Reklama

Kolorową prasę w czasie świątecznym zajmowała aranżacja Grobu Pań

Kolorową prasę w czasie świątecznym zajmowała aranżacja Grobu Pańskiego. Temat sam w sobie na czasie, ale nie było to zajmowanie retrospektywne, przez co Grób Pański na „okładkach” portali wyglądał kilka dni jak TU 154M. Nie jestem kolorową prasą i tematy mnie nie wciągają, niemniej chciałbym wyrazić swoje głębokie oburzenie dla tego rodzaju pomysłów. Wydaje mi się, że moje poglądy stabilizują się w okolicach umiarkowanego konserwatyzmu w wersji świeckiej i wolnej gospodarczo, chociaż jest to tylko rys, bo do żadnej doktryny nie czuje się przywiązany. Z takim pakietem poglądów uważam, że instytucje, które rządzą się tradycją na poziomie kilku tysięcy lat, powinny zachowywać się nieco inaczej niż happenerzy uliczni. Tragiczne wydarzenie w Smoleńsku, a potem całe jeszcze bardziej tragiczne „wyjaśnianie” tragedii, ostatecznie mnie przekonało, że coś takiego jak państwo polskie w zasadzie nie istnieje. Przekonało mnie również, że obecna ekipa doprowadziła nieistniejące państwo polskie na skraj nieistnienia. W tych warunkach chciałbym się czymś pocieszyć, chciałbym przynajmniej w coś uwierzyć, ot choćby w to, że Kościół w polskim wydaniu nie będzie się zachowywał jak nieistniejące państwo polskie. Cóż mnie ateusza, może obchodzić kondycja kościoła katolickiego? Wtrącam się w nie swoje sprawy, przed tym się nie obronię, tylko wtrącanie jest efektem kształtowania poglądów, mój umiarkowany konserwatyzm domaga się by tradycja była tradycją, a nie postmodernistycznym cyrkiem. Kościół dla umiarkowanego konserwatysty jest ostatnim miejscem gdzie należy organizować tandetne, postmodernistyczne wystawy, które na dodatek usprawiedliwiają twórców i kontynuatorów nieistniejącego państwa. Happenerska aranżacja Grobu Pańskiego ośmiesza tradycyjny Kościół i czyni z Kościoła coś w rodzaju kobiet biskupów i sakramentu małżeństwa dla „gejów”, ale to dopiero połowa nieszczęścia. W drugiej połowie nieszczęścia jest azyl dla tych, co za Smoleńsk powinni siedzieć. Gdy się przekręca wajchę w tak nieodpowiedzialną stronę, zraża się nawet umiarkowanych konserwatystów, co dopiero konserwatystów w ogóle. Mówiąc brutalnie krótko, takie akcje SZKODZĄ SPRAWIE. Zrozumiałbym gdyby się za to wzięła jakaś amatorska grupa, wówczas proszę bardzo, dziadkom z ludowej republiki nie wytłumaczysz, że to normalny i zdrowy przejaw demokracji, ale nimi nie ma się co przejmować. Gorzej, znacznie gorzej, gdy za takie nieprzemyślane akcje biorą się profesjonaliści i organizują szkodliwe PR-owskie wrzutki, w ostatnim miejscu, jakie mogłoby się do tego nadawać. Jedyny argument na obronę. jaki można by zastosować, to przypominanie o tragedii, do czasu jej wyjaśnienia. Można by, ale nie można, ponieważ czym innym jest przypominanie, a czym innym ośmieszanie i podwójne profanowanie.


Jakby się nie bronić, jakby nie być zaangażowanym, a ja jestem cholernie zaangażowanym i wcale nie uważam, że Smoleńsk jest nudny, to nie da się bez bólu przez rozum i zmysł estetyczny przepuścić podobnej profanacji. Aranżacja Grobu Pańskiego na TU154 jest profanacją dwóch wielkich wydarzeń. Po pierwsze śmierci Chrystusa na krzyżu i nawet dla mnie ateisty, jest to profanacja śmierci człowieka, który umarł, bo był odważnym nonkonformistą. Po drugie profanacją śmierci ofiar katastrofy. O ile jeszcze jakieś rozpaczliwe analogie między Katyniem i Smoleńskiem mają przynajmniej cień logicznego uzasadnienia, o tyle takie akcje zwyczajnie SZKODZĄ SPRAWIE. Co niby artysta miał na myśli? Skojarzenia i interpretacje są dość oczywiste – ofiary katastrofy niczym Chrystus zostały posłane na Golgotę, bo przecież nie w drugą stronę, czyli Chrystusa ukrzyżowanie nie jest lotem zorganizowanym w zbójecki sposób. Wszędzie tam gdzie beznadziejne porządki świeckie, dokładnie bajzel świecki, miesza się z misterium, powstaje niestrawny koktajl profanacji i tandety. Przecież tylko patrzeć jak zaraz głupkowaci publicyści i inni celebryci będą robić jaja z Jezusa Kaczyńskiego, tudzież Lecha Chrystusa i niestety będą mieli do tego gotowca. Poważna instytucja, jaką jest Kościół nie może się zachowywać jak uliczni gówniarze, ośmieszając samą instytucję i niezwykle ważną sprawę, ciągle do wyjaśnienia. Takie numery można sobie robić w galeriach, nie w kościele, na ulicy, nie w nawach. Nie umiem zrozumieć jak do tego doszło, w tak konserwatywnym miejscu, gdzie zmienić cokolwiek, znaczy czekać wieki. Nie podoba mi się dostarczanie na tacy argumentów wszystkim zgranym dowcipnisiom, którzy nie rozumieją, że wyjaśnienie i wyciągnięcie wniosków z katastrofy smoleńskiej, to byłaby największa reforma jaka się w Polsce może przydarzyć.

PS Umiarkowanie konserwatywnie, jak w każdy poniedziałek, żebrze o kliki i równie tradycyjnie przypominam o portalu ITI.

Reklama
Reklama

99 KOMENTARZE

  1. Pełna racja, ale w NORMALNYM państwie
    a w tym, tutaj miejscu, pomiędzy Odrą a Bugiem, próbują mniej lub bardziej groteskowo przypomnieć wszystkim ,,urzędnikom państwowym” ich elementarne powinności.
    Wszystkim mocno zniesmaczonym a nawet zszokowanym, pragnę przypomnieć, że już to kiedyś słyszałem.Żeby się Kościół ,,nie mieszał do polityki”. To było w czasach, kiedy wierzyliśmy święcie, że Wałęsa ma jedno imię – Lech. Wtedy też, znaleźli w kościołach nie tylko bezpieczne schronienie, strawę i, nade wszystko, swobodę wyrażania swoich poglądów, choćby były odległe niczym Antypody od doktryny wiary.Mogą o tym zaświadczyć zarówno pani Hanka GW – od Ducha Świętego, nasyłająca dzisiaj żulię i pałkarzy na swoich współwyznawców, oraz pierwszy dzieciorób kraju – katecheta Komorowski.
    Skojarzenia do tamtych ,,starych dobrych czasów” naszły mnie w trakcie kościelnego właśnie pokazu filmu ,,Mgła”, kiedy w pierwszych ławach (najbliżej ekranu) siedzieli grzecznie i bez pochrząkiwania powiatowi notable z PO, a tuż za nimi kwiat SLD. Nikt nie wyszedł przed końcem.
    Najśmieszniejsze w tym wszystkim, że mamy nie tylko ,,wolny kraj” ale również supernowoczesne kina 3D THX.

    • Ja to wszystko rozumiem,
      Ja to wszystko rozumiem, nawet się podłamałem ostatnim wyścigowym szczurem, czyli Stasiukiem, który postanowił przebić metaforą pozostałych wielkich i poleciał Neronem. Niemniej jakby na to nie patrzeć, nie da się RACJONALNIE, a tylko to mnie interesuje, wyjaśniać tragedii Polski, tylko roboczo nazywanej smoleńską, przy takich wygłupach. Monstrancja za sterami i Chrystus w salonce, to dla mnie wsadzanie flag w psie kupy. Nie można obsrywać jednego, by oczyścić drugie. I jak powiadam, a jak widzę trudno to zrozumieć, nie jestem przecież wierny, tylko poganin. Chrystus w Tupolewie jest dla mnie równie idiotyczny jak Neron Stasiuka i faszyzm Bratkowskiego. Szanujmy wielkości, nie róbmy z wielkości cepów i właśnie po to, żeby osiągnąć ważne cele.

      • Nie będziemy ,,międlić tego tematu”
        ,,społeczeństwo jest zmęczone Smoleńskiem” , ,,polskie śledztwo idzie sprawnie” (bez podstawowych dowodów). Więc ktoś musi wykrzyczeć – chcemy prawdy! Albo potrzasnąć trochę sytymi i zobojętniałymi mieszczanami. I zamiast poniemieckich figurek wstawić do grobu Chrystusa kawałek samolotu.
        Bo jeżeli nie oni – to kto?
        ,,Takich” gazet nikt nie czyta.

        • Krzyczeć trzeba, tylko nie
          Krzyczeć trzeba, tylko nie tak. Taką bronią naprawdę łatwo można się odwinąć, napisałem w jaki sposób. Zatem co to za broń? Kij samobij na dwa końce. Żenująca historia, naprawdę i wcale nie taka sama jak krzyż przed pałacem, zupełnie inna. Tam jest miejsce na happening, ulica jest spontaniczna, w kościele to już wyrachowanie. Ktoś porachował i się przeliczył, jak na mój gust.

  2. Pełna racja, ale w NORMALNYM państwie
    a w tym, tutaj miejscu, pomiędzy Odrą a Bugiem, próbują mniej lub bardziej groteskowo przypomnieć wszystkim ,,urzędnikom państwowym” ich elementarne powinności.
    Wszystkim mocno zniesmaczonym a nawet zszokowanym, pragnę przypomnieć, że już to kiedyś słyszałem.Żeby się Kościół ,,nie mieszał do polityki”. To było w czasach, kiedy wierzyliśmy święcie, że Wałęsa ma jedno imię – Lech. Wtedy też, znaleźli w kościołach nie tylko bezpieczne schronienie, strawę i, nade wszystko, swobodę wyrażania swoich poglądów, choćby były odległe niczym Antypody od doktryny wiary.Mogą o tym zaświadczyć zarówno pani Hanka GW – od Ducha Świętego, nasyłająca dzisiaj żulię i pałkarzy na swoich współwyznawców, oraz pierwszy dzieciorób kraju – katecheta Komorowski.
    Skojarzenia do tamtych ,,starych dobrych czasów” naszły mnie w trakcie kościelnego właśnie pokazu filmu ,,Mgła”, kiedy w pierwszych ławach (najbliżej ekranu) siedzieli grzecznie i bez pochrząkiwania powiatowi notable z PO, a tuż za nimi kwiat SLD. Nikt nie wyszedł przed końcem.
    Najśmieszniejsze w tym wszystkim, że mamy nie tylko ,,wolny kraj” ale również supernowoczesne kina 3D THX.

    • Ja to wszystko rozumiem,
      Ja to wszystko rozumiem, nawet się podłamałem ostatnim wyścigowym szczurem, czyli Stasiukiem, który postanowił przebić metaforą pozostałych wielkich i poleciał Neronem. Niemniej jakby na to nie patrzeć, nie da się RACJONALNIE, a tylko to mnie interesuje, wyjaśniać tragedii Polski, tylko roboczo nazywanej smoleńską, przy takich wygłupach. Monstrancja za sterami i Chrystus w salonce, to dla mnie wsadzanie flag w psie kupy. Nie można obsrywać jednego, by oczyścić drugie. I jak powiadam, a jak widzę trudno to zrozumieć, nie jestem przecież wierny, tylko poganin. Chrystus w Tupolewie jest dla mnie równie idiotyczny jak Neron Stasiuka i faszyzm Bratkowskiego. Szanujmy wielkości, nie róbmy z wielkości cepów i właśnie po to, żeby osiągnąć ważne cele.

      • Nie będziemy ,,międlić tego tematu”
        ,,społeczeństwo jest zmęczone Smoleńskiem” , ,,polskie śledztwo idzie sprawnie” (bez podstawowych dowodów). Więc ktoś musi wykrzyczeć – chcemy prawdy! Albo potrzasnąć trochę sytymi i zobojętniałymi mieszczanami. I zamiast poniemieckich figurek wstawić do grobu Chrystusa kawałek samolotu.
        Bo jeżeli nie oni – to kto?
        ,,Takich” gazet nikt nie czyta.

        • Krzyczeć trzeba, tylko nie
          Krzyczeć trzeba, tylko nie tak. Taką bronią naprawdę łatwo można się odwinąć, napisałem w jaki sposób. Zatem co to za broń? Kij samobij na dwa końce. Żenująca historia, naprawdę i wcale nie taka sama jak krzyż przed pałacem, zupełnie inna. Tam jest miejsce na happening, ulica jest spontaniczna, w kościele to już wyrachowanie. Ktoś porachował i się przeliczył, jak na mój gust.

  3. Pełna racja, ale w NORMALNYM państwie
    a w tym, tutaj miejscu, pomiędzy Odrą a Bugiem, próbują mniej lub bardziej groteskowo przypomnieć wszystkim ,,urzędnikom państwowym” ich elementarne powinności.
    Wszystkim mocno zniesmaczonym a nawet zszokowanym, pragnę przypomnieć, że już to kiedyś słyszałem.Żeby się Kościół ,,nie mieszał do polityki”. To było w czasach, kiedy wierzyliśmy święcie, że Wałęsa ma jedno imię – Lech. Wtedy też, znaleźli w kościołach nie tylko bezpieczne schronienie, strawę i, nade wszystko, swobodę wyrażania swoich poglądów, choćby były odległe niczym Antypody od doktryny wiary.Mogą o tym zaświadczyć zarówno pani Hanka GW – od Ducha Świętego, nasyłająca dzisiaj żulię i pałkarzy na swoich współwyznawców, oraz pierwszy dzieciorób kraju – katecheta Komorowski.
    Skojarzenia do tamtych ,,starych dobrych czasów” naszły mnie w trakcie kościelnego właśnie pokazu filmu ,,Mgła”, kiedy w pierwszych ławach (najbliżej ekranu) siedzieli grzecznie i bez pochrząkiwania powiatowi notable z PO, a tuż za nimi kwiat SLD. Nikt nie wyszedł przed końcem.
    Najśmieszniejsze w tym wszystkim, że mamy nie tylko ,,wolny kraj” ale również supernowoczesne kina 3D THX.

    • Ja to wszystko rozumiem,
      Ja to wszystko rozumiem, nawet się podłamałem ostatnim wyścigowym szczurem, czyli Stasiukiem, który postanowił przebić metaforą pozostałych wielkich i poleciał Neronem. Niemniej jakby na to nie patrzeć, nie da się RACJONALNIE, a tylko to mnie interesuje, wyjaśniać tragedii Polski, tylko roboczo nazywanej smoleńską, przy takich wygłupach. Monstrancja za sterami i Chrystus w salonce, to dla mnie wsadzanie flag w psie kupy. Nie można obsrywać jednego, by oczyścić drugie. I jak powiadam, a jak widzę trudno to zrozumieć, nie jestem przecież wierny, tylko poganin. Chrystus w Tupolewie jest dla mnie równie idiotyczny jak Neron Stasiuka i faszyzm Bratkowskiego. Szanujmy wielkości, nie róbmy z wielkości cepów i właśnie po to, żeby osiągnąć ważne cele.

      • Nie będziemy ,,międlić tego tematu”
        ,,społeczeństwo jest zmęczone Smoleńskiem” , ,,polskie śledztwo idzie sprawnie” (bez podstawowych dowodów). Więc ktoś musi wykrzyczeć – chcemy prawdy! Albo potrzasnąć trochę sytymi i zobojętniałymi mieszczanami. I zamiast poniemieckich figurek wstawić do grobu Chrystusa kawałek samolotu.
        Bo jeżeli nie oni – to kto?
        ,,Takich” gazet nikt nie czyta.

        • Krzyczeć trzeba, tylko nie
          Krzyczeć trzeba, tylko nie tak. Taką bronią naprawdę łatwo można się odwinąć, napisałem w jaki sposób. Zatem co to za broń? Kij samobij na dwa końce. Żenująca historia, naprawdę i wcale nie taka sama jak krzyż przed pałacem, zupełnie inna. Tam jest miejsce na happening, ulica jest spontaniczna, w kościele to już wyrachowanie. Ktoś porachował i się przeliczył, jak na mój gust.

  4. Nie rozumiem
    Bo chyba niekonsekwentny(a) jesteś.
    Skoro się od Kościoła dystansujesz, to dlaczego oceniasz pomysły jego sług?
    To po pierwsze, a po drugie:
    Ja wierząca jestem i też umiarkowana konserwatystka, ale uważam, że pomysły na Grób Pański powinny nawiązywać do współczesnych nam wydarzeń.
    Drastyczne wydarzenia zawsze wywołują w ludziach refleksje – zmuszają do chociaż chwili zastanowienia.
    A w tym przypadku, do zastanowienia się, do czego może doprowadzić, lub przez kogo może zostać wykorzystane zacietrzewienie ludzi.
    Należących do jednego narodu.

    • Jeśli chodzi o pierwszą
      Jeśli chodzi o pierwszą wątpliwość, wydaje mi się, że uzasadniłem swoją ocenę. Zależy mi na wyjaśnieniu katastrofy i nie zależy na katastrofie Kościoła. Pierwsze jest dla mnie największą reformą Polski, o ile wyjaśnienie rozumieć jako wyciągnięcie wniosków i ozdrowienie skrajnych patologii, drugie jest gwarancją jako takiego ładu społecznego. Cóż w tym niezrozumiałego, że mogę nie wierzyć w tak zwaną naukę Kościoła i jednocześnie doceniać jej pozytywne aspekty. Nie jestem bojownikiem ateizmu, to mój indywidualny wybór, religia jako taka jest nie tylko potrzebna, ale wręcz niezbędna dal świętego społecznego ładu. Mnie się nie to w tej aranżacji nie podoba, że Kościół robi sobie co chce i mnie spoza kościoła nic do tego. Mnie się nie podoba postmodernizm w świętym miejscu konserwatyzmu i “niesłużenie” sprawie. To kwestia estetyki i racjonalizmu, nie wiary.

        • Na pewno inaczej pojmujemy
          Na pewno inaczej pojmujemy konserwatyzm. Przy całym szacunku dla chrześcijaństwa i wartości narodowych, konserwatyzm jest pojęciem nadrzędnym. Jednym z najbardziej konserwatywnych krajów jest Japonia, gdzie chrześcijaństwo praktycznie nie istnieje. Drugim jest Izrael, o którym chyba szerzej nie muszę się rozwodzić. W Tybecie do bólu konserwatywnym, Dalajlama jest jakby to powiedzieć… marksizującym przywódcą. Tuż nad progiem moich wejściowych drzwi wisi krucyfiks, nie ja go powiesiłem, a radość i wiarę z tego, że on tam wisi czerpią najważniejsze dla mnie Osoby i tak pojmuję konserwatyzm. Środki wyrazu? Jedną z najbardziej histerycznych reakcji chrześcijańskich konserwatystów jakie obserwowałem, to reakcja na rozpięte na krzyżu genitalia, autorstwa Nieznalskiej. Wiem na czym zależało artystce, ale przypadkiem i poza własną wolą zrobiła dzieło sztuki. Wcale nie znaczy, że konserwatywnie podchodzę do środków wyrazu, chodzi tylko o to, że wolę Kaplicę Sykstyńską niż Grób Pański w Rumi, a kaplica w swoim czasie wywołała większy szok niż tupolew.

          • Naprawdę wiesz?
            O co chodziło Nieznalskiej?
            To podziel się swoją wiedzą, bo dla mnie to była kompletnie bezwartościowa instalacja, nastawiona na wywołanie skandalu i przy okazji rozpoznanie nazwiska autorki, na czym jej najbardziej zależało. A w związku z tym, że męskie genitalia kojarzą się w naszej kulturze z najgorszymi obelgami, których, jeśli pozwolisz, cytować nie będę – rozumiem oburzenie z powodu takiej profanacji.
            A co do tego konserwatyzmu:
            ja napisałam, że dla mnie jest to trwanie przy wartościach chrześcijańskich, ale rozumiem, że dla Japończyka będzie to trwanie przy wartościach jego religii, dla Żyda również – TO OCZYWISTE.

          • Najprawdopodobniej
            Najprawdopodobniej Nieznalskiej chodziło dokładnie o to, o czym piszesz. Co nie znaczy, że tej instalacji nie można odbierać znacznie głębiej. Jeśli skojarzysz męskie genitalia z ch..m, ku..m i połączysz to z krzyżem, to rzeczywiście efekt jest prymitywny. Ale jeśli skojarzysz męskie genitalia z bólem męskim, czyli wiecznym udowadnianiem swojej męskości, jurności, ambicjami z gruntu prymitywnymi, bo fizycznymi, żeby nie powiedzieć fizjologicznymi, to wierz mi, że nie ma większego krzyża dla faceta. Powtórzę i podkreślę, PRZYPADKIEM Nieznalskiej wyszło dzieło sztuki, a intencje i inspiracje najprawdopodobniej miała takie jak piszesz.

          • No cóż,
            Nie będę podejmować dyskusji na tym polu – nie jestem mężczyzną i do głowy by mi nie przyszło, że udowadnianie męskości należy kojarzyć z tym właśnie…..
            Hm…
            No dobra, przejdźmy do tematu Grobu Pańskiego.
            Przeczytałam Twoją odpowiedź dla “Ojca_milicjanta”.
            Napisałeś:
            “Chrystus w Tupolewie jest dla mnie równie idiotyczny jak Neron Stasiuka i faszyzm Bratkowskiego. Szanujmy wielkości, nie róbmy z wielkości cepów i właśnie po to, żeby osiągnąć ważne cele. ”
            Przecież Chrystus identyfikował się właśnie z “najmniejszymi z najmniejszych”: “Cokolwiek uczyniliście jednemu z najmniejszych moich braci, mnie uczyniliście …” Dlatego mnie nie razi jego obecność w tupolewie, czy “maluchu”,czy w kopalni, albo stoczni- powiem wręcz: On jest jak najbardziej na miejscu tam, gdzie skrzywdzono (śmiertelnie) człowieka.

          • A nie uważasz, że tak szeroka
            A nie uważasz, że tak szeroka interpretacja doprowadzi do zupełnie innych instalacji? Ot choćby biskup Pieronek zrobi szopkę z prześladowanym dzieciątkiem Bolek, a za Judasza będzie robił Gontarczyk. Rozumiem tę desperację, bo tak to trzeba nazwać, żeby pokonać podłość (Smoleńsk), bo tak to trzeba nazwać. Pytam tyko, czy mieszaniem tak poważnych porządków można uzyskać cokolwiek, czy tylko ośmieszyć powagi? W moim przekonaniu można tylko ośmieszyć. Monstrancja za sterami? Chrystus w kokpicie? Nie lepiej zostawić Chrystusa w konserwatywnej ikonografii, zamiast robić z Chrystusa “dowód” w sprawie? Chyba warto obronić dwie wartości, zamiast profanować obie?

          • Szczerze?
            Powiem tak:
            Bolek najpierw musiałby tragicznie zginąć, zaszczuty, czy też zdradziecko zamordowany.
            I gdyby Pieronek, pardon, biskup Pieronek zrobił na takiej kanwie Grób Pański, to ja osobiście zastanowiłabym się nad “krzyżem Bolka”, nad sytuacją, która doprowadziła do tragedii.

          • Zginąć? Czy umrzeć za sprawę?
            Zginąć? Czy umrzeć za sprawę? Obawiam się, że to drugie i za chwilę pan Wajda z panem Głowackim dokładnie taką szopkę zmontują. Chrystus umarł za sprawę, ta sprawa nie ma nic wspólnego z naszymi sprawami. Szkoda wyjątkowych historii na uniwersalne przesłania. Pewnie, że szczerze. Mnie, ateiście, takie szopki ranią może nie uczucia, ale zmysły i cele.

  5. Nie rozumiem
    Bo chyba niekonsekwentny(a) jesteś.
    Skoro się od Kościoła dystansujesz, to dlaczego oceniasz pomysły jego sług?
    To po pierwsze, a po drugie:
    Ja wierząca jestem i też umiarkowana konserwatystka, ale uważam, że pomysły na Grób Pański powinny nawiązywać do współczesnych nam wydarzeń.
    Drastyczne wydarzenia zawsze wywołują w ludziach refleksje – zmuszają do chociaż chwili zastanowienia.
    A w tym przypadku, do zastanowienia się, do czego może doprowadzić, lub przez kogo może zostać wykorzystane zacietrzewienie ludzi.
    Należących do jednego narodu.

    • Jeśli chodzi o pierwszą
      Jeśli chodzi o pierwszą wątpliwość, wydaje mi się, że uzasadniłem swoją ocenę. Zależy mi na wyjaśnieniu katastrofy i nie zależy na katastrofie Kościoła. Pierwsze jest dla mnie największą reformą Polski, o ile wyjaśnienie rozumieć jako wyciągnięcie wniosków i ozdrowienie skrajnych patologii, drugie jest gwarancją jako takiego ładu społecznego. Cóż w tym niezrozumiałego, że mogę nie wierzyć w tak zwaną naukę Kościoła i jednocześnie doceniać jej pozytywne aspekty. Nie jestem bojownikiem ateizmu, to mój indywidualny wybór, religia jako taka jest nie tylko potrzebna, ale wręcz niezbędna dal świętego społecznego ładu. Mnie się nie to w tej aranżacji nie podoba, że Kościół robi sobie co chce i mnie spoza kościoła nic do tego. Mnie się nie podoba postmodernizm w świętym miejscu konserwatyzmu i “niesłużenie” sprawie. To kwestia estetyki i racjonalizmu, nie wiary.

        • Na pewno inaczej pojmujemy
          Na pewno inaczej pojmujemy konserwatyzm. Przy całym szacunku dla chrześcijaństwa i wartości narodowych, konserwatyzm jest pojęciem nadrzędnym. Jednym z najbardziej konserwatywnych krajów jest Japonia, gdzie chrześcijaństwo praktycznie nie istnieje. Drugim jest Izrael, o którym chyba szerzej nie muszę się rozwodzić. W Tybecie do bólu konserwatywnym, Dalajlama jest jakby to powiedzieć… marksizującym przywódcą. Tuż nad progiem moich wejściowych drzwi wisi krucyfiks, nie ja go powiesiłem, a radość i wiarę z tego, że on tam wisi czerpią najważniejsze dla mnie Osoby i tak pojmuję konserwatyzm. Środki wyrazu? Jedną z najbardziej histerycznych reakcji chrześcijańskich konserwatystów jakie obserwowałem, to reakcja na rozpięte na krzyżu genitalia, autorstwa Nieznalskiej. Wiem na czym zależało artystce, ale przypadkiem i poza własną wolą zrobiła dzieło sztuki. Wcale nie znaczy, że konserwatywnie podchodzę do środków wyrazu, chodzi tylko o to, że wolę Kaplicę Sykstyńską niż Grób Pański w Rumi, a kaplica w swoim czasie wywołała większy szok niż tupolew.

          • Naprawdę wiesz?
            O co chodziło Nieznalskiej?
            To podziel się swoją wiedzą, bo dla mnie to była kompletnie bezwartościowa instalacja, nastawiona na wywołanie skandalu i przy okazji rozpoznanie nazwiska autorki, na czym jej najbardziej zależało. A w związku z tym, że męskie genitalia kojarzą się w naszej kulturze z najgorszymi obelgami, których, jeśli pozwolisz, cytować nie będę – rozumiem oburzenie z powodu takiej profanacji.
            A co do tego konserwatyzmu:
            ja napisałam, że dla mnie jest to trwanie przy wartościach chrześcijańskich, ale rozumiem, że dla Japończyka będzie to trwanie przy wartościach jego religii, dla Żyda również – TO OCZYWISTE.

          • Najprawdopodobniej
            Najprawdopodobniej Nieznalskiej chodziło dokładnie o to, o czym piszesz. Co nie znaczy, że tej instalacji nie można odbierać znacznie głębiej. Jeśli skojarzysz męskie genitalia z ch..m, ku..m i połączysz to z krzyżem, to rzeczywiście efekt jest prymitywny. Ale jeśli skojarzysz męskie genitalia z bólem męskim, czyli wiecznym udowadnianiem swojej męskości, jurności, ambicjami z gruntu prymitywnymi, bo fizycznymi, żeby nie powiedzieć fizjologicznymi, to wierz mi, że nie ma większego krzyża dla faceta. Powtórzę i podkreślę, PRZYPADKIEM Nieznalskiej wyszło dzieło sztuki, a intencje i inspiracje najprawdopodobniej miała takie jak piszesz.

          • No cóż,
            Nie będę podejmować dyskusji na tym polu – nie jestem mężczyzną i do głowy by mi nie przyszło, że udowadnianie męskości należy kojarzyć z tym właśnie…..
            Hm…
            No dobra, przejdźmy do tematu Grobu Pańskiego.
            Przeczytałam Twoją odpowiedź dla “Ojca_milicjanta”.
            Napisałeś:
            “Chrystus w Tupolewie jest dla mnie równie idiotyczny jak Neron Stasiuka i faszyzm Bratkowskiego. Szanujmy wielkości, nie róbmy z wielkości cepów i właśnie po to, żeby osiągnąć ważne cele. ”
            Przecież Chrystus identyfikował się właśnie z “najmniejszymi z najmniejszych”: “Cokolwiek uczyniliście jednemu z najmniejszych moich braci, mnie uczyniliście …” Dlatego mnie nie razi jego obecność w tupolewie, czy “maluchu”,czy w kopalni, albo stoczni- powiem wręcz: On jest jak najbardziej na miejscu tam, gdzie skrzywdzono (śmiertelnie) człowieka.

          • A nie uważasz, że tak szeroka
            A nie uważasz, że tak szeroka interpretacja doprowadzi do zupełnie innych instalacji? Ot choćby biskup Pieronek zrobi szopkę z prześladowanym dzieciątkiem Bolek, a za Judasza będzie robił Gontarczyk. Rozumiem tę desperację, bo tak to trzeba nazwać, żeby pokonać podłość (Smoleńsk), bo tak to trzeba nazwać. Pytam tyko, czy mieszaniem tak poważnych porządków można uzyskać cokolwiek, czy tylko ośmieszyć powagi? W moim przekonaniu można tylko ośmieszyć. Monstrancja za sterami? Chrystus w kokpicie? Nie lepiej zostawić Chrystusa w konserwatywnej ikonografii, zamiast robić z Chrystusa “dowód” w sprawie? Chyba warto obronić dwie wartości, zamiast profanować obie?

          • Szczerze?
            Powiem tak:
            Bolek najpierw musiałby tragicznie zginąć, zaszczuty, czy też zdradziecko zamordowany.
            I gdyby Pieronek, pardon, biskup Pieronek zrobił na takiej kanwie Grób Pański, to ja osobiście zastanowiłabym się nad “krzyżem Bolka”, nad sytuacją, która doprowadziła do tragedii.

          • Zginąć? Czy umrzeć za sprawę?
            Zginąć? Czy umrzeć za sprawę? Obawiam się, że to drugie i za chwilę pan Wajda z panem Głowackim dokładnie taką szopkę zmontują. Chrystus umarł za sprawę, ta sprawa nie ma nic wspólnego z naszymi sprawami. Szkoda wyjątkowych historii na uniwersalne przesłania. Pewnie, że szczerze. Mnie, ateiście, takie szopki ranią może nie uczucia, ale zmysły i cele.

  6. Nie rozumiem
    Bo chyba niekonsekwentny(a) jesteś.
    Skoro się od Kościoła dystansujesz, to dlaczego oceniasz pomysły jego sług?
    To po pierwsze, a po drugie:
    Ja wierząca jestem i też umiarkowana konserwatystka, ale uważam, że pomysły na Grób Pański powinny nawiązywać do współczesnych nam wydarzeń.
    Drastyczne wydarzenia zawsze wywołują w ludziach refleksje – zmuszają do chociaż chwili zastanowienia.
    A w tym przypadku, do zastanowienia się, do czego może doprowadzić, lub przez kogo może zostać wykorzystane zacietrzewienie ludzi.
    Należących do jednego narodu.

    • Jeśli chodzi o pierwszą
      Jeśli chodzi o pierwszą wątpliwość, wydaje mi się, że uzasadniłem swoją ocenę. Zależy mi na wyjaśnieniu katastrofy i nie zależy na katastrofie Kościoła. Pierwsze jest dla mnie największą reformą Polski, o ile wyjaśnienie rozumieć jako wyciągnięcie wniosków i ozdrowienie skrajnych patologii, drugie jest gwarancją jako takiego ładu społecznego. Cóż w tym niezrozumiałego, że mogę nie wierzyć w tak zwaną naukę Kościoła i jednocześnie doceniać jej pozytywne aspekty. Nie jestem bojownikiem ateizmu, to mój indywidualny wybór, religia jako taka jest nie tylko potrzebna, ale wręcz niezbędna dal świętego społecznego ładu. Mnie się nie to w tej aranżacji nie podoba, że Kościół robi sobie co chce i mnie spoza kościoła nic do tego. Mnie się nie podoba postmodernizm w świętym miejscu konserwatyzmu i “niesłużenie” sprawie. To kwestia estetyki i racjonalizmu, nie wiary.

        • Na pewno inaczej pojmujemy
          Na pewno inaczej pojmujemy konserwatyzm. Przy całym szacunku dla chrześcijaństwa i wartości narodowych, konserwatyzm jest pojęciem nadrzędnym. Jednym z najbardziej konserwatywnych krajów jest Japonia, gdzie chrześcijaństwo praktycznie nie istnieje. Drugim jest Izrael, o którym chyba szerzej nie muszę się rozwodzić. W Tybecie do bólu konserwatywnym, Dalajlama jest jakby to powiedzieć… marksizującym przywódcą. Tuż nad progiem moich wejściowych drzwi wisi krucyfiks, nie ja go powiesiłem, a radość i wiarę z tego, że on tam wisi czerpią najważniejsze dla mnie Osoby i tak pojmuję konserwatyzm. Środki wyrazu? Jedną z najbardziej histerycznych reakcji chrześcijańskich konserwatystów jakie obserwowałem, to reakcja na rozpięte na krzyżu genitalia, autorstwa Nieznalskiej. Wiem na czym zależało artystce, ale przypadkiem i poza własną wolą zrobiła dzieło sztuki. Wcale nie znaczy, że konserwatywnie podchodzę do środków wyrazu, chodzi tylko o to, że wolę Kaplicę Sykstyńską niż Grób Pański w Rumi, a kaplica w swoim czasie wywołała większy szok niż tupolew.

          • Naprawdę wiesz?
            O co chodziło Nieznalskiej?
            To podziel się swoją wiedzą, bo dla mnie to była kompletnie bezwartościowa instalacja, nastawiona na wywołanie skandalu i przy okazji rozpoznanie nazwiska autorki, na czym jej najbardziej zależało. A w związku z tym, że męskie genitalia kojarzą się w naszej kulturze z najgorszymi obelgami, których, jeśli pozwolisz, cytować nie będę – rozumiem oburzenie z powodu takiej profanacji.
            A co do tego konserwatyzmu:
            ja napisałam, że dla mnie jest to trwanie przy wartościach chrześcijańskich, ale rozumiem, że dla Japończyka będzie to trwanie przy wartościach jego religii, dla Żyda również – TO OCZYWISTE.

          • Najprawdopodobniej
            Najprawdopodobniej Nieznalskiej chodziło dokładnie o to, o czym piszesz. Co nie znaczy, że tej instalacji nie można odbierać znacznie głębiej. Jeśli skojarzysz męskie genitalia z ch..m, ku..m i połączysz to z krzyżem, to rzeczywiście efekt jest prymitywny. Ale jeśli skojarzysz męskie genitalia z bólem męskim, czyli wiecznym udowadnianiem swojej męskości, jurności, ambicjami z gruntu prymitywnymi, bo fizycznymi, żeby nie powiedzieć fizjologicznymi, to wierz mi, że nie ma większego krzyża dla faceta. Powtórzę i podkreślę, PRZYPADKIEM Nieznalskiej wyszło dzieło sztuki, a intencje i inspiracje najprawdopodobniej miała takie jak piszesz.

          • No cóż,
            Nie będę podejmować dyskusji na tym polu – nie jestem mężczyzną i do głowy by mi nie przyszło, że udowadnianie męskości należy kojarzyć z tym właśnie…..
            Hm…
            No dobra, przejdźmy do tematu Grobu Pańskiego.
            Przeczytałam Twoją odpowiedź dla “Ojca_milicjanta”.
            Napisałeś:
            “Chrystus w Tupolewie jest dla mnie równie idiotyczny jak Neron Stasiuka i faszyzm Bratkowskiego. Szanujmy wielkości, nie róbmy z wielkości cepów i właśnie po to, żeby osiągnąć ważne cele. ”
            Przecież Chrystus identyfikował się właśnie z “najmniejszymi z najmniejszych”: “Cokolwiek uczyniliście jednemu z najmniejszych moich braci, mnie uczyniliście …” Dlatego mnie nie razi jego obecność w tupolewie, czy “maluchu”,czy w kopalni, albo stoczni- powiem wręcz: On jest jak najbardziej na miejscu tam, gdzie skrzywdzono (śmiertelnie) człowieka.

          • A nie uważasz, że tak szeroka
            A nie uważasz, że tak szeroka interpretacja doprowadzi do zupełnie innych instalacji? Ot choćby biskup Pieronek zrobi szopkę z prześladowanym dzieciątkiem Bolek, a za Judasza będzie robił Gontarczyk. Rozumiem tę desperację, bo tak to trzeba nazwać, żeby pokonać podłość (Smoleńsk), bo tak to trzeba nazwać. Pytam tyko, czy mieszaniem tak poważnych porządków można uzyskać cokolwiek, czy tylko ośmieszyć powagi? W moim przekonaniu można tylko ośmieszyć. Monstrancja za sterami? Chrystus w kokpicie? Nie lepiej zostawić Chrystusa w konserwatywnej ikonografii, zamiast robić z Chrystusa “dowód” w sprawie? Chyba warto obronić dwie wartości, zamiast profanować obie?

          • Szczerze?
            Powiem tak:
            Bolek najpierw musiałby tragicznie zginąć, zaszczuty, czy też zdradziecko zamordowany.
            I gdyby Pieronek, pardon, biskup Pieronek zrobił na takiej kanwie Grób Pański, to ja osobiście zastanowiłabym się nad “krzyżem Bolka”, nad sytuacją, która doprowadziła do tragedii.

          • Zginąć? Czy umrzeć za sprawę?
            Zginąć? Czy umrzeć za sprawę? Obawiam się, że to drugie i za chwilę pan Wajda z panem Głowackim dokładnie taką szopkę zmontują. Chrystus umarł za sprawę, ta sprawa nie ma nic wspólnego z naszymi sprawami. Szkoda wyjątkowych historii na uniwersalne przesłania. Pewnie, że szczerze. Mnie, ateiście, takie szopki ranią może nie uczucia, ale zmysły i cele.

  7. “moje poglądy stabilizują się
    “moje poglądy stabilizują się w okolicach umiarkowanego konserwatyzmu w wersji świeckiej i wolnej gospodarczo”

    Mądrego to i przyjemnie poczytać.

    PS. A hasło “Jezus Kaczyński” gdzieś już chyba widziałem, nie pamiętam tylko gdzie.

  8. “moje poglądy stabilizują się
    “moje poglądy stabilizują się w okolicach umiarkowanego konserwatyzmu w wersji świeckiej i wolnej gospodarczo”

    Mądrego to i przyjemnie poczytać.

    PS. A hasło “Jezus Kaczyński” gdzieś już chyba widziałem, nie pamiętam tylko gdzie.

  9. “moje poglądy stabilizują się
    “moje poglądy stabilizują się w okolicach umiarkowanego konserwatyzmu w wersji świeckiej i wolnej gospodarczo”

    Mądrego to i przyjemnie poczytać.

    PS. A hasło “Jezus Kaczyński” gdzieś już chyba widziałem, nie pamiętam tylko gdzie.

  10. nie ma obawy
    Sądzę że to na szczęście nie jest modernizm i nowoczesność w Kościele a jedynie zwykłe przegięcie pały, jednak przy zachowaniu stałej i niezmiennej konwencji.
    Można czcić sztuczny grób z gipsową figurą to można i z atrapą samolotu, to ciągle będzie to samo.
    Chrześcijaństwo w Polsce dlatego trwa, że odeszło od swoich bliskowschodnich źródeł i stało się lokalnym, narodowym wyznaniem osadzonym na solidnych, europejskich, czyli pogańskich fundamentach.
    Mamy tabuny Matek Boskich, bóstwa opiekuńcze w kapliczkach, zanosimy jedzenie do świątyń, czcimy duchy zmarłych tak samo jak nasi praprzodkowie, dlatego ta wiara jest tak trwała i odporna na nowinki.
    Kościół na Zachodzie upadł, bo albo chciał uparcie trzymać się judejskiej nauki zapisanej w Biblii i w pełni zrozumiałej tylko dla ludzi w myckach lub w turbanach, albo poleciał w kierunku luzu i gruntownej modernizacji. Podczas gdy trzeba było zrobić tak jak u nas: wtopić się w lokalny klimat, dać ludziom żyć spokojnie, naiwnie i kiczowato, tak jak lubią od wieków.

    • Nie jest niczym nadzwyczajnym
      Nie jest niczym nadzwyczajnym zanoszenie jedzenia bogom, rzekłbym nawet , że banalnym i popkulturowym. Można się jedynie spierać co do postaci jadła, dla jednych będzie to baran zarżnięty na ołtarzu, dla innych dziewica, jeszcze inni po wegetariańsku zaniosą chleb i wino. Religia zawsze była odzwierciedleniem lokalnego kolorytu, a o sile stanowił uniwersalizm, bo kto by nie chciał rozmnożyć chleba i wina. Będę się upierał, że to co jest świętością indywidualizmu, w masowej skali będzie śmiertelnym zagrożeniem. Przejdź się po hipermarketach, po sołectwach, po giełdzie w Lubinie, a przyznasz mi rację, że odbieranie boga ludowi jest irracjonalne. Do tego jeszcze dochodzi religijność emocjonalna, coś takiego naprawdę istnieje i wielu pomaga być lepszym, przetrwać, może i czasami iść na łatwiznę, ale czy to znowu taka wartość cały ten chłodny racjonalizm? Nie wiem, wydaje mi się, że ciężko jest z tym krzyżem, perspektywa karmy dla robactwa, żeby zamknąć krąg, wcale nie jest pocieszająca i kremacja żadnym balsamem.

  11. nie ma obawy
    Sądzę że to na szczęście nie jest modernizm i nowoczesność w Kościele a jedynie zwykłe przegięcie pały, jednak przy zachowaniu stałej i niezmiennej konwencji.
    Można czcić sztuczny grób z gipsową figurą to można i z atrapą samolotu, to ciągle będzie to samo.
    Chrześcijaństwo w Polsce dlatego trwa, że odeszło od swoich bliskowschodnich źródeł i stało się lokalnym, narodowym wyznaniem osadzonym na solidnych, europejskich, czyli pogańskich fundamentach.
    Mamy tabuny Matek Boskich, bóstwa opiekuńcze w kapliczkach, zanosimy jedzenie do świątyń, czcimy duchy zmarłych tak samo jak nasi praprzodkowie, dlatego ta wiara jest tak trwała i odporna na nowinki.
    Kościół na Zachodzie upadł, bo albo chciał uparcie trzymać się judejskiej nauki zapisanej w Biblii i w pełni zrozumiałej tylko dla ludzi w myckach lub w turbanach, albo poleciał w kierunku luzu i gruntownej modernizacji. Podczas gdy trzeba było zrobić tak jak u nas: wtopić się w lokalny klimat, dać ludziom żyć spokojnie, naiwnie i kiczowato, tak jak lubią od wieków.

    • Nie jest niczym nadzwyczajnym
      Nie jest niczym nadzwyczajnym zanoszenie jedzenia bogom, rzekłbym nawet , że banalnym i popkulturowym. Można się jedynie spierać co do postaci jadła, dla jednych będzie to baran zarżnięty na ołtarzu, dla innych dziewica, jeszcze inni po wegetariańsku zaniosą chleb i wino. Religia zawsze była odzwierciedleniem lokalnego kolorytu, a o sile stanowił uniwersalizm, bo kto by nie chciał rozmnożyć chleba i wina. Będę się upierał, że to co jest świętością indywidualizmu, w masowej skali będzie śmiertelnym zagrożeniem. Przejdź się po hipermarketach, po sołectwach, po giełdzie w Lubinie, a przyznasz mi rację, że odbieranie boga ludowi jest irracjonalne. Do tego jeszcze dochodzi religijność emocjonalna, coś takiego naprawdę istnieje i wielu pomaga być lepszym, przetrwać, może i czasami iść na łatwiznę, ale czy to znowu taka wartość cały ten chłodny racjonalizm? Nie wiem, wydaje mi się, że ciężko jest z tym krzyżem, perspektywa karmy dla robactwa, żeby zamknąć krąg, wcale nie jest pocieszająca i kremacja żadnym balsamem.

  12. nie ma obawy
    Sądzę że to na szczęście nie jest modernizm i nowoczesność w Kościele a jedynie zwykłe przegięcie pały, jednak przy zachowaniu stałej i niezmiennej konwencji.
    Można czcić sztuczny grób z gipsową figurą to można i z atrapą samolotu, to ciągle będzie to samo.
    Chrześcijaństwo w Polsce dlatego trwa, że odeszło od swoich bliskowschodnich źródeł i stało się lokalnym, narodowym wyznaniem osadzonym na solidnych, europejskich, czyli pogańskich fundamentach.
    Mamy tabuny Matek Boskich, bóstwa opiekuńcze w kapliczkach, zanosimy jedzenie do świątyń, czcimy duchy zmarłych tak samo jak nasi praprzodkowie, dlatego ta wiara jest tak trwała i odporna na nowinki.
    Kościół na Zachodzie upadł, bo albo chciał uparcie trzymać się judejskiej nauki zapisanej w Biblii i w pełni zrozumiałej tylko dla ludzi w myckach lub w turbanach, albo poleciał w kierunku luzu i gruntownej modernizacji. Podczas gdy trzeba było zrobić tak jak u nas: wtopić się w lokalny klimat, dać ludziom żyć spokojnie, naiwnie i kiczowato, tak jak lubią od wieków.

    • Nie jest niczym nadzwyczajnym
      Nie jest niczym nadzwyczajnym zanoszenie jedzenia bogom, rzekłbym nawet , że banalnym i popkulturowym. Można się jedynie spierać co do postaci jadła, dla jednych będzie to baran zarżnięty na ołtarzu, dla innych dziewica, jeszcze inni po wegetariańsku zaniosą chleb i wino. Religia zawsze była odzwierciedleniem lokalnego kolorytu, a o sile stanowił uniwersalizm, bo kto by nie chciał rozmnożyć chleba i wina. Będę się upierał, że to co jest świętością indywidualizmu, w masowej skali będzie śmiertelnym zagrożeniem. Przejdź się po hipermarketach, po sołectwach, po giełdzie w Lubinie, a przyznasz mi rację, że odbieranie boga ludowi jest irracjonalne. Do tego jeszcze dochodzi religijność emocjonalna, coś takiego naprawdę istnieje i wielu pomaga być lepszym, przetrwać, może i czasami iść na łatwiznę, ale czy to znowu taka wartość cały ten chłodny racjonalizm? Nie wiem, wydaje mi się, że ciężko jest z tym krzyżem, perspektywa karmy dla robactwa, żeby zamknąć krąg, wcale nie jest pocieszająca i kremacja żadnym balsamem.

  13. Święto pełne symboliki, śmierci, zmartwychstania
    Na granicy drogi
    nie ma drogi, jest meta.
    Na granicy wspinaczki
    nie ma wspinaczki, jest szczyt.
    Na granicy nocy
    nie ma nocy, jest świt.
    Na granicy zimy
    nie ma zimy, jest wiosna.
    Na granicy śmierci
    nie ma śmierci, jest Życie!
    (ks. Janusz. S. Pasierb)

    Pewne kwestie wymagają tu wyjaśnienia.
    Nie jest dobrze, gdy serce mówi do rozumu “że nie czuje” samolotu. Dla katolików świadomych symboliki tych świąt, nie jest żadnym problemem ani Tupolew, ani rozbity Fiat, ani łódź rybacka.
    Ciekawi mnie natomiast, jakie oburzenie i artykuł wywołałby buddyjski wizerunek Mahakala, i buddyjskie medytacje wokół niego – i zakładam, że nie “czując” tematu pewnie powstałby taki sam artykuł pełen świętego oburzenia 😉
    Za to poproszę o interpretację tego ołtarza:
    http://www.iswinoujscie.pl/artykuly/17846/
    Czy łatwo jest opisać oponę po kolcach bieżnika?

    • Takie tam doktrynerskie
      Takie tam doktrynerskie gadanie. Jak Ci się podobał krzyż z puszek po piwie? Przeszkadzał chrześcijanom? Dopóki “dobra nasza”, to można robić sobie jaja, bo ten tupolew to oczywiście jaja jak puszki po piwie, tyle, że nasze te puszki i nasze jaja. Chrystus Pan jak cep na nasze wrogi. Powtórzę, że coś podobnego mnie razi głupotą i brakiem skuteczności, oburzenie nie jest święte, jeno racjonalne.

      • Czy znasz inny sposób, jak nauczać o symbolach bez symboli?
        Czy znasz inny sposób, jak nauczać o symbolach bez symboli? Moim zdaniem – można tylko wśród ludzi oświeconych, ale tych nie jest zbyt wielu. W każdym innym przypadku, potrzebne są "modele" – wzorce. Mamy najstarsze i najważniejsze święto chrześcijańskie upamiętniające zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Mamy symbolikę przemian – czyli jajeczko ;-). Mamy też symbol zmartwychstania – grób. Warto wiedzieć za Wikipedią nawet: "Podczas soboru nicejskiego w 325 roku ustalono, że będzie się ją obchodzić w pierwszą niedzielę po pierwszej wiosennej pełni Księżyca. Ta skomplikowana zasada jest w istocie przełożeniem na solarny w swej naturze kalendarz juliański konkretnej daty 14 nisan z religijnego kalendarza hebrajskiego, który jest kalendarzem lunarno-solarnym. Data 14 nisan wyznacza w kalendarzu hebrajskim początek święta Paschy, wokół którego działy się wydarzenia zbawcze. Wielkanoc jest więc świętem ruchomym: może wypaść najwcześniej 22 marca, zaś najpóźniej 25 kwietnia."
        Czy ktoś się zastanawiał z Was nad symboliką tej daty?
        Wokół tego święta są same symbole. Jeżeli dodamy do tego takiego małego Tupolewa – to jest to mały pikuś wśród wielkich. Gdzie jest więc problem?

        Problem jest w nas – wszyscy żyjemy w iluzji świata wyobrażeń budowanego przez nas samych. Najgorszą iluzją jest budowa wyobrażenia o tym jaki jest Kościół, czym jest Kościół, jak ma głosić Kościół, jak ma się zachowywać Kościół, jakie symbole ma mieć Kościół. Stąd mamy audycje telewizyjne pełne świętego oburzenia lesbijek, które zderzyły się na pogrzebie swojej koleżanki z… nauką Kościoła. Ta nijak nie pasowała do ICH wyobrażeń, jaki jest Kościół. Obraziły się więc na księdza, co pogrzeb prowadził – i pobiegły poskarżyć się na niego do telewizji – żenada wykazująca to samo zjawisko. Wyobrażamy sobie, co Kościół powinien – a gdy nasze wyobrażenia legną w gruzach – obrażamy się, bo akurat nam to zupełnie nie pasuje…

        Dla ilustracji innej symboliki: Losar, tybetańskie Nowy Rok zwykle wypada on w lutym, a jego obchody są dla Tybetańczyków jednym z najważniejszych wydarzeń. W klasztorach Karma Kagyu na siedem dni przed Nowym Rokiem rozpoczyna się wielodniowy trwający 24 godziny rytuał Mahakali Dordże Bernagcien, głównego Strażnika nauk Karma Kagyu. Wszelkie choroby i inne cierpienia, przeszkadzające emocje, złe skłonności i czyny, nie tylko osób biorących udział w rytuale, ale też wszystkich czujących istot, są zbierane w jednym miejscu po to, by je zniszczyć, pozbawić możliwości szkodzenia komukolwiek w nadchodzącym roku. Tymczasem, rytuał obserwowany z zewnątrz, będzie wyglądał jak… modlitwy do diabła, a buddyści na… satanistów. Ile świętego oburzenia można zawrzeć w opisie tych praktyk? No bo jak to wygląda, że siedzą ludzie przed takimi ilustracjami? 😉

        Mahakala

        Opiekun porządnego buddysty, któremu nie fikniesz ;-): Jeśli tak, buddysta sobie pomedytuje, i napuści na Ciebie – by się skutecznie rozprawił w ten czy inny sposób. Piękne? Co Ci przypomina widok znajomy ten? 😉
        YAMANTAKA-OPIEKUN

        Tanka ze świątyni, prawda że fajna? ;-):
        Tanka

        Tu masz tak dużo symboliki – wystarczy, że pod Mahakalą toczą się głowy ludzi z obecnego rządu Peło… poznać ich po rysach twarzy;-)

        Poza tym, buddystom jakoś specjalnie nie zależy na dodawaniu nowych symboli – te są wystarczająco trudne do ogarnięcia, ale jak ktoś by się uparł i domalował malutkiego Tupolewa, to buddyście to zwisa.

        Nie czepiajmy się więc tak rzadkiej symboliki w święta, bo jak nauczyć dzisiejszą młodzież symboliki, szczególnie patriotecznej? Czy też jak przekazać lewicowej ciemnocie, że Smoleńsk stał się symbolem – i żadne podrygi w stylu "zmęczenia Smoleńskiem" już nie pomogą w jego zatarciu?
        Pozdrawiam ciepło…

        • Można przygotować ze cztery
          Można przygotować ze cztery dezyderaty udowadniającą dowolną tezę, zwłąszcza gdy się tańczy wokół tezy i nie odnosi do istoty. Istotą jest TRADYCJA, a tradycja to nie jest wtedy jak nam zabiorą samolot, a potem muszą nam go oddać. Tym wypracowaniem pokazałeś coś na wzór sceny z Barei, kiedy to furmani gadają o tradycji. Ten tupolew nie jest edukacyjny, nie uczy symboliki, co więcej trzeba się cholernie znać na symbolice, żeby oddzielić ziarno od plewy. To jest wręcz modelowy, medialny i popkulturowy chłam, fachowo się to postmodernizm nazywa. Można oczywiście zastąpić grotę kokpitem, mirrę plastikową ikebaną, kadzidło sosenką “new car”, a złoto tym co się świeci. Ale wtedy to nie będzie nauka o symbolach i tradycja, ale tandetny happening. Jezus Chrystus za sterami ruskiego samolotu to jest lekcja dla chińskich producentów ciupag, a bronienie tego kiczu, szkodliwego kiczu zarówno dla smoleńskiej tragedii jak i chrześcijańskiej tradycji, jest krzewieniem analfabetyzmu nie edukacji.

  14. Święto pełne symboliki, śmierci, zmartwychstania
    Na granicy drogi
    nie ma drogi, jest meta.
    Na granicy wspinaczki
    nie ma wspinaczki, jest szczyt.
    Na granicy nocy
    nie ma nocy, jest świt.
    Na granicy zimy
    nie ma zimy, jest wiosna.
    Na granicy śmierci
    nie ma śmierci, jest Życie!
    (ks. Janusz. S. Pasierb)

    Pewne kwestie wymagają tu wyjaśnienia.
    Nie jest dobrze, gdy serce mówi do rozumu “że nie czuje” samolotu. Dla katolików świadomych symboliki tych świąt, nie jest żadnym problemem ani Tupolew, ani rozbity Fiat, ani łódź rybacka.
    Ciekawi mnie natomiast, jakie oburzenie i artykuł wywołałby buddyjski wizerunek Mahakala, i buddyjskie medytacje wokół niego – i zakładam, że nie “czując” tematu pewnie powstałby taki sam artykuł pełen świętego oburzenia 😉
    Za to poproszę o interpretację tego ołtarza:
    http://www.iswinoujscie.pl/artykuly/17846/
    Czy łatwo jest opisać oponę po kolcach bieżnika?

    • Takie tam doktrynerskie
      Takie tam doktrynerskie gadanie. Jak Ci się podobał krzyż z puszek po piwie? Przeszkadzał chrześcijanom? Dopóki “dobra nasza”, to można robić sobie jaja, bo ten tupolew to oczywiście jaja jak puszki po piwie, tyle, że nasze te puszki i nasze jaja. Chrystus Pan jak cep na nasze wrogi. Powtórzę, że coś podobnego mnie razi głupotą i brakiem skuteczności, oburzenie nie jest święte, jeno racjonalne.

      • Czy znasz inny sposób, jak nauczać o symbolach bez symboli?
        Czy znasz inny sposób, jak nauczać o symbolach bez symboli? Moim zdaniem – można tylko wśród ludzi oświeconych, ale tych nie jest zbyt wielu. W każdym innym przypadku, potrzebne są "modele" – wzorce. Mamy najstarsze i najważniejsze święto chrześcijańskie upamiętniające zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Mamy symbolikę przemian – czyli jajeczko ;-). Mamy też symbol zmartwychstania – grób. Warto wiedzieć za Wikipedią nawet: "Podczas soboru nicejskiego w 325 roku ustalono, że będzie się ją obchodzić w pierwszą niedzielę po pierwszej wiosennej pełni Księżyca. Ta skomplikowana zasada jest w istocie przełożeniem na solarny w swej naturze kalendarz juliański konkretnej daty 14 nisan z religijnego kalendarza hebrajskiego, który jest kalendarzem lunarno-solarnym. Data 14 nisan wyznacza w kalendarzu hebrajskim początek święta Paschy, wokół którego działy się wydarzenia zbawcze. Wielkanoc jest więc świętem ruchomym: może wypaść najwcześniej 22 marca, zaś najpóźniej 25 kwietnia."
        Czy ktoś się zastanawiał z Was nad symboliką tej daty?
        Wokół tego święta są same symbole. Jeżeli dodamy do tego takiego małego Tupolewa – to jest to mały pikuś wśród wielkich. Gdzie jest więc problem?

        Problem jest w nas – wszyscy żyjemy w iluzji świata wyobrażeń budowanego przez nas samych. Najgorszą iluzją jest budowa wyobrażenia o tym jaki jest Kościół, czym jest Kościół, jak ma głosić Kościół, jak ma się zachowywać Kościół, jakie symbole ma mieć Kościół. Stąd mamy audycje telewizyjne pełne świętego oburzenia lesbijek, które zderzyły się na pogrzebie swojej koleżanki z… nauką Kościoła. Ta nijak nie pasowała do ICH wyobrażeń, jaki jest Kościół. Obraziły się więc na księdza, co pogrzeb prowadził – i pobiegły poskarżyć się na niego do telewizji – żenada wykazująca to samo zjawisko. Wyobrażamy sobie, co Kościół powinien – a gdy nasze wyobrażenia legną w gruzach – obrażamy się, bo akurat nam to zupełnie nie pasuje…

        Dla ilustracji innej symboliki: Losar, tybetańskie Nowy Rok zwykle wypada on w lutym, a jego obchody są dla Tybetańczyków jednym z najważniejszych wydarzeń. W klasztorach Karma Kagyu na siedem dni przed Nowym Rokiem rozpoczyna się wielodniowy trwający 24 godziny rytuał Mahakali Dordże Bernagcien, głównego Strażnika nauk Karma Kagyu. Wszelkie choroby i inne cierpienia, przeszkadzające emocje, złe skłonności i czyny, nie tylko osób biorących udział w rytuale, ale też wszystkich czujących istot, są zbierane w jednym miejscu po to, by je zniszczyć, pozbawić możliwości szkodzenia komukolwiek w nadchodzącym roku. Tymczasem, rytuał obserwowany z zewnątrz, będzie wyglądał jak… modlitwy do diabła, a buddyści na… satanistów. Ile świętego oburzenia można zawrzeć w opisie tych praktyk? No bo jak to wygląda, że siedzą ludzie przed takimi ilustracjami? 😉

        Mahakala

        Opiekun porządnego buddysty, któremu nie fikniesz ;-): Jeśli tak, buddysta sobie pomedytuje, i napuści na Ciebie – by się skutecznie rozprawił w ten czy inny sposób. Piękne? Co Ci przypomina widok znajomy ten? 😉
        YAMANTAKA-OPIEKUN

        Tanka ze świątyni, prawda że fajna? ;-):
        Tanka

        Tu masz tak dużo symboliki – wystarczy, że pod Mahakalą toczą się głowy ludzi z obecnego rządu Peło… poznać ich po rysach twarzy;-)

        Poza tym, buddystom jakoś specjalnie nie zależy na dodawaniu nowych symboli – te są wystarczająco trudne do ogarnięcia, ale jak ktoś by się uparł i domalował malutkiego Tupolewa, to buddyście to zwisa.

        Nie czepiajmy się więc tak rzadkiej symboliki w święta, bo jak nauczyć dzisiejszą młodzież symboliki, szczególnie patriotecznej? Czy też jak przekazać lewicowej ciemnocie, że Smoleńsk stał się symbolem – i żadne podrygi w stylu "zmęczenia Smoleńskiem" już nie pomogą w jego zatarciu?
        Pozdrawiam ciepło…

        • Można przygotować ze cztery
          Można przygotować ze cztery dezyderaty udowadniającą dowolną tezę, zwłąszcza gdy się tańczy wokół tezy i nie odnosi do istoty. Istotą jest TRADYCJA, a tradycja to nie jest wtedy jak nam zabiorą samolot, a potem muszą nam go oddać. Tym wypracowaniem pokazałeś coś na wzór sceny z Barei, kiedy to furmani gadają o tradycji. Ten tupolew nie jest edukacyjny, nie uczy symboliki, co więcej trzeba się cholernie znać na symbolice, żeby oddzielić ziarno od plewy. To jest wręcz modelowy, medialny i popkulturowy chłam, fachowo się to postmodernizm nazywa. Można oczywiście zastąpić grotę kokpitem, mirrę plastikową ikebaną, kadzidło sosenką “new car”, a złoto tym co się świeci. Ale wtedy to nie będzie nauka o symbolach i tradycja, ale tandetny happening. Jezus Chrystus za sterami ruskiego samolotu to jest lekcja dla chińskich producentów ciupag, a bronienie tego kiczu, szkodliwego kiczu zarówno dla smoleńskiej tragedii jak i chrześcijańskiej tradycji, jest krzewieniem analfabetyzmu nie edukacji.

  15. Święto pełne symboliki, śmierci, zmartwychstania
    Na granicy drogi
    nie ma drogi, jest meta.
    Na granicy wspinaczki
    nie ma wspinaczki, jest szczyt.
    Na granicy nocy
    nie ma nocy, jest świt.
    Na granicy zimy
    nie ma zimy, jest wiosna.
    Na granicy śmierci
    nie ma śmierci, jest Życie!
    (ks. Janusz. S. Pasierb)

    Pewne kwestie wymagają tu wyjaśnienia.
    Nie jest dobrze, gdy serce mówi do rozumu “że nie czuje” samolotu. Dla katolików świadomych symboliki tych świąt, nie jest żadnym problemem ani Tupolew, ani rozbity Fiat, ani łódź rybacka.
    Ciekawi mnie natomiast, jakie oburzenie i artykuł wywołałby buddyjski wizerunek Mahakala, i buddyjskie medytacje wokół niego – i zakładam, że nie “czując” tematu pewnie powstałby taki sam artykuł pełen świętego oburzenia 😉
    Za to poproszę o interpretację tego ołtarza:
    http://www.iswinoujscie.pl/artykuly/17846/
    Czy łatwo jest opisać oponę po kolcach bieżnika?

    • Takie tam doktrynerskie
      Takie tam doktrynerskie gadanie. Jak Ci się podobał krzyż z puszek po piwie? Przeszkadzał chrześcijanom? Dopóki “dobra nasza”, to można robić sobie jaja, bo ten tupolew to oczywiście jaja jak puszki po piwie, tyle, że nasze te puszki i nasze jaja. Chrystus Pan jak cep na nasze wrogi. Powtórzę, że coś podobnego mnie razi głupotą i brakiem skuteczności, oburzenie nie jest święte, jeno racjonalne.

      • Czy znasz inny sposób, jak nauczać o symbolach bez symboli?
        Czy znasz inny sposób, jak nauczać o symbolach bez symboli? Moim zdaniem – można tylko wśród ludzi oświeconych, ale tych nie jest zbyt wielu. W każdym innym przypadku, potrzebne są "modele" – wzorce. Mamy najstarsze i najważniejsze święto chrześcijańskie upamiętniające zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Mamy symbolikę przemian – czyli jajeczko ;-). Mamy też symbol zmartwychstania – grób. Warto wiedzieć za Wikipedią nawet: "Podczas soboru nicejskiego w 325 roku ustalono, że będzie się ją obchodzić w pierwszą niedzielę po pierwszej wiosennej pełni Księżyca. Ta skomplikowana zasada jest w istocie przełożeniem na solarny w swej naturze kalendarz juliański konkretnej daty 14 nisan z religijnego kalendarza hebrajskiego, który jest kalendarzem lunarno-solarnym. Data 14 nisan wyznacza w kalendarzu hebrajskim początek święta Paschy, wokół którego działy się wydarzenia zbawcze. Wielkanoc jest więc świętem ruchomym: może wypaść najwcześniej 22 marca, zaś najpóźniej 25 kwietnia."
        Czy ktoś się zastanawiał z Was nad symboliką tej daty?
        Wokół tego święta są same symbole. Jeżeli dodamy do tego takiego małego Tupolewa – to jest to mały pikuś wśród wielkich. Gdzie jest więc problem?

        Problem jest w nas – wszyscy żyjemy w iluzji świata wyobrażeń budowanego przez nas samych. Najgorszą iluzją jest budowa wyobrażenia o tym jaki jest Kościół, czym jest Kościół, jak ma głosić Kościół, jak ma się zachowywać Kościół, jakie symbole ma mieć Kościół. Stąd mamy audycje telewizyjne pełne świętego oburzenia lesbijek, które zderzyły się na pogrzebie swojej koleżanki z… nauką Kościoła. Ta nijak nie pasowała do ICH wyobrażeń, jaki jest Kościół. Obraziły się więc na księdza, co pogrzeb prowadził – i pobiegły poskarżyć się na niego do telewizji – żenada wykazująca to samo zjawisko. Wyobrażamy sobie, co Kościół powinien – a gdy nasze wyobrażenia legną w gruzach – obrażamy się, bo akurat nam to zupełnie nie pasuje…

        Dla ilustracji innej symboliki: Losar, tybetańskie Nowy Rok zwykle wypada on w lutym, a jego obchody są dla Tybetańczyków jednym z najważniejszych wydarzeń. W klasztorach Karma Kagyu na siedem dni przed Nowym Rokiem rozpoczyna się wielodniowy trwający 24 godziny rytuał Mahakali Dordże Bernagcien, głównego Strażnika nauk Karma Kagyu. Wszelkie choroby i inne cierpienia, przeszkadzające emocje, złe skłonności i czyny, nie tylko osób biorących udział w rytuale, ale też wszystkich czujących istot, są zbierane w jednym miejscu po to, by je zniszczyć, pozbawić możliwości szkodzenia komukolwiek w nadchodzącym roku. Tymczasem, rytuał obserwowany z zewnątrz, będzie wyglądał jak… modlitwy do diabła, a buddyści na… satanistów. Ile świętego oburzenia można zawrzeć w opisie tych praktyk? No bo jak to wygląda, że siedzą ludzie przed takimi ilustracjami? 😉

        Mahakala

        Opiekun porządnego buddysty, któremu nie fikniesz ;-): Jeśli tak, buddysta sobie pomedytuje, i napuści na Ciebie – by się skutecznie rozprawił w ten czy inny sposób. Piękne? Co Ci przypomina widok znajomy ten? 😉
        YAMANTAKA-OPIEKUN

        Tanka ze świątyni, prawda że fajna? ;-):
        Tanka

        Tu masz tak dużo symboliki – wystarczy, że pod Mahakalą toczą się głowy ludzi z obecnego rządu Peło… poznać ich po rysach twarzy;-)

        Poza tym, buddystom jakoś specjalnie nie zależy na dodawaniu nowych symboli – te są wystarczająco trudne do ogarnięcia, ale jak ktoś by się uparł i domalował malutkiego Tupolewa, to buddyście to zwisa.

        Nie czepiajmy się więc tak rzadkiej symboliki w święta, bo jak nauczyć dzisiejszą młodzież symboliki, szczególnie patriotecznej? Czy też jak przekazać lewicowej ciemnocie, że Smoleńsk stał się symbolem – i żadne podrygi w stylu "zmęczenia Smoleńskiem" już nie pomogą w jego zatarciu?
        Pozdrawiam ciepło…

        • Można przygotować ze cztery
          Można przygotować ze cztery dezyderaty udowadniającą dowolną tezę, zwłąszcza gdy się tańczy wokół tezy i nie odnosi do istoty. Istotą jest TRADYCJA, a tradycja to nie jest wtedy jak nam zabiorą samolot, a potem muszą nam go oddać. Tym wypracowaniem pokazałeś coś na wzór sceny z Barei, kiedy to furmani gadają o tradycji. Ten tupolew nie jest edukacyjny, nie uczy symboliki, co więcej trzeba się cholernie znać na symbolice, żeby oddzielić ziarno od plewy. To jest wręcz modelowy, medialny i popkulturowy chłam, fachowo się to postmodernizm nazywa. Można oczywiście zastąpić grotę kokpitem, mirrę plastikową ikebaną, kadzidło sosenką “new car”, a złoto tym co się świeci. Ale wtedy to nie będzie nauka o symbolach i tradycja, ale tandetny happening. Jezus Chrystus za sterami ruskiego samolotu to jest lekcja dla chińskich producentów ciupag, a bronienie tego kiczu, szkodliwego kiczu zarówno dla smoleńskiej tragedii jak i chrześcijańskiej tradycji, jest krzewieniem analfabetyzmu nie edukacji.

  16. Ja jestem prawdziwą ateistką.
    Ja jestem prawdziwą ateistką. Prawdziwie, szczerze i głęboko niewierzącą. Dlatego sprawy kościoła, boga, historii zawartej w starożydowskich klechdach domowych kompletnie mnie nie interesują. One dla mnie po prostu nie istnieją. Jeśli ateista mówi mi, że jest ateistą i zaczyna rozwodzić się nad tymi sprawami, to ja mu mówię, że on nie jest ateistą, tylko do kościoła nie chodzi, bo jest leń albo śpioch, a poza tym chciałby ten kościół trochę zaadaptować, żeby był bardziej na miarę uszyty. Na miarę własną tegoż ateisty lub czasów, w których on sądzi, że żyje. Taki customizing albo tunning. Dlatego również kompletnie mi wisi, jaki tam jest ten grób lub szopka. Ale aranżacje tych szopek i grobików mają być przekazem dla najpoczciwszych, dla maluczkich, którzy nie czytują Michnika i innych teoretyków transformacji oraz politycznych komentatorów i blogów. Dlatego twierdzę, że pal diabli moje, Wasze odczucia estetyczne, bo my sobie poradzimy, lub w ogóle nie zawrócimy tym głowy. Przekaz jest dla tych maluczkich. I dobrze. Maluczcy powinni dostać jakąś inną karmę duchową niż ta, którą serwują reżimowe telewizje. Karma powinna być wysokokaloryczna i w dawce uderzeniowej. I temu służy taki happening. Ksiądz w kościele pokazał, znaczy prawda musi być jakaś inna, tak?

    • Przede wszystkim jestem
      Przede wszystkim jestem myślącym dopiero potem wierzący, ateista i bóg wie kto. Dla mnie mój ateizm nie jest takim sacrum jakie spisałaś w swoim akapicie. Nie ma we mnie żadnej ateistycznej ortodoksji, a fakt, że ktoś jest ateistą absolutnie nie zwalnia z myślenia o zjawiskach kulturowych i religijnych. Napisałem precyzyjnie dlaczego uważam takie szopki za szkodliwe. Po pierwsze szkodzą instytucji Kościoła czyniąc z niej popkulturową sieczkę, a Kościół pełni niezwykle pożyteczną funkcję społeczną i w wielu obszarach jest niezastąpiony, dlatego nie zależy mi na osłabianie pozycji Kościoła. Po drugie, ta szopka NIE POMAGA SPRAWIE. Zadałem proste pytanie. Kogo to przekonało? W moim odczuciu nawet umiarkowani krytycy bajzlu jaki się ujawnił w Smoleńsku byli zdegustowani. Takie akcje są dla fanatycznie przekonanych, ale to jeszcze pryszcz, takie akcje to gotowe nagłówki dla łachmaniarzy żyjących z gotowania atmosfery i zaciemniania obrazu. Nie wiem dlaczego to takie trudne do zrozumienia. Większość ludzi myśli… jakby tu powiedzieć…. jednowarstowo i do tego emocjonalnie. Jeśli Smoleńsk był dla nich czymś cholernie ważnym, to każdą akcję wokół Smoleńska, nawet tę najgłupszą i szkodliwą uznają za świętość. Jeśli są wyznawcami ateizmu, to ortodoksyjnie odmawiają sobie prawa do zajmowania się religią. Nie jestem wyznawcą ateizmu i nie jestem fanatykiem smoleńskim. Jestem racjonalistą i mój racjonalizm nie godzi się na szkodzenie sprawie smoleńskiej i ośmieszanie Kościoła, ponieważ w to puste miejsce przyjdzie kościół Michnika i wyjaśnianie katastrofy w stylu Kutza. Naprawdę tak ciężko to zrozumieć? Interesuję się socjologią, a socjologia bez religii nie istnieje, byłbym kretynem nie ateistą, gdyby nie analizował zjawisk społecznych tylko dlatego, że zjawiska te dotyczą kultu religijnego. Co to w ogóle za argument, że ateista nie powinien się zajmować religią? A kulturoznawca, antropolog, powinien omijać aspekty religijne w swoich badaniach, żeby zachować czystość ateistyczną? Dla mnie takie pojmowanie ateizmu ociera się o fanatyzm religijny. Wielu ateistów zachowuje się jak krzyżowcy nowej wiary, zwanej niewiarą, mnie takie mistyczne uniesienia nie bawią. Nie robię ze swojego ateizmu religii, religią się fascynuję jako jednym z największych mechanizmów społecznych.

  17. Ja jestem prawdziwą ateistką.
    Ja jestem prawdziwą ateistką. Prawdziwie, szczerze i głęboko niewierzącą. Dlatego sprawy kościoła, boga, historii zawartej w starożydowskich klechdach domowych kompletnie mnie nie interesują. One dla mnie po prostu nie istnieją. Jeśli ateista mówi mi, że jest ateistą i zaczyna rozwodzić się nad tymi sprawami, to ja mu mówię, że on nie jest ateistą, tylko do kościoła nie chodzi, bo jest leń albo śpioch, a poza tym chciałby ten kościół trochę zaadaptować, żeby był bardziej na miarę uszyty. Na miarę własną tegoż ateisty lub czasów, w których on sądzi, że żyje. Taki customizing albo tunning. Dlatego również kompletnie mi wisi, jaki tam jest ten grób lub szopka. Ale aranżacje tych szopek i grobików mają być przekazem dla najpoczciwszych, dla maluczkich, którzy nie czytują Michnika i innych teoretyków transformacji oraz politycznych komentatorów i blogów. Dlatego twierdzę, że pal diabli moje, Wasze odczucia estetyczne, bo my sobie poradzimy, lub w ogóle nie zawrócimy tym głowy. Przekaz jest dla tych maluczkich. I dobrze. Maluczcy powinni dostać jakąś inną karmę duchową niż ta, którą serwują reżimowe telewizje. Karma powinna być wysokokaloryczna i w dawce uderzeniowej. I temu służy taki happening. Ksiądz w kościele pokazał, znaczy prawda musi być jakaś inna, tak?

    • Przede wszystkim jestem
      Przede wszystkim jestem myślącym dopiero potem wierzący, ateista i bóg wie kto. Dla mnie mój ateizm nie jest takim sacrum jakie spisałaś w swoim akapicie. Nie ma we mnie żadnej ateistycznej ortodoksji, a fakt, że ktoś jest ateistą absolutnie nie zwalnia z myślenia o zjawiskach kulturowych i religijnych. Napisałem precyzyjnie dlaczego uważam takie szopki za szkodliwe. Po pierwsze szkodzą instytucji Kościoła czyniąc z niej popkulturową sieczkę, a Kościół pełni niezwykle pożyteczną funkcję społeczną i w wielu obszarach jest niezastąpiony, dlatego nie zależy mi na osłabianie pozycji Kościoła. Po drugie, ta szopka NIE POMAGA SPRAWIE. Zadałem proste pytanie. Kogo to przekonało? W moim odczuciu nawet umiarkowani krytycy bajzlu jaki się ujawnił w Smoleńsku byli zdegustowani. Takie akcje są dla fanatycznie przekonanych, ale to jeszcze pryszcz, takie akcje to gotowe nagłówki dla łachmaniarzy żyjących z gotowania atmosfery i zaciemniania obrazu. Nie wiem dlaczego to takie trudne do zrozumienia. Większość ludzi myśli… jakby tu powiedzieć…. jednowarstowo i do tego emocjonalnie. Jeśli Smoleńsk był dla nich czymś cholernie ważnym, to każdą akcję wokół Smoleńska, nawet tę najgłupszą i szkodliwą uznają za świętość. Jeśli są wyznawcami ateizmu, to ortodoksyjnie odmawiają sobie prawa do zajmowania się religią. Nie jestem wyznawcą ateizmu i nie jestem fanatykiem smoleńskim. Jestem racjonalistą i mój racjonalizm nie godzi się na szkodzenie sprawie smoleńskiej i ośmieszanie Kościoła, ponieważ w to puste miejsce przyjdzie kościół Michnika i wyjaśnianie katastrofy w stylu Kutza. Naprawdę tak ciężko to zrozumieć? Interesuję się socjologią, a socjologia bez religii nie istnieje, byłbym kretynem nie ateistą, gdyby nie analizował zjawisk społecznych tylko dlatego, że zjawiska te dotyczą kultu religijnego. Co to w ogóle za argument, że ateista nie powinien się zajmować religią? A kulturoznawca, antropolog, powinien omijać aspekty religijne w swoich badaniach, żeby zachować czystość ateistyczną? Dla mnie takie pojmowanie ateizmu ociera się o fanatyzm religijny. Wielu ateistów zachowuje się jak krzyżowcy nowej wiary, zwanej niewiarą, mnie takie mistyczne uniesienia nie bawią. Nie robię ze swojego ateizmu religii, religią się fascynuję jako jednym z największych mechanizmów społecznych.

  18. Ja jestem prawdziwą ateistką.
    Ja jestem prawdziwą ateistką. Prawdziwie, szczerze i głęboko niewierzącą. Dlatego sprawy kościoła, boga, historii zawartej w starożydowskich klechdach domowych kompletnie mnie nie interesują. One dla mnie po prostu nie istnieją. Jeśli ateista mówi mi, że jest ateistą i zaczyna rozwodzić się nad tymi sprawami, to ja mu mówię, że on nie jest ateistą, tylko do kościoła nie chodzi, bo jest leń albo śpioch, a poza tym chciałby ten kościół trochę zaadaptować, żeby był bardziej na miarę uszyty. Na miarę własną tegoż ateisty lub czasów, w których on sądzi, że żyje. Taki customizing albo tunning. Dlatego również kompletnie mi wisi, jaki tam jest ten grób lub szopka. Ale aranżacje tych szopek i grobików mają być przekazem dla najpoczciwszych, dla maluczkich, którzy nie czytują Michnika i innych teoretyków transformacji oraz politycznych komentatorów i blogów. Dlatego twierdzę, że pal diabli moje, Wasze odczucia estetyczne, bo my sobie poradzimy, lub w ogóle nie zawrócimy tym głowy. Przekaz jest dla tych maluczkich. I dobrze. Maluczcy powinni dostać jakąś inną karmę duchową niż ta, którą serwują reżimowe telewizje. Karma powinna być wysokokaloryczna i w dawce uderzeniowej. I temu służy taki happening. Ksiądz w kościele pokazał, znaczy prawda musi być jakaś inna, tak?

    • Przede wszystkim jestem
      Przede wszystkim jestem myślącym dopiero potem wierzący, ateista i bóg wie kto. Dla mnie mój ateizm nie jest takim sacrum jakie spisałaś w swoim akapicie. Nie ma we mnie żadnej ateistycznej ortodoksji, a fakt, że ktoś jest ateistą absolutnie nie zwalnia z myślenia o zjawiskach kulturowych i religijnych. Napisałem precyzyjnie dlaczego uważam takie szopki za szkodliwe. Po pierwsze szkodzą instytucji Kościoła czyniąc z niej popkulturową sieczkę, a Kościół pełni niezwykle pożyteczną funkcję społeczną i w wielu obszarach jest niezastąpiony, dlatego nie zależy mi na osłabianie pozycji Kościoła. Po drugie, ta szopka NIE POMAGA SPRAWIE. Zadałem proste pytanie. Kogo to przekonało? W moim odczuciu nawet umiarkowani krytycy bajzlu jaki się ujawnił w Smoleńsku byli zdegustowani. Takie akcje są dla fanatycznie przekonanych, ale to jeszcze pryszcz, takie akcje to gotowe nagłówki dla łachmaniarzy żyjących z gotowania atmosfery i zaciemniania obrazu. Nie wiem dlaczego to takie trudne do zrozumienia. Większość ludzi myśli… jakby tu powiedzieć…. jednowarstowo i do tego emocjonalnie. Jeśli Smoleńsk był dla nich czymś cholernie ważnym, to każdą akcję wokół Smoleńska, nawet tę najgłupszą i szkodliwą uznają za świętość. Jeśli są wyznawcami ateizmu, to ortodoksyjnie odmawiają sobie prawa do zajmowania się religią. Nie jestem wyznawcą ateizmu i nie jestem fanatykiem smoleńskim. Jestem racjonalistą i mój racjonalizm nie godzi się na szkodzenie sprawie smoleńskiej i ośmieszanie Kościoła, ponieważ w to puste miejsce przyjdzie kościół Michnika i wyjaśnianie katastrofy w stylu Kutza. Naprawdę tak ciężko to zrozumieć? Interesuję się socjologią, a socjologia bez religii nie istnieje, byłbym kretynem nie ateistą, gdyby nie analizował zjawisk społecznych tylko dlatego, że zjawiska te dotyczą kultu religijnego. Co to w ogóle za argument, że ateista nie powinien się zajmować religią? A kulturoznawca, antropolog, powinien omijać aspekty religijne w swoich badaniach, żeby zachować czystość ateistyczną? Dla mnie takie pojmowanie ateizmu ociera się o fanatyzm religijny. Wielu ateistów zachowuje się jak krzyżowcy nowej wiary, zwanej niewiarą, mnie takie mistyczne uniesienia nie bawią. Nie robię ze swojego ateizmu religii, religią się fascynuję jako jednym z największych mechanizmów społecznych.

  19. Ateista wierzący w Zbawiciela.
    Zastanowiło mnie czemu ogłaszasz się ateistą a cały czas tytułujesz Jezusa “Chrystusem”. Przecież Chrystus to nie jest nazwisko, tylko przydomek oznaczający “mesjasz” czyli Zbawiciel. Wydaje się że dla ateisty pojęcia mesjanizmu i zbawienia nie powinny istnieć a Jezus jest co najwyżej Joszuą, synem Józefa. To tak jakbyś Mahometa określał Wysłannikiem Allaha a Allaha tytułował Bogiem Jedynym – wszystko ok, z tym że chyba kłóciłoby się to z poglądami ateisty.

      • Dla mnie jednak ateista który
        Dla mnie jednak ateista który uznaje że Jezus jest Zbawicielem po prostu nie jest ateistą. No chyba że MK pisze “Chrystus” z przekory albo odwrotnie – z szacunku dla wierzących. Rytuały typu święconka czy choinka to jednak nie to samo.

    • Nie ma tu żadnej wielkiej
      Nie ma tu żadnej wielkiej tajemnicy, zwyczajnie “nazwa własna”, a że akurat bóstwa, to jest normalne, że znajdzie się pomazańca w “nazwie”. Wszystkie bóstwa mają ukryte znaczenia, ten który niesie coś tam, ten co jest światłem i tak dalej. Jezus Chrystus to po prostu pełna nazwa własna i nie ma to nic wspólnego z wiarą, czy też brakiem wiary. Jezusów na świecie są dziesiątki tysięcy, w Ameryce Południowej i łacińskiej to jedno z popularniejszych imion. Nie wiedzę powodu, bym miał unikać Chrystusa. Równie dobrze gdybym napisał Budda, mógłbym być podejrzewany o “przebudzenie”, czy “oświecenie”mistyczne albo pisząc Mojżesz załapać się na uznawanie żydowskiego proroka. Wydaje mi się, że ateista może używać pełnych nazw własnych rozmaitych bogów i bynajmniej nie świadczy to o wewnętrznym bałaganie. Poza wszystkim jest też oddanie szacunku dla postaci, a ja Jezusa Chrystusa uważam za niebanalną postać.

  20. Ateista wierzący w Zbawiciela.
    Zastanowiło mnie czemu ogłaszasz się ateistą a cały czas tytułujesz Jezusa “Chrystusem”. Przecież Chrystus to nie jest nazwisko, tylko przydomek oznaczający “mesjasz” czyli Zbawiciel. Wydaje się że dla ateisty pojęcia mesjanizmu i zbawienia nie powinny istnieć a Jezus jest co najwyżej Joszuą, synem Józefa. To tak jakbyś Mahometa określał Wysłannikiem Allaha a Allaha tytułował Bogiem Jedynym – wszystko ok, z tym że chyba kłóciłoby się to z poglądami ateisty.

      • Dla mnie jednak ateista który
        Dla mnie jednak ateista który uznaje że Jezus jest Zbawicielem po prostu nie jest ateistą. No chyba że MK pisze “Chrystus” z przekory albo odwrotnie – z szacunku dla wierzących. Rytuały typu święconka czy choinka to jednak nie to samo.

    • Nie ma tu żadnej wielkiej
      Nie ma tu żadnej wielkiej tajemnicy, zwyczajnie “nazwa własna”, a że akurat bóstwa, to jest normalne, że znajdzie się pomazańca w “nazwie”. Wszystkie bóstwa mają ukryte znaczenia, ten który niesie coś tam, ten co jest światłem i tak dalej. Jezus Chrystus to po prostu pełna nazwa własna i nie ma to nic wspólnego z wiarą, czy też brakiem wiary. Jezusów na świecie są dziesiątki tysięcy, w Ameryce Południowej i łacińskiej to jedno z popularniejszych imion. Nie wiedzę powodu, bym miał unikać Chrystusa. Równie dobrze gdybym napisał Budda, mógłbym być podejrzewany o “przebudzenie”, czy “oświecenie”mistyczne albo pisząc Mojżesz załapać się na uznawanie żydowskiego proroka. Wydaje mi się, że ateista może używać pełnych nazw własnych rozmaitych bogów i bynajmniej nie świadczy to o wewnętrznym bałaganie. Poza wszystkim jest też oddanie szacunku dla postaci, a ja Jezusa Chrystusa uważam za niebanalną postać.

  21. Ateista wierzący w Zbawiciela.
    Zastanowiło mnie czemu ogłaszasz się ateistą a cały czas tytułujesz Jezusa “Chrystusem”. Przecież Chrystus to nie jest nazwisko, tylko przydomek oznaczający “mesjasz” czyli Zbawiciel. Wydaje się że dla ateisty pojęcia mesjanizmu i zbawienia nie powinny istnieć a Jezus jest co najwyżej Joszuą, synem Józefa. To tak jakbyś Mahometa określał Wysłannikiem Allaha a Allaha tytułował Bogiem Jedynym – wszystko ok, z tym że chyba kłóciłoby się to z poglądami ateisty.

      • Dla mnie jednak ateista który
        Dla mnie jednak ateista który uznaje że Jezus jest Zbawicielem po prostu nie jest ateistą. No chyba że MK pisze “Chrystus” z przekory albo odwrotnie – z szacunku dla wierzących. Rytuały typu święconka czy choinka to jednak nie to samo.

    • Nie ma tu żadnej wielkiej
      Nie ma tu żadnej wielkiej tajemnicy, zwyczajnie “nazwa własna”, a że akurat bóstwa, to jest normalne, że znajdzie się pomazańca w “nazwie”. Wszystkie bóstwa mają ukryte znaczenia, ten który niesie coś tam, ten co jest światłem i tak dalej. Jezus Chrystus to po prostu pełna nazwa własna i nie ma to nic wspólnego z wiarą, czy też brakiem wiary. Jezusów na świecie są dziesiątki tysięcy, w Ameryce Południowej i łacińskiej to jedno z popularniejszych imion. Nie wiedzę powodu, bym miał unikać Chrystusa. Równie dobrze gdybym napisał Budda, mógłbym być podejrzewany o “przebudzenie”, czy “oświecenie”mistyczne albo pisząc Mojżesz załapać się na uznawanie żydowskiego proroka. Wydaje mi się, że ateista może używać pełnych nazw własnych rozmaitych bogów i bynajmniej nie świadczy to o wewnętrznym bałaganie. Poza wszystkim jest też oddanie szacunku dla postaci, a ja Jezusa Chrystusa uważam za niebanalną postać.

  22. Nie wiem, czy to już pogarda,
    Nie wiem, czy to już pogarda, czy tylko pełne niezrozumienia zadziwienie, że można kupować te metafizyczne bzdury. To jest widocznie jakaś nierozpoznana jeszcze dokładnie gra neuroprzekaźników w mózgu, ta cała potrzeba wiary. Dla mnie życie jest formą istnienia białka, a nieśmiertelność cechuje atomy w moich kościach i tkankach miękkich oraz płynach ustrojowych. Myślisz, że mnie to uwalnia od potrzeby bycia człowiekiem przyzwoitym?
    Żeby tylko nie było, że zbliżam się w ten sposób do snów o reinkarnacji. Nic z tych rzeczy. Umrę, żeby zrobić miejsce. Czy to jest tragiczne? Spytam mojego kota.

    • Pogarda.
      Ewentualnie pobłażliwa pogarda.
      Odpowiem Ci więc w Twoim stylu:
      Tylko zamkniętym umysłom wydaje się, że wszystkie rozumy pojadły.
      Tacy nie zostawiają otwartych pytań, nie mówią, że jest coś, czego nie rozumieją… jeszcze.
      Ty już wszystko wiesz – formy istnienia białka i tyle.
      Mimo tego, zresztą, że co rusz, odkrywa się nowe rzeczy i nowe zjawiska, dotychczas nieznane.
      Jest tak, jak Ty sobie umyśliłaś w swojej głowie i koniec – a kto uważa inaczej, to pewnie ciemniak, niedouczony i takie tam.
      Wbrew pozorom, jest odwrotnie: zamykanie się na rzeczy i zjawiska niezrozumiałe(metafizyczne bzdury,jak byłaś łaskawa napisać) i traktowanie ich jako nieistniejące, bo obmacać się ich nie da, nie świadczy dobrze o osobach tak rozumujących.
      Pzdrawiam

  23. Nie wiem, czy to już pogarda,
    Nie wiem, czy to już pogarda, czy tylko pełne niezrozumienia zadziwienie, że można kupować te metafizyczne bzdury. To jest widocznie jakaś nierozpoznana jeszcze dokładnie gra neuroprzekaźników w mózgu, ta cała potrzeba wiary. Dla mnie życie jest formą istnienia białka, a nieśmiertelność cechuje atomy w moich kościach i tkankach miękkich oraz płynach ustrojowych. Myślisz, że mnie to uwalnia od potrzeby bycia człowiekiem przyzwoitym?
    Żeby tylko nie było, że zbliżam się w ten sposób do snów o reinkarnacji. Nic z tych rzeczy. Umrę, żeby zrobić miejsce. Czy to jest tragiczne? Spytam mojego kota.

    • Pogarda.
      Ewentualnie pobłażliwa pogarda.
      Odpowiem Ci więc w Twoim stylu:
      Tylko zamkniętym umysłom wydaje się, że wszystkie rozumy pojadły.
      Tacy nie zostawiają otwartych pytań, nie mówią, że jest coś, czego nie rozumieją… jeszcze.
      Ty już wszystko wiesz – formy istnienia białka i tyle.
      Mimo tego, zresztą, że co rusz, odkrywa się nowe rzeczy i nowe zjawiska, dotychczas nieznane.
      Jest tak, jak Ty sobie umyśliłaś w swojej głowie i koniec – a kto uważa inaczej, to pewnie ciemniak, niedouczony i takie tam.
      Wbrew pozorom, jest odwrotnie: zamykanie się na rzeczy i zjawiska niezrozumiałe(metafizyczne bzdury,jak byłaś łaskawa napisać) i traktowanie ich jako nieistniejące, bo obmacać się ich nie da, nie świadczy dobrze o osobach tak rozumujących.
      Pzdrawiam

  24. Nie wiem, czy to już pogarda,
    Nie wiem, czy to już pogarda, czy tylko pełne niezrozumienia zadziwienie, że można kupować te metafizyczne bzdury. To jest widocznie jakaś nierozpoznana jeszcze dokładnie gra neuroprzekaźników w mózgu, ta cała potrzeba wiary. Dla mnie życie jest formą istnienia białka, a nieśmiertelność cechuje atomy w moich kościach i tkankach miękkich oraz płynach ustrojowych. Myślisz, że mnie to uwalnia od potrzeby bycia człowiekiem przyzwoitym?
    Żeby tylko nie było, że zbliżam się w ten sposób do snów o reinkarnacji. Nic z tych rzeczy. Umrę, żeby zrobić miejsce. Czy to jest tragiczne? Spytam mojego kota.

    • Pogarda.
      Ewentualnie pobłażliwa pogarda.
      Odpowiem Ci więc w Twoim stylu:
      Tylko zamkniętym umysłom wydaje się, że wszystkie rozumy pojadły.
      Tacy nie zostawiają otwartych pytań, nie mówią, że jest coś, czego nie rozumieją… jeszcze.
      Ty już wszystko wiesz – formy istnienia białka i tyle.
      Mimo tego, zresztą, że co rusz, odkrywa się nowe rzeczy i nowe zjawiska, dotychczas nieznane.
      Jest tak, jak Ty sobie umyśliłaś w swojej głowie i koniec – a kto uważa inaczej, to pewnie ciemniak, niedouczony i takie tam.
      Wbrew pozorom, jest odwrotnie: zamykanie się na rzeczy i zjawiska niezrozumiałe(metafizyczne bzdury,jak byłaś łaskawa napisać) i traktowanie ich jako nieistniejące, bo obmacać się ich nie da, nie świadczy dobrze o osobach tak rozumujących.
      Pzdrawiam