Reklama



O godzinie 9.30 Tim Kretschmer wchodzi do szkoły w niemieckim Winnenden. Lekcje się już rozpoczęły. Wyciąga 9mm berettę i rozpoczyna strzelaninę. Pierwsze strzały oddaje na pierwszym piętrze. W jednej z klas oraz laboratorium chemicznym zabija w sumie 10 osób. Dziewięciu uczniów i jedną nauczycielkę. Wystrzelił około 60 kul, wszystkie ofiary trafiając w głowę. Policja otrzymuje sygnał o strzelaninie o 9.33, a na miejscu jest już dwie minuty później. Kiedy policjanci zjawiają się w szkole, Kretschmer zaczyna strzelać w ich kierunku, zabijając przy okazji kolejne dwie nauczycielki, po czym ucieka ze szkoły. Biegnąc przez ogród pobliskiego szpitala psychiatrycznego zabija 56-letniego ogrodnika. Kretschmer biegnie na pobliski parking, gdzie porywa i terroryzuje bronią kierowcę minivana VW, Igora Wolfa, każąc mu jechać do Wendlingen. Kierowca krąży jeszcze po przedmieściach Stuttgartu i innych małych miejscowościach, po czym dostaje się na autostradę A81.

Reklama

W czasie kiedy Tim Kretschmer podróżuje ze zmuszonym do jego towarzystwa Igorem Wolfem, Eric Harris i Dylan Klebold zbliżają się do szkoły w Columbine. O 11.19 przed jej wejściem wyciągają zza czarnych długich płaszczów broń i otwierają ogień do osób siedzących na trawniku przed szkołą oraz tuż przy wejściu. Ginie trzy osoby, kolejne dziewięć jest rannych. Idą dalej powoli do szkolnej stołówki, cały czas strzelając, potem przechodzą do biblioteki. Strzały padają cały czas, przerażeni uczniowie uciekają gdzie tylko mogą. Jest godzina 11.29. Tim Kretschner wciąż podróżuje autostradą A81, a James Earl Cash?

James Earl Cash kieruje się pustą ulicą przed siebie. Po drodze podnosi plastikową torbę. Idąc dalej za rogiem widzi swoją pierwszą ofiarę. Podchodzi od tyłu i zarzuca na całkiem pokaźnych rozmiarów mężczyznę plastikową torbę, dusząc go w ten sposób. Schodzi dalej po schodach. Dochodząc do bramy, chowa się w jej cieniu. Zauważa kolejną ofiarę. Śmierć identyczna jak wcześniej. James niewiele myśląc rusza na dalsze łowy.

Dylan i Eric w tym czasie stoją w bibliotece, nie muszę tłumaczyć jaki sieją popłoch. W bibliotece jest 52 uczniów, dwoje nauczycieli i dwoje bibliotekarzy. Harris i Klebold urządzają sobie istną masakrę strzelając do ofiar jak do kaczek. Dziesięć osób ginie, 24 jest ranne. O godzinie 11.42 Dylan i Eric wychodzą z biblioteki. Wchodzą z powrotem do stołówki gdzie próbują zdetonować przygotowane przez siebie bomby. Nie udaje im się to, więc wracają do biblioteki. Około godziny 12.08 obaj strzelają sobie w głowę. Koniec tragedii.

Kiedy Dylan i Eric popełniają samobójstwo, samochód VW Igora Wolfa z uzbrojonym pasażerem Timem Kretschmerem wjeżdża do Wendlingen, i zatrzymuje się na trawniku. Tim wyskakuje z auta wprost naprzeciwko policyjnego samochodu. Ucieka do pobliskiego salonu Volkswagena, tam zabija jednego ze sprzedawców, po czym ucieka. Policja ściga go i rozpoczyna się strzelanina. Przed godziną 13, Tim Kretschmer kieruje broń w swoją stronę i naciska spust. Jedynie James Earl Cash nie ma ochoty popełniać samobójstwa i kontynuuje swój diabelski proceder.

 

Tim Kretschmer to siedemnastolatek, który był bohaterem niedawnej strzelaniny w szkole w Winnenden, 11 marca 2009 roku. Eric Harris i Dylan Klebold z kolei, urządzili sobie krwawą masakrę w Colubine High School,której byli uczniami w USA 20 kwietnia 1999 roku. James Earl Cash natomiast, jest bohaterem gry video, która jest uważana za najbardziej brutalną i chorą (takie określenie funkcjonuje w opisach tej gry) jaka została dotychczas zrobiona. Jej nazwa to Manhunt, czyli Polowanie na Ludzi. Strzelanina w Stanach miała miejsce ponad dziesięć lat temu, a wciąż pobudza wyobraźnię. Debata była wtedy niesamowita, rzeczywistość szkolna w Stanach od tamtego czasu nie jest już taka sama. Uczniowie mają teraz ciężkie życie. Co przyczyniło się do tej strzelaniny? Palcem wytknięto oczywiście gry komputerowe, bo jakżeby inaczej. Po wyczynie młodego Niemca temat wrócił. Ciekawe jest to, że raz na jakiś czas zdarzają się takie masakry w szkołach, ale do pobudzenia wyobraźni ogółu i do zainteresowania mediów, potrzeba makabry z wyższej półki. Jak giną dwie, trzy osoby, to jest to raczej sprawa na godzinkę i to wszystko. Jeśli jest to masakra, jak te dwie wyżej wymienione, można debatować kilka dni. I wystarczy.

 Do jakich wniosków się dochodzi? Oczywiście, gry wideo od odpowiedzialności nie uciekną. Cała trójka (Tim, Eric i Dylan) grywała w takie, a że w takie grywa duża większość młodzieży więc wniosek nasuwa się sam. Czy słusznie? Nie ulega wątpliwości, że tematyka gier raczej sprzyja oskarżeniom. Po masakrze w Stanach, w mediach często jako winowajca pojawiał się Marilyn Manson. Wiemy kto zacz? Wiemy, wiemy. Cały spór raczej sprowadził się do tego, że toczy się między zmurszałymi katolikami, którym wadzi wszystko co wyśmiewa ich świętości, a postępową lewicą, która oczywiście nic sobie nie robi z degrengolady społeczeństwa.

 Kiedy się przyjrzeć temu wszystkiemu, nieodparcie przychodzi wrażenie, że jednak takie strzelaniny są po prostu częścią naszej cywilizacji i w ogóle nie da się temu zapobiec. Dobrze wiemy, że gry są także częścią naszego świata i nic tu po zakazach od 18 roku życia, skoro internet i tak umożliwi zdobycie jakiejkolwiek gry w parę minut. A wtedy hulaj dusza! W filmie Zabawy z Bronią Michaela Moore’a, autor toczy uroczą pogawędkę z Marilyn’em Mansonem na temat strzelaniny w Columbine i obwinianiu artysty właśnie. Oczywiście Manson głupim człowiekiem nie jest, więc wiadomo, że na siebie zrzucić winy nie da. Obwinia społeczeństwo, możliwość posiadania broni i społeczeństwo. Społeczeństwo, społeczeństwo, społeczeństwo. Może i trochę racji w tym jest, szczególnie w posiadaniu broni, ale pogawędka Moore’a z Mansonem jest naprawdę urocza i od razu widać, którą stronę trzyma autor dokumentu.

  Kim jest właściwie Marilyn Manson, że tak się wszyscy na niego rzucają? No właśnie, jest on odbiciem społeczeństwa w krzywym zwierciadle. Mówił kiedyś o sobie, że uosabia wszystkie skryte fantazje i fetyszyzmy amerykańskiej publiki. Geneza jego pseudonimu zdaje się to potwierdzać. Marilyn od Marilyn Monroe, a Manson od Charlesa Mansona, słynnego mordercy. Pozostali członkowie zespołu z pierwszego składu podobnie, Madonna Wayne Gaycy, Twiggy Ramirez, Daisy Berkovitz. Ikona popkultury plus słynny morderca. Właśnie – słynny. W USA mordercy są niemal tak samo znani jak ikony popkultury. Marilyn Manson – lub jak kto woli, Brian Warner – doprowadził do tego, że każdemu zbitek Marilyn Manson przechodzi przez gardło bez zająknięcia. Nikt już nie zastanawia się skąd i dlaczego, każdy wskazuje palcem: to on!

  Skąd w Stanach taki kult morderców? Seryjny zabójca ma jakąś aurę tajemniczości, coś pociągającego w sobie, co każe gapić się w telewizor i oglądać poczynania kolejnego z nich, a media nie poskąpią sobie zaszczytu transmisji na żywo z takich dokonań. Znacie serial Dexter? Na pewno znacie. Oto, tam właśnie jest seryjny morderca, który uosabia w sobie wszystkie cechy z jakimi chcieliby go widzieć właśnie Amerykanie. Dobry, zabija tylko złych, a jak zaczął zabijać niewinnych, to skończyło się całe szczęście tylko na pieskach. Channel your rage (ukierunkuj swoją furię) – mówi do Dextera ojciec, kiedy odkrywa w nim psychopatyczne skłonności. Dexter podobno nie czuje empatii, nie potrafi współczuć, ale jednak w fantastyczny sposób odróżnia dobro od zła. Niestety, rzeczywistość jest inna. Seryjni mordercy są brudni, źli i brzydcy. Zabijają swoje ofiary w makabryczny sposób, nierzadko ćwiartując ciała i przyrządzając sobie mięsko swoich ofiar z marcheweczką i ziemniaczkami. I celują w niewinnych ludzi, bo tacy raczej nie stawiają oporu, a przynajmniej się tego nie spodziewają. U Dextera zabójstwo to niemal snobizm, ekskluzywna rozrywka dla nieczujących empatii ludzi średniej klasy. Ładnie, pięknie i pachnąco. Koniecznie z uśmiechem oddającym brak empatii.

  Czy Dexter gra w gry wideo? Trudno się tego dowiedzieć, ale gry wideo jak nic działają na wyobraźnię. Osoba rozsądna jak najbardziej może sobie pograć w niejedną zabijankę, szczególnie po pracy, bo jak czytamy w Dzienniku w recenzji gry o tytule Necrovision:

 Każdy normalny chłop po dniu orki w polu, biurze czy przy taśmie, po wieczornej rozmowie z żoną na Bardzo Ważne Tematy („Naprawdę, kochanie?”, „Oczywiście, że masz rację, Myszko”) potrzebuje odreagowania. Mogą to być na przykład kręgle lub wyrzynanie w pień zastępów zombi. „NecroVisioN”, aby wszystko było jasne, nie ma nic wspólnego z kręglami. –>

  Czysta rozrywka. Fajnie jest sobie pozabijać, przynajmniej na ekranie. I żeby było jasne, zabijamy wszystkich, bo przecież w grze nie ma niewinnych. Postal 2 znacie? Tam jest dopiero jazda. Fabuła jest taka, że żona wysyła bohatera po mleko i w parę innych miejsc (mamy listę!), a po drodze można sobie urządzić masakrę w miasteczku, po czym spokojnie wrócić do żony z mlekiem. Fajnie, prawda?

 Zejdźmy już z gier. Trochę im się oberwało. Zamiast pograć, można sobie posłuchać muzyczki. A jak już na coś się zdecydujemy, możemy znowu nabrać opinii pod wpływem recenzji. I tu znowu Dziennik, na temat składanki War Child Heroes:

 Większość z 16 utworów zamieszczonych na "War Child Heroes” to coverowe perełki, tak jak "Search And Destroy" Iggy Popa – żadna inna wokalistka nie pasowałaby tak do samobójczego sznytu Popa, tak jak Peaches kusząca charyzmą nastoletniej morderczyni w asyście krautrockowego bitu i brudnych syntezatorów. –>

 No to wiemy już, że nastoletnia morderczyni ma charyzmę i to kuszącą. Ciekawe z kim chodzi na randki? Może z Dexterem? Jeśli wziąć pod uwagę popularność na przykład gier wideo, to problemem jest chyba tylko to, kto w nie gra. Bo jeśli jest to osoba rozsądna, to wszystko w porządku, no ale jeśli świr? Albo nastolatka o charyzmie morderczyni? Przyznajmy, że świrów na świecie mamy raczej dostatek, a sposób opisu gier w mediach, prasie wyraźnie i bez ogródek wskazuje z czym mamy do czynienia. Morderca ma aurę tajemniczości, makabra i groteska pociągają, zabójstwo jest sexy, a charyzmę nastoletnia morderczyni ma kuszącą. Świat kręci się wokół trupów, krwi i łamania kości, tudzież strzelania z różnych szotganów prosto w twarz, a po takich tragediach jak w Winnenden i Columbine, wszyscy wokół udają jak straszne i nie na miejscu są takie rzeczy. To część światowej popkultury, która przenika do rzeczywistości, a debata wokół niej zawsze będzie zbaczać z toru, bo mało komu chce się przyznać, że w krwawym i brutalnym świecie żyjemy i, mało tego, świetnie nam się z tym żyje, bo nic tak nie zwiększa oglądalności jak właśnie masakra. To jak, pozabijamy? Bo jak to w recenzji gry Manhunt, której bohater wciąż żyje i samobójstwa raczej nie popełni:

 Gdy już zdecydujemy się na zabicie kogoś, możemy to uczynić na kilka różnych sposobów, począwszy od poderżnięcia gardła garotą, uduszenia plastikową torbą, zatłuczenia baseballem, złamania karku specjalnym chwytem czy ciosem, roztrzaskania głowy cegłą, a skończywszy na wykorzystaniu znalezionej broni palnej, pistoletu czy karabinu. Niemniej jednak (zwłaszcza na początku rozgrywki) częściej uśmiercamy za pomocą własnych rąk czy pałek, rozbitych butelek, itp. Każde zabójstwo może też charakteryzować się określonym stopniem brutalności.

 Jak widać, brutalność można tam stopniować, zapewne podobnie jak poziom trudności, więc do dzieła ! Nie ma jak wysoki poziom trudności i brutalności, szczególnie po dniu orki w polu, biurze czy przy taśmie.

Reklama

10 KOMENTARZE