Reklama



Kot z centralnej Polski pochodzi, ambasador z Tzreciego Świata.

Reklama

Prezydent Lech Kaczyński, znany ze swojego zaangażowania politycznego na rubieżach świata, jest niekonsekwentny. Prezydent, który na Gruzji się kulom nie kłaniał, na Ukrainie obiecał dobrobyt, UE i NATO zaniedbał niestety kraje trzeciego świata.

Kilkanaście miesięcy musieli i nadal muszą czekać ambasadorzy, gównie z Czarnego Lądu, Azji Mniejszej i Ameryki Łacińskiej, na listy uwierzytelniające. Jeszcze nie można mówić o konflikcie dyplomatycznym z połową trzeciego świata, natomiast zgrzyt wyraźnie było słychać. Tak wyraźnie, że poseł Iwiński z SLD nie zostawia na prezydencie suchej nitki. Tak się nie postępuje – grzmi poseł Iwiński, tradycyjnie przytaczając kilka cytatów znanych autorów, nie zapominając o tym, aby część z nich była przytoczona w ojczystym języku autora.

Wprawdzie Iwiński nie powiedział, że to granda, jakby z kolei powiedział pisarz Safronow, ale takie słowa jak: „niesłychane”, „skandal” itp. padają całymi wiązkami. Główny zarzut posła Iwińskiego jest taki, że nawet w krajach, z których pochodzą ambasadorowie, tak się ambasadorów nie traktuje. Kancelaria prezydenta uspakaja, że to tylko problemy techniczne, tyle roboty, że taczki nie ma czasu załadować, co dopiero o nominacjach myśleć.

Reklama