Reklama

Na początku serdecznie dziękuję jed

Na początku serdecznie dziękuję jednemu z Was, za korektę i momentami redakcję książki, piszę anonimowo o tym Szlachetnym Człowieku, bo nie wiem czy sobie życzy takich pocałunków śmierci przy okazji mojej auto – promocji. Dziękuję raz jeszcze, pomoc była wielka i cenna. W Polsce trwa wiele nieustannych dyskusji, tak zwanych dyżurnych tematów, ot choćby tu na tym Portalu co i rusz odgrzewa się jakieś sekciarskie tematy typu zakaz przetaczania krwi, dziedziczenie religii po matce albo adopcje dzieci przez pedałów. Porusza się takie dyskusje i serwuje siłowe argumenty propagandowe, dla człowieka dojrzałego emocjonalnie i intelektualnie, „argumenty” są zabawne, bo jak inaczej traktować dziewczęce zawołania: „wolałbyś mieć raka i żyć w nędzy, czy być żywą zabawką bogatych pedałów?”, „musimy się zmierzyć z naszą małością” i moje ulubione „typowo polskie”, „mowa nienawiści”, „grzebanie w przeszłości”. Debatuje się za pośrednictwem takich „argumentów” dlatego mnie te tematy, prawie wszystkie, już nie bawią, pozostał mi jeden temat, który z osobistych powodów interesuje mnie bardzo. Co i rusz dyskutuje się w Polsce jakie ksiązki powinno się wydawać, o takie rozliczeniowe chodzi, no, że musimy się zmierzyć z naszą przeszłością i powiedzieć sobie jasno jacy jesteśmy. Wydaje się książkę, kto ma szczęście i wejścia ten wydaje, i mówię o wejściach zarówno przez główne drzwi salonu, jak i furty patriotyczne, a potem debatuje niczym w Berlinie lat 30, tudzież Polsce lat 50, jakimż książka jest zamachem. W zależności kto komentuje, zamach dokonuje się na moralnym porządku, szczuciu ludzi co żyli w ciężkich czasach i fabrykowano im w SB dokumenty albo zamach na racji stanu. Mnie w tej poetyce i otoczeniu odnaleźć się nie sposób. Drugi kierunek debaty to nazwiska, jest więcej niż pewne, że Pan X, nie ma warsztatu, ponieważ głosował i wspiera Pana Y. Ponad wszelką wątpliwość można stwierdzić, że autor o określonej orientacji seksualnej jest twórczy i wnosi nową jakość, to samo dotyczy rasy i religii, w tym ateizmu. Takie są warunki wydawnicze, nie tylko w Polsce, to jest trend światowy, jeśli mamy na myśli „cywilizowany” świat. Wiedziałem, że żadnych nie mam szans na wydanie tego co napiszę i w tym momencie, każdy szanujący się komentator, co się zna, powinien wspomnieć o frustracji i braku talentu, które robią za usprawiedliwienie. To też wiedziałem i jeszcze parę rzeczy, dlatego pisząc książkę poczyniłem pewne założenia, a ostatnim, nie spisanym, rozdziałem książki był etap weryfikacji moich założeń. Całości procesu przedstawić nie mogę, bo nie chcę psuć ewentualnej lektury, książkę lada dzień wystawię w portalowej księgarni, ale rozumiem, że przed sprzedażą musi być promocja. Zaczynam promować swoją książkę i zamierzam to uczynić nietypowo, prezentując ostatni rozdział, czyli zakończenie. Chyba jest to jedyna tego typu promocja, w której autor poda ze szczegółami jak się jego powieść kończy.

Wiele razy sam pisałem i pisali o tym inni, że polski rynek medialny, wydawniczy i w ogóle kulturalny opanowany jest przez słuszną linię ideologiczną, różnie to się definiuje, ale generalnie sprowadza się do tego, że są tematy potrzebne i tematy pełne nienawiści. Nienawiść definiuje się jako zabobon, niezdolność do refleksji nad własną małością, stereotyp w myśleniu i tym podobne. Nie będę dłużej trzymał w niepewności i przedstawię pierwszy etap mojej przygody z wydawnictwem Znak, jeszcze tylko kilka słów na temat samego wydawnictwa. Wybór nie był przypadkowy, wydawnictwo reklamuje się jako polskie, katolickie, intelektualne i misyjne. Misją wydawnictwa Znak jest poruszanie trudnych dla Polski i Polaków tematów, to właśnie Znak wydaje kolejne gnioty Grossa i to Znak odmawia wydawania książek ukazujących drugą stronę bolesnych tematów. Postanowiłem sprawdzić na jakim poziomie to działa, na jakim poziomie ideologii, na jakim poziomie literackim, na jakim poziomie moralnym, tak często wytaczanym jako działo w debatach i niniejszym przedstawiam pierwszy etap weryfikacji.

Reklama

Kolejność zdarzeń:

1)    W dniu 1 lutego wysłałem maila do redakcji Znak, o następującej treści:

Witam,
Próbuję zainteresować różnych wrażliwych ludzi zbiorem odręcznych opowiadań napisanych przez mojego dziadka, najprawdopodobniej długo po wojnie. Odkryłem je niedawno w dość klasyczny sposób, w czasie kapitalnego remontu mieszkania. Opowiadania są spisane ręcznie, czas zrobił swoje i wymagają wiele uwagi, aby je odczytać i potem przetworzyć na wersję "drukowaną". Byłbym niezmiernie wdzięczny za poświęcenie chwilki uwagi, ocenę wartości oraz ewentualnych szans na wydanie. W załączniku posyłam jedno z opowiadań, które już udało mi się przepisać. Na mnie robi olbrzymie wrażenie, ale być może nie mam do tego dystansu, nawet na pewno nie mam. Będę wdzięczny za każdą pomoc, również najbardziej krytyczną ocenę.

Pozdrawiam
Piotr

2)    W załączniku posyłam fragment opowiadania z mojej książki, który to fragment z założenia miał być i jest anty-literaturą. Jest to krótkie opowiadanie, które wykorzystałem do ukazania szerszego zjawiska, nie zdradzę oczywiście jakiego i nie będę też katował całą treścią, wkleję fragment, po którym każdy jako tako oczytany odnajdzie emocjonalną grafomanię, epatowanie według najbardziej zgranego schematu, słowem wtórność patetyczną, choć spisaną atrakcyjnym językiem – inaczej nie potrafię. Fragment anty-literatury z założenia:

Gierczaki

Do wsi, gdzieś na kresach słowiańskiego kraju zdesperowani rodzice, przywieźli przerażone dziecko. Chudy, nie wyglądający na swój wiek chłopiec, o rysach twarzy, kolorze włosów i oczu, które w tamtym czasie oznaczały wyrok. We wsi upstrzonej koszmarnymi chałupami, krytymi łodygami zbóż, gdzie drogi błotniste, a ludzie przez małe okienka, otępiałym wzrokiem wyglądali obcych, przerażeni przybysze szukali chałupy tych, co ich we wsi nazywali Gierczaki. Po kilku nieudanych próbach podróżni trafili w końcu do właściwej, i chyba najbrzydszej we wsi, chałupy.
Przed chałupą, na koślawej ławie, siedziała kobieta w łachmanach, wyglądała na lat czterdzieści kilka, naprawdę miał lat trzydzieści bez kilku miesięcy. Drewnianą łychą nabijała okraszone słoniną ziemniaki i popijała gęstym mlekiem z glinianego garnka. Włosy miała rozstrzelone bezładnie, skołtunione, opadające na otrzaskaną słońcem, kwadratową twarz. Wielkie dłonie z ziemistym brudem za postrzępionymi paznokciami, szeroko rozstawione nogi przykryte poplamioną od tłuszczu spódnicą. Na głowie chustka zawiązana do tyłu, na nogach nienaturalnie olbrzymie, obłocone buciska. Tak wyglądała i patrzyła na przybyłych takim wzrokiem, jakim patrzyli wszyscy mieszkańcy wsi, wyglądający z okienek i łypiący na ławach przed chałupami.
– Szczęść Boże pani gospodyni. Pani Gierczak, prawda?
Tutejszym obyczajem, nieśmiało spytała młoda kobieta i od pierwszego zdania było słychać, że to kobieta inteligentna, wykształcona, obyta i… przerażona. Obejmowała zapłakane dziecko, chłopiec zwiesił głowę, ale marzył o tym, żeby zamknąć oczy. Ubrany w najlepsze ubranka, jakie udało się ocalić, czekał na rozstrzygniecie, które w żadnej możliwej wersji, nie mogło być szczęśliwe.
Ojciec chłopca, mężczyzna przystojny, o dumnych oczach, trzymał niewielką walizkę, drugą dłonią w wyuczonym geście uchylał kapelusza i chociaż wiedział, że w tych okolicznościach i towarzystwie czyni gest próżny, wychowanie nie pozwalało postąpić inaczej. – Może Gierczak, wy co za jedne? – warknęła baba chropowatym głosem, z pełnymi ziemniaków ustami, broda świeciła się jej od tłuszczu.
– Byliśmy umówieni z pani mężem, Józefem, w sprawie naszego syna, my z polecenia pana Marczuka – powiedział przystojny mężczyzna okazując szacunek, nienaturalny do okoliczności i zachowania kobiety.
– Siedzo łoba w izbie i pijo – dalej jadła ziemniaki i nie przejmowała się towarzystwem.
– Czy możemy wejść i porozmawiać z pani mężem? – najgrzeczniej, jak potrafiła spytała mama chłopca, na jej twarzy odmalowało się jeszcze większe przerażenie, które zwalczała siłą woli i brakiem wyboru.
– Mnie co do tego, idźta, jak tak – odburknęła, jednak wstała i poprowadziła do chałupy, przez cuchnącą od nieczystości sień, gdzie stało wszystko co potrzebne i niepotrzebne, wymieszane ze sobą w absolutnym bałaganie.
 Po wejściu do izby smród nie zniknął i brudu nie ubyło, na klepisku walały się jakieś resztki, śmierdziało nieczystościami z sieni i bimbrem z izby. Przy surowym, odrapanym stole, niechlujnie zbitym z grubych desek, na takich samych ławach, jak przed domem, siedziało dwóch mężczyzn. Jeden był olbrzymem z długą brodą i mówił coś po ukraińsku, drugi nieogolony, o twarzy ponurej i zmęczonej alkoholem, śmiał się zgryźliwie. Obaj przerwali rozmowę, gdy zobaczyli spodziewanych gości, to ich wizytę rozpijali przedwcześnie.
– Te? – zwrócił się nieogolony do brodatego, jakby nie chciał zauważyć obecności gości.
– Woni   – w swoim języku odparł brodaty, poczym chlusnął szklanką bimbru prosto w gardło.
– Gdzie on dziecko?! Futrować jego za parę groszy? Wiele ma lat?
Nieogolony i pijany chłop zmierzył chłopca, ocenił straty jakie będzie musiał ponieść, w końcu kiwnął głową do kobiety, najwyraźniej od niej oczekiwał odpowiedzi.
– Izaak ma 13 lat, on jest skromnym chłopcem, nie je dużo, nie ma apetytu, boi się – matka przycisnęła chłopca do piersi, sama nie wiedziała czy dobrze mówi, może zagłodzą go tutaj od takiego mówienia.
– Znaczy się Icek? – zza pleców gości odezwała się baba.
– A ty tam czego gębę rozdziawiła? Mało tobie dzisiaj? – zeźlił się chłop i wtedy wszyscy co pierwszy raz przekroczyli próg tej zatęchłej izby, zrozumieli, że nieogolony to Józef Gierczak.
– Panie Gierczak, syn jest bardzo spokojnym i grzecznym dzieckiem, religijnym, nie sprawi żadnego kłopotu – po raz pierwszy odezwał się ojciec chłopca, w dłoniach miętosił kapelusz, był zdenerwowany i bezradny. Pewnie czułby się upokorzony, ale miał na głowie gorsze zmartwienia.
– Co to wasza religia, już ja was wiem. Pana Jezusa obwiesili, bandyty – znów odezwała się baba i aż jej ślina pociekła po brodzie. Wyjęła zza pazuchy medalik i pocałowała kilka razy. Tym razem Gierczak nie zareagował.
– Syn zna katolickie modlitwy i bardzo szanuje waszą wiarę, tak był wychowany, jeszcze przed tym wszystkim.
 Ojciec chłopca wziął na siebie cały przykry obowiązek pozostawiania dziecka tym dzikim i nienawistnym ludziom, w tej cuchnącej i ciemnej chałupie. Widział, że żona nie jest w stanie wydobyć z siebie słowa.
– Hovory! Oy̆tsze nash!   – niespodziewanie warknął, porządnie upity, brodaty Ukrainiec. Gierczak zorientował się, że rodzice chłopca nie wiedzą o co chodzi, ale uznał, że kompan słusznie wydał komendę.
– Niech gada Ojcze Nasz! – znów Gierczak kiwnął głową na matkę.
Chłopiec zrozumiał, czego od niego oczekują ci pijani mężczyźni, przez kręgosłup przeszedł mu prąd, zatrzymał się w gardle i sparaliżował każdy dźwięk.
– Nie bój się, powiedz panu Ojcze Nasz, przecież umiesz ładnie powiedzieć. Pan jest dobry, poprosił cię ładnie.
Matka musiała się przemóc i dodać chłopcu wiary, musiała używać słów, które zupełnie nie przystawały do wychowania, jakie chłopiec odebrał. Nieogolony pan nie był ani dobry, ani ładnie nie prosił. Izaak posłuchał mamy, wiedział, że to taka „zabawa”, tej zabawy uczył się od dawna.
– Ojcze Nasz, któryś jest między niewiastami…
Izaak nie zdążył się zorientować, że popełnił błąd, gdy cuchnąca izba wypełniła się wielkim tubalnym rechotem, śmiali się wszyscy, baba za plecami Izaaka, która pokazywała spróchniałe zęby, brodacz opluł sobie ze śmiechu brodę, Gierczak machał rękami i ledwie łapał oddech. (…)

3)    Jak widać, tekst jest rozpaczliwy w treści, zawarte są w nim najbardziej popularne, do znudzenia powtarzane stereotypy, zawarta jest w nim emocjonalna papka, wyciskacz łez na poziomie wenezuelskiej telenoweli. Dalej jest jeszcze bardziej epatująco i drastycznie, ale jest w tym tekście właściwa wymowa, po linii jest ta wymowa i oto, ku mojemu… no właśnie nie zaskoczeniu, ale założeniu, JUŻ w dniu 2 lutego otrzymałem następującą odpowiedź:



Szanowny Panie,

Bardzo prosimy o nadesłanie całości tekstu. Opowiadanie, które nam Pan przysłał jest ciekawe i nieźle napisane, ale wiążącą decyzję wydawnicza możemy podjąć jednie po przeczytaniu całej książki.

Pozdrawiam

Maciej Gablankowski

Maciej Gablankowski
Redaktor serii
Historia, Biznes, Literatura popularnonaukowa
__________________
Wydawnictwo ZNAK
ul. Kościuszki 37, 30-105 Kraków
tel.: (48 12) 61 99 500
tel. bezp.: (48 12) 61 99 520,
fax: (48 12) 61 99 502

Nie mam żadnych oporów przed ujawnieniem korespondencji, bo ani ci ona prywatna, tylko oficjalna wymiana zdań między autorem i wydawcą, ani nie ma w niej nic co byłoby naruszeniem dóbr osobistych kogokolwiek, dane Pana Gablankowskiego są powszechnie dostępne na stronie wydawnictwa. Jak widać redakcja Znak w osobie Pana Gablankowskiego (apologeta Grossa), po lekturze ewidentnego gniota jest szczerze zainteresowana wydaniem, ale oczekują całości, co zrozumiałe, dla mnie zrozumiałe z innych powodów niż to sugeruje treść odpowiedzi. Tak czy inaczej odpowiedziałem, również kolejnym fragmentem książki, ale o tym już w następnym odcinku promocji powieści „Berek”. I tylko trochę ten zabieg ma budować napięcie, bardziej zależy mi na dokładnym zapoznaniu się z mechanizmem, który funkcjonuje precyzyjnie i niezawodnie, a dokładne zapoznanie będzie wygodniejsze przy dzieleniu zjawiska na etapy, faktyczne etapy, kuchnię tego wszystkiego, co promuje słuszność. Dla Szanownych Czytelników mam propozycję, często teoretyzujemy, domyślamy się jak to może funkcjonować, spróbujmy, no ja nie, bo wiem jak było, ale kto nie wie, niech spróbuje rozpisać scenariusz mojej przygody z Wydawnictwem Znak, to nie jest trudne, rzekłbym nawet, że banalne, więcej, schematyczne i dlatego godne potępienia wszelkimi środkami.

Reklama

15 KOMENTARZE

  1. Widocznie Polakom obrzydł taki mechanizm wydawniczy i przestali
    czytać książki 🙂 Zwrócili się w stronę czytania poradników albo ogólnie w myśl zasady “drukowane w oczy kole” nie czytają tekstów dłuższych niż 3 strony. Swoją wiedzę młodzi wykształceni inteligenci z dużych miast czerpią z innych źródeł.

    P.S. Książki pewnie ZNAK Tobie nie puścił? 🙂

  2. Widocznie Polakom obrzydł taki mechanizm wydawniczy i przestali
    czytać książki 🙂 Zwrócili się w stronę czytania poradników albo ogólnie w myśl zasady “drukowane w oczy kole” nie czytają tekstów dłuższych niż 3 strony. Swoją wiedzę młodzi wykształceni inteligenci z dużych miast czerpią z innych źródeł.

    P.S. Książki pewnie ZNAK Tobie nie puścił? 🙂

  3. Widocznie Polakom obrzydł taki mechanizm wydawniczy i przestali
    czytać książki 🙂 Zwrócili się w stronę czytania poradników albo ogólnie w myśl zasady “drukowane w oczy kole” nie czytają tekstów dłuższych niż 3 strony. Swoją wiedzę młodzi wykształceni inteligenci z dużych miast czerpią z innych źródeł.

    P.S. Książki pewnie ZNAK Tobie nie puścił? 🙂

  4. Jeśli scenariusz jest banalny
    I są dane, typu:
    – przed wystawieniem książki na portalu
    – korespondencja z redaktorem i dane redaktora
    – tego gniota przyjęli, poprosili o więcej…

    Rozumiem, że nie przyjęli.

    Szanowny Panie!

    Bardzo dziękujemy za przedstawienie Pańskiego tekstu w naszej Redakcji. Materiał literacki jest bardzo ciekawy i przejawia talent twórczy, którego gratulujemy. Z przykrością jednak zawiadamiamy, że nadesłany przez Pana tekst nie został pozytywnie oceniony przez naszych recenzentów. Nasze Wydawnictwo szczyci się wieloletnią tradycją propagowania idei, choćby kontrowersyjnych, ale wbudowujących się w społecznie i etycznie rozumianą misję naszej pracy wydawniczej. W związku z tym, z przykrością zawiadamiamy, że Pański tekst nie może być obecnie wydany nakładem naszej Oficyny.
    Jeszcze raz, bardzo Panu dziękujemy za przesłanie tekstu i życzymy sukcesów.
    Z wyrazami szacunku.

  5. Jeśli scenariusz jest banalny
    I są dane, typu:
    – przed wystawieniem książki na portalu
    – korespondencja z redaktorem i dane redaktora
    – tego gniota przyjęli, poprosili o więcej…

    Rozumiem, że nie przyjęli.

    Szanowny Panie!

    Bardzo dziękujemy za przedstawienie Pańskiego tekstu w naszej Redakcji. Materiał literacki jest bardzo ciekawy i przejawia talent twórczy, którego gratulujemy. Z przykrością jednak zawiadamiamy, że nadesłany przez Pana tekst nie został pozytywnie oceniony przez naszych recenzentów. Nasze Wydawnictwo szczyci się wieloletnią tradycją propagowania idei, choćby kontrowersyjnych, ale wbudowujących się w społecznie i etycznie rozumianą misję naszej pracy wydawniczej. W związku z tym, z przykrością zawiadamiamy, że Pański tekst nie może być obecnie wydany nakładem naszej Oficyny.
    Jeszcze raz, bardzo Panu dziękujemy za przesłanie tekstu i życzymy sukcesów.
    Z wyrazami szacunku.

  6. Jeśli scenariusz jest banalny
    I są dane, typu:
    – przed wystawieniem książki na portalu
    – korespondencja z redaktorem i dane redaktora
    – tego gniota przyjęli, poprosili o więcej…

    Rozumiem, że nie przyjęli.

    Szanowny Panie!

    Bardzo dziękujemy za przedstawienie Pańskiego tekstu w naszej Redakcji. Materiał literacki jest bardzo ciekawy i przejawia talent twórczy, którego gratulujemy. Z przykrością jednak zawiadamiamy, że nadesłany przez Pana tekst nie został pozytywnie oceniony przez naszych recenzentów. Nasze Wydawnictwo szczyci się wieloletnią tradycją propagowania idei, choćby kontrowersyjnych, ale wbudowujących się w społecznie i etycznie rozumianą misję naszej pracy wydawniczej. W związku z tym, z przykrością zawiadamiamy, że Pański tekst nie może być obecnie wydany nakładem naszej Oficyny.
    Jeszcze raz, bardzo Panu dziękujemy za przesłanie tekstu i życzymy sukcesów.
    Z wyrazami szacunku.

  7. no i dobrze
    Bardzo dobrze że napisałeś ksiażkę, ludzi którym to się udało jest bardzo niewielu, reszta jedynie pisze, pisze i pisze…
    Teraz właściwie obojętne w jakiej formie i gdzie ją wydasz, żaden wariant nie zapewni szmalu, to prawie pewne. ale oficjalne wydanie choćby w niszowym wydawnictwie to fajny punkt w życiorysie czy nekrologu więc warto by było.
    Twój sukces jest nam potrzebny bo daje namiastkę normalnego świata w którym każdy ma to na co zasługuje, więc leć Adaś, leć, a my pokibicujemy z tapczana.

  8. no i dobrze
    Bardzo dobrze że napisałeś ksiażkę, ludzi którym to się udało jest bardzo niewielu, reszta jedynie pisze, pisze i pisze…
    Teraz właściwie obojętne w jakiej formie i gdzie ją wydasz, żaden wariant nie zapewni szmalu, to prawie pewne. ale oficjalne wydanie choćby w niszowym wydawnictwie to fajny punkt w życiorysie czy nekrologu więc warto by było.
    Twój sukces jest nam potrzebny bo daje namiastkę normalnego świata w którym każdy ma to na co zasługuje, więc leć Adaś, leć, a my pokibicujemy z tapczana.

  9. no i dobrze
    Bardzo dobrze że napisałeś ksiażkę, ludzi którym to się udało jest bardzo niewielu, reszta jedynie pisze, pisze i pisze…
    Teraz właściwie obojętne w jakiej formie i gdzie ją wydasz, żaden wariant nie zapewni szmalu, to prawie pewne. ale oficjalne wydanie choćby w niszowym wydawnictwie to fajny punkt w życiorysie czy nekrologu więc warto by było.
    Twój sukces jest nam potrzebny bo daje namiastkę normalnego świata w którym każdy ma to na co zasługuje, więc leć Adaś, leć, a my pokibicujemy z tapczana.