Reklama

Nie róbmy z tego medycyny, powiedział lekarz do pacjentów, gdy ci spytali jak długo jeszcze będą leżeć w szpitalu. Nie mieszajmy do tego szkoły, odpowiedział nauczyciel na pytanie uczniów o nową salę gimnastyczną. Nie wplątujmy do tego rodziny, rzucił tata, gdy usłyszał pytanie córki, kiedy brat przestanie ją podglądać w łazience. Przestańmy angażować do naszych spraw wojsko, stwierdził generał, gdy żołnierze spytali o naboje. Wszystkie powyższe wersy wywołają, u niemal każdego, nawet ciężko myślącego odbiorcy, co najmniej lekką konsternację. Istnieje tylko jeden przypadek, który powoduje w zasadzie jednomyślność odbioru. Nie róbmy polityki… i tutaj dowolne wydarzenie do wstawiania, a dalej – powiedział polityk. Żeby dogłębnie zrozumieć poziom paranoi zjawiska trzeba sobie jeszcze uświadomić, do kogo polityk wygłasza apel? Otóż kierunki apelu są dwa, polityk apeluje do polityków, nie wyłączając siebie i do elektoratu, nie wyłączając własnego. Polityk mówi do mnie i do innych polityków, żeby nie robić polityki. Co to do bidy nędzy oznacza? On nie potrafi robić polityki? Uważa, że robienie polityki to najpodlejsze zajęcie na świecie? Polityk sądzi, że polityka deprecjonuje każde odmienne od polityki zjawisko? Innych wariantów nie znajduję i konkluzją tak dramatycznej oceny może być tylko jedno. Człowieka, który apeluje o wyeliminowanie polityki, z tego, czy innego wydarzenia, należy rozumieć w najprostszy sposób. On sam się przyznaje, że taki rodzaj polityki jaki uprawia, spowoduje zagrożenie dla mienia i ludzi. Nic innego z podobnych apeli wysnuć się nie da.

Niemal każdy obszar ludzkiej działalności, a już administracyjne obszary na pewno, są zanurzone w polityce po czubek nosa i ledwie łapią oddech. Apelowanie o eliminację polityki z konkretnego działania administracyjnego, jest alibi dla polityka, niczym więcej. Dlatego niepojętym jest dla mnie, że tak ordynarne umywanie łapek w wykonaniu najpodlejszego gatunku polityka, bo takiego, który się odżegnuje od wszelkiej odpowiedzialności, tak chętnie i bezmyślnie jest traktowane jako wielka szlachetność. Nie robić polityki to mało dla najpodlejszego gatunku polityka, nie zbijać kapitału politycznego, szczególnie na ludzkim nieszczęściu, dopełnia marności polityka. Z drugim modelowym zawołaniem jest nieco większy, ale tylko pozorny problem. Polityk z natury rzeczy robi kapitał na ludzkim nieszczęściu, chyba że polityków nie uważa za ludzi. Jak świt długi i szeroki polityk każdego dnia unieszczęśliwia całe grupy i populacje, choćby się starał uszczęśliwić wszystkich, co też zwykle i fałszywie czyni. Zbijanie kapitału politycznego i używanie polityki do naprawy patologii to największe inwektywy jakim się politycy obrzucają. Po co w takim razie w polityce tkwią? W każdym zawodzie i działalności zbija się kapitał i używa wiedzy fachowej. Jedynie polityk odżegnuje się od swojej profesji i osiągania w niej jak najwyższych wyników, czyli politycznego kapitału. Domyślam się, że niejeden Czytelnik zmęczył się tym wywodem, ale dlaczego zmęczenie ma wywoływać relacja, a nie oryginał? Skąd to lekkie przechodzenia do porządku dziennego nad z gruntu idiotycznymi stwierdzeniami polityka? Tak głupimi stwierdzeniami, że w każdym innym kontekście uznawanymi za przejaw niesprawności umysłowej, mówiąc łagodnie.

Reklama

Konkretny przykład chyba powinien pomóc w rozwiania wszelkiej głupoty i marności politycznej. Ewa Kopacz, minister zdrowia w rządzie Donalda Tuska, postać absolutnie polityczna, w imieniu szefa rządu, absolutnie politycznego i szefa partii politycznej, jedzie do Moskwy. Na miejscu rozmawia z przedstawicielami politycznej administracji Kremla i chwali jej zachowanie, w kwestii traktowania ciał polskich polityków. Wraca do Polski i w polskim sejmie jako minister zdrowia z partii PO i rządu Donalda Tuska opowiada o swoich bohaterskich wyczynach. Mija dwa lata i Ewa Kopacz zostaje ponownie wybrana na posłankę RPIII i zostaje marszałkiem sejmu, czyli drugą, co do ważności polityczną osobą w państwie, strukturze ze wszech miar politycznej. Przez cały czas Ewa Kopacz działała w stricte politycznych warunkach i w dodatku w żadnych innych, na końcu zbiła polityczny kapitał w postaci wysokiego stanowiska w politycznej hierarchii. I dopiero, gdy się okazało, że Ewa Kopacz zbiła polityczny kapitał, używając do tego najpodlejszych narzędzi, w tym „grania ludzkim nieszczęściem” i politycznej nekrofilii, nagle partyjni koledzy, koleżanki i sama Ewa Kopacz zaapelowała, by nic nie wspominać o polityce oraz kapitale politycznym. No i co? Ano jeśli nie większość, to spora masa z namaszczeniem pokiwała pustymi główkami. A mnie się wydaje, a nawet jestem pewien, że zgodnie z apelem koleżanki, koledzy i Ewa Kopacz z PO powinna oddać diety, odejść z polityki, co tym samym wypełni warunki: „nie mieszajmy polityki do trumien”, „nie zbijajmy kapitału politycznego na grobach”. Amen.

Reklama