Reklama

Mamy kolejne nieporozumienie na szczytach polskiej, nazwijmy to na wyrost, władzy. Za nim o szczegółach i treści, o ile taka w ogóle się w tym czyś zawiera, parę sprostowań wstępnych.

Mamy kolejne nieporozumienie na szczytach polskiej, nazwijmy to na wyrost, władzy. Za nim o szczegółach i treści, o ile taka w ogóle się w tym czyś zawiera, parę sprostowań wstępnych. To coś co obserwujemy z Lechem Kaczyńskim i Donaldem Tuskiem w rolach głównych czasami nazywa się teatrem, częściej cyrkiem. Dość banalne określenia, ale nijak nie przystające do oryginałów. Do teatru nawet obaj panowie się nie zbliżyli, z cyrkiem mają równie mało wspólnego. W każdym spektaklu teatralnym podział ról, nie tylko scenicznych jest jasny. Sufler siedzi pod podłogą, główny bohater nie staje się nagle trzeciorzędnym tłem akcji, reżyser nie biega po scenie, ale modli się, żeby wszystko poszło jak na generalnej próbie lub jeszcze lepiej.

Reklama

W cyrku z kolei nie zdarzyło mi się zobaczyć, aby treser lwów tańczył na linie, lwy rzucały nożami do właściciela cyrku, a klown czytał treny Kochanowskiego. Sceny odgrywane przez Tuska i Kaczyńskiego nie mają nic wspólnego, ani z wzniosłą sztuką jaką jest teatr, ani ze szlachetnym rzemiosłem cyrkowym, oni nie mają ani scenariusza, ani repertuaru. Aktorami i cyrkowcami zostają ludzie wybitni, pracowici, potrafiący robić rzeczy, które są poza zasięgiem zwykłego zjadacza chipsów. Te sceny, które odgrywają obaj panowie potrafi odegrać każdy, bo ci panowie albo łapią się za kudły jak dwie baby kłócące się o gacha, albo obrabiają plotami tyłki jeden drugiemu jak chętnie plotkujący faceci.

Jest coś takiego w Polsce i w Polakach, że mamy niesamowite parcie na doszukiwanie się w banałach, chaosie, totalnej przypadkowości, jakiś misternych planów strategicznych i koronkowych gier. Ostatnia zadyma wokół Radosława Sikorskiego, to żaden teatr, żaden cyrk i żadna koronkowa akcja, to czysty chaos, przypadkowość działań napędzana prymitywną emocją: NIENAWIŚĆ. Łańcuszek zdarzeń jest następujący. Radosław Sikorski, nienawidzący Lecha Kaczyńskiego, nie bez powodów, coś tam burczy pod nosem o jakimś polskim stanowisku, między dowcipami i zdaniami o pogodzie, tak twierdzi Kaczyński i nie ma powodów by mu nie wierzyć, bo trudno sobie wyobrazić przeczołganego przez prezydenta Sikorskiego, aby mu okazywał jakiś wielki szacunek.

Kaczyński, nienawidzący Sikorskiego i Tuska, odreagowuje frustracje i sprzedaje bazarowe wieści Duńczykowi, co z dyplomacją ma tyle wspólnego ile ja z anoreksją. Rozpętuje się afera, którą wykorzystuje Tusk, nienawidzący Kaczyńskiego i nagle okazuje się, że Sikorski był absolutnym faworytem, a jeśli nawet nie, to mogliśmy ugrać Sikorskim krocie. Interes się kręci i rozkręca w coraz bardziej niewiadomym kierunku. W finale rząd ujawnia „instrukcję”, w której faktycznie coś tam, coś tam jest napisane, ale każdy kto widział, w życiu choć jedną instrukcję i to nie koniecznie suszarki, ale na przykład przestrzegania jakiejś procedury, typu ewakuacja w czasie pożaru, wie że to instrukcji nie przypomina. Mieliśmy już afery z instrukcjami i PiS i PO, dokumenty krok po kroku wyjaśniały co poseł ma mówić i robić, aby partia rosła w siłę. Trzeba mówić…i tu padało konkretne zdanie, nawet z dyżurnym dowcipem. W przypadku „instrukcji” rządowej w sprawie niezwykle istotnej zdania niby są instruktażowe, ale brzmią mniej więcej tak:

„Niezbędne byłoby wystąpienie zakładające przeciągnięcie sprawy w czasie i zaproponowanie ewentualnego zadośćuczynienia, jeśli mielibyśmy zgodzić się na kandydaturę premiera Danii. Powinniśmy zareagować, posiadając element poparcia co najmniej przez jeden kraj (np. Turcję, Rumunię, Kanadę) i wygłosić oświadczenie, że: bardzo wysoko cenimy Andersa Rasmussena, mamy wobec niego dług wdzięczności za poparcie, jakiego udzielił nam podczas naszego wejścia do UE, ale niepokoi nas niedemokratyczny tryb wyboru nowego szefa NATO. Życzliwie patrząc na tego kandydata, chcielibyśmy głębszej refleksji i otwartej debaty nad kryteriami wyboru szefa NATO. Gdyby padły pytania, o jakie kryteria nam chodzi, należy wymienić znajomość Afganistanu, zapewnienie jedności NATO, negocjacje strategiczne i przywódcze inspiracje. Taktyka turecka polega na odwlekaniu decyzji, bez stworzenia wrażenia blokowania.”

Nie jestem ani dyplomatą, ani instruktorem, ale z tego akapitu gładkich zdań na poziomie gimnazjalnym, nie wynika nic konkretnego, a to co konkretnego wynika buduje obraz nędzy i rozpaczy. Na pewno z tego dokumentu nie wynika KTO ma wystąpić i wygłosić oświadczenie, kto bezpośrednio odpowiada za naszą „taktykę” i komu reszta powinna kibicować i nie przeszkadzać. Z tego świstka wynika, że „My powinniśmy”, to może ja ze starą Kociębowską? Ale nie to mnie najbardziej bije po oczach. Najbardziej oślepia zdanie następujące:


”Powinniśmy zareagować, posiadając element poparcia co najmniej przez jeden kraj (np. Turcję, Rumunię, Kanadę).”

To my jedziemy na szczyt i NIE WIEMY, czy mamy jakikolwiek „element poparcia”??? Przecież to jakaś farsa! Duńczyk jadąc na szczyt wiedział, że ma poparcie co najmniej kilku krajów, w tym tych najważniejszych, dlatego o poparcie Polski nawet mu się nie chciało zabiegać. Duńczyk wygrał przed szczytem, bo jego dyplomacja już poukładała całą rozgrywkę. Miał poparcie USA, Niemiec, Francji, widział, że problemem jest tylko Turcja. My przed szczytem odtrąbiliśmy, że popierają nas Czesi, a po kilku chwilach prezydent Czech wyraził głębokie zdziwienie polskimi przypuszczeniami.

Pojechaliśmy po polsku na ten szczyt i po polsku załatwiliśmy sprawy, Kaczyński dołożył tylko wisienkę do ulepionego z nawozu tortu. Teraz słyszę, że utraciliśmy niepowtarzalną szansę na ugranie czegoś dla Polski. Czego pytam? I w którym miejscu instrukcji jest wyróżnione zdanie o co my w ogóle gramy? Na szefa NATO Sikorski nie miał CIENIA SZANS, wszystkie te radosne rozważania, że mogliśmy odpuścić szefa NATO w zamian za inne stanowiska, to refleksja żółwia cierpiącego na Alzhaimera. Mogliśmy, ale to trzeba było zaplanować o co gramy, zadbać o minimalne poparcie i bez względu na to, co w kuluarach palnął Kaczyński realizować swój plan przez oficjalne działania, a nie ploty za kotarą.

Darcie szat przez Tuska jest więcej niż zabawne, jest żałosne i to już naprawdę wyjątkowo ciemny lud może kupić, że my cokolwiek w tym chaosie mogliśmy ugrać, bez przygotowania pozycji i nawet bez konkretnego celu gry. CO mogło być celem? Wiceszef NATO na przykład, poparcie Buzka na szefa PE, inne fuchy światowe i europejskie, tylko że z pomysłem i planem trzeba było na szczyt jechać. Kaczyński oczywiście kolejny raz udowodnił, że jest małostkowym i kompletnie pozbawionym kompetencji, czy nawet śladowych talentów politycznych. Obraz Polski nie ucierpiał, bo Polakami nie zajmuje się już nawet jamajska prasa, przyzwyczailiśmy narody i agencje prasowe do „standardu” i to już na nikim nie robi wrażenia sensacji. Tusk w stylistyce Leppera już się chyba zadomowił, hasło bojowe: „Kaczyński musi odejść” dobre na każdą okazję.

Na tym wszystkim czego się nie da nazwać ani cyrkiem, ani teatrem korzystają tylko dwaj panowie: Donald Tusk i Lech Kaczyński. Tylko w jednym obszarze politycznych działań Tusk z Kaczyńskim działają zgodnie. Kaczyński zgodził się na Sikorskiego, którego nienawidzi, na Cimoszewicza, którego ma za układ, Tusk przełknął Fotygę, a wszystko dlatego, że obu panom odpadają dwaj konkurenci w wyścigu do prezydenckiego fotela. Tusk wysyłając Sikorskiego do NATO, doskonale wiedział, że bez względu na wynik tej eskapady, Sikorski jako kandydat na prezydenta jest skończony. Tyle, że Sikorski jest skończony w ogóle, nie tylko jako szef NATO i kandydat na prezydenta, po takiej sromotnej porażce i kompromitacji, niewiele mu ochoty i weny pozostanie, aby ministrem być na przyzwoitym poziomie, o motywacje niezwykle trudno w podobnych okolicznościach politycznych.

Dwóch zabawnych cwaniaków ustaliło sobie w Warszawie, że Sikorski zostanie szefem NATO, Buzek szefem PE, Cimoszewicz szefem RE. Dlaczego tak się ma stać? No przecież jasne, dlatego, że Tusk i Kaczyński tak ustalili. Od początku było wiadomo, że Kwaśniewski ma znacznie większe niż Sikorski szanse, ale Kwaśniewski dla Kaczyńskiego i Tuska żadnym rywalem nie jest. Dziś już wiadomo, że Cimoszewicz ma takie szanse na sekretarza RE, jak Kenia w meczu hokejowym z Kanadą. Wystawianie dwóch Polaków do najbardziej prestiżowych stanowisk w UE, to już przejaw albo skrajnej głupoty, albo olewania wszystkiego, poza uziemieniem Cimoszewicza.

Pozostaje Buzek, który ma parę miesięcy aby się wypromował i nie ma co liczyć na cud, że którykolwiek z tych dwóch nienawidzących się przyłoży palec do wspólnej polskiej sprawy. Do znudzenia rozgrywane te same chaotyczne sceny nienawiści, nad którymi nikt nie panuje, w których poza wzajemną złośliwością i prywatnymi interesami kandydatów, nie ma nic. Połączeni są tylko w jednym i klasycznie po polsku, kiedy trzeba wyrżnąć wspólnego wroga gotowi przełamać obrzydzenie i przybić piątkę. Wskazywanie w tych okolicznościach bohatera negatywnego i rycerza w srebrnej zbroi, przypomina wybory miss nastolatek, w domu spokojnej starości.

Reklama

32 KOMENTARZE

  1. Toteż
    z sekwencji politycznych zdarzeń od 2005, do rangi politycznej racji stanu powinno urosnąć wyeliminowanie najpierw Lecha Kaczyńskiego, a zaraz za nim Donald Tuska.

    Już chyba każdy ich kontrkandydat(nie licząc planktonu i dziwaków)który dotrwa do I tury prezydenckich będzie zasługiwał na poparcie.

    Gdybym miał coś doradzać Cimoszewiczowi czy Buzkowi, to aby znienacka wykonali woltę właśnie w tym kierunku. Przedstawienie wiarygodnej tym razem sekwencji zdarzeń będzie już bardzo łatwe. Nie trzeba będzie również wydawać milionów na bilbordy i promocję, jak partactwo dwóch kogucików do fotela prezydenta od 2010 widać całkiem za darmo.

    Jeszcze niech ich dzisiaj ze spotkania wyrzuci Obama, to będzie idealna puenta.

  2. Toteż
    z sekwencji politycznych zdarzeń od 2005, do rangi politycznej racji stanu powinno urosnąć wyeliminowanie najpierw Lecha Kaczyńskiego, a zaraz za nim Donald Tuska.

    Już chyba każdy ich kontrkandydat(nie licząc planktonu i dziwaków)który dotrwa do I tury prezydenckich będzie zasługiwał na poparcie.

    Gdybym miał coś doradzać Cimoszewiczowi czy Buzkowi, to aby znienacka wykonali woltę właśnie w tym kierunku. Przedstawienie wiarygodnej tym razem sekwencji zdarzeń będzie już bardzo łatwe. Nie trzeba będzie również wydawać milionów na bilbordy i promocję, jak partactwo dwóch kogucików do fotela prezydenta od 2010 widać całkiem za darmo.

    Jeszcze niech ich dzisiaj ze spotkania wyrzuci Obama, to będzie idealna puenta.

  3. Czy ktoś jeszcze pamięta
    co było treścią rysunku zamieszczonego w jednym z pierwszych numerów NIE, a zatytułowanym:
    Polityka polska?

    PS. Parlament Europejski uważam za ściemę, aby ludowi pospolitemu się wydawało, że panuje demokracja. I tak rządzi kapitał.

    Uważam, że najlepsi powinni pozostać w kraju, ponieważ tu jest więcej do zrobienia. A do PE wysyłać politycznych emerytów dla podreperowania składki emerytalnej.

  4. Czy ktoś jeszcze pamięta
    co było treścią rysunku zamieszczonego w jednym z pierwszych numerów NIE, a zatytułowanym:
    Polityka polska?

    PS. Parlament Europejski uważam za ściemę, aby ludowi pospolitemu się wydawało, że panuje demokracja. I tak rządzi kapitał.

    Uważam, że najlepsi powinni pozostać w kraju, ponieważ tu jest więcej do zrobienia. A do PE wysyłać politycznych emerytów dla podreperowania składki emerytalnej.

  5. Cimoszewicz ma być może
    Cimoszewicz ma być może całkiem spore szanse na sekretarza RE, ale nie jest to zbyt ważne, bo wbrew temu co piszesz nie jest to żaden "prestiż". Mało kto zna nazwisko obecnego sekretarza, to najlepiej świadczy o randze i prestiżu tego stanowiska. Ważne jest stanowisko szefa PE i tu Buzek ma szanse, ale tylko wtedy, gdy EPL wygra eurowybory i go poprze.

  6. Cimoszewicz ma być może
    Cimoszewicz ma być może całkiem spore szanse na sekretarza RE, ale nie jest to zbyt ważne, bo wbrew temu co piszesz nie jest to żaden "prestiż". Mało kto zna nazwisko obecnego sekretarza, to najlepiej świadczy o randze i prestiżu tego stanowiska. Ważne jest stanowisko szefa PE i tu Buzek ma szanse, ale tylko wtedy, gdy EPL wygra eurowybory i go poprze.

  7. 1. Prezydent przecież
    1.
    Prezydent przecież “zawalczył i zdobył” poparcie dla polskiego kandydata w Krajach Bałtyckich.
    2.
    Czy mi się zdaje, czy Prezydent wspominał coś o zaufaniu? Cośkolwiek to dziś dziwacznie wygląda.
    3.
    Czy mi się przesłyszało, czy nie tak dawno jeszcze PiS kochał PO?
    Byłby PIS bardziej wiarygodny, gdyby przyznał się, że w swej nierównowadze zakochuje się i odkochuje błyskawicznie, albo, że zwyczajnie łże mówiąc o miłości.

    4. Po tym pokazie kompetencji prezydenckiej Rząd powinien zdecydowanie zastanowić się nad dzieleniem kompetencji z tym Prezydentem w przyszłości.

  8. 1. Prezydent przecież
    1.
    Prezydent przecież “zawalczył i zdobył” poparcie dla polskiego kandydata w Krajach Bałtyckich.
    2.
    Czy mi się zdaje, czy Prezydent wspominał coś o zaufaniu? Cośkolwiek to dziś dziwacznie wygląda.
    3.
    Czy mi się przesłyszało, czy nie tak dawno jeszcze PiS kochał PO?
    Byłby PIS bardziej wiarygodny, gdyby przyznał się, że w swej nierównowadze zakochuje się i odkochuje błyskawicznie, albo, że zwyczajnie łże mówiąc o miłości.

    4. Po tym pokazie kompetencji prezydenckiej Rząd powinien zdecydowanie zastanowić się nad dzieleniem kompetencji z tym Prezydentem w przyszłości.

  9. Widzę dość oryginalną nową jakość
    w polskiej polityce. Mianowicie "instrukcje" negocjacyjne, strategie i zamiary negocjacyjne polskiego rządu są omawiane przez medialny mainstream. To jest chyba zjawisko bez precedensu na świecie. Takie kwestie są a przynajmniej być powinny poufne i ujawniać je można gdy ujawnienie nie zaszkodzi. No ale w Polsce poufnych tematów nie ma skoro potrafimy narażać życie naszych agentów publikując raporty nt. WSI itp.
    Całe zamieszanie z "kandydaturą" Sikorskiego jest przejawem braku profesjonalizmu polskiego prezydenta i rządu. Lub sprawa ma drugie dno o którym nie wiem.
    Kwestia rozgrywania tego kandydowania między prezydentem i premierem to już trzecie dno. A może być również tak że nasza naiwność jest bezdenna.

    Wracając do "instrukcji" cytowanej przez media i przez Kurkę to jest ona w moim odczuciu poprawna. Wyrażona jest warunkowo, bo sytuacja zmieniała się dynamicznie i zapewne nie udało się (albo nie próbowano) upewnić co do ostatecznego stanowiska Turcji i innych krajów. Pewnie bym sam lepszej instrukcji nie napisał i trudno jest mi wyobrazić sobie lepszą. Owszem mogę sobie wyobrazić lepsze przygotowanie w fazie przygotowań do szczytu NATO. Przygotowań rozpoczętych rok, czy dwa  wcześniej. Rozpoczęcie targów, boć to zawsze targi z kluczowymi decydentami. Ale poślizgnęła się nóżka w Stanach. Poślizgnęła się nóżka w Niemczech. Zagraliśmy na nosie Sarkozemu. Putinowi. I się sprawa rypła.
    Oczywiście to zgadywanie. Niemniej wszystkie zarzuty Matki w stosunku do "instrukcji" są niesłuszne. Natomiast odczucie nt. negocjacji, wystawiania kandydatur mam takie samo jak Matka. Ale to jest odczucie. Diabli wiedzą jak się sprawa zakończy i o co tak na prawdę chodzi.
    Teza Matki o odstrzeleniu kontrkandydatów do prezydentury tj. Sikorskiego i Cimoszewicza nie trzyma się kupy. Bo skoro im się nie uda to nadal zostają na rynku lolalnym. Czy stracili/stracą twarz przed wyborcami po nieudanych zakusach na stanowiska paneuropejskie? Chyba jednak nie. Choć PR mediów może być negatywny i wyborcy znowu za nos wodzeni być mogą.

  10. Widzę dość oryginalną nową jakość
    w polskiej polityce. Mianowicie "instrukcje" negocjacyjne, strategie i zamiary negocjacyjne polskiego rządu są omawiane przez medialny mainstream. To jest chyba zjawisko bez precedensu na świecie. Takie kwestie są a przynajmniej być powinny poufne i ujawniać je można gdy ujawnienie nie zaszkodzi. No ale w Polsce poufnych tematów nie ma skoro potrafimy narażać życie naszych agentów publikując raporty nt. WSI itp.
    Całe zamieszanie z "kandydaturą" Sikorskiego jest przejawem braku profesjonalizmu polskiego prezydenta i rządu. Lub sprawa ma drugie dno o którym nie wiem.
    Kwestia rozgrywania tego kandydowania między prezydentem i premierem to już trzecie dno. A może być również tak że nasza naiwność jest bezdenna.

    Wracając do "instrukcji" cytowanej przez media i przez Kurkę to jest ona w moim odczuciu poprawna. Wyrażona jest warunkowo, bo sytuacja zmieniała się dynamicznie i zapewne nie udało się (albo nie próbowano) upewnić co do ostatecznego stanowiska Turcji i innych krajów. Pewnie bym sam lepszej instrukcji nie napisał i trudno jest mi wyobrazić sobie lepszą. Owszem mogę sobie wyobrazić lepsze przygotowanie w fazie przygotowań do szczytu NATO. Przygotowań rozpoczętych rok, czy dwa  wcześniej. Rozpoczęcie targów, boć to zawsze targi z kluczowymi decydentami. Ale poślizgnęła się nóżka w Stanach. Poślizgnęła się nóżka w Niemczech. Zagraliśmy na nosie Sarkozemu. Putinowi. I się sprawa rypła.
    Oczywiście to zgadywanie. Niemniej wszystkie zarzuty Matki w stosunku do "instrukcji" są niesłuszne. Natomiast odczucie nt. negocjacji, wystawiania kandydatur mam takie samo jak Matka. Ale to jest odczucie. Diabli wiedzą jak się sprawa zakończy i o co tak na prawdę chodzi.
    Teza Matki o odstrzeleniu kontrkandydatów do prezydentury tj. Sikorskiego i Cimoszewicza nie trzyma się kupy. Bo skoro im się nie uda to nadal zostają na rynku lolalnym. Czy stracili/stracą twarz przed wyborcami po nieudanych zakusach na stanowiska paneuropejskie? Chyba jednak nie. Choć PR mediów może być negatywny i wyborcy znowu za nos wodzeni być mogą.

  11. Ja Hrabini
    Excuse me ,że dzisia wyjontkowu na temat zapodam jedno zagadnienie
    które ja zasłyszałła z drugi giemby.

    Moj znakomy uczony i podhrabek zresztom ,Pedel-Pedelski ,opowiadał był jak
    na jegu Alma Mater kontroly byli nasłali.
    Przyjechł taki Pan co akuratno si na wszyskim znał od Żakowstwa po wielkich
    Uczonych. Wygrzebał był w starych annałach że nijaki Marconi wynajszyd był Radiu i równu snim też taki samy radiu "Pionier" zrobił Ruski prof Popow .
    Wzioł był lupy i dojrzał że Popow został skreślony a na nowo zostało napisane      że to radiu wynajszed Uczony z Popowa , Polak ze krwi i kości !

  12. Ja Hrabini
    Excuse me ,że dzisia wyjontkowu na temat zapodam jedno zagadnienie
    które ja zasłyszałła z drugi giemby.

    Moj znakomy uczony i podhrabek zresztom ,Pedel-Pedelski ,opowiadał był jak
    na jegu Alma Mater kontroly byli nasłali.
    Przyjechł taki Pan co akuratno si na wszyskim znał od Żakowstwa po wielkich
    Uczonych. Wygrzebał był w starych annałach że nijaki Marconi wynajszyd był Radiu i równu snim też taki samy radiu "Pionier" zrobił Ruski prof Popow .
    Wzioł był lupy i dojrzał że Popow został skreślony a na nowo zostało napisane      że to radiu wynajszed Uczony z Popowa , Polak ze krwi i kości !

  13. Jak
    Kwaśniewski, ze swoją filipińską przypadłością goleni, ma gdziekolwiek za granicą jakiekolwiek polityczne szanse, to Kaczyński jest znakomitym cyrkowcem a Tusk subtelnym lirykiem.

    Jak wyrolowanie Cimoszewicza za granicę nie było politycznym majstersztykiem, to eseldowska lewica ma świetlaną, polityczną przyszłość a Napieralski będzie następcą Kaczyńskiego na warszawskim tronie.

    Jak Kaczyńscy nie są teraz, dzięki zręcznej polityce Tuska, w politycznym odwrocie i cokolwiek się stanie nie zostanie im na minus przypisane, to podpalona przez talibów Wisła płonie właśnie w Klewkach.

    • Wpadki Kwaśniewskiego w
      Wpadki Kwaśniewskiego w świecie nie istnieją. Uważasz, że na przykład rumuński, albo japoński polityk się nie upił. Jednego nawet pokazywali. Potrafisz wymienić jego nazwisko. To mity z tą jamajską prasą, Europa ma w dupie, to czy Kwaśniewski pije, wystraszyli się antyrosyjskiego Sikorskiego, Kwaśniewskiego pijanego czy nie łyknęliby szybciej.

      Wyrolowanie Cimoszewicza nie było żadnym majstersztykiem, to prosta robota, Cimoszewicz ma dość, a ten szeroki font co go wysyłał woli chuchać na zimne.

      Nie wiem gdzie Ty tu widzisz zręczną politykę Tuska, nawet Miller jest po stronie Kaczyńskiego, a pismaki krzyczą, że jeden wart drugiego. Metafory banalne, uzasadnienie marne.

      • Nie wiedziałem, że
        jakieś metafory zastosowałem. No, no. Może jeszcze po francusku?

        To, że się politycy upijają bez mojej wiedzy nie jest dowodem na to, że ostentacyjnych alkoholików się mianuje na odpowiedzialne, miedzynarodowe funkcje. Nawet w Pcimiu na stanowisku mistrza w koziej kuźni by teraz z takim uważali. Uwaga! Chyba metafora.

        Nie wiem, czy Cimoszewicza było trudno wyrolować ale za miraż zagranicznej fuchy pozbawił lewicę jedności. Trzeba na to było wpaść i to zrobić. A to jest właśnie polityka.

        To, że Miller stanął po stronie Kaczyńskiego jest kolejnym sukcesem politycznym Tuska. Przyznaję, to raczej szczęśliwy przypadek. Chyba, że sukcesem PiSu jest odnawiana koalicja z Samoobroną, to wtedy tak. Kolejne pojednanie znowu pokłóconych, dawnych przyjaciół zawsze jest ich sukcesem. Cholera – znowu metafora?

        A co z rejteradą Kaczyńskich? To nie była metafora.

        • Nie wiem co Cię tak
          Nie wiem co Cię tak zdenerwowało i dlaczego akurat metafora. Nic w tym złego, normalna rzecz w pisowni i mowie, sam nagminnie używam. Można oczywiście uważać co się chce, nawet to, że wybuch silnika Kubicy jest porażką Kaczyńskiego, albo wypowiedź Milera krytyczna wobec Tuska, sukcesem Tuska. Wszystko można, w każdym razie ja nie zamierzam tego cenzurować, a i komisje Tuska ostatnio się wycofują w z kontrolowania słowa. Ostentacyjny alkoholik Jelcyn trząsł światem i świat wiedział, że pije. O Kwaśniewskim świat nic nie wie, poza tym, że nie wkurzał Ruskich i to była szansa Kwaśniewskiego. Jeżeli zaś chodzi o to, co ja o Kwaśniewskim myślę, to podpisuję się pod Twoimi metaforami.

          • Przepraszam
            ale się raczej nie denerwuję. Czasem z siebie i bliźnich pokpiwam.

            Myślę jednak, że istnieje mocniejszy związek zdarzeń, które podałem jako przykład, z obecną kaczą i postkomunistyczną rejteradą niż wybuch w kubicowym gaźniku.

            W ogóle, to twierdzenie, że sukces przeciwnika jest dziełem przypadku a klęska protegowanego spowodowana perfidią pogody, zmiennością cyklistów i może nikczemnością sprzedajnych mediów, jest najkrótszą drogą do bardzo przykrego zdziwienia. Tu raczej protegowany się okazuje niedołęgą a jego przeciwnik graczem.

          • Związek zdarzeń podlega
            Związek zdarzeń podlega interpretacjom. Jeśli patrzeć na wybuch silnika w “beemce” Kubicy przez pryzmat gaźnika, którego tam nie było, to można też widzieć w kompromitacji Tuska, polityczny majstersztyk. Nie znam się na wszystkim, ale jeśli jedynym sukcesem Tuska ma być to, że poustawiał kilku kmiotków na lokalnym podwórku i kolejny raz dokopał Kaczorowi (ja tak nie uważam), to jest to polityk prowincjonalny o zasięgu lokalnym, bo na arenie międzynarodowej na pewno się skompromitował.

          • Może
            Ale na razie Tusk ma za granicą same sukcesy.
            Przypadkiem, oczywista oczywistość.

            Odmawiają mu tego ci, którzy nie wierzą, że połączenia gaźnika z cylindrem podniosło moc współczesnych silników iskrowych.

          • Zgoda. Tusk zatrzymał się na
            Zgoda. Tusk zatrzymał się na tym, że gaźnik połączony z cylindrem daje moc silnikowi, ale to była polityczna rewolucja jakieś 60 lat temu. Od kilkudziesięciu lat istnieje wtrysk bezpośredni na początku zwany monowtryskiem, potem wtryskiem wielopunktowym. Nie warto w tym kontekście wspominać o sprężarkach, natomiast na pewno Tusk słyszał o turbince Kowalskiego, tyle, że na podrasowanym “Maluchu” to my Europy nie dogonimy.

  14. Jak
    Kwaśniewski, ze swoją filipińską przypadłością goleni, ma gdziekolwiek za granicą jakiekolwiek polityczne szanse, to Kaczyński jest znakomitym cyrkowcem a Tusk subtelnym lirykiem.

    Jak wyrolowanie Cimoszewicza za granicę nie było politycznym majstersztykiem, to eseldowska lewica ma świetlaną, polityczną przyszłość a Napieralski będzie następcą Kaczyńskiego na warszawskim tronie.

    Jak Kaczyńscy nie są teraz, dzięki zręcznej polityce Tuska, w politycznym odwrocie i cokolwiek się stanie nie zostanie im na minus przypisane, to podpalona przez talibów Wisła płonie właśnie w Klewkach.

    • Wpadki Kwaśniewskiego w
      Wpadki Kwaśniewskiego w świecie nie istnieją. Uważasz, że na przykład rumuński, albo japoński polityk się nie upił. Jednego nawet pokazywali. Potrafisz wymienić jego nazwisko. To mity z tą jamajską prasą, Europa ma w dupie, to czy Kwaśniewski pije, wystraszyli się antyrosyjskiego Sikorskiego, Kwaśniewskiego pijanego czy nie łyknęliby szybciej.

      Wyrolowanie Cimoszewicza nie było żadnym majstersztykiem, to prosta robota, Cimoszewicz ma dość, a ten szeroki font co go wysyłał woli chuchać na zimne.

      Nie wiem gdzie Ty tu widzisz zręczną politykę Tuska, nawet Miller jest po stronie Kaczyńskiego, a pismaki krzyczą, że jeden wart drugiego. Metafory banalne, uzasadnienie marne.

      • Nie wiedziałem, że
        jakieś metafory zastosowałem. No, no. Może jeszcze po francusku?

        To, że się politycy upijają bez mojej wiedzy nie jest dowodem na to, że ostentacyjnych alkoholików się mianuje na odpowiedzialne, miedzynarodowe funkcje. Nawet w Pcimiu na stanowisku mistrza w koziej kuźni by teraz z takim uważali. Uwaga! Chyba metafora.

        Nie wiem, czy Cimoszewicza było trudno wyrolować ale za miraż zagranicznej fuchy pozbawił lewicę jedności. Trzeba na to było wpaść i to zrobić. A to jest właśnie polityka.

        To, że Miller stanął po stronie Kaczyńskiego jest kolejnym sukcesem politycznym Tuska. Przyznaję, to raczej szczęśliwy przypadek. Chyba, że sukcesem PiSu jest odnawiana koalicja z Samoobroną, to wtedy tak. Kolejne pojednanie znowu pokłóconych, dawnych przyjaciół zawsze jest ich sukcesem. Cholera – znowu metafora?

        A co z rejteradą Kaczyńskich? To nie była metafora.

        • Nie wiem co Cię tak
          Nie wiem co Cię tak zdenerwowało i dlaczego akurat metafora. Nic w tym złego, normalna rzecz w pisowni i mowie, sam nagminnie używam. Można oczywiście uważać co się chce, nawet to, że wybuch silnika Kubicy jest porażką Kaczyńskiego, albo wypowiedź Milera krytyczna wobec Tuska, sukcesem Tuska. Wszystko można, w każdym razie ja nie zamierzam tego cenzurować, a i komisje Tuska ostatnio się wycofują w z kontrolowania słowa. Ostentacyjny alkoholik Jelcyn trząsł światem i świat wiedział, że pije. O Kwaśniewskim świat nic nie wie, poza tym, że nie wkurzał Ruskich i to była szansa Kwaśniewskiego. Jeżeli zaś chodzi o to, co ja o Kwaśniewskim myślę, to podpisuję się pod Twoimi metaforami.

          • Przepraszam
            ale się raczej nie denerwuję. Czasem z siebie i bliźnich pokpiwam.

            Myślę jednak, że istnieje mocniejszy związek zdarzeń, które podałem jako przykład, z obecną kaczą i postkomunistyczną rejteradą niż wybuch w kubicowym gaźniku.

            W ogóle, to twierdzenie, że sukces przeciwnika jest dziełem przypadku a klęska protegowanego spowodowana perfidią pogody, zmiennością cyklistów i może nikczemnością sprzedajnych mediów, jest najkrótszą drogą do bardzo przykrego zdziwienia. Tu raczej protegowany się okazuje niedołęgą a jego przeciwnik graczem.

          • Związek zdarzeń podlega
            Związek zdarzeń podlega interpretacjom. Jeśli patrzeć na wybuch silnika w “beemce” Kubicy przez pryzmat gaźnika, którego tam nie było, to można też widzieć w kompromitacji Tuska, polityczny majstersztyk. Nie znam się na wszystkim, ale jeśli jedynym sukcesem Tuska ma być to, że poustawiał kilku kmiotków na lokalnym podwórku i kolejny raz dokopał Kaczorowi (ja tak nie uważam), to jest to polityk prowincjonalny o zasięgu lokalnym, bo na arenie międzynarodowej na pewno się skompromitował.

          • Może
            Ale na razie Tusk ma za granicą same sukcesy.
            Przypadkiem, oczywista oczywistość.

            Odmawiają mu tego ci, którzy nie wierzą, że połączenia gaźnika z cylindrem podniosło moc współczesnych silników iskrowych.

          • Zgoda. Tusk zatrzymał się na
            Zgoda. Tusk zatrzymał się na tym, że gaźnik połączony z cylindrem daje moc silnikowi, ale to była polityczna rewolucja jakieś 60 lat temu. Od kilkudziesięciu lat istnieje wtrysk bezpośredni na początku zwany monowtryskiem, potem wtryskiem wielopunktowym. Nie warto w tym kontekście wspominać o sprężarkach, natomiast na pewno Tusk słyszał o turbince Kowalskiego, tyle, że na podrasowanym “Maluchu” to my Europy nie dogonimy.

  15. Pismo Kobierackiego
    Ja w sprawie technicznej:
    1) Pismo sporządzone przez urzędnika MSZ datowane jest na 2 kwietnia, tymczasem mowa w nim o kandydaturze Rasmussena (“wysoko sobie cenimy kandydaturę Pana Premiera Rasmussena”), która została zgłoszona 3 kwietnia.
    2) Pod pismem widnieje nazwisko Kobieradzki, podczas, gdy urzędnik MSZ nazywa się Kobieracki:
    http://www.dziennik.pl/polityka/article354952/Oto_co_dostal_Lech_Kaczynski_z_ministerstwa.html
    3) Instrukcja(sugestia?) powinna byc podpisana przez Ministra Spraw Zagranicznych.

  16. Pismo Kobierackiego
    Ja w sprawie technicznej:
    1) Pismo sporządzone przez urzędnika MSZ datowane jest na 2 kwietnia, tymczasem mowa w nim o kandydaturze Rasmussena (“wysoko sobie cenimy kandydaturę Pana Premiera Rasmussena”), która została zgłoszona 3 kwietnia.
    2) Pod pismem widnieje nazwisko Kobieradzki, podczas, gdy urzędnik MSZ nazywa się Kobieracki:
    http://www.dziennik.pl/polityka/article354952/Oto_co_dostal_Lech_Kaczynski_z_ministerstwa.html
    3) Instrukcja(sugestia?) powinna byc podpisana przez Ministra Spraw Zagranicznych.