Reklama

Buduje sobie pewna austriacka firma, najbardziej na południe wysunięty odcinek A1. (do granicy z Czechami)
Buduje, to już czas przeszły dokonany. Budowała.

Buduje sobie pewna austriacka firma, najbardziej na południe wysunięty odcinek A1. (do granicy z Czechami)
Buduje, to już czas przeszły dokonany. Budowała.
Z nastaniem pierwszych większych mrozów, gdy spadł pierwszy zwiastujący zimę śnieg, eksperci z GDAKI uznali, że nie ma lepszego momentu, by wkroczyć, oskarżając głównego wykonawcę o opóźnienia. Jaka piękna, propaństwowa postawa!
Opóźnienia w martwym sezonie budowlanym (grudzień-marzec). Czyż tzw.opinia publiczna, potrzebuje bardziej przekonującego dowodu, na słuszność podjętej decyzji?
Co prawda tzw. społeczność lokalna, bezpośrednio zainteresowana, jak najszybszym powstaniem drogi – nomen omen – szybkiego ruchu, jakoś nie podziela zdecydowania urzędników, ale co tam jakaś garstka lokalnych patriotów, wobec zdrowej tkanki narodu, która chce, by za ich podatki budowano szybko i bez urzędniczych ceregieli. Ironia losu, czy kiepski żart to jest?
Gdyby GDDKiA miała wskazać, który z powstających w Polsce odcinków autostrad, został oddany zgodnie z harmonogramem, zatwierdzonym przy podpisaniu umowy z konkretnym wykonawcą (o przedterminowym oddaniu do użytku lepiej nawet nie wspominać), to mogłaby tylko bezradnie rozłożyć ręce.
Trochę ponad 18-kilometrowy odcinek A1 Świerklany – Gorzyczki miał zostać oddany do użytku do końca 2010r. Skala opóźnień sprawiła, że wykonawca chcąc uniknąć drastycznych kar, byłby zmuszony oddać rzeczony odcinek najpóźniej do lipca 2011. I Alpine Bau podobno była gotowa wywiązać się z tego terminu, z wszystkimi konsekwencjami.
Dziwnym trafem, Czechom także niespecjalnie idzie, przyłączanie się do systemu drogowego najbliższego sąsiada.
Teraz zacznie się droga przez proceduralną mękę z rytualną już obietnicą – na pewno zdążymy do euro 2012.
Nie sądzę. Przy obecnych rozstrzygnięciach, cały 2010, jest dla tej budowy stracony.

Analogiczną sytuację mamy we Wrocławiu.
Rafał Dudkiewicz, najwyraźniej znudził się tym, że w kolejnych wyborach na prezydenta miasta dostaje grubo ponad 80% poparcia.
Trzeba coś, kolokwialnie rzecz ujmując spier….., a będzie przynajmniej weselej. Tylko komu?
Kraków pewnie cieszy się przedwcześnie.
Zobaczymy, co przyniosą najbliższe miesiące. Sale sądowe, kolejne pozwy, odszkodowanie, niesmak….to z pewnością.
Wrocław z pozycji inwestycyjno-turystycznego prymusa na skalę Polski(i nie tylko), może w krótkim czasie wpaść na oślą ławkę.

Reklama

Polak potrafi.

Reklama

10 KOMENTARZE

  1. Z Wrocławiem to ja akurat
    Z Wrocławiem to ja akurat jestem pewien, że Dutkiewicz wie co robi. Jak słyszę jakiś Mostostal, czy inny Budrex to już widzę kufajki i barakowozy. Podejrzewam też, że w tych opóźnieniach łapki maczał Schetyna, który Dutkiewiczem poniewiera od 2007. Może teraz jak ma Tuska na głowie odpuści sobie.

    • Tło jest
      pewnie takie, jak piszesz. Nauczony “polskim piekiełkiem” najpierw jednak spoglądam z nieufnością na tych co “nadzorują”, a nie tych co się ewentualnie nie wywiązują zimową porą z szalowania klatek schodowych na stadionie.

      Tylko w tym całym zamęcie znika główny problem.
      Dociekanie w tym wszystkim czy Schetyna zawinił, a Dudkiewicza (medialnie) powiesili, zajmie ładnych parę miesięcy (już widzę, jak kolejna w kolejce firma, wkracza szybciutko i buduje dalej bez szemrania).
      Pytanie. po co to komu?

      Nie wykluczam jednak, że Dudkiewicz został postawiony przed klasycznym dylematem. Lepsza dżuma, czy cholera?

      • Dutkiewicz nie jest
        Dutkiewicz nie jest samobójcą, wie, że jak Wrocław padnie, to ona razem z nim. On musiał to zrobić. Obawiam się, a niemal jestem pewien, że w ostatnim zdaniu postawiłeś diagnozę. O Schetynie będzie cisza, Dutkiewicz wie, że publiczne pokazanie w czym rzecz, nic nie da, a wręcz przeciwnie, przykręci śrubę. Fakt, że Tusk pochwalił Dutkiewicza i wsparł w decyzji, też jest znamienny i między takimi niuansami musi balansować szef Wrocławia. To jest paranoja, nie tylko pilnowanie inwestora, ale zapasy w błocie i pod dywanem z centralą, obłęd. Trzeba mieć jaja ze stali, żeby w tym wszystkim się odnaleźć i robić swoje.

  2. Z Wrocławiem to ja akurat
    Z Wrocławiem to ja akurat jestem pewien, że Dutkiewicz wie co robi. Jak słyszę jakiś Mostostal, czy inny Budrex to już widzę kufajki i barakowozy. Podejrzewam też, że w tych opóźnieniach łapki maczał Schetyna, który Dutkiewiczem poniewiera od 2007. Może teraz jak ma Tuska na głowie odpuści sobie.

    • Tło jest
      pewnie takie, jak piszesz. Nauczony “polskim piekiełkiem” najpierw jednak spoglądam z nieufnością na tych co “nadzorują”, a nie tych co się ewentualnie nie wywiązują zimową porą z szalowania klatek schodowych na stadionie.

      Tylko w tym całym zamęcie znika główny problem.
      Dociekanie w tym wszystkim czy Schetyna zawinił, a Dudkiewicza (medialnie) powiesili, zajmie ładnych parę miesięcy (już widzę, jak kolejna w kolejce firma, wkracza szybciutko i buduje dalej bez szemrania).
      Pytanie. po co to komu?

      Nie wykluczam jednak, że Dudkiewicz został postawiony przed klasycznym dylematem. Lepsza dżuma, czy cholera?

      • Dutkiewicz nie jest
        Dutkiewicz nie jest samobójcą, wie, że jak Wrocław padnie, to ona razem z nim. On musiał to zrobić. Obawiam się, a niemal jestem pewien, że w ostatnim zdaniu postawiłeś diagnozę. O Schetynie będzie cisza, Dutkiewicz wie, że publiczne pokazanie w czym rzecz, nic nie da, a wręcz przeciwnie, przykręci śrubę. Fakt, że Tusk pochwalił Dutkiewicza i wsparł w decyzji, też jest znamienny i między takimi niuansami musi balansować szef Wrocławia. To jest paranoja, nie tylko pilnowanie inwestora, ale zapasy w błocie i pod dywanem z centralą, obłęd. Trzeba mieć jaja ze stali, żeby w tym wszystkim się odnaleźć i robić swoje.

  3. Jest jeszcze popieprzone polskie prawo
    PZP i ustawa o finansach publicznych. Praktyka jest taka, że decydenci żeby nie narazić się na wielointerpretowalne prawo, wolą uwalić umowę wedle jej zapisów czytanych wprost, niż szukać jakiegoś lepszego, rozwiązania np. renegocjując termin realizacji inwestycji. W efekcie nowe procedury związane z wyłonieniem nowego wykonawcy przedłużą termin realizacji i tak ponad to, co może zawalić pierwotny wykonawca, ale dzięki temu decydent nie wyląduje u prokuratora i w TVN.

  4. Jest jeszcze popieprzone polskie prawo
    PZP i ustawa o finansach publicznych. Praktyka jest taka, że decydenci żeby nie narazić się na wielointerpretowalne prawo, wolą uwalić umowę wedle jej zapisów czytanych wprost, niż szukać jakiegoś lepszego, rozwiązania np. renegocjując termin realizacji inwestycji. W efekcie nowe procedury związane z wyłonieniem nowego wykonawcy przedłużą termin realizacji i tak ponad to, co może zawalić pierwotny wykonawca, ale dzięki temu decydent nie wyląduje u prokuratora i w TVN.