Reklama

W Ameryce demokracja jest wtedy, kiedy wygrywają Demokraci, więc kiedy przegrali, demokracja została poważnie zagrożona. Może to brzmi niepoważnie, ale tak już jest, gdyż ateistyczna globlewica traktuje politykę jak religię. Cóż, każdy zaspokaja swoje potrzeby tak jak umie. Republikanie modlą się do Boga, aby ich prowadził stromą ścieżką w stronę dobra, kochają się w swoich lokalnych tradycjach i wartościach, dzięki którym żyjąc godnie mogą zasłużyć na nagrodę w życiu wiecznym. Dla postępowych lewaków życie wieczne to staroświecka ściema dla zapóźnionych w rozwoju. Żyjemy tylko tu i teraz, reszta to dyrdymały i iluzje. Kiedy nie ma Boga to człowiek bezpośrednio podejmuje jego trud w zmianie obecnego świata na lepszy. Im więcej władzy ma człowiek, tym jest bardziej boski i natchniony misją demiurga.  Do tego, aby świat zmieniać potrzebna jest władza, więc nie dziwota, że życie bez władzy jest jak życie alkoholika, bez alkoholu. Nawet jeśli żyjesz dla Partii i jej wizji, to w opozycji jest życie nie do zniesienia!

https://i.dailymail.co.uk/i/newpix/2018/07/23/15/4E808FE300000578-5982733-image-m-2_1532356523309.jpg

Reklama

Trudno tak żyć, zwłaszcza kiedy jest cel, jest plan, są metody i środki, co więcej jest WIZJA szczęśliwości!  A tu pojawia się jakiś zapóźniony, w rozumieniu dziejowego rozwoju, późny pomarańczowy blondyn i próbuje wypchnąć siły postępu poza Rubikon. Lewica uważa, że to co zabobonne, zapyziałe i ciemne trzeba istotnie oddać Bogu, ale to co przyszłościowe, nowoczesne, równe i sprawiedliwe trzeba oddać cesarzowi, o przepraszam: globalnym banksterom…

Kilka dni temu w radiu WNET wystąpił Jacek Bartosiak (geostrateg) i Paweł Zyzak, ten od biografii  Bolka Wałęsy. Bartosiak był OK, ale Zyzak pewnie nassał się mleczka z wydatnej lewackiej propagandowej piersi, których w tutejszych (USA) mediach mainstreamowych dosyć i oblizując się “naczał” sączyć i powtarzać postępowe oskarżenia na zagrażającego interesom lewicy prezydenta Trumpa. Tak jakby ewentualna wygrana do cna skorumpowanej Hillary Clinton mogła być czymś lepszym, pozytywnym pomijając już USA, nawet dla Polski.

Trochę było głupio tej lewackiej ściemy  słuchać, ale pomyślałem sobie, że mogło przecież być gorzej. Zyzak uważa Trumpa tylko za chciwego, odrażającego  prostaka, żądnego forsy, zdolnego do popełnienia każdego świństwa na swojej drodze do banku. Wyślij takiego żółtodzioba na dokształt do USA, to się zarazi jakimś starym  chronicznym bolszewickim choróbskiem i przywlecze tę zarazę nad Wisłę! Problem w tym, że w Polsce może to świństwo jeszcze się odnowić.

Zyzak startuje tu z wykładni czerwonej moralności, forsa jest be i każdy kto odnosi sukcesy na tym polu jest pewnie też be. Powiedział nawet, że Trump to taki Wałęsa bez ojca milionera. Przecież Wałęsa przepuścił już wiele milionów (tu ojcem był naiwny Zachód), a Trump dzięki dyscyplinie, umiejętnościom i ambicji został miliarderem. Zresztą co tam Zyzak, on jeszcze jest naiwny, amerykańscy lewacy są jednak w tym rzemiośle znacznie lepsi i idą dalej, ostrzej i głębiej określając Trumpa zdrajcą, kłamcą, pudlem Putina, faszystą, demagogiem i nazistą, a nawet Hitlerem…!

Lewica gorączkuje się, budzi wszystkie możliwe wierne ideowe, genderowe, etniczne i rasowe pułki i sposobi je do boju z tym trumpowym patriotyczno-nacjonalistycznym zacofaniem i zaprzaństwem, które opanowało Amerykanów niczym słynna hiszpanka ze stanu Kansas pod koniec I wojny światowej i gotowe jest wyrządzić podobne niepowetowane straty w obozie postępu. Tak dobrze żarło, a teraz niedomaga! Ratunku, pomocy!

Wiadomo wszem, że nacjonalistyczna agenda Trumpa stoi w ostrej sprzeczności z postępowymi planami globalistów utworzenia światowego rządu, światowego pieniądza i podatku. Co więcej Trump śmie czarować amerykańskich wyborców hasłem “America first!”, szacunkiem do narodowej flagi, uroczystym śpiewaniem hymnu.  Doszło nawet do tego, że sprzeciwia się otwartym granicom, chce kontrolować napływ imigrantów, obawia się napływu radykalnych islamistów. Zupełny wstecznik i populistyczny demagog, przecież to tylko uniemożliwi wymieszanie ras, narodów i kultur i zatrzyma globalistyczny postęp! Taki pomarszczony demiurg Soros przewraca się, co prawda przed grobowcem!

Mniejsza z tym co Trump mówi, czasem zmieniając zdanie, ale co on tak naprawdę robi?  W ciągu półtora roku urzędowania już zdołał wycofać USA z wspaniałego globalistycznego międzynarodowego handlu TPP, dalej skandalicznie wycofał się z międzynarodowego porozumienia klimatycznego w Paryżu. Teraz nawet grozi, że zatrzyma Zimną Wojnę 2.0 i dogada się z Putinem. Więc globaliści zawyli: tu cię mamy, jesteś Trumpie człowiekiem Putina! Demokrata, kongresmen Steve Cohen ze stanu Tennessee figuratywnie rzuca się pod koła wstecznictwa “zamachując” się (prosi o pucz?) o pomoc do Armii:

“Gdzie są wojskowi? Nasz Naczelny Dowódca jest w rękach naszego wroga!”

Chociaż z tym sprzyjaniem Putinowi może być trochę problemów. Dlaczego w takim razie Trump żąda od krajów członkowskich NATO zwiększenia wydatków na zbrojenia (do 2% GDP, a może nawet do 4%!), więc chce wzmocnienia NATO przeciwko Rosji Putina? Na początek zmusza kraje NATO do zwiększenia wydatków wojskowych o $12 mld.  Dlaczego, aby przypodobać się Putinowi (tak jak to zrobił Obama odwołując Tarczę Rakietową z Polski (w 70 rocznicę inwazji Sowietów na II RP!)? Nie odwołał nałożonych ekonomicznych sankcji, albo chociaż nie uznał aneksji Krymu?

W przeciwieństwie do Obamy, Trump uśmiechając się do Putina wydalił 60 rosyjskich dyplomatów, zamknął rosyjski konsulat w Seattle (po otruciu Sergeia Skripala), zatwierdził $47 mln deal sprzedaży broni dla Ukrainy (Kongres zatwierdził dalsze $200 mln). Wysłał siły NATO do krajów bałtyckich i siły USA do Polski. Zbombardował dwukrotnie rosyjskiego klienta Syrię al-Assada (za rzekome użycie broni chemicznej) i zabił ok. 200 rosyjskich najemników w Syrii. I tak ma postępować człowiek Putina?

Patrząc obiektywnie to wiele nowych administracji amerykańskich po wyśmianiu swoich poprzedników zapowiadało nowe otwarcie na Rosję i polepszenie wzajemnych stosunków. Bush Jr szukając zbliżenia z Putinem w oczach byłego  oficera KGB widział jego ludzką “duszę” (spotkanie w 2001 r. w Słowenii). Wczesny noblista Obama, który skinieniem ręki (pewnie lewej) miał obniżać wzrastający poziom oceanów, przez pierwsze swoje 6 lat robił co mógł aby zaprzyjaźnić się z Putinem. Zgodził się nawet na to aby Rosjanie kontrolowali 20% zasobów amerykańskiego uranu! A Putin, jak to Putin, odczytał to jako słabość i wlazł w szkodę anektując Krym.

Wydaje się, że jedyny moment w którym Zachód mógł diametralnie zmienić Rosję był za Busha Sr. u początków choroby alkoholowej Jelcyna, ale wtedy popierali cokolwiek się tam wykluwało  obawiając się rozpadu było nie było atomowego mocarstwa. Później, kiedy na scenę ze swoimi imperialnymi marzeniami wszedł Putin, było już za późno. W połowie pierwszej dekady XXI wieku ceny ropy poszybowały w górę co pozwoliło Putinowi podwoić dochód na głowę mieszkańca,

Nastąpiły interwencje w Gruzji i na Ukrainie, później nawet w Syrii, również przybrały na sile ataki cybernetyczne przeciwko państwom zachodu. Dziś Rosja obok Korei Północnej jest jedynym krajem gotowym użyć broni chemicznej do mordowania swoich przeciwników na terenie innego państwa. Okazało się, że tak jak lewacki globalistyczny zachód również Putin chce zjednoczyć rynki i kraje Eurazji, od Władywostoku do Lizbony, tyle, że na swoich warunkach…  

                                                                                                                                                            Rozpętana antytrumpowska kampania w czeluściach socjalistycznej Ameryki może przyprawiać o ból głowy. Demokraci, którzy aby ograniczyć zamieszanie winni zmienić nazwę na socjalistów, z oburzeniem domagają się w Kongresie i licznych stacjach TV stenogramu z prywatnej 2 i pół godzinnej rozmowy przeprowadzonej w Helsinkach między Trumpem, a Putinem. Zdrada, zewsząd zdrada! Biedny i zazdrosny o swoją złą sławę Lew Lewicy sen. Edward Kennedy przewraca się w grobie, bo niezaprzeczalnie to on  dopuścił się zdrady spiskując z Jurjem Andropowem usiłując zablokować drugą kadencję prezydenta Reagana. Wściekłość i histeria amerykańskiej lewicy, która do niedawna kochała Rosję w przyprawianiu Trumpowi rosyjskich rogów jest wprost zniewalająca. Na dziś trzeba przyznać tylko to im zostało, aby na tej platformie nienawiści do Trumpa dojechać do listopadowych wyborów.

Rozmaici szmalcownicy od sondaży dają rozbudzonej bazie Partii Demokratycznej  aż 10% przewagi nad Partią republikańską. Również na dzień dzisiejszy Demokraci zdecydowanie górują nad Republikanami w zbieraniu funduszy na zbliżającymi się wyborami 6 listopada. Aby uzyskać większość w Kongresie Demokraci potrzebują dodatkowo zdobyć 23 miejsca, jeśli im się to uda rozpoczną proces impeachmentu prezydenta Trumpa.

Zaletą Trumpa jest to, że w przeciwieństwie do dotychczasowych prezydentów nie wywodzi się z klasy politycznej i myśląc niekonwencjonalnie o polityce w kategoriach biznesowych ciągle zaskakuje i będzie zaskakiwał tak lewicowe media, jak i tradycyjnie myślących polityków obydwu partii. W przeciwieństwie do swoich poprzedników nie prowadzi długich przygotowań przed ważnymi spotkaniami, lubi improwizować z marszu, co nie zawsze mu wychodzi (Helsinki). Jest też megalomanem o szalonym ego i pewnie dlatego myślał, że może oczarować starego KGB-stę Putina posługując się kategoriami biznesowymi. Pocieszającym jest, że szybko się uczy i ciągle szuka nowych dróg i sposobów osiągnięcia swoich celów. Różnica jest jednak taka, że Trump na tle poprzedników zachowuje się niezwykle nieprzewidywalnie. Raz grozi Korei Płn. uderzeniem nuklearnym, innym razem chwali „wspaniałego" północnokoreańskiego przywódcę i wspólnie z nim uśmiecha się przed kamerami próbując dobić jakiś deal.  Pisze o „doskonałych relacjach", jakie ma z chińskim prezydentem Xi Jinpingiem, by wkrótce potem ogłosić serię karnych podwyżek ceł na chińskie produkty. A wszystko po to by poprawić balans amerykańskiego handlu i zmusić Chińczyków do zlikwidowania ceł na amerykańskie produkty. Podobnie odnosi się do Unii Europejskiej sugerując w rozmowie z Junckerem, że jego celem jest zlikwidowanie wszelkich ceł, rządowych subwencji i kultywowanie prawdziwego wolnego rynku.

Nakłada sankcje na rosyjskich oligarchów i bombarduje rosyjskich najemników w Syrii, by potem zasiąść do stołu rokowań z Putinem. Tak, jak teraz gdy spotka się z rosyjskim przywódcą, kilka dni po wizycie na brukselskim szczycie NATO. Jednym z pozytywnych aspektów objęcia sterów Białego Domu przez Trumpa jest reprezentowanie wspólnie z Putinem opozycji wobec międzynarodowej pedoliskiej sieci operującej na świecie, w tym i wśród elit zachodniego świata.

Trzeba zauważyć, że cła są tylko kolejnym podatkiem, który zapłaci obywatel   kupujący zagraniczny produkt, z drugiej strony mają one za cel ochranianie własnego rynku przed dampowaniem tanich produktów zagranicznych, czego konsekwencją może być zabicie własnych mocy wytwórczych i wzrost bezrobocia. Na dzisiaj podobnie jak każdy kraj USA posiadają wiele ceł, coś powyżej 12,000!

Oczywiście Trump atakując ustanowiony (przez USA) światowy porządek po II wojnie światowej naraża się wielu ludziom i układom i ich długoletnim kosztownym inwestycjom. Ci ludzie mają go za wariata, który przypadkowo wskoczył na prezydencki piedestał i może im zepsuć całą misterną zabawkę w budowanie globalnego  supermocarstwa. Niestety, tak jak to bywa w historii Trump wydaje się być produktem naszych czasów i w prostej linii odpowiedzią na kłopoty wynikające z narastających problemów. Amerykański system stworzony po II wojnie światowej przestał służyć Ameryce, a nawet więcej, zaczął pracować przeciwko niej.

Azjatyckie gospodarki, które dzięki inwestycjom zachodnich globalistów wydźwignęły setki milionów ludzi z głodu, dziś zgodnie z zasadą nieprzewidywalnych konsekwencji zaczęły niszczyć amerykański rynek i amerykańską ekonomię. Dlatego pojawił się Trump, który próbuje zawrócić amerykański Titanic przed nadchodzącym nieszczęściem i odbudować moce produkcyjne idącej pośpiesznie w kierunku socjalistycznego wyjałowienia Ameryki. Innymi słowy Trump nie jest niespodziewanym zjawiskiem historii, jest konsekwencją negatywnych procesów zagrażających przyszłości Ameryki.

Co na to twórcy planu Nowego Porządku Światowego? Biedny (super bogaty) miliarder Soros wreszcie się zorientował, że przegapił zaistnienie Trumpa przy kierownicy supermocarstwa ostrzegając, że Trump jest zdecydowany zniszczyć jego życiowe plany i marzenia stworzenia globalnej kontroli nad światem. Dlatego Soros jest jeszcze bardziej zdecydowany aby w nadchodzących wyborach parlamentarnych :

“podwoić swoje wysiłki, wrzucając swoje miliony w budowanie opozycji do wszystkiego co robi Trump”.

Demokratom mimo władania medialną i finansową strukturą (przy współdziałaniu establishmentu z obydwu partii i deep state i aparatu specjalnego prokuratora Muellera),  będzie trudno zohydzić wyborcom Trumpa i przeciąć jego więź ze zwykłym zdroworozsądkowym amerykańskim wyborcą, któremu żyje się lepiej. Gospodarka szybuje w górę (ostatnio ok. 4-5%), 2,2 mln Amerykanów porzuciło zasiłek żywnościowy (food stamps) dla rodzin z niskim dochodem.  Bezrobocie spadło do poziomu 3,8%, w tym ogromnie spadło bezrobocie wśród czarnych i latynosów. Odpowiedzią Demokratów jest lansowanie kandydatów pachnących socjalizmem, komunizmem, głoszących zlikwidowanie służb obrony granic, etc.

Jest takie powiedzenie, że tylko sukces może cię zgubić. Właśnie to przytrafiło się Ameryce. Nadmierne powodzenie w kolonizacji świata, rozprzestrzeniania własnej kultury, technologii, kontroli i kapitału doprowadziło do wyalienowania się tego ostatniego. Globalizm, który był środkiem do wyrównania dostępu do kapitału w krajach II-go świata, stał się celem samym w sobie podmiotem i zaczął również  podporządkowywać sobie amerykański interes narodowy. Globaliści może ciągle jeszcze potrzebują siły militarnej USA, ale ich celem jest uporządkowanie całego świata według już swojego scenariusza.

Najlepiej tę sytuację może oddać ilustracja startującej rakiety, czy statku kosmicznego, które do wyniesienia potrzebują silnika, paliwowej bazy, ale ich cele są w innym wymiarze i innej przestrzeni. Rzeczywistość którą opuszczają nie jest im już potrzebna, tak jak globalistom nie jest potrzebny stary świat uwięziony w tradycyjnych wartościach państw narodowych, religii, rodziny i państwa…

Czy prezydent Trump będzie w stanie zatrzymać pochód tych nowoczesnych barbarzyńców?

Jacek K. Matysiak                                                                                                                 Kalifornia, 2018/07/27

Reklama