Reklama

Nie może tak dłużej być weźmy się w kupę i coś zróbmy, bo ile można gadać?

Nie może tak dłużej być weźmy się w kupę i coś zróbmy, bo ile można gadać? Taki sposób myślenia wydaje się od pierwszego do ostatniego słowa słuszny, mnie niestety nie przekonuje, chociaż powinien choćby z tytułu kierunkowego wykształcenia. Niestety socjologia nauczyła mnie jednego i to jedno jest zupełnie nie-socjologiczne. W stadzie to się dobrze kibicuje, rusza na barykady, słowem rozpieprza. Buduje się indywidualnie. Nawet nie mam ochoty nachalnie lansować tę tezę, ponieważ to teza na mój prywatny użytek i jak to ze sprawami osobistymi bywa, niespecjalnie nadają się do powszechnej szczęśliwości. Ze zbiorową świadomością, z masowym naprawianiem świata, z budowaniem „obywatelskiego społeczeństwa”, kojarzy mi się tylko rewolucja i nie znam rewolucji, która coś zbudowała, znam tylko takie, które rozpieprzyły w najlepszym razie większe zło, ale potem i tak trzeba było posprzątać.

Reklama

Apele z gatunku zbudujmy lepszy świat omijam szerokim łukiem i jestem przekonany, że wiem co robię. Historia cywilizacji i postępu, to historia i postęp firmowany przez jednostki, za którymi czasami podążały masy, chociaż częściej masy miały jednostki za szaleńców i śmiertelne zagrożenie dla mas. Ludzie jeśli coś razem budują, robią to dlatego, że człowiek podpowiada ludziom co i dlaczego mają budować. Warszawę odbudowano wbrew komunizmowi nie dzięki, jakby chciało wielu „usprawiedliwiaczy” totalitaryzmu, a cała tajemnica spontanicznych i masowych reakcji tkwiła w indywidualnych zyskach. Ludzie nie pracowali na gruzach dlatego, żeby było fajnie społeczeństwu, ale dlatego, żeby mieli gdzie mieszkać. W interesie jednostki był interes masy, ponieważ na masę składały się jednostki dążące do tego samego celu, celu egoistycznego, indywidualnego i tylko masowość tożsamych celów sprawiała szlachetne wrażenie społecznego zaangażowania.

Gadanie o lepszym jutrze zbudowanym wokół masowej idei napawa mnie i podejrzeniem i natychmiastowym odruchem obronnym. Gdy słyszę, weźmy się i zróbmy coś, słyszę od razu jak to się skończy, a skończy się długimi debatami od czego zacząć i jak to robić. Po debacie wszyscy debatujący są już tak zmęczeni, że zapominają co mieli zbudować. Czy wynalazek taki jak koło potrzebował apeli aby przekonać masy do używania wynalazku? Nie wiem nie byłem przy tym, ale wydaje mi się, że tyle to kosztowało wysiłku „marketingowego” co przekonywanie Polaków do tego, że długie weekendy to fajna sprawa. Przekonuje się tylko do tych rzeczy, co do których przekonany jest przekonywujący i co leży w jego interesie. Taki, który wie czego chce nie bardzo ma czas i ochotę na siłowe (synonim apelującego) uszczęśliwianie innych. Skąd niby mam wiedzieć co dla mojego sąsiada jest tak zwane „normalne”, skoro mój brat ma zupełnie inne widzenie świata niż ja. Do czego mógłbym przekonać kogokolwiek i jak czułby się przekonywany, bo ja na jego miejscu czułbym się gorszym i potrzebującym prowadzenia za rękę. Co znaczy zbudujmy normalność, jednoczmy się wokół normalności? Dla mnie nic poza znanym wiercącym w nosie, nieprzyjemnym zapachem rewolucji.

Jeśli już miałbym coś budować to zbiory indywidualności, nie masowe społeczności. Zbiory mają to do siebie, że skupiają jednostki, odrębne, niezależne, myślące jednostki, które wchodzą do zbioru tylko po to, aby wymieniając indywidualności doskonalić indywidualność. Zbiór jednostek myślących, zbiór indywidualności, zbiór samodzielnych jednostek to jest wyzwanie. Czy myślącej jednostce trzeba wygłaszać apele, aby sikając na stojąco podnosiła klapę sedesu po to, by inna jednostka nie usiadła pupą na urynie? Nie! Takie apele wygłasza się do mas i masy maja to nomen omen w dupie. Masami zarządza się tak jak się od zarania zarządzało: strachem, łatwym zyskiem, emocją, manną z nieba itd. W kupy się zbieranie, żeby każdemu było fajnie to czysta fikcja, albo początek totalitaryzmu. Inteligentnymi jednostkami się nie zarządza z jednostkami czuje się bezpiecznie i od jednostek uczy się tego czego się nie wiedziało. Zdarza się mimo tej oczywistości słyszeć opinie, że ludzie skupiają się jednak wokół szlachetnych idei jak WOŚP na przykład, co przeczy zachowaniom indywidualnym.

A ja pytam skąd ta naiwność? Ludzie nie wokół idei, ale indywidualności Owsiaka się skupili i nie dla tej indywidualności, ale dla siebie. Każdy kto rzuci swój grosz czuje się lepszy, odświętny, a ścieżkę do tej odświętności pokazała nie idea, ale człowiek. Dowód? Bardzo proszę. W ciągu kilku sekund wymyślam lepszą, w sensie praktycznym ideę. Zbierajmy pieniądze nie raz w roku, tylko raz w miesiącu i nie tylko na służbę zdrowia, ale na szkoły, teatry, drogi. Idea bije na łeb skromny patent Owsiaka. Pytanie ilu po tych słowach pójdzie za ideą? Drugie pytanie i jednocześnie odpowiedź. Dlaczego wszyscy będą mieli w dupie moją ideę sto razy lepszą od pomysłu Owsiaka? Bo nie czują w tym żadnego indywidualnego interesu, bo nie jestem Owsiakiem, bo mają swoje pomysły na swoje życie.

Krytykujesz dla krytyki, nie po to, żeby budować. Zbuduj coś, zaproponuj jak oni z PO, czy PiS, pokaż jak to się robi. Chwilka, ale czy mnie ktoś pytał czy ja mam na to ochotę i czy muszę mieć? Niczego nie chcę innym proponować, nie mam najmniejszej ochoty na edukację mas, na idee i struktury wielkogabarytowe. Mój świat jest moim światem, a porywanie tłumów kompletnie mnie nie interesuje. Krytykuję porywaczy tłumów z bardzo prostego powodu – stanowią dla mnie JEDNOSTKI zagrożenie. Po co mi zawracać głowę jakimiś frazesami o konstruktywnej krytyce i koniecznych propozycjach? Jest mi kompletnie obojętne czy Tusk przetrwa, czy nie przetrwa, czy nastanie po nim Kaczyński, niech nastaje jeśli tego sobie zażyczą masy.

Mam swoje plany i ci, czy inni zarządcy mas, nie są moimi partnerami, ani nawet konkurentami. Chronić ich? Kogo przepraszam bardzo? I dlaczego? Polityka z definicji traktuję z dystansem i krytyką, choćby dlatego, że wszelkie podręczniki branżowe uczą technik ogłupiania wyborców. Z tej prostej przyczyny nigdy i nikt nie będzie mi się w polityce podobał. Co najwyżej mogę politykowi nie przeszkadzać, kiedy widzę, że realizując swoje cele, pomaga mi w realizacji moich celów. Takich polityków w Polsce nie ma, nie widzę ich, dlatego wymiatam wszystkich jak leci, licząc, że przyroda wypełni tę pustkę przynajmniej śladową ilością politycznych celów zbieżnych z moimi celami.

Mogę sobie pozwolić na ten komfort dlatego, że świetnie sobie daję radę bez względu na to, komu się wydaje, że mną rządzi. Żyło mi się 10 razy lepiej w czasach PiS, jeśli za kryterium przyjąć sprawy materialne i nie dlatego mam dość PO, że żyje mi się gorzej, ale dlatego, że to tandeta bez perspektyw na jakość. Swojej roli obywatela nie pojmuję jako dostarczyciela rozwiązań dla polityków i oczywiście, że mam prawo do nieustannej krytyki i żadnej tam „konstruktywnej”, ale porządnej destruktywnej. Idę do lekarza i nie mówię mu o tym jak się powinien zabrać za wyrostek, tylko krzyczę, że jest konowałem kiedy spieprzy operację. Mam swoje cele, wiem czego chcę, wiem co chcę zbudować i to nie jest lepsze jutro dla mas, tylko portal skupiający jednostki, które też wiedzą czego chcą i to czego chcą nie jest chęcią budowania masy.

Na pytanie czego My właściwie chcemy i co My tu robimy? Odpowiadam, jacy My? Co za My? W tak zwanej sieci raptem kilka osób podaje swoje nazwisko lub wizerunek, a ja niemal nieustannie słyszę i na każdym kroku słyszę o budowaniu społeczeństwa obywatelskiego i to od obywateli, którzy robią za anonimowe nicki. Namiętnie buduje się w sieci kolejne cudowne inicjatywy, które zdychają jedna po drugiej. Po co się w to pakować? Nie lepiej pozbyć się złudzeń, sztucznego patosu, nie zawsze zdrowych emocji i po prostu przyznać się przed samym sobą, że jestem tu i teraz, bo mam w tym swój cel i swój interes. Co w tym złego zwłaszcza, gdy takie przyznanie się nie przeszkadza w realizacji celów innym? Interesują mnie własne cele, ale interesują mnie też pomysły jednostek, bo to źródło inspiracji. W masie można się tylko guza nabawić, wśród indywidualności wiedzy i nowych doświadczeń.

Musiałbym być idiotą gdybym indywidualności usiłował zbić w masę służącą za tarczę mniejszemu złu, czy innym budowniczym wiecznej szczęśliwości tłumu. Wbrew pozorom i dziesiątkom złotych rad, wiem czego chcę i wiem co buduję. Zbudowanie miejsca dla indywidualności, to moja „konstruktywna krytyka” i w tym widzę przyszłość. Nie boje się indywidualności popierających PiS, czy PO, mas i wzywających do kształtowania mas boję się strasznie, bez względu na to kogo popierają. Szweda nikt nie musi zmuszać i pouczać w kwestii segregowania śmieci, ponieważ rodzice przekazali mu tę wiedzę i nawyk tak jak sikanie do muszli, a nie na podłogę. Co wyniknie z apelu „segreguj śmieci”? W Polsce od 40 lat straszą tabliczki „szanuj zieleń” i inne tego typu „społeczne akcje”. Masowe patenty na masowe zmiany to rozwiązania z minionej epoki. Jeśli ma mi przejść przez usta jakikolwiek apel, to apeluję o myślącą indywidualność, do której nie trzeba apelować w tak oczywistych sprawach jak poszanowanie zdrowego rozsądku. Zbiór indywidualności, czyli nieszczęsne i poniewierane elity, wyznaczają wzorce i mobilizują masy. Dlaczego mam pokazywać politykom jak to się robi, kiedy moje plany są zupełnie inne i zupełnie czymś innym się chcę zajmować. Pokazuję to co ja potrafię robić najlepiej i podpatruje tych co robią najlepiej swoje. Niczego innego od życia i ludzi nie oczekuję, co więcej boję się i unikam zmasowanych oczekiwań.

 

Reklama

107 KOMENTARZE

  1. Lepszego jutra nie będzie, może będzie pojutrze
    Jasne, że ?kupą mości panowie? można tylko rozwalić a buduje się indywidualnie.
    Są w narodzie tacy, którzy są w stanie cos zbudować, a nawet już budują. Niestety nie wszyscy z nich wiedzą, o co chodzi toteż błądzą. Nie ma w tym nic dziwnego, cała ewolucja opiera się na błędach i mozolnym ich poprawianiu. Tyle, że traci się czas, aż szkoda, że aż tyle.
    W sobotnio-niedzielnej Rzeczpospolitej był artykuł Marka Nowakowskiego ?Czy odrodzą się małe wspólnoty obywatelskie?. Polecam lekturę. http://www.rp.pl/artykul/2,319267.html Byłoby naprawdę fajnie, gdyby historia mogła się powtórzyć, ale nie może. Nie w tym kształcie, nie w tym pokoleniu, pewnie jeszcze nie w następnym. Bo teraz nie można nic podarować bez wiedzy Urzedu Skarbowego, można niby powołać fundację non profit, ale to nie to samo. Zreszta fundację ktoś musi prowadzić, ktoś tam musi pracować, robi się kwestia wynagrodzeń, inni patrzą zawistnie, rozliczają i bywa, że słusznie. A cel powołania fundacji się rozmywa. Kiedyś pisałam, że moim zdaniem osiemdziesiąt lat komuny poczyniło większe spustoszenie niż dwieście lat zaborów. Pauperyzację zarówno materialną jak i mentalną.
    Dorośniemy?

    • Dorośniemy?
      Wydaje mi się, że nie do końca uświadomiłaś sobie problem. Wszyscy już dawno są dorośli.

      Pytanie brzmi: dlaczego sobie tego nie uświadamiamy.

      Inaczej rzecz ujmując, czy w czyim interesie leży byśmy sobie tego nie uświadamiali? I nie artykułowali?

    • Akurat !
      Indywidualnie to można sobie wychodek na działce zmajstrować, najwyżej…

      MK – jak to często mu się zdarza – w twórczym uniesieniu odfrunął nieco. Owszem, np. chałupę, czy samochód można budować i zbudować samemu. Tylko z czego ? Chałupę z cegły (tę jeszcze od biedy idzie z gliny wyklepać i wypalić), może z ytonga, auto z blachy… No, ale ytonga, czy blachy samemu nijak zrobić nie idzie… Itp, itd… I walimy głową w mur, zwany społecznym podziałem pracy… A skoro “społecznym” to o kant tyłka potłuc socjologicznie pojmowaną “indywidualność”, szczególnie tę twórczą i manifestującą się w budowaniu dla społeczności… Jeszcze za ancient regimee leciał w TV serial “Ulice San Francisco”. Był taki odcinek, że ktoś tam rabował drobnych sklepikarzy w którejś z dzielnic. Ponieważ policji przywracanie porządku szło niesporo – sklepikarze skrzyknęli się i postanowili bronić sami. Policji, która była do tego pomysłu sceptycznie nastawiona, ich szef wytłumaczył rzecz tak: nie idzie o ich prywatny interes, bo każdy z nich może sklepik na tydzień, czy dwa zamknąć. Ale oni mają poczucie misji wobec współobywateli… Mało z fotela nie spadłem z wrażenia ! W zgniłym kapitaliźmie taki rzeczy !

      Ale też o czymś jeszcze chciałem… Aha, o pauperyzacji mentalnej… Ho, ho ! A mnie się wydawało – i trwa to nadal – że pauperyzacja mentalna przyszła wraz z demokracją i wolnym rynkiem. I że jej natężenie jest wprost proporcjonalne do podaży papki video i napoju masowego rażenia. To taki samonakręcający się mechanizm, zresztą…

        • Homosovieticus ?
          Lukrecjo – znam termin, nie znam definicji… Może spróbujesz przybliżyć mi pokrótce ?
          Wiesz, wydaje mi się, że nawet stykałem się z egzemplarzami tego typu. Ale – skoro nie znam definicji – może tylko mi się wydaje ?
          Ale… Uważam, że jeżeli nawet błędów klasyfikacyjnych nie popełniłem, egzemplarzy tego typu było tak mało, że trudno mówić o masowej skali zjawiska… Wszak pauperyzacja to raczej masową skalę zakłada ?

          • teraz jestem w pracy i nie mogę opracować dla
            Ciebie specjalnej, uaktualnionej definicji
            najprościej sprawdzić w Wikopedii. Termin Tischnera za Zinowiewem. Niestety zjawisko było powszechne. W zasadzie wszyscy byliśmy, zwłaszcza ci, którzy nie znali innego ustroju. Po wybuchu wolności w 1989 niektórzy załapali, inni nie. Retoryka Prezesa Kaczyńskiego przemawia do tych, którzy nie załap

          • Hm…
            Wiesz co, Lukrecjo ? To ja poczekam. Oczywiście, znam “definicję” ks. Tischnera – notabene, ze sformułowaniem Zinowiewa mającą tylko wspólną nazwę i nic poza tym. Ale taka definicja to trochę tak, jak “definicja” nirwany: nie jest to byt, ale nie jest to niebyt… Ks. Tischner lubił luźne dywagacje. Poproszę o coś bardziej ścisłego – zestaw konkretnych cech, pozwalający mi na definitywne rozstrzygnięcie, czy konkretny osobnik, żyjący w czasach PRL to homo sovieticus, czy nie.

            Poza tym – nie wiem, jak się ma homo sovieticus do pauperyzacji ? Czemu – pytana o pauperyzację, przywołujesz h. s. ? Objaśnisz mi to ?
            Bo coś mi tu pachnie Marksem – który uważał, że klasa robotnicza pauperyzuje się nawet wówczas, kiedy względnie wzrasta jej poziom życia, bowiem wzrost ten nie dorównuje wzrostowi poziomu życia burżuazji. A jedynym celem h. s. było się bogacić – “żeby Polska rosła w siłę a ludzie… ”
            Pamietasz ? 😉

          • Miły Protoczny
            Czekasz jeszcze?
            Pokręciłeś wszystko, pewnie nie prześledziłeś całej dyskusji.
            MK pisząc o masowym myśleniu o masach? wyrwał sobie serce z piersi i krwawiące, gorące jeszcze na dłoni nam podał. A tu odzew jakiś dziwny, chociaż prawdę mówił.
            Pisałam o pauperyzacji materialnej i mentalnej. Co do materialnej, to bogacenie się za Gierka-chyba nie mówisz poważnie. To, że inżynier Karwowski jeździł małym fiatem i budował bungalow na działce, to nie jest bogacenie się, to tylko ciut krok w stronę normalności.
            Co do mentalnej to jak następuje:
            Są społeczeństwa, które same się organizują i potrafią wybrać sobie przedstawicieli, którzy na poziomie wyższym, niż miasteczko potrafią to na dobro całego kraju przekuć. My niestety nie. Dlaczego?
            W 20-oleciu międzywojennym były całkiem udane próby takich organizacji odsyłałam do artykułu M.Nowakowskiego i nadal odsyłam http://www.rp.pl/artykul/61991,319267_Czy_odrodza_sie__male_wspolnoty_obywatelskie_.html
            (Nie jest to jedyna rzecz, jaka na ten temat została napisana, ale świeża i łatwo dostępna)
            Dlaczego teraz nie możemy się przez 20 lat ruszyć? Mnie się nasuwa tylko jedno wytłumaczenie: utrata inicjatywy, umiejętności działania i współdziałania, wybiegnięcia myślą naprzód, nie w formie napędzanej alkoholem fantazji, tylko realnego zaplanowania. Od tego wszystkiego byliśmy wolni w czasach 80-olecia podrugowojennego. Staliśmy się homo sovieticusami. Jeśli wolisz inną nazwę, to jej sobie używaj. Ja zostaję przy swojej.
            Groucho Marksa lubię, ale on chyba na rozważany teraz temat nic nie mówił.

          • Tiaaa…
            Lukrecjo – tak nie można… Popatrz: “To, że inżynier Karwowski jeździł małym fiatem i budował bungalow na działce, to nie jest bogacenie się, to tylko ciut krok w stronę normalności.” – to zlepek nic nie znaczących słów.
            Odpowiem tak – bardzo często w pierwszej połowie lat 70 wyjeżdżałem do Danii, rzadziej do Szwecji. Co mnie uderzało ? Np. ja miałem lodówkę, czy pralkę automatyczną nowiutką, jak spod igły (aczkolwiek nie zachodniej produkcji), natomiast rodziny, u których bywałem – stare rupcie. Samochody, którymi wówczas Duńczycy (tu vw garbus królował), czy Szwedzi jeździli, niewiele odbiegały klasą od malucha, a zapewne były w większości starsze. Itp, itd… O tym, żeby przeciętny zjadacz chleba w tamtych społeczeństwach budował bungalow na działce, he, he, he… Przypuszczam, że w pierwszej połowie lat 70 w Polsce zakwitło nuworyszostwo, nie mające sobie równych w większości krajów Europy. I nie zmieni tego, że tam, w Skandynawii papier toaletowy kupowało się bez trudu i wszędzie. Bo nie dostępność dóbr podstawowych tu idzie – co zapewne przeoczyłaś. Sprawdź sobie i dzisiaj – jaki wspólczynnik mieszkań będących własnością zamieszkujących je osób jest w Danii czy Włoszech, a jaki w Polsce. Bo gdybyś jeszcze porównała dynamikę wzrostu – no, Twoje serce zapewne urosłoby do niepomiernej wielkości. 😉
            Opieram się na obserwowanych faktach i na tej podstawie wyciągam wnioski, zauważyłaś ? Tyle o pauperyzacji materialnej…
            Lukrecjo – pomyśl może ile to międzynarodowych nagród w dziedzinie kultury i sztuki zdobyli polscy twórcy i artyści za twórczość powstałą w okresie PRL ? A ile za okres po transformacji ? Czy choćby – jak spójny, konsekwentny i efektywny był wówczas system powszechnej edukacji i oświaty ? Czy życie kulturalne ?
            Może spowodowane to było ucieczką od namolnej ideologi, być może wzorce społeczne funkcjonowały inaczej ? A może przez złą jakość ówczesnego piwa ?
            No, oczywiście – napój masowego rażenia marki np. “Żywiec”, czy “Okocim” był rarytasem, a powszechnie dostępny ersatz to był mocz od konia chorego na cukrzycę. Stąd nie dość, że liczba Kiepskich była może istotna, ale daleko jej było do stanu obecnego, to jeszcze ci, którym ta lurada wchodziła, nie mieli w społeczeństwie poważania, raczej… Nie to, co dziś… Konkretne fakty, konkretne wnioski…

            Co do społeczeństw “potrafiących”… Pewnie, że są… My, Polacy, też byśmy potrafili. Żeby tylko chciało nam się chcieć. A my ? My śnimy, że “oj, będzie się działo !” jak nachlamy się narodowego ogłupiacza. I napatrzymy, jak Rymanowski i Olejnik tresują stadnie lub indywidualnie ciągle ten sam garnitur intelektualnych oferm, szumnie nazywających siebie “politykami”…

            Czy nastąpiła “utrata inicjatywy, umiejętności działania i współdziałania, wybiegnięcia myślą naprzód, nie w formie napędzanej alkoholem fantazji, tylko realnego zaplanowania” ? Moim zdaniem – nie… Nie sądzę. Utraciliśmy cel – więc inicjatywa zamarła. Utoneliśmy w zalewie tandety, pławimy się w taniej namiastcei szczęścia, w mgle piwnych oparów.
            Ale nie płacz, Lukrecjo, że złoty róg przepadł… 😉
            Może ktoś nas, Polaków, kopnie w tylną część ciała
            i się ockniemy ? 😉

            Lukrecjo – a nazywaj sobie h. s. kogo tam chcesz, Polaków, Żydów, masonów, cyklistów, czy wybrane jakieś, pojedyncze egzemplarze… Jeżeli chcesz być – ładnie powiem – pryncypialno-arbitralna… Co było immanentną cechą h. s. w ujęciu Zinowiewa…

          • Ciekawe, czy będziesz kontynuował dyskusję
            Widzę, że trapi Cię nostalgia za latami 70, kiedy to byłeś lepiej sytuowany od Duńczyków i Szwedów. Nie chcę Cię odzierać ze złudzeń, ale niekoniecznie jest to prawda. Rozumiem tych Twoich zagranicznych znajomych. W czasie ponad 40 lat, w których sama prowadziłam gospodarstwo i miałam własne, przykładowo wymienione przez Ciebie sprzęty, miałam 3 lodówki i 4 pralki. Nie polskie. Takie rzeczy kupowało się wtedy w Pewexie, najpierw długo ciułając grosz do grosza a następnie kupując za to dolary lub bony (było coś takiego, pamiętasz bony?) u cinkciarza.
            W Peweksach były wtedy najlepsze Philipsy. Sprzęt tą drogą nabyty był przez lata prawidłowo eksploatowany i konserwowany i pracował, póki się nie rozpadł ze starości.
            Co do porównania VW garbusa z Fiatem 126, nic nie powiem, bo mnie zamurowało.
            Rację przyznaję Ci (10/10),że piwo było skandaliczne. Ale wódka była dobra, bo wódka zawsze była dobra. I nie oglądaj chłamu w TV, bo zatruwa umysł. Lepiej poczytaj książki ? polecam dzieła B.Prusa.
            PS Nowakowskiego przeczytałeś?

  2. Lepszego jutra nie będzie, może będzie pojutrze
    Jasne, że ?kupą mości panowie? można tylko rozwalić a buduje się indywidualnie.
    Są w narodzie tacy, którzy są w stanie cos zbudować, a nawet już budują. Niestety nie wszyscy z nich wiedzą, o co chodzi toteż błądzą. Nie ma w tym nic dziwnego, cała ewolucja opiera się na błędach i mozolnym ich poprawianiu. Tyle, że traci się czas, aż szkoda, że aż tyle.
    W sobotnio-niedzielnej Rzeczpospolitej był artykuł Marka Nowakowskiego ?Czy odrodzą się małe wspólnoty obywatelskie?. Polecam lekturę. http://www.rp.pl/artykul/2,319267.html Byłoby naprawdę fajnie, gdyby historia mogła się powtórzyć, ale nie może. Nie w tym kształcie, nie w tym pokoleniu, pewnie jeszcze nie w następnym. Bo teraz nie można nic podarować bez wiedzy Urzedu Skarbowego, można niby powołać fundację non profit, ale to nie to samo. Zreszta fundację ktoś musi prowadzić, ktoś tam musi pracować, robi się kwestia wynagrodzeń, inni patrzą zawistnie, rozliczają i bywa, że słusznie. A cel powołania fundacji się rozmywa. Kiedyś pisałam, że moim zdaniem osiemdziesiąt lat komuny poczyniło większe spustoszenie niż dwieście lat zaborów. Pauperyzację zarówno materialną jak i mentalną.
    Dorośniemy?

    • Dorośniemy?
      Wydaje mi się, że nie do końca uświadomiłaś sobie problem. Wszyscy już dawno są dorośli.

      Pytanie brzmi: dlaczego sobie tego nie uświadamiamy.

      Inaczej rzecz ujmując, czy w czyim interesie leży byśmy sobie tego nie uświadamiali? I nie artykułowali?

    • Akurat !
      Indywidualnie to można sobie wychodek na działce zmajstrować, najwyżej…

      MK – jak to często mu się zdarza – w twórczym uniesieniu odfrunął nieco. Owszem, np. chałupę, czy samochód można budować i zbudować samemu. Tylko z czego ? Chałupę z cegły (tę jeszcze od biedy idzie z gliny wyklepać i wypalić), może z ytonga, auto z blachy… No, ale ytonga, czy blachy samemu nijak zrobić nie idzie… Itp, itd… I walimy głową w mur, zwany społecznym podziałem pracy… A skoro “społecznym” to o kant tyłka potłuc socjologicznie pojmowaną “indywidualność”, szczególnie tę twórczą i manifestującą się w budowaniu dla społeczności… Jeszcze za ancient regimee leciał w TV serial “Ulice San Francisco”. Był taki odcinek, że ktoś tam rabował drobnych sklepikarzy w którejś z dzielnic. Ponieważ policji przywracanie porządku szło niesporo – sklepikarze skrzyknęli się i postanowili bronić sami. Policji, która była do tego pomysłu sceptycznie nastawiona, ich szef wytłumaczył rzecz tak: nie idzie o ich prywatny interes, bo każdy z nich może sklepik na tydzień, czy dwa zamknąć. Ale oni mają poczucie misji wobec współobywateli… Mało z fotela nie spadłem z wrażenia ! W zgniłym kapitaliźmie taki rzeczy !

      Ale też o czymś jeszcze chciałem… Aha, o pauperyzacji mentalnej… Ho, ho ! A mnie się wydawało – i trwa to nadal – że pauperyzacja mentalna przyszła wraz z demokracją i wolnym rynkiem. I że jej natężenie jest wprost proporcjonalne do podaży papki video i napoju masowego rażenia. To taki samonakręcający się mechanizm, zresztą…

        • Homosovieticus ?
          Lukrecjo – znam termin, nie znam definicji… Może spróbujesz przybliżyć mi pokrótce ?
          Wiesz, wydaje mi się, że nawet stykałem się z egzemplarzami tego typu. Ale – skoro nie znam definicji – może tylko mi się wydaje ?
          Ale… Uważam, że jeżeli nawet błędów klasyfikacyjnych nie popełniłem, egzemplarzy tego typu było tak mało, że trudno mówić o masowej skali zjawiska… Wszak pauperyzacja to raczej masową skalę zakłada ?

          • teraz jestem w pracy i nie mogę opracować dla
            Ciebie specjalnej, uaktualnionej definicji
            najprościej sprawdzić w Wikopedii. Termin Tischnera za Zinowiewem. Niestety zjawisko było powszechne. W zasadzie wszyscy byliśmy, zwłaszcza ci, którzy nie znali innego ustroju. Po wybuchu wolności w 1989 niektórzy załapali, inni nie. Retoryka Prezesa Kaczyńskiego przemawia do tych, którzy nie załap

          • Hm…
            Wiesz co, Lukrecjo ? To ja poczekam. Oczywiście, znam “definicję” ks. Tischnera – notabene, ze sformułowaniem Zinowiewa mającą tylko wspólną nazwę i nic poza tym. Ale taka definicja to trochę tak, jak “definicja” nirwany: nie jest to byt, ale nie jest to niebyt… Ks. Tischner lubił luźne dywagacje. Poproszę o coś bardziej ścisłego – zestaw konkretnych cech, pozwalający mi na definitywne rozstrzygnięcie, czy konkretny osobnik, żyjący w czasach PRL to homo sovieticus, czy nie.

            Poza tym – nie wiem, jak się ma homo sovieticus do pauperyzacji ? Czemu – pytana o pauperyzację, przywołujesz h. s. ? Objaśnisz mi to ?
            Bo coś mi tu pachnie Marksem – który uważał, że klasa robotnicza pauperyzuje się nawet wówczas, kiedy względnie wzrasta jej poziom życia, bowiem wzrost ten nie dorównuje wzrostowi poziomu życia burżuazji. A jedynym celem h. s. było się bogacić – “żeby Polska rosła w siłę a ludzie… ”
            Pamietasz ? 😉

          • Miły Protoczny
            Czekasz jeszcze?
            Pokręciłeś wszystko, pewnie nie prześledziłeś całej dyskusji.
            MK pisząc o masowym myśleniu o masach? wyrwał sobie serce z piersi i krwawiące, gorące jeszcze na dłoni nam podał. A tu odzew jakiś dziwny, chociaż prawdę mówił.
            Pisałam o pauperyzacji materialnej i mentalnej. Co do materialnej, to bogacenie się za Gierka-chyba nie mówisz poważnie. To, że inżynier Karwowski jeździł małym fiatem i budował bungalow na działce, to nie jest bogacenie się, to tylko ciut krok w stronę normalności.
            Co do mentalnej to jak następuje:
            Są społeczeństwa, które same się organizują i potrafią wybrać sobie przedstawicieli, którzy na poziomie wyższym, niż miasteczko potrafią to na dobro całego kraju przekuć. My niestety nie. Dlaczego?
            W 20-oleciu międzywojennym były całkiem udane próby takich organizacji odsyłałam do artykułu M.Nowakowskiego i nadal odsyłam http://www.rp.pl/artykul/61991,319267_Czy_odrodza_sie__male_wspolnoty_obywatelskie_.html
            (Nie jest to jedyna rzecz, jaka na ten temat została napisana, ale świeża i łatwo dostępna)
            Dlaczego teraz nie możemy się przez 20 lat ruszyć? Mnie się nasuwa tylko jedno wytłumaczenie: utrata inicjatywy, umiejętności działania i współdziałania, wybiegnięcia myślą naprzód, nie w formie napędzanej alkoholem fantazji, tylko realnego zaplanowania. Od tego wszystkiego byliśmy wolni w czasach 80-olecia podrugowojennego. Staliśmy się homo sovieticusami. Jeśli wolisz inną nazwę, to jej sobie używaj. Ja zostaję przy swojej.
            Groucho Marksa lubię, ale on chyba na rozważany teraz temat nic nie mówił.

          • Tiaaa…
            Lukrecjo – tak nie można… Popatrz: “To, że inżynier Karwowski jeździł małym fiatem i budował bungalow na działce, to nie jest bogacenie się, to tylko ciut krok w stronę normalności.” – to zlepek nic nie znaczących słów.
            Odpowiem tak – bardzo często w pierwszej połowie lat 70 wyjeżdżałem do Danii, rzadziej do Szwecji. Co mnie uderzało ? Np. ja miałem lodówkę, czy pralkę automatyczną nowiutką, jak spod igły (aczkolwiek nie zachodniej produkcji), natomiast rodziny, u których bywałem – stare rupcie. Samochody, którymi wówczas Duńczycy (tu vw garbus królował), czy Szwedzi jeździli, niewiele odbiegały klasą od malucha, a zapewne były w większości starsze. Itp, itd… O tym, żeby przeciętny zjadacz chleba w tamtych społeczeństwach budował bungalow na działce, he, he, he… Przypuszczam, że w pierwszej połowie lat 70 w Polsce zakwitło nuworyszostwo, nie mające sobie równych w większości krajów Europy. I nie zmieni tego, że tam, w Skandynawii papier toaletowy kupowało się bez trudu i wszędzie. Bo nie dostępność dóbr podstawowych tu idzie – co zapewne przeoczyłaś. Sprawdź sobie i dzisiaj – jaki wspólczynnik mieszkań będących własnością zamieszkujących je osób jest w Danii czy Włoszech, a jaki w Polsce. Bo gdybyś jeszcze porównała dynamikę wzrostu – no, Twoje serce zapewne urosłoby do niepomiernej wielkości. 😉
            Opieram się na obserwowanych faktach i na tej podstawie wyciągam wnioski, zauważyłaś ? Tyle o pauperyzacji materialnej…
            Lukrecjo – pomyśl może ile to międzynarodowych nagród w dziedzinie kultury i sztuki zdobyli polscy twórcy i artyści za twórczość powstałą w okresie PRL ? A ile za okres po transformacji ? Czy choćby – jak spójny, konsekwentny i efektywny był wówczas system powszechnej edukacji i oświaty ? Czy życie kulturalne ?
            Może spowodowane to było ucieczką od namolnej ideologi, być może wzorce społeczne funkcjonowały inaczej ? A może przez złą jakość ówczesnego piwa ?
            No, oczywiście – napój masowego rażenia marki np. “Żywiec”, czy “Okocim” był rarytasem, a powszechnie dostępny ersatz to był mocz od konia chorego na cukrzycę. Stąd nie dość, że liczba Kiepskich była może istotna, ale daleko jej było do stanu obecnego, to jeszcze ci, którym ta lurada wchodziła, nie mieli w społeczeństwie poważania, raczej… Nie to, co dziś… Konkretne fakty, konkretne wnioski…

            Co do społeczeństw “potrafiących”… Pewnie, że są… My, Polacy, też byśmy potrafili. Żeby tylko chciało nam się chcieć. A my ? My śnimy, że “oj, będzie się działo !” jak nachlamy się narodowego ogłupiacza. I napatrzymy, jak Rymanowski i Olejnik tresują stadnie lub indywidualnie ciągle ten sam garnitur intelektualnych oferm, szumnie nazywających siebie “politykami”…

            Czy nastąpiła “utrata inicjatywy, umiejętności działania i współdziałania, wybiegnięcia myślą naprzód, nie w formie napędzanej alkoholem fantazji, tylko realnego zaplanowania” ? Moim zdaniem – nie… Nie sądzę. Utraciliśmy cel – więc inicjatywa zamarła. Utoneliśmy w zalewie tandety, pławimy się w taniej namiastcei szczęścia, w mgle piwnych oparów.
            Ale nie płacz, Lukrecjo, że złoty róg przepadł… 😉
            Może ktoś nas, Polaków, kopnie w tylną część ciała
            i się ockniemy ? 😉

            Lukrecjo – a nazywaj sobie h. s. kogo tam chcesz, Polaków, Żydów, masonów, cyklistów, czy wybrane jakieś, pojedyncze egzemplarze… Jeżeli chcesz być – ładnie powiem – pryncypialno-arbitralna… Co było immanentną cechą h. s. w ujęciu Zinowiewa…

          • Ciekawe, czy będziesz kontynuował dyskusję
            Widzę, że trapi Cię nostalgia za latami 70, kiedy to byłeś lepiej sytuowany od Duńczyków i Szwedów. Nie chcę Cię odzierać ze złudzeń, ale niekoniecznie jest to prawda. Rozumiem tych Twoich zagranicznych znajomych. W czasie ponad 40 lat, w których sama prowadziłam gospodarstwo i miałam własne, przykładowo wymienione przez Ciebie sprzęty, miałam 3 lodówki i 4 pralki. Nie polskie. Takie rzeczy kupowało się wtedy w Pewexie, najpierw długo ciułając grosz do grosza a następnie kupując za to dolary lub bony (było coś takiego, pamiętasz bony?) u cinkciarza.
            W Peweksach były wtedy najlepsze Philipsy. Sprzęt tą drogą nabyty był przez lata prawidłowo eksploatowany i konserwowany i pracował, póki się nie rozpadł ze starości.
            Co do porównania VW garbusa z Fiatem 126, nic nie powiem, bo mnie zamurowało.
            Rację przyznaję Ci (10/10),że piwo było skandaliczne. Ale wódka była dobra, bo wódka zawsze była dobra. I nie oglądaj chłamu w TV, bo zatruwa umysł. Lepiej poczytaj książki ? polecam dzieła B.Prusa.
            PS Nowakowskiego przeczytałeś?

  3. Lepszego jutra nie będzie, może będzie pojutrze
    Jasne, że ?kupą mości panowie? można tylko rozwalić a buduje się indywidualnie.
    Są w narodzie tacy, którzy są w stanie cos zbudować, a nawet już budują. Niestety nie wszyscy z nich wiedzą, o co chodzi toteż błądzą. Nie ma w tym nic dziwnego, cała ewolucja opiera się na błędach i mozolnym ich poprawianiu. Tyle, że traci się czas, aż szkoda, że aż tyle.
    W sobotnio-niedzielnej Rzeczpospolitej był artykuł Marka Nowakowskiego ?Czy odrodzą się małe wspólnoty obywatelskie?. Polecam lekturę. http://www.rp.pl/artykul/2,319267.html Byłoby naprawdę fajnie, gdyby historia mogła się powtórzyć, ale nie może. Nie w tym kształcie, nie w tym pokoleniu, pewnie jeszcze nie w następnym. Bo teraz nie można nic podarować bez wiedzy Urzedu Skarbowego, można niby powołać fundację non profit, ale to nie to samo. Zreszta fundację ktoś musi prowadzić, ktoś tam musi pracować, robi się kwestia wynagrodzeń, inni patrzą zawistnie, rozliczają i bywa, że słusznie. A cel powołania fundacji się rozmywa. Kiedyś pisałam, że moim zdaniem osiemdziesiąt lat komuny poczyniło większe spustoszenie niż dwieście lat zaborów. Pauperyzację zarówno materialną jak i mentalną.
    Dorośniemy?

    • Dorośniemy?
      Wydaje mi się, że nie do końca uświadomiłaś sobie problem. Wszyscy już dawno są dorośli.

      Pytanie brzmi: dlaczego sobie tego nie uświadamiamy.

      Inaczej rzecz ujmując, czy w czyim interesie leży byśmy sobie tego nie uświadamiali? I nie artykułowali?

    • Akurat !
      Indywidualnie to można sobie wychodek na działce zmajstrować, najwyżej…

      MK – jak to często mu się zdarza – w twórczym uniesieniu odfrunął nieco. Owszem, np. chałupę, czy samochód można budować i zbudować samemu. Tylko z czego ? Chałupę z cegły (tę jeszcze od biedy idzie z gliny wyklepać i wypalić), może z ytonga, auto z blachy… No, ale ytonga, czy blachy samemu nijak zrobić nie idzie… Itp, itd… I walimy głową w mur, zwany społecznym podziałem pracy… A skoro “społecznym” to o kant tyłka potłuc socjologicznie pojmowaną “indywidualność”, szczególnie tę twórczą i manifestującą się w budowaniu dla społeczności… Jeszcze za ancient regimee leciał w TV serial “Ulice San Francisco”. Był taki odcinek, że ktoś tam rabował drobnych sklepikarzy w którejś z dzielnic. Ponieważ policji przywracanie porządku szło niesporo – sklepikarze skrzyknęli się i postanowili bronić sami. Policji, która była do tego pomysłu sceptycznie nastawiona, ich szef wytłumaczył rzecz tak: nie idzie o ich prywatny interes, bo każdy z nich może sklepik na tydzień, czy dwa zamknąć. Ale oni mają poczucie misji wobec współobywateli… Mało z fotela nie spadłem z wrażenia ! W zgniłym kapitaliźmie taki rzeczy !

      Ale też o czymś jeszcze chciałem… Aha, o pauperyzacji mentalnej… Ho, ho ! A mnie się wydawało – i trwa to nadal – że pauperyzacja mentalna przyszła wraz z demokracją i wolnym rynkiem. I że jej natężenie jest wprost proporcjonalne do podaży papki video i napoju masowego rażenia. To taki samonakręcający się mechanizm, zresztą…

        • Homosovieticus ?
          Lukrecjo – znam termin, nie znam definicji… Może spróbujesz przybliżyć mi pokrótce ?
          Wiesz, wydaje mi się, że nawet stykałem się z egzemplarzami tego typu. Ale – skoro nie znam definicji – może tylko mi się wydaje ?
          Ale… Uważam, że jeżeli nawet błędów klasyfikacyjnych nie popełniłem, egzemplarzy tego typu było tak mało, że trudno mówić o masowej skali zjawiska… Wszak pauperyzacja to raczej masową skalę zakłada ?

          • teraz jestem w pracy i nie mogę opracować dla
            Ciebie specjalnej, uaktualnionej definicji
            najprościej sprawdzić w Wikopedii. Termin Tischnera za Zinowiewem. Niestety zjawisko było powszechne. W zasadzie wszyscy byliśmy, zwłaszcza ci, którzy nie znali innego ustroju. Po wybuchu wolności w 1989 niektórzy załapali, inni nie. Retoryka Prezesa Kaczyńskiego przemawia do tych, którzy nie załap

          • Hm…
            Wiesz co, Lukrecjo ? To ja poczekam. Oczywiście, znam “definicję” ks. Tischnera – notabene, ze sformułowaniem Zinowiewa mającą tylko wspólną nazwę i nic poza tym. Ale taka definicja to trochę tak, jak “definicja” nirwany: nie jest to byt, ale nie jest to niebyt… Ks. Tischner lubił luźne dywagacje. Poproszę o coś bardziej ścisłego – zestaw konkretnych cech, pozwalający mi na definitywne rozstrzygnięcie, czy konkretny osobnik, żyjący w czasach PRL to homo sovieticus, czy nie.

            Poza tym – nie wiem, jak się ma homo sovieticus do pauperyzacji ? Czemu – pytana o pauperyzację, przywołujesz h. s. ? Objaśnisz mi to ?
            Bo coś mi tu pachnie Marksem – który uważał, że klasa robotnicza pauperyzuje się nawet wówczas, kiedy względnie wzrasta jej poziom życia, bowiem wzrost ten nie dorównuje wzrostowi poziomu życia burżuazji. A jedynym celem h. s. było się bogacić – “żeby Polska rosła w siłę a ludzie… ”
            Pamietasz ? 😉

          • Miły Protoczny
            Czekasz jeszcze?
            Pokręciłeś wszystko, pewnie nie prześledziłeś całej dyskusji.
            MK pisząc o masowym myśleniu o masach? wyrwał sobie serce z piersi i krwawiące, gorące jeszcze na dłoni nam podał. A tu odzew jakiś dziwny, chociaż prawdę mówił.
            Pisałam o pauperyzacji materialnej i mentalnej. Co do materialnej, to bogacenie się za Gierka-chyba nie mówisz poważnie. To, że inżynier Karwowski jeździł małym fiatem i budował bungalow na działce, to nie jest bogacenie się, to tylko ciut krok w stronę normalności.
            Co do mentalnej to jak następuje:
            Są społeczeństwa, które same się organizują i potrafią wybrać sobie przedstawicieli, którzy na poziomie wyższym, niż miasteczko potrafią to na dobro całego kraju przekuć. My niestety nie. Dlaczego?
            W 20-oleciu międzywojennym były całkiem udane próby takich organizacji odsyłałam do artykułu M.Nowakowskiego i nadal odsyłam http://www.rp.pl/artykul/61991,319267_Czy_odrodza_sie__male_wspolnoty_obywatelskie_.html
            (Nie jest to jedyna rzecz, jaka na ten temat została napisana, ale świeża i łatwo dostępna)
            Dlaczego teraz nie możemy się przez 20 lat ruszyć? Mnie się nasuwa tylko jedno wytłumaczenie: utrata inicjatywy, umiejętności działania i współdziałania, wybiegnięcia myślą naprzód, nie w formie napędzanej alkoholem fantazji, tylko realnego zaplanowania. Od tego wszystkiego byliśmy wolni w czasach 80-olecia podrugowojennego. Staliśmy się homo sovieticusami. Jeśli wolisz inną nazwę, to jej sobie używaj. Ja zostaję przy swojej.
            Groucho Marksa lubię, ale on chyba na rozważany teraz temat nic nie mówił.

          • Tiaaa…
            Lukrecjo – tak nie można… Popatrz: “To, że inżynier Karwowski jeździł małym fiatem i budował bungalow na działce, to nie jest bogacenie się, to tylko ciut krok w stronę normalności.” – to zlepek nic nie znaczących słów.
            Odpowiem tak – bardzo często w pierwszej połowie lat 70 wyjeżdżałem do Danii, rzadziej do Szwecji. Co mnie uderzało ? Np. ja miałem lodówkę, czy pralkę automatyczną nowiutką, jak spod igły (aczkolwiek nie zachodniej produkcji), natomiast rodziny, u których bywałem – stare rupcie. Samochody, którymi wówczas Duńczycy (tu vw garbus królował), czy Szwedzi jeździli, niewiele odbiegały klasą od malucha, a zapewne były w większości starsze. Itp, itd… O tym, żeby przeciętny zjadacz chleba w tamtych społeczeństwach budował bungalow na działce, he, he, he… Przypuszczam, że w pierwszej połowie lat 70 w Polsce zakwitło nuworyszostwo, nie mające sobie równych w większości krajów Europy. I nie zmieni tego, że tam, w Skandynawii papier toaletowy kupowało się bez trudu i wszędzie. Bo nie dostępność dóbr podstawowych tu idzie – co zapewne przeoczyłaś. Sprawdź sobie i dzisiaj – jaki wspólczynnik mieszkań będących własnością zamieszkujących je osób jest w Danii czy Włoszech, a jaki w Polsce. Bo gdybyś jeszcze porównała dynamikę wzrostu – no, Twoje serce zapewne urosłoby do niepomiernej wielkości. 😉
            Opieram się na obserwowanych faktach i na tej podstawie wyciągam wnioski, zauważyłaś ? Tyle o pauperyzacji materialnej…
            Lukrecjo – pomyśl może ile to międzynarodowych nagród w dziedzinie kultury i sztuki zdobyli polscy twórcy i artyści za twórczość powstałą w okresie PRL ? A ile za okres po transformacji ? Czy choćby – jak spójny, konsekwentny i efektywny był wówczas system powszechnej edukacji i oświaty ? Czy życie kulturalne ?
            Może spowodowane to było ucieczką od namolnej ideologi, być może wzorce społeczne funkcjonowały inaczej ? A może przez złą jakość ówczesnego piwa ?
            No, oczywiście – napój masowego rażenia marki np. “Żywiec”, czy “Okocim” był rarytasem, a powszechnie dostępny ersatz to był mocz od konia chorego na cukrzycę. Stąd nie dość, że liczba Kiepskich była może istotna, ale daleko jej było do stanu obecnego, to jeszcze ci, którym ta lurada wchodziła, nie mieli w społeczeństwie poważania, raczej… Nie to, co dziś… Konkretne fakty, konkretne wnioski…

            Co do społeczeństw “potrafiących”… Pewnie, że są… My, Polacy, też byśmy potrafili. Żeby tylko chciało nam się chcieć. A my ? My śnimy, że “oj, będzie się działo !” jak nachlamy się narodowego ogłupiacza. I napatrzymy, jak Rymanowski i Olejnik tresują stadnie lub indywidualnie ciągle ten sam garnitur intelektualnych oferm, szumnie nazywających siebie “politykami”…

            Czy nastąpiła “utrata inicjatywy, umiejętności działania i współdziałania, wybiegnięcia myślą naprzód, nie w formie napędzanej alkoholem fantazji, tylko realnego zaplanowania” ? Moim zdaniem – nie… Nie sądzę. Utraciliśmy cel – więc inicjatywa zamarła. Utoneliśmy w zalewie tandety, pławimy się w taniej namiastcei szczęścia, w mgle piwnych oparów.
            Ale nie płacz, Lukrecjo, że złoty róg przepadł… 😉
            Może ktoś nas, Polaków, kopnie w tylną część ciała
            i się ockniemy ? 😉

            Lukrecjo – a nazywaj sobie h. s. kogo tam chcesz, Polaków, Żydów, masonów, cyklistów, czy wybrane jakieś, pojedyncze egzemplarze… Jeżeli chcesz być – ładnie powiem – pryncypialno-arbitralna… Co było immanentną cechą h. s. w ujęciu Zinowiewa…

  4. Lepszego jutra nie będzie, może będzie pojutrze
    Jasne, że ?kupą mości panowie? można tylko rozwalić a buduje się indywidualnie.
    Są w narodzie tacy, którzy są w stanie cos zbudować, a nawet już budują. Niestety nie wszyscy z nich wiedzą, o co chodzi toteż błądzą. Nie ma w tym nic dziwnego, cała ewolucja opiera się na błędach i mozolnym ich poprawianiu. Tyle, że traci się czas, aż szkoda, że aż tyle.
    W sobotnio-niedzielnej Rzeczpospolitej był artykuł Marka Nowakowskiego ?Czy odrodzą się małe wspólnoty obywatelskie?. Polecam lekturę. http://www.rp.pl/artykul/2,319267.html Byłoby naprawdę fajnie, gdyby historia mogła się powtórzyć, ale nie może. Nie w tym kształcie, nie w tym pokoleniu, pewnie jeszcze nie w następnym. Bo teraz nie można nic podarować bez wiedzy Urzedu Skarbowego, można niby powołać fundację non profit, ale to nie to samo. Zreszta fundację ktoś musi prowadzić, ktoś tam musi pracować, robi się kwestia wynagrodzeń, inni patrzą zawistnie, rozliczają i bywa, że słusznie. A cel powołania fundacji się rozmywa. Kiedyś pisałam, że moim zdaniem osiemdziesiąt lat komuny poczyniło większe spustoszenie niż dwieście lat zaborów. Pauperyzację zarówno materialną jak i mentalną.
    Dorośniemy?

    • Dorośniemy?
      Wydaje mi się, że nie do końca uświadomiłaś sobie problem. Wszyscy już dawno są dorośli.

      Pytanie brzmi: dlaczego sobie tego nie uświadamiamy.

      Inaczej rzecz ujmując, czy w czyim interesie leży byśmy sobie tego nie uświadamiali? I nie artykułowali?

    • Akurat !
      Indywidualnie to można sobie wychodek na działce zmajstrować, najwyżej…

      MK – jak to często mu się zdarza – w twórczym uniesieniu odfrunął nieco. Owszem, np. chałupę, czy samochód można budować i zbudować samemu. Tylko z czego ? Chałupę z cegły (tę jeszcze od biedy idzie z gliny wyklepać i wypalić), może z ytonga, auto z blachy… No, ale ytonga, czy blachy samemu nijak zrobić nie idzie… Itp, itd… I walimy głową w mur, zwany społecznym podziałem pracy… A skoro “społecznym” to o kant tyłka potłuc socjologicznie pojmowaną “indywidualność”, szczególnie tę twórczą i manifestującą się w budowaniu dla społeczności… Jeszcze za ancient regimee leciał w TV serial “Ulice San Francisco”. Był taki odcinek, że ktoś tam rabował drobnych sklepikarzy w którejś z dzielnic. Ponieważ policji przywracanie porządku szło niesporo – sklepikarze skrzyknęli się i postanowili bronić sami. Policji, która była do tego pomysłu sceptycznie nastawiona, ich szef wytłumaczył rzecz tak: nie idzie o ich prywatny interes, bo każdy z nich może sklepik na tydzień, czy dwa zamknąć. Ale oni mają poczucie misji wobec współobywateli… Mało z fotela nie spadłem z wrażenia ! W zgniłym kapitaliźmie taki rzeczy !

      Ale też o czymś jeszcze chciałem… Aha, o pauperyzacji mentalnej… Ho, ho ! A mnie się wydawało – i trwa to nadal – że pauperyzacja mentalna przyszła wraz z demokracją i wolnym rynkiem. I że jej natężenie jest wprost proporcjonalne do podaży papki video i napoju masowego rażenia. To taki samonakręcający się mechanizm, zresztą…

        • Homosovieticus ?
          Lukrecjo – znam termin, nie znam definicji… Może spróbujesz przybliżyć mi pokrótce ?
          Wiesz, wydaje mi się, że nawet stykałem się z egzemplarzami tego typu. Ale – skoro nie znam definicji – może tylko mi się wydaje ?
          Ale… Uważam, że jeżeli nawet błędów klasyfikacyjnych nie popełniłem, egzemplarzy tego typu było tak mało, że trudno mówić o masowej skali zjawiska… Wszak pauperyzacja to raczej masową skalę zakłada ?

          • teraz jestem w pracy i nie mogę opracować dla
            Ciebie specjalnej, uaktualnionej definicji
            najprościej sprawdzić w Wikopedii. Termin Tischnera za Zinowiewem. Niestety zjawisko było powszechne. W zasadzie wszyscy byliśmy, zwłaszcza ci, którzy nie znali innego ustroju. Po wybuchu wolności w 1989 niektórzy załapali, inni nie. Retoryka Prezesa Kaczyńskiego przemawia do tych, którzy nie załap

          • Hm…
            Wiesz co, Lukrecjo ? To ja poczekam. Oczywiście, znam “definicję” ks. Tischnera – notabene, ze sformułowaniem Zinowiewa mającą tylko wspólną nazwę i nic poza tym. Ale taka definicja to trochę tak, jak “definicja” nirwany: nie jest to byt, ale nie jest to niebyt… Ks. Tischner lubił luźne dywagacje. Poproszę o coś bardziej ścisłego – zestaw konkretnych cech, pozwalający mi na definitywne rozstrzygnięcie, czy konkretny osobnik, żyjący w czasach PRL to homo sovieticus, czy nie.

            Poza tym – nie wiem, jak się ma homo sovieticus do pauperyzacji ? Czemu – pytana o pauperyzację, przywołujesz h. s. ? Objaśnisz mi to ?
            Bo coś mi tu pachnie Marksem – który uważał, że klasa robotnicza pauperyzuje się nawet wówczas, kiedy względnie wzrasta jej poziom życia, bowiem wzrost ten nie dorównuje wzrostowi poziomu życia burżuazji. A jedynym celem h. s. było się bogacić – “żeby Polska rosła w siłę a ludzie… ”
            Pamietasz ? 😉

          • Miły Protoczny
            Czekasz jeszcze?
            Pokręciłeś wszystko, pewnie nie prześledziłeś całej dyskusji.
            MK pisząc o masowym myśleniu o masach? wyrwał sobie serce z piersi i krwawiące, gorące jeszcze na dłoni nam podał. A tu odzew jakiś dziwny, chociaż prawdę mówił.
            Pisałam o pauperyzacji materialnej i mentalnej. Co do materialnej, to bogacenie się za Gierka-chyba nie mówisz poważnie. To, że inżynier Karwowski jeździł małym fiatem i budował bungalow na działce, to nie jest bogacenie się, to tylko ciut krok w stronę normalności.
            Co do mentalnej to jak następuje:
            Są społeczeństwa, które same się organizują i potrafią wybrać sobie przedstawicieli, którzy na poziomie wyższym, niż miasteczko potrafią to na dobro całego kraju przekuć. My niestety nie. Dlaczego?
            W 20-oleciu międzywojennym były całkiem udane próby takich organizacji odsyłałam do artykułu M.Nowakowskiego i nadal odsyłam http://www.rp.pl/artykul/61991,319267_Czy_odrodza_sie__male_wspolnoty_obywatelskie_.html
            (Nie jest to jedyna rzecz, jaka na ten temat została napisana, ale świeża i łatwo dostępna)
            Dlaczego teraz nie możemy się przez 20 lat ruszyć? Mnie się nasuwa tylko jedno wytłumaczenie: utrata inicjatywy, umiejętności działania i współdziałania, wybiegnięcia myślą naprzód, nie w formie napędzanej alkoholem fantazji, tylko realnego zaplanowania. Od tego wszystkiego byliśmy wolni w czasach 80-olecia podrugowojennego. Staliśmy się homo sovieticusami. Jeśli wolisz inną nazwę, to jej sobie używaj. Ja zostaję przy swojej.
            Groucho Marksa lubię, ale on chyba na rozważany teraz temat nic nie mówił.

          • Tiaaa…
            Lukrecjo – tak nie można… Popatrz: “To, że inżynier Karwowski jeździł małym fiatem i budował bungalow na działce, to nie jest bogacenie się, to tylko ciut krok w stronę normalności.” – to zlepek nic nie znaczących słów.
            Odpowiem tak – bardzo często w pierwszej połowie lat 70 wyjeżdżałem do Danii, rzadziej do Szwecji. Co mnie uderzało ? Np. ja miałem lodówkę, czy pralkę automatyczną nowiutką, jak spod igły (aczkolwiek nie zachodniej produkcji), natomiast rodziny, u których bywałem – stare rupcie. Samochody, którymi wówczas Duńczycy (tu vw garbus królował), czy Szwedzi jeździli, niewiele odbiegały klasą od malucha, a zapewne były w większości starsze. Itp, itd… O tym, żeby przeciętny zjadacz chleba w tamtych społeczeństwach budował bungalow na działce, he, he, he… Przypuszczam, że w pierwszej połowie lat 70 w Polsce zakwitło nuworyszostwo, nie mające sobie równych w większości krajów Europy. I nie zmieni tego, że tam, w Skandynawii papier toaletowy kupowało się bez trudu i wszędzie. Bo nie dostępność dóbr podstawowych tu idzie – co zapewne przeoczyłaś. Sprawdź sobie i dzisiaj – jaki wspólczynnik mieszkań będących własnością zamieszkujących je osób jest w Danii czy Włoszech, a jaki w Polsce. Bo gdybyś jeszcze porównała dynamikę wzrostu – no, Twoje serce zapewne urosłoby do niepomiernej wielkości. 😉
            Opieram się na obserwowanych faktach i na tej podstawie wyciągam wnioski, zauważyłaś ? Tyle o pauperyzacji materialnej…
            Lukrecjo – pomyśl może ile to międzynarodowych nagród w dziedzinie kultury i sztuki zdobyli polscy twórcy i artyści za twórczość powstałą w okresie PRL ? A ile za okres po transformacji ? Czy choćby – jak spójny, konsekwentny i efektywny był wówczas system powszechnej edukacji i oświaty ? Czy życie kulturalne ?
            Może spowodowane to było ucieczką od namolnej ideologi, być może wzorce społeczne funkcjonowały inaczej ? A może przez złą jakość ówczesnego piwa ?
            No, oczywiście – napój masowego rażenia marki np. “Żywiec”, czy “Okocim” był rarytasem, a powszechnie dostępny ersatz to był mocz od konia chorego na cukrzycę. Stąd nie dość, że liczba Kiepskich była może istotna, ale daleko jej było do stanu obecnego, to jeszcze ci, którym ta lurada wchodziła, nie mieli w społeczeństwie poważania, raczej… Nie to, co dziś… Konkretne fakty, konkretne wnioski…

            Co do społeczeństw “potrafiących”… Pewnie, że są… My, Polacy, też byśmy potrafili. Żeby tylko chciało nam się chcieć. A my ? My śnimy, że “oj, będzie się działo !” jak nachlamy się narodowego ogłupiacza. I napatrzymy, jak Rymanowski i Olejnik tresują stadnie lub indywidualnie ciągle ten sam garnitur intelektualnych oferm, szumnie nazywających siebie “politykami”…

            Czy nastąpiła “utrata inicjatywy, umiejętności działania i współdziałania, wybiegnięcia myślą naprzód, nie w formie napędzanej alkoholem fantazji, tylko realnego zaplanowania” ? Moim zdaniem – nie… Nie sądzę. Utraciliśmy cel – więc inicjatywa zamarła. Utoneliśmy w zalewie tandety, pławimy się w taniej namiastcei szczęścia, w mgle piwnych oparów.
            Ale nie płacz, Lukrecjo, że złoty róg przepadł… 😉
            Może ktoś nas, Polaków, kopnie w tylną część ciała
            i się ockniemy ? 😉

            Lukrecjo – a nazywaj sobie h. s. kogo tam chcesz, Polaków, Żydów, masonów, cyklistów, czy wybrane jakieś, pojedyncze egzemplarze… Jeżeli chcesz być – ładnie powiem – pryncypialno-arbitralna… Co było immanentną cechą h. s. w ujęciu Zinowiewa…

          • Ciekawe, czy będziesz kontynuował dyskusję
            Widzę, że trapi Cię nostalgia za latami 70, kiedy to byłeś lepiej sytuowany od Duńczyków i Szwedów. Nie chcę Cię odzierać ze złudzeń, ale niekoniecznie jest to prawda. Rozumiem tych Twoich zagranicznych znajomych. W czasie ponad 40 lat, w których sama prowadziłam gospodarstwo i miałam własne, przykładowo wymienione przez Ciebie sprzęty, miałam 3 lodówki i 4 pralki. Nie polskie. Takie rzeczy kupowało się wtedy w Pewexie, najpierw długo ciułając grosz do grosza a następnie kupując za to dolary lub bony (było coś takiego, pamiętasz bony?) u cinkciarza.
            W Peweksach były wtedy najlepsze Philipsy. Sprzęt tą drogą nabyty był przez lata prawidłowo eksploatowany i konserwowany i pracował, póki się nie rozpadł ze starości.
            Co do porównania VW garbusa z Fiatem 126, nic nie powiem, bo mnie zamurowało.
            Rację przyznaję Ci (10/10),że piwo było skandaliczne. Ale wódka była dobra, bo wódka zawsze była dobra. I nie oglądaj chłamu w TV, bo zatruwa umysł. Lepiej poczytaj książki ? polecam dzieła B.Prusa.
            PS Nowakowskiego przeczytałeś?

  5. jednostka niczym
    To co piszesz jest baardzo nie europejskie i mało socjalistyczne.
    Nasz wieszcz Majakowski pisał przecie:
    ?Chcę, by zajaśniało na nowo
    najdostojniejsze ze słów – partia.
    Jednostka! Co komu po niej?!
    Jednostki głosik cieńszy od pisku.
    Do kogo dojdzie? – ledwie do żony!
    I to, jeżeli pochyli się blisko.
    Partia – to ręka milionopalca,
    w jedną miażdżącą pięść zaciśnięta.
    Jednostka – zerem, jednostka – bzdurą,
    sama – nie ruszy pięciocalowej kłody,
    choćby i wielką była figurą?

    Itd. W tym stylu
    Czyli jednak idzie nowe, oby szybko.

  6. jednostka niczym
    To co piszesz jest baardzo nie europejskie i mało socjalistyczne.
    Nasz wieszcz Majakowski pisał przecie:
    ?Chcę, by zajaśniało na nowo
    najdostojniejsze ze słów – partia.
    Jednostka! Co komu po niej?!
    Jednostki głosik cieńszy od pisku.
    Do kogo dojdzie? – ledwie do żony!
    I to, jeżeli pochyli się blisko.
    Partia – to ręka milionopalca,
    w jedną miażdżącą pięść zaciśnięta.
    Jednostka – zerem, jednostka – bzdurą,
    sama – nie ruszy pięciocalowej kłody,
    choćby i wielką była figurą?

    Itd. W tym stylu
    Czyli jednak idzie nowe, oby szybko.

  7. jednostka niczym
    To co piszesz jest baardzo nie europejskie i mało socjalistyczne.
    Nasz wieszcz Majakowski pisał przecie:
    ?Chcę, by zajaśniało na nowo
    najdostojniejsze ze słów – partia.
    Jednostka! Co komu po niej?!
    Jednostki głosik cieńszy od pisku.
    Do kogo dojdzie? – ledwie do żony!
    I to, jeżeli pochyli się blisko.
    Partia – to ręka milionopalca,
    w jedną miażdżącą pięść zaciśnięta.
    Jednostka – zerem, jednostka – bzdurą,
    sama – nie ruszy pięciocalowej kłody,
    choćby i wielką była figurą?

    Itd. W tym stylu
    Czyli jednak idzie nowe, oby szybko.

  8. jednostka niczym
    To co piszesz jest baardzo nie europejskie i mało socjalistyczne.
    Nasz wieszcz Majakowski pisał przecie:
    ?Chcę, by zajaśniało na nowo
    najdostojniejsze ze słów – partia.
    Jednostka! Co komu po niej?!
    Jednostki głosik cieńszy od pisku.
    Do kogo dojdzie? – ledwie do żony!
    I to, jeżeli pochyli się blisko.
    Partia – to ręka milionopalca,
    w jedną miażdżącą pięść zaciśnięta.
    Jednostka – zerem, jednostka – bzdurą,
    sama – nie ruszy pięciocalowej kłody,
    choćby i wielką była figurą?

    Itd. W tym stylu
    Czyli jednak idzie nowe, oby szybko.

  9. Trzeba zacząć od siebie.
    Potem przekazywać wiedzę ale też dobre nawyki dzieciom i dalszej rodzinie. Mieć nadzieję, że od nas, także znajomi coś znaczącego i cennego zmałpują, by dalej te doświadczenia mogli przekazać. Ale najpierw należy rozpier.olić ZNP. Powyrzucać na zbitą twarz starych komunistycznych repów a zatrudnić do wprowadzenia nowego programu " Na własnych nogach stój jak ch.." – młodych, ambitnych i zdolnych.

    Zacząć wychowanie od wpajania dzieciom i młodzieży poczucia obowiązku przejścia przez życie o własnych siłach – bez pomocy państwa.

  10. Trzeba zacząć od siebie.
    Potem przekazywać wiedzę ale też dobre nawyki dzieciom i dalszej rodzinie. Mieć nadzieję, że od nas, także znajomi coś znaczącego i cennego zmałpują, by dalej te doświadczenia mogli przekazać. Ale najpierw należy rozpier.olić ZNP. Powyrzucać na zbitą twarz starych komunistycznych repów a zatrudnić do wprowadzenia nowego programu " Na własnych nogach stój jak ch.." – młodych, ambitnych i zdolnych.

    Zacząć wychowanie od wpajania dzieciom i młodzieży poczucia obowiązku przejścia przez życie o własnych siłach – bez pomocy państwa.

  11. Trzeba zacząć od siebie.
    Potem przekazywać wiedzę ale też dobre nawyki dzieciom i dalszej rodzinie. Mieć nadzieję, że od nas, także znajomi coś znaczącego i cennego zmałpują, by dalej te doświadczenia mogli przekazać. Ale najpierw należy rozpier.olić ZNP. Powyrzucać na zbitą twarz starych komunistycznych repów a zatrudnić do wprowadzenia nowego programu " Na własnych nogach stój jak ch.." – młodych, ambitnych i zdolnych.

    Zacząć wychowanie od wpajania dzieciom i młodzieży poczucia obowiązku przejścia przez życie o własnych siłach – bez pomocy państwa.

  12. Trzeba zacząć od siebie.
    Potem przekazywać wiedzę ale też dobre nawyki dzieciom i dalszej rodzinie. Mieć nadzieję, że od nas, także znajomi coś znaczącego i cennego zmałpują, by dalej te doświadczenia mogli przekazać. Ale najpierw należy rozpier.olić ZNP. Powyrzucać na zbitą twarz starych komunistycznych repów a zatrudnić do wprowadzenia nowego programu " Na własnych nogach stój jak ch.." – młodych, ambitnych i zdolnych.

    Zacząć wychowanie od wpajania dzieciom i młodzieży poczucia obowiązku przejścia przez życie o własnych siłach – bez pomocy państwa.

    • W jaki sposób widzimy siebie?
      Możemy w lustrze. Hmmmmmmm no lepiej nie…

      Raczej przyglądamy się sobie w cudzych oczach.
      Żony, dla przykładu… No lepiej z tym ostrożnie…

      Kolegów, z którymi coś wspólnie rozsądnego zrobiliśmy.
      Gdzieś tutaj chyba leży ten nieszczęsny jamnik.

    • W jaki sposób widzimy siebie?
      Możemy w lustrze. Hmmmmmmm no lepiej nie…

      Raczej przyglądamy się sobie w cudzych oczach.
      Żony, dla przykładu… No lepiej z tym ostrożnie…

      Kolegów, z którymi coś wspólnie rozsądnego zrobiliśmy.
      Gdzieś tutaj chyba leży ten nieszczęsny jamnik.

    • W jaki sposób widzimy siebie?
      Możemy w lustrze. Hmmmmmmm no lepiej nie…

      Raczej przyglądamy się sobie w cudzych oczach.
      Żony, dla przykładu… No lepiej z tym ostrożnie…

      Kolegów, z którymi coś wspólnie rozsądnego zrobiliśmy.
      Gdzieś tutaj chyba leży ten nieszczęsny jamnik.

    • W jaki sposób widzimy siebie?
      Możemy w lustrze. Hmmmmmmm no lepiej nie…

      Raczej przyglądamy się sobie w cudzych oczach.
      Żony, dla przykładu… No lepiej z tym ostrożnie…

      Kolegów, z którymi coś wspólnie rozsądnego zrobiliśmy.
      Gdzieś tutaj chyba leży ten nieszczęsny jamnik.

  13. Ależ się cieszę na dzień dobry się z Panem!
    Kamień z serca przytłukł mi nogę, wydobywając górne f z samej przepony. I tak kuśtykam, wrzeszcząc arię Królowej Nocy z Czarodziejskiego fletu. I dobrze mi z tym, bez dwóch zdań!
    Kłaniam się i niech Pan odburkuje do woli.

  14. Ależ się cieszę na dzień dobry się z Panem!
    Kamień z serca przytłukł mi nogę, wydobywając górne f z samej przepony. I tak kuśtykam, wrzeszcząc arię Królowej Nocy z Czarodziejskiego fletu. I dobrze mi z tym, bez dwóch zdań!
    Kłaniam się i niech Pan odburkuje do woli.

  15. Ależ się cieszę na dzień dobry się z Panem!
    Kamień z serca przytłukł mi nogę, wydobywając górne f z samej przepony. I tak kuśtykam, wrzeszcząc arię Królowej Nocy z Czarodziejskiego fletu. I dobrze mi z tym, bez dwóch zdań!
    Kłaniam się i niech Pan odburkuje do woli.

  16. Ależ się cieszę na dzień dobry się z Panem!
    Kamień z serca przytłukł mi nogę, wydobywając górne f z samej przepony. I tak kuśtykam, wrzeszcząc arię Królowej Nocy z Czarodziejskiego fletu. I dobrze mi z tym, bez dwóch zdań!
    Kłaniam się i niech Pan odburkuje do woli.

  17. Kurka byłeś moją inspiracją!
    Ty masz sedes i ładną deskę klozetową, a ja mam furę, willę i jacht z Twojej inspiracji. Przyjdę za chwilę do Ciebie po kolejną inspirację, ale będzie to Ciebie kosztowało tą ładną deskę klozetową, bo mi się spodobała.
    Kolejna moja wizyta będzie Cię kosztowała klozet, a wizyta twojego kolegi po inspirację będzie Cię kosztowała żonę, a wizyta twej koleżanki, będzie Cię kosztowała twoje dziecko. Zostaniesz sam, bez żony, bez dziecka i bez kibla.
    Buduj!

  18. Kurka byłeś moją inspiracją!
    Ty masz sedes i ładną deskę klozetową, a ja mam furę, willę i jacht z Twojej inspiracji. Przyjdę za chwilę do Ciebie po kolejną inspirację, ale będzie to Ciebie kosztowało tą ładną deskę klozetową, bo mi się spodobała.
    Kolejna moja wizyta będzie Cię kosztowała klozet, a wizyta twojego kolegi po inspirację będzie Cię kosztowała żonę, a wizyta twej koleżanki, będzie Cię kosztowała twoje dziecko. Zostaniesz sam, bez żony, bez dziecka i bez kibla.
    Buduj!

  19. Kurka byłeś moją inspiracją!
    Ty masz sedes i ładną deskę klozetową, a ja mam furę, willę i jacht z Twojej inspiracji. Przyjdę za chwilę do Ciebie po kolejną inspirację, ale będzie to Ciebie kosztowało tą ładną deskę klozetową, bo mi się spodobała.
    Kolejna moja wizyta będzie Cię kosztowała klozet, a wizyta twojego kolegi po inspirację będzie Cię kosztowała żonę, a wizyta twej koleżanki, będzie Cię kosztowała twoje dziecko. Zostaniesz sam, bez żony, bez dziecka i bez kibla.
    Buduj!

  20. Kurka byłeś moją inspiracją!
    Ty masz sedes i ładną deskę klozetową, a ja mam furę, willę i jacht z Twojej inspiracji. Przyjdę za chwilę do Ciebie po kolejną inspirację, ale będzie to Ciebie kosztowało tą ładną deskę klozetową, bo mi się spodobała.
    Kolejna moja wizyta będzie Cię kosztowała klozet, a wizyta twojego kolegi po inspirację będzie Cię kosztowała żonę, a wizyta twej koleżanki, będzie Cię kosztowała twoje dziecko. Zostaniesz sam, bez żony, bez dziecka i bez kibla.
    Buduj!