Reklama

Było już sporo analiz i refleksji powyborczych, pora na anegdoty

Było już sporo analiz i refleksji powyborczych, pora na anegdotyczne relacje z niedzielnych wydarzeń. Szanujący się trener zawsze powtarza kibicom i zawodnikom, że nazwiska nie grają.

Reklama

W przypadku polityki, to powiedzonko w żaden sposób się nie sprawdza. Zagrały nazwiska Wałęsy, Marcinkiewicza chociaż to nie ten Wałęsa i tym bardziej nie ten Marcinkiewicz. Nieco inaczej miała się rzecz ze zmienionymi nazwiskami i imionami niektórych kandydatów, co to ich redakcja nie powtórzy, bo by sobie klawiaturę połamała. W każdym razie wyborcy niestety zapamiętali nazwisko Czarnecki i nie przeszkadzały im belgijsko-angielskie chrzczone imiona.

Dla odmiany nie zapamiętali wyborcy książęcych, bodaj austriackich, nazwisk imienia Róży i zagłosowali na samą Różę. Nie koniec anegdot, najbardziej śmieszne są te anegdoty, które pokazują jaki los sami politycy zgotowali sobie. Mandat z najniższym poparciem dostał poseł PiS i był to zabawny wynik na poziomie 0,6%. Poliglota i gawędziarz Iwiński dostał 10% poparcia i wyleciał za burtę. Na ordynację najbardziej narzeka SLD i jak czytelnik myśli, kto przede wszystkim uchwalał tę ordynację? Nic się czytelnik nie pomylił, oczywiście prawie większość parlamentarna SLD pod wodzą Leszka Milera. Tak czy inaczej wielu twarzy już nie będziemy widzieć, chyba że ta cała wideoportacja zrobi furorę. Redakcja ma jednak nadzieję, że zaraz po tym wynalazku pojawi się na rynku konkurencja z wideodeportacją.

Reklama

4 KOMENTARZE