) generują losowe mutacje. Dodatkowo chemikalia w środowisku mogą te mutacje dowolnie modulować. To również może dać bakterii odporność na antybiotyki.

            Natura sama sobie z tym daje radę, w końcu antybiotyki jak i lekooporność są wytwarzane przez mikroorganizmy od milionów lat, więc to swoisty wyścig zbrojeń. Człowiek ułatwia powstanie lekoopornych szczepów, ale i bez spisku koncernu farmaceutycznego spryskującego ogórki w losowo wybranym mieście taki szczep E. coli mógłby powstać.

            Prawda jest taka, że większość antybiotyków jest używana w rolnictwie w pogoni za zyskiem i tyle. Te podlinkowane spiski koncernów, “bacteria superpowers” czy brzmiące złowieszczo ESBLs są tego pokłosiem. Media albo jakiś pajac sieją panikę a po prostu się okaże, że ktoś nie dopilnował higieny. W USA oraz innych krajach chciwość ludzka nakazująca tuczyć szybko krowy kukurydzą zamiast sianem doprowadziła do zman w przewodzie pokarmowym krów i powstania E. coli O157, która potrafi zabijać ludzi. Tutaj szczególnie dzieci mają niszczone nerki z powodu toksyny SLT i hemolizyn.

            Później do krowy nosicielki brzydkiej E. coli przyjdzie weterynarz, który przepisze maść z antybiotykiem na wymiona albo na liszaje i lekooporność u E. coli może się rozwijać. Inna krowa, owca czy koza na pastwisku albo kurczak dostnie antybiotyk na co innego, zrobi kupę a kupa z bakteriami i antybiotykami (ich metabolitami) pójdzie do wody pitnej albo na kopytach bądź z trawą gdzie indziej. Sam weterynarz na zaświonownych gumofilcach może przenosić różne bakterie z farmy na farmę.

            Antybiotyki wydalone przez zwierzęta mogą być w środowisku czynne przez tygodnie i miesiące po ukończeniu leczenia zwierzęcia lub człowieka. Mieszanie bakterii, zwierząt, ludzi, genów, antybiotyków, wirusów….tutaj nie trzeba spisku na miarę Dr. Frankensteina.

            Ale to nie brzmiałoby tak zajebiście jak “Forensic evidence emerges that European e.coli superbug was bioengineered to produce human fatalities”. Jak będzie z tego publikacja naukowa np. na PubMedzie, że ta “ogórkowa” E. coli została zmanipulowana w laboratorium i wypuszczona w świat mordować to można pogadać poważnie. A tak to tylko artykuł w necie pokroju “Bo Żydy zatruły studnię we wsi” a Eurokołchoz albo Szatan-USA promuje GMO, żeby zabijać ludzi i wywoływać u nich bezpłodność do globalnej kontroli populacji i zniewalania społeczeństw.

            Co roku wycofują w USA jak nie szpinak, sałatę, soki, mięso to masło orzechowe z powodu E. coli albo Salmonelli/Shigelli a po sprawdzeniu fabryki okazuje się, że jest cięcie kosztów, syf i higiena oraz nadzór jakości padły. Co roku w lecie ktoś się zatruje mrożonkami, mlekiem, majonezem z Salmonella albo E. coli w Polsce i parę osób pójdzie na dożywotnie dializy albo do piachu. Cisza medialna albo czasem nius tygodnia, że iluś kolonistów się zatruło. Też wypuszczono bakterie, żeby wywoływały ofiary w ludziach?

            Tak tutaj w czystym Rajchu pewnie ktoś zaoszczędzał kasę w kryzysie na procedurach i skutkiem są “zatrute” ogórki. Winni są Hiszpanie bo to brudasy i podludzie. Nie trzeba talibów ze spryskiwaczami ani wieszczonego na tej wesołej stronce globalnego spisku farmaceutów. Po prawdzie to na tej podlinkowanej stronie brakuje tylko gigantycznego płonącego logo anty-NWO. 🙂

  2. Zobaczymy, jak to się rozwinie
    Istnieją już bowiem zwolennicy kilku teorii. Jedna z nich głosi, że nie wolno popełnić błędu jak z biznesem na ptasią grypę, czyli sprzedawać szczepionki bez ofiar i grypy. Ktoś już może sobie wykalkulował, że jak najpierw pojawią się ofiary – a potem lek, który każdy chce kupić wobec zagrożenia, to będzie to interes stulecia. Druga teoria, to teoria zwolenników kontroli granicznych i przywrócenia granic przed wstąpieniem do Unii – to unia kontrolująca ruch osób i towarów w imię ochrony ludności tubylczej. W imię kwarantanny. Trzecia głosi, że koniec świata w 2012 roku spotka nas na kibelku z powodu śmiertelnej choroby, która przetrzebi całą populację. Czwarta grupa oczekuje potwierdzenia, że bakterię wyhodowała Alkaida – a że Hamburg to potężny port i węzeł transportowy, to łatwo będzie te draństwo rozprzestrzenić.
    Dla mnie teoria “niemiecka” MK, wydaje się być jednak najbardziej prawdopodobna. Pożyjemy, zobaczymy…

    • Raczej zachodziłbym od tyłu,
      Raczej zachodziłbym od tyłu, tutaj nie było planu, wypadek przy pracy. Niemcy dały niemieckiej dupy, te czyste, akuratne Niemcy. Nie może być na Niemcy, musi być na beztroskich południowców. Padło na Hiszpanię, mogło na Włochy i nawet powinno, choćby z problemów neapolitańskich skorzystać. Wybrali głupio, ale mało prawdopodobne, by za to wielkie Niemcy beknęły, nie licząc tych frajerów z Lubeki, którym stoliki odbiją się echem.

        • Pewnie, że tak. Ale produkt
          Pewnie, że tak. Ale produkt uboczny “ekologicznych procesów’. Czemu nie? Co do eksperymentów na tym polu, to przecież istnieje cały segment i nawet broń się nazywa. W tym wypadku nie ma zastosowania, niemniej “pojebusów” od eksperymentowania nie brakuje.

          • Hmm
            http://www.naturalnews.com/032622_ecoli_bioengineering.html

            to be resistant to all the following classes and combinations of antibiotics:

            • penicillins
            • tetracycline
            • nalidixic acid
            • trimethoprim-sulfamethoxazol
            • cephalosporins
            • amoxicillin / clavulanic acid
            • piperacillin-sulbactam
            • piperacillin-tazobactam

            In addition, this O104 strain posses an ability to produce special enzymes that give it what might be called “bacteria superpowers” known technically as ESBLs:

            “Extended-Spectrum Beta-Lactamases (ESBLs) are enzymes that can be produced by bacteria making them resistant to cephalosporins e.g. cefuroxime, cefotaxime and ceftazidime – which are the most widely used antibiotics in many hospitals,”

          • Nie siej paniki kocie 🙂
            Odpaliłem linka i przeczytałem artykuł. Problemem tego pseudonaukowego artykułu (gdzie nawet E. coli pisana jest małą literą) siejącego teorie spiskowe jest brak zrozumienie odporności na antybiotyki. Autor pewnie nie ma nawet licencjatu z biologii albo spał na biologii w ogólniaku 🙂

            To wcale nie jest tak, że bakteria musi być poddana działaniu antybiotyków, żeby uzyskać odporność. Wystarczy, że znajdzie się w środowisku gdzie inne bakterie mają odporność na określone antybiotyki i następuje wymiana plazmidów (małe koliste DNA często kodujące geny z odpornościami na antybiotyki). Czasem nawet 1 plazmid np. SSuT daje odporność na kilka antybiotyków za 1 zamachem. Nie musi być selekcja antybiotykami, wystarczy że geny na plazmidzie niosą ze sobą jakieś inne plusy (poza lekoopornością), wtedy nawet bez ekspozycji na antybiotyki dany plazmid będzie w populacji bakterii jako korzystny i porządany.

            Są również inne możliwości nabycia odporność na antybiotyki przez bakterie – transpozony albo bakteriofagi, które po “ataku” na E.coli mogą ją uodpornić na antybiotyk(i). Bakterie poza tym dzieląc się bardzo często (w optymalnych warunkach E.coli dzieli się co 30 min) generują losowe mutacje. Dodatkowo chemikalia w środowisku mogą te mutacje dowolnie modulować. To również może dać bakterii odporność na antybiotyki.

            Natura sama sobie z tym daje radę, w końcu antybiotyki jak i lekooporność są wytwarzane przez mikroorganizmy od milionów lat, więc to swoisty wyścig zbrojeń. Człowiek ułatwia powstanie lekoopornych szczepów, ale i bez spisku koncernu farmaceutycznego spryskującego ogórki w losowo wybranym mieście taki szczep E. coli mógłby powstać.

            Prawda jest taka, że większość antybiotyków jest używana w rolnictwie w pogoni za zyskiem i tyle. Te podlinkowane spiski koncernów, “bacteria superpowers” czy brzmiące złowieszczo ESBLs są tego pokłosiem. Media albo jakiś pajac sieją panikę a po prostu się okaże, że ktoś nie dopilnował higieny. W USA oraz innych krajach chciwość ludzka nakazująca tuczyć szybko krowy kukurydzą zamiast sianem doprowadziła do zman w przewodzie pokarmowym krów i powstania E. coli O157, która potrafi zabijać ludzi. Tutaj szczególnie dzieci mają niszczone nerki z powodu toksyny SLT i hemolizyn.

            Później do krowy nosicielki brzydkiej E. coli przyjdzie weterynarz, który przepisze maść z antybiotykiem na wymiona albo na liszaje i lekooporność u E. coli może się rozwijać. Inna krowa, owca czy koza na pastwisku albo kurczak dostnie antybiotyk na co innego, zrobi kupę a kupa z bakteriami i antybiotykami (ich metabolitami) pójdzie do wody pitnej albo na kopytach bądź z trawą gdzie indziej. Sam weterynarz na zaświonownych gumofilcach może przenosić różne bakterie z farmy na farmę.

            Antybiotyki wydalone przez zwierzęta mogą być w środowisku czynne przez tygodnie i miesiące po ukończeniu leczenia zwierzęcia lub człowieka. Mieszanie bakterii, zwierząt, ludzi, genów, antybiotyków, wirusów….tutaj nie trzeba spisku na miarę Dr. Frankensteina.

            Ale to nie brzmiałoby tak zajebiście jak “Forensic evidence emerges that European e.coli superbug was bioengineered to produce human fatalities”. Jak będzie z tego publikacja naukowa np. na PubMedzie, że ta “ogórkowa” E. coli została zmanipulowana w laboratorium i wypuszczona w świat mordować to można pogadać poważnie. A tak to tylko artykuł w necie pokroju “Bo Żydy zatruły studnię we wsi” a Eurokołchoz albo Szatan-USA promuje GMO, żeby zabijać ludzi i wywoływać u nich bezpłodność do globalnej kontroli populacji i zniewalania społeczeństw.

            Co roku wycofują w USA jak nie szpinak, sałatę, soki, mięso to masło orzechowe z powodu E. coli albo Salmonelli/Shigelli a po sprawdzeniu fabryki okazuje się, że jest cięcie kosztów, syf i higiena oraz nadzór jakości padły. Co roku w lecie ktoś się zatruje mrożonkami, mlekiem, majonezem z Salmonella albo E. coli w Polsce i parę osób pójdzie na dożywotnie dializy albo do piachu. Cisza medialna albo czasem nius tygodnia, że iluś kolonistów się zatruło. Też wypuszczono bakterie, żeby wywoływały ofiary w ludziach?

            Tak tutaj w czystym Rajchu pewnie ktoś zaoszczędzał kasę w kryzysie na procedurach i skutkiem są “zatrute” ogórki. Winni są Hiszpanie bo to brudasy i podludzie. Nie trzeba talibów ze spryskiwaczami ani wieszczonego na tej wesołej stronce globalnego spisku farmaceutów. Po prawdzie to na tej podlinkowanej stronie brakuje tylko gigantycznego płonącego logo anty-NWO. 🙂

  3. Zobaczymy, jak to się rozwinie
    Istnieją już bowiem zwolennicy kilku teorii. Jedna z nich głosi, że nie wolno popełnić błędu jak z biznesem na ptasią grypę, czyli sprzedawać szczepionki bez ofiar i grypy. Ktoś już może sobie wykalkulował, że jak najpierw pojawią się ofiary – a potem lek, który każdy chce kupić wobec zagrożenia, to będzie to interes stulecia. Druga teoria, to teoria zwolenników kontroli granicznych i przywrócenia granic przed wstąpieniem do Unii – to unia kontrolująca ruch osób i towarów w imię ochrony ludności tubylczej. W imię kwarantanny. Trzecia głosi, że koniec świata w 2012 roku spotka nas na kibelku z powodu śmiertelnej choroby, która przetrzebi całą populację. Czwarta grupa oczekuje potwierdzenia, że bakterię wyhodowała Alkaida – a że Hamburg to potężny port i węzeł transportowy, to łatwo będzie te draństwo rozprzestrzenić.
    Dla mnie teoria “niemiecka” MK, wydaje się być jednak najbardziej prawdopodobna. Pożyjemy, zobaczymy…

    • Raczej zachodziłbym od tyłu,
      Raczej zachodziłbym od tyłu, tutaj nie było planu, wypadek przy pracy. Niemcy dały niemieckiej dupy, te czyste, akuratne Niemcy. Nie może być na Niemcy, musi być na beztroskich południowców. Padło na Hiszpanię, mogło na Włochy i nawet powinno, choćby z problemów neapolitańskich skorzystać. Wybrali głupio, ale mało prawdopodobne, by za to wielkie Niemcy beknęły, nie licząc tych frajerów z Lubeki, którym stoliki odbiją się echem.

        • Pewnie, że tak. Ale produkt
          Pewnie, że tak. Ale produkt uboczny “ekologicznych procesów’. Czemu nie? Co do eksperymentów na tym polu, to przecież istnieje cały segment i nawet broń się nazywa. W tym wypadku nie ma zastosowania, niemniej “pojebusów” od eksperymentowania nie brakuje.

          • Hmm
            http://www.naturalnews.com/032622_ecoli_bioengineering.html

            to be resistant to all the following classes and combinations of antibiotics:

            • penicillins
            • tetracycline
            • nalidixic acid
            • trimethoprim-sulfamethoxazol
            • cephalosporins
            • amoxicillin / clavulanic acid
            • piperacillin-sulbactam
            • piperacillin-tazobactam

            In addition, this O104 strain posses an ability to produce special enzymes that give it what might be called “bacteria superpowers” known technically as ESBLs:

            “Extended-Spectrum Beta-Lactamases (ESBLs) are enzymes that can be produced by bacteria making them resistant to cephalosporins e.g. cefuroxime, cefotaxime and ceftazidime – which are the most widely used antibiotics in many hospitals,”

          • Nie siej paniki kocie 🙂
            Odpaliłem linka i przeczytałem artykuł. Problemem tego pseudonaukowego artykułu (gdzie nawet E. coli pisana jest małą literą) siejącego teorie spiskowe jest brak zrozumienie odporności na antybiotyki. Autor pewnie nie ma nawet licencjatu z biologii albo spał na biologii w ogólniaku 🙂

            To wcale nie jest tak, że bakteria musi być poddana działaniu antybiotyków, żeby uzyskać odporność. Wystarczy, że znajdzie się w środowisku gdzie inne bakterie mają odporność na określone antybiotyki i następuje wymiana plazmidów (małe koliste DNA często kodujące geny z odpornościami na antybiotyki). Czasem nawet 1 plazmid np. SSuT daje odporność na kilka antybiotyków za 1 zamachem. Nie musi być selekcja antybiotykami, wystarczy że geny na plazmidzie niosą ze sobą jakieś inne plusy (poza lekoopornością), wtedy nawet bez ekspozycji na antybiotyki dany plazmid będzie w populacji bakterii jako korzystny i porządany.

            Są również inne możliwości nabycia odporność na antybiotyki przez bakterie – transpozony albo bakteriofagi, które po “ataku” na E.coli mogą ją uodpornić na antybiotyk(i). Bakterie poza tym dzieląc się bardzo często (w optymalnych warunkach E.coli dzieli się co 30 min) generują losowe mutacje. Dodatkowo chemikalia w środowisku mogą te mutacje dowolnie modulować. To również może dać bakterii odporność na antybiotyki.

            Natura sama sobie z tym daje radę, w końcu antybiotyki jak i lekooporność są wytwarzane przez mikroorganizmy od milionów lat, więc to swoisty wyścig zbrojeń. Człowiek ułatwia powstanie lekoopornych szczepów, ale i bez spisku koncernu farmaceutycznego spryskującego ogórki w losowo wybranym mieście taki szczep E. coli mógłby powstać.

            Prawda jest taka, że większość antybiotyków jest używana w rolnictwie w pogoni za zyskiem i tyle. Te podlinkowane spiski koncernów, “bacteria superpowers” czy brzmiące złowieszczo ESBLs są tego pokłosiem. Media albo jakiś pajac sieją panikę a po prostu się okaże, że ktoś nie dopilnował higieny. W USA oraz innych krajach chciwość ludzka nakazująca tuczyć szybko krowy kukurydzą zamiast sianem doprowadziła do zman w przewodzie pokarmowym krów i powstania E. coli O157, która potrafi zabijać ludzi. Tutaj szczególnie dzieci mają niszczone nerki z powodu toksyny SLT i hemolizyn.

            Później do krowy nosicielki brzydkiej E. coli przyjdzie weterynarz, który przepisze maść z antybiotykiem na wymiona albo na liszaje i lekooporność u E. coli może się rozwijać. Inna krowa, owca czy koza na pastwisku albo kurczak dostnie antybiotyk na co innego, zrobi kupę a kupa z bakteriami i antybiotykami (ich metabolitami) pójdzie do wody pitnej albo na kopytach bądź z trawą gdzie indziej. Sam weterynarz na zaświonownych gumofilcach może przenosić różne bakterie z farmy na farmę.

            Antybiotyki wydalone przez zwierzęta mogą być w środowisku czynne przez tygodnie i miesiące po ukończeniu leczenia zwierzęcia lub człowieka. Mieszanie bakterii, zwierząt, ludzi, genów, antybiotyków, wirusów….tutaj nie trzeba spisku na miarę Dr. Frankensteina.

            Ale to nie brzmiałoby tak zajebiście jak “Forensic evidence emerges that European e.coli superbug was bioengineered to produce human fatalities”. Jak będzie z tego publikacja naukowa np. na PubMedzie, że ta “ogórkowa” E. coli została zmanipulowana w laboratorium i wypuszczona w świat mordować to można pogadać poważnie. A tak to tylko artykuł w necie pokroju “Bo Żydy zatruły studnię we wsi” a Eurokołchoz albo Szatan-USA promuje GMO, żeby zabijać ludzi i wywoływać u nich bezpłodność do globalnej kontroli populacji i zniewalania społeczeństw.

            Co roku wycofują w USA jak nie szpinak, sałatę, soki, mięso to masło orzechowe z powodu E. coli albo Salmonelli/Shigelli a po sprawdzeniu fabryki okazuje się, że jest cięcie kosztów, syf i higiena oraz nadzór jakości padły. Co roku w lecie ktoś się zatruje mrożonkami, mlekiem, majonezem z Salmonella albo E. coli w Polsce i parę osób pójdzie na dożywotnie dializy albo do piachu. Cisza medialna albo czasem nius tygodnia, że iluś kolonistów się zatruło. Też wypuszczono bakterie, żeby wywoływały ofiary w ludziach?

            Tak tutaj w czystym Rajchu pewnie ktoś zaoszczędzał kasę w kryzysie na procedurach i skutkiem są “zatrute” ogórki. Winni są Hiszpanie bo to brudasy i podludzie. Nie trzeba talibów ze spryskiwaczami ani wieszczonego na tej wesołej stronce globalnego spisku farmaceutów. Po prawdzie to na tej podlinkowanej stronie brakuje tylko gigantycznego płonącego logo anty-NWO. 🙂

  4. najgorsze,
    ze mnie jakos te jajka w zadnej postaci nie pociagaja, ani na twardo ani na miekko ani na majonez. Normalnie.
    Ale jak prasa zaczela donosic o zawartosci dioxyny, to zaczela mnie przesladowac jajecznica.
    Az mnie cos skrecalo… W ogole, tu w Niemczech mowi sie skromnie o najsurowszej kontroli towarow spozywczych.
    Taki skandal jak z jajami, ze tluszcze przemyslowe, bo tansze, trafily do paszy dla zwierzat, dopiero wtedy zaczyna medialnie istniec, kiedy towar zostal zjedzony, strawiony (? tak to sie mowi? od trawienia…) i, wiadomo.
    No i tez ogorki to niekoniecznie, normalnie omijam szerokim lukiem, ale kurcze jak powiedzieli, zeby nie jesc, to ja zaraz…. Tak z koperkiem… Wiec wydawalo mi sie, ze umre z glodu, bo pomidory akurat bardzo lubie, no i jak zjesc bulke z mozarela i pomidorem, bez pomidora?
    Na dworcu, gdzie wysiadam kiedy jade do pracy, nad Subway’em (a moze to Yorman’s, nie zwrocilam uwagi) wisi ogromny napis “Zdrowie jest najwazniejsze”, i wszystko, co ma witaminy, zniknelo…
    W sumie to jest przyklad na to jak swiat staje na glowie, bo przeciez nie slyszelismy od naszych mam i nie powtarzalismy wlasnym dzieciom, nie frytki albo chipsy, albo cukierki, najwazniejsze sa witaminy, tymczasem spozycie ogorka moze miec nieodwracalne, smiertelne skutki uboczne?
    Ogorek i byly moderator pogody zostali w ubieglym tygodniu oficjalnie uznani za niewinnych.
    Nie wiem, czy sese juz wspomnial, teraz maja byc zdrowe kielki (no, i oczywiscie tez je lubie, zwlaszcza mungo…) tym fatalnym nosnikiem bakterii EHEC.
    Kto by pomyslal, ze wskutek globalizacji w jednym z najzamozniejszych krajow na swiecie (co nie znaczy, ze w tym kraju nie ma biedoty) mozna zyc z alternatywa albo jesz i sie zarazisz i prawdopodobnie zginiesz, albo nie jesz i zginiesz z glodu, ale za to umrzesz zdrowo.
    😉

  5. najgorsze,
    ze mnie jakos te jajka w zadnej postaci nie pociagaja, ani na twardo ani na miekko ani na majonez. Normalnie.
    Ale jak prasa zaczela donosic o zawartosci dioxyny, to zaczela mnie przesladowac jajecznica.
    Az mnie cos skrecalo… W ogole, tu w Niemczech mowi sie skromnie o najsurowszej kontroli towarow spozywczych.
    Taki skandal jak z jajami, ze tluszcze przemyslowe, bo tansze, trafily do paszy dla zwierzat, dopiero wtedy zaczyna medialnie istniec, kiedy towar zostal zjedzony, strawiony (? tak to sie mowi? od trawienia…) i, wiadomo.
    No i tez ogorki to niekoniecznie, normalnie omijam szerokim lukiem, ale kurcze jak powiedzieli, zeby nie jesc, to ja zaraz…. Tak z koperkiem… Wiec wydawalo mi sie, ze umre z glodu, bo pomidory akurat bardzo lubie, no i jak zjesc bulke z mozarela i pomidorem, bez pomidora?
    Na dworcu, gdzie wysiadam kiedy jade do pracy, nad Subway’em (a moze to Yorman’s, nie zwrocilam uwagi) wisi ogromny napis “Zdrowie jest najwazniejsze”, i wszystko, co ma witaminy, zniknelo…
    W sumie to jest przyklad na to jak swiat staje na glowie, bo przeciez nie slyszelismy od naszych mam i nie powtarzalismy wlasnym dzieciom, nie frytki albo chipsy, albo cukierki, najwazniejsze sa witaminy, tymczasem spozycie ogorka moze miec nieodwracalne, smiertelne skutki uboczne?
    Ogorek i byly moderator pogody zostali w ubieglym tygodniu oficjalnie uznani za niewinnych.
    Nie wiem, czy sese juz wspomnial, teraz maja byc zdrowe kielki (no, i oczywiscie tez je lubie, zwlaszcza mungo…) tym fatalnym nosnikiem bakterii EHEC.
    Kto by pomyslal, ze wskutek globalizacji w jednym z najzamozniejszych krajow na swiecie (co nie znaczy, ze w tym kraju nie ma biedoty) mozna zyc z alternatywa albo jesz i sie zarazisz i prawdopodobnie zginiesz, albo nie jesz i zginiesz z glodu, ale za to umrzesz zdrowo.
    😉

  6. najgorsze,
    ze mnie jakos te jajka w zadnej postaci nie pociagaja, ani na twardo ani na miekko ani na majonez. Normalnie.
    Ale jak prasa zaczela donosic o zawartosci dioxyny, to zaczela mnie przesladowac jajecznica.
    Az mnie cos skrecalo… W ogole, tu w Niemczech mowi sie skromnie o najsurowszej kontroli towarow spozywczych.
    Taki skandal jak z jajami, ze tluszcze przemyslowe, bo tansze, trafily do paszy dla zwierzat, dopiero wtedy zaczyna medialnie istniec, kiedy towar zostal zjedzony, strawiony (? tak to sie mowi? od trawienia…) i, wiadomo.
    No i tez ogorki to niekoniecznie, normalnie omijam szerokim lukiem, ale kurcze jak powiedzieli, zeby nie jesc, to ja zaraz…. Tak z koperkiem… Wiec wydawalo mi sie, ze umre z glodu, bo pomidory akurat bardzo lubie, no i jak zjesc bulke z mozarela i pomidorem, bez pomidora?
    Na dworcu, gdzie wysiadam kiedy jade do pracy, nad Subway’em (a moze to Yorman’s, nie zwrocilam uwagi) wisi ogromny napis “Zdrowie jest najwazniejsze”, i wszystko, co ma witaminy, zniknelo…
    W sumie to jest przyklad na to jak swiat staje na glowie, bo przeciez nie slyszelismy od naszych mam i nie powtarzalismy wlasnym dzieciom, nie frytki albo chipsy, albo cukierki, najwazniejsze sa witaminy, tymczasem spozycie ogorka moze miec nieodwracalne, smiertelne skutki uboczne?
    Ogorek i byly moderator pogody zostali w ubieglym tygodniu oficjalnie uznani za niewinnych.
    Nie wiem, czy sese juz wspomnial, teraz maja byc zdrowe kielki (no, i oczywiscie tez je lubie, zwlaszcza mungo…) tym fatalnym nosnikiem bakterii EHEC.
    Kto by pomyslal, ze wskutek globalizacji w jednym z najzamozniejszych krajow na swiecie (co nie znaczy, ze w tym kraju nie ma biedoty) mozna zyc z alternatywa albo jesz i sie zarazisz i prawdopodobnie zginiesz, albo nie jesz i zginiesz z glodu, ale za to umrzesz zdrowo.
    😉

  7. Kolejny
    temat do naszego przewodnictwa w UE. Zdrowa żywność. Nasi politycy chyba nie wyrobią na zakręcie tyle problemów do rozwiązania w pół roku: Afryka, Białoruś, Grecja (oraz w tle Portugaliia i Hiszpania) i jeszce pewnie ze 10298239 tematów o których zapomniałem, a teraz jeszcze kiełki
    Ale co tam podadzą sałatkę z ogórka z kiełkami dla całej komisji:-). A potem odkażą na wszelki wypadek wyborową.
    No ale to wszystko pikuś. Wybory się zbliżają panie Donek. Kaczka straszy. Oj będzie się działo..

    Ps. W przyszłym tygodniu pałeczkę zakażeń przejmie rzodkiewka i zielony groszek (jest im smutno, że o nich się nie mówi)
    Ps.2. Ciekawe ilu ludzi w Polsce zginęło w tamtym tygodniu na drogach.
    Ps.3. Ciekawe ilu ludzi w Polsce zginęło od początku roku w wyniku palenia marihuany.

  8. Kolejny
    temat do naszego przewodnictwa w UE. Zdrowa żywność. Nasi politycy chyba nie wyrobią na zakręcie tyle problemów do rozwiązania w pół roku: Afryka, Białoruś, Grecja (oraz w tle Portugaliia i Hiszpania) i jeszce pewnie ze 10298239 tematów o których zapomniałem, a teraz jeszcze kiełki
    Ale co tam podadzą sałatkę z ogórka z kiełkami dla całej komisji:-). A potem odkażą na wszelki wypadek wyborową.
    No ale to wszystko pikuś. Wybory się zbliżają panie Donek. Kaczka straszy. Oj będzie się działo..

    Ps. W przyszłym tygodniu pałeczkę zakażeń przejmie rzodkiewka i zielony groszek (jest im smutno, że o nich się nie mówi)
    Ps.2. Ciekawe ilu ludzi w Polsce zginęło w tamtym tygodniu na drogach.
    Ps.3. Ciekawe ilu ludzi w Polsce zginęło od początku roku w wyniku palenia marihuany.

  9. Kolejny
    temat do naszego przewodnictwa w UE. Zdrowa żywność. Nasi politycy chyba nie wyrobią na zakręcie tyle problemów do rozwiązania w pół roku: Afryka, Białoruś, Grecja (oraz w tle Portugaliia i Hiszpania) i jeszce pewnie ze 10298239 tematów o których zapomniałem, a teraz jeszcze kiełki
    Ale co tam podadzą sałatkę z ogórka z kiełkami dla całej komisji:-). A potem odkażą na wszelki wypadek wyborową.
    No ale to wszystko pikuś. Wybory się zbliżają panie Donek. Kaczka straszy. Oj będzie się działo..

    Ps. W przyszłym tygodniu pałeczkę zakażeń przejmie rzodkiewka i zielony groszek (jest im smutno, że o nich się nie mówi)
    Ps.2. Ciekawe ilu ludzi w Polsce zginęło w tamtym tygodniu na drogach.
    Ps.3. Ciekawe ilu ludzi w Polsce zginęło od początku roku w wyniku palenia marihuany.

  10. W dzieciństwie na wsi, latem
    Trzeba bylo chodzić na kartoflisko i zbierać stonki. Też zbierałam, choć się buntowałam, bo zajęcie odrażające, i idąc na ustępstwo, dawali mi tylko mały słoik.
    Tyle tego było, fu, te czerwone najobrzydliwsze, a i pasiaste paskudne.
    Tak naprawdę, wcale nie były tak straszne jak ślimaki i inne obślizłe robactwa, o liszkach motyli nie wspominając.
    Ale ilość tego wstrząsała ciałem, i wstrząsnęła teraz na wspomnienie, jak tran i szpinak.

    Im więcej czytam i kapuję, tym mniej mam wątpliwości, że stonka faktycznie była amerykańskim prezentem.

  11. W dzieciństwie na wsi, latem
    Trzeba bylo chodzić na kartoflisko i zbierać stonki. Też zbierałam, choć się buntowałam, bo zajęcie odrażające, i idąc na ustępstwo, dawali mi tylko mały słoik.
    Tyle tego było, fu, te czerwone najobrzydliwsze, a i pasiaste paskudne.
    Tak naprawdę, wcale nie były tak straszne jak ślimaki i inne obślizłe robactwa, o liszkach motyli nie wspominając.
    Ale ilość tego wstrząsała ciałem, i wstrząsnęła teraz na wspomnienie, jak tran i szpinak.

    Im więcej czytam i kapuję, tym mniej mam wątpliwości, że stonka faktycznie była amerykańskim prezentem.

  12. W dzieciństwie na wsi, latem
    Trzeba bylo chodzić na kartoflisko i zbierać stonki. Też zbierałam, choć się buntowałam, bo zajęcie odrażające, i idąc na ustępstwo, dawali mi tylko mały słoik.
    Tyle tego było, fu, te czerwone najobrzydliwsze, a i pasiaste paskudne.
    Tak naprawdę, wcale nie były tak straszne jak ślimaki i inne obślizłe robactwa, o liszkach motyli nie wspominając.
    Ale ilość tego wstrząsała ciałem, i wstrząsnęła teraz na wspomnienie, jak tran i szpinak.

    Im więcej czytam i kapuję, tym mniej mam wątpliwości, że stonka faktycznie była amerykańskim prezentem.