Reklama

Przez Polskę przetoczyła się ostatnio fala gorących apeli i wzajemnych niesnasek wywołanych przez incydent w Jedwabnem (napisy na pomniku). Podobny scenariusz powtarza się za każdym razem, gdy dochodzi do incydentalnych wydarzeń, dokonanych przez “nieznanych sprawców”, Żydzi domagają się przeprosin w skali narodowej. Już na wstępie chcę oświadczyć, że nie przełączam się do tych wezwań, ponieważ mamy do czynienia z zakłóceniem porządków. Nie oczekuję od Polski przeprosin za czyn nieznanych sprawców, taka postawa wynika z mojego głęboko zakorzenionego szacunku dla racjonalnych postaw. Istnieje cała masa kompletnych nieporozumień w obrębie stosunków polsko-żydowskich, a ponieważ jako ludzie mamy tendencję do bicia się w cudze piersi, czuję się w obowiązku zaapelować do Żydów, aby uderzyli się we własne, nie w polskie.

Mam nadzieję, że moje słowa otworzą pole do rzeczowej dyskusji. Proszę Żydów o zachowanie zdrowego rozsądku w ferowaniu zbiorowych oskarżeń. Nic chyba nie irytuje, Żydów, tak mocno jak tzw.. „spisek żydowski”, absurdalne uogólnienie. A czymże innym jest, jak nie lustrzanym zabiegiem oskarżanie całego narodu polskiego za wybryk kilku nieznanych ludzi. Nie oczekuję przeprosin od Polski, ponieważ wykluczam Polskę jako sprawcę tego i innych nierozsądnych wybryków. Jestem przekonany, że Polska nie sprofanowała pomnika w Jedwabnem, z tej prostej przyczyny, że sam czuję się częścią Polski, będąc obywatelem Polski. Nie było mnie w Jedwabnem 1 września 2011, nie było mnie w Jedwabnem w ogóle. Polska nie musi i nawet nie powinna przepraszać za ten czyn, byłoby to deprawujące rozgrzeszenia dla rzeczywistych sprawców.

Reklama

Mało jestem również zainteresowany przeprosinami faktycznych sprawców, nie uzależniam od podobnych aktów ekspiacji bezpieczeństwa dla swojej tożsamości. Absolutnie nic nie powinno ubyć Żydom jeśli nie usłyszą przeprosin od ludzi, którzy dopuścili się niemądrych aktów wandalizmu. Podobnie nie oczekuję przeprosin od człowieka, który porysował mi karoserię na osiedlowym parkingu. Chciałbym tylko jednego, aby sprawców ujęto i ukarano zgodnie z prawem, jak to się dzieje w krajach cywilizowanych i w cywilizowanych stosunkach międzynarodowych. Trudno jest mi zrozumieć postawę Żydów, którzy próbują układać relacje polsko-żydowskie na gruncie kryminalnych występków. Byłoby rzeczą paradną, gdyby od napisów na murach zależały losy narodów. Proszę więc Żydów, aby zaprzestali tego rodzaju działań, aby uderzyli się w piersi, zanim popełnią kolejną odezwę do narodu polskiego za winy nieznanych sprawców. Szanowni Żydzi, spójrzcie czasem na siebie i zacznijcie od siebie, nie przejmujcie się tak bardzo kondycją moralną innych narodów. Co nie znaczy, że macie zrezygnować z własnej tożsamości, po prostu nie histeryzujcie wokół swoich narodowych wrażliwości, nie kultywujcie żydowskiego szowinizmu i megalomani narodowej.

Reklama

3 KOMENTARZE

  1. w imieniu narodu, kurde
    Urzędnik reprezentujący państwo może przepraszać jedynie za winy systemu urzędniczego którym zarządza czyli za zbrodnie wojenne popełnione przez armię, za bezprawne przepisy, szkody wyrządzone przez rząd i resztę administracji państwowej. Nie może przepraszać za niecne sprawki obywateli, z kolei oni nie dziedziczą win swoich przodków do siódmego pokolenia.
    To sa sprawy elementarne.

    Stąd prezydent przepraszający świat za to że ma nieudanych obywateli to kompletne nieporozumienie wynikające z głupoty i nadęcia. Polscy prezydenci wymyślili sobie niepisany tytuł do zwania się reprezentantem narodu i chętnie biorą na swe barki dochody obywateli w sensie dosłownym, a ich winy również, ale w formie przenośni poetyckiej, bo np płacić mandatów za polskich kierowców za granicą jakoś nie chcą.
    Dlatego zdaniem tych głupków przeprosić nigdy nie zaszkodzi. Miły gest który nic nie znaczy, co pięknie wpisuje się w sposób jak widzą swoją prezydencką robotę.
    Jednak te barany mówią przecież do ludzi Zachodu, przyzwyczajonych do normalnych zasad prawa, a te zasady są proste: przyznanie się do winy prawdziwej czy zmyślonej, to zgoda na karę i zadośćuczynienie.

    Nietrudno zgadnąć jaki jest cel powyższych działań, chodzi o to by naród poczuł skruchę i nie marudził gdy trzeba będzie wyłożyć sporo gotówki na spłatę absurdalnych roszczeń opartych o jakieś nieznane w europie prawa plemienne, czyniące spadkobiercą przedwojennych polskich obywateli dzisiejsze żydowskie firmy odszkodowawcze.

  2. w imieniu narodu, kurde
    Urzędnik reprezentujący państwo może przepraszać jedynie za winy systemu urzędniczego którym zarządza czyli za zbrodnie wojenne popełnione przez armię, za bezprawne przepisy, szkody wyrządzone przez rząd i resztę administracji państwowej. Nie może przepraszać za niecne sprawki obywateli, z kolei oni nie dziedziczą win swoich przodków do siódmego pokolenia.
    To sa sprawy elementarne.

    Stąd prezydent przepraszający świat za to że ma nieudanych obywateli to kompletne nieporozumienie wynikające z głupoty i nadęcia. Polscy prezydenci wymyślili sobie niepisany tytuł do zwania się reprezentantem narodu i chętnie biorą na swe barki dochody obywateli w sensie dosłownym, a ich winy również, ale w formie przenośni poetyckiej, bo np płacić mandatów za polskich kierowców za granicą jakoś nie chcą.
    Dlatego zdaniem tych głupków przeprosić nigdy nie zaszkodzi. Miły gest który nic nie znaczy, co pięknie wpisuje się w sposób jak widzą swoją prezydencką robotę.
    Jednak te barany mówią przecież do ludzi Zachodu, przyzwyczajonych do normalnych zasad prawa, a te zasady są proste: przyznanie się do winy prawdziwej czy zmyślonej, to zgoda na karę i zadośćuczynienie.

    Nietrudno zgadnąć jaki jest cel powyższych działań, chodzi o to by naród poczuł skruchę i nie marudził gdy trzeba będzie wyłożyć sporo gotówki na spłatę absurdalnych roszczeń opartych o jakieś nieznane w europie prawa plemienne, czyniące spadkobiercą przedwojennych polskich obywateli dzisiejsze żydowskie firmy odszkodowawcze.

  3. w imieniu narodu, kurde
    Urzędnik reprezentujący państwo może przepraszać jedynie za winy systemu urzędniczego którym zarządza czyli za zbrodnie wojenne popełnione przez armię, za bezprawne przepisy, szkody wyrządzone przez rząd i resztę administracji państwowej. Nie może przepraszać za niecne sprawki obywateli, z kolei oni nie dziedziczą win swoich przodków do siódmego pokolenia.
    To sa sprawy elementarne.

    Stąd prezydent przepraszający świat za to że ma nieudanych obywateli to kompletne nieporozumienie wynikające z głupoty i nadęcia. Polscy prezydenci wymyślili sobie niepisany tytuł do zwania się reprezentantem narodu i chętnie biorą na swe barki dochody obywateli w sensie dosłownym, a ich winy również, ale w formie przenośni poetyckiej, bo np płacić mandatów za polskich kierowców za granicą jakoś nie chcą.
    Dlatego zdaniem tych głupków przeprosić nigdy nie zaszkodzi. Miły gest który nic nie znaczy, co pięknie wpisuje się w sposób jak widzą swoją prezydencką robotę.
    Jednak te barany mówią przecież do ludzi Zachodu, przyzwyczajonych do normalnych zasad prawa, a te zasady są proste: przyznanie się do winy prawdziwej czy zmyślonej, to zgoda na karę i zadośćuczynienie.

    Nietrudno zgadnąć jaki jest cel powyższych działań, chodzi o to by naród poczuł skruchę i nie marudził gdy trzeba będzie wyłożyć sporo gotówki na spłatę absurdalnych roszczeń opartych o jakieś nieznane w europie prawa plemienne, czyniące spadkobiercą przedwojennych polskich obywateli dzisiejsze żydowskie firmy odszkodowawcze.