Reklama

Od paru i to dosłownie od paru lat, bo więcej jak dwa lata nie będzie,

Od paru i to dosłownie od paru lat, bo więcej jak dwa lata nie będzie, drażnię się wszem wobec podziałem znaczeń. Podział w moim drażniącym rozdwojeniu przebiega w takim miejscu, które mało kto akceptuje. Uważałem, uważam i będę uważał, że niektóre owoce dobre, słuszne i dozwolone jednostce, w społeczeństwie muszą być ściśle reglamentowane. Jestem jednym z tych ateistów, których lubią nawet najgłębiej wierzący, fanatyków nie liczę, a lubią mnie dlatego, że ja nie wyszydzam, nie gwałcę, nie poniewieram, nie walczę, nie zmuszam, nie usiłuje zmienić, nie zamierzam poprawiać emocji. Ateizm to jest stan umysłu nie ducha, zatem wszelkie próby nawracania na ateizm są żałosne, są sekciarskie, pogańskie, prymitywne. Człowiek, który nie potrafi przejść z szacunkiem wobec stanu ducha bliźniego jest gówniarz nie ateista. Lubią mnie wierzący również dlatego, że ja lubię ich. Statystycznie rzecz ujmując na dziesięciu ateistów, może dwóch chciałbym wysłuchać. Dziesięciu wiernych daje gwarancję, że najmniej połowa nadaje się do życia i towarzystwa. Bogiem i prawdą wolę rozmawiać z wierzącymi niż z ateistami, choćby z tej przyczyny, że wierny rzadko kiedy mnie nawraca i zwykle skromnie oraz nerwowo się rozgląda, czy nie potraktuję go jak niedorozwiniętego. Ateista ma inaczej, taki błysk w oku, dystans taki, ocierający się o pogardę, duży dyskomfort w kontaktach towarzyskich. Oczywiście obgaduję tych ośmiu z dziesięciu ateistów, bo rozmawiając z tym jednym z dwóch jest przyjemnie, rozumnie i oby jak najwięcej. Popłynąłem w osobiste relacje z wiernymi i niewiernymi, ale wcale nie zapomniałem o kluczowym podziale.

Reklama

Taki ateista, który nawołuje do powszechnej ateizacji jest ciężkim… ateistą, nie wie co czyni bliźnim i sobie samemu. Podzielmy indywidualny wybór społeczną koniecznością, a żyć będziemy wszyscy razem – indywidualnie szczęśliwi i społecznie bezpieczni. Człowiek siedział na drzewie i tylko dlatego jeden drugiego zjadał od święta, że nie potrafił sobie wytłumaczyć skąd się bierze grom z jasnego nieba. Psuć tę tajemnicę w imię wolności, czyli żywiołu, może tylko samobójca. Musi być Bóg w Narodzie, musi być obecny, musi trzymać straż, wspomagać, przestrzegać, pobłażać i karać. W dniu kiedy tę odwieczną funkcję Boga uda się komuś w narodowym i dalej w kontynentalnym ujęciu zastąpić świeckim porządkiem, oddam się cały błogosławionej idei. Póki co uważam albo gdzieś przeczytałem, że jeśli Boga by nie było, należałoby go wymyślić i to jak najszybciej. Wystarczy przejść się po alei spożywczej w hipermarkecie i posłuchać dialogów, aby utwierdzić się w przekonaniu, że tak jak jest i musi zostać. Religia jest przedziwną kompilacją formy i treści, tak niesłychaną, że aż dziw bierze. Treść, praktycznie każdej religii, pomijając opowieści, hołdy i porzekadła, zawiera przyzwoitą ściągę na życie. I ci najbardziej wyluzowani przyznają, że jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie, a ściślej i w praktyce fajnie się przespać z żoną kumpla, póki kumpel się nie zrewanżuje. Jesteś coś podniecającego w zabijaniu, póki nie straci się przytomności lub jeszcze gorzej, bliskiej osoby w ciemnej bramie. Bywa, że ukraść znaczy wyzwolić się, ale być okradzionym zniewala do poziomu nędzy. Religia porządkuje emocje, ateiście nie jest potrzebny taki porządek, bo ateista (prawdziwy jak Polak) korzysta z rozumu, ale też nie może się pocieszać brakiem emocji, które są i musi wiedzieć, że wierzący z uporządkowanymi emocjami potrafi myśleć lżej i celniej.

Jest takie ulubione zawołanie ateistów: „O Jezu! Jak ten głupek może w to wierzyć, że dziewica urodziła itd…”. Wiara nie ma nic wspólnego z rozumem, można wierzyć w największe niedorzeczności i myśleć jak geniusz. Biskup Kopernik jest najlepszym dowodem na tę oczywistą rację. Poza wszystkim ateista ma podobne dylematy jak dziecko, ja z tych dylematów nie wyrosłem i raczej nie wyrosnę. Pytanie: „A dlaczego?”. Nie ma Boga: „A dlaczego?”. Ziemia jest pryszczem w kosmosie: „A dlaczego?”. Nie Bóg stworzył to wszystko: „A dlaczego?”. Mój ateizm zaczyna i kończy się tam gdzie zaczynają i kończą się wszystkie religie. Proszę mi wybaczyć herezję, ale świat nie został stworzony tak jak głosi dowolna religia. Teraz można się ze mnie pośmiać i zedrzeć łachman, bo jak świat (wszech) został stworzony i KTO tym wszystkim zarządza nie mam bladego pojęcia. W jakimś sensie jestem najbardziej wierzącym wśród ateistów, tylko na wiarę (intuicję) biorę ten świat, wierzę, żę sam się nie zrobił, dowodów na robotę nie mam żadnych. Dobrze! Zdradzam się.

Popełniłem tekst, który się składa z samego wstępu i teraz dodam jedną podsumowującą myśl. Obejrzałem sobie film o Karolu Wojtyle, kiepski muszę zauważyć, ale niech ręka Boska broni ruszać ten autorytet w wymiarze Narodowym. Indywidualnie możemy sobie pofilozofować, jak się na dziesięciu znajdzie dwóch, ale między ludźmi zamykajmy buzię. Dlaczego? Abo tak! No dobrze, rozwinę. Dlatego, że za każdym razem jak odczytuję te błogosławione treści w świętych nośnikach medialnych, to ku pokrzepieniu rozumu wiem, że FAZ, czy inny Times może zrobić sensacyjną notkę o jakimś generale z PRL, czy rzeczniku rządowym z tego samego okresu. Polaka Papieża nie odbierze NAM nikt i ten Polak przynosi chwałę, a do tego nie robi wioski. Polak papież – WIELKA PORAŻKA twórców i spadkobierców opium dla mas. Teraz promil w Europie wie, co za jedni ci z PRL, Karola Wojtyłę tu, teraz i na wieki wieków będą znać miliardy. Coś i przede wszystkim Ktoś nam się udał i jeszcze raz proszę patrzeć skalą, nie indywidualnością, bo indywidualnie to każdy jest sobie bogiem.

Reklama

144 KOMENTARZE

  1. Polskie powstania
    Tak, jak większość Polaków, miałam włożone do głowy, że polskie powstania były bez sensu.

    Romantyczne zrywy, tysiące zabitych Polaków, walki z góry skazane na przegraną. Ta krew przelana, łkania nad mogiłami, te pytania: a po co to było? – to bardzo przekonywało.
    Tak, powstania były bez sensu.

    Dużo narodów na świecie miało powstania i nikt o nich nie mówi, że były bez sensu. Tylko te polskie.

    Konfrontując to moje niedawne odkrycie z od dawna znaną rzeczywistością: na wsi starzy ludzie nie mówią o sensie czy bezsensie, mówią o ziemi przez ojca, dziada, uprawianej, której trzeba było bronić przed Cyganami, złodziejami i najeźdźcami.

    Nie słyszałam, żeby powstania w gettach były “bez sensu”. One były bohaterskie i tragiczne.

    Niech nam oddadzą nasze powstania.

  2. Polskie powstania
    Tak, jak większość Polaków, miałam włożone do głowy, że polskie powstania były bez sensu.

    Romantyczne zrywy, tysiące zabitych Polaków, walki z góry skazane na przegraną. Ta krew przelana, łkania nad mogiłami, te pytania: a po co to było? – to bardzo przekonywało.
    Tak, powstania były bez sensu.

    Dużo narodów na świecie miało powstania i nikt o nich nie mówi, że były bez sensu. Tylko te polskie.

    Konfrontując to moje niedawne odkrycie z od dawna znaną rzeczywistością: na wsi starzy ludzie nie mówią o sensie czy bezsensie, mówią o ziemi przez ojca, dziada, uprawianej, której trzeba było bronić przed Cyganami, złodziejami i najeźdźcami.

    Nie słyszałam, żeby powstania w gettach były “bez sensu”. One były bohaterskie i tragiczne.

    Niech nam oddadzą nasze powstania.

  3. Polskie powstania
    Tak, jak większość Polaków, miałam włożone do głowy, że polskie powstania były bez sensu.

    Romantyczne zrywy, tysiące zabitych Polaków, walki z góry skazane na przegraną. Ta krew przelana, łkania nad mogiłami, te pytania: a po co to było? – to bardzo przekonywało.
    Tak, powstania były bez sensu.

    Dużo narodów na świecie miało powstania i nikt o nich nie mówi, że były bez sensu. Tylko te polskie.

    Konfrontując to moje niedawne odkrycie z od dawna znaną rzeczywistością: na wsi starzy ludzie nie mówią o sensie czy bezsensie, mówią o ziemi przez ojca, dziada, uprawianej, której trzeba było bronić przed Cyganami, złodziejami i najeźdźcami.

    Nie słyszałam, żeby powstania w gettach były “bez sensu”. One były bohaterskie i tragiczne.

    Niech nam oddadzą nasze powstania.

  4. Ateizm?
    “jak świat (wszech) został stworzony i KTO tym wszystkim zarządza nie mam bladego pojęcia. W jakimś sensie jestem najbardziej wierzącym wśród ateistów, tylko na wiarę (intuicję) biorę ten świat, wierzę, żę sam się nie zrobił, dowodów na robotę nie mam żadnych.” – to wygląda raczej na agnostycyzm, żeby tak włos na czworo podzielić. Ateista wie, że Boga nie ma, równie mocno wie, jak wierzący wierzy. Agnostyk nie wie, czy Bóg istnieje i uznaje brak dowodów za przesłankę, że nie.

    • Praktycznie w każdej dyskusji
      Praktycznie w każdej dyskusji pojawiają się te szczegółowe definicje, ale jak dla mnie z ateistą jest tak jak z żydokomuną, nie jest to precyzyjne określenie w każdym kontekście, ale lepszego nie wynaleziono. Mój ateizm to odrzucanie religii we wszystkich znanych mi postaciach, jako wyjaśnienia zagadki istnienia. Natomiast siła sprawcza wcale nie musi się nazywać Bóg i w ogóle może być zatem poza granicami naszych ludzkich definicji i wyobrażeń. To nie jest agnostycyzm, agnostyk to sceptyk, który czeka na dowody, że Bóg istnieje, czyli ogranicza sobie pole dla wyjaśnienia skąd pochodzimy, dokąd zmierzamy. Moje pole jest szersza, ja po prostu nie mam pojęcia co, kto i dlaczego. Jeśli komuś uda się wymyślić właściwe do mojej postawy słowo, chętnie się przerzucę. Póki co dopuszczam taką możliwość, że za teistą jest jak z wierzącym, są fanatycznie wierzący, gorliwie, umiarkowanie i tak sobie wierzący. Jestem umiarkowanym ateistą.

      • No to wynika z definicji
        Bóg jako istota wyższa od nas. Nauka polega na tym, że bierzesz żabę, kroisz, badasz jak działają mięśnie, sklejasz żabę, naciskasz brzuszek po lewej i podnosi prawą łapkę, naciskasz po prawej i podnosi lewą łapkę, dokładnie tak jak przewidziałeś po pokrojeniu.

        Ponieważ zgodnie z definicją Bóg jest istotą wyższą, nie możemy pokroić i przedstawić naukowego dowodu.

        A zresztą, większość zdeklarowanych ateistów opiera swój ateizm na odrzucenie ZASAD współżycia określonych w Biblii, a nie wynikami badań naukowych które nie potwierdzają istnienia Boga.

  5. Ateizm?
    “jak świat (wszech) został stworzony i KTO tym wszystkim zarządza nie mam bladego pojęcia. W jakimś sensie jestem najbardziej wierzącym wśród ateistów, tylko na wiarę (intuicję) biorę ten świat, wierzę, żę sam się nie zrobił, dowodów na robotę nie mam żadnych.” – to wygląda raczej na agnostycyzm, żeby tak włos na czworo podzielić. Ateista wie, że Boga nie ma, równie mocno wie, jak wierzący wierzy. Agnostyk nie wie, czy Bóg istnieje i uznaje brak dowodów za przesłankę, że nie.

    • Praktycznie w każdej dyskusji
      Praktycznie w każdej dyskusji pojawiają się te szczegółowe definicje, ale jak dla mnie z ateistą jest tak jak z żydokomuną, nie jest to precyzyjne określenie w każdym kontekście, ale lepszego nie wynaleziono. Mój ateizm to odrzucanie religii we wszystkich znanych mi postaciach, jako wyjaśnienia zagadki istnienia. Natomiast siła sprawcza wcale nie musi się nazywać Bóg i w ogóle może być zatem poza granicami naszych ludzkich definicji i wyobrażeń. To nie jest agnostycyzm, agnostyk to sceptyk, który czeka na dowody, że Bóg istnieje, czyli ogranicza sobie pole dla wyjaśnienia skąd pochodzimy, dokąd zmierzamy. Moje pole jest szersza, ja po prostu nie mam pojęcia co, kto i dlaczego. Jeśli komuś uda się wymyślić właściwe do mojej postawy słowo, chętnie się przerzucę. Póki co dopuszczam taką możliwość, że za teistą jest jak z wierzącym, są fanatycznie wierzący, gorliwie, umiarkowanie i tak sobie wierzący. Jestem umiarkowanym ateistą.

      • No to wynika z definicji
        Bóg jako istota wyższa od nas. Nauka polega na tym, że bierzesz żabę, kroisz, badasz jak działają mięśnie, sklejasz żabę, naciskasz brzuszek po lewej i podnosi prawą łapkę, naciskasz po prawej i podnosi lewą łapkę, dokładnie tak jak przewidziałeś po pokrojeniu.

        Ponieważ zgodnie z definicją Bóg jest istotą wyższą, nie możemy pokroić i przedstawić naukowego dowodu.

        A zresztą, większość zdeklarowanych ateistów opiera swój ateizm na odrzucenie ZASAD współżycia określonych w Biblii, a nie wynikami badań naukowych które nie potwierdzają istnienia Boga.

  6. Ateizm?
    “jak świat (wszech) został stworzony i KTO tym wszystkim zarządza nie mam bladego pojęcia. W jakimś sensie jestem najbardziej wierzącym wśród ateistów, tylko na wiarę (intuicję) biorę ten świat, wierzę, żę sam się nie zrobił, dowodów na robotę nie mam żadnych.” – to wygląda raczej na agnostycyzm, żeby tak włos na czworo podzielić. Ateista wie, że Boga nie ma, równie mocno wie, jak wierzący wierzy. Agnostyk nie wie, czy Bóg istnieje i uznaje brak dowodów za przesłankę, że nie.

    • Praktycznie w każdej dyskusji
      Praktycznie w każdej dyskusji pojawiają się te szczegółowe definicje, ale jak dla mnie z ateistą jest tak jak z żydokomuną, nie jest to precyzyjne określenie w każdym kontekście, ale lepszego nie wynaleziono. Mój ateizm to odrzucanie religii we wszystkich znanych mi postaciach, jako wyjaśnienia zagadki istnienia. Natomiast siła sprawcza wcale nie musi się nazywać Bóg i w ogóle może być zatem poza granicami naszych ludzkich definicji i wyobrażeń. To nie jest agnostycyzm, agnostyk to sceptyk, który czeka na dowody, że Bóg istnieje, czyli ogranicza sobie pole dla wyjaśnienia skąd pochodzimy, dokąd zmierzamy. Moje pole jest szersza, ja po prostu nie mam pojęcia co, kto i dlaczego. Jeśli komuś uda się wymyślić właściwe do mojej postawy słowo, chętnie się przerzucę. Póki co dopuszczam taką możliwość, że za teistą jest jak z wierzącym, są fanatycznie wierzący, gorliwie, umiarkowanie i tak sobie wierzący. Jestem umiarkowanym ateistą.

      • No to wynika z definicji
        Bóg jako istota wyższa od nas. Nauka polega na tym, że bierzesz żabę, kroisz, badasz jak działają mięśnie, sklejasz żabę, naciskasz brzuszek po lewej i podnosi prawą łapkę, naciskasz po prawej i podnosi lewą łapkę, dokładnie tak jak przewidziałeś po pokrojeniu.

        Ponieważ zgodnie z definicją Bóg jest istotą wyższą, nie możemy pokroić i przedstawić naukowego dowodu.

        A zresztą, większość zdeklarowanych ateistów opiera swój ateizm na odrzucenie ZASAD współżycia określonych w Biblii, a nie wynikami badań naukowych które nie potwierdzają istnienia Boga.

  7. Z całego tego tekstu, po
    Z całego tego tekstu, po odrzuceniu wszelkich stylistycznych zawiłości, wynika mniej więcej coś takiego, że rozumiemy doskonale ( oczywiście w granicach osobniczej normy możliwości rozumienia), iż religia to opium dla mas, ale jednakowoż masy potrzebują opium, w przeciwieństwie do subtelnych intelektualistów, którzy i bez religii wiedzą, że jest różnica, czy my dymamy bliźniego, czy bliźni dyma nas, ale jednak po cichu myślimy, że to my wolimy dymać.
    Tytułem wyjaśnienia dodam, że ja jestem osobą głęboko niewierzącą. Nie mówię o sobie, że jestem ateistką, bo ateizm to też wiara, tyle że z ujemnym bogiem, który u ateistów jest wiecznie obecny i z którym oni się wiecznie biorą za bary, z ledwo tajonym poczuciem winy. Nie mówię też o sobie, w żadnym towarzystwie, żeby było jasne, boże broń, że jestem agnostykiem, bo to specjalny rodzaj konformizmu naszych czasów, zwłaszcza w ustach nie-filozofów. Jestem zatem osobą głęboko niewierzącą i nie ma w mojej przestrzeni duchowej żadnego miejsca dla rozważań o bogu. O przestrzeni umysłowej nie wspominam, bo ciasna. Oznacza to, według niektórych teoretyków, że nie ma we mnie duchowości. Niech i tak będzie, idę na to i godzę się, że jest we mnie wyłącznie białkowość i trochę elektryki.
    Jeśli istnienie boga jest tak ważkie, potrzebne i porządkujące wszechrzecz, że gdyby go nie było, to trzeba byłoby go wymyślić, to to się właśnie stało. Jeśli natomiast bóg istnieje, to z pewnością jest tylko jeden. A zatem wszystkie religie są jednocześnie prawdziwe i nieprawdziwe, a zwłaszcza nieprawdziwi są ich służebnicy, którzy je w postaci konsumpcyjnej papki podają przez rurkę maluczkim bezpośrednio do jelit duchowości. Czyli tym, dla których to wymyślono, o ile jednak miałoby się okazać, że boga nie ma. Niestety nie ma żadnego dowodu na to, że duchowość, wiara, religia, czy jak tam to nazwiemy sprawia, że ludzie stają się lepsi. Gdyby tak było, to już wkrótce po wynalezieniu Jahwe świat, a z nim ludzkość osiągnęliby stan absolutnej doskonałości organizacyjnej. Oczywiście Horusa, Ozyrysa czy Izydę pomijamy, bo to nie byli prawdziwi bogowie, bóg zaczyna się od Jahwe.
    W oczekiwaniu na miażdżącą krytykę lub całkowite olanie powyższych słów, polecam nieduży film fabularny pt. „Jej droga”, cyrkulujący ostatnio na kanale Ale kino. To produkcja kinematografii bośniackiej, a w Bośni zaczyna właśnie rozkwitać wahabizm, fundamentalistyczna odmiana islamu importowana z Arabii Saudyjskiej. Dobrze jest popatrzeć, posłuchać i pomyśleć, a potem przystąpić do sporządzenia porządnego rachunku zysków i strat, wynikających z naszej chrześcijańskiej, katolickiej tradycji.

    • Wniosek końcowy absolutnie
      Wniosek końcowy absolutnie chybiony, nawet nie jednobiegunowa, a jednopunktowa i nieuprawniona redukcja. Od religii świat i ludzie nie stają się idealni, ale tylko i aż dysponują hamulcami w pogoni na oślep. Twierdzenie, że nie ma dowodów na sprawczą siłę religii jest również fałszywe i to kompletnie fałszywe. Miliony wierzących nie kradnie, ponieważ są głęboko wierzący, nie złorzeczy, żeby nie urazić Boga, nie zabija nienarodzonych dzieci i tak dalej. Można jedynie pytać, czy bez religii te głęboko zakorzenione moralne hamulce działałyby równie sprawnie? I można zgadywać, że nie, w skali zwanej ludzkość nic do tej pory skuteczniej nie powstrzymuje przed indywidualnymi i zbiorowymi brutalnościami. Oczywiście znów należy pamiętać, że hamulec nie ma pełnej skuteczności, ta skuteczność ma różne proporcje, w zależności od tego jak bardzo brawurowo zachowuje się ludzkości, często nie jest w stanie wyhamować. Zabawy semantyczne, ateista/niewierzący są tylko zabawami, wiadomo o co i kogo chodzi, niewierzący też zakłada , że czegoś nie ma, bo przecież, jak w tym dowcipie na dowód braku istnienia Boga liczyć ze strony niewierzącego raczej nie można. To dość jałowe rozważania, czy ateista, czy niewierzący, zwłaszcza, że argumentacja obrotowa i fragmentaryczna. Nie dam się też przekonać, że niewierząca nie rozważa takiej kategorii jak bóg, tym bardziej, że połowę wpisu niewierząca dokładnie takim rozważaniom poświęciła.

      • No więc niestety ta wiara,
        No więc niestety ta wiara, lub przekonanie wynikające z wiedzy, że "…Miliony wierzących nie kradnie, ponieważ są głęboko wierzący, nie złorzeczy, żeby nie urazić Boga, nie zabija nienarodzonych dzieci i tak dalej. Można jedynie pytać, czy bez religii te głęboko zakorzenione moralne hamulce działałyby równie sprawnie? I można zgadywać, że nie, w skali zwanej ludzkość nic do tej pory skuteczniej nie powstrzymuje przed indywidualnymi i zbiorowymi brutalnościami…" to jest myślenie całkowicie magiczne i życzeniowe lub też wiedza alternatywna lub niekonwencjonalna – przez analogię do takiejż medycyny. Ludzie kradną, zabijają, dają fałszywe świadectwo, dają upust swojej agresji, brutalności i okrucieństwu oraz nieokiełznanym namiętnościom, zamiast powściągliwości i większość z nich to ludzie wierzący, bo niewierzący są raczej ciągle jeszcze w mniejszości.
        Zabawa semanyczna natomiast służy do malowania odcieni, co dla wszystkich jest najzupełniej oczywiste.

        • Przepraszam, ale może jednak
          Przepraszam, ale może jednak odrobinę uda się podnieść poprzeczkę z dywagacji na stwierdzanie faktów. Zakazy i nakazy religijne są faktem i wymuszają określone postawy, można oczywiście podważać fakty, ale tylko innymi faktami, a nie “wydaje mi się”. Co więcej te zakazy i nakazy bywają dość dziwaczne jak zakaz przetaczani krwi, czy jedzenia wieprzowiny. Zakaz aborcji i zabijania kalek, to jest norma moralna stworzona przez pierwszych chrześcijan, do tego czasu oba zjawiska były traktowane “po rzymsku, ze skały w dół”. Takie są fakty, a “wydaje mi się” zawsze będzie wydawaniem mi się. Nie ma żadnego życzeniowego myślenia w tym, że wskazuje się na konkretne normy moralne. Równie dobrze można bajdurzyć, że kodeks karny jako taki, nie powstrzymuje przestępstw, tylko dlaczego nikt się nie odważył kodeksu znieść. Kwestionowanie religii jako kontrolnej funkcji moralnych postaw jest wynikiem ignorancji albo ideologii, jako faktu podważyć się tego zwyczajnie nie da. No i jeszcze jedno. Skoro religia nie wymusza pewnych postaw, to jak to się dzieje, że wszyscy w kościele grzecznie klęczą, a nie pyskują jak im się podoba. Jak to się dzieje, że miliony szepczą do kratki swoje grzechy? Z czego jeśli nie z lęku przed Bogiem i diabłem lud pokornieje? Przecież to są banały socjologiczne, a nawet antropologiczne i śmieszne jest kontestowanie tych oczywistości.

  8. Z całego tego tekstu, po
    Z całego tego tekstu, po odrzuceniu wszelkich stylistycznych zawiłości, wynika mniej więcej coś takiego, że rozumiemy doskonale ( oczywiście w granicach osobniczej normy możliwości rozumienia), iż religia to opium dla mas, ale jednakowoż masy potrzebują opium, w przeciwieństwie do subtelnych intelektualistów, którzy i bez religii wiedzą, że jest różnica, czy my dymamy bliźniego, czy bliźni dyma nas, ale jednak po cichu myślimy, że to my wolimy dymać.
    Tytułem wyjaśnienia dodam, że ja jestem osobą głęboko niewierzącą. Nie mówię o sobie, że jestem ateistką, bo ateizm to też wiara, tyle że z ujemnym bogiem, który u ateistów jest wiecznie obecny i z którym oni się wiecznie biorą za bary, z ledwo tajonym poczuciem winy. Nie mówię też o sobie, w żadnym towarzystwie, żeby było jasne, boże broń, że jestem agnostykiem, bo to specjalny rodzaj konformizmu naszych czasów, zwłaszcza w ustach nie-filozofów. Jestem zatem osobą głęboko niewierzącą i nie ma w mojej przestrzeni duchowej żadnego miejsca dla rozważań o bogu. O przestrzeni umysłowej nie wspominam, bo ciasna. Oznacza to, według niektórych teoretyków, że nie ma we mnie duchowości. Niech i tak będzie, idę na to i godzę się, że jest we mnie wyłącznie białkowość i trochę elektryki.
    Jeśli istnienie boga jest tak ważkie, potrzebne i porządkujące wszechrzecz, że gdyby go nie było, to trzeba byłoby go wymyślić, to to się właśnie stało. Jeśli natomiast bóg istnieje, to z pewnością jest tylko jeden. A zatem wszystkie religie są jednocześnie prawdziwe i nieprawdziwe, a zwłaszcza nieprawdziwi są ich służebnicy, którzy je w postaci konsumpcyjnej papki podają przez rurkę maluczkim bezpośrednio do jelit duchowości. Czyli tym, dla których to wymyślono, o ile jednak miałoby się okazać, że boga nie ma. Niestety nie ma żadnego dowodu na to, że duchowość, wiara, religia, czy jak tam to nazwiemy sprawia, że ludzie stają się lepsi. Gdyby tak było, to już wkrótce po wynalezieniu Jahwe świat, a z nim ludzkość osiągnęliby stan absolutnej doskonałości organizacyjnej. Oczywiście Horusa, Ozyrysa czy Izydę pomijamy, bo to nie byli prawdziwi bogowie, bóg zaczyna się od Jahwe.
    W oczekiwaniu na miażdżącą krytykę lub całkowite olanie powyższych słów, polecam nieduży film fabularny pt. „Jej droga”, cyrkulujący ostatnio na kanale Ale kino. To produkcja kinematografii bośniackiej, a w Bośni zaczyna właśnie rozkwitać wahabizm, fundamentalistyczna odmiana islamu importowana z Arabii Saudyjskiej. Dobrze jest popatrzeć, posłuchać i pomyśleć, a potem przystąpić do sporządzenia porządnego rachunku zysków i strat, wynikających z naszej chrześcijańskiej, katolickiej tradycji.

    • Wniosek końcowy absolutnie
      Wniosek końcowy absolutnie chybiony, nawet nie jednobiegunowa, a jednopunktowa i nieuprawniona redukcja. Od religii świat i ludzie nie stają się idealni, ale tylko i aż dysponują hamulcami w pogoni na oślep. Twierdzenie, że nie ma dowodów na sprawczą siłę religii jest również fałszywe i to kompletnie fałszywe. Miliony wierzących nie kradnie, ponieważ są głęboko wierzący, nie złorzeczy, żeby nie urazić Boga, nie zabija nienarodzonych dzieci i tak dalej. Można jedynie pytać, czy bez religii te głęboko zakorzenione moralne hamulce działałyby równie sprawnie? I można zgadywać, że nie, w skali zwanej ludzkość nic do tej pory skuteczniej nie powstrzymuje przed indywidualnymi i zbiorowymi brutalnościami. Oczywiście znów należy pamiętać, że hamulec nie ma pełnej skuteczności, ta skuteczność ma różne proporcje, w zależności od tego jak bardzo brawurowo zachowuje się ludzkości, często nie jest w stanie wyhamować. Zabawy semantyczne, ateista/niewierzący są tylko zabawami, wiadomo o co i kogo chodzi, niewierzący też zakłada , że czegoś nie ma, bo przecież, jak w tym dowcipie na dowód braku istnienia Boga liczyć ze strony niewierzącego raczej nie można. To dość jałowe rozważania, czy ateista, czy niewierzący, zwłaszcza, że argumentacja obrotowa i fragmentaryczna. Nie dam się też przekonać, że niewierząca nie rozważa takiej kategorii jak bóg, tym bardziej, że połowę wpisu niewierząca dokładnie takim rozważaniom poświęciła.

      • No więc niestety ta wiara,
        No więc niestety ta wiara, lub przekonanie wynikające z wiedzy, że "…Miliony wierzących nie kradnie, ponieważ są głęboko wierzący, nie złorzeczy, żeby nie urazić Boga, nie zabija nienarodzonych dzieci i tak dalej. Można jedynie pytać, czy bez religii te głęboko zakorzenione moralne hamulce działałyby równie sprawnie? I można zgadywać, że nie, w skali zwanej ludzkość nic do tej pory skuteczniej nie powstrzymuje przed indywidualnymi i zbiorowymi brutalnościami…" to jest myślenie całkowicie magiczne i życzeniowe lub też wiedza alternatywna lub niekonwencjonalna – przez analogię do takiejż medycyny. Ludzie kradną, zabijają, dają fałszywe świadectwo, dają upust swojej agresji, brutalności i okrucieństwu oraz nieokiełznanym namiętnościom, zamiast powściągliwości i większość z nich to ludzie wierzący, bo niewierzący są raczej ciągle jeszcze w mniejszości.
        Zabawa semanyczna natomiast służy do malowania odcieni, co dla wszystkich jest najzupełniej oczywiste.

        • Przepraszam, ale może jednak
          Przepraszam, ale może jednak odrobinę uda się podnieść poprzeczkę z dywagacji na stwierdzanie faktów. Zakazy i nakazy religijne są faktem i wymuszają określone postawy, można oczywiście podważać fakty, ale tylko innymi faktami, a nie “wydaje mi się”. Co więcej te zakazy i nakazy bywają dość dziwaczne jak zakaz przetaczani krwi, czy jedzenia wieprzowiny. Zakaz aborcji i zabijania kalek, to jest norma moralna stworzona przez pierwszych chrześcijan, do tego czasu oba zjawiska były traktowane “po rzymsku, ze skały w dół”. Takie są fakty, a “wydaje mi się” zawsze będzie wydawaniem mi się. Nie ma żadnego życzeniowego myślenia w tym, że wskazuje się na konkretne normy moralne. Równie dobrze można bajdurzyć, że kodeks karny jako taki, nie powstrzymuje przestępstw, tylko dlaczego nikt się nie odważył kodeksu znieść. Kwestionowanie religii jako kontrolnej funkcji moralnych postaw jest wynikiem ignorancji albo ideologii, jako faktu podważyć się tego zwyczajnie nie da. No i jeszcze jedno. Skoro religia nie wymusza pewnych postaw, to jak to się dzieje, że wszyscy w kościele grzecznie klęczą, a nie pyskują jak im się podoba. Jak to się dzieje, że miliony szepczą do kratki swoje grzechy? Z czego jeśli nie z lęku przed Bogiem i diabłem lud pokornieje? Przecież to są banały socjologiczne, a nawet antropologiczne i śmieszne jest kontestowanie tych oczywistości.

  9. Z całego tego tekstu, po
    Z całego tego tekstu, po odrzuceniu wszelkich stylistycznych zawiłości, wynika mniej więcej coś takiego, że rozumiemy doskonale ( oczywiście w granicach osobniczej normy możliwości rozumienia), iż religia to opium dla mas, ale jednakowoż masy potrzebują opium, w przeciwieństwie do subtelnych intelektualistów, którzy i bez religii wiedzą, że jest różnica, czy my dymamy bliźniego, czy bliźni dyma nas, ale jednak po cichu myślimy, że to my wolimy dymać.
    Tytułem wyjaśnienia dodam, że ja jestem osobą głęboko niewierzącą. Nie mówię o sobie, że jestem ateistką, bo ateizm to też wiara, tyle że z ujemnym bogiem, który u ateistów jest wiecznie obecny i z którym oni się wiecznie biorą za bary, z ledwo tajonym poczuciem winy. Nie mówię też o sobie, w żadnym towarzystwie, żeby było jasne, boże broń, że jestem agnostykiem, bo to specjalny rodzaj konformizmu naszych czasów, zwłaszcza w ustach nie-filozofów. Jestem zatem osobą głęboko niewierzącą i nie ma w mojej przestrzeni duchowej żadnego miejsca dla rozważań o bogu. O przestrzeni umysłowej nie wspominam, bo ciasna. Oznacza to, według niektórych teoretyków, że nie ma we mnie duchowości. Niech i tak będzie, idę na to i godzę się, że jest we mnie wyłącznie białkowość i trochę elektryki.
    Jeśli istnienie boga jest tak ważkie, potrzebne i porządkujące wszechrzecz, że gdyby go nie było, to trzeba byłoby go wymyślić, to to się właśnie stało. Jeśli natomiast bóg istnieje, to z pewnością jest tylko jeden. A zatem wszystkie religie są jednocześnie prawdziwe i nieprawdziwe, a zwłaszcza nieprawdziwi są ich służebnicy, którzy je w postaci konsumpcyjnej papki podają przez rurkę maluczkim bezpośrednio do jelit duchowości. Czyli tym, dla których to wymyślono, o ile jednak miałoby się okazać, że boga nie ma. Niestety nie ma żadnego dowodu na to, że duchowość, wiara, religia, czy jak tam to nazwiemy sprawia, że ludzie stają się lepsi. Gdyby tak było, to już wkrótce po wynalezieniu Jahwe świat, a z nim ludzkość osiągnęliby stan absolutnej doskonałości organizacyjnej. Oczywiście Horusa, Ozyrysa czy Izydę pomijamy, bo to nie byli prawdziwi bogowie, bóg zaczyna się od Jahwe.
    W oczekiwaniu na miażdżącą krytykę lub całkowite olanie powyższych słów, polecam nieduży film fabularny pt. „Jej droga”, cyrkulujący ostatnio na kanale Ale kino. To produkcja kinematografii bośniackiej, a w Bośni zaczyna właśnie rozkwitać wahabizm, fundamentalistyczna odmiana islamu importowana z Arabii Saudyjskiej. Dobrze jest popatrzeć, posłuchać i pomyśleć, a potem przystąpić do sporządzenia porządnego rachunku zysków i strat, wynikających z naszej chrześcijańskiej, katolickiej tradycji.

    • Wniosek końcowy absolutnie
      Wniosek końcowy absolutnie chybiony, nawet nie jednobiegunowa, a jednopunktowa i nieuprawniona redukcja. Od religii świat i ludzie nie stają się idealni, ale tylko i aż dysponują hamulcami w pogoni na oślep. Twierdzenie, że nie ma dowodów na sprawczą siłę religii jest również fałszywe i to kompletnie fałszywe. Miliony wierzących nie kradnie, ponieważ są głęboko wierzący, nie złorzeczy, żeby nie urazić Boga, nie zabija nienarodzonych dzieci i tak dalej. Można jedynie pytać, czy bez religii te głęboko zakorzenione moralne hamulce działałyby równie sprawnie? I można zgadywać, że nie, w skali zwanej ludzkość nic do tej pory skuteczniej nie powstrzymuje przed indywidualnymi i zbiorowymi brutalnościami. Oczywiście znów należy pamiętać, że hamulec nie ma pełnej skuteczności, ta skuteczność ma różne proporcje, w zależności od tego jak bardzo brawurowo zachowuje się ludzkości, często nie jest w stanie wyhamować. Zabawy semantyczne, ateista/niewierzący są tylko zabawami, wiadomo o co i kogo chodzi, niewierzący też zakłada , że czegoś nie ma, bo przecież, jak w tym dowcipie na dowód braku istnienia Boga liczyć ze strony niewierzącego raczej nie można. To dość jałowe rozważania, czy ateista, czy niewierzący, zwłaszcza, że argumentacja obrotowa i fragmentaryczna. Nie dam się też przekonać, że niewierząca nie rozważa takiej kategorii jak bóg, tym bardziej, że połowę wpisu niewierząca dokładnie takim rozważaniom poświęciła.

      • No więc niestety ta wiara,
        No więc niestety ta wiara, lub przekonanie wynikające z wiedzy, że "…Miliony wierzących nie kradnie, ponieważ są głęboko wierzący, nie złorzeczy, żeby nie urazić Boga, nie zabija nienarodzonych dzieci i tak dalej. Można jedynie pytać, czy bez religii te głęboko zakorzenione moralne hamulce działałyby równie sprawnie? I można zgadywać, że nie, w skali zwanej ludzkość nic do tej pory skuteczniej nie powstrzymuje przed indywidualnymi i zbiorowymi brutalnościami…" to jest myślenie całkowicie magiczne i życzeniowe lub też wiedza alternatywna lub niekonwencjonalna – przez analogię do takiejż medycyny. Ludzie kradną, zabijają, dają fałszywe świadectwo, dają upust swojej agresji, brutalności i okrucieństwu oraz nieokiełznanym namiętnościom, zamiast powściągliwości i większość z nich to ludzie wierzący, bo niewierzący są raczej ciągle jeszcze w mniejszości.
        Zabawa semanyczna natomiast służy do malowania odcieni, co dla wszystkich jest najzupełniej oczywiste.

        • Przepraszam, ale może jednak
          Przepraszam, ale może jednak odrobinę uda się podnieść poprzeczkę z dywagacji na stwierdzanie faktów. Zakazy i nakazy religijne są faktem i wymuszają określone postawy, można oczywiście podważać fakty, ale tylko innymi faktami, a nie “wydaje mi się”. Co więcej te zakazy i nakazy bywają dość dziwaczne jak zakaz przetaczani krwi, czy jedzenia wieprzowiny. Zakaz aborcji i zabijania kalek, to jest norma moralna stworzona przez pierwszych chrześcijan, do tego czasu oba zjawiska były traktowane “po rzymsku, ze skały w dół”. Takie są fakty, a “wydaje mi się” zawsze będzie wydawaniem mi się. Nie ma żadnego życzeniowego myślenia w tym, że wskazuje się na konkretne normy moralne. Równie dobrze można bajdurzyć, że kodeks karny jako taki, nie powstrzymuje przestępstw, tylko dlaczego nikt się nie odważył kodeksu znieść. Kwestionowanie religii jako kontrolnej funkcji moralnych postaw jest wynikiem ignorancji albo ideologii, jako faktu podważyć się tego zwyczajnie nie da. No i jeszcze jedno. Skoro religia nie wymusza pewnych postaw, to jak to się dzieje, że wszyscy w kościele grzecznie klęczą, a nie pyskują jak im się podoba. Jak to się dzieje, że miliony szepczą do kratki swoje grzechy? Z czego jeśli nie z lęku przed Bogiem i diabłem lud pokornieje? Przecież to są banały socjologiczne, a nawet antropologiczne i śmieszne jest kontestowanie tych oczywistości.

  10. Ateista, kto to taki?
    Zazwyczaj jest to ktoś, kto jest całkowicie pewny, że Boga nie ma.
    I to trzeba być całkowicie pewnym, bo jeżeli nie jestem pewnym, to jestem człowiekiem wierzącym w Boga, Buddę, Allacha, w nieistnienia Boga (niepotrzebne skreślić).
    Całkowicie być pewnym zaś czegokolwiek można być wówczas, jeżeli jest się wszechwiedzącym, czyli wie się wszystko, czyli wówczas jeżeli ma się jedną z cech boskich.
    Jest też i inny wariant, również bardzo często występujący.
    Ma to miejsce wówczas jeżeli przypadek ateizmu trafi na osobę, która nie wie nic.
    Oczywiście musi to być osoba, która kompletnie nie wie nic, bo gdyby wiedziała, że nie wie nic, to wiedziała by chociaż to, że nie wie nic, czyli coś tam by wiedziała, a wówczas nie można byłoby ją zakwalifikować jako osobę nie wiedzącą nic.
    Jeżeli więc ktoś taki nie wie nic i nie wie nawet nic o tym, że nic nie wie, to łatwo wówczas komuś takiemu uwierzyć (być pewnym), że wie wszystko, czyli ten ktoś ma co najmniej jeden z przymiotów boskich.
    Tak więc być pewnym, że Boga nie ma to, moim zdaniem, częsty przypadek występujący wśród ludzi ubogich duchem.
    Przykładowo moje bakterie żyjące w przewodzie pokarmowym też nie wierzą w istnienie Boga, ani nawet moje. Wierzę w to, że nie wierzą.
    A wierzę dlatego, że jeżeli zaś nie jestem pewien to jestem wierzący.
    A kto może stwierdzić, że człowiek wraz z jego kulturą i techniką nie jest takim podobnym przypadkiem w odniesieniu do innych istot, a nad tym wszystkim usytuowana jest Istota Metafizyczna, pobłażliwa dla wierzących i nie wierzących w jej istnienie.
    Bo cóż człowiek wie, jeden z ludzi tytanów ducha stwierdził “wiem że nic nie wiem”.
    A nauka, cóż nauka…..nauka z każdym odkryciem powiększa tylko i odkrywa nam coraz większy obszar naszej niewiedzy.

  11. Ateista, kto to taki?
    Zazwyczaj jest to ktoś, kto jest całkowicie pewny, że Boga nie ma.
    I to trzeba być całkowicie pewnym, bo jeżeli nie jestem pewnym, to jestem człowiekiem wierzącym w Boga, Buddę, Allacha, w nieistnienia Boga (niepotrzebne skreślić).
    Całkowicie być pewnym zaś czegokolwiek można być wówczas, jeżeli jest się wszechwiedzącym, czyli wie się wszystko, czyli wówczas jeżeli ma się jedną z cech boskich.
    Jest też i inny wariant, również bardzo często występujący.
    Ma to miejsce wówczas jeżeli przypadek ateizmu trafi na osobę, która nie wie nic.
    Oczywiście musi to być osoba, która kompletnie nie wie nic, bo gdyby wiedziała, że nie wie nic, to wiedziała by chociaż to, że nie wie nic, czyli coś tam by wiedziała, a wówczas nie można byłoby ją zakwalifikować jako osobę nie wiedzącą nic.
    Jeżeli więc ktoś taki nie wie nic i nie wie nawet nic o tym, że nic nie wie, to łatwo wówczas komuś takiemu uwierzyć (być pewnym), że wie wszystko, czyli ten ktoś ma co najmniej jeden z przymiotów boskich.
    Tak więc być pewnym, że Boga nie ma to, moim zdaniem, częsty przypadek występujący wśród ludzi ubogich duchem.
    Przykładowo moje bakterie żyjące w przewodzie pokarmowym też nie wierzą w istnienie Boga, ani nawet moje. Wierzę w to, że nie wierzą.
    A wierzę dlatego, że jeżeli zaś nie jestem pewien to jestem wierzący.
    A kto może stwierdzić, że człowiek wraz z jego kulturą i techniką nie jest takim podobnym przypadkiem w odniesieniu do innych istot, a nad tym wszystkim usytuowana jest Istota Metafizyczna, pobłażliwa dla wierzących i nie wierzących w jej istnienie.
    Bo cóż człowiek wie, jeden z ludzi tytanów ducha stwierdził “wiem że nic nie wiem”.
    A nauka, cóż nauka…..nauka z każdym odkryciem powiększa tylko i odkrywa nam coraz większy obszar naszej niewiedzy.

  12. Ateista, kto to taki?
    Zazwyczaj jest to ktoś, kto jest całkowicie pewny, że Boga nie ma.
    I to trzeba być całkowicie pewnym, bo jeżeli nie jestem pewnym, to jestem człowiekiem wierzącym w Boga, Buddę, Allacha, w nieistnienia Boga (niepotrzebne skreślić).
    Całkowicie być pewnym zaś czegokolwiek można być wówczas, jeżeli jest się wszechwiedzącym, czyli wie się wszystko, czyli wówczas jeżeli ma się jedną z cech boskich.
    Jest też i inny wariant, również bardzo często występujący.
    Ma to miejsce wówczas jeżeli przypadek ateizmu trafi na osobę, która nie wie nic.
    Oczywiście musi to być osoba, która kompletnie nie wie nic, bo gdyby wiedziała, że nie wie nic, to wiedziała by chociaż to, że nie wie nic, czyli coś tam by wiedziała, a wówczas nie można byłoby ją zakwalifikować jako osobę nie wiedzącą nic.
    Jeżeli więc ktoś taki nie wie nic i nie wie nawet nic o tym, że nic nie wie, to łatwo wówczas komuś takiemu uwierzyć (być pewnym), że wie wszystko, czyli ten ktoś ma co najmniej jeden z przymiotów boskich.
    Tak więc być pewnym, że Boga nie ma to, moim zdaniem, częsty przypadek występujący wśród ludzi ubogich duchem.
    Przykładowo moje bakterie żyjące w przewodzie pokarmowym też nie wierzą w istnienie Boga, ani nawet moje. Wierzę w to, że nie wierzą.
    A wierzę dlatego, że jeżeli zaś nie jestem pewien to jestem wierzący.
    A kto może stwierdzić, że człowiek wraz z jego kulturą i techniką nie jest takim podobnym przypadkiem w odniesieniu do innych istot, a nad tym wszystkim usytuowana jest Istota Metafizyczna, pobłażliwa dla wierzących i nie wierzących w jej istnienie.
    Bo cóż człowiek wie, jeden z ludzi tytanów ducha stwierdził “wiem że nic nie wiem”.
    A nauka, cóż nauka…..nauka z każdym odkryciem powiększa tylko i odkrywa nam coraz większy obszar naszej niewiedzy.

  13. Mam takie wrażenie
    że jak żył Karol Wojtyła łajdaki nie wychylały głowę tak bezczelnie, nawet GW musiał używać ekwilibrystki słownej, żeby napisać jak to być fajnym lewakiem, przewałki oczywiście były, lecz nie takiego kalibru, jakby wstydliwie, komuniści musieli udawać względem siebie wrogość. Wyobraźmy sobie, że po katastrofie smoleńskiej wychodzi akcja Krzyż, te staruszki miałyby poparcie, nie szykany, nikt by się nie odważył napluć na ten symbol, a Tymochowicz szukałby nowego Leppera, a nie Palikota, który by nie istniał. Wtedy nikt się nie wstydził wiary.
    Symbol musieli jakoś oswoić wizerunkowo, czyli jak pokazywano Papieża, to zawsze dodawali: Solidarność, Wałęsa i przyklejali oficjeli do jego postaci, robią tak nadal, wystarczy spojrzeć na relacje z jakichś obchodów rocznicowych. Podobnie zrobili ze Zbigniewem Herbertem.
    Obawiam się, że jak przyzwyczają ludzi do podcierania się symbolami, to zacznie się akcja ich dezawuowania, najpierw “artykuły wywiadowcze”, delikatnie sugerujące, że tak pięknie nie było, przy zero reakcji i odzewu, nasikają jak na ten znicz.

      • był taki artykuł o śmierci Stanisława Lema w 2006 r.
        pod tym dopisek Michnika, który jeszcze się czaił waleniem wprost, mówiący, że (parafraza) Lem osobiście wykazał się ogromną odwagą pozostając do końca w ateizmie. Tylko tak to przedstawił, że w domyśle było: reszta to tchórze.
        I właśnie, ateizm dla mas o tyle jest niebezpieczny, że promuje egoizm pokoleniowy, czyli próba osiągnięcia pełni szczęścia w jednym pokoleniu, zielone światło do zadłużania się, bowiem szczęście masa osiąga tylko w wymiarze materialnym, z rozumem nie mamy się co oszukiwać.

  14. Mam takie wrażenie
    że jak żył Karol Wojtyła łajdaki nie wychylały głowę tak bezczelnie, nawet GW musiał używać ekwilibrystki słownej, żeby napisać jak to być fajnym lewakiem, przewałki oczywiście były, lecz nie takiego kalibru, jakby wstydliwie, komuniści musieli udawać względem siebie wrogość. Wyobraźmy sobie, że po katastrofie smoleńskiej wychodzi akcja Krzyż, te staruszki miałyby poparcie, nie szykany, nikt by się nie odważył napluć na ten symbol, a Tymochowicz szukałby nowego Leppera, a nie Palikota, który by nie istniał. Wtedy nikt się nie wstydził wiary.
    Symbol musieli jakoś oswoić wizerunkowo, czyli jak pokazywano Papieża, to zawsze dodawali: Solidarność, Wałęsa i przyklejali oficjeli do jego postaci, robią tak nadal, wystarczy spojrzeć na relacje z jakichś obchodów rocznicowych. Podobnie zrobili ze Zbigniewem Herbertem.
    Obawiam się, że jak przyzwyczają ludzi do podcierania się symbolami, to zacznie się akcja ich dezawuowania, najpierw “artykuły wywiadowcze”, delikatnie sugerujące, że tak pięknie nie było, przy zero reakcji i odzewu, nasikają jak na ten znicz.

      • był taki artykuł o śmierci Stanisława Lema w 2006 r.
        pod tym dopisek Michnika, który jeszcze się czaił waleniem wprost, mówiący, że (parafraza) Lem osobiście wykazał się ogromną odwagą pozostając do końca w ateizmie. Tylko tak to przedstawił, że w domyśle było: reszta to tchórze.
        I właśnie, ateizm dla mas o tyle jest niebezpieczny, że promuje egoizm pokoleniowy, czyli próba osiągnięcia pełni szczęścia w jednym pokoleniu, zielone światło do zadłużania się, bowiem szczęście masa osiąga tylko w wymiarze materialnym, z rozumem nie mamy się co oszukiwać.

  15. Mam takie wrażenie
    że jak żył Karol Wojtyła łajdaki nie wychylały głowę tak bezczelnie, nawet GW musiał używać ekwilibrystki słownej, żeby napisać jak to być fajnym lewakiem, przewałki oczywiście były, lecz nie takiego kalibru, jakby wstydliwie, komuniści musieli udawać względem siebie wrogość. Wyobraźmy sobie, że po katastrofie smoleńskiej wychodzi akcja Krzyż, te staruszki miałyby poparcie, nie szykany, nikt by się nie odważył napluć na ten symbol, a Tymochowicz szukałby nowego Leppera, a nie Palikota, który by nie istniał. Wtedy nikt się nie wstydził wiary.
    Symbol musieli jakoś oswoić wizerunkowo, czyli jak pokazywano Papieża, to zawsze dodawali: Solidarność, Wałęsa i przyklejali oficjeli do jego postaci, robią tak nadal, wystarczy spojrzeć na relacje z jakichś obchodów rocznicowych. Podobnie zrobili ze Zbigniewem Herbertem.
    Obawiam się, że jak przyzwyczają ludzi do podcierania się symbolami, to zacznie się akcja ich dezawuowania, najpierw “artykuły wywiadowcze”, delikatnie sugerujące, że tak pięknie nie było, przy zero reakcji i odzewu, nasikają jak na ten znicz.

      • był taki artykuł o śmierci Stanisława Lema w 2006 r.
        pod tym dopisek Michnika, który jeszcze się czaił waleniem wprost, mówiący, że (parafraza) Lem osobiście wykazał się ogromną odwagą pozostając do końca w ateizmie. Tylko tak to przedstawił, że w domyśle było: reszta to tchórze.
        I właśnie, ateizm dla mas o tyle jest niebezpieczny, że promuje egoizm pokoleniowy, czyli próba osiągnięcia pełni szczęścia w jednym pokoleniu, zielone światło do zadłużania się, bowiem szczęście masa osiąga tylko w wymiarze materialnym, z rozumem nie mamy się co oszukiwać.

  16. Dzisiaj Ciężka Artyleria
    Jestem pod wrażeniem.
    Jedno sprostowanie, zdanie “wiara nie ma nic wspólnego z rozumem” jest nieprawdziwe.
    Owszem religijność ( nie wiara) nie musi mieć wiele wspólnego z rozumem, jest raczej formą zabezpieczenia przed otaczającymi nas niezrozumiałymi zjawiskami. Wiara to inna sprawa.
    Wybór Abrahama był racjonalny. Przyszedł do niego Bóg i powiedział choć dam ci ziemię i potomstwo tak liczne jak gwiazdy na niebie. Co miał biedak robić? Olać Boga który go wybrał? to Dopiero byłaby nieracjonalność.
    A Szaweł z Tarsu? Chrystus powalił go na ziemię i zapytał dlaczego GO prześladuje? Co miał biedaczek robić? Racjonalnie? No to opisał to co widział w Listach.
    Moja wiara nie jest wyborem, ani systemem przekonań. Jest DOŚWIADCZENIEM SPOTKANIA Z BOGIEM KTÓRY JEST. Całkowicie racjonalna sprawa.
    A to, że jestem pełny egoizmu chciwości porządliwości itp. cóż im bardziej chcę iść do Wiary dojrzałej tym bardziej widzę że droga coraz dłuższa.

  17. Dzisiaj Ciężka Artyleria
    Jestem pod wrażeniem.
    Jedno sprostowanie, zdanie “wiara nie ma nic wspólnego z rozumem” jest nieprawdziwe.
    Owszem religijność ( nie wiara) nie musi mieć wiele wspólnego z rozumem, jest raczej formą zabezpieczenia przed otaczającymi nas niezrozumiałymi zjawiskami. Wiara to inna sprawa.
    Wybór Abrahama był racjonalny. Przyszedł do niego Bóg i powiedział choć dam ci ziemię i potomstwo tak liczne jak gwiazdy na niebie. Co miał biedak robić? Olać Boga który go wybrał? to Dopiero byłaby nieracjonalność.
    A Szaweł z Tarsu? Chrystus powalił go na ziemię i zapytał dlaczego GO prześladuje? Co miał biedaczek robić? Racjonalnie? No to opisał to co widział w Listach.
    Moja wiara nie jest wyborem, ani systemem przekonań. Jest DOŚWIADCZENIEM SPOTKANIA Z BOGIEM KTÓRY JEST. Całkowicie racjonalna sprawa.
    A to, że jestem pełny egoizmu chciwości porządliwości itp. cóż im bardziej chcę iść do Wiary dojrzałej tym bardziej widzę że droga coraz dłuższa.

  18. Dzisiaj Ciężka Artyleria
    Jestem pod wrażeniem.
    Jedno sprostowanie, zdanie “wiara nie ma nic wspólnego z rozumem” jest nieprawdziwe.
    Owszem religijność ( nie wiara) nie musi mieć wiele wspólnego z rozumem, jest raczej formą zabezpieczenia przed otaczającymi nas niezrozumiałymi zjawiskami. Wiara to inna sprawa.
    Wybór Abrahama był racjonalny. Przyszedł do niego Bóg i powiedział choć dam ci ziemię i potomstwo tak liczne jak gwiazdy na niebie. Co miał biedak robić? Olać Boga który go wybrał? to Dopiero byłaby nieracjonalność.
    A Szaweł z Tarsu? Chrystus powalił go na ziemię i zapytał dlaczego GO prześladuje? Co miał biedaczek robić? Racjonalnie? No to opisał to co widział w Listach.
    Moja wiara nie jest wyborem, ani systemem przekonań. Jest DOŚWIADCZENIEM SPOTKANIA Z BOGIEM KTÓRY JEST. Całkowicie racjonalna sprawa.
    A to, że jestem pełny egoizmu chciwości porządliwości itp. cóż im bardziej chcę iść do Wiary dojrzałej tym bardziej widzę że droga coraz dłuższa.

  19. Kto lubi takie tematy niech spojrzy:


    Ten matematyk to twórca "nowoczesnego ateizmu", który miał znaczący wpływ na takich geniuszy jak Einstein. Ważne jest stwierdzenie:
    "(…) jest elementarna nieuczciwość oraz zdrada dla człowieka, który jest wierny swoim przekonaniom, aby wierzyć w coś tylko dlatego, że jest to pożyteczne, a nie dlatego, że jest to prawdziwe."
    Bardzo szlachetne, co naiwne. Jego pogląd wychodzi z założenia o nieograniczoności ludziego rozumowania, które potyka się o najprostrzą psychologię, w wymiarze ogólnym, o socjologię.
    Dlaczego ateizm jest dla jednostek o silnej psychice? Psychika człowieka, pozbawiona nadrzędnej abstrakcji, jaką stanowi Bóg, szuka sobie substytutu, z tym, że w psychice dopiero się kształcącej, a więc podatnej na wpływy jest to zastępstwo marne – możliwe, że stąd bierze się bezrefleksyjność i popyt na autorytety.
    W wymiarze społecznym kanon zakazów i nakazów moralnych musi zostać zastąpiony w jakiś sposób, aby struktura społeczna nie rozlazła się za bardzo, stąd prawo traktowane jako nadrzędna wartość, coś w stylu pozytywizmu prawniczego, a więc postawy, że normy prawne mają taki sam status, co normy moralne i tworzone przez instytucje legitymowaną przez suwerena są siłą rzeczy właściwe. Praktyka – tutaj jest problem – pokazali to np. naziści.
    Bertrand Russell i jego polecznicy szukali substytutu porządku społecznego bynajmniej w liberaliźmie, lecz w socjaliźmie.

  20. Kto lubi takie tematy niech spojrzy:


    Ten matematyk to twórca "nowoczesnego ateizmu", który miał znaczący wpływ na takich geniuszy jak Einstein. Ważne jest stwierdzenie:
    "(…) jest elementarna nieuczciwość oraz zdrada dla człowieka, który jest wierny swoim przekonaniom, aby wierzyć w coś tylko dlatego, że jest to pożyteczne, a nie dlatego, że jest to prawdziwe."
    Bardzo szlachetne, co naiwne. Jego pogląd wychodzi z założenia o nieograniczoności ludziego rozumowania, które potyka się o najprostrzą psychologię, w wymiarze ogólnym, o socjologię.
    Dlaczego ateizm jest dla jednostek o silnej psychice? Psychika człowieka, pozbawiona nadrzędnej abstrakcji, jaką stanowi Bóg, szuka sobie substytutu, z tym, że w psychice dopiero się kształcącej, a więc podatnej na wpływy jest to zastępstwo marne – możliwe, że stąd bierze się bezrefleksyjność i popyt na autorytety.
    W wymiarze społecznym kanon zakazów i nakazów moralnych musi zostać zastąpiony w jakiś sposób, aby struktura społeczna nie rozlazła się za bardzo, stąd prawo traktowane jako nadrzędna wartość, coś w stylu pozytywizmu prawniczego, a więc postawy, że normy prawne mają taki sam status, co normy moralne i tworzone przez instytucje legitymowaną przez suwerena są siłą rzeczy właściwe. Praktyka – tutaj jest problem – pokazali to np. naziści.
    Bertrand Russell i jego polecznicy szukali substytutu porządku społecznego bynajmniej w liberaliźmie, lecz w socjaliźmie.

  21. Kto lubi takie tematy niech spojrzy:


    Ten matematyk to twórca "nowoczesnego ateizmu", który miał znaczący wpływ na takich geniuszy jak Einstein. Ważne jest stwierdzenie:
    "(…) jest elementarna nieuczciwość oraz zdrada dla człowieka, który jest wierny swoim przekonaniom, aby wierzyć w coś tylko dlatego, że jest to pożyteczne, a nie dlatego, że jest to prawdziwe."
    Bardzo szlachetne, co naiwne. Jego pogląd wychodzi z założenia o nieograniczoności ludziego rozumowania, które potyka się o najprostrzą psychologię, w wymiarze ogólnym, o socjologię.
    Dlaczego ateizm jest dla jednostek o silnej psychice? Psychika człowieka, pozbawiona nadrzędnej abstrakcji, jaką stanowi Bóg, szuka sobie substytutu, z tym, że w psychice dopiero się kształcącej, a więc podatnej na wpływy jest to zastępstwo marne – możliwe, że stąd bierze się bezrefleksyjność i popyt na autorytety.
    W wymiarze społecznym kanon zakazów i nakazów moralnych musi zostać zastąpiony w jakiś sposób, aby struktura społeczna nie rozlazła się za bardzo, stąd prawo traktowane jako nadrzędna wartość, coś w stylu pozytywizmu prawniczego, a więc postawy, że normy prawne mają taki sam status, co normy moralne i tworzone przez instytucje legitymowaną przez suwerena są siłą rzeczy właściwe. Praktyka – tutaj jest problem – pokazali to np. naziści.
    Bertrand Russell i jego polecznicy szukali substytutu porządku społecznego bynajmniej w liberaliźmie, lecz w socjaliźmie.

  22. Pod warunkiem…
    “(…)dziś znacznie lepiej społecznie radzą sobie te kraje, w których religia na znaczeniu traci i mam tu na myśli przede wszystkim zaangażoanie się obywateli w sprawy społeczności, najczęściej lokalnych.”

    Pod warunkiem, że przez lata tracenia religii na znaczeniu wykształciły wysoki poziom kultury organizacyjnej, instytucjonalnej i politycznej.

    • dobry smak i kultura picia zastąpią religię?
      Bardzo trafna uwaga!
      “Pod warunkiem, że przez lata tracenia religii na znaczeniu wykształciły wysoki poziom kultury organizacyjnej, instytucjonalnej i politycznej”

      Jednak zauważ, że jeśli społeczną rolę religii da się zastąpić owym wysokim poziomem kultury etc…, to oznacza że można bez niej żyć spokojnie, uczciwie i przyjemnie, bez zauważalnego zezwierzęcenia ludności.
      Czyli niechcący założyłeś, że z czasem, jak już się rozwiniemy, religia będzie zbędna.

      • Nigdy się nie rozwiniemy w
        Nigdy się nie rozwiniemy w masie, przecież wystarczy spojrzeć na dane z operatorów sieciowych, którzy rozliczają się z konkursowych sms-ów. Masy potrzebują boga i ja zdecydowanie wolę takiego boga, który wymaga od mas przestrzegania dekalogu niż takiego, który im daje BMW za darmo. Często i prawie wszyscy gorący zwolennicy laicyzacji patrzą na świat przez pryzmat własnego potencjału intelektualnego, zresztą to samo robi JKM w polityce, zakłada, że ludzie w masie myślą, tymczasem ludzie w masie się podniecają. Podobne wizje są niebezpieczną utopią, z czysto fizjologicznych ograniczeń niemożliwe do zrealizowania. Tak już jest, że na 10 ludzi więcej niż połowa to łagodnie mówiąc klienci konkursów, mrzonki o tym, że zbudujemy elitarne populacje w skalach dziesiątek i setek milionów są tylko mrzonkami. Religia jest niezastąpiona, można tylko dobierać ciekawszych bogów, lud musi w coś wierzyć i czegoś się bać, bo lud to nie jest grupa złożona z milionów “Chlorów”, tylko z milionów Kowalskich, szczęśliwych gdy uda im się zrozumieć jak działa pilot od satelity.

  23. Pod warunkiem…
    “(…)dziś znacznie lepiej społecznie radzą sobie te kraje, w których religia na znaczeniu traci i mam tu na myśli przede wszystkim zaangażoanie się obywateli w sprawy społeczności, najczęściej lokalnych.”

    Pod warunkiem, że przez lata tracenia religii na znaczeniu wykształciły wysoki poziom kultury organizacyjnej, instytucjonalnej i politycznej.

    • dobry smak i kultura picia zastąpią religię?
      Bardzo trafna uwaga!
      “Pod warunkiem, że przez lata tracenia religii na znaczeniu wykształciły wysoki poziom kultury organizacyjnej, instytucjonalnej i politycznej”

      Jednak zauważ, że jeśli społeczną rolę religii da się zastąpić owym wysokim poziomem kultury etc…, to oznacza że można bez niej żyć spokojnie, uczciwie i przyjemnie, bez zauważalnego zezwierzęcenia ludności.
      Czyli niechcący założyłeś, że z czasem, jak już się rozwiniemy, religia będzie zbędna.

      • Nigdy się nie rozwiniemy w
        Nigdy się nie rozwiniemy w masie, przecież wystarczy spojrzeć na dane z operatorów sieciowych, którzy rozliczają się z konkursowych sms-ów. Masy potrzebują boga i ja zdecydowanie wolę takiego boga, który wymaga od mas przestrzegania dekalogu niż takiego, który im daje BMW za darmo. Często i prawie wszyscy gorący zwolennicy laicyzacji patrzą na świat przez pryzmat własnego potencjału intelektualnego, zresztą to samo robi JKM w polityce, zakłada, że ludzie w masie myślą, tymczasem ludzie w masie się podniecają. Podobne wizje są niebezpieczną utopią, z czysto fizjologicznych ograniczeń niemożliwe do zrealizowania. Tak już jest, że na 10 ludzi więcej niż połowa to łagodnie mówiąc klienci konkursów, mrzonki o tym, że zbudujemy elitarne populacje w skalach dziesiątek i setek milionów są tylko mrzonkami. Religia jest niezastąpiona, można tylko dobierać ciekawszych bogów, lud musi w coś wierzyć i czegoś się bać, bo lud to nie jest grupa złożona z milionów “Chlorów”, tylko z milionów Kowalskich, szczęśliwych gdy uda im się zrozumieć jak działa pilot od satelity.

  24. Pod warunkiem…
    “(…)dziś znacznie lepiej społecznie radzą sobie te kraje, w których religia na znaczeniu traci i mam tu na myśli przede wszystkim zaangażoanie się obywateli w sprawy społeczności, najczęściej lokalnych.”

    Pod warunkiem, że przez lata tracenia religii na znaczeniu wykształciły wysoki poziom kultury organizacyjnej, instytucjonalnej i politycznej.

    • dobry smak i kultura picia zastąpią religię?
      Bardzo trafna uwaga!
      “Pod warunkiem, że przez lata tracenia religii na znaczeniu wykształciły wysoki poziom kultury organizacyjnej, instytucjonalnej i politycznej”

      Jednak zauważ, że jeśli społeczną rolę religii da się zastąpić owym wysokim poziomem kultury etc…, to oznacza że można bez niej żyć spokojnie, uczciwie i przyjemnie, bez zauważalnego zezwierzęcenia ludności.
      Czyli niechcący założyłeś, że z czasem, jak już się rozwiniemy, religia będzie zbędna.

      • Nigdy się nie rozwiniemy w
        Nigdy się nie rozwiniemy w masie, przecież wystarczy spojrzeć na dane z operatorów sieciowych, którzy rozliczają się z konkursowych sms-ów. Masy potrzebują boga i ja zdecydowanie wolę takiego boga, który wymaga od mas przestrzegania dekalogu niż takiego, który im daje BMW za darmo. Często i prawie wszyscy gorący zwolennicy laicyzacji patrzą na świat przez pryzmat własnego potencjału intelektualnego, zresztą to samo robi JKM w polityce, zakłada, że ludzie w masie myślą, tymczasem ludzie w masie się podniecają. Podobne wizje są niebezpieczną utopią, z czysto fizjologicznych ograniczeń niemożliwe do zrealizowania. Tak już jest, że na 10 ludzi więcej niż połowa to łagodnie mówiąc klienci konkursów, mrzonki o tym, że zbudujemy elitarne populacje w skalach dziesiątek i setek milionów są tylko mrzonkami. Religia jest niezastąpiona, można tylko dobierać ciekawszych bogów, lud musi w coś wierzyć i czegoś się bać, bo lud to nie jest grupa złożona z milionów “Chlorów”, tylko z milionów Kowalskich, szczęśliwych gdy uda im się zrozumieć jak działa pilot od satelity.

    • W żadnym kraju nie udało się
      W żadnym kraju nie udało się coś takiego jak ateizacja odgórnie sterowana. ZSRR jest dobrym przykładem, ale jeszcze lepszym są Chiny. Tam maoizm był religią, dziś panuje kompletna laicyzacja, zamordyzm kapitalistyczny socjalistycznie sterowany – pełen burdel ideologiczny. Trudno nazwać Chińczyków społeczeństwem modelowym jeśli mierzyć społeczeństwo kategoriami humanizmu, to wręcz trzeba powiedzieć o degrengoladzie ze strzałami w tył głowy za kradzież majątku narodowego, czyli jako żywo głębokie średniowiecze. Dobrym przykładem i chyba jedynym są Czechy, ale to specyficzny kilkumilionowy kraj, w którym dokonał się proces odwrotny do centralnej ateizacji, tam ludzie odchodzili od religii od wieków, komuna dobiła temat tylko dlatego, że Czesi nie poszli w stronę kontestowania, ale koniunktury. Nie było chętnych, żeby ginąć za wiarę. Fatalnym Przykładem jest Francja, która na laicyzacji zyskała islamizację, na razie w fazie początkowej. No i mój ulubiony Izrael, bez religii tego kraiku nie ma!

    • W żadnym kraju nie udało się
      W żadnym kraju nie udało się coś takiego jak ateizacja odgórnie sterowana. ZSRR jest dobrym przykładem, ale jeszcze lepszym są Chiny. Tam maoizm był religią, dziś panuje kompletna laicyzacja, zamordyzm kapitalistyczny socjalistycznie sterowany – pełen burdel ideologiczny. Trudno nazwać Chińczyków społeczeństwem modelowym jeśli mierzyć społeczeństwo kategoriami humanizmu, to wręcz trzeba powiedzieć o degrengoladzie ze strzałami w tył głowy za kradzież majątku narodowego, czyli jako żywo głębokie średniowiecze. Dobrym przykładem i chyba jedynym są Czechy, ale to specyficzny kilkumilionowy kraj, w którym dokonał się proces odwrotny do centralnej ateizacji, tam ludzie odchodzili od religii od wieków, komuna dobiła temat tylko dlatego, że Czesi nie poszli w stronę kontestowania, ale koniunktury. Nie było chętnych, żeby ginąć za wiarę. Fatalnym Przykładem jest Francja, która na laicyzacji zyskała islamizację, na razie w fazie początkowej. No i mój ulubiony Izrael, bez religii tego kraiku nie ma!

    • W żadnym kraju nie udało się
      W żadnym kraju nie udało się coś takiego jak ateizacja odgórnie sterowana. ZSRR jest dobrym przykładem, ale jeszcze lepszym są Chiny. Tam maoizm był religią, dziś panuje kompletna laicyzacja, zamordyzm kapitalistyczny socjalistycznie sterowany – pełen burdel ideologiczny. Trudno nazwać Chińczyków społeczeństwem modelowym jeśli mierzyć społeczeństwo kategoriami humanizmu, to wręcz trzeba powiedzieć o degrengoladzie ze strzałami w tył głowy za kradzież majątku narodowego, czyli jako żywo głębokie średniowiecze. Dobrym przykładem i chyba jedynym są Czechy, ale to specyficzny kilkumilionowy kraj, w którym dokonał się proces odwrotny do centralnej ateizacji, tam ludzie odchodzili od religii od wieków, komuna dobiła temat tylko dlatego, że Czesi nie poszli w stronę kontestowania, ale koniunktury. Nie było chętnych, żeby ginąć za wiarę. Fatalnym Przykładem jest Francja, która na laicyzacji zyskała islamizację, na razie w fazie początkowej. No i mój ulubiony Izrael, bez religii tego kraiku nie ma!

  25. Dlatego twierdzę
    że ta korelacja, o której piszesz może wystąpić (nie musi) wtedy, gdy laicyzm idzie w parze z wykształcaniem kultury polityczno-instytucjonalnej. Kaddafi, Husein czy dwugłowy orzeł to przykłady laicyzacji i zamordyzmu zgranego w jednej w parze. Mają więc rację ci, którzy pytają, jeżeli nie religia to co? Tak jak 50 lat temu trzeba było zadać pytanie: jeżeli nie kolonie to co? Może los murzyniątek byłby nieco inny. A może nie…

  26. Dlatego twierdzę
    że ta korelacja, o której piszesz może wystąpić (nie musi) wtedy, gdy laicyzm idzie w parze z wykształcaniem kultury polityczno-instytucjonalnej. Kaddafi, Husein czy dwugłowy orzeł to przykłady laicyzacji i zamordyzmu zgranego w jednej w parze. Mają więc rację ci, którzy pytają, jeżeli nie religia to co? Tak jak 50 lat temu trzeba było zadać pytanie: jeżeli nie kolonie to co? Może los murzyniątek byłby nieco inny. A może nie…

  27. Dlatego twierdzę
    że ta korelacja, o której piszesz może wystąpić (nie musi) wtedy, gdy laicyzm idzie w parze z wykształcaniem kultury polityczno-instytucjonalnej. Kaddafi, Husein czy dwugłowy orzeł to przykłady laicyzacji i zamordyzmu zgranego w jednej w parze. Mają więc rację ci, którzy pytają, jeżeli nie religia to co? Tak jak 50 lat temu trzeba było zadać pytanie: jeżeli nie kolonie to co? Może los murzyniątek byłby nieco inny. A może nie…

  28. Ciekawi mnie jedna rzecz
    “Coraz silniejsze są też środowiska, które walczą z chrześcijaństwem, chociaż tylko ta religia perfekcyjnie łączy silną jednostkę z silną wspólnotą, niczego jednostce nie odbierając” Zyta Gilowska.
    Widzę jedną korelację, gdzie ateizm i laicyzacja społeczeństwa, tam zaczyna się socjalizm=komunizm, nie jest to proste przełożenie, lecz widoczne bardzo.

  29. Ciekawi mnie jedna rzecz
    “Coraz silniejsze są też środowiska, które walczą z chrześcijaństwem, chociaż tylko ta religia perfekcyjnie łączy silną jednostkę z silną wspólnotą, niczego jednostce nie odbierając” Zyta Gilowska.
    Widzę jedną korelację, gdzie ateizm i laicyzacja społeczeństwa, tam zaczyna się socjalizm=komunizm, nie jest to proste przełożenie, lecz widoczne bardzo.

  30. Ciekawi mnie jedna rzecz
    “Coraz silniejsze są też środowiska, które walczą z chrześcijaństwem, chociaż tylko ta religia perfekcyjnie łączy silną jednostkę z silną wspólnotą, niczego jednostce nie odbierając” Zyta Gilowska.
    Widzę jedną korelację, gdzie ateizm i laicyzacja społeczeństwa, tam zaczyna się socjalizm=komunizm, nie jest to proste przełożenie, lecz widoczne bardzo.

  31. Wszystkie te kraje łączy
    Wszystkie te kraje łączy jedno, to znaczy wiele, ale jedno szczególnie – to są kraiki, nie kraje. Zatem skądinąd stara jak świat teza, że najskuteczniejszym batem na masy pozostaje wszystkowidzący i surowy bóg, jest póki co nie do podważenia. Odebrać religię Meksykowi, Brazylii, krajom demokratycznym, to znaczy zbudować piekło na ziemi, bo nijak się nie da porównać struktury społecznej małej Danii z jedną dzielnicą analfabetycznej biedoty w Rio. Indywidualnie i w niewielkiej skali laicyzacja ma swoje osiągnięcia, w masie zawsze i wszędzie zaliczała porażki. Oczywiście, edukacja, ewolucja i trata tata, tylko, że jakoś ludzkość sobie nie poradziła z tymi wszystkim wzniosłymi hasłami i śmiem twierdzić, ze lada dzień nastąpi gwałtowny zwrot jak to wszystko co trzeszczy naraz pieprznie. Dania, czy Czechy w małej narodowej skali pracowały wieki na swój obecny stan, takiej Brazylii, że o innych Indiach nie wspomnę, proces ten może zająć tysiąclecia i ile kiedykolwiek się uda.

  32. Wszystkie te kraje łączy
    Wszystkie te kraje łączy jedno, to znaczy wiele, ale jedno szczególnie – to są kraiki, nie kraje. Zatem skądinąd stara jak świat teza, że najskuteczniejszym batem na masy pozostaje wszystkowidzący i surowy bóg, jest póki co nie do podważenia. Odebrać religię Meksykowi, Brazylii, krajom demokratycznym, to znaczy zbudować piekło na ziemi, bo nijak się nie da porównać struktury społecznej małej Danii z jedną dzielnicą analfabetycznej biedoty w Rio. Indywidualnie i w niewielkiej skali laicyzacja ma swoje osiągnięcia, w masie zawsze i wszędzie zaliczała porażki. Oczywiście, edukacja, ewolucja i trata tata, tylko, że jakoś ludzkość sobie nie poradziła z tymi wszystkim wzniosłymi hasłami i śmiem twierdzić, ze lada dzień nastąpi gwałtowny zwrot jak to wszystko co trzeszczy naraz pieprznie. Dania, czy Czechy w małej narodowej skali pracowały wieki na swój obecny stan, takiej Brazylii, że o innych Indiach nie wspomnę, proces ten może zająć tysiąclecia i ile kiedykolwiek się uda.

  33. Wszystkie te kraje łączy
    Wszystkie te kraje łączy jedno, to znaczy wiele, ale jedno szczególnie – to są kraiki, nie kraje. Zatem skądinąd stara jak świat teza, że najskuteczniejszym batem na masy pozostaje wszystkowidzący i surowy bóg, jest póki co nie do podważenia. Odebrać religię Meksykowi, Brazylii, krajom demokratycznym, to znaczy zbudować piekło na ziemi, bo nijak się nie da porównać struktury społecznej małej Danii z jedną dzielnicą analfabetycznej biedoty w Rio. Indywidualnie i w niewielkiej skali laicyzacja ma swoje osiągnięcia, w masie zawsze i wszędzie zaliczała porażki. Oczywiście, edukacja, ewolucja i trata tata, tylko, że jakoś ludzkość sobie nie poradziła z tymi wszystkim wzniosłymi hasłami i śmiem twierdzić, ze lada dzień nastąpi gwałtowny zwrot jak to wszystko co trzeszczy naraz pieprznie. Dania, czy Czechy w małej narodowej skali pracowały wieki na swój obecny stan, takiej Brazylii, że o innych Indiach nie wspomnę, proces ten może zająć tysiąclecia i ile kiedykolwiek się uda.

  34. Przepraszam piszę z tzw. doskoku, wiec wyrywkowo
    nie ma czegoś takiego jak absolutnie zły socjalizm i absolutnie dobry kapitalizm, tym bardziej, że te pierwsze może funkcjonować i funkcjonuje obecnie w tym drugim, liberałowie powiedzą, że to jest quasikapitalizm- kwestia nazewnictwa.
    Mówiąc tutaj o socjalizmie komunizmie mam na myśli zwrot w lewo w sensie struktur społecznych i instytucji je reprezentujących. Boga zastępuje się inną ideologią, która zniewala człowieka jak komunizm – a rodzi się on tam, gdzie nie ma spoiwa społecznego w postaci religii.

  35. Przepraszam piszę z tzw. doskoku, wiec wyrywkowo
    nie ma czegoś takiego jak absolutnie zły socjalizm i absolutnie dobry kapitalizm, tym bardziej, że te pierwsze może funkcjonować i funkcjonuje obecnie w tym drugim, liberałowie powiedzą, że to jest quasikapitalizm- kwestia nazewnictwa.
    Mówiąc tutaj o socjalizmie komunizmie mam na myśli zwrot w lewo w sensie struktur społecznych i instytucji je reprezentujących. Boga zastępuje się inną ideologią, która zniewala człowieka jak komunizm – a rodzi się on tam, gdzie nie ma spoiwa społecznego w postaci religii.

  36. Przepraszam piszę z tzw. doskoku, wiec wyrywkowo
    nie ma czegoś takiego jak absolutnie zły socjalizm i absolutnie dobry kapitalizm, tym bardziej, że te pierwsze może funkcjonować i funkcjonuje obecnie w tym drugim, liberałowie powiedzą, że to jest quasikapitalizm- kwestia nazewnictwa.
    Mówiąc tutaj o socjalizmie komunizmie mam na myśli zwrot w lewo w sensie struktur społecznych i instytucji je reprezentujących. Boga zastępuje się inną ideologią, która zniewala człowieka jak komunizm – a rodzi się on tam, gdzie nie ma spoiwa społecznego w postaci religii.

  37. Nie komentują takich
    Nie komentuję takich argumentów jak “myślenie magiczne”, bo to jest wyraz braku argumentów. W tym piekle jest jakaś wizja raju, perspektywa niebiańskich polan, czyli motywacja, bez tego piekło stacza się o kilka kręgów niżej. Inaczej, przy identycznych warunkach, czyli wiadomo, że nędza pozostaje, głód się panoszy, muchy fruwają. Jaki zysk z odcięcia religii? Żaden, a straty oczywiste, pogłębienie beznadziei poprzez odebranie ostatniego promyka nadziei, zwolnienie wszystkich hamulców moralnych, bo już nie ma się po co powstrzymywać. Religia jako taka nie wyciąga z biedy, ani w biedę nie wpędza, może być użyta jako narzędzie do wpędzania i wypędzania, bo choćby misjonarze, oprócz Bozi, nieśli współczesną medycynę i szkołę. Religia sama w sobie pełni zupełnie inne funkcje i to są głównie funkcje kontrolne i motywujące, nie ma to nic wspólnego z magią i wszystko wspólne z elementarną antropologią, bo na socjologię zbyt banalne.

  38. Nie komentują takich
    Nie komentuję takich argumentów jak “myślenie magiczne”, bo to jest wyraz braku argumentów. W tym piekle jest jakaś wizja raju, perspektywa niebiańskich polan, czyli motywacja, bez tego piekło stacza się o kilka kręgów niżej. Inaczej, przy identycznych warunkach, czyli wiadomo, że nędza pozostaje, głód się panoszy, muchy fruwają. Jaki zysk z odcięcia religii? Żaden, a straty oczywiste, pogłębienie beznadziei poprzez odebranie ostatniego promyka nadziei, zwolnienie wszystkich hamulców moralnych, bo już nie ma się po co powstrzymywać. Religia jako taka nie wyciąga z biedy, ani w biedę nie wpędza, może być użyta jako narzędzie do wpędzania i wypędzania, bo choćby misjonarze, oprócz Bozi, nieśli współczesną medycynę i szkołę. Religia sama w sobie pełni zupełnie inne funkcje i to są głównie funkcje kontrolne i motywujące, nie ma to nic wspólnego z magią i wszystko wspólne z elementarną antropologią, bo na socjologię zbyt banalne.

  39. Nie komentują takich
    Nie komentuję takich argumentów jak “myślenie magiczne”, bo to jest wyraz braku argumentów. W tym piekle jest jakaś wizja raju, perspektywa niebiańskich polan, czyli motywacja, bez tego piekło stacza się o kilka kręgów niżej. Inaczej, przy identycznych warunkach, czyli wiadomo, że nędza pozostaje, głód się panoszy, muchy fruwają. Jaki zysk z odcięcia religii? Żaden, a straty oczywiste, pogłębienie beznadziei poprzez odebranie ostatniego promyka nadziei, zwolnienie wszystkich hamulców moralnych, bo już nie ma się po co powstrzymywać. Religia jako taka nie wyciąga z biedy, ani w biedę nie wpędza, może być użyta jako narzędzie do wpędzania i wypędzania, bo choćby misjonarze, oprócz Bozi, nieśli współczesną medycynę i szkołę. Religia sama w sobie pełni zupełnie inne funkcje i to są głównie funkcje kontrolne i motywujące, nie ma to nic wspólnego z magią i wszystko wspólne z elementarną antropologią, bo na socjologię zbyt banalne.

  40. A tak na marginesie tematu,
    A tak na marginesie tematu, zauważam totalną ateizację w ofiarności. I nie o tacę chodzi, ale bezgotówkowy obrót klikalności. Wiara w sens tych działań niemal zamarła, a ciągle jest to jedna z ostatnich nadziei na przetrwania. Proszę pamiętać, że są na Portalu takie treści, które jednym kliknięciem można uruchomić jako gest dobrej woli i troski o dobro wspólne. Naprawdę jest fatalnie.

  41. A tak na marginesie tematu,
    A tak na marginesie tematu, zauważam totalną ateizację w ofiarności. I nie o tacę chodzi, ale bezgotówkowy obrót klikalności. Wiara w sens tych działań niemal zamarła, a ciągle jest to jedna z ostatnich nadziei na przetrwania. Proszę pamiętać, że są na Portalu takie treści, które jednym kliknięciem można uruchomić jako gest dobrej woli i troski o dobro wspólne. Naprawdę jest fatalnie.

  42. A tak na marginesie tematu,
    A tak na marginesie tematu, zauważam totalną ateizację w ofiarności. I nie o tacę chodzi, ale bezgotówkowy obrót klikalności. Wiara w sens tych działań niemal zamarła, a ciągle jest to jedna z ostatnich nadziei na przetrwania. Proszę pamiętać, że są na Portalu takie treści, które jednym kliknięciem można uruchomić jako gest dobrej woli i troski o dobro wspólne. Naprawdę jest fatalnie.

  43. Jak to zwykle z Tobą bywa i w
    Jak to zwykle z Tobą bywa i w dyskusji z Tobą takoż. Wojownik podawać Chiny, to Kali krzyczeć, że demokracja jest mowa. Kali podawać fundamentalizm, to Wojownik myśleć magiczna. Wygodne jednostkowe przykłady można zawsze dobrać, ale to jest poziom dyskusji, który ja nazywam zawracaniem… głowy. Jednym z bardziej fundamentalistycznych religijnie krajów jest Izrael, przy tym demokratyczny. Gdzie, w jakim konkretnym kraju fundamentalizm odpowiada za nędzę? I jaką tu magiczną prawidłowość wywodzisz? Zlaicyzowany Irak był bardziej, czy mniej nędzny od fundamentalnego Iranu? Jeszcze raz powtórzę, religia nie jest funkcją biedy, czy bogactwa, może być jedynie narzędziem. Stalinowski ZSRR dawał mniej szans na przeżycie jednostce i barszczu w misce, niż niejeden ajatollahach. Jeśli mamy się bawić na tym poziomie, to jednymi Chinami przykrywam wszystkie fundamentalizmy. Tam gdzie istnieje fundamentalizm religijny bieda istniała niezależnie od religii, podobnie jak niezależnie od laicyzacji ludzie w Korei jedzą lebiodę. Obracanie jednostkowymi przykładami dla udowodnienia zjawisk w makroskali, to nie jest poważna dyskusja, tylko zwykła internetowa przepychanka. Nie ma żadnych argumentów na to, by religia sama w sobie stanowiła przyczynę biedy, czy rozwoju, wyznaniowe państwo tureckie żyje sobie lepiej niż laicka Kuba i bez wątpienia na więcej w Turcji może sobie pozwolić jednostka. Tylko co w z tego wynika? Na pewno nie poziom dyskusji, który mnie interesuje. Ostatnie zdanie o przepływie emigracji, już się w ogóle nie nadaje do komentarza, tandetne efekciarstwo. Równie dobrze można powiedzieć, że Polacy jeździli na zmywak do Anglii, z tego powodu, że mieli dość katolicyzmu i zakochali się protestantyzmie.

  44. Jak to zwykle z Tobą bywa i w
    Jak to zwykle z Tobą bywa i w dyskusji z Tobą takoż. Wojownik podawać Chiny, to Kali krzyczeć, że demokracja jest mowa. Kali podawać fundamentalizm, to Wojownik myśleć magiczna. Wygodne jednostkowe przykłady można zawsze dobrać, ale to jest poziom dyskusji, który ja nazywam zawracaniem… głowy. Jednym z bardziej fundamentalistycznych religijnie krajów jest Izrael, przy tym demokratyczny. Gdzie, w jakim konkretnym kraju fundamentalizm odpowiada za nędzę? I jaką tu magiczną prawidłowość wywodzisz? Zlaicyzowany Irak był bardziej, czy mniej nędzny od fundamentalnego Iranu? Jeszcze raz powtórzę, religia nie jest funkcją biedy, czy bogactwa, może być jedynie narzędziem. Stalinowski ZSRR dawał mniej szans na przeżycie jednostce i barszczu w misce, niż niejeden ajatollahach. Jeśli mamy się bawić na tym poziomie, to jednymi Chinami przykrywam wszystkie fundamentalizmy. Tam gdzie istnieje fundamentalizm religijny bieda istniała niezależnie od religii, podobnie jak niezależnie od laicyzacji ludzie w Korei jedzą lebiodę. Obracanie jednostkowymi przykładami dla udowodnienia zjawisk w makroskali, to nie jest poważna dyskusja, tylko zwykła internetowa przepychanka. Nie ma żadnych argumentów na to, by religia sama w sobie stanowiła przyczynę biedy, czy rozwoju, wyznaniowe państwo tureckie żyje sobie lepiej niż laicka Kuba i bez wątpienia na więcej w Turcji może sobie pozwolić jednostka. Tylko co w z tego wynika? Na pewno nie poziom dyskusji, który mnie interesuje. Ostatnie zdanie o przepływie emigracji, już się w ogóle nie nadaje do komentarza, tandetne efekciarstwo. Równie dobrze można powiedzieć, że Polacy jeździli na zmywak do Anglii, z tego powodu, że mieli dość katolicyzmu i zakochali się protestantyzmie.

  45. Jak to zwykle z Tobą bywa i w
    Jak to zwykle z Tobą bywa i w dyskusji z Tobą takoż. Wojownik podawać Chiny, to Kali krzyczeć, że demokracja jest mowa. Kali podawać fundamentalizm, to Wojownik myśleć magiczna. Wygodne jednostkowe przykłady można zawsze dobrać, ale to jest poziom dyskusji, który ja nazywam zawracaniem… głowy. Jednym z bardziej fundamentalistycznych religijnie krajów jest Izrael, przy tym demokratyczny. Gdzie, w jakim konkretnym kraju fundamentalizm odpowiada za nędzę? I jaką tu magiczną prawidłowość wywodzisz? Zlaicyzowany Irak był bardziej, czy mniej nędzny od fundamentalnego Iranu? Jeszcze raz powtórzę, religia nie jest funkcją biedy, czy bogactwa, może być jedynie narzędziem. Stalinowski ZSRR dawał mniej szans na przeżycie jednostce i barszczu w misce, niż niejeden ajatollahach. Jeśli mamy się bawić na tym poziomie, to jednymi Chinami przykrywam wszystkie fundamentalizmy. Tam gdzie istnieje fundamentalizm religijny bieda istniała niezależnie od religii, podobnie jak niezależnie od laicyzacji ludzie w Korei jedzą lebiodę. Obracanie jednostkowymi przykładami dla udowodnienia zjawisk w makroskali, to nie jest poważna dyskusja, tylko zwykła internetowa przepychanka. Nie ma żadnych argumentów na to, by religia sama w sobie stanowiła przyczynę biedy, czy rozwoju, wyznaniowe państwo tureckie żyje sobie lepiej niż laicka Kuba i bez wątpienia na więcej w Turcji może sobie pozwolić jednostka. Tylko co w z tego wynika? Na pewno nie poziom dyskusji, który mnie interesuje. Ostatnie zdanie o przepływie emigracji, już się w ogóle nie nadaje do komentarza, tandetne efekciarstwo. Równie dobrze można powiedzieć, że Polacy jeździli na zmywak do Anglii, z tego powodu, że mieli dość katolicyzmu i zakochali się protestantyzmie.

  46. Niejasno się wyraziłem
    Opium dla mas w postaci religii, który nie jest szkodliwy, zastępuje się meskaliną albo peyotlem, bo inaczej społeczeństwo się rozsypie jak wszyscy zechcą się “samostanowić”, aby utrzymać stan integracji stosuje się “trzymanie za pysk” przez instytucje państwowe, a najlepszym przykładem jest socjalistyczna biurokracja. Nie kategoryzuję, czy jest to złe czy dobre, wyrażam pogląd.
    W Polsce komunizm został narzucony odgórnie, a największym jego wrogiem była i jest religia katolicka (tutaj).

  47. Niejasno się wyraziłem
    Opium dla mas w postaci religii, który nie jest szkodliwy, zastępuje się meskaliną albo peyotlem, bo inaczej społeczeństwo się rozsypie jak wszyscy zechcą się “samostanowić”, aby utrzymać stan integracji stosuje się “trzymanie za pysk” przez instytucje państwowe, a najlepszym przykładem jest socjalistyczna biurokracja. Nie kategoryzuję, czy jest to złe czy dobre, wyrażam pogląd.
    W Polsce komunizm został narzucony odgórnie, a największym jego wrogiem była i jest religia katolicka (tutaj).

  48. Niejasno się wyraziłem
    Opium dla mas w postaci religii, który nie jest szkodliwy, zastępuje się meskaliną albo peyotlem, bo inaczej społeczeństwo się rozsypie jak wszyscy zechcą się “samostanowić”, aby utrzymać stan integracji stosuje się “trzymanie za pysk” przez instytucje państwowe, a najlepszym przykładem jest socjalistyczna biurokracja. Nie kategoryzuję, czy jest to złe czy dobre, wyrażam pogląd.
    W Polsce komunizm został narzucony odgórnie, a największym jego wrogiem była i jest religia katolicka (tutaj).

  49. Piszę to w odniesieniu do mas
    a nie w odniesieniu do jednostki. Doskonale możesz wybrać Tybet zamiast Kuby. Twoja wola. Komunizm bardzo nie lubi religii, dlatego, że stanowi dla niego konkurencję, narkotyk nieszkodliwy zastępuje się narkotykiem mocnym.
    Jeżeli chodzi o instytucje, pisałem poniżej o Bertrandzie Russellu i pozytywizmie prawniczym, to spróbuj się do tego odnieść.

  50. Piszę to w odniesieniu do mas
    a nie w odniesieniu do jednostki. Doskonale możesz wybrać Tybet zamiast Kuby. Twoja wola. Komunizm bardzo nie lubi religii, dlatego, że stanowi dla niego konkurencję, narkotyk nieszkodliwy zastępuje się narkotykiem mocnym.
    Jeżeli chodzi o instytucje, pisałem poniżej o Bertrandzie Russellu i pozytywizmie prawniczym, to spróbuj się do tego odnieść.

  51. Piszę to w odniesieniu do mas
    a nie w odniesieniu do jednostki. Doskonale możesz wybrać Tybet zamiast Kuby. Twoja wola. Komunizm bardzo nie lubi religii, dlatego, że stanowi dla niego konkurencję, narkotyk nieszkodliwy zastępuje się narkotykiem mocnym.
    Jeżeli chodzi o instytucje, pisałem poniżej o Bertrandzie Russellu i pozytywizmie prawniczym, to spróbuj się do tego odnieść.

  52. Kompletna bzdura z sufitu
    Kompletna bzdura z sufitu wzięta. Jaka jest zależność miedzy laicyzacja, demokracją i rozwojem gospodarczym? Chyba tylko ideologiczna. Gdzie niby funkcjonują te raje demokratycznie zlaicyzowane? Tak wygląda pierwsza dziesiątka krajów, których zamożność liczona jest percapita:

    1 Katar 88.559
    2 Luksemburg 81.383
    3 Singapur 56.522
    4 Norwegia 52.013
    5 Brunei 48.892
    6 Zjednoczone Emiraty Arabskie 48.821
    7 Stany Zjednoczone 47.284
    — Hongkong 45.736
    8 Szwajcaria 41.663
    9 Holandia 40.765
    10 Australia 39.699

    Widzisz tu jakąś prawidłowość według swojego kuriozalnego klucza? Bo ja tu widzę pełen chaos, potwierdzający, że religia nie jest żadną funkcją rozwoju gospodarczego. Obok islamskich państw wyznaniowych księstwo Luksemburg i laicka Holandia. Demokratyczne USA, które z Bogiem na ustach rozgrywają każde społeczne wydarzenie i Singapur, jeden z reżimów azjatyckich. Ty zwyczajnie nie rozumiesz co to jest funkcja, a czym jest narzędzie? Funkcją jest oddychanie, a narzędziem respirator. Z Faktu, że oddychasz nie wynika, że możesz zabić, chociaż bez oddychania byłoby Ci trudno. Z faktu, że odłączasz lub podłączasz narzędzie zwane respirator jak najbardziej może wyniknąć zbrodnia lub ratowanie życia. Prawidłowość jest zupełnie inna, wszystkie zlaicyzowane kraje, które zaliczyły jakiś rozwój, to kraiki tak naprawdę, małe państwa, o dość specyficznej strukturze społecznej. Co więcej efekty tej laicyzacji często kończą się reżimem, jak w Singapurze lub takimi kwiatkami nastrojach społecznych, jakie dzieją się w Holandii, czy niedawno w Norwegii, gdzie następuje albo gwałtowny zwrot w prawo albo0 zupełne zatracenie instynktu samozachowawczego, pełna naiwność. Właściwie istnieją jakieś pojedyncze fenomeny, typu Czechy, ale żadna to czołówka gospodarcza i nijak się nie przekłada laicyzacja na rozwój, bo jak konkretnie? Czesi przestali chodzić do kościoła i podniosło się PKB? Hiszpanie też przestali i zaraz dołączą do Grecji. To już nawet nie poziom religii i wiary, ale czyste szamaństwo. Religia jest funkcją kontrolną i motywującą, nie gospodarczą. Uzasadnienie, że laicyzacja stymuluje rozwój gospodarczy, brzmi jak zwyczajowa ewangelia Świadków Jehowy, z analizą socjologiczną nie ma nic wspólnego.

  53. Kompletna bzdura z sufitu
    Kompletna bzdura z sufitu wzięta. Jaka jest zależność miedzy laicyzacja, demokracją i rozwojem gospodarczym? Chyba tylko ideologiczna. Gdzie niby funkcjonują te raje demokratycznie zlaicyzowane? Tak wygląda pierwsza dziesiątka krajów, których zamożność liczona jest percapita:

    1 Katar 88.559
    2 Luksemburg 81.383
    3 Singapur 56.522
    4 Norwegia 52.013
    5 Brunei 48.892
    6 Zjednoczone Emiraty Arabskie 48.821
    7 Stany Zjednoczone 47.284
    — Hongkong 45.736
    8 Szwajcaria 41.663
    9 Holandia 40.765
    10 Australia 39.699

    Widzisz tu jakąś prawidłowość według swojego kuriozalnego klucza? Bo ja tu widzę pełen chaos, potwierdzający, że religia nie jest żadną funkcją rozwoju gospodarczego. Obok islamskich państw wyznaniowych księstwo Luksemburg i laicka Holandia. Demokratyczne USA, które z Bogiem na ustach rozgrywają każde społeczne wydarzenie i Singapur, jeden z reżimów azjatyckich. Ty zwyczajnie nie rozumiesz co to jest funkcja, a czym jest narzędzie? Funkcją jest oddychanie, a narzędziem respirator. Z Faktu, że oddychasz nie wynika, że możesz zabić, chociaż bez oddychania byłoby Ci trudno. Z faktu, że odłączasz lub podłączasz narzędzie zwane respirator jak najbardziej może wyniknąć zbrodnia lub ratowanie życia. Prawidłowość jest zupełnie inna, wszystkie zlaicyzowane kraje, które zaliczyły jakiś rozwój, to kraiki tak naprawdę, małe państwa, o dość specyficznej strukturze społecznej. Co więcej efekty tej laicyzacji często kończą się reżimem, jak w Singapurze lub takimi kwiatkami nastrojach społecznych, jakie dzieją się w Holandii, czy niedawno w Norwegii, gdzie następuje albo gwałtowny zwrot w prawo albo0 zupełne zatracenie instynktu samozachowawczego, pełna naiwność. Właściwie istnieją jakieś pojedyncze fenomeny, typu Czechy, ale żadna to czołówka gospodarcza i nijak się nie przekłada laicyzacja na rozwój, bo jak konkretnie? Czesi przestali chodzić do kościoła i podniosło się PKB? Hiszpanie też przestali i zaraz dołączą do Grecji. To już nawet nie poziom religii i wiary, ale czyste szamaństwo. Religia jest funkcją kontrolną i motywującą, nie gospodarczą. Uzasadnienie, że laicyzacja stymuluje rozwój gospodarczy, brzmi jak zwyczajowa ewangelia Świadków Jehowy, z analizą socjologiczną nie ma nic wspólnego.

  54. Kompletna bzdura z sufitu
    Kompletna bzdura z sufitu wzięta. Jaka jest zależność miedzy laicyzacja, demokracją i rozwojem gospodarczym? Chyba tylko ideologiczna. Gdzie niby funkcjonują te raje demokratycznie zlaicyzowane? Tak wygląda pierwsza dziesiątka krajów, których zamożność liczona jest percapita:

    1 Katar 88.559
    2 Luksemburg 81.383
    3 Singapur 56.522
    4 Norwegia 52.013
    5 Brunei 48.892
    6 Zjednoczone Emiraty Arabskie 48.821
    7 Stany Zjednoczone 47.284
    — Hongkong 45.736
    8 Szwajcaria 41.663
    9 Holandia 40.765
    10 Australia 39.699

    Widzisz tu jakąś prawidłowość według swojego kuriozalnego klucza? Bo ja tu widzę pełen chaos, potwierdzający, że religia nie jest żadną funkcją rozwoju gospodarczego. Obok islamskich państw wyznaniowych księstwo Luksemburg i laicka Holandia. Demokratyczne USA, które z Bogiem na ustach rozgrywają każde społeczne wydarzenie i Singapur, jeden z reżimów azjatyckich. Ty zwyczajnie nie rozumiesz co to jest funkcja, a czym jest narzędzie? Funkcją jest oddychanie, a narzędziem respirator. Z Faktu, że oddychasz nie wynika, że możesz zabić, chociaż bez oddychania byłoby Ci trudno. Z faktu, że odłączasz lub podłączasz narzędzie zwane respirator jak najbardziej może wyniknąć zbrodnia lub ratowanie życia. Prawidłowość jest zupełnie inna, wszystkie zlaicyzowane kraje, które zaliczyły jakiś rozwój, to kraiki tak naprawdę, małe państwa, o dość specyficznej strukturze społecznej. Co więcej efekty tej laicyzacji często kończą się reżimem, jak w Singapurze lub takimi kwiatkami nastrojach społecznych, jakie dzieją się w Holandii, czy niedawno w Norwegii, gdzie następuje albo gwałtowny zwrot w prawo albo0 zupełne zatracenie instynktu samozachowawczego, pełna naiwność. Właściwie istnieją jakieś pojedyncze fenomeny, typu Czechy, ale żadna to czołówka gospodarcza i nijak się nie przekłada laicyzacja na rozwój, bo jak konkretnie? Czesi przestali chodzić do kościoła i podniosło się PKB? Hiszpanie też przestali i zaraz dołączą do Grecji. To już nawet nie poziom religii i wiary, ale czyste szamaństwo. Religia jest funkcją kontrolną i motywującą, nie gospodarczą. Uzasadnienie, że laicyzacja stymuluje rozwój gospodarczy, brzmi jak zwyczajowa ewangelia Świadków Jehowy, z analizą socjologiczną nie ma nic wspólnego.

  55. No to ja
    No to ja w takim razie twierdzę, że intensywność zapotrzebowania na wiarę w życie pozagrobowe wzrasta wraz z poczuciem zbliżania się własnego końca. I dotyczy to tych życiowo spełnionych jak i nie.

    W twoich równaniach y=-ax , gdzie y to szczęście, rozwój, spełnienie itp., a x to religia, brakuje jednak paru zmiennych i nie kupuję tego minusa, bo brakuje przekonujących dowodów – vide twoja dysputa z MK.

  56. No to ja
    No to ja w takim razie twierdzę, że intensywność zapotrzebowania na wiarę w życie pozagrobowe wzrasta wraz z poczuciem zbliżania się własnego końca. I dotyczy to tych życiowo spełnionych jak i nie.

    W twoich równaniach y=-ax , gdzie y to szczęście, rozwój, spełnienie itp., a x to religia, brakuje jednak paru zmiennych i nie kupuję tego minusa, bo brakuje przekonujących dowodów – vide twoja dysputa z MK.

  57. No to ja
    No to ja w takim razie twierdzę, że intensywność zapotrzebowania na wiarę w życie pozagrobowe wzrasta wraz z poczuciem zbliżania się własnego końca. I dotyczy to tych życiowo spełnionych jak i nie.

    W twoich równaniach y=-ax , gdzie y to szczęście, rozwój, spełnienie itp., a x to religia, brakuje jednak paru zmiennych i nie kupuję tego minusa, bo brakuje przekonujących dowodów – vide twoja dysputa z MK.

  58. Zawsze następuje taki moment,
    Zawsze następuje taki moment, kiedy Ty już nie tylko nie rozumiesz co jest napisane, ale nawet tego nie czytasz. Nie pisałem o żadnym zwrocie w prawo w Norwegii, tylko o naiwności społecznej, która pozwoliła jednemu szaleńcowi przez kilka godzin władać całą wyspą. Ropa jest również w Rosji, a w Norwegii jest gaz. Typowa dla Ciebie żonglerka pierdołami i już dawno nie pamiętasz od czego zaczęła się dyskusja, temat zastąpiony, pakietem dygresji i retorycznych fajerwerków. Przypomnę Ci o czym usiłujesz rozmawiać. Według Twojej kuriozalnej koncepcji religia i brak demokracji zabija rozwój gospodarczy. Gdy dostajesz przed oczy dowody na bzdurność tej tezy, zaczynasz mielić pierdoły. Co więcej SAMA parę pięter wyżej piszesz, że bieda nie wynika z religii lub jej braku, ale to było jakąś godzinę temu, gdy jeszcze Ci pasowało akurat takie stwierdzenie. W Singapurze nie ma ropy, w Iraku jest od cholery, w Norwegii gaz, a teraz dobierz do tego jak Ci pasuje swoje ideologiczne wycinanki, jak to gaz raz jest laicki, a raz islamski. I do tego jeszcze ta infantylność nieznośna, podaję 10 przykładów obrazujących totalny chaos, z tego chaosu wybierasz pasujące do Twojej lepianki ideowej klocki i dalej głosisz swoją ewangelię – mam dowody na tezę. Przecież to dziecinada. Zjawiska w skali społecznej to zbiory pokazujące tendencje lub ich brak, to co robisz, to jest wydłubywanie rodzynek z sernika i oświadczanie, że sernik to rodzynki. Wydłubałaś z chaotycznej 10, to co pasuje do tezy, tym samym dajesz dowód, że kompletnie nie rozumiesz mechanizmów w makroskali, a bawisz się detalicznymi egzemplifikacjami, które w zbiorze znajdą się zawsze. Tą metodą da się udowodnić, że pies to kot, o czym świadczy ogon, oczy, uszy i sierść psa, które to bez wątpienia posiada kot. To się robi pogawędka kawiarniana, nie analiza zjawisk społecznych. Strata czasu.

  59. Zawsze następuje taki moment,
    Zawsze następuje taki moment, kiedy Ty już nie tylko nie rozumiesz co jest napisane, ale nawet tego nie czytasz. Nie pisałem o żadnym zwrocie w prawo w Norwegii, tylko o naiwności społecznej, która pozwoliła jednemu szaleńcowi przez kilka godzin władać całą wyspą. Ropa jest również w Rosji, a w Norwegii jest gaz. Typowa dla Ciebie żonglerka pierdołami i już dawno nie pamiętasz od czego zaczęła się dyskusja, temat zastąpiony, pakietem dygresji i retorycznych fajerwerków. Przypomnę Ci o czym usiłujesz rozmawiać. Według Twojej kuriozalnej koncepcji religia i brak demokracji zabija rozwój gospodarczy. Gdy dostajesz przed oczy dowody na bzdurność tej tezy, zaczynasz mielić pierdoły. Co więcej SAMA parę pięter wyżej piszesz, że bieda nie wynika z religii lub jej braku, ale to było jakąś godzinę temu, gdy jeszcze Ci pasowało akurat takie stwierdzenie. W Singapurze nie ma ropy, w Iraku jest od cholery, w Norwegii gaz, a teraz dobierz do tego jak Ci pasuje swoje ideologiczne wycinanki, jak to gaz raz jest laicki, a raz islamski. I do tego jeszcze ta infantylność nieznośna, podaję 10 przykładów obrazujących totalny chaos, z tego chaosu wybierasz pasujące do Twojej lepianki ideowej klocki i dalej głosisz swoją ewangelię – mam dowody na tezę. Przecież to dziecinada. Zjawiska w skali społecznej to zbiory pokazujące tendencje lub ich brak, to co robisz, to jest wydłubywanie rodzynek z sernika i oświadczanie, że sernik to rodzynki. Wydłubałaś z chaotycznej 10, to co pasuje do tezy, tym samym dajesz dowód, że kompletnie nie rozumiesz mechanizmów w makroskali, a bawisz się detalicznymi egzemplifikacjami, które w zbiorze znajdą się zawsze. Tą metodą da się udowodnić, że pies to kot, o czym świadczy ogon, oczy, uszy i sierść psa, które to bez wątpienia posiada kot. To się robi pogawędka kawiarniana, nie analiza zjawisk społecznych. Strata czasu.

  60. Zawsze następuje taki moment,
    Zawsze następuje taki moment, kiedy Ty już nie tylko nie rozumiesz co jest napisane, ale nawet tego nie czytasz. Nie pisałem o żadnym zwrocie w prawo w Norwegii, tylko o naiwności społecznej, która pozwoliła jednemu szaleńcowi przez kilka godzin władać całą wyspą. Ropa jest również w Rosji, a w Norwegii jest gaz. Typowa dla Ciebie żonglerka pierdołami i już dawno nie pamiętasz od czego zaczęła się dyskusja, temat zastąpiony, pakietem dygresji i retorycznych fajerwerków. Przypomnę Ci o czym usiłujesz rozmawiać. Według Twojej kuriozalnej koncepcji religia i brak demokracji zabija rozwój gospodarczy. Gdy dostajesz przed oczy dowody na bzdurność tej tezy, zaczynasz mielić pierdoły. Co więcej SAMA parę pięter wyżej piszesz, że bieda nie wynika z religii lub jej braku, ale to było jakąś godzinę temu, gdy jeszcze Ci pasowało akurat takie stwierdzenie. W Singapurze nie ma ropy, w Iraku jest od cholery, w Norwegii gaz, a teraz dobierz do tego jak Ci pasuje swoje ideologiczne wycinanki, jak to gaz raz jest laicki, a raz islamski. I do tego jeszcze ta infantylność nieznośna, podaję 10 przykładów obrazujących totalny chaos, z tego chaosu wybierasz pasujące do Twojej lepianki ideowej klocki i dalej głosisz swoją ewangelię – mam dowody na tezę. Przecież to dziecinada. Zjawiska w skali społecznej to zbiory pokazujące tendencje lub ich brak, to co robisz, to jest wydłubywanie rodzynek z sernika i oświadczanie, że sernik to rodzynki. Wydłubałaś z chaotycznej 10, to co pasuje do tezy, tym samym dajesz dowód, że kompletnie nie rozumiesz mechanizmów w makroskali, a bawisz się detalicznymi egzemplifikacjami, które w zbiorze znajdą się zawsze. Tą metodą da się udowodnić, że pies to kot, o czym świadczy ogon, oczy, uszy i sierść psa, które to bez wątpienia posiada kot. To się robi pogawędka kawiarniana, nie analiza zjawisk społecznych. Strata czasu.

  61. lewicowy katolicyzm, prawicowy protestantyzm
    Jak się uprzeć oraz ograniczyć do Europy i USA, to wpływ religii na bogactwo można widzieć w ten sposób, że te kraje są bogate które przeszły ciężką, mało humanitarną szkołę prokapitalistycznego protestantyzmu.
    Natomiast z natury lewicowy, mniej wymagający (szczególnie w swojej ludowej wersji) katolicyzm nigdy nie propagował wyścigu szczurów, stąd państwa katolickie rozwijały się trochę słabiej. Stąd różnice między np Hiszpanią, Włochami, Francją a Niemcami i całą germańskopodobną resztą Zachodu.
    Lecz jak widać nie są to różnice szczególnie duże.

      • musieli się postarać
        Nie mieli innego wyjścia, musieli konkurować z sąsiednimi landami, stąd sprawa religii okazała się słabszym czynnikiem.
        Podobnie było w głównie katolickiej Wielkopolsce, gdzie trzeba było się sprężyć by dorównać protestantom.
        Jak widać ten wpływ wyznania na bogactwo jest uchwytny, lecz nierozstrzygający lub wręcz pośredni, jak w Bawarii.

    • Niemcy to ewangelicy,
      Niemcy to ewangelicy, protestantyzm to UK i USA. Owszem religia może i jest wyznacznikiem pewnych zachowań, które mogą i nie muszą się przełożyć na rozwój. Tutaj jednak decyduje coś jeszcze. Wystarczy porównać katolicką Hiszpanię z katolicką Brazylią albo protestancką Anglię z protestancką częścią Irlandii. Religia jest jednym z elementów tradycji, do tego dochodzi mnóstwo innych, charakterystycznych dla lokalizacji obyczajów i zachowań. Bawarski katolik jest w tych wymiarach tak samo ordnung jak ewangelicki Westfalczyk. Irlandzki protestant rolniczo-ziemniaczany, to już nie ta flegma co u angielskiego lorda. Skomplikowane to wszystko bardziej, niż takie proste przełożenia. Religia bezpośrednio nie wpływa na rozwój czy degradację państwowości, ma w sobie taki potencjał, na przykład judaizm nakazuje dbać o konkretny naród, ale mimo wszytko Izraela nie utrzymał. Tak czy inaczej z całej tej dyskusji widać wyraźnie, że rola religii jest olbrzymia, bez względu na to jak się do samej religii podchodzi. Pytanie jeśli nie religia w skali masowej, to co? Nadal pozostaje bez odpowiedzi i póki jej nie słychać igranie z żywiołem uważam za samobójstwo. Jest więcej niż pewne, że dla takiego kraju jak Polska laicyzacja znaczyłaby dalszą i ostateczną degradację, wystarczy się przyjrzeć komu najbardziej na laicyzacji Polski zależy.

      • zmiana dziejowa
        W Polsce (i nie tylko tutaj) głównym “trzymaczem za pysk” jest jednak nie religia, a państwo, i to zjawisko stale się nasila.
        Przecież to nie Kościół, tylko aparat państwowy cenzuruje telewizję, ogranicza wolność słowa, nakłada hamulce jednostkom, ustala co jest dobre a co złe.
        Kościół już od dłuższego czasu przestał być głównym wrogiem wolności, a wojujący ateiści nawet tego nie dostrzegli, i dalej walą nie w ten bęben w który trzeba walić.

        • I to jest sedno problemu, dla
          I to jest sedno problemu, dla którego nie dam Kościołowi zrobić krzywdy, to ostatnia instytucja, która dysponuje siłą zdolną konkurować z największy zagrożeniem jakie się rozbestwia coraz bardziej. Nowa religia widoczna w telewizorach, kto tym zarządza jest bogiem na ziemi, w imię wolności zaj…ć wolność? Kto to mógł wymyślić? Znam tylko jedno takie bóstwo, siedzibę ma pod ziemią i ten szatański projekt, że wolny znaczy modny, koniunkturalny, poprawny, obowiązujący, karny, jest realnym zagrożeniem. Kościół w sposób naturalny będzie się osłabiał i nie bez powodu kieruje się na dzikie lądy, bo w Europie i tam gdzie wydaje się kasę na lody posypywane brokatem, religia tradycyjna jest wypierana współczesnym pogaństwem, popkulturą zwanym. Może to efekciarski argument, ale w kościele trzeba było być nie byle kim i nie byle co umieć, aby zagrać mszę na organy. Dziś wystarczy pierdnąć w grzebień i jesteś Bachem. Kościół trzymał pewne standardy, łacina, muzyka, literatura, oczywiście z błędami i wypaczeniami, popkultura to degradacja umysłu i smaku.

  62. lewicowy katolicyzm, prawicowy protestantyzm
    Jak się uprzeć oraz ograniczyć do Europy i USA, to wpływ religii na bogactwo można widzieć w ten sposób, że te kraje są bogate które przeszły ciężką, mało humanitarną szkołę prokapitalistycznego protestantyzmu.
    Natomiast z natury lewicowy, mniej wymagający (szczególnie w swojej ludowej wersji) katolicyzm nigdy nie propagował wyścigu szczurów, stąd państwa katolickie rozwijały się trochę słabiej. Stąd różnice między np Hiszpanią, Włochami, Francją a Niemcami i całą germańskopodobną resztą Zachodu.
    Lecz jak widać nie są to różnice szczególnie duże.

      • musieli się postarać
        Nie mieli innego wyjścia, musieli konkurować z sąsiednimi landami, stąd sprawa religii okazała się słabszym czynnikiem.
        Podobnie było w głównie katolickiej Wielkopolsce, gdzie trzeba było się sprężyć by dorównać protestantom.
        Jak widać ten wpływ wyznania na bogactwo jest uchwytny, lecz nierozstrzygający lub wręcz pośredni, jak w Bawarii.

    • Niemcy to ewangelicy,
      Niemcy to ewangelicy, protestantyzm to UK i USA. Owszem religia może i jest wyznacznikiem pewnych zachowań, które mogą i nie muszą się przełożyć na rozwój. Tutaj jednak decyduje coś jeszcze. Wystarczy porównać katolicką Hiszpanię z katolicką Brazylią albo protestancką Anglię z protestancką częścią Irlandii. Religia jest jednym z elementów tradycji, do tego dochodzi mnóstwo innych, charakterystycznych dla lokalizacji obyczajów i zachowań. Bawarski katolik jest w tych wymiarach tak samo ordnung jak ewangelicki Westfalczyk. Irlandzki protestant rolniczo-ziemniaczany, to już nie ta flegma co u angielskiego lorda. Skomplikowane to wszystko bardziej, niż takie proste przełożenia. Religia bezpośrednio nie wpływa na rozwój czy degradację państwowości, ma w sobie taki potencjał, na przykład judaizm nakazuje dbać o konkretny naród, ale mimo wszytko Izraela nie utrzymał. Tak czy inaczej z całej tej dyskusji widać wyraźnie, że rola religii jest olbrzymia, bez względu na to jak się do samej religii podchodzi. Pytanie jeśli nie religia w skali masowej, to co? Nadal pozostaje bez odpowiedzi i póki jej nie słychać igranie z żywiołem uważam za samobójstwo. Jest więcej niż pewne, że dla takiego kraju jak Polska laicyzacja znaczyłaby dalszą i ostateczną degradację, wystarczy się przyjrzeć komu najbardziej na laicyzacji Polski zależy.

      • zmiana dziejowa
        W Polsce (i nie tylko tutaj) głównym “trzymaczem za pysk” jest jednak nie religia, a państwo, i to zjawisko stale się nasila.
        Przecież to nie Kościół, tylko aparat państwowy cenzuruje telewizję, ogranicza wolność słowa, nakłada hamulce jednostkom, ustala co jest dobre a co złe.
        Kościół już od dłuższego czasu przestał być głównym wrogiem wolności, a wojujący ateiści nawet tego nie dostrzegli, i dalej walą nie w ten bęben w który trzeba walić.

        • I to jest sedno problemu, dla
          I to jest sedno problemu, dla którego nie dam Kościołowi zrobić krzywdy, to ostatnia instytucja, która dysponuje siłą zdolną konkurować z największy zagrożeniem jakie się rozbestwia coraz bardziej. Nowa religia widoczna w telewizorach, kto tym zarządza jest bogiem na ziemi, w imię wolności zaj…ć wolność? Kto to mógł wymyślić? Znam tylko jedno takie bóstwo, siedzibę ma pod ziemią i ten szatański projekt, że wolny znaczy modny, koniunkturalny, poprawny, obowiązujący, karny, jest realnym zagrożeniem. Kościół w sposób naturalny będzie się osłabiał i nie bez powodu kieruje się na dzikie lądy, bo w Europie i tam gdzie wydaje się kasę na lody posypywane brokatem, religia tradycyjna jest wypierana współczesnym pogaństwem, popkulturą zwanym. Może to efekciarski argument, ale w kościele trzeba było być nie byle kim i nie byle co umieć, aby zagrać mszę na organy. Dziś wystarczy pierdnąć w grzebień i jesteś Bachem. Kościół trzymał pewne standardy, łacina, muzyka, literatura, oczywiście z błędami i wypaczeniami, popkultura to degradacja umysłu i smaku.

  63. lewicowy katolicyzm, prawicowy protestantyzm
    Jak się uprzeć oraz ograniczyć do Europy i USA, to wpływ religii na bogactwo można widzieć w ten sposób, że te kraje są bogate które przeszły ciężką, mało humanitarną szkołę prokapitalistycznego protestantyzmu.
    Natomiast z natury lewicowy, mniej wymagający (szczególnie w swojej ludowej wersji) katolicyzm nigdy nie propagował wyścigu szczurów, stąd państwa katolickie rozwijały się trochę słabiej. Stąd różnice między np Hiszpanią, Włochami, Francją a Niemcami i całą germańskopodobną resztą Zachodu.
    Lecz jak widać nie są to różnice szczególnie duże.

      • musieli się postarać
        Nie mieli innego wyjścia, musieli konkurować z sąsiednimi landami, stąd sprawa religii okazała się słabszym czynnikiem.
        Podobnie było w głównie katolickiej Wielkopolsce, gdzie trzeba było się sprężyć by dorównać protestantom.
        Jak widać ten wpływ wyznania na bogactwo jest uchwytny, lecz nierozstrzygający lub wręcz pośredni, jak w Bawarii.

    • Niemcy to ewangelicy,
      Niemcy to ewangelicy, protestantyzm to UK i USA. Owszem religia może i jest wyznacznikiem pewnych zachowań, które mogą i nie muszą się przełożyć na rozwój. Tutaj jednak decyduje coś jeszcze. Wystarczy porównać katolicką Hiszpanię z katolicką Brazylią albo protestancką Anglię z protestancką częścią Irlandii. Religia jest jednym z elementów tradycji, do tego dochodzi mnóstwo innych, charakterystycznych dla lokalizacji obyczajów i zachowań. Bawarski katolik jest w tych wymiarach tak samo ordnung jak ewangelicki Westfalczyk. Irlandzki protestant rolniczo-ziemniaczany, to już nie ta flegma co u angielskiego lorda. Skomplikowane to wszystko bardziej, niż takie proste przełożenia. Religia bezpośrednio nie wpływa na rozwój czy degradację państwowości, ma w sobie taki potencjał, na przykład judaizm nakazuje dbać o konkretny naród, ale mimo wszytko Izraela nie utrzymał. Tak czy inaczej z całej tej dyskusji widać wyraźnie, że rola religii jest olbrzymia, bez względu na to jak się do samej religii podchodzi. Pytanie jeśli nie religia w skali masowej, to co? Nadal pozostaje bez odpowiedzi i póki jej nie słychać igranie z żywiołem uważam za samobójstwo. Jest więcej niż pewne, że dla takiego kraju jak Polska laicyzacja znaczyłaby dalszą i ostateczną degradację, wystarczy się przyjrzeć komu najbardziej na laicyzacji Polski zależy.

      • zmiana dziejowa
        W Polsce (i nie tylko tutaj) głównym “trzymaczem za pysk” jest jednak nie religia, a państwo, i to zjawisko stale się nasila.
        Przecież to nie Kościół, tylko aparat państwowy cenzuruje telewizję, ogranicza wolność słowa, nakłada hamulce jednostkom, ustala co jest dobre a co złe.
        Kościół już od dłuższego czasu przestał być głównym wrogiem wolności, a wojujący ateiści nawet tego nie dostrzegli, i dalej walą nie w ten bęben w który trzeba walić.

        • I to jest sedno problemu, dla
          I to jest sedno problemu, dla którego nie dam Kościołowi zrobić krzywdy, to ostatnia instytucja, która dysponuje siłą zdolną konkurować z największy zagrożeniem jakie się rozbestwia coraz bardziej. Nowa religia widoczna w telewizorach, kto tym zarządza jest bogiem na ziemi, w imię wolności zaj…ć wolność? Kto to mógł wymyślić? Znam tylko jedno takie bóstwo, siedzibę ma pod ziemią i ten szatański projekt, że wolny znaczy modny, koniunkturalny, poprawny, obowiązujący, karny, jest realnym zagrożeniem. Kościół w sposób naturalny będzie się osłabiał i nie bez powodu kieruje się na dzikie lądy, bo w Europie i tam gdzie wydaje się kasę na lody posypywane brokatem, religia tradycyjna jest wypierana współczesnym pogaństwem, popkulturą zwanym. Może to efekciarski argument, ale w kościele trzeba było być nie byle kim i nie byle co umieć, aby zagrać mszę na organy. Dziś wystarczy pierdnąć w grzebień i jesteś Bachem. Kościół trzymał pewne standardy, łacina, muzyka, literatura, oczywiście z błędami i wypaczeniami, popkultura to degradacja umysłu i smaku.