Reklama

Kobiety wolą mieć córki. W przeciwieństwie do większości mężczyzn, dla których dopiero syn jest życiowym osiągnięciem. Tak, jakby mieli w tej sprawie coś do gadania.

Kobiety wolą mieć córki. W przeciwieństwie do większości mężczyzn, dla których dopiero syn jest życiowym osiągnięciem. Tak, jakby mieli w tej sprawie coś do gadania.
Kobieta, której przytrafiło się mieć trzech synów, może tylko pozazdrościć tej, która ma córkę. Słysząc opowieści o Siostrzeautyka nie ukrywam, że Mongołce zazdroszczę. I to jak.
Bo sami osądźcie i przyznajcie, że jest czego.
Podczas gdy Wędkarz nałogowo do tej swojej Mongolii wyjeżdżał i tam dla zabicia czasu wędkował wspomnianymi metodami na granat zaczepny, małżonka więdła w oczekiwaniu na męża, mężczyznę, a wreszcie na jakiegokolwiek chłopa.
A rzeczywistość, nie bójmy się tego skonstatować, jest tragiczna. Tyle się słyszy i czyta, że Polacy to kochankowie jak się patrzy ( A jak się nie patrzy? Ech…) i co to oni nie potrafią z niewiastą nawyprawiać. To zwyczajna klaka, grubymi nićmi szyta prowokacja albo toporna autoreklama, coś jak pisowskie oszołomienie Kuraka. Jak przyszło co do czego, to…szkoda słów. Nasz ZUS z takimi reproduktorami nie ma szans na przetrwanie i jasno sobie trzeba powiedzieć, że nie jest to wina premiera. Żadnego z tych, co nam ich Bozia zsyła na utrapienie ludu a ku radości blogerów.
Polacy. Albo dyskutują, albo sie modlą. Co kwartał się spowiadają, ze zgrzeszyli myślą, mową i… stop, resztą nie zgrzeszą.
Tyle naszego drogie Panie, co się trafi jakiś innostraniec. Takiemu tylko można zaufać, że zaniecha dyskusji na rzecz pożądanych działań.
I właśnie w tym zakresie Siostraautyka okazała sie niezastąpiona.
Kiedy Mongołka zasiadała na murku okalającym Pałac Kultury, ta mała (bo wtedy liczyła raptem 5 wiosen), wyruszała na podryw. Oczywiście dla Mamy.
Upatrzywszy sobie jakąś grupę bezradnie rozglądających się po okolicy osobników płci odmiennej niezobowiązująco zagajała:
Parle wu frąse?
Gawaritie pa ruski?
Spik inglisz?
Uzyskawszy pozytywną odpowiedź kontynuowała konwersację w wybranym przez interlokutorów języku i w tym też języku ustalała możliwości zaspokojenia przez ewentualnych kandydatów wyszukanych oczekiwań Mongołki. Lista była tak długa, że po zapoznaniu się z wymaganiami damy statystycznie na 50 zainteresowanych 38 wycofywało swój akces, a z pozostałego tuzina już po drodze wykruszało się jeszcze trzy czwarte.
Prawdę mówiąc najczęściej nawet ci ufni w swoje siły stwierdzali w którymś momencie, że nie uradzą i musieli odstąpić z nowonabytą wobec sił przyrody pokorą. Selekcja była ostra, zostawali prawdziwi mężczyźni.
Ci rezygnujący bardzo ranili gorące serduszko Siostryautyka. Chciała być dobrą córką, a tu taki zawód sprawiała mamusi. Na szczęście Mongołka należała do kobiet wyrozumiałych, wybaczała i zawsze pocieszała małą, że następnym razem wybierze lepiej. Jako osoba nieśmiała, skromna i godząca się z kaprysami losu nie popędzała Siostryautyka i nie wybrzydzała. Ilość i jakość doholowanych adoratorów przyjmowała z charakterystycznym dla Azjatów fatalizmem. Wierzyła, że niedobory jednego dnia zostaną wyrównane w następnym i w oczekiwaniu na uśmiech fortuny wysiadywała ten okołopałacowy murek.
A dziecko się uwijało. Mimo, iż dziewczynka kochała mamusię, jak każde dziecko wolałaby pewnie pobawić się lalkami czy popisać na fejsbuku. No to myślała, aż wymyśliła. Coś stacjonarnego.
Po co biegać co dnia za świeżą dostawa, jeśli można trzymać odpowiednią rezerwę w domu? Tak właśnie powstała idea haremu.
W końcu nic nowego i wiele kobiet z takiego rozwiązania korzysta, tyle że aby osiągnąć efekt muszą się sporo najeździć, gdyż narzeczeni pomieszkują przeważnie w różnych dzielnicach. Harmonogram gania z jednego końca Warszawy w drugi, a wieczór zastaje tak umęczoną w korkach, że aż jej się odechciewa tych licznych zakochań.
Ale cóż poradzić – serce nie sługa.
Siostrautyka przeanalizowała dane i uznając za priorytetowe powyższe stwierdzenie wypełniła niszę na rynku. Jako prekursorka pomysł zrealizowała celująco, harem zaczął funkcjonować i wkrótce pojawiły się nowe klientki spragnione uczuć nie mniej, niż Mongołka. Niestety, strasznie chytrzy ci Azjaci, nie lubią się dzielić.
Ubolewam, że opatrzność doświadczyła mnie wyłącznie męskim potomstwem, w takich sprawach na chłopców niestety liczyć nie można. Rozważałam nawet przez chwilę ponowne macierzyństwo, ale Cyganka wywróżyła mi czterech synów, szkoda fatygi.
Tym bardziej zazdroszczę niewiastom obdarzonym córkami. Te to mają życie.
Wszystko wskazuje na to, ze trend haremowy będzie sie rozwijać. Sytuacja robi sie zwyczajnie niebezpieczna. Jak któraś z kobitek się zagapi, może zostać wyautowana z rynku. Czarny scenariusz – wszyscy panowie, którzy są coś warci, mają już przydział i nie ma ich jak podebrać zaradnej.
Ja niby tego jednego pewniaka mam. Ale co to za harem – jednoosobowy.
Nie ukrywam, że liczę na pomoc kolegów. Yoszka robi wrażenie statecznego i zrównoważonego. Yola ma kontakty. Gdyby się zdecydowali włączyć w proces pozyskiwania, mogłabym mieć nadzieję. Ale czy będą chcieli pomóc… Niezobowiązująco zapytam – chłopaki, pomożecie?

Reklama

3 KOMENTARZE