Reklama

Ponieważ w regulaminie nigdzie nie ma napisane, że nie można twórczo zaadoptować metody zastosowanej przez innych autorów (w tym przypadku e-krakowskiego – pozdrawiam), a także po to

Ponieważ w regulaminie nigdzie nie ma napisane, że nie można twórczo zaadoptować metody zastosowanej przez innych autorów (w tym przypadku e-krakowskiego – pozdrawiam), a także po to by przypodobać się jury w osobie Matki Kurki, mój tekst nosi tytuł:
Matka jest tylko jedna (choć nie będzie to tekst o Matce Kurce).

Reklama

Matka jest tylko jedna

Stare jak świat powiedzenie mówi, że braci można mieć wielu, sióstr można mieć wiele, wujów i ciotek można mieć na pęczki (ileż to dzieci na znajomych rodziców mówi wujku i ciociu), ale Matka jest tylko jedna. Zawsze, gdy słyszę tę mądrość powtarzaną z pokolenia na pokolenia, mam przed oczyma pewien poranek przed laty. Mieszkaliśmy skromnie, cóż tu mówić skromnie – mieszkaliśmy biednie. Mała dwuizbowa klitka z obłażącą lamperią z farby olejnej na ścianach. Podłoga betonowa, bo ostatniej zimy żeby się choć trochę ogrzać, musieliśmy spalić deski podłogowe w żeliwnej kozie, którą znalazłem gdzieś na złomowisku i za godzinę pomocy przy rozładunku złomu mogłem znalezisko zabrać do domu. Tego poranka obudziłem się z migreną jakiej jeszcze nie miałem w życiu. Nie dość, że głowę rozsadzały mi od środka małe eksplozje kory mózgowej to jeszcze w gardle paliło i gorzało. W kościach mnie łamało, jakbym dzień wcześniej leżał na łożu madejowym. Dzisiaj pomyślałbym, że to ani chybi A/H1N1, wtedy pomyślałem, że po prostu umieram. Przeciągnąłem wzrokiem po izbie. Wuj leżał rozciągnięty w starej żeliwnej wannie, która dawną biel zamieniła już dawno temu na żółć rdzawych zacieków. Nasłuchiwałem chwilę. Bulgot wydobywający się spod wąsów wuja zlepionych trudną do zidentyfikowania masą utwierdził mnie w przekonaniu, że wuj żyje, choć pewnie cierpi tak samo jak ja. Spod starej pierzyny, tu i ówdzie poprzepalanej papierosami i poplamionej czymś, wyłoniła się głowa mamusi. Mamusia otworzyła oczy, popatrzyła na mnie, potrząsnęła głową jakby nie dowierzała temu co widzi. Na chwilę zamknęła jedno oko i wyraźnie odetchnęła z ulgą. – Synuś – słabym głosem powiedziała mamusia – tam w szafce po lewej powinny być jeszcze dwie flaszki, przynieś. Obróciłem się na pięcie, otworzyłem drzwiczki, które natychmiast wypadły z zawiasów i upadły na ziemię budząc wuja. Spojrzałem w głąb szafki i przerażonym głosem wykrzyknąłem: – Matka…jest tylko jedna!

Reklama

8 KOMENTARZE