Reklama

Stanisław Biernat, wiceprezes Trybunału Konstytucyjnego napisał do prezes Juli Przyłębskiej wylewny list, nieco w stylu samego Rzeplińskiego, chociaż mnie ten styl bardziej Owsiaka przypomina. Pewnie się nie dowiemy kto Biernatowi skreślił to pismo, czy wspomniany Rzepliński, czy może „autorytet” Zoll. Istnieje też szansa, że sam Biernat poczuł się na siłach lub został zdopingowany i postanowił pokazać swojej szefowej, gdzie raki zimują.

Czytając pismo Biernata ni mogłem przestać się śmiać, chociaż treść jako taka nie jest szczególnie zabawna. Dopiero kontekst nadaje wypocinom wiceprezesa TK iście kabaretowy charakter. List jeszcze oczywiście spisany tonem mentorskim, eksperckim, nie znoszącym sprzeciwu i przy tym silącym się na dowcip. Autor wykłada prawną kawę na ławę i mówi niemal wprost „czego ty durna babo nie rozumiesz, przecież to proste”.

Reklama

C8vBSEnXsAA8nXc.jpg

W takim stylu wiceprezes Biernat starał się wytłumaczyć prezes Przyłębskiej, że zgodnie z prawem nie należy mu się żaden zaległy urlop, bo ten mu po prostu nie przysługuje. Znajdziemy w tej brawurowej wykładni zarówno niebywałą bezinteresowność sędziego TK, jak i coś w rodzaju ostrzeżenia, że zmuszanie do wykorzystania nienależnego urlopu jest łamaniem prawa. Pewnie nie wszyscy wiedzą, co było intencją autora, w końcu większość ludzi na same słowa „Trybunał Konstytucyjny” sięga po pilota, to wyjaśnię, że chodzi o rozpaczliwą próbę powrotu wiceprezesa Biernata do składu orzekającego.

Przyszedł czas na kontekst i zacznijmy od tego, że to nie pierwsze, ale trzecie pismo Biernata. Na wcześniejsze prezes Przyłębska odpowiedziała cierpliwie i wyraziła troskę, że do kolegi sędziego dotrą w końcu nie tak bardzo skomplikowane przepisy. Nie dotarły i po ostatnim liście inicjatywę przejął Mariusz Muszyński, który postanowił koledze Biernatowi pokazać, że sam sobie wykopał dołek, wystrugał trumnę i właśnie wbija do niej gwóźdź.

Mariusz Muszyński, jako szef Biura Trybunału Konstytucyjnego wystąpił do wiceprezesa
Stanisława Biernatem z pismem, w którym zawarł gorącą prośbę o wyjaśnienie na jakiej podstawie podjął decyzję o wypłacaniu byłemu prezesowi Andrzejowi Rzeplińskiemu ekwiwalentu za zaległy urlop. W prośbie tej Mariusz Muszyński powołał się na pismo Biernata w jego własnej sprawie, gdzie Biernat udowadniał, że ani urlop, ani ekwiwalent zgodnie z kodeksem pracy mu nie przysługuje.

muszynski.png

Proszę sobie teraz przeczytać raz jeszcze oba pisma i można się zacząć głośno śmiać. Śmiechu powstrzymać się nie da, ale tak naprawdę trzeba gorzko zapłakać. Widziałem w życiu dziesiątki, jeśli nie setki orzeczeń, w których ta sama sprawa i te same przepisy zostały zinterpretowane skrajnie różnie i przez to wyroki lub postanowienia zawierały przeciwstawne rozstrzygnięcia. W sprawie Rzeplińskiego chodziło o to, żeby wypłacić kolesiowi na drogę 150 tysięcy z kieszeni podatnika, bo nic więcej się nie dało zrobić. W sprawie Biernata są naciski, aby ten wrócił do składu orzekającego i powstrzymał „szaleństwo PiS”, stąd też znalazł się paragraf w czeluściach kodeksu pracy, który na siłę podpięto do sytuacji.

Muszyński wykonał prostą operację i zwyczajnie spytał, kiedy sędzia Biernat wie, co mówi, a kiedy mu się wydaje, że wie. Nic nowego pod słońcem, wykazywałem podobne sylogizmy X razy, ale w sądach z takich jak ja, to się sędziowie śmieją, tutaj trafił sędzia na sędziego i w dodatku, to Muszyński będzie orzekał. Orzeczenie można obstawiać w ciemno. Nadzwyczajna kasta jest nadzwyczajna pod wieloma względami, tym razem pokazała się jako nadzwyczajnie komiczna w swojej nieomylności.

Reklama

8 KOMENTARZE

  1. No tak. Sędziowie w swoim
    No tak. Sędziowie w swoim gronie bawią się w paragrafy. Są wyluzowani, bo prawo krajowe nie dotyczy ich osobiście, są bezkarni i mają swobodę wymyślania (interpretowania) prawa. Nie dotyczą ich przykre aspekty prawa, lecz te korzystne dla nich są święte, nawet gdy z dupy wyjęte. Biernat sobie stworzył interpretację prawa pracy, zaś Muszyński wytknął mu bicie murzynów w podobnej sprawie.
    Trzeba by teraz pytać sztrasburka kiedy urlop się przedawnia, a kiedy nie. Wygląda że urlop Rzeplińskiego jest nieprzedawnialny, zaś Biernata jest, albo odwrotnie.

  2. No tak. Sędziowie w swoim
    No tak. Sędziowie w swoim gronie bawią się w paragrafy. Są wyluzowani, bo prawo krajowe nie dotyczy ich osobiście, są bezkarni i mają swobodę wymyślania (interpretowania) prawa. Nie dotyczą ich przykre aspekty prawa, lecz te korzystne dla nich są święte, nawet gdy z dupy wyjęte. Biernat sobie stworzył interpretację prawa pracy, zaś Muszyński wytknął mu bicie murzynów w podobnej sprawie.
    Trzeba by teraz pytać sztrasburka kiedy urlop się przedawnia, a kiedy nie. Wygląda że urlop Rzeplińskiego jest nieprzedawnialny, zaś Biernata jest, albo odwrotnie.